Marek napisał(a):
Marian J. napisał(a):
Na południe Europy wybrał bym drogę Dunajem
A może Rodanem? Przez Niemcy i Francję znaczy się przez cywilizowane kraje, wydaje się, że tak jest dużo łatwiej.
Wiem o możliwości płynięcia tą trasą ale wtedy to byłby rejs w poprzek Europy a nie dookoła. Myślę, że w krajach naddunajskich nie byłoby tak wiele trudności do pokonania jak na Ukrainie jak w relacjach z linków zamieszczonych przez Michała „szkodnika”
Marek napisał(a):
Jeśli chodzi o mapy to bez względu czy wybrałbyś opcję via Dunaj czy via Rodan, to i tak oblecisz za pomocą czterech megawide lub niewielu więcej wide od Jeppesena. Tu masz pokrycie:
http://ww1.jeppesen.com/marine/lightmar ... sp?region=W nawiązaniu do dyskusji w wątku „Chartplotter czy notebook?” co uważałbyś za właściwsze na małym jachcie?
Marek napisał(a):
Na ogniu Reduktor z gwintem do butli innej niż polska to najmniejszy z wydatków w czasie takiej wycieczki.
To, że taka wyprawa byłaby kosztowna nie mam najmniejszej wątpliwości. Ale skupmy się na sprawach technicznych. Z Ilu typów takich „niepolskich” butli po drodze trzeba by korzystać. Na małym jachcie nie wyobrażam sobie znalezienia miejsca na 11kg butlę jachtową? Jakiej wielkości to byłyby butle?
szkodnik napisał(a):
W 2010 roku Antilą 24 Pan Tarczyński popłynął Renem i Rodanem na morze Czarne a w tym roku kilka jachtów Dnieprem do Chersonia \Antila 22, Antila24\, w sumie prawie pętla Europy. Opisy obu rejsów na stronie YKP Wolica.
http://www.jkpwwolica.waw.pl/index.php? ... &Itemid=53 http://www.jkpwwolica.waw.pl/index.php? ... Itemid=115Ceny śluziwań na Dnieprze szokujące, a w Polsce 7,5zł.
W podanych przez siebie linkach dostarczyłeś sporo ciekawej lektury . Pozwolę sobie zacytować fragment tekstu z drugiego linku zatytułowany BILANS:
Cytuj:
Rejs trwał 115 dni. Przebyliśmy 8400km, z tego:
- po rzekach i kanałach ok. 1200 km (191 śluz)
- po morzach ok. 4500 km
- na kółkach ok. 2700 km
Płynęliśmy po wodach 6 wielkich rzek ( Ren, Mozela, Saona, Rodan, Dunaj, Dniepr) i 7 mórz (Śródziemne, Liguryjskie, Tyrreńskie, Jońskie, Egejskie, Marmara, Czarne).
Odwiedziliśmy 9 krajów: Niemcy, Francja, Monaco, Włochy, Grecja, Turcja, Bułgaria, Rumunia, Ukraina.
Używaliśmy 5 walut: euro, lira turecka, lewa, leia, hrywna.
Wydatki, które prezentujemy poniżej, sprowadziliśmy do wspólnego mianownika, przeliczając poszczególne waluty na euro (E).
• Opłata za mariny......................................................................1162 E
• Koszt 900 l benzyny (95,98).....................................................1395 E
• Pozostałe wydatki ....................................................................2226 E
RAZEM 4823 E
W pozostałych wydatkach uwzględniono wyżywienie 1955 E (115 dni x 17 E dla 2 osób +psa), 86 E (bilety wstępu, komunikacja, itp.), 100 E (Kanał Koryncki), 60 E (nowa komórka), 20 E (most Chalkis), 45 E (dźwig Chersoń).
Zakładając, że taki rejs wokół Europy trwałby rok z kawałkiem to widzę, że koszty takiego rejsu trzeba by przyjąć trzykrotnie wyższe. Widzę, że żeby taki rejs odbyć trzeba by mieć dużo samozaparcia czytaj „wypchany portfel” . Ale wrócę do hipotetycznego przebiegu rejsu i unikania sztormów. Zakładam, że mimo rady Marka wybieram drogę Dunajem i znowu zacytuję fragment tekstu z drugiego linku zamieszczonego przez Michała::
Cytuj:
Potwierdziła się prawidłowość, że wrzesień to początek sezonu sztormowego na Morzu Czarnym.
Jeżeli wrzesień to początek sztormów na Morzu Czarnym to należało by spytać kiedy się kończy sezon tych sztormów. Jak daleki jest zasięg tych sztormów. Jak to się ma do tego, że polskie załogi w tym okresie chętnie żeglują w Chorwacji czy w Grecji. Niektórzy nawet organizują rejsy sylwestrowe w Chorwacji. Sam miło wspominam kilka bałtyckich rejsów na przełomie września i października na których nie dość, że nie było sztormu to dość często brakowało wiatru. Ale jeżeli faktycznie wrzesień jest sezonem sztormów na Morzu Czarnym to myślę, że moment startu do takiego rejsu należało by tak wybrać żeby we wrześniu już być na Morzu Marmara. Co dalej?
marconnn napisał(a):
Przepraszam że OT ale przypomniałeś mi Lecha Kosakowskiego.
Pamiętam ze któreś póżnej jesieni Lech testował swojego nowo co zbudowanego Pegaza na niewielkim zalewie Szałe koło Kalisza.
Znam zalew Szałe i przystań miejscowego klubu żeglarskiego. Moja kuzynka mieszka z mężem tuż obok zalewu i czasami u nich bywam. Fajny kawałek wody dla kaliszan
Pozdrawiam Marian Janaś