Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 29 mar 2024, o 16:18




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Przez Atlantyk
PostNapisane: 3 kwi 2009, o 06:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
fotki z rejsu http://picasaweb.google.com/AgencjaZegl ... k/200701A#

W październiku 2006 siedziałem z żoną i przyjaciółmi w miłej knajpce w Puerto Banus w Hiszpanii i patrząc na piękną marinę pomyślałem o Arturze i jego jachcie Berg. Artur, kapitan, właściciel i budowniczy Berga kilka lat wcześnie postanowił resztę życia spędzić na morzu. Kupił stalowy kadłub jachtu Bruceo, trzy lata budował jacht marzeń i na początku nowego wieku ruszył w świat. Wraz z żoną odbyłem z nim dwa wspaniałe rejsy na Bergu w Norwegii. Wyszukałem nr telefonu Artura i wysłałem SMS „pozdrowienia z Puerto Banus”, za chwilę odpowiedź „pozdrowienia z Dabia” . Dabia ? Zapachniało egzotycznie Wielką Wodą. Ale przecież Berg po półtorarocznym pływaniu wokół Europy miał przypłynąć na zimę do macierzystego Szczecina. Dabia??? Afryka ??? Nie, to po prostu szczecińskie Dąbie!!! Dzwonię do Artura, jakie plany na 2007 ? Kończę jesienią na Kanarach, potem Atlantyk. Karaiby ? Nie, pada odpowiedź, Brazylia, potem …Horn. Spojrzałem na Hanię i już wiedziałem, płyniemy, nie, nie na Horn, ale przez Atlantyk.
2 listopada 2007 roku w porcie Las Galletas na Teneryfie spotyka się załoga transatlantyckiego rejsu. Organizatorem rejsu i zapleczem lądowym Berga jest Agencja Żeglarska Kubryk http://WWW.kubryk.pl . Oprócz „załogi etatowej Berga:”, Artura i Ani było nas pięcioro. Julek, Piotr, Michał z Czech, Hania i ja czyli Krzysztof. Trzy dni zabiera nam przygotowanie jachtu do rejsu. Sztauujemy żywność na 30 dni. Kilkaset 2 l butelek wody. Przeglądamy żagle, a Artur uruchamia maszynę do szycia (którą stale wozi, dzięki czemu jest niezależny od serwisu portowego). Starcza nam również czasu na odwiedzenie najwyższego szczytu Teneryfy i całej Hiszpanii, wulkanu El Teide o imponującej wysokości 3715 n.p.m. Widok ze szczytu na wyspę i gigantyczny krater, to niezapomniane wrażenie. Wieczorami integrujemy się w miejscowych restauracjach.
Wreszcie 05 listopada o godz 1200 ruszamy w drogę. Celem pierwszego odcinka są Wyspy Zielonego Przylądka (Cabo Verde). GPS pokazuje imponującą i raczej nieznaną odległość z mórz osłoniętych, 810 Mm, ale przecież jesteśmy na Oceanie. Pasat wieje jak od wieków, jednak za słabo jak na nasze apetyty i możliwości Berga. Kilka godzin powieje 15 węzłów, aby potem przez kilkanaście godzin wiać zaledwie 5 do 8 węzłów. Płyniemy kursem 200, wiatr idealnie z rufy, co też nie przysparza nam prędkości. Często wspomagamy się silnikiem, w końcu do Brazylii mamy ponad 2500 Mm, a 02 grudnia będzie tam czekała następna załoga. Zużywamy sporo paliwa z posiadanych 500 litrów. Prawie cały czas steruje samoster, ochrzczony Babcią Wictorią. Babcia radzi sobie doskonale, tak, że często przez całą wachtę nie dotykamy żagli ani steru. Robi się coraz cieplej, w rejonie Wysp Kanaryjskich wychodziłem na nocną wachtę w sztormiaku, później tylko w cienkim polarze, blisko Cabo Verde w…piżamie z krótkim rękawem. Po raz pierwszy bierzemy z Hanią udział w tak długim przelocie, mimo sporego doświadczenia w rejsach morskich. Czas jednak szybko płynie, ani chwili się nie nudzimy, mimo, że na pokładzie w warunkach żeglugi pasatowej nie wiele jest do roboty. Po 8 dniach 13 listopada o godz 1700 wchodzimy do portu Mindelo na wyspie ST. Vincent. Duża, dobrze osłonięta zatoka, obok portu handlowego znajduje się nowiutka i jeszcze nie całkiem ukończona marina. Woda i prąd na pływających pomostach (szybko okaże się, że są spore przerwy w ich dostępności), mnóstwo miejsca. Oprócz kilku jachtów rezydentów, jest również kilka jachtów w żegludze trans – atlantyckiej. Wszyscy kierują się na Karaiby, nasz brazylijski kierunek to wyraźnie rzadkość. Na terenie zatoki i portu jest sporo zatopionych wraków. Niektóre z nich są tuż pod powierzchnią wody i nie są w żaden sposób oznaczone, o oświetleniu nie wspominając. No cóż Afryka, lepiej nie wchodzić tu w nocy.
Mindelo, to kulturalna stolica Cabo Verde. Bezpiecznie, sympatycznie, wszechobecna muzyka Cesarii Evory, która pochodzi właśnie z tej miejscowości. Jemy świetną kolację z muzyką na żywo. Wyraźnie tubylcy są bardzo muzykalni. Niestety nie możemy tu zostać zbyt długo i następnego dnia o godz 2400 ruszamy dalej. Szkoda, chciałoby się odwiedzić jeszcze kilka wysp tego archipelagu.
Powracamy do rytmu wacht, steruje prawie cały czas nasza kochana Babcia. Robi to doskonale. Tym razem na GPS nie ma portu wejścia, a punkt na równiku. Taka trasa, mimo, że dłuższa o 100 Mm ma dać nam korzystniejsze wiatry. Passat północny nadal słaby i z rufy. Prawie cały czas holujemy za rufą woblera, licząc na tuńczyka. W całym rejsie złowiliśmy kilka ryb o nazwie koryfena i jednego metrowego atlantyk bonito. Metrowy tuńczyk wyczepił się przy samej rufie. Do Recife mamy ponad 1700 Mm, dwa razy dalej niż pierwszy odcinek. Świadomość bezkresu oceanu jest uczuciem, które trudno opisać. Od czasu do czasu widzimy jakiś statek, a przed równikiem mijamy w bardzo bliskiej odległości mały hiszpański jacht. Wpływamy w strefę cisz równikowych, która jest kilka stopni przed równikiem. Na niebie dużo chmur, trafiają się się cumulonimbusy, z których ulewne deszcze zapewniają nam kąpiel. Temperatura oceanu dochodzi do 28 stopni Celsjusza. To strefa tworzenia się cyklonów, które później wędrują nad Karaiby. Na szczęście listopad to miesiąc statystycznie wolny od cyklonów. Na wszelki wypadek Artur odbiera regularnie komunikaty pogodowe cyfrową radiostacją pośredniofalową. Ostrzeżeń o cyklonach nie ma. Mimo pełni księżyca, noce ze względu na zachmurzenie i wysoką wilgotność powietrza są bardzo ciemne. Rozświetlają je błyskawice, czasami morze staje się białe, tak ich dużo. Pewnej nocy dmuchnęło z gestem z pod cumulonimbusa z prędkością 50 węzłów. Bardzo zaskakująca dla mnie (byłem na wachcie) była szybkość wzrostu siły wiatru. W ciągu paru minut wiatr wzrósł z 10 w do 50 w. Było to całkowite zaskoczenie, bo nie było widać, ani chmury, ani błyskawic. Po godzinnej ulewie wszystko wróciło do normy.
26 listopada 2007 o godz 1230 w pięknej słonecznej pogodzie osiągnęliśmy równik. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy wizyty Neptuna i nie zawiedliśmy się. Jego Wysokość pojawił się na pokładzie i oświadczył „nadszedł czas próby, wiadro proszę”. Nasze przerażenie było wielkie, ale skończyło się na obowiązkowym toaście wodą oceaniczną. Potem odbył się chrzest potwierdzony świadectwem.
Do Recife mamy jeszcze ponad 500 Mm, część z nas ma bilety lotnicze na 02 grudnia, a tu wiatru mało. 50 Mm za równikiem powiał południowy passat z prędkością 20 do 25 w i to z ostrego baksztagu do półwiatru. Takiego wiatru potrzebuje te oceaniczny 17 tonowy jacht. Przebiegi dobowe z 80 Mm rosną do 140 i 150 Mm. 30 listopada o godz 2000 zdaję wachtę, do portu będziemy wchodzić ok. 0300, próbuję zasnąć, ale to jest niemożliwe. Bliskość jeszcze niewidocznego lądu powoduje stan jakiegoś dziwnego pobudzenia. Najpierw dostrzegamy łunę 1,5 mln miasta, potem światła główek portowych. Po ponad 16 dobach żeglugi, ląd, ocean za nami. Sympatyczna dziewczyna z kapitanatu portu kieruje nas przez UKF na kotwicowisko wewnątrz bardzo rozległego portu. Musimy czekać na wysoką wodę, aby wejść do klubowej mariny. Wstaje dzień, a my na kotwicy patrzymy na palmy i samochody na brzegu. Dopiero około 0900 możemy wpłynąć do mariny i to bardzo ostrożnie, bo pod kilem jest zaledwie kilka cm wody. Jest 01 grudnia, jutro o 1500 troje z nas ma bilety do Rio de Janeiro. Coś, co trwało długo, nagle się skończyło. Trudno w to uwierzyć, że za rufą zostało 2540 Mm.
Szybko zderzamy się z biurokracją brazylijską. Dość powiedzieć, że załatwienie kart przekroczenia granicy i pieczątek w paszportach zajęło nam dwa dni i to przy wykorzystaniu taksówek. Nie ma czasu na prawdziwe uczczenie wspaniałego rejsu. Ania i Artur, którzy mieszkają na Bergu, mogą delektować się wolnością, my niewolnicy lądowych obowiązków musimy wrócić do rzeczywistości.
Dopiero w Rio de Janeiro, fascynującym mieście, siedząc pod palmą w hotelowym ogrodzie z miejscowym drinkiem caipirinia, dociera do nas, że zrealizowaliśmy skrywane od lat młodzieńczych marzenie przepłynięcia oceanu.
Specjalne podziękowania dla Kapitana i całej Załogi, za stworzenie wspaniałej atmosfery na
rejsie.
Artukuł był publikowany w nr 9/2008 miesięcznika Żagle

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Ostatnio edytowano 8 kwi 2009, o 09:24 przez Cape, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 3 kwi 2009, o 13:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
no tu za to sielanka ;)

ehhhh - pięknie ;)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 19:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
banan70 napisał(a):
no tu za to sielanka ;)

ehhhh - pięknie ;)

Problemem tego rejsu nie były ciężkie warunki, a długość płynięcia. Specjalnie wybraliśmy się na ten rejs, by sprawdzić siebie w tak długim rejsie. Wszystko wyszło super.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Ostatnio edytowano 5 kwi 2009, o 21:29 przez Cape, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 19:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Zadam Ci pytanie jak zadałem Markowi:

Bardzo ciekawią mnie stosunki, zachowania ludzi na takim małym metrażu, gdzie nie można się na kogoś obrazić i wysiąść, lub oddalić się od namiotu po pobliskiego dęba i pomilczeć. Ciasno, mokro, zimno, buja, każdy każdego trąca, stuka , popycha ... itp itd.
Z mojego małego doświadczenia wiem, że na łódce troszkę się poznaje ludzi. Póki jest to dzień, dwa, kilka dni to każdy trzyma fason, dłużej - wszytko wyłazi jak to ktoś tu napisał juz na forum.

Jak to jest, co wtedy robi prowadzący rejs, jak występuje jakiś konflikt między dwiema , trzema osobami, bo coś ktoś do kogoś coś ma ... trudna sytuacja a płynąć i trzymać wachtę trzeba. Przecież do kąta za to się nie pójdzie.

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 20:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Było nas siedmioro, Artura (kapitan) i Anię (jego dziewczynę) znaliśmy. Pozostałej trójki, nie. Momentami było potwornie gorąco, szczególnie w mesie, sauna !!! Wody słodkiej do mycia bardzo mało. Konfliktów nie było żadnych. Myślę, że wszyscy mieli pełną świadomość problemu konfliktów i wszyscy momentalnie wycofywali się z sytuacji choćby minimalnego zarzewia konfliktu. Zresztą rozmawialiśmy o tym. To jest kwestia nastawienia.
Tu link do zdjęć, zdjęcia na dole
http://www.zeglarze.net/wiedza/artykul/ ... z-atlantyk

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 20:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2009, o 20:11
Posty: 504
Lokalizacja: Notteroy/Norwegia
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 13
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz swobodny z Wyspy Orzechowej
Powiedz Cape, czy po takim rejsie nie przychodzi Ci czasem do głowy porzucić gnuśne, lądowe życie, kupić jacht i już do konca swoich dni żeglować pod ciepłym słoneczkiem tropików? :smile:

_________________
Lat/Lon
59 12.9594, 10 26.5332


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 20:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
zaraz tam kupic jacht... samemu wyspawac... znaczy zbudowac chcialem powiedziec :D

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 20:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
mors-k napisał(a):
Powiedz Cape, czy po takim rejsie nie przychodzi Ci czasem do głowy porzucić gnuśne, lądowe życie, kupić jacht i już do konca swoich dni żeglować pod ciepłym słoneczkiem tropików

Ja ciągle o tym myślę, ale sprawa nie jest prosta. Największy problem to finanse. Wody ciepłe są atrakcyjne, ale te północne również bardzo. Mój wymarzony rejs, to naokoło Atlantyku.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 21:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
moj to dookola kazdego kontynentu... duzo czasu poswiecam zeby sprawdzic jakie kadluby wytrzymuja to "dookola" od polnocy :D

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 5 kwi 2009, o 22:24 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17288
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2165
Otrzymał podziękowań: 3581
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
vv3k70r napisał(a):
duzo czasu poswiecam zeby sprawdzic jakie kadluby wytrzymuja to "dookola" od polnocy

Każdy jeśli będzie płynęło się z głową i żaden jeśli tylko z fantazją.

Wiesz ile jachtów z laminatowymi kadłubami pływa każdego roku poza kołami polarnymi? O tym, że God Hope, Leeuwin i Horn jest częściej widziany z burt "wydmuszek" niż stalowych "pancerników" to nawet nie wspomnę.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 6 kwi 2009, o 10:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Maar-o ile zdarzysz z polarnego zejsc na wrzesien, a jak z Norwegi do Barentsa nad Syberia nie zdazysz? Wydmuszka nie da rady... Lod zmiazdzy burty. To nie poludniowe przejscia sa problemem. Ale jeszcze mam czas zeby sie nad tym poglowic i podpatruje jakie rozwiazania stosuja Norwedzy na tamte wody, ich kadluby sa conajmniej dziwne :D

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 6 kwi 2009, o 19:00 

Dołączył(a): 19 lut 2009, o 21:08
Posty: 532
Lokalizacja: łowicz
Podziękował : 38
Otrzymał podziękowań: 18
Witam.
Maar, a jest gdzieś twoja myślę że nie mniej interesująca opowieść przepłynięcia Hornu?

_________________
Marek Gruhn


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 6 kwi 2009, o 19:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 mar 2008, o 13:58
Posty: 283
Podziękował : 2
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: JSM
w następnym temacie :P w tym samym dziale ;)

_________________
"Na świecie nie ma nic bardziej giętkiego ani delikatnego niż woda;
a jednak nie ma też niczego, co przewyższa ją twardością i siłą"
Lao-tse, chiński mistrz tao


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Cudeńko
PostNapisane: 16 maja 2009, o 19:35 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 maja 2009, o 18:25
Posty: 127
Lokalizacja: Irlandia
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 3
Super sprawa.Na Capo Verde mieszka super koleś Josh Angulo.Wspaniały windsurfer ,poznany na P. Świata .Normalny.Zazdroszczę przelotu , pewneg dnia na swoi , na pewno. :grin:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 14 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 66 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL