Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

trudne sprawy - ciekawy przypadek
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=34899
Strona 1 z 1

Autor:  alver [ 5 maja 2025, o 09:29 ]
Tytuł:  trudne sprawy - ciekawy przypadek

Prośba o wyrażenie waszej profesjonalnej opinii o pewnym wydarzeniu. Wydarzenie w pełni prawdziwe, świeżynka (nie minęły jeszcze dwa tygodnie). W celu niesiania zamętu tudzież niezostania pomówionym o pomówienia, personalia uczestników pozostają ukryte.
Dramatis personae:
Kapitan – prowadzi turystyczny rejs po Chorwacji. Pływa od dawna, prowadzi rejsy sporadycznie.
Kolega Kapitana – prywatnie ojciec Załoganta A, przebywał w czasie zdarzenia w kraju.
Załogant A – młody szczupak. Świeży dorosły, zna Kapitana od swojego wieku 5 lat. Dołączył do rejsu w trakcie trwania, po tym jak Kapitan zadzwonił do Kolegi, że ma wolną koję i zaprasza.
Załogant B – pierwszy raz na morzu, znacznie starszy niż Załogant A.
Chorwacka Policja – profesjonaliści.
Czas i miejsce:
Kwiecień 2025, okolice godziny 18.
Mała pusta zatoczka od południowej strony wyspy Brac, o tej pozasezonowej porze pozbawiona ludzi, kilka km w każdą stronę do najbliższych domostw.
Warunki pogodowe:
Wiatr stabilny SW dochodzący max do 10 węzłów.
Temperatura w nocy schodząca do 12 stopni.
Skrót akcji:
Jacht staje w zatoczce.
Załoganci A+B schodzą pontonem na brzeg.
Załogant A deklaruje chęć zrobienia krótkiego spaceru za najbliższy pagórek. Wywiązuje się pomiędzy nimi dyskusja o czasie. Załogant A twierdzi, że powinien się wyrobić w pół godziny. Załogant B mówi by wrócił za kwadrans. Załogant A wyrusza na spacer, będąc w stroju kąpielowym, bez zegarka ani telefonu. Znika z widoku za najbliższą skałą. Po minięciu pół godziny Załogant B wraca pontonem na jacht. Kapitan podejmuje decyzję o podniesieniu kotwicy. Jak sam twierdzi, „pokręcił się czas jakiś”, po czym uznał, że skoro Załoganta A nie widzi, to znaczy że ów „opuścił jacht i się wyokrętował”. Po czym odpłynął w stronę Trogiru.
Około godziny 21:30 Kapitan wykonał telefon do Kolegi Kapitana, z zapytaniem czy ten miał jakiś kontakt z Załogantem A, gdyż ten się wylogował z rejsu. W trakcie rozmowy dawkował informację, po kolei stwierdzając czego pozostawiony Załogant A nie ma – telefonu, dokumentów, ubrań, obuwia.
Na pytanie czy powiadomił kogoś na brzegu odpowiedział, że nie chciał nikogo powiadamiać, gdyż nie chciał robić sobie kłopotów – bo Załoganta A nie ma na oryginalnej liście załogi przedstawionej przy czarterze.
Na pytanie czy nie zastanawiał się nad przyczyną niewrócenia Załoganta A, tudzież nad możliwymi skutkami pozostawienia go, opowiedział że skoro Załogant A jest poza pokładem jachtu więc to nie jest jego (Kapitana) odpowiedzialność. Jakby opuścił pokład w wyniku wypadnięcia, to owszem, ratowałby, bo tak nakazuje prawo morskie, ale na lądzie to nie jest jego zmartwienie.
Kolega Kapitana zadzwonił na policję na Braću. Policja w szoku – „Kapitan zrobił CO?!?! Jak to zostawił kogoś na pustym brzegu!? Jak to płynie sobie do Trogiru i nie chce wracać!? Przecież była tam jeszcze jakaś załoga, nie wymusili na kapitanie powrotu po człowieka?! CO TO ZA CZŁOWIEK!? U nas by mu z miejsca odebrano uprawnienia!”. Uruchomiła akcję poszukiwawczą lądem i morzem. Znaleźli Załoganta A w okolicach godziny 23, nieźle wychłodzonego, owiniętego w kawałek znalezionego starego żagla, próbującego przeczekać noc izolując od gruntu starą rybacką siecią, osłoniętego od wiatru czym się dało. Ubrawszy, nakarmiwszy i przespawszy, odstawili rankiem do Splitu. Deklarując przy tym pełną współpracę z krajowymi organami ścigania oraz morskimi w przypadku chęci wyjaśniania sprawy.

Historia oczami Załoganta A: po powrocie na brzeg (czas nieznany, „na oko” pół godziny, ale brak czasomierza) uznał, że skoro jachtu nie ma, to pewnie robią mu dowcip. Albo musieli odpłynąć, ale przecież wrócą – człowieka się przecież nie zostawia. Przed zmrokiem na wszelki wypadek zaczął organizować schron z desek i znalezionych na brzegu resztek, tudzież wodę pitną z miąższu aloesa. Plan był taki by poczekać do rana i pójść w stronę spodziewanej najbliższej miejscowości jak się tylko rozwidni – ocenił brak obuwia jako duże ryzyko przy nocnej wędrówce. Z zimna nie był w stanie zasnąć – stąd zauważył w oddali światła latarek szukających go policjantów. Po dotarciu rankiem na jacht w celu zabrania swoich rzeczy, w trakcie godzinnej rozmowy z Kapitanem nie usłyszał nawet słowa „przepraszam” – w miejsce tego Kapitan na wszelkie możliwe sposoby starał się przekonać Załoganta A że postąpił we właściwy sposób i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Pytania:
Co sądzicie o sprawie? Jak sami byście postąpili w miejscu Kapitana A? A może potraficie się wczuć w rolę któregoś z pozostałych uczestników zdarzenia?

Autor:  plitkin [ 6 maja 2025, o 12:35 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

alver napisał(a):
A może potraficie się wczuć w rolę któregoś z pozostałych uczestników zdarzenia?


Opisane w takich detalach działania, słowa i argumentacja każdego z 3 uczestników wyprawy, będących w różnych miejscach w tym samym czasie, bez wspólnych świadków, pozwala stwierdzić jedno: autor historii ma bogatą wyobraźnię i pracuje chyba nad ciekawym scenariuszem do filmu obyczajowego. Wczuwając się więc w czyjąś rolę zgodnie z intencją autora wątku, wybrlabym rolę twórcy tej pięknej historii i wymyśliłbym jakąś barwną kontynuację, dodając nowych uczestników. Może jakiś pies, tęskniący za swoim panem, który wyskoczył za nim z pokładu, którego Pan szukał aż do rana i znalazł w rękach ratującego go przemarźmiętego chłopczyka? Albo może drastyczna historia walki między kapitanem i drugim zalogantem o to czy odchodzić czy zostawać, z ostatecznym unieszkodliwieniem tego drugiego i przykuciem trytytką do relingu? Może jakaś żona kapitana, porzucona w dalekiej Polsce, bojąca się złe słowo na męża powiedzieć, tuląca posiniaczone dzieci i chowająca za warstwą pudru podpite oko?

No i zacząłbym historię od "Słońce zbliżało się ku krawędzi horyzontu, grając swoimi promieniami na znarszczonej tafli wody..."

Generalnie - barwna fantazja, zwłaszcza w detalach.

Autor:  alver [ 6 maja 2025, o 18:58 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Chciałbym by tak było. Autor (znaczy ja - Piotr Biczyk) pełnił niewdzięczną rolę Kolegi Kapitana. Cała akcja działa się w tygodniu po ostatnich Świętach Wielkanocnych.

I tak, też nie mogłem uwierzyć jak do mnie Kapitan zadzwonił pytając czy miałem jakiś kontakt z synem.

Ilość szczegółów wynika z wysłuchania relacji syna, relacji kapitana (opowiadał swobodnie, nie widząc żadnego problemu), oraz z relacji policjantki po znalezieniu.

Jako pamiątka pozostał dresik aresztowy oraz stare buty chorwackiej policji w które syna ubrano na komisariacie.

Autor:  plitkin [ 6 maja 2025, o 20:38 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Skoro subtelna sugestia nie została zrozumiana, to napiszę wprost: nie wierzę w jednostronną barwną historię. Barwnie opisujesz co byli na pokładzie pod nieobecność syna. Pomijasz jednak powody czemu ekipa mogła uznać, że syn sobie poszedł w siną dal. Jak również to, czemu jacht musiał odpłynąć. Jak również to, czemu dorosły syn bez telefonu i ubrań nie potrafił ocenić czy 15 minut to faktycznie 15 minut, czy może 2 godziny.
Powrót do łódki, podniesienie kotwicy, "pokrazenie przez jakiś czas" nie mogło trwać 15 minut, o które rzekomo się spóźnił ten chłopak. Jak i samo odpłynięcie i zniknięcie z zasięgu wzroku - również trwa.

Czegoś nie dopowiadasz, coś pomijasz, ale budujesz bardzo barwną i mocno sugestywną opowieść w kontekście zachowań kapitana. Jednostronną, na co mam osobiście alergię. Dlatego wczuć się mogę jedynie w rolę pisarza, skoro prosisz o wcielenie się w czyjąś rolę.
A pewnością nie mogę się wcielić w rolę rozebranego rzekomo dorosłego człowieka chodzącego sobie na spacer i olewającego ustalenia kapitana i załogi. Nie wyobrażam sobie takiego lekceważenia innych.

Autor:  waliant [ 6 maja 2025, o 21:10 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

plitkin napisał(a):
Nie wyobrażam sobie takiego lekceważenia innych.

W to akurat mogę uwierzyć, niestety.

Autor:  alver [ 6 maja 2025, o 21:55 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Hej,

Rozumiem alergię na jednostronne opowieści. Drugiej strony nie wywoływałem ani nie zapraszałem do dyskusji tutaj, gdyż nie chcę nikogo bezpodstawnie obmawiać ani publicznie się kłócić. Jestem autentycznie zainteresowany opinią "co by było jakby wszystko było tak jak opisałem". Historię przekazałem na tyle na ile na ile sam się dowiedziałem bezpośrednio od uczestników. Sam jestem niespecjalnie doświadczonym morsem z zaledwie kilkoma rejsami pod własną komendą, większe doświadczenie mam z prowadzenia po górach niż po morzu. I jestem autentycznie ciekaw opinii bardziej doświadczonych żeglarzy. Ja nie jestem jakoś zaskoczony faktem wyokretowania załoganta który się spóźnia. Zaskoczony jestem faktem pozostawienia kogoś na noc w miejscu pustym i dla załoganta nieznanym bez środków komunikacji, nie wiedząc co się z nim stało ani z jakiego powodu się.nie stawił. A jeśli już wymuszonego warunkami pozostawienia to bez poinformowania kogokolwiek na miejscu lub dostarczenia nie wiem, choćby koca czy butelki wody na brzeg. Tak czysto po ludzku.

P.S. To akurat że nie było wiadomo z jakiego powodu załogant nie wrócił to usłyszałem osobiście od kapitana. To że nie chciał kontaktować się z żadnym lądem gdyż oficjalnie nie było syna na liście załogi podanej przy czarterze - również. Takoż że nie chciał kotwiczyć tam na noc gdyż nikt inny tam nie kotwiczył w tym czasie.

Autor:  robhosailor [ 7 maja 2025, o 05:49 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Trzeba dokładnie sprawdzić z kim mamy zamiar wybrać się w rejs. Pewnie dlatego, prawie wyłącznie żegluję sam lub z moją partnerką. Bo potrafię wyobrazić sobie różne sytuacje. Doświadczyłem o wiele mniej drastycznych. Wolę już nie eksperymentować bardziej.

Autor:  Maar [ 7 maja 2025, o 11:19 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

alver napisał(a):
P.S. To akurat że nie było wiadomo z jakiego powodu załogant nie wrócił to usłyszałem osobiście od kapitana.
To jest najdziwniejsze w całej historii.
Mógł tuż za zakrętem zlamać sobie nogę a z bólu stracić przytomność - czy kapitan nie bral takiej ewentualności pod uwagę? Jeśli to Twój kolega, to zapytaj go.

Z drugiej strony, mogło być tak, że młody-dorosly skonfliktował się na jakimś dziwnym poziomie (weź spadaj! moja stopa więcej tu nie stanie!) i załoga z kapitanem mogła się spodziewać tego, że młody zszedl - choć mi się wydaje to dziwne, żeby bez butow i komórki.

Trzecia sprawa zachowanie załogi. Nie protestowali?! Nie wyobrazam sobie...

Autor:  piotras [ 7 maja 2025, o 11:27 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

To był rejs komercyjny,czy składkowy?
Wiem, że nie powinno to mieć znaczenia w kwestii zachowania załogi i kapitana. Ale jednak…


Sent from my iPhone using Tapatalk

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 maja 2025, o 14:34 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Sytuacja wręcz surrealistyczna.
Czyżby kodeks piracki "kto zostaje z tyłu, tego się zostawia"?
Nie wiem jakiej profesjonalnej opinii oczekujesz od amatorów. Wygląda mi to na chęć linczu, co wydaje się opcją bardzo kuszącą.
Nie. Nie zostawia się ludzi bez upewnienia się że nic im nie grozi o czym wie każdy lider nieważne czy to rejs w Chorwacji czy wycieczka na Ślężę, a wyjaśnieniem sytuacji zajmą sie odpowiednie służby.

Autor:  piotras [ 7 maja 2025, o 14:55 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Wygląda mi na to, że młody dostał zjebkę od kapitana za coś tam. Po czym strzelił focha i przy najbliższej okazji postanowił „na złość babci odmrozić sobie uszy” wybierając się na długi spacer boso i bez telefonu( no bo kto idzie podziwiać widoki bez aparatu foto?) Jak juz przemyślał swoje życie postanowił wrócić. Myślał, że w ten sposób wzbudzi jakiś niepokój i rodzaj wsparcia ze strony załogi, a tu ZONK! Kapitan dał się nabrać na najstarszą sztuczkę świata i postanowił dać młodemu nauczkę.
Młodemu dupa zmarzła, kapitan narobił sobie problemu.
Jakie wnioski z tego wynikają, każdy sobie sam ustali.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Autor:  Zielony Tygrys [ 7 maja 2025, o 15:11 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

To brzmi bardziej logicznie.

Autor:  plitkin [ 7 maja 2025, o 18:23 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Ile ten młody osobnik ma lat?
Spożywa narkotyki (dowolne)? Był w chwili zdarzenia nietrzeźwy?

Autor:  Catz [ 7 maja 2025, o 19:43 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

A alver sie smieje!

Autor:  alver [ 7 maja 2025, o 20:33 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Maar napisał(a):
alver napisał(a):
Mógł tuż za zakrętem zlamać sobie nogę a z bólu stracić przytomność - czy kapitan nie bral takiej ewentualności pod uwagę? Jeśli to Twój kolega, to zapytaj go.

W weekend się z nim zobaczę na żywo. Przez telefon twierdził że "skoro jest poza jachtem to nie jest jego zmartwienie".

Cytuj:
Z drugiej strony, mogło być tak, że młody-dorosly skonfliktował się na jakimś dziwnym poziomie (weź spadaj! moja stopa więcej tu nie stanie!) i załoga z kapitanem mogła się spodziewać tego, że młody zszedl - choć mi się wydaje to dziwne, żeby bez butow i komórki.

Mogło. Choć póki co żadna ze stron z którymi rozmawiałem nic takiego nie wspominała. W weekend mam nadzieję spotkać się również z jednym z załogantów.

Cytuj:
Trzecia sprawa zachowanie załogi. Nie protestowali?! Nie wyobrazam sobie...

To było też komentarz pani z policji - "Tam byli przecież inni ludzie!". Póki co - z tego co wiem to cała pozostała załoga (2 osoby) była pierwszy raz w życiu na morzu, i została przez kapitana nastawiona na to że póki są na morzu to mają się go słuchać w absolutnie wszystkim w każdym aspekcie, i że nawet jeśli kapitan podejmie decyzję złą to jest jego odpowiedzialność i jedyne co można zrobić to się wylogować w proteście.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

piotras napisał(a):
To był rejs komercyjny,czy składkowy?
Wiem, że nie powinno to mieć znaczenia w kwestii zachowania załogi i kapitana. Ale jednak…


Sent from my iPhone using Tapatalk


Składkowy.

Moja wina że nie spytałem się na początku kapitana jak to się stało że ma wolne miejsca.
Z tego co się później dowiedziałem, wolne miejsca na rejsie wynikały z tego że część załogi się wyokrętowała w trakcie rejsu, żądając zwrotu swojej części składki. Z tymi jeszcze nie rozmawiałem.

Autor:  alver [ 7 maja 2025, o 20:42 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Zielony Tygrys napisał(a):
Sytuacja wręcz surrealistyczna.
Czyżby kodeks piracki "kto zostaje z tyłu, tego się zostawia"?
Nie wiem jakiej profesjonalnej opinii oczekujesz od amatorów. Wygląda mi to na chęć linczu, co wydaje się opcją bardzo kuszącą.
Nie. Nie zostawia się ludzi bez upewnienia się że nic im nie grozi o czym wie każdy lider nieważne czy to rejs w Chorwacji czy wycieczka na Ślężę, a wyjaśnieniem sytuacji zajmą sie odpowiednie służby.


Tak naprawdę to wsparcia mentalnego przed rozmową na żywo z kapitanem - i w zasadzie właśnie to (między innymi od Ciebie) dostaję. Dziękuję.

Lincz nie jest moim celem - bardziej upewnienie się że nie jestem odosobniony w ocenie sytuacji. I że w świetle całości informacji którą mam do tej pory, że mogę mieć trochę racji uważając że powinien syn oczekiwać albo słowa "przepraszam" albo takiego wyjaśnienia które będzie się trzymało kupy.

P.S. Na Ślęży też można zabłądzić lub zrobić sobie kuku :D

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

plitkin napisał(a):
Ile ten młody osobnik ma lat?
Spożywa narkotyki (dowolne)? Był w chwili zdarzenia nietrzeźwy?


Świeże 19.
Zgodnie z relacją zarówno młodego jak i kapitana - wszyscy byli trzeźwi.
O narkotykach nic mi nie wiadomo, nie pojawiły się też w żaden sposób w żadnej ze znanych mi relacji.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Catz napisał(a):
A alver sie smieje!

?
Znaczy zdarza mi się śmiać, nie przeczę, ale tym razem po prostu stanąłem przed ścianą niepojęcia. I staram się pojąć lub w inny sposób ogarnąć przed konfrontacją na żywo z kapitanem.

Autor:  Zielony Tygrys [ 8 maja 2025, o 08:39 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Zrobić sobie kuku można i w parku. Dlatego wspomniałam o Ślęży jako niby bezpiecznej. Zostawienie człowieka w gaciach na dzikim brzegu, na noc z temp 12 C to ryzyko zagrożenia zycia. Z hipotermią nie ma żartów. Dlatego ta historia nie mieści mi sie w głowie. Trudno mi wyobrazić sobie że kapitan rejsu byłby człowiekiem aż tak głupim/ bez sumienia/ bez wyobraźni/ nie dbającym nawet o swoje bezpieczeństwo jako osoby odpowiedzialnej.

Autor:  robhosailor [ 8 maja 2025, o 11:32 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Dlatego napisałem, że bardzo rozważnie należy sobie dobierać towarzystwo - na rejs i nie tylko. Niektóre ludzkie pomysły nie mieszczą się w mojej głowie, ale staram się unikać takich konfrontacji z rzeczywistością.

Autor:  plitkin [ 8 maja 2025, o 19:16 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Zielony Tygrys napisał(a):
Zostawienie człowieka w gaciach na dzikim brzegu, na noc z temp 12 C to ryzyko zagrożenia zycia. Z hipotermią nie ma żartów. Dlatego ta historia nie mieści mi sie w głowie. Trudno mi wyobrazić sobie że kapitan rejsu byłby człowiekiem aż tak głupim/ bez sumienia/ bez wyobraźni/ nie dbającym nawet o swoje bezpieczeństwo jako osoby odpowiedzialnej.


Ale nie zastanawia Cię fakt, że znamy relację tylko z jednej perspektywy, od osoby stronniczej z założenia (ojciec-syn), nieobecnej na miejscu, przedstawiającej historię jako rzekome fakty. Zbyt dużo mi się w tej narracji nie spina, zaczynając od "uzasadnienia" publikacji tego tutaj "by poznać opinię fachowców w sprawie historii, która hipotetycznie mogła się wydarzyć".
Wg mnie słabym fachowcem będzie ktokolwiek, kto zajmie konkretne stanowisko w oparciu o takie "fakty". A autor wątku ewidentnie oczekuje konkretnej reakcji, ma w tym jakiś cel i nakierowuje nas na konkretne wypowiedzi.
Ja nie wierzę w taką historyjkę. W foszka rozbebeszonego nieporadnego dzieciaka- jak najbardziej uwierzę. W jego ekspresyjną ewakuację z łódki również. Uwierzę też w historię z niepełnosprawną osobą w roli głównej. Uwierzę w milion innych scenariuszy, które mogą być możliwe, a które mogą mieć wpływ na całkowicie przeciwstawny odbiór tej "hipotetycznej" sytuacji.

Autor:  Maar [ 8 maja 2025, o 21:10 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

plitkin napisał(a):
znamy relację tylko z jednej perspektywy
A znasz jakąś relację z DWÓCH perspektyw?

Każda relacja jest subiektywna.
Bez względu na perspektywy uważam, że zostawienie członka załogi na "bezludnym brzegu" to kurestwo pierwszej wody. IMHO ma to jakiś związek z plastikiem.

Autor:  plitkin [ 9 maja 2025, o 07:28 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Maar napisał(a):
IMHO ma to jakiś związek z plastikiem.


Albo z paranoją. Też na P.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Maar napisał(a):
A znasz jakąś relację z DWÓCH perspektyw?


Jak, zapewne, wiesz, jestem sędzią regat. O tym czym są fakty, jak je ustalić w oparciu o relację, uczą na samym początku ścieżki. O tym, że konkluzje mogą mieć miejsce dopiero po zebraniu faktów - również. I o tym, że w tryptyku "fakty-konkluzja-drcyzja" dwa pierwsze ogniwa nie mogą być ani pominięte, ani częściowo zebrane, również. To dość proste, jak się zastanowisz.

Dopóki masz przestrzeń w faktach, którą wypełniasz hipotezami - nie są to fakty, tylko ich część. Nie przechodzisz wówczas dalej - ani do konkluzji, ani tym bardziej do decyzji.

Oczywiście fakty są kompletne jedynie kiedy są zebrane z różnych perspektyw. Jak VAR z różnych kamer.

Autor:  robhosailor [ 9 maja 2025, o 07:40 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Ja sobie tylko wyobrażam dwie perspektywy. Obie są dość wujowe.

Autor:  alver [ 10 maja 2025, o 18:55 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Wygląda na to mamy z kapitanem protokół rozbieżności.
Ja - uważam że decyzja o opuszczeniu zatoki tudzież wyokrętowaniu załoganta, z punktu widzenia zasad morskich, była suwerenną decyzją kapitana. Ale. Ale jeśli juz ocenił że była konieczna, to powinna być połączona z zapewnieniem załogantowi czegokolwiek (koc? sandały? zostawienie innego załoganta i samemu przemieszczenie się w pobliskie miejsce które uzna za bezpieczne? Opcje są.). I ciężko mi zaakceptować fakt że na pytanie o to czy tak po ludzku się nie zastanawiał z jakiego powodu ktoś nie wrócił, odpowiedzią jest albo milczenie albo powtarzanie że nie ma się sobie niż do zarzucenia.
Kapitan - nie ma sobie nic z do zarzucenia, gdyż: działał zgodnie z wcześniej wytyczonym planem, załogant opuścił ponton bez jego wiedzy i zgody, poza tym nawet nie był wpisany na listę załogi (?). A skoro zszedł z pontonu na brzegu to już nie jest w jego odpowiedzialności. Jest zaskoczony tym że załogant był zdziwiony nieusłyszeniem po fakcie słowa przepraszam, sam oczekuje przeprosin.

Zdaje się że występuje tutaj konflikt wartości, więc raczej nie do rozwiązania na gruncie dyskusji. Szkoda.

Co ciekawe, zaciekawił się tym że zacząłem tu wątek, być może sam się wypowie w sprawie.

Autor:  Catz [ 10 maja 2025, o 20:43 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Im dalej w las....

Autor:  robhosailor [ 10 maja 2025, o 22:12 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

robhosailor napisał(a):
Ja sobie tylko wyobrażam dwie perspektywy. Obie są dość wujowe.
Pozostanę przy swoim zdaniu.

Autor:  plitkin [ 11 maja 2025, o 08:32 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Biedne 19-letnie dziecko. Obstawiam, że przy takim poziomie opieki i w wieku 27 lat będzie dzieckiem..

Autor:  robhosailor [ 11 maja 2025, o 08:57 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

Wyrobiłeś już sobie opinię, panie sędzio, na podstawie jednej perspektywy???

Autor:  Maar [ 11 maja 2025, o 18:29 ]
Tytuł:  Re: trudne sprawy - ciekawy przypadek

alver napisał(a):
poza tym nawet nie był wpisany na listę załogi
Napisz panu kapitanowi, że jest kretynem.

Albo nie, daj mu link do tego postu - niech sam przeczyta, ze jest jeb.nym kretynem. Co lista załogi ma wspólnego z takim zachowaniem prowadzącego?

ps. Chyba tylko putinowski SAR, podobnie jak ten kretyn nie ratuje ludzi którzy nie mają prawidłowej otoczki biurokratycznej, jprd!

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/