Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 28 mar 2024, o 22:28




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: 27 lip 2006, o 12:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 09:42
Posty: 100
Lokalizacja: Chorzów
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 27 lip 2006, o 18:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 27 lip 2006, o 20:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 kwi 2006, o 13:57
Posty: 3996
Podziękował : 657
Otrzymał podziękowań: 613
Uprawnienia żeglarskie: szkutnik drewkarz,motorówkarz
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia

_________________
Zbyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 27 lip 2006, o 22:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 maja 2006, o 16:42
Posty: 237
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 1
Otrzymał podziękowań: 1
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Morski, MIŻ
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć

_________________
Over and Out


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 06:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 09:42
Posty: 100
Lokalizacja: Chorzów
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć: SOS, SOS. W bomanacie radio zaczeło trzeszczeć


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 09:46 
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 13:37 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi.

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 13:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 kwi 2006, o 13:57
Posty: 3996
Podziękował : 657
Otrzymał podziękowań: 613
Uprawnienia żeglarskie: szkutnik drewkarz,motorówkarz
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym

_________________
Zbyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 14:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 09:42
Posty: 100
Lokalizacja: Chorzów
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 15:04 

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 17:50
Posty: 441
Lokalizacja: Katowice
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 18:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację, także stała się ona

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 19:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 09:42
Posty: 100
Lokalizacja: Chorzów
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację, także stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 20:10 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację, także stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał powarznego poparzenia na

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 28 lip 2006, o 23:35 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 kwi 2006, o 13:57
Posty: 3996
Podziękował : 657
Otrzymał podziękowań: 613
Uprawnienia żeglarskie: szkutnik drewkarz,motorówkarz
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach.Mimo wszystko, Jasio


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 29 lip 2006, o 12:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach.Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 29 lip 2006, o 19:01 
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 29 lip 2006, o 20:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac a potem

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 30 lip 2006, o 11:38 
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 30 lip 2006, o 19:09 

Dołączył(a): 16 lip 2006, o 18:57
Posty: 11
Lokalizacja: Piła
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 30 lip 2006, o 19:12 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 31 lip 2006, o 12:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 kwi 2006, o 13:57
Posty: 3996
Podziękował : 657
Otrzymał podziękowań: 613
Uprawnienia żeglarskie: szkutnik drewkarz,motorówkarz
--------------------------------------------------------------------------------

Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie

_________________
Zbyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 31 lip 2006, o 13:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić iż

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 sie 2006, o 18:57 
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 1 sie 2006, o 20:58 

Dołączył(a): 14 mar 2006, o 17:50
Posty: 441
Lokalizacja: Katowice
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić -dziwna.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 sie 2006, o 21:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić -dziwna.Postanowił wszystko to przeanalizować i

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 sie 2006, o 21:22 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 25 kwi 2006, o 13:57
Posty: 3996
Podziękował : 657
Otrzymał podziękowań: 613
Uprawnienia żeglarskie: szkutnik drewkarz,motorówkarz
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić -dziwna.Postanowił wszystko to przeanalizować i oddalił się w bliżej nie określonym kierunku.

_________________
Zbyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 sie 2006, o 21:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić -dziwna.Postanowił wszystko to przeanalizować i oddalił się w bliżej nie określonym kierunku.Idąc w kierunku mokradeł zauważył

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 4 sie 2006, o 17:56 
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić - dziwna. Postanowił wszystko to przeanalizować i oddalił się w bliżej nie określonym kierunku. Idąc w kierunku mokradeł zauważył młodą przedstawicielkę płci pięknej dzierżącą w ręku


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 4 sie 2006, o 18:07 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2006, o 12:29
Posty: 154
Lokalizacja: Gdynia/ Katowice
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić - dziwna. Postanowił wszystko to przeanalizować i oddalił się w bliżej nie określonym kierunku. Idąc w kierunku mokradeł zauważył młodą przedstawicielkę płci pięknej dzierżącą w ręku najnowszej klasy GPS i wtedy zawołał do niej:

_________________
"Ci którzy znają sztorm, umierają gdy wokół panuje spokój"
"Są trzy rodzaje ludzi: żywi, martwi i Ci co pływają na morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 6 sie 2006, o 09:24 

Dołączył(a): 16 lip 2006, o 18:57
Posty: 11
Lokalizacja: Piła
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Był sobie mały Jasiu i nieco większa Małgosia i lubili się razem bawić w policjanta i zlodzieja, przy czym Jasio zawsze chciał być policjantem, który bardzo lubi ścigać niegrzeczne dziewczynki. Pewnego razu Małgosia przechadzała się po łące, która była niebezpiecznie podmokła ponieważ zapomniano ją zmeliorować. Jasiu, przyzwyczajony do roli policjanta, dostrzegłszy ją ruszył na ratunek co okazało się zupełnie zbędne, gdyż Małgosia, będąc przewidującą dziewczynką zabrała ze sobą kapok, lecz niestety bidulka nie potrafiła go zawiązać na sobie co spowodowało że jednak Jasio postanowił rzucić jej koło. Niestety, było stare i szybko zniknęło w bagnie, które w mig pochłaniało nie tylko koła ratunkowe. Jasio wymyślił, że przydałaby sie jakaś lina, udał się więc do najbliższego sklepu, lecz niestety Jasio był niskiego wzrostu i pan sprzedawca nawet nie zauważył, że ktoś wszedł. Jasiu zawołał:
- "Plosiem pana chciałbym line kupić bo Małgosia się tam w bajorze topi..."
Ale sprzedawca nie lubił Małgosi, a głos który usłyszał uznał za jeszcze jeden z przejawów działalności na tym świecie jego ukochanej zmarłej niedawno teściowej która została przez niego przejechana podczas nielegalnych wyścigów furmanek. Od czasu tego zdarzenia, co noc nawiedzała go i straszyła swoim wieeeelkim wałkiem do ciasta, którym za życia nie raz owa teściowa sprawdzała twardość jego głowy. Jasio wyskoczył więc mig ze sklepu i pognał na przystań gdzie zamierzał pożyczyć koło z linką. Na przystani, jak w każdy letni dzień, leniwie spacerowali turyści a bosman spał sobie pod drzewkiem, kiedy to rozpędzony Jasio wpadł do hangaru i zawołał: "Line, szybko pożyczcie mi line!". Echo rozniosło sie po hangarze. Na środku stała pani Bosmanowa. Gdy ujrzała umorusanego chłopca wnet wzięła nogi za pas i pobiegła po męża. Lecz po kilku krokach pas jej się rozpioł i spódnica zsuneła na kostki uniemożliwiając bieganie. Jasio zobaczywszy to zarumienił się. Po czym podbiegł do pani Bosmanowej i zamiast ratować Małgosię zaczął reanimować panią Bosmanową, która po kilku minutach od zajścia, po masażu serca i sztucznym oddychaniu była w siódmym niebie. Otworzyła oczy i rzekła:
- "Chyba jeszcze raz muszę zgubić kieckę.
Mały Jasio dowcipu nie zrozumiał, ale był dumny że jeszcze pamiętał coś z kursu ratowników, na którym notabene instruktor był z zawodu rzeźnikiem, i miał większe doświadczenie w zabijaniu niż ratowaniu, aczkolwiek wskutek przekwalifikowania był mistrzem w robieniu sekcji lisa .
Tymczasem Małgosia wyjęła z kieszeniu przenosną UKFkę i zaczęła przez nią krzyczeć:
- "SOS, SOS".
W bosmanacie radio zaczęło trzeszczeć, bo było z czasów kiedy to łatwiej było nadać informację znakami dymnymi. Wkrótce też, z radiostacji zaczął się wydobywać dym. Jasio nie zastanawiając się, złapał za wiaderko i chlusnął wodą na wydobywającą się informację tak, że stała się ona zupełnie niezrozumiała, a poprzez zwarcie doznał poważnego poparzenia na plecach. Mimo wszystko, Jasio nie zraził się do próby odbioru wiadomości i z impetem godnym lamparta ruszył w stronę radia by choć trochę wody z niego wylac, a potem sprobowac wskrzesić. Po kilkunastominutowym wskrzeszaniu z radia zaczął wynurzac się duch starego szamana, który dawno, dawno temu, w tym własnie miejscu prowadził kurs szybkiego wysyłania znaków dymnych dla pierwszych Piastów, żeglujących na polinezyjskich proa.
Jak już się wyłonił całkowicie zza odbiornika był w stanie ocenić, iż sytuacja, którą zastał jest co by nie mówić - dziwna. Postanowił wszystko to przeanalizować i oddalił się w bliżej nie określonym kierunku. Idąc w kierunku mokradeł zauważył młodą przedstawicielkę płci pięknej dzierżącą w ręku najnowszej klasy GPS i wtedy zawołał do niej:
-"HI ami usaky mocihemdas ifnecskop"
co znaczy


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 131 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 62 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL