Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Ikony oceanów ;)
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=30&t=23890
Strona 3 z 3

Autor:  michu [ 24 lut 2016, o 15:00 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Jerzy Wołkowicki

Autor:  Michal [ 24 lut 2016, o 20:58 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

W bitwie pod Cuszimą Jerzy Wołkowicki sprzeciwił się kapitulacji niedobitków Floty Rosyjskiej. Za swoją postawę został odznaczony orderem św. Jerzego i stał się bohaterem narodowym Rosji. Sława generała uchroniła go od rozstrzelania w Katyniu.
Michu Twoja kolej.

Załączniki:
zagdka.jpg
zagdka.jpg [ 76.67 KiB | Przeglądane 15348 razy ]

Autor:  michu [ 24 lut 2016, o 22:29 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Łatwiej się nie da, ale zgodnie z zasadami ;)
Wsławił się dawno temu, ale jak namieszał w żeglarstwie przez ostatnie lata ...

Załączniki:
zagadka3.jpeg
zagadka3.jpeg [ 7.41 KiB | Przeglądane 15326 razy ]
zagadka2.jpg
zagadka2.jpg [ 6.08 KiB | Przeglądane 15326 razy ]
zagadka1.jpg
zagadka1.jpg [ 14.2 KiB | Przeglądane 15326 razy ]

Autor:  Wojciech [ 24 lut 2016, o 23:02 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Ernest Shackleton

Autor:  michu [ 24 lut 2016, o 23:43 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Oczywiście, a dlaczego?
Najdłuższa moja morska przygoda związana była właśnie ze wspominaniem Shackletona, niestety była też ostatnią przed długą, trwającą do dzisiaj przerwą

Autor:  Wojciech [ 25 lut 2016, o 00:27 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Jest klub żeglarski imienia tego kapitana...

Załączniki:
Kpt.jpg
Kpt.jpg [ 5.92 KiB | Przeglądane 15296 razy ]

Autor:  Zbieraj [ 25 lut 2016, o 00:52 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Bibek. O nim też mam ciekawą opowieść. :rotfl:

Autor:  Wojciech [ 25 lut 2016, o 00:56 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zbieraj napisał(a):
Bibek. O nim też mam ciekawą opowieść. :rotfl:

Nu dawaj :)

Autor:  Zbieraj [ 25 lut 2016, o 12:09 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Story o Nałęczu-Tymińskim:

O rany, jak ten czas leci! To już 38 lat!

Wyszedłem Zawiasem z Hawany, żeby udać się do domu. Najkrótszą drogą. Przez Bermudy, Azory i...Algier.
Po drodze był Freeport na Wielkiej Bahama. Postanowiłem wejść.

Druga w nocy, na kanale 16 nikt nie odpowiada. No to wszedłem. Port pustawy, miejsca dość.

Rano, po śniadaniu, wyszedłem na pokład rufowy w celu wprowadzenia w organizm kawy i papierosa. Po chwili na nabrzeżu pojawił się wysoki, wyprostowany dżentelmen ubrany w białe szorty i takąż koszulę z krótkim rękawem. Przeszedł powoli w stronę dziobu, oglądając z zaciekawieniem Zawiasa, zawrócił w stronę rufy, podszedł do mnie i zapytał po polsku:

- Przepraszam, czy pan jest kapitanem tego szkunera?
Potwierdziłem, a on na to:
- Pan pozwoli, że się przedstawię. Komandor Nałęcz-Tymiński, kapitan portu, a w czasie wojny zastępca dowódcy na "Błyskawicy".

Po uratowaniu mojej dolnej szczęki przed opadnięciem, przedstawiłem się i zaprosiłem komandora do mesy na kawę.

Po obiedzie komandor postanowił pokazać mi miasto i okolice. Objechalismy jego krążownikiem Freeport. Miasto - jak miasto. Ciekawostką dla turystów był wówczas International Bazaar, minimiasteczko, w którym na ulicach, noszących nazwy poszczególnych krajów były sklepiki z pamiątkami z tychże krajów.

Najciekawszym jednak (przynajmniej dla mnie) obiektem był mały, nowoczesny kościółek, zbudowany kilka lat wcześniej. Nietypowy w tym protestanckim kraju, bo katolicki. Chyba jednak również ekumeniczny, bo wewnątrz, przy jednym z ołtarzy była Gwiazda Dawida.

W innym miejscu był "cywilny" ołtarzyk z płaskorzeżbą Matki Boskiej z Dzieciątkiem, poświęconą polskiemu Millenium i flagami polską i amerykańską po obu stronach. Napis głosił, że jest to "Presented by The Polish Community of Freeport".

Była tam również duża mosiężna tablica z wykazem fundatorów. Wśród kilkudziesięciu nazwisk były dwa polskie:
Dora Mickiewicz i Z.(RAD) Radomski.

O Dorze Mickiewicz komandor nie wiedział nic. Nie wiedział nawet czy i kiedy mieszkała we Freeport. Być może pieniądze na budowę kościoła przekazała z zupełnie innej części świata.

O Radomskim natomiast się rozgadał, bo znał go i wiedział o nim dużo.
Otóż Zdzisław Radomski był pilotem myśliwskim w Dywizjonie 306 RAF. Podczas jednego z lotów w okolicach Calais zaatakował go Messerschmitt i jeden z pocisków przeszył kabinę i "odstrzelił" mu lewą rękę. Mimo bólu i upływu krwi, Radomski zdołał dolecieć do Anglii, ale nie doleciał do lotniska, tylko wylądował w angielskich kartoflach, po czym stracił przytomność.

Na miejsce katastrofy zlecieli sie miejscowi wieśniacy i zaczęli rozpaczać nad losem młodego lotnika. Radomski odzyskał przytomność i prosił o zawiezienie go do szpitala, ale chłopi wiedzieli lepiej. Po co go zawozić, skoro i tak zaraz umrze.

Radomski doznał szoku. Wyskoczył z kabiny i - nie mając argumentów w postaci pompki od roweru ani klucza do kół - chwycił zakrwawiony kikut swojej własnej reki i zaczął napieprzać tubylców.

Ten argument dotarł. Chłopi zawiązali mu ramię jakimś sznurkiem i zawieźli do miejscowego szpitala. Jak widać - przeżył, ale do latania już nie wrócił. Ukończył kurs nawigatorów naprowadzania i został przeniesiony na stanowisko dowodzenia.
Pod koniec wojny ożenił się z Angielką i został przeniesiony do rezerwy.

Po wojnie Radomscy przyjechali do Polski. Dwa lata potem ona została aresztowana razem ze Stanisławem Skalskim i przesiedziała w więzieniu 3 lata, po czym pozwolono jej wyjechać z Polski. Kilka dni później ubecy aresztowali też Radomskiego i posadzili na Rakowieckiej. Nie wiadomo, jak to się stało, ale ubecja nie skojarzyła, że ma okazję: Radomski, znaczy pilot, znaczy kumpel Skalskiego, znaczy szpieg, znaczy zdrajca, znaczy tortury dla wyciągnięcia zeznań, znaczy proces tzw. kiblowy, znaczy czapa. Po paru dniach Radomski został wypuszczony na wolność, po czym szybko wybrał tę większą wolność i nawiał z Polski. Żona wyjechała 3 lata później.

Potem Radomski krążył tu i tam zajmując się biznesem, a końcu osiadł na czas dłuższy na Bahamach, gdzie między innymi zajmował się dostarczaniem samolotów dla najemników Zumbacha. Jako emeryt wyjechał na stałe do Kanady i tam zmarł.

Wróćmy jednak do komandora Nałęcza-Tymińskiego. Po tym jednodniowym spotkaniu korespondowaliśmy jakiś czas i wymienialiśmy życzenia świąteczno-noworoczne. W dwa lata później wyjechał on do Kanady. Potem jakoś tak korespondencja ustała.

Aż tu nagle, po latach, kiedy już myślałem, że wiekowy komandor dawno nie żyje, przeczytałem w jakiejś gazecie, że 95-letni Romuald Nałęcz-Tymiński wsiadł w samolot i przyleciał do Polski, by odebrać z rąk prezydenta Kwaśniewskiego awans na stopień kontradmirała.

Ostatni raz był w Polsce w 2003 roku (mając 98 lat). Przyleciał na III Światowy Zjazd Marynarzy Polskich.
Załącznik:
004.jpg
004.jpg [ 295.2 KiB | Przeglądane 15257 razy ]
Załącznik:
002.jpg
002.jpg [ 155.25 KiB | Przeglądane 15257 razy ]
Załącznik:
001.jpg
001.jpg [ 221.96 KiB | Przeglądane 15257 razy ]
Załącznik:
005.jpg
005.jpg [ 185.14 KiB | Przeglądane 15257 razy ]

Autor:  Zbieraj [ 26 lut 2016, o 02:00 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Wojciech napisał(a):
Zbieraj napisał(a):
Bibek. O nim też mam ciekawą opowieść.

Nu dawaj

Miało być o Bibku. Proszę:

Płynie sobie "Pogoria" po Bałtyku, na wysokości Kołobrzegu. Za szefa pływającego interesu robi kapitan Bogumił Pierożek, dla przyjaciół Bibek.

Nie ma to jak kawa na świeżym powietrzu. Bibek wyszedł z filiżanką tego napoju na pokład i stanął w tzw. ambonie, otaczającej wejście do nawigacyjnej. Fala podbiła rufę, Bibek stracił równowagę, przeleciał lotem koszącym przez ambonę, wyrżnął głową w ścianę na drugiej burcie i stracił przytomność.

Na pokładzie było jeszcze dwóch kapitanów, płynących jako oficerowie: Tomek Dobrucki i Marek Kleban. Tomek, z zawodu kardiolog, po zbadaniu Bibka uznał, że sprawa może być poważna i trzeba wezwać śmigłowiec. Jak powiedzieli tak zrobili. Przyleciał śmigłowiec i zabrał Bibka do szpitala w Koszalinie, a "Pogoria", zgodnie z planem, popłynęła do Helu. Nie pamiętam, kto przejął dowództwo, Tomek, czy Marek.

Siedzą chłopaki w mesie, kombinując, jak tu się dowiedzieć o stanie zdrowia Bibka, a tu - któż to idzie nabrzeżem w stronę "Pogorii"? Onże Bibek.

Posadzili chłopaki Bibka w salonie kapitańskim, dali kawę i zaczęli się dopytywać, jak to było dalej, kiedy go zabrał śmigłowiec.

- To było tak - zaczął Bibek, po czym stracił przytomność. Zadzwonili chłopcy po pogotowie.

Przyjechała karetka z Władysławowa, przez ten czas Bibek odzyskał przytomnośc, lekarz wszedł do salonu, spojrzał, osłupiał i wrzasnął:

- O, q..., to znowu pan????

No i z opowieści lekarza i Bibka wyszła cała historia.

Otóż kiedy Bibek leciał śmigłowcem do szpitala, wiedziało już o tym Radio Zet, które "podsłuchiwało" rozmowy ratowników z "Pogorią". Takiej gratki, jak ewakuacja śmigowcem kapitana żaglowca z morza, oczywiście nie mogli przepuścić. Jedna z dziennikarek dostała więc polecenie: wsiadaj w samochód, zasuwaj do szpitala w Koszalinie i zrób wstrząsający reportaż, żeby konkurencję szlag trafił.

Kiedy pani redaktor dojechała do szpitala, zastała tam scenę, jak Bibek, którego doprowadzono do stanu używalności, robi właśnie awanturę, dlaczego ci wredni weterynarze, mać, trzymają zdrowego chłopa w szpitalu, mać, skoro on musi natychmiast na statek, mać, na którym zostawił osieroconych małolatów, mać etc., etc.

Lekarze nie chcieli słyszeć o wypuszczeniu Bibka, ale ten się zaparł, że na własne życzenie się wypisuje i cała służba zdrowia miasta Koszalin może mu naskoczyć.

Kiedy pani redaktor się przedstawiła, Bibek zapytał rzeczowo:
- A pani jedzie do Trójmiasta? Zabierze mnie pani?
- Owszem, ale muszę jechać przez Kościerzynę, bo tam mam jeszcze krótką sprawę do załatwienia. A potem mogę pana podwieźć na dworzec w Gdańsku.
- Świetnie - powiedział Bibek, ładując się do redaktorskiego samochodu.

Kiedy jednak dojeżdżali do Trójmiasta, Bibek stracił przytomność. Pani redaktor, odpowiednio wystraszona, dała w rurę i zamiast na dworzec, zawiozła Bibka na pogotowie i oddała kota w dobre ręce znaczy - chciałem powiedzieć - Bibka w ręce państwowej służby zdrowia, a sama pojechała do roboty.

Po jakimś czasie Bibek się ocknął i zaczął swoje:
Dlaczego ci wredni weterynarze, mać, tym razem z miasta Gdańsk, mać, trzymają zdrowego chłopa na pogotowiu, mać, skoro on musi natychmiast na statek, mać, na którym zostawił osieroconych małolatów, mać etc., etc.

Lekarze z pogotowia nie chcieli słyszeć o wypuszczeniu Bibka, ale ten się zaparł, że na własne życzenie się wypisuje i cała służba zdrowia, tym razem miasta Gdańsk, może mu naskoczyć.

Bibek pojechał na dworzec, pociągiem dojechał do Redy, tam wyszedł na ulicę, która wiedzie w stronę Władysławowa (chyba nazywa się ul. Pucka), gdzie się załapał na łebka jakimś prywatnym samochodem, który jechał do Jastarni.

Przed Władysławowem Bibek stracił przytomność, więc przerażony kierowca dał w rurę i zawiózł go na pogotowie we Władysławowie.

Tam Bibek odzyskał przytomność i zaczął swoje:
Dlaczego ci wredni weterynarze, mać, tym razem z... co to właściwie za miasto? Aha, Władysławowo, mać, trzymają zdrowego chłopa na pogotowiu, mać, skoro on musi natychmiast na statek, mać, na którym zostawił osieroconych małolatów, mać etc., etc.

Lekarze nie chcieli słyszeć o wypuszczeniu Bibka, ale ten się zaparł, że na własne życzenie się wypisuje i cała służba zdrowia, tym razem miasta Władysławowo, może mu naskoczyć.

Wypisał się, wsiadł w autobus, przyjechał do Helu, wszedł na "Pogorię", a dalszy ciąg historii już znacie. :rotfl:

Aha, prywatnie Bibek (niestety, już świętej pamięci) był bardzo poważnym profesorem Politechniki Śląskiej w Gliwicach, uroczym człowiekiem i świetnym kompanem.

Autor:  michu [ 26 lut 2016, o 11:00 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

nowy tu jestem i się nie znam, ale co zrobić, żeby Zbieraj zawsze wygrywał?

Autor:  zbigandrew [ 26 lut 2016, o 13:03 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

michu napisał(a):
nowy tu jestem i się nie znam, ale co zrobić, żeby Zbieraj zawsze wygrywał?

Wal paskudne byki ortograficzne...a o resztę się nie martw :rotfl:

Autor:  Netart [ 26 lut 2016, o 22:40 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zbieraj napisał(a):
No to silwuple:
Fotka jedna, bo wszystkie inne Gugiel rozpoznaje. :lol:
Załącznik:
Kolejny zagadek.jpg


Kurka, mam tak jak Monia, dobrze znam te twarz, ale kto zacz...aż łeb pęka od myślenia...

ale ze mnie małpa, nawet nie zobaczyłem że sa 3 strony tego wątku...no i jasne Adlard Coles !!

Autor:  Zbieraj [ 26 lut 2016, o 22:45 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

To siem chyba nazywa refleks szachisty. :lol:

Autor:  mkonst [ 26 lut 2016, o 23:42 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

zbigandrew napisał(a):
michu napisał(a):
nowy tu jestem i się nie znam, ale co zrobić, żeby Zbieraj zawsze wygrywał?

Wal paskudne byki ortograficzne...a o resztę się nie martw :rotfl:


A poza tym zajrzyj tutaj: http://wojtekzientara.pl/zbieraj.html

Autor:  MarekSCO [ 27 lut 2016, o 21:46 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zbieraju :)
Prawem Kaduka ;) Założyciela wątku - znaczy... A i "tfórcy" regulaminu :lol:
Wprowadzam pierwszą poprawkę do konsty... Regulaminu znaczy...
Przy takich dykteryjkach możesz zadawać zagadki bez jakichkolwiek zdjęć :)
Właśnie wróciłem z warsztatu, przeczytałem Twoje posty, i humor mi się poprawił dość znacznie :)
Dziękuję serdecznie za te historie :)

Autor:  Zbieraj [ 27 lut 2016, o 22:35 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

MarekSCO napisał(a):
"tfórcy"
PAC! Pisze siem "tfurca". :rotfl:

Autor:  MarekSCO [ 27 lut 2016, o 22:42 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Ty nie pacaj ( cudzy-słowie było ) Tylko zagadkę zadawaj ;)
Albo dykteryjkę od razu ;)

Autor:  MarekSCO [ 28 mar 2016, o 09:25 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Nie widzę nowych zagadek :( To może spróbuję zadać jedną, korzystając z metody Zbieraja.
Czyli będzie jedna fotka z obwoluty książki... I może od razu dykteryjka w formie podpowiedzi ;)

Ten człowiek jest moim zdaniem najgorszym pisarzem jakiego nosiła Ziemia...
A książka, z obwoluty której pochodzi to zdjęcie, to parszywy, żałosny gniot...
Kupiłem ją na wyprzedaży w jednej z likwidowanych bibliotek ( mój ulubiony sposób pozyskiwania czytadeł ). Zaraz po zakupie, przeczytałem jednym tchem, od deski do deski.
Potem wypiłem mocną kawę i przeczytałem kolejny raz.
Na drugi dzień, do wieczora od poranka, próbowałem doszukać się w treści książki tego,
co przecież musi tam być.
Kawałek po kawałeczku, jak kryptolog jakiś, analizowałem ten "szyfr" w poszukiwaniu
treści. Tych najistotniejszych przecież...
I dupa! "Im bardziej Puchatek zaglądał do środka - tym bardziej Prosiaczka tam nie było" :(
Wprawdzie książkę kupiłem już 10 lat temu, ale po dziś dzień, mimo usilnych ( często powtarzanych prób ) nie udało mi się "wyczytać" z niej niczego ciekawego :(
Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to najgorsza książka, jaką tyle razy czytałem :(
I to jest naprawdę smutne :(

Załączniki:
ksiazka.jpg
ksiazka.jpg [ 92.97 KiB | Przeglądane 14942 razy ]

Autor:  MarekSCO [ 1 kwi 2016, o 19:49 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Eeee... :( Nie chcecie się bawić :(
Może zanim proreforma (prodobrazmiana) podam rozwiązanie zagadki, zaryzykuję jedną podpowiedź...
Człowiek o którym mowa nigdy nie igrał ze śmiercią... On z nią... Żył ;)
Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało...
I był przyjacielem Dumasa... Przynajmniej obaj uparcie tak twierdzili ;)

Autor:  Zbieraj [ 1 kwi 2016, o 20:28 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Podobny do Conrada w wieku "bardzo dojrzałym".
Ale Conrad w kufajce? Unmoeglich. :roll:

Autor:  MarekSCO [ 1 kwi 2016, o 20:48 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zbieraj napisał(a):
Ale Conrad w kufajce? Unmoeglich. :roll:

Doskonale :) Już prawie rozwiązałeś zagadkę ( albo rozwiązałeś ale się jeszcze z tym nie zdradzasz ;) ) Kufajka - to jedyna rzecz na zdjęciu, po której można zidentyfikować tego człowieka ;) No i ta poza - jakby mu było zimno... Baaaardzo zimno ;)
Chociaż fotkę pstryknięto pewnie na Karaibach jakichś. W upalne południe...
To był wariat po prostu. Wczoraj znowu przeczytałem tą książkę.
Jak pomyślę o tym co napisał, a ile mógł ( powinien - do jasnej cholery!) napisać, to
szlag mnie trafia...

Autor:  MarekSCO [ 21 kwi 2016, o 19:36 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zabawa się nie podoba :( Ech... Trudno...
Czyżby zagadka ilustrowana jedną fotką z obwoluty książki była trudna_więc_nudna ? ;)
W każdym razie na tyle nudna, że uratować mogła by ją tylko ciekawa dykteryjka ;)

Ale dla formalności wypada podać rozwiązanie...
Egzemplarz książki, której obwolutę fotografowałem a treść "zrecenzowałem" możecie
podziwiać na pierwszym zdjęciu.
Na drugim, gwoli spełnienia chociażby części zasad regulaminu ( poniewczasie )
zdjęcie bohatera w innym okresie życia :)
A właściwie zdjęcia trzech przyjaciół... Ikony oceanów po prostu.

Załączniki:
odp.jpg
odp.jpg [ 107.18 KiB | Przeglądane 14771 razy ]
kniga.jpg
kniga.jpg [ 144.5 KiB | Przeglądane 14771 razy ]

Autor:  -O- [ 25 lut 2022, o 22:44 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Zbieraj napisał(a):
Najciekawszym jednak (przynajmniej dla mnie) obiektem był mały, nowoczesny kościółek, zbudowany kilka lat wcześniej. Nietypowy w tym protestanckim kraju, bo katolicki. Chyba jednak również ekumeniczny, bo wewnątrz, przy jednym z ołtarzy była Gwiazda Dawida.

Janusz zajechał tam niezłą limuzyną 44 lata temu. My (ja i Kasia) zajechaliśmy rowerami. Kościół był zamknięty i kiedy straciłem już nadzieję na wejście do środka, property manager (tak się przedstawił) otworzył drzwi, a gdy dowiedział się, że jesteśmy z Polski otworzył również drugie skrzydło.
Miło było odwiedzić to miejsce po lekturze opowieści Janusza.

Załączniki:
IMG_3487@0.5x.jpg
IMG_3487@0.5x.jpg [ 277.72 KiB | Przeglądane 10265 razy ]
IMG_3491@0.5x.jpg
IMG_3491@0.5x.jpg [ 280.26 KiB | Przeglądane 10265 razy ]

Autor:  robertrze [ 27 lut 2022, o 23:50 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

Ta opona na kierownicy to zapas czy "złapałeś gumę?

Pozdrawiam
Robert Rzepecki

Autor:  -O- [ 28 lut 2022, o 03:24 ]
Tytuł:  Re: Ikony oceanów ;)

robertrze napisał(a):
złapałeś gumę?

Złapałem.

Strona 3 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/