Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 23 lip 2025, o 00:51




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 179 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 25 gru 2010, o 02:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
Szefu mnię złożył propozycję nie do odrzucenia, to piszę...
Przeczytałem sobie wątek pt: Gdzie się nauczyć żeglarstwa morskiego i najbardziej mi się podobała odpowiedź: W Wyższej Szkole Żeglarstwa Morskiego. :lol:

Pytanie może nie było zbyt precyzyjnie zadane, ale wiem z doświadczenia, że młodzi ludzie choć jeszcze nie potrafią trafnie wyrażać swoich myśli, wykazują się naturalną i głęboką ciekawością. Rzecz sama w sobie niezwykle cenna, bo od odpowiedzi ważniejsze jest ponoć stawianie właściwych pytań.

Sytuacja jawi mi się następująco: młody człowiek wychodzi ze sformalizowanego kursu na sternika jachtowego z patentem i pewnym zasobem wiadomości, popływa trochę, dostanie kolejny patent i może nawet jeszcze jeden.
I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że spotkałem zastanawiająco duży procent samodzielnie żeglujących skiperów, którzy nie wiedzą czego nie wiedzą...
Gdyby byli na forum tacy, którzy zadają sobie takie pytanie, to podzielę się swoimi przemyśleniami, o ile dojdę do siebie po Wigilii.

Pozdrawiam
Krzysiek



Za ten post autor K.B. otrzymał podziękowanie od: Wąski
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 gru 2010, o 11:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
K.B. napisał(a):
I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że spotkałem zastanawiająco duży procent samodzielnie żeglujących skiperów, którzy nie wiedzą czego nie wiedzą...
Gdyby byli na forum tacy, którzy zadają sobie takie pytanie
Połowa sukcesu to sam fakt, że skipper zadaje sobie takie pytanie. Niejednokrotnie czytając w sieci głębokie przemyślenia co poniektórych prowadzących, oprócz tego, że skóra mi cierpnie, to dochodzę do smutnego wniosku, że delikwent nie jest nawet zdolny do zadania sobie prostego w sumie pytania o własne braki.

Natomiast - choć cenię sobie wysoko Twoje Krzysztof osiągnięcia edukacyjne - nie bardzo wiem w jaki sposób możesz tak zdalnie pomóc komuś w określeniu zakresu jego niewiedzy?

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 gru 2010, o 11:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 lip 2009, o 20:59
Posty: 4269
Podziękował : 94
Otrzymał podziękowań: 172
Uprawnienia żeglarskie: jsm, msm
Mi się wydaje, że każdy człowiek wychodzący w morze jako kpt ma jakieś obawy. Niezależnie jak wielką ma wiedzę. Tak mi się przynajmniej wydaje:).

To tak jak w medycynie nigdy nie osiągnie się stanu coby wiedzieć wszystko....


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 gru 2010, o 15:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 lip 2010, o 09:24
Posty: 2793
Lokalizacja: Norge
Podziękował : 96
Otrzymał podziękowań: 332
Uprawnienia żeglarskie: hm...
K.B. napisał(a):
...nie wiedzą czego nie wiedzą...


Trafnie. Wiedzieć czego się nie wie, to połowa sukcesu. Wtedy można zapytać albo sięgnąć do książki. Niestety takie olśnienie przychodzi najczęściej, kiedy czasu ani możliwości na dokształcanie nie ma, bo trzeba działać. Optymistyczne jest to, że najczęściej „jakoś” dajemy sobie wówczas radę – a może też jest tak, że o tych, którzy rady sobie nie dali więcej nie słyszymy.

Na marginesie: słyszałem kiedyś opowieść o delfinach, co pomagają powrócić na plażę ludziom, którzy za daleko wypłynęli wpław. Ma to świadczyć o szczególnym związku tychże ssaków z ludzkim rodzajem. Następował po tym komentarz, że prawdopodobnie równie częste są przypadki, kiedy te same delfiny wypychają pływających w morze…

Wracając do tematu: jak można zawczasu niewiedzę własną sobie objawić? Dobre jest sięganie po książki i przeglądanie forum :)

Pomyślałem też, że wartoby utworzyć wątek gdzie każdy mógłby się podzielić wrażeniami z ostatnio przeczytanej książki. Dla przykładu pod choinką znalazłem „Sailing to the reefs” (wrażeń na razie brak ;)

Sokrates dawno temu ogłosił: „wiem, że nic nie wiem!” Szczyt pokory…

Świątecznie pozdrawiam,
Zbigniew


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 12:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
zosta napisał(a):
Sokrates dawno temu ogłosił: „wiem, że nic nie wiem!” Szczyt pokory…


Jako filozof nic poza uwielbieniem mądrości nie musiał robić. Znaczy życiowo, to raczej wielka pierdoła była :wink:
Żeglarz, żeby popychać swe sprawy do przodu, musi posiadać pewne informacje, wiedzę, mądrość nawet.

Pojawiają się opinie, że trzeba po prostu pływać. I jest to prawda, bo żeglarstwo trzeba praktykować jak jogę, żeby trzymać pewien poziom, ale można pływać 20 lat na trasie Gdynia-Karlskrona i przez ten czas stać w miejscu.

Pozdrawiam
Krzysiek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 13:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
K.B. napisał(a):
[...] ale można pływać 20 lat na trasie Gdynia-Karlskrona i przez ten czas stać w miejscu.

A czy wszyscy muszą mieć takie same wielkie plany? Ja ostatnio byłem w Karlskronie i rejs wspominam miło. Trasa mało ambitna? Zapytał byś się chłopaka z tego rejsu, dla którego był to pierwszy rejs morski. Aż miło było patrzeć, banan z twarzy mu nie schodził :) Mam nadzieję że zaraził się żeglarstwem.

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 13:26 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Chyba Oleczku nie zrozumiałeś krzysiowego przesłania? Znaczy się - na pewno - nie zrozumiałeś :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 13:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Zrozumiałem :) i prawie zgadzam się z nim. Jednak wiedza o tym czego się nie wie też jest wiedzą i przychodzi z doświadczeniem.
To poprzednie to tak dla poddzierżania razgawora.

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 13:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Olek napisał(a):
wiedza o tym czego się nie wie też jest wiedzą i przychodzi z doświadczeniem.
I właśnie na doświadczenie Krzyśka liczę. Chciałbym, żeby na forum znaleźli się tacy, którzy zadają sobie pytania o własną niewiedzę i żeby Krzysiek podzielił się swoimi przemyśleniami w tym temacie (tak jak to obiecał w pierwszym poście).

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 19:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
Ponad 10 lat temu Jurek Kuliński napisał taki tekścik:
http://www.ime.pw.edu.pl/hangar/jsm/sto ... linski.pdf
Dziś trąci myszką, a co to takiego j.k.ż.b. niewielu już dziś pamięta i słusznie.
Jednak polecam myśl przewodnią o stopniowaniu trudności. Jeśli uważasz, że żeglarstwo to także pewna dziedzina sztuki (w znaczeniu np.: sztuk walki), w której należy się doskonalić, to pewnie się zgodzisz, że jest to także pewna droga przez życie. Ponoć droga jest celem...
Wydaje mi się, że lepiej się idzie z przeświadczeniem, że to wszystko zmierza ku jakiemuś celowi, nawet jeśli ten cel jest nieco wyimaginowany. Raczej też idzie się lepiej mijając po drodze jakieś kamienie milowe - wiemy na jakim odcinku drogi się właśnie znajdujemy.
Czy te stopnie wtajemniczenia nie pełnią takiej roli? Jeśli nie są obligatoryjne, to m.in. temu służą. Warto też przeczytać o YMOc:
viewtopic.php?f=17&t=6733&id=b373b92ad1a8c1f822741d0064526859
Dlaczego w UK kursy YMOc, są organizowane rzadko? Bo to bardzo elitarny stopień i mało jest chętnych. A czemu u nas nie ma kursów na kapitana jachtowego? Bo nie bardzo jest komu szkolić. Kiedy 5 lat temu proponowałem, żeby w komisjach na k.j. mogły być osoby z odpowiednim stażem i żeglujące więcej niż 3 tyg. rocznie, okazało się że byłyby kłopoty z kandydatami na egzaminatorów. Lepiej było egzaminy zlikwidować...
Oczywiście nie mam nic przeciwko żeglarzom dającym sobie radę bez żadnych stopni, czy żeglującym sobie bez żadnej wydumanej drogi. Miejsca na morzu wystarczy dla wszystkich.

A może warto zacząć od pytania kim powinien być kapiszon? Bo jak zadaję studentom pytanie kto to jest magister, to nie bardzo rozumieją o co mi chodzi, choć aspirują do takiego tytułu zawodowego :?

Pozdrawiam
Krzysiek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 gru 2010, o 23:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 maja 2009, o 15:22
Posty: 1910
Podziękował : 235
Otrzymał podziękowań: 118
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
K.B. napisał(a):
Ponad 10 lat temu Jurek Kuliński napisał taki tekścik:
http://www.ime.pw.edu.pl/hangar/jsm/sto ... linski.pdf

Cytuję fragment:
Cytuj:
Bo cóż może być bardziej fascynujące jak pierwsze, nie poprzedzone rejsami załogowymi wyjście na Zalew, Zatokę czy zawinięcie do Darłowa? Czy Wy stare wilki morskie jesteście w stanie wyobrazić sobie satysfakcję takiego zwykłego sternika jachtowego z Zalewu Zegrzyńskiego, kiedy po raz pierwszy, samodzielnie wprowadza swoje Tango, zwłaszcza nocną porą, do Władysławowa? A przy silnym zachodnim wietrze do zbawczego Svaneke? Czy uwierzycie, że czuje on wówczas radość Magellana? Uśmiechacie się, bo większość z Was tego nigdy nie doświadczyła. Wasze pierwsze samodzielne Władysławowo. robiliście już jako bałtyccy. Też mi satysfakcja...

No właśnie, chyba coś na ten temat wiem. Co prawda nie było to Tango tylko Viggeny ale radość nie do opisania.
I tutaj:
Cytuj:
Na uznanie zasługują ci, którzy podejmują wezwania nie oglądając się na otoczenie. Kilku takich, zebranych razem, ma szansę pociągnięcia innych.

Wszyscy nasi załoganci brzegi od strony morza widzieli po raz pierwszy, niektórzy chorowali i zadeklarowali się, że na morze wrócą. Nawet jeden z tych, który z powodu choroby swojej i żony przerwał rejs , kilka tygodni później już żeglował po Zatoce Kalifornijskiej.
Wspaniały tekst Pan Jerzy Kuliński napisał, oj wspaniały. :wink:
Ależ mnie to podbudowało :wink:

_________________
Lubię robić rzeczy, na których się nie znam, zresztą jak większość ludzi w naszym kraju" :) By Filip Jaślar - polski skrzypek, członek Grupy MoCarta
e sławek



Za ten post autor elektryczny otrzymał podziękowanie od: tommy
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 01:33 

Dołączył(a): 1 sty 2010, o 23:19
Posty: 229
Podziękował : 12
Otrzymał podziękowań: 8
Uprawnienia żeglarskie: sternik
Zosta napisał "jak można zawczasu niewiedzę własną sobie objawić? Dobre jest sięganie po książki i przeglądanie forum" myślę, że tak naprawdę tylko od nas samych zależy czy dopuszczamy do siebie myśl, że możemy czegoś nie wiedzieć i to już jest sukces. Bo jeżeli coś takiego do siebie dopuścimy to nasze dalsze poczynania będą obciażone marginesem tej naszej potencjalnej niewiedzy i dopuki nie określimy wielkości tej naszej niewiedzy ten margines będzie (lub powinien być duży) a możemy go zmniejszać poprzez praktykę. Wiem to po sobie. W tym roku popełniłem swoje pierwsze rejsy kapitańskie i było ciężko (w porównaniu gdy się człek "woził" jako dodatek do jachtu) ale wiedziałem że mi brakuje i moje poczynania może były trochę dziwne niż bardziej doświadczonych kapitanów ale to był właśnie ten margines (szeroki) :)

_________________
Maciek Pachla
----------------------------------------------------------------------------------
"Zawsze odkładaj do jutra to, co jutro możesz odłożyć do, powiedzmy, przyszłego roku" TP

https://www.facebook.com/SifuAspera/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 13:22 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 lut 2009, o 22:00
Posty: 81
Lokalizacja: kołobrzeg
Podziękował : 18
Otrzymał podziękowań: 9
Uprawnienia żeglarskie: kapitan jachtowy
Dziś gdy kluby żeglarskie dopadła ekonomia to doswiadczenie morskie jest wypadkową zasobności portfela i determinacji żeglarza.Są żaglowce szkolne ale też kosztują i młodzieży poprostu nie stać na szlifowanie umiejętności a akcje typu szkoła pod zaglami tylko dla wybrańców.Wielu młodych pyta mnie gdzie można popływać za "michę",odpowiadam żeby śledzili fora żeglarskie i jak mam miejsce u siebie zabieram(jak armator zezwoli).Możemy tu dywagować czy stary system szkolenia byl lepszy ale czasy jakoś inne i ludzie niecierpliwi.Życzę dużo żeglarskiego szczęścia tym kolegom którym się wydaje że to patenty pływają a nie ludzie i rwą sie do kapitanowania.Pozdrawiam Miras -"plastikowy"- :wink:

_________________
Nie wszystko co robimy w życiu musi mieć sens ale powinno być ..... ciekawie.
Pozdrawiam Miras
http://www.jachtjozefina.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 15:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 09:33
Posty: 1319
Podziękował : 194
Otrzymał podziękowań: 214
Uprawnienia żeglarskie: zeglarz
K.B. napisał(a):
Gdyby byli na forum tacy, którzy zadają sobie takie pytanie, to podzielę się swoimi przemyśleniami, o ile dojdę do siebie po Wigilii.

Pozdrawiam
Krzysiek

Z dużym zaciekawieniem czytam Twoje wypowiedzi i czekam na więcej a dyskusja o patentach to już parę razy była.

_________________
Pozdrawiam
Marian Jasiński


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 19:18 

Dołączył(a): 23 wrz 2010, o 09:40
Posty: 571
Podziękował : 127
Otrzymał podziękowań: 44
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Ja mam takie przemyślenia w tym temacie, że aby się doskonalić w żeglarstwie, należy wykonywać kolejne kroki w których nie ma się doświadczenia. Od cech osobniczych zależy sposób przygotowania takich kroków, co człowiek to inna droga. We wspomnianym wątku zacytowano porady ze stron RYA, które chyba najlepiej oddają o co mi chodzi.
Aby się nie rozwijać, wystarczy w kółko pływać na plotter po sprawdzonych portach nieważne czy to w Chorwacji czy po Bałtyku, lub najlepiej ze sprawdzonym kapiszonem. To na pewno przyjemne, ale rozwojowe nie jest.

Pozdrawiam,
Maciek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 21:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
[Maar] Wydzieliłem posty nie związane z tematem do nowego wątku. Krzysiek w pierwszym zdaniu odnosi się do owego OT.

Pozwolicie, że nie będę się wtrącał do dyskusji, ale popchnę swoje wywody dalej. Od razu zastrzegam, że nie aspiruję do "mania racji na każdy temat". Nie zamierzam też robić wykładu. Jeśli już mamy trzymać się terminologii akademickiej, to mam nadzieje raczej coś w rodzaju seminarium ad hoc ;-) Jak sama nazwa wskazuje chodzi o to, żeby inseminować umysły...
Mała dygresja o stopniach: Przed laty miałem szczęście podyskutować z Markiem Berkowskim o minionym systemie stopni i muszę przyznać, że system z lat 85-96 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Dawne_pols ... #1985-1996) był dość dobry i pasujący do ówczesnej rzeczywistości. Jedyna wada jaką zauważyłem, to obowiązkowość... Zauważcie, że stopni było dużo - 5 a raczej 7, podobnie dość do systemu RYA. Jak stwierdził Marek łatwiej jest pokonywać kolejne progi, gdy sięgają do kolan a nie do pasa...
Wracając do topicowego pytania zastanówmy się do jakiego celu zmierzamy. Czy do kapitana żaglowców czy do żeglarza, który samotnie opłynie świat, czy do zawodowego skippera w Chorwacji, czy też do zdobywcy Przejścia Północno-Zachodniego? A no właśnie, cele bywają rozmaite i dlatego dywagacje o przydatności takiego czy innego stażu nie prowadzą do znaczących wniosków.
Nie da się określić każdej ścieżki, ale można by się zastanowić jaka powinna być droga rozwoju i jakimi atrybutami powinien odznaczać się żeglarz bezpiecznie prowadzący jachty ok. 12-14 m np po Morzu Północnym czyli dawny j.k.ż.w. ;-)
Zacznijmy od tego co powinien umieć. Porozumieć się w sprawach rejsowych w maritime english? Jak najbardziej! I j.k.ż.w. miał egzamin z angielskiego.
Co jeszcze?


Ostatnio edytowano 27 gru 2010, o 22:05 przez Maar, łącznie edytowano 2 razy
Wydzieliłem część postów


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 23:31 

Dołączył(a): 28 lis 2010, o 22:32
Posty: 35
Podziękował : 1
Otrzymał podziękowań: 1
Uprawnienia żeglarskie: sternim jachtowy
Ciekawe to wszystko co piszecie. Dawny system szkolenia był jaki był ale... Był. Teraz nie za bardzo się orientuje ale zdaje sie że jest byle jaki. Ja swój patent st.j zdobylem w 74 roku i dopiero przed dwoma laty zacząłem troche się włóczyć po różnych morzach ( jako dodatek do jachtu oczywiście) staram się nabierać doświadczenia zdobywać wiedzę, po to żeby po troche zacząć samodzielnie. Już raz się odważyłem w Chorwacji i jakoś poszło ale ciagle mi za mało wiedzy i doświadczenia. I zanim nie poczuję że mogę nic więcej sam nie zrobię. Doswiadczenie jest najwazniejsze. Żaden egzamin i papier go nie zastąpią. Plastikowy kapitan może być mądry i odpowiedzialny pod warunkiem że na wstępie ktoś mu powiedzial że z Morzem nie wygra i że musi mieć szacunek do natury. Oczywiście ważne też jest żeby ci u których plywa te swoje godziny byli rzetelni i pisali prawdę w zaswiadczeniach. A więc szacunek , odpowiedzialnośc i doświadczenie a na to jest potrzebny czas


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 gru 2010, o 23:34 

Dołączył(a): 1 kwi 2009, o 11:28
Posty: 204
Lokalizacja: Londyn / Warszawa
Podziękował : 12
Otrzymał podziękowań: 58
Uprawnienia żeglarskie: RYA Yachtmaster Offshore
Dziękuję Krzysztofie, że zechciałeś zabrać głos w dyskusji - zawsze przyjemnie jest posłuchać osób, którzy mają tak wielkie doświadczenie żeglarskie.

Pozwolę sobie jednak wejść z Tobą w polemikę w kilku kwestiach, w kilku innych się zgodzić a w pozostałych - rozwinąć Twoje rozważania.

Czy naprawdę uważasz, że w latach 1990-1996 (o 1985-1989 się nie wypowiadam, bo nie znam aż tak dobrze realiów żeglarstwa w tym czasie) miały jakikolwiek sens 3 stopnie kapitańskie w takiej a nie innej formie? Większość ograniczeń, np: kżb, według mnie pochodziła głównie z czasów poprzedniego systemu, nie miała odzwierciedlenia w rzeczywistości; do tego ciężko jest mi zrozumieć związek pomiędzy pełnieniem funkcji instruktorskich a umiejętnością prowadzenia jachtów 12-17m... Z pewnością natomiast wymaganie pełnienia funkcji bądź samodzielnych rejsów choć do pewnego stopnia gwarantuje, że kandydatem jest osoba, która nie przespała całego rejsu w koi - co podnosi wiarygodność stopni.

Całkowicie zgadzam się z Tobą, że łatwiej jest pokonywać kolejne progi, gdy sięgają do kolan a nie do pasa. Jednak porównanie z systemem RYA nie jest zbyt trafne, mimo przypadkowej zbieżności ilości stopni. Zważ, że np: competent crew to jest kurs dwudniowy: "tu jest dziób, tam rufa, tak wyglądają podstawowe węzły". W Polsce od zawsze pierwszym stopniem jednak był "żeglarz jachtowy" - nierzadko wynik poważnej decyzji o dokonaniu inwestycji (często w formie np: 2 tygodniowego rejsu/kursu etc). Rozwiązanie angielskie zdaje się być bardziej dostępnym dla osób, które chciałyby jedynie "liznąć" żeglarstwa. Może alternatywą byłby system np: trzech stopni (żeglarz, sternik, kapitan) + dodatkowa ilość "oficjalnych" kursów, które pomagają w przygotowaniu do egzaminów na te stopnie? (kurs nawigacji, obsługi silnika etc.). Pozwolę sobie dokonać kolejnego porównania - w systemie RYA najdłuższe kursy trwają 5 dni... często dostępne również w formie wieczorowej.

Co do doskonalenia się w żeglarstwie... wiele osób jednoznacznie stwierdziło, że aby nauczyć się żeglarstwa należy... po prostu żeglować. I tak i nie. Samo żeglowanie nierzadko będzie wyważaniem otwartych drzwi, odkrywaniem koła de novo. Z pewnością przy dziesiątym sztormie bądź drugim wypadku na morzu zrozumiem, co zrobiłem źle. Ale czy nie jest lepszym rozwiązaniem skierowanie się do źródła tak cenionego przez wieki - do osób bardziej doświadczonych? To właśnie ich opowieści, rady - czy to w formie seminariów czy pogawędki w portowej knajpie - mogą kiedyś stać się najcenniejszymi. Oczywiście, od samego słuchania mądrych ludzi i czytania książek nie staniemy się wielkimi żeglarzami. Ale z pewnością ważny jest jakiś balans. Pierwszy rejs nauczy mnie, że sprawny silnik jest bardzo ważny w wielu sytuacjach. Pierwsze spotkanie ze znajomym żeglarzem skończy się rozmową nad tym, jak dbać o ten silnik.

Nie mam pewności co do Twojej chęci szukania korelacji pomiędzy formalnymi uprawnieniami a konkretnym celem ich posiadacza - gdyż idąc tą ścieżką moglibyśmy wymagać wiedzy o żegludze pomiędzy górami lodowymi oraz znajomości specyficznych wiatrów jak np: maltemi/bora. Uważam, że stopnie powinny dawać jedynie "podstawowe minimum" - faktycznie potrzebne do żeglowania zgodnie z warunkami tychże stopni. Doświadczenie na pływach jest oczywiste - w innych krajach tego nie wymagają, bo naturalnie wszystkie kursy są prowadzone na pływach. U nas o to ciężko, a nie wyobrażam sobie kapitana, który nie wie jak wziąć pod uwagę prądy pływowe czy skoki wody. Angielski - również powinien być obowiązkowy - jak inaczej kapitan miałby zrozumieć np: informację o wychodzącym z portu tankowcu czy też sprawnie wezwać pomocy?

Wstrzymałbym się od wymagania od "zwykłego" kapitana astronawigacji et cetera, która jak rozumiem była wymagana na dawne stopnia kapitańskie (?). To nie jest wiedza niezbędna aby pływać Bawarią 45 w Chorwacji. Tak - mogłaby być ona przydatna przy znacznie dalszym rejsie - ale jak już pisałem - stopnie powinny wyznaczać minimum. Dlaczego miałbym odbierać komuś szanse spędzenia tych wakacji, zakładając a priori, że ktoś inny mógły popłynąć przez ocean i wokół Hornu?

Według mnie patenty również nie powinny być uzależnione od LOA a szczególnie - nie od powierzchni żagli. Po co wymagać ogromnego doświadczenia morskiego i wielu egzaminów, gdy ktoś chce jedynie postawić spinakera na rejsie wokół Cyklad? To rodzaj pływania, a nie jednostka, jest według mnie istotniejsza - różnica pomiędzy 10 a 14m to tylko kwestia umiejętności manewrowania. Różnica pomiędzy żeglugą dzienną a nocną, przybrzeżną a na pełnym morzu - to są według mnie najważniejsze czynniki.

... ale to tylko takie moje trzy grosze w zimowy wieczór :).

Serdecznie,
M.



Za ten post autor Milo otrzymał podziękowanie od: maciek.k
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 gru 2010, o 11:02 

Dołączył(a): 23 wrz 2010, o 09:40
Posty: 571
Podziękował : 127
Otrzymał podziękowań: 44
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
K.B. napisał(a):
Porozumieć się w sprawach rejsowych w maritime english?


Na początek:
- Pozyskać odpowiednie dla akwenu informacje meteo oraz pomoce nawigacyjne
- Szeroko rozumiany "passage planning"
- Nawigacja: opracować plan wyjścia/podejścia/przejścia trudniejszych nawigacyjnie odcinków (pilotaż)
- Obsługa wszelakich urządzeń :) Od silnika przez radar po tratwę.

K.B. napisał(a):
Zauważcie, że stopni było dużo - 5 a raczej 7, podobnie dość do systemu RYA. [...] żeglarz bezpiecznie prowadzący jachty ok. 12-14 m np po Morzu Północnym czyli dawny j.k.ż.w


Na historii sie nie znam, ale w moim odczuciu oprócz ilości stopni to ta drabinka nie miała z RYA nic wspolnego. W RYA jedyny certyfikat dla załoganta to competent crew (mi go osobiście brakuje), reszta jest dla skipperów. U nas certyfikaty czysto skipperskie zaczynały sie od piątego stopnia. Sam znam przypadek morsa z tamtych lat który nigdy nie pływał(a) samodzielnie poza mazurami. Biznes stażowy wychował całe tłumy takich dzielnych załogantów.

Milo napisał(a):
To rodzaj pływania, a nie jednostka, jest według mnie istotniejsza - różnica pomiędzy 10 a 14m to tylko kwestia umiejętności manewrowania. Różnica pomiędzy żeglugą dzienną a nocną, przybrzeżną a na pełnym morzu - to są według mnie najważniejsze czynniki.


Podpisuję się oboma rękami.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 gru 2010, o 17:37 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
A na tytułowe pytanie odpowiedź jest prosta:
1. Żeglować, żeglować, żeglować - praktyka czyni mistrza.
2. Czytać, czytać, czytać - czytając zwracac uwagę na wiarygodnośc publikacji, nie przyjmować bezkrytycznie, szczególnie uwag internetowych.
3. Korzystać z różnorakich kursów i dokształceń.

Zaś co do drabinki stopni. W rozmaitych okresach peerelu drabinki sie zmnieniały, każdą kolejną uważano powszechnie za gorszą i obniżającą poziom (cokolwiek miałoby to znaczyć). Ich wspólnacecha była obligatoryjność, co wynikało z ustroju (wszechwładzy urzędników i społecznej własności wszystkich niemal pływadeł), w ramach tego ustroju można rozumieć drabinek, po za tym były one narzędziem pozwalającym korzystać z lufcika wolności, jakim było żeglowanie. Przeskoczmy lata 90-te jako okres transformacji. W bieżacym tysiącleciu system obowiązkowych stopni uważam za bezsensowny, a szczególnie system tak nieudolnie skonstruowany jak obecny.
Gdybym "rządził" organizacja zamierzajaca wydawać dobrowolne "certyfikaty kompetencji", to zapewne byłyby następujące poziomy:
- wykwalifikowany żeglarz,
- skipper mórz zamkniętych,
- skiper oceaniczny,
- kapitam zawodowy.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 gru 2010, o 20:03 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
maciek.k napisał(a):
- Pozyskać odpowiednie dla akwenu informacje meteo oraz pomoce nawigacyjne
- Szeroko rozumiany "passage planning"
- Nawigacja: opracować plan wyjścia/podejścia/przejścia trudniejszych nawigacyjnie odcinków (pilotaż)
- Obsługa wszelakich urządzeń :) Od silnika przez radar po tratwę.

Znaczy powinien posiąść pewną wiedzę z zakresu nautyki (nawigacja, pogoda, wiedza o środowisku morskim) i techniki jachtowej. Do tego dodałbym znajomość przepisów i wiedzę dotyczącą współpracy w zespole.

>>Różnica pomiędzy żeglugą dzienną a nocną, przybrzeżną a na pełnym morzu - to są według mnie najważniejsze czynniki.
Dotykasz istoty sprawy. Śródlądzie, krótkie wycieczki dzienne po morzu, żegluga przybrzeżna, morska i oceaniczna, to kolejne stopnie wtajemniczenia. IMHO równolegle jednak idzie ścieżka manewrowa: lekki jacht mieczowy, balastowy ok. 3t, 12t, 50t, >200t. Dlaczego? Bo stosowane techniki manewrowe są inne i stopień odpowiedzialności za błąd także.
Poprowadziłem kilka manewrówek i twierdzę, że IŻ doskonale manewrujący DZtą nic nie potrafią na Opalu, ale po kilku dniach opanowują nowe umiejętności. Podobnie z przesiadką z Opala na Zjawę. I dalej - świetnie znam Zjawę, ale nie podjąłbym się wprowadzić do portu Zawiasa, bez choćby jednego dnia manewrówki u Zbieraja. Jeśli ktoś świetnie prowadzący 10 tonową mydelniczkę podjąłby się takiego zadania z marszu, to gratuluję wysokiego mniemania o sobie...
Z tego wychodzi nie tyle jakiś system stopni (bo to mnie już przestało interesować) ile jakaś droga rozwoju, dla kogoś kto widzi w tym sens i zamierza podążać żeglarską drogą przez życie.

>>A na tytułowe pytanie odpowiedź jest prosta:
Im dłużej żegluję, tym bardziej mi się wydaje, że nie jest prosta...
Dobrze - żeglować - ale jak żeglować?

Pozdrawiam
Krzysiek


Załączniki:
Komentarz: Atlantyk rozbija się o brzegi Portugalii
IMGP0764.JPG
IMGP0764.JPG [ 67.75 KiB | Przeglądane 7099 razy ]


Ostatnio edytowano 28 gru 2010, o 21:05 przez Szaman3, łącznie edytowano 1 raz
Wydzieliłem część postów i przenisłem do Hyde Parku
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 gru 2010, o 21:44 

Dołączył(a): 23 wrz 2010, o 09:40
Posty: 571
Podziękował : 127
Otrzymał podziękowań: 44
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
K.B. napisał(a):
IMHO równolegle jednak idzie ścieżka manewrowa: lekki jacht mieczowy, balastowy ok. 3t, 12t, 50t, >200t.


Coś w tym jest. Ja mam zamiar w tym roku cofnąć się nieco w tej ścieżce i czuje wewnętrzny spokój odnośnie manewrowania, znany mi dotychczas tylko z okazjonalnego pływania po śródlądziu. Jak znam życie, właśnie dlatego, będę miał teraz dzwona jak się patrzy :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 29 gru 2010, o 00:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lip 2009, o 08:41
Posty: 293
Lokalizacja: Szczecin
Podziękował : 12
Otrzymał podziękowań: 5
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
Nie podjąłbym się nawet bezstresowego wprowadzenia półtonowego pływadełka bez odpowiedniej manewrówki. Można ją sobie zafundować samemu ale przedpiśca wprowadził nowy standard. tzn. "konkretne krypy". Rozpędził się i z "zawiasa wyszło "TITANIC" ;). Uważam, że należy mierzyć siły na zamiary nie robiąc z tego doktoratu... Nie strzelajmy się w kosmos z sama tylko butlą tlenu... Duża szansa, że nie damy rady :)

_________________
pozdrawiam
Tomasz Mahrburg
TMG geodezyjna obsługa inwestycji, geodezja Szczecin, Pajęczno Łódzkie, geodeta Pajęczno, usługi geodezyjne Szczecin Pajęczno Łódzkie, modele 3D do maszyn, pomiary terenu (dtm, dsm) z UAV(dron)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 14:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
Odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest prosta tym bardziej, że już stawiający pierwsze kroki zasypywani są (zwłaszcza na kursach) wiedzą niezbyt potrzebną, niepraktyczną, a czasem nawet wątpliwej jakości.
Węzłologia stosowana, to już szczególne kuriozum w polskim zaścianku. Jeśli ktoś czyta: "Węzeł szotowy stosujemy do połączenia szota do rogu szotowego żagla. Nie należy go wykorzystywać przy dużych obciążeniach i śliskich powierzchniach." - to ma sieczkę w głowie po tych dwóch zdaniach, które przekazują sprzeczne informacje - nie wie czy to dobry węzeł czy zły. A poza tym nie widziałem jeszcze szota zawiązanego do rogu w ten sposób. Może za mało jachtów widziałem...

Dalej: "Węzeł bramszotowy ma zastosowanie jak węzeł szotowy lub do łączenia lin jednakowej grubości." - tymczasem wiadomo, że węzły niesymetryczne stosuje się do wiązania linki cienkiej do grubej...

A tu już jajca holenderskie z kolcem: "Węzeł refowy
Wiązany - jak widać - podobnie do płaskiego, z tym, że jeden koniec przeciągamy podwójnie. Pociągając za ten koniec, łatwo węzeł rozwiązać. Stąd chyba pochodzi nazwa - rafowy, bo potem możemy łatwo i szybko rozwiązać refsejzingi. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie fakt, że rozplątuje się on tak łatwo, iż robi to nawet wtedy, gdy tego nie chcemy."
- pomijając literówki, to po co zawracać ludziom głowę, czymś co się nie sprawdza? Angielski "reef knot", to nasz węzeł prosty, bez żadnych pętelek (The name "reef knot" dates from at least 1794 and originates from its common use to reef sails).

Już kończę, jeszcze tylko mój ulubiony bubel: "Węzeł ratowniczy
Należy bezwzględnie umieć go zrobić - umiejętność szybkiego wiązania na sobie obowiązuje każdego żeglarza."

Kończy się tym, że człowiek wysłany na desant wiąże pętle na sobie, a potem z niej wychodzi, żeby założyć cumę na poler. W małym szkockim miasteczku żeglarze z sąsiednich jachtów patrzą na to z rozdziawionymi paszczami, rybak gubi fajkę, a listonosz wpada do wody razem z rowerem. Nawet foki się krztuszą ze śmiechu.
Jak pytam czy ktoś miał kiedyś rzeczywistą potrzebę zawiązać węzeł ratowniczy na sobie, to jeszcze nie uzyskałem twierdzącej odpowiedzi. Może ktoś na forum się znajdzie. Mit o węźle ratowniczym żyje własnym życiem, tymczasem jest to po prostu "bowline - an ancient and simple knot used to form a fixed loop at the end of a rope". I tyle - stała nie zaciskająca się pętla na końcu liny, łatwa do zawiązania i rozwiązania. Koniec kropka, żadnego wiązania na sobie z uważaniem, żeby nadgarstka nie zacisnąć.
Znawcy twierdzą, że cztery węzły wystarczą, żeby opłynąć świat, ale kandydatom na żeglarza przedstawia się kilkanaście...
Kończę już marudzenie, następny post będzie pozytywny :wink:
Pozdrawiam
Krzysiek

PS: Trochę o jachtach, trochę o załogach, trochę o pogodzie. Trochę się zgadzam, trochę nie, ale warto poczytać: http://kulinski.gdanskmarinecenter.com/ ... =0&fload=1


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 15:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 cze 2009, o 04:47
Posty: 13170
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 3101
Otrzymał podziękowań: 2698
Uprawnienia żeglarskie: młodszy marynarz śródlądowy
K.B. napisał(a):
czy ktoś miał kiedyś rzeczywistą potrzebę zawiązać węzeł ratowniczy na sobie, to jeszcze nie uzyskałem twierdzącej odpowiedzi.

Zasadniczo potrzeby nie było, ale chcieliśmy poeksperymentować.

Pogoda bezwietrzna, jacht na silniku, lina 12 mm (mięciutka). Kilku eksperymentatorów (4-5). Powyżej 3 węzłów nikomu się nie udało zawiązać węzła. Jeden byk to nawet przy 4 w się podciągnął na jednej ręce, ale drugą nie mógł złapać wolnego końca liny, bo prąd wody odsuwał go od niego.

Jeszcze lepsze były efekty działania węzła po zawiązaniu na pokładzie. Delikwent holowany w pętli po przekroczeniu ok. 6 węzłów zaczynał zachowywać się jak latawiec z tą różnicą, że zamiast w górę, podążał w dół i nie był w stanie temu zapobiec. Skutkowało tylko zastopowanie silnika.

PS. W czasie doświadczeń nie ucierpiał żaden załogant ani żadne zwierzę :)

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 17:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 gru 2010, o 20:51
Posty: 76
Podziękował : 24
Otrzymał podziękowań: 34
Uprawnienia żeglarskie: Pachoł burtowy II klasy
Potwierdzacie moje spostrzeżenia. Wcale mnie to nie cieszy... :?
Do kwestii "żeglować, ale jak?" dochodzi także "czytać, ale co?" W Internecie można wyczytać stosy bzdur, ale i na drukowane dzieła trzeba uważać. Przez grzeczność nie będę przytaczał przykładów. Miało być pozytywnie.

Doświadczenie wynika z sumy popełnionych błędów. Własnych. Uczenie się na błędach cudzych, to metoda dobra i tania, ale tylko uzupełniająca.
Patrzę przez okno na przybój i właśnie się nieco uspokoił. Rano był naprawdę potężny. Nie muszę patrzeć w tablice pływów, żeby wiedzieć że jest wysoka woda, bo wiem że najgorszy przybój jest przy odpływie - na płytszej wodzie fale się bardziej załamują. I biada jachtowi, który kotwiczy we względnie dobrych warunkach na wysokiej wodzie, po 6h może być bardzo krucho. - to jest przykład wnioskowania na podstawie zasobów wiedzy własnej połączony z uczeniem się na błędach cudzych.

Przykład drugi: Nie mogłem doprosić się, żeby kolega zakładał szelki i przypinał się, kiedy idzie sikać na rufę. Opowiadałem nawet o kapitanciu, który w ten sposób wypadł za burtę i tyle go widziano. Za którymś razem popchnąłem go w trakcie. Zachwiał się, złapał achtersztagu, obsikał spodnie i przerażony wykrzyknął - Zwariowałeś?
Efekt osiągnąłem, zaczął się przypinać.
To jest przykład uczenia się na błędach własnych u kapitancia psychopaty. Cena błędu nieduża, nauka IMHO warta życia.

Miałem to szczęście, że na początku swojej żeglarskiej drogi spotkałem mentora, który wyznaczał mi zadania przygotowujące do roli skippera. Np szykowaliśmy się do wyjścia z Gdyni, wziął mnie do mapy i powiedział: Płyniemy do Jastarni. Pokaż którędy byś popłynął i na co będziesz uważał. Wyznaczyłem jakąś trasę, nawet z sensem, ale nie udało się jej ściśle zrealizować ze względu na kierunek wiatru, który się zmienił. Trzeba było uwzględnić nowe okoliczności i nowe niebezpieczeństwa - na bieżąco w morzu jest to trudniejsze, tego się nauczyłem.
Także tego, że wypływając z nową załogą i niezbyt znanym jachtem, pierwszy etap robić krótki i w dzień. Np: płynąć z Gdyni do Szwecji, zrobić przeskok do Helu. Na Zatoce sprawdzimy załogę robiąc kilka zwrotów, refowanie, MOB. Sprawdzimy jacht zmieniając żagle, obserwując takielunek, słuchając silnika, pompując zenzy itd.
Przed wejściem do portu wypytywał mnie co i jak zrobię. I zawsze padało "A o czym jeszcze zapomniałeś?" Zawsze się coś znalazło, a to nie przygotowałem rzutki, albo bosaka, albo słynnego drucika do przetykania palnika w kuchence :lol:
Wybieraliśmy się też na spacer na główki portu, gdzie musiałem odpowiedzieć na pytanie czy wychodzimy. Dusza się wyrywała w morze, ale patrząc na przybój we Władysławowie, dużo trudniej podjąć taką decyzję niż siedząc w knajpie...
Dużo się nauczyłem. Zygmuncie - dziękuję!

Nie jest więc prawdą, że uczymy się tylko na samodzielnie prowadzonych rejsach, jak nie jest prawdą, że staż z żaglowców nie przydaje się do prowadzenia jachtów. Zanim dojdziemy to zdobywania doświadczenia na własnych rejsach, trzeba posiąść wiedzę, umieć zastosować ją w praktyce, przeanalizować błędy cudze i potem dopiero popełniać własne. Wyjdzie szybciej i taniej...

Pozdrawiam
Krzysiek


Załączniki:
IMGP1595.JPG
IMGP1595.JPG [ 194.44 KiB | Przeglądane 5533 razy ]

Za ten post autor K.B. otrzymał podziękowania - 2: User319, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 17:29 

Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 10:14
Posty: 9036
Podziękował : 4120
Otrzymał podziękowań: 1968
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
Fajnie napisane :) Przy okazji nasuwa mi sie pytanie na ktore kazdy moze sobie sam odpowiedziec:) Kto ma na swoim jachcie rzutke ? i drugie Kto spotkal sie z rzutka na jachcie czarterowanym w Chorwacji, Grecji itp. ?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 18:00 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
M@rek napisał(a):
i drugie Kto spotkal sie z rzutka na jachcie czarterowanym w Chorwacji, Grecji itp. ?

Ano nie ma. Ale ja zawsze przed wypłynięciem ćwiczę m/in z załogą rzuty cumą.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 19:37 

Dołączył(a): 23 wrz 2010, o 09:40
Posty: 571
Podziękował : 127
Otrzymał podziękowań: 44
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
K.B. napisał(a):
Nie jest więc prawdą, że uczymy się tylko na samodzielnie prowadzonych rejsach, jak nie jest prawdą, że staż z żaglowców nie przydaje się do prowadzenia jachtów. Zanim dojdziemy to zdobywania doświadczenia na własnych rejsach, trzeba posiąść wiedzę, umieć zastosować ją w praktyce, przeanalizować błędy cudze i potem dopiero popełniać własne. Wyjdzie szybciej i taniej...


Najważniejsze, żeby mieć z wszystkiego przede wszystkim frajdę. Inną satysfakcję nawet z najlepszego rejsu stażowego będzie miał bogaty student mający więcej wolnego czasu niż potrzebuje, jak powszechnie wiadomo - pieniędzy nigdy dość :) W diametralnie innym położeniu jest mocująca się z rzeczywistością osoba mająca 26 dni wolnego i rodzinę*. Po pięciu latach wykorzystywania urlopu na stażówki może już nie pamiętać "po co" ...
W tym sensie utożsamiam się z zacytowanymi w tym wątku przez elektrycznego fragmentami książki Jurka Kulińskiego, którego obarczam osobistą odpowiedzialnością za moje przejście z Mazur na morze.
Słusznie napisałeś, że do poprowadzenia pierwszego rejsu potrzeba zarówno odpowiedniego doświadczenia jak i wiedzy. Właśnie po to są Mazury, Zatoka, Bornholm, Karlskorona, Klaipeda ... Sasanka 620, Twister 800, Bavaria30, Bavaria 45.

Pozdrawiam,
Maciek

* - taka od której nie trzeba dawać dyla na morze i wysiadywać w pracy codziennie do 19. :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 gru 2010, o 19:57 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 00:53
Posty: 17668
Lokalizacja: Dziekanów Polski, dawniej Warszawa
Podziękował : 4528
Otrzymał podziękowań: 4281
Uprawnienia żeglarskie: mam, ale nie wiem po kiego...
Tak sobie myślę... (czasami jest to prawda!!!)
Był tutaj kiedyś taki wątek, ba - poważna debata, z której wynikało (choć zdania były podzielone), że wiedzy do prowadzenia łodzi i jachtów potrzeba na prawdę niewiele, a doświadczenia najlepiej nabierać samodzielnie. W dużej mierze tak właśnie robię od dziesięcioleci, ale... nigdy nie miałem aspiracji dowodzenia i prowadzenia dużych jachtów, toteż moje doświadczenia w samodzielnym prowadzeniu kończą się na długości 5,5 m i masie około pół tony (klasa MICRO). Wciąż powolutku nabieram jakichś różnych doświadczeń i umiejętności i wystarcza mi to w zupełności, ale ekspertem, czy zawodowcem być nie zamierzam, a dążenie do jakiejś żeglarskiej doskonałości uważam za pewną mrzonkę, czy utopię - żegluję tak jak lubię i na ile mnie stać.

Teraz już załapałem, że ten wątek nie jest dla mnie... :D

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 179 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 32 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL