Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

KApitan kapitanowi nierówny
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=3&t=8542
Strona 1 z 4

Autor:  SternikJacht45lat [ 4 cze 2011, o 06:14 ]
Tytuł:  KApitan kapitanowi nierówny

Czytam różne posty i dochodze do wniosku że młody 21-22 letni kapitan ( a takich jest już sporo) pisze o sobie że ma doświadczenie, a jak i kiedy go zdobył.?
Ma ten sam stopień co kpt. Kazimierz “Kuba” Jaworski , kpt. Ludomir Mączka, kpt. Krzysztof Baranowski, kpt. Jerzy Radomski ( w rejsie 32 lata non-stop) czy zmarły niedawno nestor naszych żeglarzy Kazimierz Rypiński.
Jak można to równać?. Może starzy Kapitanowie powinni mieć inną jeszcze nazwe np. Kapitan nestor, Kapitan Wielkiej Wody. ( jak odznaczenie Białej Gwiazdy)?
Co o tym myślicie?

Autor:  Eryk [ 4 cze 2011, o 06:29 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Papierek to papierek.
Doświadczenie to doświadczenie.
Młodzi ludzie lubią się chwalić i tyle.
Co do nazewnictwa doświadczonych kapitanów moim zdaniem nie ma sensu tego robić.
Jak ktoś jest zasłużony i ma dobrą opinie to po prostu ..... wiadomo. A taki młody "szczyl" czym sie pochwali?

Autor:  M@rek [ 4 cze 2011, o 06:37 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Tektura rozni sie od plastiku tym ze na kazdy stopien trzeba bylo miec udokumentowany, mozliwy do sprawdzenia staz i zdac egzaminy teoretyczne i przktyczne. Teraz od stopnia st.j. ( na ktory zdawalnosc jest bliska 100%- komercja)
wystarcza oswiadczenia wlasne + przejazdzka na zaglowcu.
Oczywiscie to wcale nie znaczy ze nie ma doswiadczonych posiadaczy "plastikow"
a i sa tacy 20- latkowie ktorzy maja wiecej wyplywane od starych kapitanow.

Autor:  plitkin [ 4 cze 2011, o 21:16 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

A jaki miałby powód rozdzielania tych młodych i starych kapitanów?

Autor:  starypraktyk [ 4 cze 2011, o 21:40 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jak to jaki ?! - doświadczenie. :lol:
I można by np. pisać: kapitan pierwogo sorta, wtorogo sorta, trietiego.....etc,etc.
Tylko jak tego posta Zbieraj przeczyta........
Ja tam spadam. :D
Jędrek P.

Autor:  plitkin [ 4 cze 2011, o 21:59 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Może nie sorta, tylko "sweżesti"? Jak u Bulgakova: "ryba bywajet tolko pervoj sveżesti".

Autor:  Magister [ 4 cze 2011, o 22:29 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Kolejny idiotyczny podział :lol:

Autor:  Jurmak [ 5 cze 2011, o 05:07 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

M@rek napisał(a):
Tektura rozni sie od plastiku tym ze na kazdy stopien trzeba bylo miec udokumentowany, mozliwy do sprawdzenia staz i zdac egzaminy teoretyczne i przktyczne. Teraz od stopnia st.j. ( na ktory zdawalnosc jest bliska 100%- komercja)
wystarcza oswiadczenia wlasne + przejazdzka na zaglowcu.


No i??? Kiedyś w windach byli windziarze... zniknęli, kiedyś w firmach były telefonistki... zniknęły... Życie pokazuje, że nie zawsze to co było kiedyś w obecnych realiach jest potrzebne...

Autor:  Kurczak [ 5 cze 2011, o 06:54 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

A mnie się zawsze wydawało, że nie ważny "papier", a ważne to co w głowie...... :roll:

Autor:  Magister [ 5 cze 2011, o 07:22 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Piotr K napisał(a):
... że nie ważny "papier", a ważne to co w głowie...

Tak właśnie :!:

Autor:  M@rek [ 5 cze 2011, o 08:30 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jurmak napisał(a):
M@rek napisał(a):
Tektura rozni sie od plastiku tym ze na kazdy stopien trzeba bylo miec udokumentowany, mozliwy do sprawdzenia staz i zdac egzaminy teoretyczne i przktyczne. Teraz od stopnia st.j. ( na ktory zdawalnosc jest bliska 100%- komercja)
wystarcza oswiadczenia wlasne + przejazdzka na zaglowcu.


No i??? Kiedyś w windach byli windziarze... zniknęli, kiedyś w firmach były telefonistki... zniknęły... Życie pokazuje, że nie zawsze to co było kiedyś w obecnych realiach jest potrzebne...


A czy ja napisalem ze jest potrzebne ? Moze nie jest ale wokol siebie widze wielu
bardzo starych st.j. ktorzy jakos kiedys ambicji zdobywania stopni nie mieli a teraz po zmianach " kapitany " cala gemba :)

Autor:  robhosailor [ 5 cze 2011, o 09:10 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

M@rek napisał(a):
wokol siebie widze wielu
bardzo starych st.j. ktorzy jakos kiedys ambicji zdobywania stopni nie mieli a teraz po zmianach " kapitany " cala gemba :)

Skoro mogą, to czemu nie? Np. z tego powodu, że obawiają się, że może waadzuchnie znowu coś odbije w kwestii bezpieczeństwa w żeglarstwie i zamkną takie możliwości i będą mieli jakieś kulawe uprawnienia s.j., a tak - mają najwyższe, bo kapitańskie.

Autor:  Jaromir [ 5 cze 2011, o 11:43 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

M@rek napisał(a):
Jurmak napisał(a):
M@rek napisał(a):
Tektura rozni sie od plastiku tym ze na kazdy stopien trzeba bylo miec udokumentowany, mozliwy do sprawdzenia staz i zdac egzaminy teoretyczne i przktyczne. Teraz od stopnia st.j. ( na ktory zdawalnosc jest bliska 100%- komercja)
wystarcza oswiadczenia wlasne + przejazdzka na zaglowcu.


No i??? Kiedyś w windach byli windziarze... zniknęli, kiedyś w firmach były telefonistki... zniknęły... Życie pokazuje, że nie zawsze to co było kiedyś w obecnych realiach jest potrzebne...


A czy ja napisalem ze jest potrzebne ? Moze nie jest ale wokol siebie widze wielu
bardzo starych st.j. ktorzy jakos kiedys ambicji zdobywania stopni nie mieli a teraz po zmianach " kapitany " cala gemba :)

No i???

Czy uważasz, że jest coś niewłaściwego w tym dążeniu do zabezpieczenia sobie swobody żeglowania?

Przecież w wielu normalnych, cywilizowanych krajach po zdaniu egzaminu w zakresie podobnym do tego, jaki obowiązuje polskiego "St.J." - zyskuje się uprawnienia takie, jakie ma polski "K.J.", nieprawdaż?

Nie wspominając o normalnych i cywilizowanych krajach, gdzie uprawnienia do żeglowania na poziomie polskiego "K.J." posiada każdy obywatel - i nie istnieje tam wymóg zdawania żadnego egzaminu po temu...

Czy poza koniecznością przejścia zbędnej, biurokratycznej procedury i poza koniecznością zapłacenia jakimś cwanym wydrwigroszom za pozwolenie na żeglowanie widzisz coś złego w tym, że polscy żeglarze chcą żeglować jak w normalnym, cywilizowanym kraju?

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 13:15 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jaromir napisał(a):

Czy uważasz, że jest coś niewłaściwego w tym dążeniu do zabezpieczenia sobie swobody żeglowania?



Jaromir, masz pełną rację co do swobody żeglowania. Problem tkwi w czym innym.

W tym, że jesteśmy - w pewnym sensie - w okresie przejściowym.

Jak ja się zaczynałem bawić w żeglarstwo - pojęcie stopnia jako "uprawnienia" i "certyfikatu kompetencji" - były tożsame. Jak (młodym szczylem będąc), miałem szczęście spotkać Kapitana Bałtyckiego (o Wielkim nie mówiąc) - to mu kurz sprzed nóg zamiatałem i w każdej chwili byłem gotów mu lecieć po fajki (i zapałki), gdyby tego zażądał.

Obecnie te pojęcia są rozdzielone, tzn. nadal do pływania są potrzebne papierki, a "lipcowe" pomysły (też to chyba przyznasz!) "certyfikat kompetencji" zdewaluowały, aż do tragikomicznego poziomu. Co więcej, doprowadziły one do takiego burdelu, że się już z niego nie da rady wyjść. W opiniach obiegowych chodzi sobie (wszyscy to widzą) tzw. pogarda dla "plastiku", i jednoznaczne poczucie wyższości "kartonów". Co nie jest uprawnione - ot, po prostu niektórzy bardzo dobrzy kapitanowie (znam takich) byli za młodzi, żeby się załapać na "karton".

Z drugiej strony - znam też "introligatorów", co stawiają Pogorię w dryf na widok statku na "być może zbieżnym", 5 mil od nawietrznej, jakby nie wystarczało poobserwować, i jeśli trzeba - odrobinę odpaść. Możecie nie wierzyć - słowo, że tak było!

Pan Tomasz L. powinien nie wyjść z kryminału - nie za łapówy (nie znam stanu postępowania karnego, więc na razie zakładam w tej kwestii "domniemaną niewinność") - tylko za to, że rozpieprzył system szkolenia żeglarskiego; więcej, zburzył pewien system wartości, który był jasny i oczywisty.

Choć - w pewnym sensie - skutek może być w końcu pozytywny. Przy tej skali głupoty - już naprawdę nie ma innego wyjścia jak uwolnienie żeglarstwa od obowiązkowych uprawnień, w to miejsce - dokonanie pełnej zamiany "patentów" na dobrowolne certyfikaty kompetencji, mogące być powodem wyłącznie do prywatnej dumy i "chwały mołojeckiej".

Jakkolwiek - mam podejrzenie graniczące z pewnością - sporo wody musi w Wiśle upłynąć...

Autor:  Jurmak [ 5 cze 2011, o 13:52 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

JasiekN napisał(a):
Jak ja się zaczynałem bawić w żeglarstwo - pojęcie stopnia jako "uprawnienia" i "certyfikatu kompetencji" - były tożsame. Jak (młodym szczylem będąc), miałem szczęście spotkać Kapitana Bałtyckiego (o Wielkim nie mówiąc) - to mu kurz sprzed nóg zamiatałem i w każdej chwili byłem gotów mu lecieć po fajki (i zapałki), gdyby tego zażądał.


Jasiek z całym szacunkiem, ale nie widzisz w tym paranoi? Gdy świat cieszył się żeglowaniem Ty zamiatałeś kurz przed WIELKIMI kapitanami...

JasiekN napisał(a):
W opiniach obiegowych chodzi sobie (wszyscy to widzą) tzw. pogarda dla "plastiku", i jednoznaczne poczucie wyższości "kartonów".


Ostatnie podrygi "kartonowych" kapitanów, bo tylko to im pozostało...

JasiekN napisał(a):
Pan Tomasz L. powinien nie wyjść z kryminału - nie za łapówy (nie znam stanu postępowania karnego, więc na razie zakładam w tej kwestii "domniemaną niewinność") - tylko za to, że rozpieprzył system szkolenia żeglarskiego; więcej, zburzył pewien system wartości, który był jasny i oczywisty.


System wartości? Czy on naprawdę był taki dobry? Polimeryzował bym...

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 14:09 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jureczku, nie tak!

To nie chodzi o "cieszenie się żeglarstwem". Zawsze się nim cieszyłem. Poczuciem wolności, zależności tylko od wiatru, wody i własnej wiedzy. No, zresztą po kiego grzyba mam wyjaśniać - wszyscy to wiemy.

Mówiłem o czymś innym.

Ktoś, kto w roku 1971 był kapitanem - był z automatu niekwestionowanym autorytetem.

Dziś, przy "nadprodukcji" lipcowych kapitanów - bym się musiał zastanowić...

Pod osąd PT Publiczności też się poddaję, jakkolwiek jestem jak najbardziej kartonowy, rocznik 2001

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 15:37 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jurmak napisał(a):

JasiekN napisał(a):
W opiniach obiegowych chodzi sobie (wszyscy to widzą) tzw. pogarda dla "plastiku", i jednoznaczne poczucie wyższości "kartonów".


Ostatnie podrygi "kartonowych" kapitanów, bo tylko to im pozostało...



Jurek, znamy się od lat, i doskonale wiesz, że darzę Cię szacunkiem.

I dlatego - doprawdy jestem zaskoczony, że dokonałeś "cytatu wybiórczego". Pozwól, że dołączę ciąg dalszy akapitu, dokonując przy okazji niewielkiej zmiany w użyciu czcionki "bold":

JasiekN napisał(a):
Co nie jest uprawnione - ot, po prostu niektórzy bardzo dobrzy kapitanowie (znam takich) byli za młodzi, żeby się załapać na "karton".


Przeczytaj ze zrozumieniem. Czasem, dla usystematyzowania dyskusji, trzeba przedstawić pewne fakty, niekoniecznie będące własnymi poglądami.

Autor:  Roman K [ 5 cze 2011, o 18:22 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Janusz. TAK TRZYMAJ.
Też będąc 14-to latkiem w 1968r. poleciałbym po fajki naszemu j.s.m. Komandorowi d/s. szkolenia (nie pamiętam już nazwiska), bo to był dla mnie autorytet. Też bym poleciał po fajki j.k.ż.w. Andrzejowi Drewnikowskiemu, bo uważam go za swojego wychowawcę i mentora. Tylko żaden z Nich by mnie o to nigdy nie poprosił. I tu dochodzimy do tego co być może chciałeś wyrazić w swoim poście. Cieszmy się żeglarstwem, ale ktoś młodych ludzi musi uczyć, również tak aby np. etykieta jachtowa nie stała się pustym słowem.
Nie sądzę że zrobią to "młode pistolety".
Też mam mieszane uczucia czy wysłać papiery na k.j., czy czekać aż będą normalne stopnie.
Nie zgadzam się z Jaromirem jak chodzi o Jego podejście do bezpatencia. Żeglarstwo straci wówczas to co dla mnie było i jest rzeczą bardzo istotną. Możliwość uczenia się od najlepszych, ciągłość tradycji morskich, nie mówiąc o bezpieczeństwie.
Z żeglarskim pozdrowieniem
STARY, KONSERWATYWNY
Roman

Autor:  Kurczak [ 5 cze 2011, o 18:39 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

I tu się z Tobą nie zgodzę. Nie mam patentu i nie będę miał . Bo nie jest mi do szczęścia potrzebny. Pływam rekreacyjnie, bezpiecznie , bardziej bezpiecznie niż wielu patentowanych, którym nie raz ustępowałem drogi. Wolę odpuscić , odpaść - choć prawo drogi jest po mojej stronie. Dlatego, że mnie tak nauczono, i po części dlatego, że nie chcę wysłuchiwać chorych tekstów jak niebezpieczni na wodzie są bezpatentowcy......
Nigdy na nikogo nie wpadłem, nikogo nie uszkodziłem a patrząc na to co się działo w pamiętny dzień na mazurach, gdy patenty były jeszcze obowiązkowe - jestem przekonany, że zachowałbym się bardziej profesjonalnie niż ci patentowcy co zapakowali załogi w kapokach do kabin jachtów, lub płynących prosto w "sztorm" - wtedy gdy mądrzejsi wiali ile sił na silnikach w przeciwną stronę......
To, że nie mam patentu nie świadczy o tym, że miałem gorszego nauczyciela....

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 19:03 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Roman K napisał(a):
STARY, KONSERWATYWNY


Tak mi się przypomniało było.... 10 lat temu, zerknąłem sobie na sprawozdanie Komisji Żeglarstwa Morskiego PZŻ oraz CKE. No, bo byłem zainteresowany :-)

Wiecie, ile patentów kapitańskich wydano w roku 2001? Na podstawie egzaminów w ośrodkach gdyńskim, trzebieskim, warszawskim i katowickim (któryś pominąłem? - w każdym razie we wszystkich, które wówczas istniały?)

Wiosną - 5, jesienią 7.

Autor:  robhosailor [ 5 cze 2011, o 19:06 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Roman K napisał(a):
Żeglarstwo straci wówczas to co dla mnie było i jest rzeczą bardzo istotną. Możliwość uczenia się od najlepszych, ciągłość tradycji morskich, nie mówiąc o bezpieczeństwie.

Że niby jak? Czy z powodu obowiązkowych patentów ktoś wystrzela tych najlepszych, najbardziej doświadczonych żeglarzy, odetnie ich od możliwości wpływu na szkolącą się młodzież? Tradycja i ciągłość żeglarstwa upadnie, bo nie będzie obowiązku płacenia haraczu za patenty i obowiązek szkoleń?

Bzdety kotlety!

Autor:  Carlo [ 5 cze 2011, o 19:17 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Roman K napisał(a):
Żeglarstwo straci wówczas to co dla mnie było i jest rzeczą bardzo istotną. Możliwość uczenia się od najlepszych, ciągłość tradycji morskich, nie mówiąc o bezpieczeństwie.


Ty to powaznie?

Wez przestan.... a Ci Szwedzi to tacy glupi..... tak niebezpiecznie postepuja, plywaja bez patentow....a Ci Brytyjczycy to bez tradycji zeglarskich narod..... patentu miec nie trzeba...normalnie skanal.... a wydawac by sie moglo ze rozsadne narody....

JasiekN napisał(a):
Wiosną - 5, jesienią 7.


Tak, czyli panstwo polskie w roku 2001 pozwolilo 12 obywatelom prowadzic jachty zaglowe.... a w innych krajach pozwolenie to dostaja wszyscy.... nie wiem czy jest sie czym chwalic i szczycic.

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 20:00 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Carlo napisał(a):

Tak, czyli panstwo polskie w roku 2001 pozwolilo 12 obywatelom prowadzic jachty zaglowe.... a w innych krajach pozwolenie to dostaja wszyscy.... nie wiem czy jest sie czym chwalic i szczycic.


Jakby Ci to wyjaśnić....

Mnie nie chodziło o "prawo prowadzenia jachtów żaglowych" - bo takowe już dawno miałem. Więcej, nim przystąpiłem do egzaminu na sternika morskiego (nie do egzaminu kapitańskiego, tylko "oczko" niżej) to nawet miałem obowiązek pokazać 200 godzin dowodzenia na "mniejszych łódkach".

Tak, wtedy był to - i nadal dla mnie jest - powód do połechtania dumy osobistej. Rozumianej jako pomyślne uzyskanie certyfikatu, który wymagał ładnych paru lat starań i nauki.

Tak, sytuacją "normalną" powinno być, że każdy, kto ma chęć, ochotę, możliwość i pieniądze - może wsiadać na łódkę i jechać gdzie chce. Oczywiście sam, bądź z paroma kumplami. Z osobami obcymi - no, już może niekoniecznie.

W każdym razie, po powrocie z egzaminu, nadal nienagannie ubrany (śnieżnobiała koszulka, granatowa marynarka i takiż krawat - kto mnie zna, ten wie, jak bardzo tego rodzaju chomąta nie znoszę), poszedłem z ukochaną kobietą na dobrą kolację do dobrej knajpy, gdzie taper grał na pianinie przeboje Beatlesów i Presleya, a w najbliższy czwartek (żeglarski, krakowski czwartek) cała tawerna miała do dyspozycji dwie beki piwa na mój koszt. BTW - w połowie tej imprezy przeprosiłem i poszedłem na pociąg do Katowic, czyli na miejsce zbiórki do autobusu do Genui.

Jeśli tego nie rozumiesz - to znaczy, że to ja jestem z innej epoki, i w takim razie przepraszam.

Ty pewnie po swój patent poszedłeś na pocztę w t-shircie, krótkich portkach i w sandałach?

Autor:  skipbulba [ 5 cze 2011, o 20:26 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Jasiek, nasz polski problem wynika własnie z tego, że możliwość prowadzenia jachtu jest tożsame z koniecznością "mania" patentu.
Uważam, że dostep do patentów (kapitąńskich w szczególności) powinien być znakomicie utrudniony poprzez rzetelną weryfikacje więdzy i doświadczenia, ale dopiero wtedy gdy możliwość prowadzenia jachtu będzie miał każdy obywatel niezależnie od patentów. Dopóki system patentów jest systemem reglamentacji żeglarstwa, dopóty będę uważał "system lipcowy" za rozwiązanie ułomne, ale konieczne do czasu uwolenienia żeglarstwa w Polsce.

Autor:  robhosailor [ 5 cze 2011, o 20:32 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

JasiekN napisał(a):
Jeśli tego nie rozumiesz - to znaczy, że to ja jestem z innej epoki, i w takim razie przepraszam.

Ty pewnie po swój patent poszedłeś na pocztę w t-shircie, krótkich portkach i w sandałach?

Jestem już starym zgredem, ale ni czorta nie ponimaju: co ma piernik do wiatraka?

Autor:  Carlo [ 5 cze 2011, o 20:35 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

JasiekN napisał(a):
Carlo napisał(a):

Tak, czyli panstwo polskie w roku 2001 pozwolilo 12 obywatelom prowadzic jachty zaglowe.... a w innych krajach pozwolenie to dostaja wszyscy.... nie wiem czy jest sie czym chwalic i szczycic.


Jakby Ci to wyjaśnić....

Mnie nie chodziło o "prawo prowadzenia jachtów żaglowych" - bo takowe już dawno miałem. Więcej, nim przystąpiłem do egzaminu na sternika morskiego (nie do egzaminu kapitańskiego, tylko "oczko" niżej) to nawet miałem obowiązek pokazać 200 godzin dowodzenia na "mniejszych łódkach".

Tak, wtedy był to - i nadal dla mnie jest - powód do połechtania dumy osobistej. Rozumianej jako pomyślne uzyskanie certyfikatu, który wymagał ładnych paru lat starań i nauki.

Tak, sytuacją "normalną" powinno być, że każdy, kto ma chęć, ochotę, możliwość i pieniądze - może wsiadać na łódkę i jechać gdzie chce. Oczywiście sam, bądź z paroma kumplami. Z osobami obcymi - no, już może niekoniecznie.

W każdym razie, po powrocie z egzaminu, nadal nienagannie ubrany (śnieżnobiała koszulka, granatowa marynarka i takiż krawat - kto mnie zna, ten wie, jak bardzo tego rodzaju chomąta nie znoszę), poszedłem z ukochaną kobietą na dobrą kolację do dobrej knajpy, gdzie taper grał na pianinie przeboje Beatlesów i Presleya, a w najbliższy czwartek (żeglarski, krakowski czwartek) cała tawerna miała do dyspozycji dwie beki piwa na mój koszt. BTW - w połowie tej imprezy przeprosiłem i poszedłem na pociąg do Katowic, czyli na miejsce zbiórki do autobusu do Genui.

Jeśli tego nie rozumiesz - to znaczy, że to ja jestem z innej epoki, i w takim razie przepraszam.

Ty pewnie po swój patent poszedłeś na pocztę w t-shircie, krótkich portkach i w sandałach?


Maciek juz odpowiedzial, wiec podaruje sobie komentarz do Twoich insynuacji skierowanych w moim kierunku. Takiemu Kapitanowi z tak waznym patentem nie przystoi posuwanie sie do takich odzywek. Jestem wstrzasniety i po fajki Ci nie skocze do sklepu.

Sorry, ale inaczej sie nie da odpowiedziec.

Autor:  maciek.k [ 5 cze 2011, o 20:37 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Hmmm... w zasadzie, to nie wiem, czy warto się w ten wątek wikłać. :D
Ja szanuję wszystkich ludzi którzy potrafili zdać powyżej stejota, wiem, że to był wyczyn. A to, że ktoś poszedł dalej, jest dla mnie dowodem, że traktował to jako certyfikat kompetencji. Szacun, poświęcić tyle prywatnego czasu, nie będąc do tego przymuszanym, ponieważ uprawnienia j.s.m, wystarczają do wszystkiego.

Wróciłbym jednak parę postów wyżej.

JasiekN napisał(a):
Pan Tomasz L. powinien nie wyjść z kryminału - nie za łapówy [CUT- red.] - tylko za to, że rozpieprzył system szkolenia żeglarskiego;


A ja temu samemu panu, kliknąłbym dziesięć razy dziękuję, gdyby opublikował swoje rozporządzenie tutaj :) Gdyby jeszcze odpowiednio rozszerzył uprawnienia stejota nie wspomninając o istnieniu j.s.m. i k.j. i owe stopnie zostałyby jedynie relikatmi minionej epoki, certyfikatami wydawanymi przez zły związek.
Wtedy mój szacunek dla ludzi którzy legitymują się tymi nowymi certyfikatami, byłby jeszcze większy niż dla tych już wspomnianych wyżej papierowych kojotów.

Inna sprawa, że sam, przynajmniej przez najbliższe 20 lat nie pomyślałbym o zadnej dobrowolnej certyfikacji, bo nie mam czasu na takie rzeczy.

Pozdrawiam,
Maciek

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 20:37 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Maciek, "łomatkoboskozktóregokądwielkbąźkosioła" - a o czym ja mówię?

Dobra, otwartym tekstem.

Dyskusja o wyższości kartonu nad plastikiem jest idiotyczna. Bo są introligatorskie matoły i plastikowe orły. W uniwersalny sposób nie rozsądzisz, who is who. Jakkolwiek deprecjonowaniu "starych kartonów" się sprzeciwiam. No, kurczę, nawet tak światły facet jak Jurmak wypluł z siebie taką głupotę, że (cytuję, może niedokładnie): "to ostatnie, co kartonom zostało". Rozumiem, że jestem do odstrzału, tylko za to, żem "karton"?!

Skoro już ustawy i rozporządzenia wykonawcze doszły do takiego poziomu matolstwa, jaki jest - dajmy spokój z jakimikolwiek papierowymi regulacjami żeglarstwa "prywatnego". Owszem, zostawmy te regulacje dla "profi", ale tylko dla "profi".

I to by w zasadzie było na tyle.

Autor:  JasiekN [ 5 cze 2011, o 20:51 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

Carlo napisał(a):
Jestem wstrzasniety i po fajki Ci nie skocze do sklepu.



Od tygodnia nie palę.

Autor:  Cape [ 5 cze 2011, o 21:01 ]
Tytuł:  Re: KApitan kapitanowi nierówny

JasiekN napisał(a):
Tak mi się przypomniało było.... 10 lat temu, zerknąłem sobie na sprawozdanie Komisji Żeglarstwa Morskiego PZŻ oraz CKE. No, bo byłem zainte

JasiekN napisał(a):
Wiosną - 5, jesienią 7.

W tym samym 2001 tysiące polskich nie kapitanów poprowadziło tysiące morskich rejsów. Na różnych morzach i na różnych jachtach. Tylko jedno te rejsy miały ze sobą wspólnego.
Wszystkie odbyły się pod obcymi banderami, po pod polską było to zabronione.
Rzeczywiście wspaniały sukces PZŻ
.
W tym samym 2001 dziesiątki tysięcy ludzi uzyskało wyższe wykształcenie, tysiące obroniło doktorat, setki uzyskało zawodowy tytuł kapitana. Ale jachtowych tylko 11. Dlaczego ?

Strona 1 z 4 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/