Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 4 cze 2024, o 10:01




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 19 lip 2009, o 20:03 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 lip 2009, o 19:02
Posty: 111
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 6
Otrzymał podziękowań: 1
Uprawnienia żeglarskie: Morsik;))
Część VII czyli Absolutnie subiektywne wrażenia „przelotu” z Grenady do Aruby
Grenada, 27 stycznia
Wypływamy! Przed nami ostatnie dwa etapy, żeby dotrzeć do ogromnego Oceanu Spokojnego (a może nawet się w nim popluskać kto wie?), a potem dziewczyny dalej płyną w przestworza tego następnego Oceanu, a ja do Krakowa wracam, na stały ląd (a przynajmniej na jakiś czas).
Zanim jednak wypłyniemy z zielonej i deszczowej Grenady, kotwicę trzeba wyciągnąć.. pada! mokro, to ubieram kurtkę, trochę zimno to i buty skarpetki... napojona, nakarmiona, wciągarka kotwiczna agatka idzie na dziób i wyciąga siłami ręcznymi (normalne) naszą kotwicę, Ania steruje, pomaga mi silnikiem jak może, ciężko idzie ale wyciągnę! Nie ma że boli, jeszcze trochę, jeszcze paręnaście metrów tylko..., znosi nas na jacht obok... szlag! ufff jest! kotwica na dziobie, możemy jechać. Co prawda jest cała w błocie, trudno, opłuka się po drodze, na pewno będzie miała ku temu nie jedną okazje...no tak, a ja też cała w błocie (tak to jest, jak się człowiek ubiera do wyciągania kotwicy;) zupełnie niepotrzebnie.
NO to jedziemy! Jakieś 550Mm do Aruby przed nami!
Wreszcie nadszedł czas na przywitanie i podzielenie się trunkiem z Neptunem, oby był dla nas łaskawy! Dla nas! Bezbronnych, fajnych absolutnie niewiast! No i dla naszych łupinek! Agacik w nowym swoim wcieleniu mówi długą, barwną i jakże kwiecistą przemowę do Neptuna!!. (ujmując rzecz w skrócie, no czemu Ty mnie Q*** taak nie lubisz?! Neptun! Ja fajna jestem! Pływać chce! Ja Lubię pływać! A ty mi utrudniasz życie czasami! I z premedytacją na pewno! Oj długa mowa była, a Ania to śmiała okrutnie, pasqda jedna.
Aaaa nie napisałam jeszcze moim absolutnie nowym wcieleniu. Otóż po 4 miesiącach pływania na mantrze, zmieniłam swoja fryzurke, od zawsze to chciałam zrobić! na... całkowity brak fryzurki i czuję się cudownie! Fantastycznie! Ino nie ukrywam, trochę Łyso... ale co tam. Dziewczyny się śmieją, że „mencizna” na mantrze się pojawił..(w sumie na obu mantrach, bo Babe też ma taką fajną łysą fryzurkę;)) Ale wreszcie mi pióra do oczów nie będą wpadywać! Pięknie jest!! hmmm ciekawe co powiedzą Ci, co tak o każdy milimetrowy milimetr walczyli i ani się waż...no to się ważyłam i co mi teraz zrobicie?;>>>>
Wyjemy dużo i mnóstwo, agatka bierze w dłoń gitarkę, skoro żądnych statków niet, dmucha jakieś 4-5B, drugi ref, foczek i jedziemy! Do Aaaaaruby! jedziemy do AAAruby sobie! Albercik grzecznie wsuwa się wysuwa, aż miło popatrzeć. Przed nami otwarta przestrzeń Morza, i trochę ponad 500 mil do zrobienia. No co, my nie damy rady? My!?!? Humory nam dopisują, więc wyjemy ile się da! Nasze ulubione kawałki, a te których jeszcze nie potrafię zagrać, accapella (no a Kapella nie dojechała, jakoś tak to było). Nam to absolutnie nie przeszkadza więc w pewnej chwili Ania bierze gitarkę!!. Pokazuję jej chwyty, no i zostawiam jej Molly i hmm myślę że chyba właśnie nadszedł czas na spisanie pozycji;) (wiem, jestem potworem;)))))Atmosferka jest git! Oo jakiś statek się pojawił po naszej prawej burcie daleko, ale patrzymy na niego co jakiś czas podnosząc wzrok, Ania znad strun, a ja ot tak. Ale swoją drogą wygląda na to, że na trasie Grenada- Aruba ruch statków jest o wiele większy niż...na trasie: Cabo Verde- St.Lucia,;)
Hmm może by tak jakiś prysznic na rufce? Potem pomyślę co dalej. O, już mam poczytam trochę. Se poczytałam bo pada! Szlag by trafił! Dokoła nic, pustka totalna, fale przyzwoite, jest dobrze! Płyniemy do przodu, liczymy na przychylność Neptuna, jak na razie nie narzekamy. Natomiast ja nawet nie zastanawiam się czy będę chorować znowu? Nie myślę o tym. A nawet gdyby to liny do klarowania się jakieś znajdą albo inne zajęcie. A potem MUSI MINĄĆ!! Ale teraz się nie martwię. W ciągu tego rejsu trochę nauczyłam się jak walczyć z przeklęta chorobą morską a nie poddawać się jej w błogą senność, niebyt, czy sen. Brrrr, aż mnie ciarki przeszły na samą myśl. Ech chyba ważnej rzeczy się nauczyłam, ale czy potrzeba na to było aż tylu miesięcy żeby coś tak prostego zrozumieć?!
Hmm wschód słońca.. poezja!! A my na żagielkach, zasuwamy sobie, niedaleko widać żagielki mantry Gosi hmmm coś pięknego! Rozmarzyłam się! Cumulusów żadnych niet, chciałabym nawet powiedzieć, iż całkiem niebo na przejaśnione wygląda.. ale wolę nie mówić nic. W końcu hasło „przejaśnia się” to od czasów, kiedy nam z takiego właśnie przejaśniania dowalało po ok. 35 węzłów wiatru, jest zakazany, absolutnie, całkowicie i bezwzględnie. I tej wersji się będziemy trzymać.
Któregoś wieczoru mocno dmucha nie pamiętam dokładnie ile, ale coś między 5-6B *(chyba, głowy sobie nie dam uciąć, ile w tedy wiało), ja biegam do foka zwrot musimy zrobić inaczej w jaki krzakach wylądujemy. Hmm często zwroty robimy, i to zazwyczaj równo, tzn. jak my robimy, dziewczyny też, i na odwrót. Nie śpimy, jedziemy na kawach. Jakaś puszka na ciepło podana, jakieś kanapki z ożywiająca nutella, czekolada i tak ciągle. Śpiewamy! wyjemy, dzień jak co dzień” w końcu. Ale jakoś wtedy dowiedziałam się, że.. „fajnie że ten rejs nie jest jednak samotny...”
Niestety, rozdmuchuje się, a miało być max 20 węzłów wiaterku, sielanka!! tiaaa), na dodatek tik-tak odmawia nam współpracy- pokazuje 12-15, a jak jedziemy na tylko na 3 refie to wiemy aż za dobrze, że wieje ponad 25-30knt, w końcu pływamy już kilka miesięcy na tej 28stopowej mantrze, to ją trochę znamy. Się śmiejemy „ty zobacz jak wygląda 15 węzłów wiatru!” hihihih zresztą jakie znaczenie to ma? Prujemy szybko, (na kąpiel na rufie szans żadnych) Neptun! Nam się aż tak nie spieszy! Zwolnij!!!! Mantra Ania gna do przodu, jak szalona pędzi po tych falach! Ania steruje, albercik nam odmawia współpracy brrrr żeby go....(********!!!) fajkę Ani podaje, odpaloną no bo jak ona ma ją odpalić? (da się, zawsze się da, ale po co się męczyć?)Hmm do czego to doszło, ja nie paląca odpalam fajki, ale czego się nie robi dla kapitana? (no i załoga czasami się przydaje;)
Mantra bardzo ostrzy do wiatru! Ciężko sterować, a muszę chwilę sterować sama. Boję się ale chce! Na samym początku rejsu, przez myśl mi nie przechodziło, żeby siadać za sterem, a o takich „nie fajnych” warunkach nie wspomnę! A teraz? Teraz chce, chociaż się boję! Ale ch*. z tym, jakoś dam sobie rade. Jak ten rumpel ciężko chodzi! Ania odpoczywa i co? niekontrolowana rufa.. grot na kontra-szocie, więc na kurs wróciłam, porażka!!!! Jeszcze trochę steruje, wpatrzona w windex na topie masztu, cholera, znowu źle, znowu te żagle chcą przelecieć! oddaje ster (niestety) Dupa! Dupa ! Dupa! Ile jeszcze? Czemu raz jest oki a raz nie? Czemu ten mnie ten ster nie chce słuchać?!?!?! I jeszcze coś w środku się tłucze. Na złość! Wściekła! na wszystko!, na siebie, na wiatr, na ster, złażę na dół i jak dorwę ta szafkę.. A Ania się nabija! Pasqda!!!!! Mogę ją udusić? Hmm ale lipa bo kto wtedy będzie sterować? To nie jest dobry pomysł....;) Wściekła na to coś, co mnie.. tak bardzo bardzo irytuje!!! We wszystkich szafkach wszystko w porządku! A tu przy przechyłach brzdęk.. brzdęk...brzdęk.. grrrrrrrrrr!!!! PODDAJE SIĘ!!!! nie ma jak sobie pokrzyczeć będąc tylko w dwie osoby n środku morza, tylko my, dokoła nic, pustka, tylko woda. AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! Jestem zła!!!! Bardzo zła!!!! (sobie pokrzyczałam, pomogło, ulżyło ufff). Brzęk brzęk.. grrrrr!!! Mam!! słyszę gdzie.. noo wreszcie!! Szklana pokrywa od patelni suwała po podłodze szafki tak sprytnie, że jak otwierałam szafkę to była schowana za kablami i takimi innymi rzeczami, że zauważyć ciężko ale MAM!! EUREKA!!!! Ale to się chyba złośliwość rzeczy martwych nazywa...
Albercik działa!!! Hurra!!! Zmęczył się facet i potrzebował chwili odpoczynku. RADOŚĆ!!RADOŚĆ!! Wielka dzika radość na Mantrze ANI panuje!! Nareszcie! Może by tak prysznic na rufie? Nie, nic z tego, za bardzo buja! Kąpiel na rufie jest na granicy ryzyka, wiec raczej innym razem. (ojej taka kąpiel w stroju Ewy pod Łysym, gwiazdami, na środku Atlantyku! Poezja!!!!). Statek, mignęło mi jakieś białe światło z daleeeka! Trza popatrzyć, Dziwne, było i nie ma. A może mi się wydawało? Może to fala? Przecież po jakimś czasie powinnam zobaczyć jakieś światła? Nic. Pusto i cicho. Dziwne uczucie, omamy mam jakieś? Przecież rozglądam się cały czas. I poza falami nic nie widzę, o jakieś badyle pływają, a poza tym pusto. Cicho? Nie, nie cicho, fale dość głośno dają znać o swoim istnieniu, i czasami lądują na dziobie.
Płyniemy przed siebie, jeszcze kawał drogi do Aruby, bacznie przyglądam się albercikowi (pracuje, fajny facet), Ania śpi, hehe fajnie się zaształowała zrobię jej fotkę.Hmm co by tu robić? Gitarka za daleko leży, żeby się nie obudziła... poczytam zatem. (tym razem „Praktyka oceaniczna” i rozdział o kobietach na wodzie.. ). Wiatr się zwiększa.. Albercik wydaje z siebie jakieś dziwne, nie sprecyzowane, nie określone dźwięki...tiiaa, znam je, i wiem, że zaraz nadejdzie moment, kiedy jęknie i nas wywiezie w szuwary, odpinam i steruje, ale budzę Anie, ciężko już idzie ster utrzymać, Ania jeszcze patrzy na gps czy wszystko oki, łączy się dziewczynami, u nich tez wieje, też przeszły na sterowanie mięśniowo- posuwisto- ręczne, czy jakoś tak? bleeeeee !! no super! Zimno się robi, fale na dziobie lądują coraz częściej trochę chlapią, jak dziob o fale uderza... zimno!! Pasqdne fale. Pada! Mokro!! Ania zdarzyła ubrać sztormiak, a ja sobie steruje (jakoś mi idzie jeszcze;)
W sumie mnie wszystko jedno i tak jestem calutka mokra, bardziej mokra już nie mogę być, wiec 5 minut mniej czy więcej mnie nie zbawi... Oddaje Ani ster i zmykam mokra do środka po drodze zrzucając z siebie mokre na wylot ciuchy. Dawno tak nie zmokłam! do samej bielizny! Ubieram szybko sztormiaczek jakieś ciuchy i kafkę robię, przyda się, pewnie niejedna tej nocy.. tak cos coś mi moja kobieca intuicja mówi. Nie pierwsza i nie ostatnia.. taka noc, tylko czemu do diabła musi padać? Kafkę trzymam bo buja, i niestety, zła wiadomość, fajki się skończyły.... qrde! A specjalnie kupiłam! I gdzieś mi wcięło! Całą paczkę, awaryjną! (a wiedziałam, że się przyda! I co? amba zjadła? Przeszukałam cały jacht, i dupa! nie ma papierosa!!! Znowu się rozdmuchało.!!Dupa poradzę, że nie mam!?!?! Czas na 3refa, zwijać foka.. o lepiej, ale mantra ostrzy cały czas, co za uparte stworzenie! Kafka, wyjemy na maxa, widoczność kiepska, rozglądam się za statkami, Ania mówi, że coś pływa. Ona steruje ja patrzę wokół, szczęśliwie przestało padać i coś widać, jakieś statki się kręcą, świateł dziewczyn nie widzę, jakiś statek się zbliża, nie to że kolizyjnym bo jest daleko.. zwrocimy się, czeka mnie spacerek na dziób, spinakerboma trza odpiąć przepiąć, jakbyśmy znowu foka dostawiały, to od razu będzie przepięty, na dziób brasiki poprawić, Ania mi pomaga, w jednej ręce trzyma ster w drugiej brasy (no jak na motyla to na brasach a nie na szotach jedziemy- żeby lepiej pracował nie?) uff z powrotem w kokpicie, aaa długo nie obyłam – się zwrocimy - tak, agatka się znów wpina i kontraszocik (tam to się w szelkach zaplątać między linami można ale dmucha za mocno żeby ryzykować). Gotowe! wyluzowany, kontraszocik w łapach, grot na drugiej na burcie, kontraszot tysz, to mogę wracać uffff. Statek gdzieś tam został, popłynął w sobie tylko znanym kierunku.
Wołam dziewczyny na ukf cisza...wołam co jakiś czas, dziwne, czemu się nie odzywają? Co jakiś czas ponawiam próby i nic. Hmm coś robią, zajęte...ale przecież my się martwimy! Czas na kawusię? Śpiewamy (no wydajemy z siebie dźwięki na całe gardło.. to nie jest śpiew?;) zakładamy refa (gdzieś wiało słabiej i jechałyśmy na dwóch- ale lipa, na 3 znów trzeba bo nas trochę za bardzo kładzie. Fok dół i tak zasuwamy po 8-10knotów na przód. Dziewczyny milczą. Wołamy, że jak nas słyszycie to SSB!! Wreszcie są! Okazało się, ze ukf im odmawia współpracy, że słyszą nas ale my ich kompletnie nie. Ale się wyjaśniło, a my tu już się zastanawiamy co się stało.. ech pozostaje łączność na SSB, co kilka godzin.
Pozycja.. tiaa spisywanie pozycji w nocy (spisywanie z gpsa to luzik, ale zaznaczenie jej na mapie.. to zajmuje chwilę, bo nam żarówkę w nawigacyjnej szlag trafił, lampkę tamże tez.. radość...) Więc Ania tam na zewnątrz sobie wyje i protestuje, a ja sobie powyję nad mapą ślęcząc (latarka albo w zębach albo na stole, a jako że stół jest lekko pochylony więc latarka też nie utrzyma równowagi... oki, już wiem gdzie jesteśmy. CMPa odpalić.. pozycję wpisać (szybkie bardzo szybkie szkolenie w tej kwestii;) luuzik żadnych kamieni, żadnych skał czy raf, tylko ta Aruba przed nami.. jeszcze trochę!!
Czas na kontakt.. czas mierzymy właściwie co 4godziny(mniej więcej) żeby usłyszeć ich głosy, czy wszystko oki, jak daleko od siebie jesteśmy, czy im też tak odbija? Hmm nie odzywają się, może jakiegoś zwrota robią? Jedna na dziobie druga steruje? Nie słyszą.. odezwiemy się potem. Ale niepokój, niepewność zostaje, no czemu nie odbierają? Może coś się sta... wypluj to słowo! Odezwą się. Siadam do steru na chwile..(osłabło nieco) Ania zaczekaj, posiedź chwile.. to siedzi oo tak lepiej auc! Zwro.. nie żaden zwrot, ster słuchaj mnie do cholery!! Słyszysz! Słuchaj!! Ania odpoczywa (w końcu steruje ciągle, ręce bolą, plecy bolą, odpoczynku!) patrzy za statkami, taka odmiana.. hmm wyjemy sobie co będziemy żałować, koncentracja. Na sterze, na falach (patrzę do tylu upss spore.. nie nie patrz więcej do tylu, windex ty nie przełaź mi na drugą stronę bo będzie zwrot! Ani mnie się waż skupienie 10, i tak trzymać!, brr ciężko, ale dostaję łyk kafki, i dalej jazda!!
Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!! Co jest? Ryba! Latająca! W kingstonie?! Nooo zawsze to moja działka ale tym razem jestem jakby przywiązana do steru.. ona jeszcze dycha! Brrr a spadaj do siebie! Tam jej jeszcze nie było.. droga wolna może już nic nas nie zaatakuje? Ja się rozglądam dokoła.. jakieś światła w oddali ANIa!!! Sikaj szybciej! Daleko, ale są fale, wiec może są bliżej niż mi się wydaje?
Nooo czas na zwrot, na dziob ale ja się naspaceruję... na dziob i kontraszocik heheh Ania to się śmieje, że kontraszoty to mi się będą po nocach potem śniły, a nie wykluczone..
Albercik do roboty!! Noo nareszcie! Hmm dziwne dźwięki słyszę. Ryba? W środku? Skąd się tam wzięła wszystko zamknięte? A jednak słychać, ktoś musi wejść i ją znaleźć i wyjąc...Ania? nie ja zostaje ty ja słyszałaś pierwsza , tia.. nie można jej zostawić bo potem po już po zapachu ja znajdziemy, a jak na koi leży? Brrrr wchodzę i szukam hm nie ma nic, ale ja słyszę jak wali skrzydłami o coś no jakby o pokład taki dźwięk.. ale gdzie ona jest? Słyszę ale nie widzę...Ania może ty znajdziesz masz lepszy wzrok? Agatka szukaj szukaj nie marudź... Grrrr!! rozglądam się nie ma! A tu stuk stuk.. patrzę przypadkiem na nawigacyjna.. a tam długopis, turla się po stole nie no, ale tak słucham. Przecież to właśnie wydaje te dźwięki! znalazłam nasza latająca rybę!?! Ufff mam! Pokazuje Ani efekt poszukiwań.. obie w śmiech, noo ładnie żeby długopis? Wystraszył? Źle się dzieje z nami....
Hmm znowu same jesteśmy dziewczyny oo odzywają się, wszystko w porządku, odliczają mile do końca, zupełnie jak my. Cumulusy nadal nad nami się zbierają, tia dla odmiany. Znowu się rozwieje, coś nas ten Neptun nie oszczędza, nie lubi nas? Hmm co za facet! Skoro pozostaje nieczuły na nasze wdzięki, a przecież może nas w całej okazałości widzieć? I co? I lipa bo nie działa! Foka zwijamy, raz rozwijamy. Raz cały, raz kawałek. Kawa kolejna, upsss wybrała wolność.. tiaaa następną profilaktycznie trzymam w rękach i robię za stolik.
Którejś nocy, mamy gościa na pokładzie i tym razem nie jest to kolejna latająca ryba. Ptaszek jakiś siedzi nam na spikakerbomie odpoczywa.. no fajne tylko czemu teraz? Kiedy ja ten bom muszę przełożyć? Hmm no tak.. przechlapane ma załoga czasami ;P w takiej dwuosobowej załodze...szczególnie. idę! Tia ptaszku mam nadzieję że nie jesteś agresywny „agresywność 1”. Noo poleciał sobie ale wcale się nie bał! (może tak straszna nie jestem?) bom przełożony, wszystko przepięte można wracać. Jeszcze kontraszocik i już.
Znów pada! Znów wieje mocniej, ponad 5B może z 6 może 7 w porywach? nie wiem!? Albercik mówi „eeeeee”, i wywozi nas w szuwary grrrrrr !! jeszcze 2 doby przed nami! Ania steruje, szybko wraca na kurs, a ja się zajmuje czym popadnie: patrzę gdzie jesteśmy, a to patrzę na statki bo znów coś pływa, wołam dziewczyny, też to samo maja, jeszcze więcej wiatru, większe fale, sztormiaczek szeleczki aaaa!!!!!!!!! Idźcie sobie precz!!!! Chmurzyska wredne pasqdne!! I jeszcze i nic nie widać grrrrr!! Daleko ta Aruba jeszcze? I tak przez dwie (albo 3) doby, wieje, sterujemy na zmiany dłuższe bądź krótsze... mamy dość? Ale śpiewamy, wydzieramy się! Będziemy głośniejsze od fal! Głośniejsze od wiatru! No znowu zwrota trza zrobić, się robi. AUC! zakołysało mocniej na dziobie nie przewidziałam, mocny przechyl auaaa! Trzymam się, ale (ania zza steru krzyczy żebym się mocno trzymała bo będzie ostra jazda przez chwile) tia..ta woda nie wygląda zachęcająco...trzymam się, brr fale! Na mnie, no bo gdzie? Wszystko zrobione, wracam do kokpitu mokra, bo sztormiaka nie zdąrzyłam założyć. Tiaaa ja mówiłam, że lubię żeglarstwo? Hmm uwielbiam!!!!!!!!!!!!! Ubieram sztormiaczek i pewnie z niego niego nie wyjde za szybko, znowu jakiś zwrot albo kontraszota albo kotwicę poprawić.. albo coś się znajdzie.
Kawka, kanapki co prawda w kambuzie trochę buja ale hmm nie ma rzeczy niemożliwych przeciez. (ps. Wspominałam, że absolutnie kompletnie nie choruje?!?! Pięknie jest! Mogę robić wszystko!! (Yy mam sterowac no dobra... ale wracaj szybko pliizzzzz)
I tak sobie płyniemy, na Arubę, mówią, że fajna wyspa, co więcej mówią też, że dopiero na następnym etapie (Aruba-Panama)nam mocniej dowieje tutaj to pikuś, to nie jest zbyt optymistyczna wiadomość dla nas...że tam to będą ogromne fale..damy rade teraz? To potem też. PO prostu nie ma innej opcji.
Patrzę sobie kiedyś na naszego gpsa, no dobra jest dokładnie 6999Mm, więc poluje na tą okrągłą liczbę...jest!!!!!! Yooo!! stuknęło nam równiutkie 7tys! Mil morskich razem na mantrze ani. piknie! I zasuwamy na falach 8-10kn!!! o spadło do 5 eeee lipa a do mety 13 godzin 52 minuty! Luuzik? Noo 8! znowu oo 11 zjazd z fali.. .Oo Ania woła kawusi? Yhy. Się robi. Naturalnie. Jeszcze nurkuje w rufowej bakiście, coś na ciepło podgrzewam jakaś puszka czy coś. Osłabło? Nie ciągle (a miałoby być kulturalnie.. no to mocno q*a wieje:P) w porywach do 7B grrrr kiedy to się skończy!?!? Padamy na pysk wszystko boli, bez snu, odliczamy te mile.. jeszcze kawałek! Statków trochę, co ich tu tak dużo pływa?! oczy się kleją, kawy, czekolada jakaś. Po jakimś czasie do dziewczyn na SSB: co u was? Bo my mamy qrwa DOŚĆ!!!! (wiem, cenzura radio.. ale my naprawdę serdecznie, potwornie dość!!) Dziewczyny są daleko i tez krzyczą do nas, że „my qrwa też!!” Gdzie ta Aruba! Wzajemnie nie dołujemy się, że jeszcze parę godzin! I że zawsze może być jeszcze gorzej.... I będzie meta i na miejscu...tylko cholernych, długich parę godzin. Toż to brzmi strasznie długo...W deszczu, w wietrze, a mantra ostrzy .. cięgle ostrzy! Ania silnie i pewnie trzyma ster, zamieniamy się.. na chwile! Strach w oczach trudno ciężko, jeezu jak ta chwila dłuugo trwa?! Całą wieczność... .. noo już jest Nauczę się sterować!! Z wiatrem z fala, pod falę, pod wiatr! I niezależnie do warunków, będę sterować dobrze! Bardzo Dużo pływać i dużo sterować! Do skutku do bólu i do łez! Aż się nauczę! Porządnie! Mam dość tego, że raz wychodzi a raz nie! ( jeszcze parę godzin i meta Aruby! Jedna nawiguje druga steruje.. jak czegoś nie jestem pewna się zmieniamy, ja steruje Ania patrzy na mapy, i tak ciągle. Padamy!!! Kompletnie zmęczone! Przemoczone! Lądu!! Snu!!!Papierosa!!!Piwa!!!Lądu!!!
Trzeba znowu na dziób, teraz Ania mnie zostawia przy sterze...(ucz się!) ona na dziobie a wieje mocno, a ja trzymam ster i nie wiem czy mam się patrzeć na nią, a może na windexa? na fale (nie na ster się patrzę wiem, pamiętam, że ciągle wygląda tak samo....) Ta chwila na dziobie dłuży się, Ania musi coś przepiąć .. wracaj! Ufff wróciła a ja mogę wypuścić powietrze z płuc. Zdecydowanie bezpieczniej i pewniej się czuję na dziobie niż za sterem...
Jeszcze trochę, kolejna ściana deszczu, nie widać absolutnie nic, dziewczyny gdzieś niedaleko.. meta minięta uffff nareszcie! Stajemy w dryf i czekamy na dziewczyny nie widzę ich!? Ania padnięta śpi, ja wyklinam na wszystko co się da!!, bo mokra, (choć sucha w środku) bo leje tak że nie widać nic, kompletnie nic! Czekamy aż się przejaśni, wokół rafy są jakieś, nieznany port, żeby jakoś widzieć gdzie włazimy. Oki coś widać- jedziemy! Do portu zgłoszenie na ukf włazimy cumujemy.. mantra gosia obok.. stoimy burta w burtę. Nareszcie!! Kolejny raz się udało...!! znowu razem, odpoczywamy, siedzimy, spokojnie. Jak dobrze! Ogromne zmęczenie, jakby przestało mieć znaczenie, przestało być odczuwalne, jeszcze się odprawić i do portu wjechać, no i zobaczyć Arube, fajna wyspa ponoć..
Aruba, 29 styczeń
Siedzimy sobie wszystkie cztery na mantrach, spokojnie, a tu jakiś umundurowany facet podjeżdża samochodem (wygląda że do nas, bo nikogo poza nami nie ma, jest jeszcze katamaran jakiś ale temu chyba wolno) i przez siatkę mówi nam, że tutaj nie możemy stać.. my na to, ze wiemy że chwila bo padnięte, ale za chwile odpłyniemy a potem zgłosimy się gdzie trzeba.. facet pojechał i wrócił po chwili z... papierami do wypełnienia. (ha! jednak nasz uśmiech czasami działa), wypełniamy (sporo rubryczek), dziewczyny odpływają (ciężko! Bo silny wiatr spycha im łódkę (na nas na.. głównie ale jako że odbijacze na obu mantrach są solidne więc spox) W końcu udaje się im odpłynąć. To teraz my. Wiatr w dziób prosto. Odchodzimy cumy szpringi przygotowane i qrde, nie da się! Dziób gwałtownie spychany do nadbrzeża! Za mocny wiatr? Cholera, przecież tyle razy, tyle odejść było, zawsze skuteczne... próbujemy... naście razy, tak inaczej.. nie da się odejść. Spycha nas, koszmarnie. PO iluś nieskutecznych próbach, dajemy sobie spokój, pierwszy raz nie możemy odejść. Odczekamy aż wiatr osłabnie. Próbujemy znaleźć w tej sytuacji jakieś wyjście żeby się dostać do emigration, customs, a tu lipa, jesteśmy odcięte od świata! wszystko ogrodzone, wyjścia nie ma, jedyne to stad odpłynąć. Tiaaa ....Złe i zmęczone idziemy spać. Po południu, wyłapujemy moment lżejszego wiatru, praca na cumach skuteczna i ufff udało się. Tankujemy benzynę, dziewczyny w porcie już, najlepiej by stać razem hmm gostek mówi, że luuzik mamy stać obok. Noo nareszcie! Stoimy oficjalnie na Arubie. A „mantra dingi” do słodkiej wody (w końcu oberwało im się morskimi falami), duużo bardzo dużo ech mnóstwo roboty przed nami. Ile tu będziemy nie wiem, bo prognozy nie ciekawe absolutnie A na razie i tak musimy odpocząć, to był ciężki etap..
Odpoczywamy sobie, a nasze dzielne mantry obok siebie stoją, pewnie dokładnie tak samo zadowolone jak my, że nareszcie stoją w miejscu. Jak konie w stajni przywiązane, zmęczone po długim, wykańczającym wyścigu. Pontony się susza na słoneczku a my oddajemy się urokom dnia codziennego- czyli sprzątaniu, naprawianiu itp.
Ta Aruba – to bajkowa jest! chociaż niestety bardzo droga, (delikatnie mówiąc) turystyczna zdecydowanie wyspa. Wszędzie kolorowo, mnóstwo palm, na co drugim rogu błyszczy się jakieś kasyno. Tak patrzę i się zastanawiam, czy więcej tu palm czy kasyn... No nie byłyśmy w żadnym z nich, bo tak byśmy tak przypadkiem coś wygrały.. to pewnie chciałybyśmy coś więcej i w ten sposób mogły zastawać zastawiane nasze cenne rzeczy jachtowe (no żagle, silnik, telefon satelitarny, radia...mantry..;) no więc mogłoby się to źle skończyć;) A po za tym są tu chyba ciekawsze miejsca;) Sprawdzamy prognozy, ale absolutnie nie zanosi się, żeby cokolwiek miało osłabnąć. A złą pogodę to się w porcie przeczekuje a nie pcha na złamanie karku na morze. W każdym razie z nadzieją, że wkrótce pogoda się zmieni, że wiatr osłabnie - zwiedzamy sobie wyspę. Takie kolorowe czerwono-niebieskie papugi -ary , na środku „ryneczku”, coś skrzeczą, okropnie głośno, ale nie gadają, może nie chcą?
Pewnego wieczoru na tym ryneczku miałyśmy okazje słuchać całkiem sympatycznego, fajnego koncertu- akustyczna gitara i niesamowity, ciepły niski kobiecy głos (no dobra gitarzysta też czasami śpiewał) oj miło na tej Arubie! Bardzo!
W porcie poznajemy bardzo sympatyczne małżeństwo, (amerykanów), którzy sobie tak we dwójkę pływają po świecie. Mieli zamiar też do panamy płynąć, ale uważają , że tam w okolicach są za duże fale i popłyną w innym kierunku. Hm A my? My nie mamy innego wyjścia. W końcu to przecież tylko 550Mm. Dużo? Czy ja wiem? Jakieś 5-6 dni płynięcia, byle nie wiało za mocno, tak jak obecnie. W ramach poznawania Aruby- płyniemy sobie całkiem sporą taryfa (dla gości mariny i hotelu jest w cenie pobytu) na taką malutką wyspę. Pierwsze wrażenie? Zaszyć się tutaj, zero cywilizacji ( no sklep/wypożyczalnia ręczników leżaków i wszystkiego innego i knajpa) ale jakiś telefon ... eheh wyspa nie powiem że bezludna ale przebywać na niej można do zachodu słońca, tj do ostatnich taryf wracających na Arube.) Na wyspie jest mnóstwo kolorowych ar, które się wydzierają a jest ich sporo, tylko że w klatkach. Po za nimi są jeszcze żółwie, no i flamingi na plaży! Chodzą sobie, zupełnie nie przeszkadzają im ludzie (nawet Ania, która przez chwile wtopiła się w ich stado i udaje że nie jest sobą;)). Tak sobie cudownie spacerując wypatrujemy niemalże równocześnie ogromny hamak!! Czysty, prawie biały piasek, dokoła przejrzysta, woda, gdzieś dalej fale rozbijają się o jakieś skały. Aa hamak wisi pod zieloną palmą.. po prostu poezja! Kładziemy się trójkami, jedna musi nam przecież fotki robić.. a ta szczęśliwa trójca zamyka oczy i oddaje się błogiemu kołysaniu, słodkiemu lenistwu, spokoju... hmmm a hamak się buja.. jak przyjemnie! Coś pięknego! Fajnie się tak oddać w ciszy marzeniom myślom... Dobra koniec lenistwa, łazimy po wyspie trochę, odkrywamy mnóstwo przechadzających się po wyspie krabów i innych fajnych stworzonek... cudowny dzień!! pięknie miejsce!! ale powoli czas wracać na naszą mantre, więc wracamy ostatnim rejsem powrotnym, takie rozmarzone, uśmiechnięte, szczęśliwe. Aruba fajna wyspa, na niej zebrałyśmy siły do dalszej drogi, odpoczęłyśmy trochę, poznałyśmy wspaniałych ludzi! Polaków!! Wypatrzyli nasze łódki (naszą banderę Polską właściwie na nich) z ogromnego pasażera i spędziliśmy bardzo miło wieczór z nimi) Według sprawdzanym prognoz ma osłabnąć w sobotę dopiero. Ale tak długo, to my nie możemy czekać, czas nas zaczyna nieubłaganie gonić....

Część VIII czyli z Aruby prosto do Panamy
Aruba(chyba 2luty albo jakoś tak)
W sumie to mamy znowu płynąc, gdzieś (Panama czy jakoś tak) ale tu całkiem sympatycznie na tej wyspie. Może zostaniemy?;) a tak poważnie to prognozy są takie że lepiej nie mówić, 25- 30knt, w porywach do 35 i więcej brrrr strach się bać. Ale niestety czas płynąć dalej, mimo fal (ponoć w okolicach Columbii są duuże, jak zobaczę to napisze). A póki co, moja Kapitan Ania dorwała się do mojej kochanej Molly (gitarki znaczy) i się nad nią znęca okrutnie. Ale ja to sobie staram znaleźć jakieś zajęcie poza zasięgiem brzdęków gitary, (przypadkiem) a co, taka ze mnie niedobra natura. Hmm co nowego? Właściwie nic, troszeczkę odwala nam, (delikatnie bardzo mówiąc coraz bardziej), mamy nowe, dziwne i fajne pomysły na uprzyjemnianie sobie życia tutaj, no co po 4 miesiącach wspólnego pływania na 8,5 metrach? Tylko we dwie kobiety? To chyba ma prawo, a jeszcze i tak nas miesiąc czeka razem
Niestety, ambitny plan płynięcia przed północą (jako ze wiatr osłabł trooszeczkę, dmucha dalej ale jakby mniej) nie udał się, bo jak się okazało udzielono nam błędnych informacji o pracy emigrasion od 06-06 a nie 24godziny na dobę. Czyli dupa blada, żeby się odprawić, musimy czekać do 6 rano. Osłabnie troszkę, w sobotę ma być już „tylko” 20-25kn. Zastanawiamy się czy nasz kochany albercik będzie wyrabiał czy nie, ostatnio jakoś na 3 refie nie miał siły. Przestawiłyśmy się mariny do innego doku, manewr odchodzenia z cum szpringów, dalb poszedł całkiem sprawnie, w końcu zdolna załoga i niezły kapitan to nie mogło być inaczej.
A za miesiąc będę już w Kraku!!!!! ;) wśród rodziny, przyjaciół, znajomych, po pięciu miesiącach nieobecności i włóczenia się po morzach, jak tu się nie cieszyć? !! a teraz czas spać, od jutra ciężkie 600 Mm nas czeka, choć może nie będzie tak źle jak nam się wydaje?
3luty (jeszcze pisze dzień w dzień ale to pewnie się zmieni)
Budzik nastawiamy na brutalna godzinę 0530 brrrr, a na wszelki wypadek obie komórki, gdyby jedna przypadkiem się wyłączyła. Ania serwuje poranną kawusie i śniadanko. Niestety ciągle dość mocno dmucha, wiec tym razem przygotowujemy foka sztormowego, choć mamy cichą nadzieje, że nie będziemy go używać. Nie wiem czemu, ale po 4 miesiącach spędzonych na tej mantrze, w różnych pogodach i niepogodach, dostałyśmy w tyłek kilka razy a może więcej, jednak tym razem się chyba najbardziej boję. Może to dlatego, że to mój ostatni etap? a może dlatego, że tutaj w doku wiatr jest dość mocny a łódki mimo tego, że stoją na cumach i szpringach to i tak łażą we wszystkie strony. Sama nie wiem. Przez cały rejs Ania mi powtarzała, że strach ma tylko wielkie oczy- jak widziała dobrze że się czegoś panicznie boję a potem okazywało się nie być to takie straszne. Jak sterowanie w ogóle czy na falach, czy lęk wysokości- no niby mam, ale na maszt po zostawioną tam przypadkiem przez siebie topenantę musiałam się wdrapać i nie było jakoś strasznie A jak będzie tym razem? Nie wiem. To przecież tylko niedługie, trudne 600Mm, czyli 5- 6 dób płynięcia non stop. Już dłuższe dystanse były i dałyśmy rade to co, teraz ma niby być inaczej? Twardym trza być i tyle.
No dobra emigration, paszporty parę ostatnich, standartowych pytań i już możemy oddawać cumy.
Trochę mocno dmucha, więc grot na 3 refie (właściwe to nie ściągałyśmy go jeszcze, a z tego co pamiętam, miałyśmy go wcale nie oglądać;), foczek no i jedziemy. Nasz facet –Albercik znaczy się wsuwa i wysuwa- brr trochę nas wozi po tych falach, ale źle nie jest, dmucha 5-6B jedziemy na West wieje Est, zasuwamy 7-8 kts a z falą to się nawet 10kts zdarza. Jest po prostu pięknie!!!! jak na razie, tak sobie sunąć po falach hmm ta łódka surfuje po falach jak narciarz po stoku, normalnie, bajer jak nic.
DELFINY!!! Na początek, mnóstwo delfinów koło nas!! pluskaja, skaczą koło naszego kadłuba, no i płyną z nami czas jakiś, nawet parę fotek udało się nam zrobić, choć to ciężkie zadanie bo one szybko śmigają tu są tu ich nie ma. Ale i tak cudownie je widzieć znowu obokiebie
Heh mówiłam ze przy zjazdach z fali mamy 10kts? Kłamałam, bo wlaśniee zobaczyłam na tik taku 11.1 kts nieźle!!
Hmm a może słony prysznic na rufce? Co prawda przy tych delikatnie mocnych przechyłach trzeba się czegoś trzymać i jest to trochę niewygodne, ale czego się nie robi dla chwili przyjemności? Ten prysznic to poezja tutaj- siedzisz na rufie, jak wannie- za tobą ogromne, szkliste fale, łódką kołysze hmm w domu takiej frajdy nie ma podczas kąpieli;)
A wspominając o przyjemności z wielkim bólem stwierdzamy, że nasz 17,5 kg zapas słodyczy, które dostałyśmy na święta od Mamy Ani (za co po raz kolejny baardzo dziękujemy!!!!!) jest na wyczerpaniu! No co, energii tutaj potrzebujemy mnóstwo;) Ale o linie dbać nie musimy, bo wszystkie jesteśmy piękne, wspaniale, cudowne, niepowtarzalne, rewelacyjne szczupłe fantastyczne i w ogóle(vide fotki nasze gdzieś na www;) a i skromne oczywiście.)
Zostało nam do mety (Colon)równiótko 580 Mm! Hmm odnoszę nieodparte wrażenie, że coś w środku wydaje z siebie nieco głośne i irytujące mnie powoli aczkolwiek coraz bardziej dźwięki… grrrr. Ale oczywiście jak zejdę na dół i otworze ta szafkę z której rzekomy dźwięk dochodzi, w nadziei ze zwalczę źródło hałasu- będzie cisza. Wszystko hałasuje przy zamkniętych szafkach. AUUC!!! jakaś pasqdna fala weszła burtą w efekcie cale mokre jesteśmy.! Nawet ja stojąc w kambuzie! W ogóle to chmury jakieś pewnie cumulusy się tworzą nad nami ale może przejdą bokiem? Jak na razie siła wiatru nie przekracza 16 knt i fajnie by było jakby tak zostało. Ufff cisza! Nareszcie, można wracać na górę. Statków niet, Ania śpi, ja próbuje znaleźć sobie jakieś zajęcie. Trochę poczytałam, a jako że gorąco, już nie ma się z czego rozbierać, to dla ochłody o podróży w zimne kraje ( może kiedyś?)
Przypadkiem przypomniało mi się, że mamy jeszcze jakieś kokosy w bakiście rufowej. Znalezione i przytachane z Mystique (wyspa owszem bardzo ładna, całkowicie prywatna, tylko bije od niej samotnością, bo życie toczy się na niej w wielkich bogatych, z palmami posadzonymi w szeregu! Równiutko przystrzyżonych trawnikach, przy wielkich domach. Na ulicach cicho i pusto i jakoś tak smutno. Ale ja się nie znam, może ma w sobie jakiś urok?A żeby na nią przylecieć trzeba się wykazać miejscem pobytu, biletem w obie strony aa i gotówką bo bankomatów niet, banków chyba tez nie. Ale te kokosy? Pycha!! Ostatnio jak płynęłam z Gosią i Madzią, tośmy walczyły z nimi młotkiem i dłutem potem się obżerając, absolutnie bez wyrzutów sumienia. Tym razem będę włączyć w pojedynkę, jako że Ania śpi. Więc kokos między stopy, młotek i dłuto w ręce- trochę zabawy z tym jest- głownie przy tym żeby tak używać młotka i dłuta żeby się nie charatnąć w stopę czy rękę. Ale luuzik. Niestety pierwszy okazał się popsuty, kilka następnych też, wiec wylądowały za burtą. Porażka! Nici z kokosów został się jeden, ostatnia szansa (wcale nie jest tak łatwo operować dłutem i młotkiem jak pokład się kiwa raz w jedną raz w drugą stronę ale jako że dzielna jestem to daje rade a co). Oczywiście podczas tej zabawy robi się nie tyle bałagan a kompletny syf w kokpicie. Hmm kokosik jest biały soczysty pyszny!!!! Serwuje go na obiad i objadamy się wspólnie. Pychotka!
Upssss straciłam kompletnie rachubę w dniach, wiec przestaje pisać datami, zresztą jakie to ma znaczenie co dzisiaj mamy,ważne że płyniemy byle do przodu.
Wieje nam 15-20 knt prędkości przy zjeździe z fali to zasuwamy 9-10 knt, oho spadło do 7, ale pewnie na krotką chwilę. Przed nami 562 Mm, a za nami hmm 7145 Mm
0017 dochodzi to czas na małą krotka drzemkę. Zasięgu komórkowego już nie mamy, wiec jesteśmy trochę odcięte od świata zewnętrznego, bo modem też w naprawie. Dobrze, że chociaż dziewczynom jeszcze działa, więc na miejscu zobaczymy, może ktoś do nas napisał? Się zasztalowałam na dziobie, pomiędzy gitarą a burtą w pozycji wygodnej i nawet nie jest źle. Jedziemy moim ulubionym, wygodnym do spania lewym halsem, bo najwygodniej się ułożyć. Choć w sumie na dziobie to zawsze da się wygodnie zasztalować;) najwygodniejsza koja tutaj, nawet spaść nie ma jak- można się jedynie trochę poobijać, ale to norma przecież.
Cholera!!!!!!!!!! mam nieodparte wrażenie ze nasz kochany facet znów odmawia nam współpracy!!!! robi co chce, i wcale nie chce płynąc tam gdzie my chcemy buuuuuuuuuuuuuuu
A dochodzi 21 ciemno, wiec nic i tak się nie da rozkręcić, trza poczekać, aż będzie jaśniej. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko przecież. Na nic nasze wycia i żale trza sterować ręcznie chcemy czy nie- a dmucha coraz mocniej, 18-20 knt, za nami fale, przed nami fale, obok nas fale oj ciężka noc nas czeka. Odbija nam! Steruje Ania i wyje do księżyca, potem trochę ja, nie śpimy obie, choć Ania steruje więcej, niezła jest w te klocki- w końcu 4miechy pływamy, to wiem coś o tym. Ale jakoś milej we dwie aniżeli w pojedynkę, zawsze można kafke zamówić, pośpiewać pogadać itp. fajniej i szybciej czas leci, od czasu do czasu patrzę na gps ile nam jeszcze zostało mil, uulala sporo.
Znów większe fale brr czas na szeleczki (fajne są bo mocno przypięte do pokładu jesteśmy w nich i takie długie wąsy maja żeby do nawigacyjnego usiąść bez ciągłego wypinania się z nich)- i wyjemy dalej, jakie szczęście że nikt nas nie słyszy chyba by się załamał. Ponoć prognozy mówią że ma być do 20knt i oby się sprawdziło! Na sobie czerwoniutkie sztormiaczki loydowskie( wielkie dzięki Andrzej!) suche ciągle…oczywiście pod warunkiem ze jakąś fala nie przyłapie nas na tym, że ma się akurat rozpiętą kurtkę ….to można tak dłuuugo w suchym sztormiaczku, i to jest piękne.!!! A nie- 15 minut deszczu i mokre na wylot brrrr. Jak wrócę to trza będzie sobie taki sprawić, bo przecież dalej będę pływać po wodach słonych a może słodkich? jakoś jeszcze nie mam dość.
Powoli, robi się spokojniej, z niecierpliwością czekamy aż się rozjaśni, żeby coś zdziałać z albercikiem, a ta noc taka nieznośnie dłuuga!! Mamy dość.!!!!!!!!!!!!! Jeszcze 533 Mm do tego cholernego Colon, czyli kawał drogi przed nami.
0023 dochodzi- do świtu bardzo daleko, siłownia na rumplu zapewniona, ciekawe jak długo jeszcze? Jeszcze 529 Mm, dawno tak nie odliczałam dni do końca, coś w tym jest.(czyli ok. 100godzin i wychodzi po 50 godzin sterowania na każdą z nas… zaczynają dopadać nas wisielcze choć w sumie całkiem nieźle humory) i będziemy na miejscu!! Zwolniłyśmy do 3kts auaa znów nas wywiozło gdzieś w krzaczory.) Szlag by trafił.
Dochodzi 0400 czas na spisanie pozycji. Patrzę na gps i jesteśmy tutaj:12 54.5’ N 072 10.2’W. Sterujemy na zmianę ręcznie i obie mamy serdecznie dość!!!!!!.
Cala noc spędzona za sterem z wielką nadzieją, że jak zacznie świtać- Ania coś pogrzebie w kablach albercika i zacznie działać. O naiwności! Absolutnie nic z tego ;((((((((((((((((((( A przed nami pozostało u 460Mm sterowania ręcznego non stop. Bez przerwy. (jakby ktoś przypadkiem zapomniał to jest nas tutaj aż dwie kobitki, więcej załogi nie stwierdzono nie licząc wpadających co jakiś czas latających rybek ale one do załogi/ eeeeeee;) Po prostu czad. Nawet nie liczę ile godzin za sterem nas czeka bo po co się stresować? Jedziemy 4- 10 knt, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Mówiłam na początku ze to ciężki etap będzie? No i będzie ale nie przypuszczałam ze aż tak. aua znowu oberwałam falą nie wiadomo skąd. Ten mój ostatni przelot intensywny będzie, ale co tam damy rade!! W końcu musimy, nie mamy innego wyjścia przecież.
Zostało jeszcze 456 Mm. Przylądek gdzie wiało mocniej, i większe fale (choć pod Maroko były większe ale przynajmniej równe a nie jak tu z każdej strony) minęłyśmy, wiec teraz 5-6 knt jedziemy. Ale dmucha tutaj cały czas, tu tak ciągle nie ma lekko, 3 ref na grocie, foczek i tak zasuwamy szybko. Regatowe te regaty, wyjątkowo. Patrząc na pogodę i fale i ten ster w rękach to chyba regaty szaleńców. A najzabawniejsze jest to, że same chciałyśmy tutaj być! Hihihi, dziwna ta natura człowieka. Najpierw go ciągnie a potem mówi że mu źle i chce wracać a potem znowu go ciągnie na morze. Pieknie jest! Z tym ze po paru godzinach rumplowania trochę odpada mi już ręka, zatem czas na autopilota Anie
Ech, Ziutek dziewczyn dołączył właśnie do leniuchowania i nie wpółpracowania albercika..:(też do końca etapu non stop za sterem. Ale one to maja o dobę więcej siły niż my)
Mija następny dzień a może noc? Nie wiem! Czas liczy się od sterowania do tego kiedy można odpocząć. NA chwile, na godzinę, na dwie.. różnie.
I dla odmiany znów za sterem- pełnie funkcje albercika- mimo braku sił w rękach śpiewamy ile sil w gardłach! Pięknie jest! Słoneczko przyświeca, można się opalać, choć trochę wozi i co chwila obrywam jakąś pasqdna fala, ale co tam się bede przejmować. Dziewczyny wywołały mnie na UKF i. wszystkie trzy odśpiewały imieninowe 100lat! (to 5 luty dziś mamy) Jesteście wspaniałe, fantastyczne i kochane!!!!!! DZIĘKI!! To były wyjątkowe życzenia w wyjątkowy sposób. Jeszcze odczytały mi życzenia z domu, ech łezka w oku za tym sterem mi się zakręciła. Przed nami 320 Mm, DAMY RADE!!!! No wiem nie mamy wyjścia, nie możemy się poddać, choć chcemy czasami. Oby tylko nam Neptun sprzyjał. Wieje 15-20 knt zasuwamy z fala 6-8 kts, spieszy nam się do końca, na lad!!!! Bardzo bardzo bardzo!!!!!
Ania steruje, a ja włączyłam ręczne UKF (taka komunikacja nasza miedzy pokładem słonecznym (czy rufowym jak kto woli) a pokładem hotelowym oraz dziobowym (swoja drogą na tych 8.5 m aż tyle pokładów się mieści nieźle;)i sztauje się na dziobie.
Czas na zwrocik!! Upssss awaria- przy luzowaniu kontraszota- bom się sam zwrotnął- i talia odpadła, chwila grozy ale Ufff na szczęście to tylko szekla odpadła od grota. Stajemy w dryf i naprawiamy usterkę i płyniemy dalej a s/y Mantra Gosia bliziutko!! Musimy fajnie wyglądać, dwa małe identyczne jachty, wokół nikogo i tak sobie zasuwamy do przodu po tym Morzu Karaibskim. Wieje za mocno żeby postawić spinakery, zresztą chyba żadna z nas nie ma na to siły. Wtedy to w ogóle wyglądamy bajecznie- olbrzymi czerwony i niebieski spinaker i łódka gna do przodu jak ptak. Zresztą, jak ma dobry wiatr to gna jak szalona, aż miło! Przed rejsem zastanawiałam się właściwie co mnie ciągnie do żeglarstwa? Już wiem! To uczucie ptaka pod białymi żaglami, gnającymi do przodu po morzu, ta wolność i bezkres morza, to że pokonuje (co mi raz wyłazi a raz nie) swoje słabości i to…że dostaje w tyłek to chyba najbardziej i trochę innych rzeczy tyż.
WOW! Jeszcze tylko 299 Mm do Colon! Rzut beretem! Zawiało optymizmem wśród nas, choć te 59 godzin robienia za autopilota nie nastraja optymistycznie. Życie toczy się przy sterze właściwie. Czasami podziwiamy fale koło nas, czasami mamy ich dość jak wpadają nam na pokład z niespodziewanej strony, a są spore- metrach to nie wiem ile ale duże i zdecydowanie większe od nas. Wypatrujemy statków, wyjemy ciągle wyjemy!! I w duchu cieszymy się z naszego życia na mantrze,bo warto było!!! Choć teraz to ani na gitarce pograć ani nic, ale co tam grunt ze suniemy na tych żagielkach i to całkiem nieźle, statków nie ma, ale pływają jakieś trawy, krzaczory i inne badziewia, eee mnóstwo tutaj tego!
W nocy wiało duuużo mocniej, gdzieś ok30 knt, ze zrywami o jeszcze większej sile, rozwiewa się tak, że widać tylko białą kipiel dokoła a potem się uspokaja, i tak ciągle. Ciemność i ogromne szare fale, ile wieje? Nie wiem....w końcu w okolicach 5 oddaje Ani ster – ja się boje i niestety nie wyrabiam, rano osłabło nieco, więc Ania śpi a ja steruje, wpatrując się w windexa coby zwrotu nie zrobić, jakoś idzie choć dmucha mocno, czasami za mocno przecież do cholery nie wysiądę?! Jakoś wyrabiam choć czuje że nas wozi okrutnie, ale mus to mus. Że niby Osłabło?? Cholera 25- 30knt, fale z każdej strony niespodziewanie wpadają do środka kiedy to się do diabla skończy?!?!?Ożesz w mordę! Ooooogromna pasqdna fala wpadła nam przez rufę, zalała cały kokpit (mnie też)i z impetem wpadła do środka!! qrwa, mam nadzieje ze więcej mi taki dziad nie wejdzie, od burty wchodzą ale żeby tak od rufy? Brrrr MAMY(*****************) DOSYC!!!!!!!!!!!! ! w związku z powyższym:
Protestujemy przeciwko: niedziałającym, niewyrabiajacym autopilotom!!
Przeciwko takiej pogodzie paqdnej jak tutaj!!
Protestujemy przeciwko cumulusom ciągle nad nami!!
Protestujemy przeciwko falom wlewającym się na nas!!!
Protestujemy przeciwko braku facetów na łódce!!!
Protestujemy przeciwko protestom!!!
No to żeśmy sobie poprostestowały, a co sobie będziemy żałować protestowania!????!!

W nocy dostawałyśmy tak w kość, że postawiłyśmy foka sztormowego. Ania steruje, ja walczę na dziobie z falami, które tam co chwila na mnie spadają, pełno soli i absolutnie nic nie widzę to jak mam go wpiąć? Wąsy szelek plątają mi się w szoty foka grrrr, masakra! Przepinam się i wpinam się. Noo jeszcze się muszę czegoś złapać bo jakiś mocny przechyl.. auaa mam dość !! Ale nie zmienię się, dam sobie rade! Ufff, w końcu mi się udało, wpięty, wracam zadowolona do kokpitu, postawiony hmm taki mały trójkącik ale hmm może być.
Codzienna walka z „żywymi rzeczami” na łódce powoli nas wykańcza, zresztą w tej chwili wykańcza nas wszystko, tak mamy dość. Czasami mam gdzieś to, że nad głową coś mi się tłucze, ale to tylko czasami. Zepsuty zamek w drzwiach od kigstona doprowadza nas do szewskiej pasji! Wszystkie patenty okazują się lipne. Otwierają się co kilka sekund i zamykają z hukiem, można zwariować!
Ale pieeeekne fale!! Tylko czemu tak wozi po nich? 185Mm przed nami!! Coraz bliżej! Wreszcie oderwiemy się od steru!! Takiego żywego autopilota to trzeba karmić, poić a on marudzi;) taki sztuczny lepszy;))
YOOOOO!! Przegoniłyśmy dziewczyny!! Prowadzimy jakieś 2 Mm. Zaraz zaraz, dopiero teraz widzę ze jedziemy na drugim refie.. hmm Ania to zdolna bestia jednak jest: ściągnęła go sama a to przy równoczesnym utrzymywaniu steru przy falach nie jest łatwe, ale zdolna jest i tyle!!! Jedziemy na grocie(2ref), foku i foku sztormowym czyli cały komplet żagli wyjęty, szaleństwo!! a co, regacimy się. I zasuwamy- 6-12 knt, niezła jazda! A steruje się faajnie!i kto to mowi? Ja? Hihihi ) a tak swoją drogą, siłownia przy tym sterowaniu to pikuś.
Jeszcze tylko 94 Mm! Poniżej setki!!Gnamy do przodu, wyjemy ile sil w gardłach, serwuje kafkę Ani. Niestety nie złapałam i wyleciała ze zlewu przy przechyle... kawa jest wszędzie...no dobra robię następna, nie wypuszczam z rak – serwuje Ani, noo jeszcze stoi w kokpicie, ciekawe jak długo. Zaś sobie kisielek zapodałam (dzięki Wiesio!!)nie, nie choruje jak na razie,(HUUURA!!) już od jakiegoś czasu ale dobry kisielek nie jest zły. Kafka w kokpicie wybrała wolność, aua, trza zrobić następną a miałam nadzieje się położyć spać. Na chwile, na dłużej i tak się nie da. A tu lipa! Dalej w kambuzie, walka z kawą.. Zrobiłam, podałam po czym zrobiłam w tył zwrot oczami leżąc w koi... Agatka! Się popsuło...co robić? Następna kawka, ale tym razem trzymam ją siedząc w kokpicie (to się żywy stolik nazywa) dopiero potem podaje i spać!!
Następną noc- znowu nam dowiało z tych cholernych chmur, niby miedzy 15- 20 knt wiało ale fale spore i woziło okruutnie! niestety co parę minut mocniejszy szkwał i wywózka w kosmos, porażka!!długo to jeszcze potrwa???!! Cala noc tak minęła, masakra!!! ja jestem tu dla przyjemności.,… Tiaaaaaa
Nocą steruje, Ania obudzona serwuje nocny posiłek makaronik sosik cebulka .. się śmieje że zrobi mi obiad z 3 dań z deserkiem byle nie siadać do steru hehhe ale ja też już padam się zmieniamy częściej a tak robimy to wtedy każda odpocznie i steruje i o wyspaniu nie ma mowy ale odpoczynek zawsze jakieś jest, nawet pól godzinki pomaga i dodaje siły, których mamy już coraz mniej.
Zostało 76 Mm! Odliczamy tak często bo mamy dość! Jak jeszcze nigdy!! Atlantyk nam nie dał tak kość jak Morze Karaibskie teraz.!!
Ale humory i tak nam mimo wszystko dopisują, w końcu same na morzu. Fantastyczne, cudowne i wspaniałe uczucie próbuje którego opisać się nie da, więc nawet nie próbuje. Choć to moje ostatnie mile tutaj hmm i wracam to jakoś tak hmm smutno? Czy ja wiem? tyle wspomnień, wrażeń, tyle poznanych osób, tyle wspólnych, tysiące mil, fal pasqdnych i pięknych, kawuś, śpiewów, walki ze sterem żaglami, tyle strachu i radości. .Ale się przyznam ze tęsknie za własnym łóżkiem z czysta pachnąca pościelą, bez soli. ( bo to ze za rodzina i przyjaciółmi to chyba nie muszę pisać, wszyscy o tym wiedzą). Rozmarzyłam się a tu jeszcze szmat drogi.
Grrrrrrrr poszłam a dziob kontraszota zluzować i co?latająca ryba właśnie tam!! Cholera! CALE 8.5 metra POKŁADU! A ona się musiała właśnie tam znaleźć! Akurat przy mnie okropność! Ale przecież nikt tu nie jest dla przyjemności to co się dziwić;)))))))))))))))))
Drugi refik ściągnięty, jedziemy na jednym tylko i foczku, bez zmian 5-6knt normalnie jedziemy przy zjeździe z fali 9-10 kts .Spieszy nam się!.mamy dość siłowni, dość! wszystkiego! a nam się spiesz! a tu lipa wiatrowa! Wieje słabiutko posuwamy się z prędkością 3,5- 4,7 węzła!! a tu aż 67 Mm do końca! Ech czas na prysznic, przygotowanie do ludzkiego wyglądu (kiedyś trzeba w końcu). Osłabło całkiem. Hmm żebym ja w kieckę? Na jachcie? A czemu nie?(tak tak całkiem nam odbija) Straszne rzeczy tu się ze mną dzieją, czas wracać do domu;), do ludzi i w ogóle…...
Do Colon jedyne 20 Mm!dochodzi 3 w nocy a ja non stop na nogach bez snu, a tu końcówka trza być czujnym, nie ma spania. Padam na pysk! Najpierw sterowanie ( trochę spadłyśmy za bardzo, więc żeby minąć wyspy trza mooocno wyostrzyć do wiatru no tak fala nie mogła mnie ominąć. Przechyl czasem niezły, żagle wybrane- ster ciężko utrzymać ale jakoś mi idzie. Zmiana, Ania steruje a ja patrzę na cmpa wsio oki, jedziemy do przodu, skały obok niedługo je miniemy, oczy mi się kleją okrutnie. ale nie można spać. Może się poddać? Tak na koniec? Eee nie wypada, dam rade choć siły nie mamy już kompletnie. Idziemy burta w burtę ja Zasypiam patrząc na gps Ania steruje, końcówka wyścigu a my łeb w leb!6 rano, jeszcze parę mil zostało do mety (miedzy główkami portu w Colon- jakieś duże (Ogromne!)statory włażą i wyłażą gdzieś obok jakieś zielone burtowe ogromnego statku, ale płyniemy dalej, musimy przejść metę, tyle starań, tyle walki i na nic? O nie nie poddamy się!!!! W życiu!!! Zasypiam, zamykam oczy i się budzę co kilka sekund, patrząc na gps odliczając te ostatnie mile! No i jak szłyśmy łeb w łeb tak równiutko minęłyśmy linie mety! Dwa jachty na żaglach równo hmm fajnie to wygladało! takeśmy zdolne bestie! Wszystkie cztery! HUurrAAA!!!!!!!!!! nareszcie koniec. 0627 obie mantry przekroczyły linie mety. HURA!!!!!!!!!!!!!!!! Remis. I koniec tego etapu wreszcie!!! Jeden z najtrudniejszych, (podobnie jak pierwszy- Gibraltar-Kanary) choć najbardziej teamowy ze wszystkich dotychczas. Dzięki ANIA!! …za twórczość za…. I Ty wiesz za co:)))) Ale udało nam się, po raz kolejny nam się udało, i dowiodłyśmy ze jesteśmy zdolne bestie i fajne i w ogóle to jesteśmy tu dzień wcześniej niż przewidywał grafik, takeśmy zdolne!! Już świta wiec spokojnie rzucamy kotwicę ( o dziwo za dnia, rzadko nam się to zdarza)i zaraz po tym zaległam w dziobowej, jak stałam koszulka i spodenki tak zaległam razem z ciuchami sztormiakami kocami, gitara i wszystkim co tam jest. I spalam długo i absolutnie nic nie było mnie w stanie obudzić..
i to już koniec. Ale fajnie było, to ostatni etap żeglowania na mantrze, za 3 tygodnie do domu, i jak się już myślę o tym ze znów popłynę na morze, kiwać się miedzy falami…
Ps. UKF miedzy pokładowe- u nas najdłuższy fal z fałów czyli foka, jeden kawałek w kokpicie, drugi na ręce śpiącego w danym momencie;) działa bez zarzutu;))))

cdn;)

_________________
..kiwać się między falami..

pozdrawiam cieplutko
Agata"Agatonek"Mryczko


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Krzys i 79 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL