Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=42&t=27905
Strona 8 z 14

Autor:  Sąsiad [ 2 paź 2019, o 08:56 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

hangman napisał(a):
Chyba tak po zmieleniu tego dawni Indianie otrzymywali pemmikan....

Nie do końca tak, aczkolwiek podobnie. Twój produkt nazywa się Beef Jerk.
Sos sojowy należy zastosować jasny, ja (po wielu eksperymentach) za najlepszy uważam Tao Tao. No i zapomniałeś dodać, że wołowinkę należy cieniutko pokroić :)

Alternatywna metoda suszenia, na zamykanym grillu - kilka kawałków węgla drzewnego, dobrze rozżarzonych, przysypać wiórkami wędzalniczymi (nie za dużo bo będzie kwaśne) i położyć wołowinę w metalowej tacce, nie nad węglem. Jak się węgiel skończy, a wołowina jeszcze nie gotowa, to rozpalić następne poza grillem i dorzucić, już bez wiórków, aż do osiągnięcia pożądanego poziomu suchości. W moim przypadku proces trwa ok. 6 godzin i wymaga dwukrotnego dosypania węgla.
Przeważnie mi się nie chce, więc suszę w suszarce :mrgreen:

Nadaje się tez wędzarka, jeśli ktoś ma, wtedy w chłodnym dymie.

Autor:  Janna [ 2 paź 2019, o 09:50 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Ja używam akurat ciemnego sosu sojowego, a do tego przyprawę do gyrosa lub podobną. Marynuję przez dobę w lodowce. Osuszam ręcznikiem papierowym. Suszę w piekarniku z termoobiegiem, przy uchylonych drzwiczkach, w pozycji wiszącej - paseczki mięsa nanizuję przy brzegach na patyczki do szaszłyków i wieszam na kratce - tak jak w tym linku:
https://8a.pl/8academy/suszona-wolowina ... -po-kroku/

Jedna uwaga - moje mięsko jest o wiele cieniej pokrojone. W tym celu świeżą wołowinę (ja lubię ligawę) wsadzam do zamrażarki na kilkanaście-kilkadziesiąt minut (zaglądam i sprawdzam stan) tak, żeby było lekko zamrożone i się nie ruszało podczas krojenia. Ostrym nożem można by wtedy wykrawać preparaty mikroskopowe, ale ja poprzestaje na paskach 2-3 mm.

Autor:  kooniu [ 2 paź 2019, o 10:24 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

a najpierw kroisz czy marynujesz?

ps. za 25 g płacę ponad euro w lidlu :( i chętnie bym spróbował własnych sił

ps, już doczytałem :D

Autor:  Sąsiad [ 2 paź 2019, o 11:11 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Janna napisał(a):
Jedna uwaga - moje mięsko jest o wiele cieniej pokrojone.

Można od razu kupić carpaccio ;)
Janna napisał(a):
(ja lubię ligawę)

A ja polędwicę :)

Ale susze zazwyczaj w suszarce, bo w piekarniku za drogo wychodzi. No i nie trzeba nanizywać :cool:

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Janna napisał(a):
Ja używam akurat ciemnego sosu sojowego, a do tego przyprawę do gyrosa lub podobną.

Może przywieziemy na SIZ i zrobimy testy konsumenckie?

Autor:  Janna [ 2 paź 2019, o 11:16 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

kooniu napisał(a):
a najpierw kroisz czy marynujesz?

Na wszelki wypadek - mrożę, kroję, marynuję, suszę, zjadam. ;-)

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Sąsiad napisał(a):
Może przywieziemy na SIZ i zrobimy testy konsumenckie?

O, dobry pomysł. Byle nie zapomnieć przygotować odpowiednio wcześniej. :-)

Autor:  hangman [ 2 paź 2019, o 17:09 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

A próbował ktoś robić porky z dziczyzny?
Ojciec myśliwy więc sporo dzika w zamrażarce leży.

Autor:  Sąsiad [ 3 paź 2019, o 09:33 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

hangman napisał(a):
A próbował ktoś robić porky z dziczyzny?

Ale co masz na myśli? Porky mi się kojarzy głównie z Porky Pig :)

Autor:  Janna [ 3 paź 2019, o 09:46 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Sąsiad napisał(a):
A ja polędwicę :)

Ale susze zazwyczaj w suszarce, bo w piekarniku za drogo wychodzi.


Kupuj ligawę, to będziesz mógł suszyć w piekarniku i jeszcze Ci kasy zostanie. ;-)

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

hangman napisał(a):
A próbował ktoś robić porky z dziczyzny?

Nie wiem, co masz na myśli, ale jeśli coś suszonego, to można jak najbardziej. :-)
Ja nie próbowałam, ale na rynku są takie gotowe Wild Jerky.
Jeśli jesteś pewny, że dzik jest (no, raczej był) zdrowy i można mięso jeść bez obróbki termicznej, to możesz spróbować suszyć analogicznie do wołowiny, choć ja bym chyba dłużej marynowała (48 h).

Autor:  Sąsiad [ 3 paź 2019, o 10:16 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Janna napisał(a):
Kupuj ligawę, to będziesz mógł suszyć w piekarniku i jeszcze Ci kasy zostanie.

Ligawa jest tylko 4 zł/kg tańsza, a bardziej się ciągnie po wysuszeniu. Pozostanę przy polędwicy niecygańskiej :)
Kiedyś ligawy używałem do dań typu gulaszowego, ale ostatnio stosuję tzw. pająka. Jeszcze tańszy a świetnie się nadaje.

Autor:  Janna [ 3 paź 2019, o 10:54 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Sąsiad napisał(a):
Ligawa jest tylko 4 zł/kg tańsza, a bardziej się ciągnie po wysuszeniu. Pozostanę przy polędwicy niecygańskiej

Gdzie jest taka tania polędwica? :-)

U mnie w sklepie są takie ceny: ligawa ok. 50 zł/kg, polędwica ponad 100 zł/kg

https://beefshop.pl/wolowina-kulinarna/25-ligawa.html
https://beefshop.pl/steki/37-poledwica- ... &results=5
https://super-stek.pl/wolowina/66-poledwica-wolowa.html

Autor:  Sąsiad [ 3 paź 2019, o 11:48 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Janna napisał(a):
Gdzie jest taka tania polędwica?

Na Praskiej Giełdzie Spożywczej :) hurtownia Zbyszko.
Ostatnio płaciłem 63zł/kg, a i tak już nie było najtańszej.

Autor:  Ryś [ 3 paź 2019, o 19:17 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

hangman napisał(a):
A próbował ktoś robić porky z dziczyzny?
Ojciec myśliwy więc sporo dzika w zamrażarce leży.
Nie próbowałem robić, ale próbowałem - dobre :D
Od razu dorzucę technologicznie: mięso nie powinno byc narażone na zanieczyszczenie przy sprawianiu ni krwiste (znaczy takiego nie używac do suszenia, raczej), badane na włośnia oczywiście, acz dla bezpieczeństwa dość mrozić (do ok 20'C) przez miesiąc, tyczy w kawałkach niegrubych, tj grubości rzedu 10 cm. Jak całą tuszę to nie wiem, może starczy dłużej?
Ewentualne skażenie bakteryjne załatwia podgrzanie do 80'C, co można w bejcy podgrzać (na koniec marynowania), albo podpiec na koniec suszenia (bo suszyć taką temperaturą nie idzie, ścina powierzchnię).
To ze słyszenia wprawdzie podaję, ale słyszałem gdzie trzeba ;)

Bejcowane kwasno na wstępie kruchsze będzie, a i trwalsze; solone/peklowane sucho łacniej wyschnie; a czemu ludzie maczają uczciwe mięsa w sos sojowy przekracza me... nerwy smakowe :-P

Autor:  Sąsiad [ 4 paź 2019, o 12:17 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Ryś napisał(a):
a czemu ludzie maczają uczciwe mięsa w sos sojowy przekracza me... nerwy smakowe

Bo marynaty stosuje się przed obróbką cieplną, a nie przed suszeniem, suszenie nie bardzo lubi się z octem.
Bo 2500 lat tradycji doprowadziło sos sojowy do doskonałości, a marynata to kwestia przypadku.
Bo jest normalnie smaczny. Nie wiem czemu wolisz peklowanie.
A peklowanie IMO nie sprawdza się przy szlachetnej wołowinie.

Autor:  Ryś [ 4 paź 2019, o 17:37 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Ano, cóż... oryginalnie Jerky robili różne hamerykańskie Indianie po prostu soląc - czyli peklując ;) - mięso, a potem susząc względnie wędząc chłodnym dymem.
Sosu sojowego jak raz nie stosowali, nie wiedzieć czemu. :roll:

Ale czymże jest maczanie mięsa w solance z dodanem cukrem i hydrolizatem białkowem (tzw. "sos sojowy" czyli tysiącletnia receptura taotao :lol: ) jak nie peklowaniem właśnie?

Jeśli jednak nie potraktuje się mięsa jakiem kwasem i/lub saletrą, to trwałość mimo suszenia będzie ograniczona. Wbrew pozorom suszeniu kwas słuzy, a i smak wzbogaca, ale przede wszystkim nie służy bakteriom. To po prostu rzecz technologii, o czem wspominam.

Bo smak rzecz inna i co kto tam lubi tak i sobie przyprawi. Non disputandum ;)
A sos sojowy lubię, podobnie jak dobre miąsko. Czy muszą smaki te być razem, atoli - skoro już mowa o szlachetnych mięsiwach?
A zwłaszcza gdy wspomniano smakowitego dziczka :D

Autor:  hangman [ 4 paź 2019, o 17:54 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Cytuj:
Ano, cóż... oryginalnie Jerky robili różne hamerykańskie Indianie po prostu soląc - czyli peklując ;) - mięso, a potem susząc względnie wędząc chłodnym dymem.

Moja rodzina pochodzi z obszaru jakieś 80km na wschód od naszej wschodniej obecnej granicy. Wiele razy ojciec jeździł odwiedzać rodzinę i przywiózł ze dwa razy wędliny,
które miały z .............60 lat.
Były przechowywane w skrzyni w warstwach przesypywanych solą.
Nie pamiętam co ojciec z nimi robił, ale były bardzo słone i smaczne.
Ostatnia taka dostawa była w 1993r.

Autor:  Ryś [ 4 paź 2019, o 19:32 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Sama sól? Bez sojowego sosa!? No nie mów... :rotfl:

Autor:  Sąsiad [ 7 paź 2019, o 10:21 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

No widzisz Rysiu, to zależy od oczekiwań względem produktu końcowego. Lubię jak wołowina suszona jest słodka, więc stosuję sos sojowy. A że Indianie go nie stosowali? Nie stosowali też toalet, ale czemu ja miałbym się ograniczać?
Dzik to co innego, wydaj mi się, że powinien być zapeklowany.
hangman napisał(a):
Moja rodzina pochodzi z obszaru jakieś 80km na wschód od naszej wschodniej obecnej granicy. Wiele razy ojciec jeździł odwiedzać rodzinę i przywiózł ze dwa razy wędliny,
które miały z .............60 lat.

I przetrwały tam Wielki Głód i wojnę?

Autor:  Ryś [ 7 paź 2019, o 13:58 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

A toć mówię że ja o technologii. Trwałego i bezpiecznego przetworu na przechowanie.

Jak o smakach to rzecz inna; dziś już zresztą ludzie tak wytresowani spożywczo, że czują tylko sól, cukier, kwas i glutaminian.
A nie nasypiesz proszka to mówią że bez smaku. :lol:

Ale technologicznie to zważ że sos sojowy to kwas i sól. Toż to sok z kiszonki :mrgreen:
Znaczy poza cukrem i glutaminianem - czyli resztą zestawu "smak przemysłu fastfood".
Nikt nie zaprzeczy że to się nada do zapeklowania. Tylko nie wiem skąd masz pomysła że kwaszenie kłóci się z suszeniem? ;)

Lecz tradycyjny sojowy ma pH około 5, gdy temczasem do zablokowania rozwoju bakterii, tych istotniejszych jak gnilne i jad kiełbasiany, wypadałoby pH 4, oficjalnie bodaj do 4,5 max. Acz podobniez (szczegółów nie znam) te sztucznawe do marketów kwaszą bardziej, a właśnie dlatego że inaczej gotowe się popsuć na półce. Więc może?
Ale amerykańska klasyka maczała jerky w sosie worcester; jest na occie i ma pH ok. 4. Można mieszać z soją, smakowo pasuje.

A taką dziczyznę gdyby klasycznie to się bierze kolendrę, kminek, goździki i czosnek (te robią za główne antybakteryjne), pieprz, paprykę, może gorczycę i co tam w duszy gra, miesza z solą i rozrabia z oliwa na papkę w której mozna mięso obtoczyć. Na noc albo dobę pomacerowac, i suszyć.

Autor:  Sąsiad [ 7 paź 2019, o 15:03 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Ryś napisał(a):
Tylko nie wiem skąd masz pomysła że kwaszenie kłóci się z suszeniem?

A ktoś miał taki pomysł? Ja pisałem, ze ocet kłóci się z wołowiną :)
Ryś napisał(a):
dziś już zresztą ludzie tak wytresowani spożywczo, że czują tylko sól, cukier, kwas i glutaminian.

Naukowcy ostatnio odkryli, że jest nowy smak - podobno gluten :)
Ryś napisał(a):
Ale amerykańska klasyka maczała jerky w sosie worcester; jest na occie i ma pH ok. 4.

A to jest ten sos co się ze sfermentowanych sardeli robi? Pewnie bakterie od smrodu giną :D

Autor:  Ryś [ 7 paź 2019, o 16:14 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Sąsiad napisał(a):
Ja pisałem, ze ocet kłóci się z wołowiną :)
Wsiem nrawitsia a jemu kłóci? :mrgreen:
Sąsiad napisał(a):
A to jest ten sos co się ze sfermentowanych sardeli robi? Pewnie bakterie od smrodu giną :D
To się nazywa "aromat". Przydatny jak mięso podróżne ma długo śmierdnąć :-P

Autor:  yotomeczek [ 7 paź 2019, o 20:00 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

A może takie cosik?

Autor:  Ryś [ 9 paź 2019, o 14:28 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Znaczy że co?
Facet robi najzwyczajniejszy gulasz (a ściśle-precyzyjnie porkolt ;) ) ino kilka spieprzył spraw bo to błędy kardynalne; zwłaszcza cebula za późno.
Q... o tempora, każdy musi coś spie..., znaczy odkrywczo zmodyfikowac w wielowiekowo sprawdzonej tradycyi, aby se zaistnieć odkrywczo we w necie i zgarnąć za reklame :rotfl:

No i ja bym tego porządnego mięsa jednak nie rozdziabywał potem na badziewnę papkę, grzech to ciężki... nawet jeśli mu szło ino o badziewne smarowidło do chleba.
Co przeszkadza trzymieć lepsze klase?
(aczkolwiek że nie jadam chleba, to może i nie łapię badziewnej idei? :roll: )

Skoro to padło w temacie "wojskowe żarełko" to kojarzę że mam gdzieś na starem kompie oryginalną carską państwowę normę na wojskowę świńskę tuszonkę. A to z grubsza to, z poprawką ze bez kardynalnych błędów dzisiejszej nieświadomej istotnej istoty rzeczy maładioży :-P
Jeśli znajde to wrzucę.
Acz uproszczony 'na domowo" podstawowy przepis już tu, w tem dziale, ktoś dawał, Iirc.

A miłośnikom dobrego gulasza polecam zaś: https://docer.pl/doc/n58nes1

Autor:  emeryt [ 9 paź 2019, o 21:06 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Czy taki sposób jest dobry? Carskiego przepisu nie znalazłem.

emeryt

Autor:  Ryś [ 10 paź 2019, o 00:58 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Carska metoda była prosta, a tradycyjna: świnie (solidne a tłuste, starego stylu ;) ) wrzucano w kotły z niewielkim dodatkiem wody, do tego sól, cebula, pieprz i liść laurowy. I tyle.
I duszono powoli a długo, godzinami, aż do miękkości i odejścia od kości. Po czem kości wyjąwszy ładowano w puszki.
Długie duszenie załatwia bakterie i konserwa jest bardzo trwała. Metoda jeszcze z czasów przed puszkami - duszone i solone mieso można wpakować w gar, zalać smalcem, w zimie poleży. A ten smaczek z wywaru... :D

Socjalistyczna nie rózniła się zaś wiele od dzisiejszej - znaczy mięsa nie duszono, jedynie podgrzewano krótko, parę minut w 80'C (dla skurczenia), w puszki dokładając smalcu i sterylizacja - taka metoda prosto z USA, te kapitalistyczne świnie :mrgreen:
Obrazek

A po II wojnie oczywiście produkowano u nas. I kto by się tam cackał ze wstępnem parzeniem... :lol:

Norma wojenna https://files.stroyinf.ru/Index2/1/4294 ... 756118.htm
Receptura z naszych czasów http://docs.cntd.ru/document/1200021431

Wagowo:
Mięso wieprzowe (zawartość tłuszczu do 6%) - 97,50% - (dobre jakościowo, powiedzmy szynka i łopatka, w kawałkach jak na gulasz)
Cebula świeża mielona – 1,33%
Sól – 1,14%
Pieprz czarny mielony – 0,01%
Liść laurowy (cały) – 0,02%

A domowo smaczniej: viewtopic.php?p=313785#p313785

Natomiast nasz wojskowy "gulasz podsmażany" to już ciut inna rzecz, co też przeminęła z wiatrem.

Autor:  Sąsiad [ 10 paź 2019, o 09:08 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Ryś napisał(a):
Carska metoda była prosta, a tradycyjna: świnie (solidne a tłuste, starego stylu ) wrzucano w kotły z niewielkim dodatkiem wody, do tego sól, cebula, pieprz i liść laurowy. I tyle.

Z tego, co słyszałem od kucharki carskiego oficera, to w domach robiono podobnie, ale używano też ziela angielskiego. I trzymano potem w niewielkich glinianych garnkach, albo w baryłkach (nie pamiętam dokładnie, ale baryłki musiały być jakoś specjalnie przygotowane, może wypalane?). Podobno jak było do szybkiego spożycia, to doprawiano też mlekiem.
Z kości po wygotowaniu też coś się robiło, może jakąś karmę? Słyszałem te opowieści ze 40 lat temu, to nie wiele pamiętam

A gdybyś mógł ten wojskowy podsmażany przybliżyć, to będę wdzięczny, napotykam różne przepisy i nie wiem, który jest prawdziwy.

Rysiu, zupełnie przy okazji - w latach 70-80 -tych zeszłego wieku była konserwa wojskowa "pieczeń rzymska" w takich puszkach jak naboje do kałacha, tylko nie zielonych. Nie wiesz przypadkiem czym była przyprawiana? Chodzi mi o tę konkretną kompozycję przypraw, albo coś podobnego. Wiem tylko, że była ta to jakaś norma, ale jej nie znalazłem.

Autor:  Ryś [ 10 paź 2019, o 19:35 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Zasadniczy przepis na pieczeń rzymską, inaczej klops pieczony, przewiduje tylko sól pieprz i cebulę. A co jeszcze dawali to z tych lat ciężko będzie dojść smaka - mogła to być norma zakładowa, albo wojskowa - a może nawet rosyjska.
Klasyka przewiduje jeszcze majeranek (lub tymianek, cząber, etc) i gałkę, tak gwoli aromatów.
A jak znajde chwilę to rzucę okiem w jakie stare księgi, nuż jest jaka receptura z PRL.
Ale jak chcesz spróbuj powertować "Przepisy wewnętrzne, centralny zarząd przemysłu mięsnego" bodaj od nr. 16 do 21. Może jaka biblioteka cyfrowa, albo na chomiku.

Gugiel już niestety nie wyszuka żadnej uczciwej wiedzy, same ino gazetki propagandowe, reklamy i "blogery" :evil:

Autor:  Sąsiad [ 11 paź 2019, o 09:30 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

Dzięki, może w IŻŻ będą mieli w Archiwum, poszukam :)
Norma na pewno była, bo robiły różne zakłady. Smakować (albo nie smakować) miało tak samo, a chodziło o to żeby jakiś dywersant całej armii na raz nam nie wytłukł. Takie czasy były :)

Autor:  Ryś [ 11 paź 2019, o 11:36 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

A nie wiem czy w tych przepisach znajdziesz akurat rzymską pieczeń, ale dla standardowych receptur warto mieć.
Prędzej w starych Normach Branżowych - są dostępne, tylko żeby namierzyć numer.

A tak w temacie starych dobrych smaków Obrazek
;)

Autor:  Ryś [ 11 paź 2019, o 12:07 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

P.S.

https://wedlinydomowe.pl/forum/topic/12 ... 4%99snych/
https://www.wedlinydomowe.pl/konserwy/domowe
http://ostoja-szczecinek.pl/wp-content/ ... rzania.pdf
https://docer.pl/doc/-8ce8ns#8ce8ns
https://docer.pl/doc/-n5es855#n5es855
https://docer.pl/doc/10s8v5
https://docer.pl/doc/10s10s

Autor:  Ryś [ 11 paź 2019, o 12:55 ]
Tytuł:  Re: Wojskowe żarełko w sam raz na rejs.

P.S.P.S
https://pl.wikisource.org/wiki/Domowe_w%C4%99dliny
https://pl.wikisource.org/wiki/%C5%9Api ... 5%9B%C4%87

A "gulasz podsmażany" może Sąsiad też gdzie namierzy? ;)
Tyle kojarzę że wieprzowina (tłusta, ale nie ścięgnista) jest smażona w smalcu/sadle 15-30 minut, po czem idzie w puszkę z czym tam to doprawiają; często takie rzeczy doprawiano cebulą smażoną, którą robiono oddzielnie albo nawet suszoną dawano.
W przeciwieństwie do domowego gulaszu mięso nie jest duszone i dopiero w puszce dostaje wodę, co może pozwala zachować ten smażony charakter. Znaczy zrobić gulasz, a nie 'duszonkę' sowieckę. Ani nawet nie Spam :lol:

Ale dla odmiany wołowego gulasza się nie smaży - co może dla Emeryta że dodać przystoi - tj. można rzucić na tłuszcz i ściąć, zwłaszcza jak młoda, ale krótko żeby nie stwardniała. Po czem zaraz podlewa się odrobiną wody/wina i dodaje cebuli, i mięso się dusi, miast smażyć.
np.
 Gulasz węgierski.
 Gulasz węgierski jest to poprostu rodzaj bigosu z surowego wołowego mięsa, bardzo przesyconego pieprzem czerwonym, papryką zwanym.
Wziąść miękkie kawałki, wielkości orzecha włoskiego, surowego mięsa, rozbić dobrze, włożyć w rondel, w którym powinna być roztopiona stósowna ilość łoju wołowego, poddusić nieco pod pokrywką, przyłożyć dużo krajanéj w plasterki cebuli, podlać wodą i znowu dusić, w końcu, gdy już widać, że miękkie, wsypać tłuczonego pieprzu czerwonego lub białego, nieco angielskiego ziela, posolić i znowu raz zagotować; w czasie duszenia zaś ciągle po łyżce zimnéj wody podlewać dla skruszenia mięsa.
Sos powinien być téj gęstości, co w polskich zrazach, a ta gęstość powinna bez zaprawiania mąką się uformować z samego soku mięsnego, cebuli i pieprzu.

;) za https://pl.wikisource.org/wiki/Praktycz ... 5%9B%C4%87

Strona 8 z 14 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/