Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 29 mar 2024, o 16:21




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 1 sie 2011, o 13:39 

Dołączył(a): 6 maja 2009, o 11:48
Posty: 128
Podziękował : 2
Otrzymał podziękowań: 8
Uprawnienia żeglarskie: sj
23 czerwca (czwartek)
Postój w Ronne
W nocy Pogoda robi się mało przyjazna (7B w porywach 9B), a w marinie powoli jachty zaczynają stać w tratwę. Dzień poświęcamy na turystykę. Preferuję zrównoważony model turystyki na lądzie. Oznacza to mniej więcej, że jak targam Kubę w nosidle na plecach, to wolę, w celu zrównoważenia obciążeń, toczyć przed sobą wózek z Adasie, żeby się nie wy...ć na plecy :)
W marinie powoli poznajemy sie z sąsiadami. Prawą burtą sąsiadujemy z holenderskimi emerytami, którzy, pływają po północnych rubieżach Europy. Ten, obserwowany przez nas, model żeglowania będzie się powtarzał podczas naszej podróży.
24 czerwca (piątek)
W drodze do Hasle
Rano, sąsiad patrząc podejrzliwie, pyta, czy mamy zamiar wychodzić. Potwierdzam. Gość dziwnie na mnie patrzy.
- Uważasz, że nie powinienem? – pytam z uśmiechem
- Fale są za wysokie – potwierdza.
- Wieje 6, to jacht na trudne warunki – odpowiadam. Cóż, holenderscy emeryci nie lubią się stresować i mają dużo czasu. My niekoniecznie, poza tym ile można stać w Ronne?
Przeskok do Hasle nie trwa długo, zgodnie z przewidywaniami wieje do 6. Samo wejście potrafi dostarczyć dawki silnych przeżyć, z uwagi na poprzeczne prądy, dzięki czemu im bliżej główek, tym wydaje sie ono węższe :) W Hasle, chwilę sie kręcimy szukając miejsca. W pewnej chwili dwóch gentlemanów woła nas i po chwili podaje ... mooring. Nie spodziewałem się tego w tej części świata, ale najwyraźniej mało jeszcze widziałem. Tutaj staje się na mooringu, dziobem do nabrzeża z cumami z dziobu nabiegowo. Niestety jeden z gentlemanów, notabene, zawodowy oficer duńskiej marynarki wojennej, podał nam mooring, który był minimalnie nie w osi. Przeszedł z prawej strony na lewą burtę i już po chwili widziałem że idzie miedzy sterem a kilem. Czym prędzej go oddaliśmy i wybraliśmy ponownie, już na prawej burcie. Nie był to koniec problemów, ale o tym później.
Gdzieś mi świtało, że w Hasle są świetne śledzie. Po sklarowaniu łódki i dzieci, wyruszyliśmy na poszukiwania i dość szybko trafiliśmy do zabytkowej wędzarni, w której, oprócz zwiedzania części muzealnej, można było zjeść i wziąć coś na wynos.
Tu mała dygresja. Pierwszy raz polski język na Bornholmie usłyszałem zaraz po przypłynięciu do Ronne, po przekroczeniu bramy mariny, kiedy człowiek na rowerze, słysząc jak rozmawiam przez telefon, zapytał mnie po polsku czy wiem gdzie tu jest Netto :) W Hasle, w wędzarni, stanęliśmy w kolejce, która okazała się w całości polska :) Co więcej, po zjedzeniu śledzi (przez nas) i Danonków (przez dzieci), Kubuś zrobił kupę – giganta. Jako, że wszyscy siedzieli na zewnątrz, i dość ostro wiało, podjęliśmy heroiczną próbę przewinięcia go na jednej z, chwilowo pustych, sal, przerwaną pojawienia chłopaka i dziewczyny o zdecydowanie skandynawskiej urodzie.
- Słońce, może jednak spróbujemy się przenieść z Kubusiem na tę drugą salę – zaproponowałem dyplomatycznie.
- Chodź, może usiądziemy na powietrzu – odezwał się chłopak do swojej towarzyszki najczystszą polszczyzną.
Cóż, jeszcze wiele razy spotykaliśmy polskich turystów, na rowerach, motocyklach lub samochodach. Słoneczna Wyspa zrobiła się popularna :)
A wracając do śledzia, trzy kawałki śledzia z dodatkami kosztowało 45 DKK na osobę, piwo drugie tyle. Ceny jak na starówce, dużo lepszy interes „rybny” zrobiliśmy na Christianso, ale do tego dojdziemy. Odwiedzając po drodze plac zabaw i market, wróciliśmy na łódkę. Po drodze zafascynował nas skandynawski, samoobsługowy sposób sprzedaży płodów rolnych, polegający na wystawieniu w otwartej skrzynce odważonych porcji młodych ziemniaków i truskawek, oraz puszki, do której kupujący wrzuca pieniądze. Nie będę komentował co z takim zestawem stałoby się w Polsce, natomiast pytanie, czy Bornholmczycy są tak bardzo uczciwi, żeby pozostawić puszkę otwartą ,tak aby kupujący mógł sobie również sam wydać resztę, pozostało bez odpowiedzi :)
25 czerwca (sobota)
Postój w Hasle
W sobotę nadal mocno wiało i to z zachodu. Postanowiliśmy więc poznać od strony lądu porciki, do których w tych warunkach i tak nie da się wejść, czyli Hellingpeder i Teglkas, oraz spróbować dotrzeć do Jons Kapel. Pakujemy dzieci i idziemy na romantyczny, 10 kilometrowy spacer :) Idziemy lokalnymi drogami, mającymi status dróg dla rowerów. Pierwszeństwo na nich mają rowery i piesi, samochody, czasem nawet autokary, cierpliwie czekają bądź jada z prędkością 5 km/h do momentu, kiedy mogą pieszych bezpiecznie wyprzedzić. Nikt na nikogo nie trąbi :) Odwiedzamy obydwa małe porciki i docieramy do pierwszych schodów prowadzących do lasu na klifie, wznoszącym sie na północ od Teglkas. Zaciskam zęby i wtaczam wózek z Adasiem coraz wyżej, poganiany radośnie przez Kubusia dźwiganego na plecach. Przez las docieramy do Jons Kapel, gdzie schodzimy po kolei, bez dzieci :) z uwagi na „co najmniej 172 stopnie”. Miejsce jest niesamowite. Podobno celtycki misjonarz Jon (John?) nawracał w tym miejscu Bornholmczyków na chrześcijaństwo. Droga powrotna daje się nieco we znaki z uwagi na kończąca się wodę i ciastka :) Niestety, przez całą drogę, prowadzącą nad samym morzem, gdzie panuje ogromny ruch turystyczny, nie natrafiliśmy na żadna kawiarnię, restaurację, czy nawet sklepik. W Polsce, co 100 metrów byłoby takie miejsce, ale cóż, duński socjalizm najwyraźniej zabija przedsiębiorczość :) Za to dość często mijaliśmy tablice, informujące, że właśnie w tym miejscu tworzy kolejny artysta :)
Okolica jest zjawiskowo piękna, szczególnie na odcinku, kiedy zaczyna się wysoki klif. Samo Jons Kapel niesamowite. Z pewnością będziemy tam jeszcze nie raz wracać.
Po powrocie, przed 1800 zastajemy na łódce kartkę, informującą aby skontaktować się z Havnefogedem. Tu wyjaśnię, na Bornholmie we wszystkich marinach, w których byliśmy (nawet w Hammerhavnen, choć ciężko go uznać za marinę) zainstalowano automaty do płacenia. Automat działa w kilku językach, m.in. po polsku i pozwala także sprawdzić prognozę pogody oraz wydaje oczywiście kody do sanitariatów i wi-fi. Ceny są wszędzie takie same i wynoszą 140 DKK za jacht o długości do 9,99 m. Opłaty należy wnosić najpóźniej między 1600 a 1800. Płatność wyłącznie kartą. Gotówką podobno można zapłacić u Havnefogeda jak się pojawi, ale nie ćwiczyliśmy tego. Myśmy wrócili przed 1800, ale najwyraźniej przedstawicielowi lokalnej administracji morskiej się śpieszyło i zostawił kartkę, że łódka jest nieopłacona :) Oczywiście telefon załatwia sprawę.
26 czerwca (niedziela)
W drodze z Hasle do Hammerhavnen
Nienerwowo zbieramy się rano, żeby przeskoczyć do Hammerhavnen. Rzucam mooring, patrzę jak tonie, po czym odpalam silnik i po chwili wrzucam wsteczny. Coś mi nie pasuje w pracy silnika, rzut oka za burtę i natychmiast gaszę silnik. Moja teoria brzmi następująco: podczas podawania mooringu po „niewłaściwej” stronie, przeszedł on na ukos pod kadłubem, wszedł między balast i ster i zahaczył za śrubę. Po tym jak go rzuciłem, nie było widać, że pozostał zaczepiony o śrubę. Zadowolony obłożyłem go na drugiej burcie, a w momencie, kiedy dwa dni później zwolniłem i dałem wsteczny, śruba natychmiast go nawinęła. W oczach staje mi obraz rozsypanej śruby i kwoty, którą trzeba będzie wydać aby kupić i założyć nową. Trzeba zobaczyć co się stało. Próbuję bosaka, oczywiście lina ani drgnie.
- Podaj mi kąpielówki – mówię zrezygnowany do żony. Z łódki obok moje poczynania obserwuje z rosnącym zainteresowaniem grupa niemieckich emerytów.
– Sixteen degrees or lower – dodają mi otuchy, widząc że się rozebrałem i spoglądam za burtę.
Cóż, nikt tego za mnie nie zrobi. Zanurzam sie w zimnej wodzie i dziękuje Bogu, że ona jest o niebo czystsza niż np. w Świnoujsciu. Niemniej to port i nie jest za bardzo przejrzysta. Pod wodą widzę tylko czarny kłąb splątanej liny, ale wyczuwam śrubę, która, na szczęście, jest w całości. Wynurzam się i widzę nad sobą Kubusia, przyglądającego się z ciekawością co też tatuś robi po niewłaściwej stronie relingu.
- Skombinuj mi jakąś maskę albo okulary – proszę żonę, która czym prędzej znika i po pół godzinie wraca z okularami.
- Trochę sparciały ze starości leżąc w sklepie, ale załatwiłam zniżkę – informuje triumfalnie.
Tym razem idzie szybko, a co najważniejsze bez użycia noża :) Po kilku minutach jesteśmy wolni. Odpalam silnik, Niemcy obok pokazują kciuki w górze. Wreszcie wychodzimy. Warunki są przyjemne i dość szybko wchodzimy do Hammerhavnen. Zewnętrzna część porciku pełna łódek, do burty zaprasza nas młody skiper niemieckiego Oceanisa. Sąsiedzi chcą rano wychodzić, my też, więc zbieramy się czym prędzej do, górującego nad portem, zamku Hammershus.
Bornholmczycy chwalą się, że Hammershus to największy zamek w Europie Północnej. Zgodzić się z nimi można jedynie pod warunkiem, ze Polska należy to Europy Środkowej :) W Skandynawii być może rzeczywiście jest największy, ruiny robią wrażenie, zarówno z racji swojej wielkości, jak i położenia na nadbrzeżnym klifie. Miejsce jest klimatyczne, szczególnie kiedy nie ma tłumu turystów.
Po obejrzeniu zamku, idziemy na długi spacer „gdzie wózek poniesie”, czyli do Skillinge. Bardzo mi sie spodobał tamtejszy porcik rybacki, położony przed frontem secesyjnych hotelików, następnym razem trzeba będzie się w nim zatrzymać.
Po powrocie na łódkę, pojawiają się nasi sąsiedzi, w osobie skipera Svena i jego żony. Są bardzo zainteresowani jak nam się pływa z dziećmi, z uwagi na fakt, że za parę miesięcy im też się ma powiększyć rodzina. Zapraszamy ich do kokpitu i spędzamy wspólnie bardzo miły wieczór. Sven jest zachwycony Aureusem, o czarterowanym Oceanisie wyraża się dość oględnie, twierdząc że jest dobry do mieszkania, a nie do żeglowania. Sven zdawał RYA Yachtmastera na Solencie i lubi żeglować, a nie mieszkać na łódce, ale, cóż, żona w ciąży oczekuje odrobiny komfortu :) Pojawia się dobre, niemieckie piwo z zapasów naszych sąsiadów, nauczonych podczas poprzedniej bytności na Słonecznej Wyspie, że co jak co, ale piwo trzeba przywozić tu swoje :) Komentuję, że oni mają większą łódkę, nam się tyle nie zmieściło :) natomiast w rejs na Helgoland, gdzie jest wspaniały sklep wolnocłowy ze szkockimi Maltami w cenie na poziomie 60% tego co w Polsce, wezmę przynajmniej Tango 30 :)
Rewanżuję się Svenowi nieopatrznie kupionym w Ronne Carsbergiem w wersji „Zajzajer” (10% alkoholu), co powoduje, że następnego dnia rano wychodzimy dużo wcześniej niż nasi sąsiedzi :)

*****



*****



*****



Załączniki:
Komentarz: Porcik w Skillinge
IMG_6368.JPG
IMG_6368.JPG [ 367.47 KiB | Przeglądane 1727 razy ]
Komentarz: Hammershus - widok z murów na południe
IMG_6351.JPG
IMG_6351.JPG [ 354.36 KiB | Przeglądane 1727 razy ]
Komentarz: Hammershus - magazyny i dziedziniec
IMG_6337.JPG
IMG_6337.JPG [ 360.3 KiB | Przeglądane 1727 razy ]
Komentarz: Hammershus - magazyny
IMG_6329.JPG
IMG_6329.JPG [ 471.3 KiB | Przeglądane 1727 razy ]
Komentarz: Hammershus - dwór
IMG_6328.JPG
IMG_6328.JPG [ 340.22 KiB | Przeglądane 1727 razy ]
Komentarz: Widok z Hammershus na zatokę i porcik w Hammerhavnen
IMG_6324.JPG
IMG_6324.JPG [ 316.46 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Hammershus
IMG_6320.JPG
IMG_6320.JPG [ 323.41 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Jons Kapel, na samym dole
IMG_6283.JPG
IMG_6283.JPG [ 215.21 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Schody na Jons Kapel
IMG_6277.JPG
IMG_6277.JPG [ 249.82 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Wtaczam wózek na klif :)
IMG_6268.JPG
IMG_6268.JPG [ 270.92 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Klif w drodze na Jons Kapel
IMG_6264.JPG
IMG_6264.JPG [ 180.54 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Porcik w Teglkas
IMG_6261.JPG
IMG_6261.JPG [ 187.43 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Kamyczek na wejściu :)
IMG_6258.JPG
IMG_6258.JPG [ 170.4 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: Porcik w Heligpeder
IMG_6256.JPG
IMG_6256.JPG [ 188.24 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: W drodze do Heligpeder - "droga rowerowa"
IMG_6254.JPG
IMG_6254.JPG [ 170.84 KiB | Przeglądane 1730 razy ]
Komentarz: W drodze do Heligpeder
IMG_6251.JPG
IMG_6251.JPG [ 201.78 KiB | Przeglądane 1734 razy ]
Komentarz: Bornholmski, samoobsługowy warzywniak :)
IMG_6233.JPG
IMG_6233.JPG [ 251.69 KiB | Przeglądane 1734 razy ]
Komentarz: Plac zabaw w duńskim wydaniu
IMG_6192.JPG
IMG_6192.JPG [ 268.9 KiB | Przeglądane 1734 razy ]
Komentarz: Zabytkowa wędzarnia w Hasle
IMG_6186.JPG
IMG_6186.JPG [ 138.07 KiB | Przeglądane 1734 razy ]
Komentarz: Zrównoważony model turystyki rodzinnej, czyli "Ojciec Polak"
IMG_6131.JPG
IMG_6131.JPG [ 220.88 KiB | Przeglądane 1734 razy ]

_________________
Pozdrawiam
Michał Socha

Za ten post autor msab otrzymał podziękowanie od: Pszczoła
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 67 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL