Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 5 lip 2025, o 21:04




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 12 lis 2012, o 09:50 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
Przeglądając pliki znajdujące się na moim starym komputerze, odnalazłem opis rejsu Zjawą IV z połamanym masztem, który odbyłem w 2008 roku z Eastbuorne do Gdyni. Pamiętam ten rejs doskonale. Prowadziłem wówczas własną działalność i w właśnie w 2008 roku zaplanowałem dwuetapowy rejs na Zjawie. I etap miał się odbyć z Dublina przez jezioro Loch Ness do Bergen, a II etap z Bergen do Gdyni. Niestety jeden nocny telefon sprawił, że oba rejsy poszły w kosmos, a ja w jednej chwili stałem się człowiekiem z ponad dwudziestotysięcznym długiem. No cóż taki los prywatnego drobnego przedsiębiorcy :-( A jak to wszystko się skończyło? Poczytajcie sami :D

Przyjemnej lektury :D


9 lipca (2008) bardzo późny wieczór. Już praktycznie zasypiałem, gdy obudził mnie telefon. Co za gamoń o tej porze dzwoni?? W słuchawce usłyszałem przebijający się przez szum wiatru głos Raulina.

- Andrzejku rejs poszedł się je….ć!! Pękła lewa podwięź topwanty i maszt się złamał!! Dryfuje nas!! Wezwaliśmy pomoc!!
- Raulin co Ty pieprzysz!! Jak mógł się złamać maszt?? Taki sztorm?? Co z ludźmi?? Gdzie jesteście??
- Wszyscy cali!! Wiatru prawie nie ma, jakieś 3 stopnie Beauforta. Pomoc już płynie!! Jesteśmy w okolicy Brighton!! Zawiadom dyrekcję!!

Koniec rozmowy. Myśli kłębią się po głowie. Rany jak może się złamać tak potężny maszt? Co teraz? Co robić? Co z moimi rejsami? Co z moimi załogami? Jak ich powiadomić, że wymarzony rejs na jezioro Loch Ness się nie odbędzie?? Kolejny w norweskie fiordy też nie? Na razie dzwonie do dyrektora CWM i powiadamiam o awarii. Jest w takim samym szoku jak ja.

Rano budzi mnie SMS, a właściwie MMS ze zdjęciem zacumowanej już Zjawy. Wysyłam też emaile do moich załóg, w których krótko przedstawiam sytuację i informuję, że rejsy się nie odbędą. Pisze te suche wiadomości i nawet nie chcę się myśleć, co wszyscy czuli, gdy je czytali. Stracone bilety lotnicze. Kasa za rejs też stracona? Nie wszyscy mnie znają osobiście, więc pewnie pojawiały się potężne wątpliwości. Tymczasem ja już decyzję podjąłem. Na rzęsach stanę a oddam wpłacone pieniądze. Tylko kiedy??
Później krótka rozmowa w CWM i pytanie dyrektora. Pojedziesz po jacht? Co mam robić – pojadę. Zaczynam organizować awaryjne sprowadzenie jachtu.
Najpierw rozmowy w Warcie. Mam zgodę na przeprowadzenie jachtu do Gdyni bez konieczności sprowadzania lokalnego przedstawiciela w UK. Przegląd i wycena uszkodzeń zostanie dokonana w Gdyni. Teraz PRS. Krótkie przedstawienie sytuacji, propozycje doraźnego zabezpieczenia uszkodzeń i założenia takielunku awaryjnego. Z inspektorem panem Ludwigiem, rozumiemy się doskonale. On zna ten jacht, pływał na nim. Ustalamy, że jak wykonamy niezbędne prace to do Anglii pojedzie inspektor, który dokona inspekcji i przywiezie dokumenty umożliwiające odbycie jednorazowej podróży do Gdyni.
Tym czasem w Eastbourne trwają prace porządkowe i zaczynają się poszukiwania firmy, która dokona obcięcia uszkodzonych elementów grotmasztu. Ciężko znaleźć odpowiednią ekipę. Całe szczęście Eastbourne, a właściwie Sovereign Harbour, to potężna i doskonale zorganizowana marina. Jej pracownicy pomagają załodze jak mogą. Jednak pierwsze informacje nie są najlepsze. Szacunkowy koszt obcięcia masztu to 1500 GBP.
Teraz załoga. W pierwszej chwili nie było źle. Deklarację płynięcia złożył Krzysiek z żoną Karoliną i Marta. Znamy się od lat i wiem, że z taka ekipą możemy popłynąć na czymkolwiek i dokądkolwiek. Niestety w kolejnych dniach okazało się, że ze względu na problemy ze znalezieniem odpowiedniej firmy w Anglii istnieje ryzyko, że nie zdążymy powrócić do kraju przed końcem ich urlopów. Muszę, więc pilnie szukać załogi. Szukam w Polsce i szukam za pośrednictwem Yacht Klubu Polskiego w Londynie. Odzew jest taki sobie. Owszem chętni są. Zgłaszają się również Tomek i Marek z załogi, która miała płynąc na Loch Ness, ale nikt nie daje gwarancji, że popłynie, a ja potrzebuję przynajmniej jedną pewną osobę z patentem st.j!! W końcu zgłasza się Bogusz. Mówi, że akurat ma czas i może płynąć. Kamień z serca!!
W międzyczasie staram się jakoś załatwić sprawę rejsu z Bergen do Gdyni, który się przecież nie odbędzie. Z ratunkiem przychodzą mi niezawodni Hanek, który miał tam płynąć i Charter pl. Szukają jakiegoś czarteru w Bergen. Pierwsze informacje są paskudne. Norweskie ceny zwalają z nóg, ale wreszcie Jagoda z Charter pl znalazła jacht i wywalczyła rozsądną cenę!! Kolejny kamień z serca!! Przynajmniej jedna ekipa nie będzie miała całkowicie spieprzonych wakacji. Działania Hanka i Charter pl. potwierdzają starą opinię, że przyjaciół poznaje się w biedzie.
Po kilku dniach otrzymuję wreszcie informację z Eastbourne, że jest ekipa do obcięcia masztu! Niestety załoga Zjawy musi już zjechać do kraju. Urlopy się kończą. Na jachcie zostaje tylko Sławek, który jest kapitanem i Raulin.
W międzyczasie odzywa się Tomek z Londynu. Żeglarz pływający kiedyś na Zjawie. Teraz pracuje w Londynie i oferuje swoją pomoc. Tomek sugeruje, że warto napisać pismo do mariny z prośba o obniżenie opłat, które w UK są wysokie. Piszę takie pismo, Tomek je poprawia i tłumaczy. Wysyłamy je faksem z CWM. O dziwo prawie natychmiast otrzymujemy odpowiedź, że nasza prośba zostanie rozpatrzona pozytywnie i dodatkowo pracownicy służą nam wszelka pomocą w naprawie jachtu!
W końcu na obcięcie masztu decyduje się firma Yacht Services przy pomocy pracowników mariny w Eastbourne. Niestety okazuje się, że dysponują zbyt niskim podnośnikiem i nie można sięgnąć do uszkodzonego miejsca. Krótka konsultacja z PRS-em i decyzja - obcinamy zwisającą stęge masztu tak wysoko ile się da. Pozostałą część zwisającego kikuta zabezpieczamy linami i mocujemy do masztu.
Sławek z Raulinem nadzorują cięcie masztu, a ja modlę się, aby cena jaką mi podadzą nie była zbyt wysoka. Wreszcie mam informację! Maszt obcięty! Ale nie wiedzą ile to będzie kosztowało!! Szlag mnie trafia! Jak to nie wiedzą??!! Obcięli maszt i nie wiedzą za ile? Przecież to mogło być w cenie złota, a teraz nie mamy wyjścia i będziemy musieli zapłacić! No, ale trudno, nic już na to nie poradzę. (Później się okazało, że obie firmy chcą razem niespełna 500 GBP). Dzwonię do PRS i zamawiam inspekcję, a w CWM zapada decyzja, że do Eastbourne jedziemy busem.

ciąg dalszy nastąpi

Link do mojej galerii z rejsu
https://picasaweb.google.com/andrzej.szklarski/RejsUszkodzonZjawZEastbourneUKDoGdyni


Załączniki:
Komentarz: To jedno z pierwszych zdjęć wykonanych tuż po zacumowaniu uszkodzonej Zjawy w Eastbourne
Zjawa.jpg
Zjawa.jpg [ 39.4 KiB | Przeglądane 3697 razy ]


Ostatnio edytowano 13 lis 2012, o 10:29 przez Maar, łącznie edytowano 1 raz
Połączyłem część I z II i zmieniłem tytuł.

Za ten post autor Andy otrzymał podziękowania - 17: bryg, Colonel, Janna, Maar, Magister, Narjess, palit.polit, Seba, Walen, Wauzi, wietnamczyk, WIT, Wojciech, Węzełek, Zbieraj, zonti, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 lis 2012, o 12:37 

Dołączył(a): 5 paź 2010, o 15:15
Posty: 65
Podziękował : 9
Otrzymał podziękowań: 5
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz jachtowy
Kiedy nastepna czesc? Nie daj dlugo czekac :D

_________________
Stopy wody i pomyślnych wiatrów
Paweł Polak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 lis 2012, o 22:02 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
16 lipca wyruszamy w drogę. Prawie w ostatnim momencie dołączył do nas Tomek. Miał płynąć na Loch Ness, teraz będzie nas wspomagał w załodze awaryjnej. Odezwał się też Marek. Być może dołączy do nas w Eastbourne. W dniu wyjazdu odezwał się również Josef. Czeski żeglarz z polskim patentem kapitana, który podobnie jak Tomek, miał płynąć na Loch Ness. Mówi, że prawdopodobnie przyjedzie do Eastbourne.
Przez 30 godzin przejechaliśmy pół Europy. Przy okazji przekonaliśmy się jak wyspiarze potrafią przywitać gości. W Dover przy zjeździe z promu nasz pojazd został wytypowany do szczegółowej kontroli celnej, która trwała ponad godzinę. Celnicy minikamerą zaglądali w progi busa i do zbiornika paliwa. Oczywiście nic nie znaleźli, ale szybko nam przypomniano co to jest granica.
Eastbourne zaskoczyło nas śródziemnomorską roślinnością. Wszędzie rosną palmy. Nie są takie wysokie jak na południu Europy, ale są to najprawdziwsze palmy.
Na Zjawę dotarliśmy późnym wieczorem. Przywitali nas Raulin i szczęśliwy Sławek. Szczęśliwy, bo Jego praca się skończyła i może wracać do domu.
16 lipca skrystalizowała się załoga awaryjna. Zamustrowali Tomek, Bogusz, pojawił się również Marek, z Anglii zamustrowali Michał „Kusza” i Magda, a z Czech dotarł Josef. W sumie ze mną i Raulinem załoga liczy 8 osób. Nie jest więc źle.
Przyjechał też Piotr - Inspektor PRS. Inspekcja przebiegła sprawnie. Piotr najpierw obejrzał nasz maszt, felerną podwięź, porobił zdjęcia. Obejrzał również nasz takielunek awaryjny. Takielunek awaryjny to dwa założone przez Raulina i Sławka bagsztagi z lin miękkich puszczone przez bloki szotów i wybrane na kabestanach. Ich zadaniem było zabezpieczenie masztu przed upadkiem do przodu. Bez nich maszt był podtrzymywany jedynie przez wanty kolumnowe i babysztag. Dodatkowo z lewej burty był jeszcze jeden padun. Piotr zalecił założenie drugiego paduna z liny miękkiej, co też niezwłocznie uczyniliśmy. Inspekcja to inspekcja. Niejako przy okazji Piotr sprawdził czy wykonane zostały poprzednie zalecenia PRS dotyczące instalacji elektrycznej w maszynowni. Przywiózł nawet z sobą stosowne schematy. Sprawdził wszystko dokładnie. Nie tylko czy jest zgodne ze schematami, ale również czy działa. Ufff wszystko grało. Otrzymaliśmy nowe Jednorazowe Orzeczenie Zdolności Żeglugowej i Kartę Bezpieczeństwa pozwalającą na jednorazowe przejście do Gdyni. Po inspekcji i dobrze wykonanej pracy usiedliśmy sobie przy piwku, a później do skromnej żeglarskiej kolacji opartej głównie na konserwach. Konserwy będą już nas męczyły do końca rejsu.
Wyjście w morze zaplanowałem na późne godziny wieczorne 18 lipca. Niestety prognozy nie były pomyślne. Wiatr się wzmagał i było ostrzeżenie przed silnym wiatrem. Wiatr przytrzymał nas w porcie całe dwa dni. 20 lipca zatankowaliśmy wodę, paliwo i opłaciliśmy wszystkie nasze należności. Po odcumowaniu udaliśmy się do śluzy. Zjawa wychodziła w morze po jedenastodniowym pobycie w Eastbourne żegnana przyjaznymi gestami wychylonych z okien biur pracowników mariny i obsługi śluzy. Długo tutaj Zjawka stała i w czasie postoju była jedną z głównych atrakcji mariny. Jacht oglądały tłumy ludzi i wycieczki sprowadzane przez przewodników. A jakie opowieści się słyszało! W jakim to sztormie jacht się znalazł i że dzielna załoga, a ratownicy to już w ogóle super itd.itd.
Po prześluzowaniu spotkaliśmy powracający właśnie z kolejnej akcji miejscowy statek ratowniczy służby RNLI, ten sam, który jedenaście dni wcześniej udzielał pomocy Zjawie. I znowu przyjazne gesty i życzenia good luck!! Wreszcie w morzu. Kierunek Dover gdzie zamierzałem ciąć sławetną Dover Strait.
Niestety po przepłynięciu kilkudziesięciu mil zaczęła gwałtownie rosnąć temperatura oleju w przekładni i jednocześnie spadło jego ciśnienie. Raulin zawołał mnie na bok i powiedział:
- Mam wątpliwości czy dopłyniemy.
- Mówisz o Gdyni czy o Dover?
- O Dover. Nie wiem co jest ale zamiast 10 mamy około 30 litrów płynów w przekładni i to jest emulsja. Na pewno woda jakoś dostała się do oleju.
- OK., w takim razie wchodzimy do Dover i zobaczymy co dalej.
- Trzeba też zmniejszyć obroty, bo przekładnia może się rozlecieć.

Nocne wejście do Dover przy małej prędkości jachtu i dużym bocznym prądzie (ok. 3 knt) to ciekawe przeżycie. W główki wchodziliśmy praktycznie ustawieni burtą do wejścia.
Następnego dnia z przekładni wypompowaliśmy prawie 30 litrów emulsji, czyli wody z olejem. Bliższe oględziny wykazały, że najprawdopodobniej uszkodzony jest jeden z obiegów wody w chłodnicy oleju. Cóż było robić, zaślepiliśmy uszkodzony obieg i w drogę. Postanowiłem zaryzykować i spróbować przejść przynajmniej do Calais. Postój w Dover jest drogi a w Calais mogę stanąć za free na boi. Poza tym to już kontynent i mimo wszystko dużo łatwiejszy dojazd z Polski.
Przejście przez Dover Strait, pomimo, że połączone ze slalomem gigantem pomiędzy statkami odbył się bezboleśnie. Temperatura oleju ustabilizowała się na poziomie 70 stopni. Była, co prawda trochę za wysoka, ale uznałem, że skoro utrzymuje się na stałym poziomie to płyniemy tyle ile się da i omijamy Calais. W rezultacie dopłynęliśmy do Scheveningen. Mogliśmy płynąć jeszcze dalej, ale kończył się chleb i ta niewielka ilość świeżych produktów, którą zakupiliśmy w Eastbourne i Dover.
Po drodze budziliśmy spore zainteresowanie najpierw francuskich, a później holenderskich służb granicznych. Pewnie ich uwagę zwracał nasz maszt. Francuzi polatali sobie wokół nas helikopterem i po kilku przyjaznych gestach odlecieli. Natomiast z Holendrami było nieco gorzej. Najpierw przez dłuższy czas towarzyszył nam ich okręt, a na kei w Scheveningen przywitała nas grupa celników. Po kontroli celnej zostaliśmy poddani kontroli paszportowej. Jednak w przeciwieństwie do Brytyjczyków, Holendrzy byli nastawieni bardzo przyjacielsko i cala kontrola sprowadziła się do zadawania standardowych pytań. W końcu jeden z celników zapytał:
- Ile masz alkoholu na statku?
- Myślę, że jakieś siedemdziesiąt puszek piwa.
- Żartujesz?
- Nie.
- A ile będziesz jeszcze w morzu?
- Nie wiem, może nawet dwa tygodnie.
- Tyle piwa osiem osób w jeden wieczór wypija, a Ty chcesz płynąć dwa tygodnie? To jak Ty chcesz płynąć??
Po uzupełnieniu zapasów popłynęliśmy dalej kierując się możliwie najkrótszą drogą w kierunku Kanału Kilońskiego.
25 lipca późnym wieczorem wpływamy na Łabę. Stałem przy burcie patrzyłem jak woda rzeki pchana silnym prądem opłukuje mi z prędkością światła burty jachtu a ja płynę góra 2 knt. Kląłem w myślach na siebie jak cholera.
Kto Ci kretynie dał patent?? Cuxhaven, najbardziej klasyczny port pływowy, na każdym kursie zadania z tego miejsca liczą, a Ty głąbie wpasowałeś się dokładnie w tym momencie, kiedy nie powinno Cię tutaj być!! I teraz katuj siebie jacht i załogę i męcz się płynąć pod górkę!!
26 lipca w godzinach popołudniowych weszliśmy przez śluzę w Brunsbittel na Kanał Kiloński. Ponieważ na kanale bez pilota wolno pływać tylko do 18:30 więc zatrzymaliśmy się na 21 kilometrze i urządziliśmy skromne przyjęcie imieninowe Krzysztofa. Przy okazji wydało się, że Magda jest wykwalifikowaną flecistką i to z wyższym wykształceniem muzycznym i posiada własny flet, na którym znakomicie potrafi zagrać „sto lat”!!
Następnego dnia przez śluzę w Holtenau weszliśmy na wody Bałtyku. W Laboe zrobiliśmy sobie pierwszy prawdziwy postój. Wszyscy już byliśmy zmęczeni i marzyliśmy o prysznicu i normalnej toalecie. Trzeba też było uzupełnić zapas chleba. Jedzenia mieliśmy dużo, ale głównie konserwy. Pewnie, dlatego bułki ze śledziami sprzedawane w pobliskim barze miały duże wzięcie.
W każdym porcie męczeni byliśmy pytaniami o nasz połamany maszt. Jak to się stało? Ile osób zginęło itd., itd. W końcu Tomek wpadł na pomysł, aby napisać na maszcie „NEW N.A.S.A. TECHNOLOGY” i wszystko obrócić w żart.
Z Laboe popłynęliśmy do Hasle na Bornholmie, zatrzymując się na krótko w Gedser gdzie niestety musiał wyokrętować Marek.
Hasle jest ciekawym i całkiem sporym portem, ale rzadko odwiedzanym przez polskie jachty. Główną atrakcją tego miasteczka są podobno najstarsze na Bornholmie wędzarnie ryb. Atutem jest też niewielka odległość do Rone.
Z Hasle już jednym skokiem dopłynęliśmy do Gdyni gdzie 1 sierpnia o 01:35 zacumowaliśmy do burty Zawiszy Czarnego, a pierwszym, który nas przywitał był Zbieraj, który na dzień dobry wrzasnął na całe gardło – a jak Ty ten maszt połamałeś?!! Później jeszcze wiele razy musiałem się tłumaczyć z połamanego masztu Zjawy. Część osób pewnie do dzisiaj myśli, że to moja sprawka :D Przepłynęliśmy 869 mil morskich w czasie 166 godzin . Uważam, że tak szybki powrót był możliwy tylko dzięki dużemu zaangażowaniu mojej załogi i przyjaciół, którzy ten rejs wspomagali.
Wielkie dzięki załodze Zjawy, czyli Krzyśkowi „Raulinowi”, Tomkowi, Michałowi „Kuszy”, Magdzie, Markowi, Josefowi, Boguszowi i prowadzącemu nasz serwis pogodowy Tomkowi z Londynu. Dziękuję również Hankowi i firmie Charter pl z Bielska Białej za realizację pomysłu podstawienia zastępczego jachtu w Norwegii. Wielkie podziękowania firmie Jeppesen, która zapewniła nam elektroniczne pomoce nawigacyjne. Dziękuję również Panu Jerzemu Knabe z Yacht Klubu Polskiego w Londynie za wsparcie i pomoc w poszukiwaniach załogi. Wielkie dzięki dla Inspektorów PRS.
Dziękuję również wszystkim tym, którzy nam nadmiernie nie przeszkadzali w wykonaniu naszej pracy.

Linki do galerii z rejsu:
https://plus.google.com/photos/111999799125334731459/albums/5232282644665444417?banner=pwa

https://picasaweb.google.com/kusza78/ZjawaIVPowrT#

No i to już wszystko. Następnego dnia przekazaliśmy na Zawiasa resztki prowiantu, a jakiś czas później popłynąłem do Stoczni Conrad w Gdańsku, gdzie Zjawka otrzymała nowy maszt. Właściwie nie nowy tylko stary, ale z wymienionymi uszkodzonymi profilami. Będąc już w na Wiśle w pobliżu stoczni, strasznie mnie korciło aby przepłynąć pod mostem wantowym na Stogach. Ale z braku czasu nie zrobiłem tego. Szkoda, bo prawdopodobnie bardzo długo byłbym jedynym kapitanem, który takiego wyczynu dokonał. Teraz gdy maszt sobie stoi takiej możliwości nie ma.

KONIEC :D


Załączniki:
Komentarz: Nie na darmo Kusza kończył AWF:)
Kusza na maszcie.JPG
Kusza na maszcie.JPG [ 41.96 KiB | Przeglądane 3594 razy ]
Komentarz: Załoga awaryjna. Fajni ludzie. Obym zawsze miał takie załogi
Załoga.jpg
Załoga.jpg [ 137.05 KiB | Przeglądane 3594 razy ]
Komentarz: Uszkodzona podwięź. Zdjęcie zrobiono w kilka dni po złamaniu masztu
Uszkodzona podwiez.JPG
Uszkodzona podwiez.JPG [ 104.01 KiB | Przeglądane 3594 razy ]

Za ten post autor Andy otrzymał podziękowania - 17: Cape, Colonel, essi001, grubypawel, homer, Janna, kusza, Maar, Micubiszi, Seba, wietnamczyk, WIT, Wojciech, Węzełek, Zbieraj, zonti, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 13 lis 2012, o 10:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17561
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2349
Otrzymał podziękowań: 3695
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Połączyłem obie części opowiadania.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 19 lis 2012, o 21:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
Andrzeju, to był jeden z najlepszych rejsów w moim życiu (Magda upiera się, że to najlepszy rejs na jakim była).
Tak sobie myślę, że rejs sprawnym jachtem to żadna frajda ;) każdy może sobie taki rejs "kupić", ale płynąć w rejsie "ratunkowym" to wydarzenie.
Kto wie czy nie będziesz prekursorem "hipsterskich" rejsów, gdzie największą frajdą będzie żegluga ze świadomością, że może coś "dupnąć". Choć, nie chyba nie Ty, bo na rejsie z Tobą i Raulinem, miało się pewność, że wszystko jest pod kontrolą.
Wielkie dzięki.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 21 lis 2012, o 07:06 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
Dzięki za miłe słowa :) W sumie to był bardzo fajny rejs. Tyle że w 100% silnikowy :-?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 gru 2012, o 15:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
Na tym rejsie przekonałem się, że to nie cisza, ewentualnie łopot żagli tworzy klimat rejsu (w każdym razie nie tylko to)... Mimo terkotu silnika i przerażenia, że dystrybutor na stacji benzynowej może wskazywać tak duże liczby ;) wiedza i radość z rejsu -bezcenne... (za diesla mogłeś zapłacić kartą Mastercard ;) )


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL