Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=24763
Strona 1 z 1

Autor:  Janna [ 9 lip 2016, o 08:16 ]
Tytuł:  Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Osoby:
Mirka i Zbyszek aka Zuluwhiskey w malachitowym Drascombie luggerze
Bartek, czyli moja Większa Połowa w składanym kajaku z żaglem
nasze Potwory (13 i 16 lat) i ja w GIS-ie Safari, pięknie zbudowanym przez Zbyszka i podarowanym nam w zeszłym roku pod choinkę :kiss:
Miejsce akcji:
Wielkie Jeziora Mazurskie, a właściwie ich mały wycinek
Czas akcji:
w naszym przypadku od zeszłej soboty do przedwczoraj; Zbyszek i Mirka płyną dalej (i liczę na dopisanie paru słów do relacji)

Tydzień temu pojechaliśmy popływać turystycznie po mazurskich jeziorach naszymi pływadełkami. Niestety, różne losu koleje spowodowały, że nie wszyscy mogli dotrzeć w sobotę na miejsce spotkania na czas i trzeba było dokonać małego wariantowania, dzięki czemu odkryliśmy przeurocze miejsce w Karwicy – gospodarstwo agroturystyczne „Złoty Konik”. Przemili gospodarze, właściciele kilkunastu koni, instruktorzy jazdy konnej, z cudownym podejściem zarówno do zwierząt jak i do ludzi. Świetne miejsce dla każdego – zarówno dla początkującego, jak i zaawansowanego jeźdźca. Dla piechurów lub pływaczków również. ;-) Żal, że następnego dnia, choć niewcześnie, bo lało cały czas, ale trzeba było ruszać dalej na północ.

Zwodowaliśmy się w Bogaczewie, a konkretnie w przystani Evelyn, tam też zostawiliśmy samochody i przyczepy. Pod pretekstem przeczekiwania kolejnej zlewy zjedliśmy niezły obiad (polecam gęś z kluskami śląskimi i modrą kapustą, która była czerwona), następnie w ciurkającym deszczyku zapakowaliśmy łódki workami, postawiliśmy żagle i śmignęliśmy przez Jezioro Boczne. Przed mostem zatrzymaliśmy się przy brzegu, żeby położyć maszty (w Drascombie da się to zrobić na wodzie, jednak GIS jest zbyt wywrotny, a poza tym ja za słaba, by w pojedynkę dźwignąć maszt, więc musieliśmy lądować na plażach czy w bindugach). Zbyszek odpalił silniczek i wziął nas na hol, a ponieważ był już wieczór, zatrzymaliśmy się po drugiej stronie mostu na kempingu Kula na nocleg.

Rano wybraliśmy wodę z łódek, gdyż deszcze dbały o stałą wilgotność wokół nas, zwinęliśmy namioty i ruszyliśmy dalej. Po Jagodnem pływało się świetnie, choć całkiem odpoczynkowo nie było - wiało 3-4B, ale w szkwałach 5-6B. Dalej kanałami płynęliśmy w zestawie holowano-holującym. Na Szymonie zaczęła doganiać nas burza, ale udało się przed największym jej uderzeniem schować się w Zielonym Gaju, chociaż wiało już tak mocno, że ciężko było nam na GIS-owym „silniku manewrowym” (czyli małych, krótkich pagajkach) płynąć pod wiatr. Ciepłe jedzonko, herbata, kawa, czas na pogaduchy i dyskusja dokąd teraz. Postanowiliśmy sprawdzić, czy to, co śpiewał Turnau („ach, na plażach, być na plażach Zanzibaru”) to prawda i popłynęliśmy na Tałtowisko do przystani Zanzibar. Rewelacja! Sympatyczny Pan Bosman, świetny, przyjazny klimat, dogodne miejsce pod namioty i czyściutkie, darmowe (znaczy, w cenie za postój) sanitariaty z ciepłą wodą, darmowa ciepła woda do mycia, jedynie prysznice na wrzutki. No i, last but not least, bardzo porządne pomosty do cumowania, z bojkami oraz mała plaża ze slipem.

Rano wybra..., a nie, tej nocy, o dziwo, nie padało, więc pakowanie poszło miło i sprawnie. Świeciło słońce, wiatr się wzmógł. Dopłynęliśmy na Tałty, bo ciągnęło nas do Rynu, ale rozfalowana i skołtuniona, zielonobrudna woda i wiatr prosto w twarz (4-5B w podstawie, 6B w szkwałach), skontrastowane z błękitnym, osłoniętym lasem Tałtowiskiem, sprawiły, że wróciliśmy na obiad do Zanzibaru, wcześniej pokręciwszy się kilka godzin po jeziorze i robiąc sobie sesję fotograficzną wszystkich trzech ożaglowanych pływadełek. Potem zaczęliśmy się przemieszczać niespiesznie na północ, żeby być bliżej naszych samochodów, na wypadek, gdyby prognozy pogody, straszące burzami i bardzo silnym wiatrem się sprawdziły. Zdążyliśmy jeszcze pożeglować w słabnącym wietrze po Jagodnem, by wieczór miło spędzić na znanym już nam kempingu Kula.

Rano wybraliśmy wodę z łódek, zapakowaliśmy dobytek i popływaliśmy najpierw w zatoczce Jagodnego, a potem przepłynęliśmy na Jezioro Boczne. Padało całkiem mocno, ale co to dla nas. Wiatr się wzmagał, a my byliśmy już zmęczeni, więc niezbyt późnym popołudniem spłynęliśmy do przystani Evelyn. Tam też się nam bardzo podobało, Pan Bosman równie sympatyczny jak zanzibarski, toalety czyściutkie, w cenie postoju, tyle, że w Evelyn więcej było wczasowiczów, więcej ludzi ze skuterami, ribami itp., czyli i klimaty nieco inne.

Rano wybraliśmy wodę z łódek, ale nie pakowaliśmy dobytku, bo kolejny nocleg planowaliśmy spędzić również w Bogaczewie i wypłynęłam z Potworami na jezioro. Niestety, a raczej na szczęście, nie zdążyliśmy odpłynąć zbyt daleko, gdy zza lasu wylazła czarna i zła chmura. Grzmiało i błyskało, burzowe chmury odpływały i napływały, więc w końcu postanowiliśmy wybrać się lądem do Giżycka na lody, gofry, soczki i inne przyjemności czyhające na tamtejszej promenadzie. Przy okazji załatwiliśmy kilka zakupów w sklepie żeglarskim, bo chociaż my wracaliśmy do domu w piątek z rana, to Zbyszek z Mirką zostawali na kolejny tydzień mazurowania i te drobiazgi miały im ułatwić życie.

Podsumowując: było świetnie, pogoda w porządku, bo nie lało cały czas, a czasami nawet przygrzewało słońce, wiatru było dużo, więc pływanie wymagało uwagi, ale tym więcej było frajdy. Szczególne wyrazy uznania należą się naszym nastolatkom, którzy nie tylko, że bez słowa skargi znosili nie do końca komfortowe warunki, którzy żaglowali jakby urodzili się na łódce, stawiali i zwijali mokre namioty w tempie ekspresowym itp. itd., to jeszcze im się to podobało. ;-)
Kajak z żaglem sprawdził się w 100%. Pływanie w myśl zasady: „sail if you can, paddle if you must” było niezwykle sprawne, efektywne i przyjemne. I w dodatku fajnie wyglądało. :-)
GIS pływał cudownie na nowiutkich żaglach (tu ukłony i podziękowania w stronę Krzysia Bienia :-) ) i chociaż nie wiem z jaką prędkością żeglowaliśmy, to niejeden raz prześcigaliśmy duże jachty. Żagiel refuje się sprawnie, choć, ze względu na szczupłość miejsca w załadowanej łódce i jej chybotliwość, łatwiej zrobić to na lądzie lub w zacisznej zatoczce. Dysponowaliśmy też „silnikiem” w postaci długich wioseł szalupowych oraz „silnikiem manewrowym” w postaci małych pagajków i zarówno jedne jak i drugie bardzo się przydawały.
Wrażenia z Drascomba były równie entuzjastyczne, ale dam Zuluwhiskey szansę na samodzielną wypowiedź. ;-)

Jeszcze z rzeczy praktycznych.
Na wodzie komunikowaliśmy się z Bartkiem za pomocą wodoszczelnych krótkofalówek – bardzo dobrze się sprawdziły.
Było w miarę ciepło (w dzień podobno 16-20 st.C, w nocy ok. 10-13 st. C), więc nie wkładałam spodni od sztormiaka, tylko szybkoschnące spodnie turystyczne, które mogłam podwinąć powyżej kolan, gdy musiałam wskakiwać do wody podczas podchodzenia do plaży, a które wysychały na wietrze w kilkanaście minut. Niezastąpione były też wodoodporne i szybkoschnące sandały.
Ubrania i śpiwory mieliśmy na GIS-ie i kajaku zapakowane w szczelne worki kajakowe, namioty, karimaty, żywność i tym podobne rzeczy były powsadzane w worki na śmieci i następnie, żeby folia się nie podarła, w materiałowe torby (najczęściej były to bawełniane siatki zakupowe, niezbyt duże, z długimi uszami, które można było zawiązać).
Otworki storerowe służyły nam do przywiązywania worków z dobytkiem, krawatów, krótkofalówki, wiatromierza, aparatu fotograficznego i tym podobnych rzeczy, które chcieliśmy mieć pod ręką oraz do zrobienia siatki dziobowej, pod którą trzymaliśmy kamizelki ratunkowe i lekkie utensylia biwakowe (garnki, miski itp.). Gdyby ich nie było, musielibyśmy chyba je wymyślić (albo jakieś podobne rozwiązanie).
I jeszcze jedno - strat w palcach nie odnotowano. ;-)

Załączniki:
tobołki.jpg
tobołki.jpg [ 80.33 KiB | Przeglądane 12532 razy ]
sail_if_you_can.jpg
sail_if_you_can.jpg [ 62.23 KiB | Przeglądane 12532 razy ]
pierwszy_ref.jpg
pierwszy_ref.jpg [ 57.15 KiB | Przeglądane 12532 razy ]
Drascombe.jpg
Drascombe.jpg [ 42.87 KiB | Przeglądane 12532 razy ]

Autor:  johny411 [ 9 lip 2016, o 08:36 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Widziałem Was w Bogaczewie jak wodowaliscie się , byliśmy z zona pelni podziwu jak pakowaliscie worki do łódek , ja wodowalem MicroPolo jestem pierwszy raz na Mazurach . Wczoraj tj. piątek widziałem Tych dwoje dzielnych z pierwszego zdjęcia , chwile burtą w burtę podchodzilismy do Giżycka . Podziwialiśmy ta piękna lodeczke pod żaglami . Pozdrawiam .

Autor:  taka_jedna [ 9 lip 2016, o 08:42 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
chociaż nie wiem z jaką prędkością żeglowaliśmy


Jest fajna darmowa aplikacja (http://www.endomondo.com), po uruchomieniu której możesz na bieżąco śledzić i rejestrować takie parametry jak prędkość (aktualną, maksymalną i odcinkową) czas, czy przebytą trasę.
:)
Anka

Autor:  Janna [ 9 lip 2016, o 08:49 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

johny411 napisał(a):
Widziałem Was w Bogaczewie jak wodowaliscie się , byliśmy z zona pelni podziwu jak pakowaliscie worki do łódek , ja wodowalem MicroPolo jestem pierwszy raz na Mazurach . Wczoraj tj. piątek widziałem Tych dwoje dzielnych z pierwszego zdjęcia , chwile burtą w burtę podchodzilismy do Giżycka . Podziwialiśmy ta piękna lodeczke pod żaglami . Pozdrawiam .

Szkoda, że nie pogadaliśmy. :-) Pozdrowienia i miłego pływania.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

taka_jedna napisał(a):
Janna napisał(a):
chociaż nie wiem z jaką prędkością żeglowaliśmy


Jest fajna darmowa aplikacja (http://www.endomondo.com), po uruchomieniu której możesz na bieżąco śledzić i rejestrować takie parametry jak prędkość (aktualną, maksymalną i odcinkową) czas, czy przebytą trasę.
:)
Anka

Dzięki, znam, rzeczywiście fajna. Po prostu jakoś nie pomyśleliśmy o odpaleniu jej lub GPS-a. :-)

Autor:  Krzys [ 9 lip 2016, o 10:33 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Joasiu Twoje relacje czyta się z czystą przyjemnością :kiss:
Janna napisał(a):
Grzmiało i błyskało, burzowe chmury odpływały i napływały, więc w końcu postanowiliśmy wybrać się lądem do Giżycka na lody, gofry, soczki i inne przyjemności czyhające na tamtejszej promenadzie.
Janna napisał(a):
Szczególne wyrazy uznania należą się naszym nastolatkom, którzy nie tylko, że bez słowa skargi znosili nie do końca komfortowe warunki, którzy żaglowali jakby urodzili się na łódce, stawiali i zwijali mokre namioty w tempie ekspresowym itp. itd., to jeszcze im się to podobało.

Autor:  Janna [ 9 lip 2016, o 10:54 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Krzys napisał(a):
Joasiu Twoje relacje czyta się z czystą przyjemnością :kiss:

Dziękuję. :D :D :D

Autor:  Alterus [ 9 lip 2016, o 14:02 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
I jeszcze jedno - strat w palcach nie odnotowano.

Co, niestety, potwierdza moje najczarniejsze podejrzenia... Podstępność Storera przekracza wszelką miarę, jak widać mało mu było ściągnięcie na załogę ciągłego zagrożenia fizycznego, posunął się do opresji psychicznej! Wyobrażam sobie te ciągłe katusze niepewności, obrazy mąk wdzierające się każdej chwili do wyobraźni... Ileż wysiłku musiało kosztować udawanie, że jest mimo wszystko bezpiecznie. Gra, której nie powstydziłby się odtwórca Maratończyka...
Dzielna, po dwakroć dzielna załoga!
:-D

Autor:  robhosailor [ 9 lip 2016, o 14:35 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Świetna relacja! :) A do tego:
Janna napisał(a):
GIS pływał cudownie na nowiutkich żaglach (tu ukłony i podziękowania w stronę Krzysia Bienia :-) ) i chociaż nie wiem z jaką prędkością żeglowaliśmy, to niejeden raz prześcigaliśmy duże jachty.
Bardzo to dobra wiadomość, bo żagiel do naszego z Bartkiem GIS-a, to jeden z wykonanej przez Krzysztofa pary. :)

Autor:  Waldi_L_N [ 9 lip 2016, o 14:50 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

robhosailor napisał(a):
Świetna relacja! :) A do tego:
Janna napisał(a):
GIS pływał cudownie na nowiutkich żaglach (tu ukłony i podziękowania w stronę Krzysia Bienia :-) ) i chociaż nie wiem z jaką prędkością żeglowaliśmy, to niejeden raz prześcigaliśmy duże jachty.
Bardzo to dobra wiadomość, bo żagiel do naszego z Bartkiem GIS-a, to jeden z wykonanej przez Krzysztofa pary. :)

A nie było by prościej z dakronu niż z pary? :rotfl:

Autor:  Kurczak [ 9 lip 2016, o 21:38 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Nie znasz się. Para jest dobra jak nie idzie w gwizdek. :D

Autor:  Tomek W [ 9 lip 2016, o 21:53 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Super relacja, i brawa za sam pomysł - fajnie że są jeszcze ludzie którzy potrafią turystycznie na "drobnoustrojach" pływać, nie trzeba jak się okazuje "mazurskich krążowników " :)

Autor:  Zielony Tygrys [ 10 lip 2016, o 16:07 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

no i da się. Super przygoda i relacja.

Autor:  Alterus [ 10 lip 2016, o 19:40 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Zielony Tygrys napisał(a):
no i da się.

Ale zmokli. A w trzypiętrowej motorówie mieliby luksus i wygodę. :-P

Autor:  Tomek W [ 10 lip 2016, o 20:52 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Alterus napisał(a):
Ale zmokli. A w trzypiętrowej motorówie mieliby luksus i wygodę.


A i owszem.
Ale w takim małym , jakoś tak... wody i wiatru...bliżej :)

Autor:  mnemo [ 11 lip 2016, o 00:00 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Świetny pomysł i realizacja. Bliżej natury jest piękniej. Opis też świetny.

Autor:  Zuluwhiskey [ 18 lip 2016, o 18:47 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
Wrażenia z Drascomba były równie entuzjastyczne, ale dam Zuluwhiskey szansę na samodzielną wypowiedź


Drugi tydzień pływania nie osłabił naszego entuzjazmu.
Oczywiście pływanie bez Janny to już nie to samo pływanie, ale w ramach rekompensaty w niedzielę dołączył do nas mój brat Jurek. Spotkaliśmy się na kampingu Elixir przy Łabędzim Szlaku, bo drugi tydzień przeznaczony był na akweny północne.

Po odjeździe Janny z rodziną (wyjechali w piątek o barbarzyńsko wczesnej porze) do niedzieli włącznie plątaliśmy się między wysepkami Łabędziego szlaku a w poniedziałek (11 lipca) wiatr zawiał nas na Święcajty. W planach był jeszcze Stręgiel, ale burza zatrzymała nas na noc na kampingu Rusałka.
Załącznik:
Drascombe.jpg
Drascombe.jpg [ 293.65 KiB | Przeglądane 11886 razy ]

Następny dzień (12 lipca) był bezwietrzny - przez godzinę udawaliśmy, że żeglujemy, ale gdy w Ogonkach minął nas na silniku Szaman-3, postanowiliśmy wziąć przykład z bardziej doświadczonych żeglarzy i też odpaliliśmy silnik. Bez pośpiechu, na wolnych obrotach dopłynęliśmy do Węgorzewa. Obiad, zakupy i inne drobne przyjemności zajęły nam dwie - trzy godziny w czasie których rozpogodziło się i zaczął wiać lekki wietrzyk. Ruszyliśmy więc dalej. W kanale, a właściwie już na Węgorapie rewelacja - buszująca w zaroślach bobrza rodzina - cztery futrzaki, najwyraźniej przyzwyczajone do przepływających łodzi, ogryzały co popadnie. Ponieważ byliśmy na kanale sami, mogliśmy zrobić kilka nawrotów i foto-ujęć. A potem łagodnym bajdewindem popłynęliśmy w stronę Zwierzynieckiego Rogu, gdzie na nocleg do leśnej przystani zwabił nas banner "Zimne Piwko".

Środowe przedpołudnie (13 lipca) było bezwietrzne i deszczowe - a więc znów silnik. Przez Mamerki i Kietlice popłynęliśmy na obiad do Zdorkowa. Miła przystań, smaczny sandacz, a co najważniejsze - tak jak dzień wcześniej, w czasie gdy jedliśmy obiad, poprawiała się pogoda :). W dobrych nastrojach ruszyliśmy do Sztynortu (tak tylko, żeby zaliczyć - dotąd tam nie byłem). Po drodze obserwowaliśmy zmagania załogi, której jacht został zatrzymany przez Sztynorckie Głazy. Jest pogodnie, kontynuujemy więc nasz rejs i wieczorem zatrzymujemy się na kampingu Elixir, znów przy Łabędzim Szlaku.

Czwartek (14 lipca) w końcu bezdeszczowy (przed południem) i dość mocno wieje ze wschodu :). A skoro tak, to płyniemy na jezioro Dobskie. Mimo że nie zrywaliśmy się zbyt wcześnie, to wczesnym popołudniem jesteśmy w zatoce Rajcocha. I tu zaczyna padać. Internet mówi, że będzie padać co najmniej do wieczora. Mamy w perspektywie powrót w deszczu i halsowanie w silnym wietrze albo nocleg w Rajcosze.
Tyle tylko, że nasz wypad na Dobskie miał być "na lekko", bez sprzętu biwakowego - rozbity namiot, śpiwory, karimaty i inny niezbędny sprzęt pozostał na kampingu Elixir...
Na szczęście, ponieważ w niedzielę dołączył do nas mój brat, na kampingu mamy również dodatkowy samochód (brata) :). Wyruszamy więc "z buta" i po 7,5 km marszu w deszczu i słocie docieramy na kamping. Tu szybkie pakowanie, przejazd do Rajcochy i ponowne rozstawianie obozu.
Załącznik:
W_drodze_do_Rajcochy-troche_wieje.jpg
W_drodze_do_Rajcochy-troche_wieje.jpg [ 242.21 KiB | Przeglądane 11886 razy ]

Wieczór w Rajcosze był jednym z bardziej 'odjechanych' wieczorów tego rejsu.
Na przylegającym do zatoki polu namiotowym postawiony jest duży imprezowy namiot pełniący funkcję jadalni. Gospodarze tego miejsca wyposażyli go w dwie kolumny i odtwarzacz.
I tu dzieje się coś, co mnie samego zaskakuje: zazwyczaj połączenie dzikiego zakątka przyrody (czy to w górach, czy nad wodą) z aparaturą nagłaśniającą (albo tylko zwykłym radiem) budzi mój głęboki absmak i niechęć do ludzkości w ogóle, ale tutaj za sprawą serwowanej muzyki jest inaczej: po pierwsze - to nie jest standardowa radiowa, generowana komputerowo "sieczka" ale najwyższej jakości jazz (czasem wymagający i wysublimowany), po drugie - nie jest serwowany zbyt głośno, on się po prostu sączy, tak jak jazz sączyć się powinien. Poza namiotem/jadalnią już go właściwie nie słychać. Mógłbym tam siedzieć godzinami, słuchać i wgapiać się w jezioro...
Gdy zapada zmrok, kolejna niespodzianka. Dotąd podwinięta ściana namiotu zostaje opuszczona i tworzy biały ekran. Okazuje się, że jest również rzutnik i możemy podziwiać Stinga i jego kawałki z albumu "The Last Ship" (koncert w The Public Theatre/New York w grudniu 2013). Po prostu magia...

Piątek (15 lipca) - czas wracać. Nie pada, przynajmniej rano, wiatr zmienił kierunek na zachodni :). Nasz samochód i przyczepa podłodziowa czekają w Bogaczewie i tam chcemy dotrzeć na wieczór. Wieje bardziej niż przyzwoicie, tak więc w Pięknej Górze jesteśmy mocno przed czasem - możemy pozwolić sobie na postój na kotwicy w osłoniętej zatoczce Dużego Ostrowu i ugotować obiad. Po obiedzie kanały, Niegocin i do portu Evelyn dobijamy w okolicach 19-tej. Tu wyciągamy łódź z wody, ponownie odwiedzamy Rajcochę odbierając samochód brata i smaczną kolacją w Bogaczewie kończymy część turystyczną. Następny dzień to już tylko powrót samochodem.

A Drascombe?
Cóż, nie był demonem szybkości. Ale też nie spodziewaliśmy się po nim bicia rekordów. Głównym celem jaki przyświecał konstruktorowi, Johnowi Watkinsonowi był... komfort żony, która 'wytrzęsiona' na jakimś większym jachcie zagroziła, że zawiesi swoje żeglarstwo (a tym samym żeglarstwo męża) do czasu pozyskania jachtu, na którym czułaby się pewnie i bezpiecznie. W odpowiedzi Watkinson skonstruował Drascombe Luggera...
Tutaj muszę wyznać, że Watkinson spisał się co najmniej w dwójnasób, bo zadowolił również moją żonę - w żadnym momencie nie czuła dyskomfortu związanego z warunkami, a czasem wiało i falowało dość mocno. Do każdych warunków mogliśmy dobrać na tyle niewielką powierzchnię żagli, że żegluga przez cały czas była przyjemnością. I co warto odnotować, pływanie bez grota - tylko na foku i bezanie (a właściwie na foczku i bezaniku) nie odbijało się jakoś znacząco na prędkości.
Jedyną niedogodnością było zachowanie bezana przy fordewindzie - przeskakiwał bez ostrzeżenia z jednej strony na drugą, a że umieszczony jest za sternikiem (jak również za płetwą sterową), często wybijał łódź z zadanego kierunku. Szybko jednak poradziliśmy sobie z tym gasząc bezana na czas fordewindów.
A co do tytułu wątku, a dokładniej sformułowania "odkrytopokładówkami", to jest ono trochę mylące. Drascombe Lugger był odkrytopokładówką tylko wtedy, kiedy tego chcieliśmy. Do przekształcenia go w kabinówkę "z wysokością stania" potrzebowaliśmy 2-3 minut. Dowody na zdjęciach...
Załącznik:
kabina.jpg
kabina.jpg [ 377.71 KiB | Przeglądane 11886 razy ]

Załącznik:
kabina_z_wysokoscia_stania.jpg
kabina_z_wysokoscia_stania.jpg [ 333.86 KiB | Przeglądane 11886 razy ]

Załącznik:
nocleg.jpg
nocleg.jpg [ 356.39 KiB | Przeglądane 11886 razy ]



Pozdrawiam
zw

Autor:  qbalon [ 18 lip 2016, o 19:53 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Super!

Normalnie zazdraszczam :)

Autor:  Zbieraj [ 18 lip 2016, o 20:11 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Zuluwhiskey napisał(a):
Gospodarze tego miejsca wyposażyli go w dwie kolumny i odtwarzacz.
I tu dzieje się coś, co mnie samego zaskakuje: zazwyczaj połączenie dzikiego zakątka przyrody (czy to w górach, czy nad wodą) z aparaturą nagłaśniającą (albo tylko zwykłym radiem) budzi mój głęboki absmak i niechęć do ludzkości w ogóle, ale tutaj za sprawą serwowanej muzyki jest inaczej: po pierwsze - to nie jest standardowa radiowa, generowana komputerowo "sieczka" ale najwyższej jakości jazz (czasem wymagający i wysublimowany), po drugie - nie jest serwowany zbyt głośno, on się po prostu sączy, tak jak jazz sączyć się powinien. Poza namiotem/jadalnią już go właściwie nie słychać. Mógłbym tam siedzieć godzinami, słuchać i wgapiać się w jezioro...
I chcesz powiedzieć, że nie było 120 decybeli????? :roll:
Jak mówił smerf Maruda: - Nie, to się nie może udać. Jesteśmy zgubieni. :-(

Autor:  Szaman3 [ 18 lip 2016, o 21:34 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Ludzie którzy prowadzą bar w Zatoce Rajcocha są wyjątkowi. Byłem tam we wtorek 12 lipca. Z głośników sączyła się Shade, a wieczorem wyświetlane były clipy z jej muzyką. Staliśmy do środowego popołudnia i nie chciało się odpływać. W tle szedł jakiś smooth jazz, taki leniwy, nieabsorbujacy, nienatrętny. Odpowiedni na letni czas ...
Wygląda na to że rzeczywiście w Ogonkach na Święcajtach widzieliśmy się U mnie zadzwonił telefon, poszedłem do kabiny go namierzać, a później będąc w kokpicie gadałem. W tym czasie dość daleko mijał mnie taki dziwny, nieplastikowy jacht ... :D Jakoś nie skojarzyłem.

Autor:  mnemo [ 19 lip 2016, o 11:48 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Świetny pomysł z namiotem, nie pomyślałbym, tradycyjnie przyzwyczajony do tentu na bomie. A dwumasztowce to bajka w pływaniu, miło wspominam pływanie na dezecie bez steru w basenie jachtowym, jakby deko ciasnym, w Trzebieży (dawne czasy).

Autor:  urbik [ 19 kwi 2020, o 13:06 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Zuluwhiskey napisał(a):
Do przekształcenia go w kabinówkę "z wysokością stania" potrzebowaliśmy 2-3 minut

Świetna relacja, możesz się pochwalić co to za namiot bez podłogi? Szukam rozwiązania jakiegoś zadaszenia na nocki do mojego Drascomba i zastanawiam się nad różnymi opcjami.Pozdrawiam

Autor:  Janna [ 20 kwi 2020, o 12:07 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

urbik napisał(a):
Zuluwhiskey napisał(a):
Do przekształcenia go w kabinówkę "z wysokością stania" potrzebowaliśmy 2-3 minut

Świetna relacja, możesz się pochwalić co to za namiot bez podłogi? Szukam rozwiązania jakiegoś zadaszenia na nocki do mojego Drascomba i zastanawiam się nad różnymi opcjami.Pozdrawiam

Zbyszek ostatni raz był na forum w 2017. Ale nie martw się, pomogę, to namiot polskiej firmy Marabut, model Komodo. Namioty Marabuta są bardzo dobre, używam, polecam. :)

Autor:  urbik [ 20 kwi 2020, o 12:47 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
pomogę,

uprzejmie dziękuję

Autor:  Marian Strzelecki [ 21 kwi 2020, o 20:02 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
urbik napisał(a):
Zuluwhiskey napisał(a):
Do przekształcenia go w kabinówkę "z wysokością stania" potrzebowaliśmy 2-3 minut

... Ale nie martw się, pomogę, to namiot polskiej firmy Marabut, model Komodo. Namioty Marabuta są bardzo dobre, używam, polecam. :)


Ale, czy wycinaliście podłogę, czy była taka jak w oryginale?

MJS

Autor:  Janna [ 22 kwi 2020, o 04:40 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Aaa, racja. Rozpinany był tylko sam tropik.

Autor:  urbik [ 22 cze 2020, o 18:34 ]
Tytuł:  Re: Odkrytopokładówkami turystycznie po Mazurach - relacja

Janna napisał(a):
Namioty Marabuta są bardzo dobre, używam, polecam

Pełna zgoda :) , a namiot rewelacja.Dzięki

Obrazek

Obrazek

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/