Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 23 kwi 2024, o 22:08




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 26 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 08:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem gorącym orędownikiem domowych "słoiczków".

Na początek uwagi na temat bezpieczeństwa. Nie ma chyba nic gorszego, niz zbiorowe zatrucie, gdzieś na pełnym morzu, dwa dni od najbliższego portu... Brr, na samą myśl zimno mi sie robi. Zatem - ważne - w razie najmniejszego podejrzenia słoik za burtę i cześć. Lepiej na zimne dmuchać.

Jakkolwiek, w całej mojej karierze wywaliłem może trzy, może cztery słoiki. W karierze nie tylko żeglarskiej, bo w domu tez sobie mięsko wekuję. Tak mi jest wygodnie - szkoda rozkładać cały kram z pichceniem na usmażenie jednego zrazika zawijanego - kupuję od razu kawał mięcha typu "duża porcja", częśc idzie do bieżącego spożycia - a reszta w słoik. Zatem, możecie mi wierzyć - te kilka wywalonych słoików to naprawdę promil...

Zasadnicza sprawa - technologia. O bezwzględnej czystości mówić nie muszę, to się rozumie samo przez się. Słoiki i wieczka wygotowuję, ewentualnie szkło "wypiekam" (ok. 20 minut, piekarnik 250 stopni). Uwaga na ręce - przydają się takie "szczypce" (można kupić w Tesco) albo rękawice.

No i teraz są dwie metody:

1. pasteryzacja. Proces przebiega w temperaturze tylko 100 stopni (bo w kąpieli wodnej). Trzeba go powtarzać _trzykrotnie_. Chodzi o to, aby ukatrupić nie tylko "aktualne" pokolenie bakterii, ale równiez ich przetrwalniki, które temperaturę wrzątku wytrzymują. I - cholery jedne - "odpalają" po około dobie. Trzeci raz - na wszelki wypadek.

2. sterylizacja - to nie to samo, jak również nie to, co niektórym własnie do głowy przyszło. BTW - najbardziej wydajna metoda _tamtej_ sterylizacji to ponoć dwie cegłówki, tylko trzeba na palce uważać.

Ale do adremu.

Najbardziej wredne są pałeczki E. coli. Stówę są w stanie wytrzymać - giną za to jak jeden mąż (i jedna żona) w temperaturze ok. 118 stopni. Jak taką temperaturę otrzymać w warunkach domowych? Bardzo prosto, fizyka się kłania, a dokładniej równanie gazu doskonałego. Wyższe ciśnienie - wyższa temperatura wrzenia.

I tu przychodzi z pomocą mój ukochany szybkowarek... :-)

Uwagi techniczne:
Słoik (zakręcony - para i tak znajdzie drogę pod uszczelką) z zawartością umieścić na podstawce drewnianej, bo inaczej pęknie. Do szybkowara wlać wodę do ok. 3/4 wysokości słoja. Na początek zdjąć z szybkowara ten ciężki "grzybek" (czyli udrożnić zawór ciśnieniowy) - i gotować tak ok. 20 minut. Chodzi o to, żeby wyprzeć z wnętrza gara (i słoika też) całe powietrze, by w środku pozostała tylo para wodna. Teraz zamykamy zawór ciśnieniowy - i gotujemy całość następne pół godziny.

Po otwarciu szybkowara (uwaga - nie na siłę!) słoiki wyjmuję i obracam do góry dnem. Po wystygnięciu kontrola organoleptyczna, czy "się zassało", naklejenie etykietki, informującej o zawartości i dacie produkcji (ważne!) i szlus, bo sterylizację wykonuje się jednokrotnie.

Z mojej praktyki wynika, że trwałość produktu sięga spokojnie kilku miesięcy. Mimo, że raczej przestrzegam zasady "pierwsze przyszło - pierwsze schodzi", kiedyś wykryłem w piwnicy słoik "już po urodzinach". Mimo to otwarłem, zeżarłem - i zyję... :-)

A co do środka? A, to nastęnym razem... :-)

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma



Za ten post autor JasiekN otrzymał podziękowanie od: trym.art
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 10:12 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 31 mar 2010, o 11:06
Posty: 471
Podziękował : 17
Otrzymał podziękowań: 58
Uprawnienia żeglarskie: st.j
JasiekN napisał(a):
Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem gorącym orędownikiem domowych "słoiczków".

Na początek uwagi na temat bezpieczeństwa. Nie ma chyba nic gorszego, niz zbiorowe zatrucie, gdzieś na pełnym morzu, dwa dni od najbliższego portu... Brr, na samą myśl zimno mi sie robi. Zatem - ważne - w razie najmniejszego podejrzenia słoik za burtę i cześć. Lepiej na zimne dmuchać.

Jakkolwiek, w całej mojej karierze wywaliłem może trzy, może cztery słoiki. W karierze nie tylko żeglarskiej, bo w domu tez sobie mięsko wekuję. Tak mi jest wygodnie - szkoda rozkładać cały kram z pichceniem na usmażenie jednego zrazika zawijanego - kupuję od razu kawał mięcha typu "duża porcja", częśc idzie do bieżącego spożycia - a reszta w słoik. Zatem, możecie mi wierzyć - te kilka wywalonych słoików to naprawdę promil...

Zasadnicza sprawa - technologia. O bezwzględnej czystości mówić nie muszę, to się rozumie samo przez się. Słoiki i wieczka wygotowuję, ewentualnie szkło "wypiekam" (ok. 20 minut, piekarnik 250 stopni). Uwaga na ręce - przydają się takie "szczypce" (można kupić w Tesco) albo rękawice.

No i teraz są dwie metody:

1. pasteryzacja. Proces przebiega w temperaturze tylko 100 stopni (bo w kąpieli wodnej). Trzeba go powtarzać _trzykrotnie_. Chodzi o to, aby ukatrupić nie tylko "aktualne" pokolenie bakterii, ale równiez ich przetrwalniki, które temperaturę wrzątku wytrzymują. I - cholery jedne - "odpalają" po około dobie. Trzeci raz - na wszelki wypadek.

2. sterylizacja - to nie to samo, jak również nie to, co niektórym własnie do głowy przyszło. BTW - najbardziej wydajna metoda _tamtej_ sterylizacji to ponoć dwie cegłówki, tylko trzeba na palce uważać.

Ale do adremu.

Najbardziej wredne są pałeczki E. coli. Stówę są w stanie wytrzymać - giną za to jak jeden mąż (i jedna żona) w temperaturze ok. 118 stopni. Jak taką temperaturę otrzymać w warunkach domowych? Bardzo prosto, fizyka się kłania, a dokładniej równanie gazu doskonałego. Wyższe ciśnienie - wyższa temperatura wrzenia.

I tu przychodzi z pomocą mój ukochany szybkowarek... :-)

Uwagi techniczne:
Słoik (zakręcony - para i tak znajdzie drogę pod uszczelką) z zawartością umieścić na podstawce drewnianej, bo inaczej pęknie. Do szybkowara wlać wodę do ok. 3/4 wysokości słoja. Na początek zdjąć z szybkowara ten ciężki "grzybek" (czyli udrożnić zawór ciśnieniowy) - i gotować tak ok. 20 minut. Chodzi o to, żeby wyprzeć z wnętrza gara (i słoika też) całe powietrze, by w środku pozostała tylo para wodna. Teraz zamykamy zawór ciśnieniowy - i gotujemy całość następne pół godziny.

Po otwarciu szybkowara (uwaga - nie na siłę!) słoiki wyjmuję i obracam do góry dnem. Po wystygnięciu kontrola organoleptyczna, czy "się zassało", naklejenie etykietki, informującej o zawartości i dacie produkcji (ważne!) i szlus, bo sterylizację wykonuje się jednokrotnie.

Z mojej praktyki wynika, że trwałość produktu sięga spokojnie kilku miesięcy. Mimo, że raczej przestrzegam zasady "pierwsze przyszło - pierwsze schodzi", kiedyś wykryłem w piwnicy słoik "już po urodzinach". Mimo to otwarłem, zeżarłem - i zyję... :-)

A co do środka? A, to nastęnym razem... :-)

Absolutnie się z Tobą zgadzam. Robię słoiczki od lat, choć metodą tradycyjną. Szybkowar pomieści niewiele, ale chyba przejdę na Twoją metodę.
Czekam na cd. Ja weckuję "samą treść" mięso i drób i na jachcie dorabiam otoczkę. Oszczędzam miejsce w słoiku.
Zawartość "przerabiam" na gulasz, bogracz a drób na chińszczyznę.

_________________
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
http://www.przewodnikzeglarski.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 12:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 sie 2010, o 13:25
Posty: 121
Lokalizacja: Oświęcim
Podziękował : 46
Otrzymał podziękowań: 6
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Stary, sprawdzony, praktyczny sposób :wink:
dzięki za ciekawe wytłumaczenie JasiekN
No to już podobnie jak Batiar czekam na ciąg dalszy Twoich kulinarnych impresji :wink:
Taki przedsmak zrobiłeś, że na samą myśl już cieknie ślinka odruch Pawłowa gwarantowany
w trakcie i po przeczytaniu :lol:
nic tylko wdrożyć taki sposób w działanie,
pamiętam że moja babcia zawsze tak mięso wekowała i ten smaczek mmm pyszności

_________________
Pozdrawiam - Tomasz
...marzenia nie może nic ograniczyć, a tylko wielkość włożonego wysiłku sprawia,
czy pomysł udaje się w końcu zrealizować...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 16:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
Batiar, zlituj esię: po co taki długi cytat.
A słoiczki ja też stosuję. Żona praktykuje dwu-, czy też trzykrotne gotowanie ich w duzym garnku.
Wytrzymują w w morzu i na Mazurach, nawet w calkiem niechłodnej bakiście.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 22:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 31 mar 2010, o 11:06
Posty: 471
Podziękował : 17
Otrzymał podziękowań: 58
Uprawnienia żeglarskie: st.j
Colonel napisał(a):
Batiar, zlituj esię: po co taki długi cytat.
A słoiczki ja też stosuję. Żona praktykuje dwu-, czy też trzykrotne gotowanie ich w duzym garnku.
Wytrzymują w w morzu i na Mazurach, nawet w calkiem niechłodnej bakiście.

Jestem flejtuch - sorry. Ale jak wycinam to zawsze wytnę za dużo :oops:
Poprawię się, obiecuję.

_________________
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
http://www.przewodnikzeglarski.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 23:02 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Takie słoiczki pamiętam z lat szczenięcych, robiliśmy coś takiego na wakacje. Tylko że wtedy to w sklepach był ocet i nieraz groszek konserwowy. Na długie przeloty świetny pomysł, na krótkie taki sobie, bo jeżeli ma być świeże to można kupić na 2-3 dni wszystko w portach.
Inna sprawa, komu by się chciało przygotować słoiczki na rejs 2-3 tygodniowy dla 10-12 osób? Jeżeli jest taka osoba proszę o ujawnienie się, będę informować o każdym organizowanym rejsie. Jak dla mnie ilość włożonej pracy przewyższa zysk, mogę przez kilka dni jeść E-ileśtam popijając innym E.

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 23:17 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
A ja polecam słoiczki. Jest prawdą, że zwykle się nikomu nie chce, ale wcale nie dlatego, że to jakoś szczególnie dużo roboty, tylko dlatego, że na ogół nikomu się niczego nie chce :) Jedzenie typu zawekowany kurczak, karkówka jest nie do przebicia na rejsach. Błyskawiczne w przygotowaniu na jachcie i smakuje bardzo dobrze, a w warunkach morskich doskonale :) Z różnego rodzaju klopsami, pulpetami, mielonkami i innymi kotletami z psa pomielonego razem z budą w ogóle bez porównania. Zawsze jest za mało :)

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 23:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
A może jakiś przepis szczegółowy dla sprawniejszych inaczej w kuchni? Może się skuszę i przygotuję na październik niespodziankę załodze. Nie mam szybkowaru, rozumiem że można pasteryzować klasycznie w wodzie.

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 23:28 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Również jestem kuchennie niepełnosprytny i stosowałem metodę zlecania komuś z załogi obiecując w zamian wdzięczność dozgonną :) W necie można znaleźć mnóstwo przepisów, jako przykład podawałem ten ze strony Adama Sulewskiego: http://rejsymorskie.net/forum/viewtopic.php?t=342 Można jak najbardziej przygotować bez szybkowaru, trzeba wtedy przegotować trzykrotnie - tak, jak opisuje JasiekN w punkcie pierwszym :)

Mięso zwykle krojone było na takie kawałki, żeby do słoika wchodziło ich po 5-6. To pozwalało otwierać akurat jeden słoik na jeden obiad. Przy większej załodze trzeba będzie pewnie otwierać dwa. Jeśli słoików było dużo, to dzieliliśmy po plecakach, tak żeby każdy ze 2 słoiki zabrał.

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 13 wrz 2010, o 23:33 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
JasiekN napisał(a):
1. pasteryzacja. Proces przebiega w temperaturze tylko 100 stopni (bo w kąpieli wodnej). Trzeba go powtarzać _trzykrotnie_. Chodzi o to, aby ukatrupić nie tylko "aktualne" pokolenie bakterii, ale równiez ich przetrwalniki, które temperaturę wrzątku wytrzymują. I - cholery jedne - "odpalają" po około dobie. Trzeci raz - na wszelki wypadek.


Po jakim czasie przeprowadzić drugie gotowanie?

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 08:04 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 31 mar 2010, o 11:06
Posty: 471
Podziękował : 17
Otrzymał podziękowań: 58
Uprawnienia żeglarskie: st.j
Olek napisał(a):
JasiekN napisał(a):
1. pasteryzacja. Proces przebiega w temperaturze tylko 100 stopni (bo w kąpieli wodnej). Trzeba go powtarzać _trzykrotnie_. Chodzi o to, aby ukatrupić nie tylko "aktualne" pokolenie bakterii, ale równiez ich przetrwalniki, które temperaturę wrzątku wytrzymują. I - cholery jedne - "odpalają" po około dobie. Trzeci raz - na wszelki wypadek.


Po jakim czasie przeprowadzić drugie gotowanie?

pasteryzuję dwa razy, drugi raz po ostygnięciu, po pierwszym razie i krócej. Tylko raz otworzył mi się na rejsie słoik ale skorzystałem wtedy z klasycznych słoików z gumkami a nie z zakrętkami. Okazało się, że uszczelki gumowe sparciały. Już nigdy tego nie używam.Jak pisałem, preferuję rejsy 6-7 osób, ale 12 to można się robotą podzielić i już. Każdy coś weźmie do wora.
Podam, jak sobie przygotowuję wsad na bogracz ( bogracz to nazwa kociołka, jak kto nie wie) stąd zupa węgierskich pasterzy, jaką sobie pitraszą wieczorem w kociołku, nad ogniskiem. W oryginale na smalcu ale ja robię na oleju. Nie zastyga i można nawet podkraść na zimno.
Kroję cebulę i podsmażam, dodaję pokrojony w dużą kostkę karczek, podsmażam. Zalewam małą ilością wody, dodaję bulionetkę, papryczkę ostrą lub dwie , z łyżkę mielonej słodkiej papryki i duszę do miękkości. Jakieś 40-45 minut. Potem to wszystko do słoika. Jest prawie samo mięso. pasteryzować. Po otwarciu, na rejsie, dodaję odpowiednio wody, mozna zrobić lane kluski lub pokroić ziemniaczki w małą kostkę. Z jednego słoika jest dobrych 6-7 porcji z możliwością repety.Niektórzy lubią dodawać koncentrat pomidorowy. Można, ale to nie jest już bogracz.
Identycznie przygotowuję wsad do kurczaka po chińsku. (bulion) i przyprawa Knorr z torebki. Kurczaka pokrojonego w paski, podsmażyć z cebulą, dodac trochę bulionu i dusić do miękkości.Z 20 min. lepiej spróbować. do słoika i pasteryzować. Na miejscu wyrzucić zawartość słoika na patelnię lub dużego garnka, dodać pokrojoną cebulę i kolorowe duże papryki, pokrojone w paseczki. Dusić, dodając jeszcze jedną torebkę Knorra. Ryż obowiązkowo jako dodatek.
Zasada, w domu tylko tyle wody aby się dusiło, nie wozić wody.
To samo dotyczy pulpetów, sos dorabiać na miejscu. W domu zadbać aby przeszło smakiem danego przepisu.
3 x w tygodniu to mięsa chyba dość! Raz spagheti w sosie ( ale nie z torebki, to obraza)robi się szybko samemu. Raz np. makaron po Balatońsku a raz wyskok do tawerny. W niedzielę robię schabowe. Albo kupię mięso albo z szynki z puszki. Tyż piknie!
Wszyscy kończą ... cdn to i ja też.
smacznego

_________________
Pozdrawiam
Zbigniew Klimczak
http://www.przewodnikzeglarski.pl



Za ten post autor Batiar otrzymał podziękowanie od: trym.art
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 08:32 

Dołączył(a): 12 kwi 2010, o 22:02
Posty: 911
Podziękował : 261
Otrzymał podziękowań: 325
Uprawnienia żeglarskie: nie posiadam
Kiedyś pasteryzowałam 3 razy - teraz mi sie nie chce. Okazało się, że raz wystarczy, po co sobie dodawać roboty.
Od pewnego czasu - namówiona przez kolegę, robię to jeszcze inaczej: wkładam do słoików mięso surowe - udka kurczaka, piersi a nawet karkówkę. Surowe, ale przyprawione. Wkładam słoje do średnio nagrzanego piekarnika i "piekę" przez godzinę w temp. 150 - 200 stopni.
Mięso jest super! Zwłaszcza udka - zarumienione, we własnym sosie.
Roboty mało - efekt kolosalny. Spróbujcie.

_________________
Pozdrawiam - Maryla
http://www.emerytnafali.blogspot.com


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 09:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17304
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2170
Otrzymał podziękowań: 3591
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Olek napisał(a):
Może się skuszę i przygotuję na październik niespodziankę załodze. Nie mam szybkowaru, rozumiem że można pasteryzować klasycznie w wodzie.

Nie wiem czy można pasteryzować, ale... zrób kotleciki schabowe i zalej je tłuszczem. PROSZĘ! :-)

ps. Jadłem coś takiego sto lat temu (w czasach, gdy ludziom się chciało) i pamiętam, że były pysznie-przepyszne.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 09:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17304
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2170
Otrzymał podziękowań: 3591
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Bo jeśli chcesz być prawdziwym kapitanem a nie tylko takim plasticzanym, to popatrz - Jasiek słoiczki to na długo przed pierwszym poprowadzeniem Pogorii przygotowywał. Gotował, panierował, pasteryzował, sterylizował i Bóg wie co jeszcze w zaciszu domowego kambuza wyprawiał i teraz statkiem LOA 50 m. to zacieśnioną cyrkulację w basenie 51 na 51 metrów, nie wychodząc z koi robi.
A taki na ten przykład Zbieraj nie robił słoiczków i teraz musi negocjować, żeby go chcieli przyjąć do czwartej wachty i w kambuz na rozhuśtanym jesiennym Bałtyku zapewne tez wpadnie.

ps. Się zastanawiam, kto kible w tym rejsie będzie robił? Słuchy mówią coś o oficerach :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 18:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Maar napisał(a):
Jasiek słoiczki to na długo przed pierwszym poprowadzeniem Pogorii przygotowywał.



Nigdy nie byłem kapitanem Pogorii. Ale to już całkiem prywatna sprawa.

Natomiast - co do "słoiczków" rzecz aktualna, widzę,że zainteresowanie duże, więc obiecuję następne odcinki.

Na początek dwa przepisy "proste" - czyli "smalec przeżycia" w dwóch odmianach. W dwóch, bo i dwa zastosowania (a nawet trzy, ale o tym trzecim kiedy indziej)

a) podstawa smażenia czegokolwiek (np, jajecznicy)
b) smarowidło do chleba.

W wariancie pierwszym (poroporcja na litrowy słoik) - 40 dag słoniny białej (u nas, w Krakowie, mówiło się o tym "bil"), tyle samo wędzonej, tudzież równoważna ilość boczku (wędzonego, gotowanego). Do tego 30 dag cebulki. Powinno się zmieścić, jak nie - to w drugi słoik.

Posiekać. Cebulę drobniutko, białą słoninkę też, natomiast wędzoną i boczek - nieco grubiej. BTW - ten sam wynik, co boczek, daje wędzona pachwina (a jest o połowę tańsza). Smażymy w kolejości - biała słoninka, jak się wytopi - cebulka, na koniec reszta. Cuzamen ma się zeszklić, a nie przypalić (czyli absolutnie nie ma prawa dojść do stanu "chrzęszczenia w zębach".)

Przelać do słoika i wysterylizować.

Wariant drugi polega na tym, że w końcowej fazie smażenia na patelni - dodajemy parę obranych jabłek i suszone śliwki. Acha, proszę nie zapomieć o majeranku, tymianku i pieprzu.

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 19:02 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Olek napisał(a):
Po jakim czasie przeprowadzić drugie gotowanie?

Po dobie. Napisałem, i mechanizm wyjaśniłem. Kto wykonuje "drugie gotowanie" zaraz po wystygnięciu - po prostu marnuje gaz.

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 19:22 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17304
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2170
Otrzymał podziękowań: 3591
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
JasiekN napisał(a):
Nigdy nie byłem kapitanem Pogorii.
Pogoria, Gedania - prawie jeden pies :-) Sorrki za mystejka.

Cytuj:
Natomiast - co do "słoiczków" rzecz aktualna, widzę,że zainteresowanie duże, więc obiecuję następne odcinki.

Ja na poziomie pryncypiów wysiadam, więc pytanie takie troszkę techniczne: Czy zauważa się różnicę w trwałości słoików małych nad dużymi lub vice versa? Znaczy się, czy na przykład małe/duże słoiki wybaczają więcej błędów technologicznych przy produkcji przetworów?

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 14 wrz 2010, o 19:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 kwi 2010, o 22:07
Posty: 3015
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 451
Uprawnienia żeglarskie: Jachtowy Sternik Mazurski
Maar napisał(a):
Bo jeśli chcesz być prawdziwym kapitanem a nie tylko takim plasticzanym, to popatrz [...]

Nie ze mną te numery Bruner :lol:

_________________
Olek Kwaśniewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 15 wrz 2010, o 15:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Maar napisał(a):
pytanie takie troszkę techniczne: Czy zauważa się różnicę w trwałości słoików małych nad dużymi lub vice versa?

Nie. Różnica (zwłaszcza przy pierwszych wprawkach) jest tylko w niższym ryzyku finansowym :-)

Następne dwa przepisy.

Podobnie jak Zbyszek, na rejsy raczej nie robię "dań gotowych" (no, w dwa dni trzeba przerobić ładnych parę kilo, więc po prostu "siły na zamiary". Natomiast wykonanie pół- (a nawet trzyczwarte) produktu, do wykończenia na jachcie jest jak najbardziej wykonalne, co więcej, pozwala na pewne "wariacje na temat".

A zatem (już wspomniany wcześniej) półproduktowy słoiczek typu "dróbka". Zastosowanie - uniwersalna podstawa prawie wszystkich zup, z krupnikiem na czele.

Na litrowy słoik: około pół kilo skrzydełek i po 25 dag: żołądków, serduszek i wątróbki.

Przygotować skrzydełka: ostrym nożem odkroić staw "łokciowy" i całą "dłoń wraz z nadgarstkiem". Tak, żeby zostało tylko mięsne "przedramię" na dwóch kościach. Jasne, czy potrzebny wykład z anatomii?
Części chrzęstne zawijam teraz w czystą szmatkę (np. w kawałek gazy opatrunkowej) i do gara. Jak się wygotują i oddadzą "klej" - będą do wyrzucenia.

Acha, bo zapomiałem: nie solę, bo teraz jest to zbędne (na jachcie i tak trzeba będzie doprawić). Natomiast polecam dodatek liścia laurowego, ziela angielskiego i pieprzu (ja daję biały w ziarenkach).

Biorąc pod uwagę konieczny czas gotowania - jako drugie w garze lądują "przedramiona" (gotować tak długo, aż będzie się dało wyciągnąć kości) i pokrojone żołądki.
Serca oczyścić - czyli po prostu odkroić nie usunięty fragment aorty, jak ktoś bardzo chce się bawić, to przekroić w celu usunięcia skrzepów krwi z komór - tez fru do gara.

Po około 20 minutach zdjąć z ognia (kości już powinny być usuwalne, a chrząstki - jako że zawinięte w szmatkę - sa usuwalne jednym ruchem ręki.

Wątróbki zostawiam surowe, albo wrzucam do gotowania dosłownie na ostatnie kilka chwil.

Odkostnione skrzydełka kroimy - no i teraz całość do słoika (wraz z wywarem, jeśli jest go za dużo to albo "zredukować", albo po prostu nie wykorzystać). Maksymalna objętość to ok. 3 cm poniżej brzegu słoika.

Uwaga: celem - czy to pasteryzacji, czy sterylizacji - jest m.in. usunięcie ze słoika całego powietrza, również i pęcherzyków, czy tam bąbelków. Nie od rzeczy zatem jest "poszturchać" zawartość pakowanego słoika np. pałeczką do chińszczyzny albo trzonkiem drewnianej łyżki

Smiesznie tanie, a smak jachtowej zupy jest zupełnie "domowy". No i nie jest to "gorący kubek".

Kolejny słoik to "mocna wędzonka".

Skąd nazwa - a bo będzie do celów specjalnych. Owszem, nada się też do żurku albo grochówki, ale prawdziwe zastosowanie podam na koniec jako bonus (dla tych, którzy wytrwali w czytaniu).

Też na litrowy słoik: ok. 0,6 kg wędzonych żeberek i 0,5 kg wędzonego boczku (lub równoważnie wędzonej pachwiny). Trochę ziela angielskiego i listka laurowego. Ja dodaję też białą gorczycę i kolendrę, ale co kto lubi.
Gotować do stanu, w którym z żeberek da się (choć trochę "na siłę") usunąć kości. Pokroić w dość grubą kostkę. A potem - wiadomo.

O psiakość, obiecałem "przepis finalny", no to musze i podać dodatkowy przepis na słoiczek typu "słaba wędzonka".

Czynnościa wstępną dla sporządzenia tegoż słoiczka jest zaprzyjażnienie się z panią z sąsiedniego sklepu mięsnego. Ale takiego porządnego. O co chodzi? Ano o to, żeby tzw. "okrawki", które uczynna pani odłoży, nie były li tylko sieczką spod krajalnicy, a porządnymi "piętkami" - szynki, boczku, baleronu etc. Pokroić, usunąć ewentualne "wtrącenia" salcesonu i parówek - no i też wiadomo. Ilośc "niepożądanych wtrąceń" jest miarą stopnia zaprzyjażnienie się - czytaj uroku osobistego :-)

W litrowym słoiku mieści się ok. kilograma. (Acha, dla kompletnych dyletantów - zawartość słoika podlać np. bulionem z kostki - płyn w słoiku musi być!).

No i teraz ten "przepis końcowy".

Na pewno wielokroć robiliście na ognisku tzw. "pieczonki", "prażonki" - jak zwał tak zwał, nazwy są regionalne? No, znaczy, ziemniaki (jeśli ktoś woli to pyry lub kartofle) z gara?

No to nie musze tłumaczyć na czym to polega.

Wyobraźcie sobie, na jachcie ogniska nie rozpalam, ale da się!

Cały szpil polega na tym, że wypełniony już garnek zaklejam ciastem, zagnieconym "na biegu" z odrobiny mąki z wodą, i mocno dociskam pokrywkę.

Acha, ziemniaki dobrze jest wcześniej podgotowoać na "półtwardo", będzie szybciej. A wypieczone finalnie ciasto (to z uszczelki) jest niezbywalnym bonusem dla kuka, więc niech sobie do niego doda trochę soli, kminku i tymianku... :-)

Przepis ma jedną wadę. Choćby użyć największego garnka - i tak zawsze brakuje... :-)

Smacznego!

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma



Za ten post autor JasiekN otrzymał podziękowania - 4: Batiar, jberry, Maar, trym.art
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 15 wrz 2010, o 23:19 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 sie 2009, o 16:44
Posty: 396
Lokalizacja: Hanysowo
Podziękował : 14
Otrzymał podziękowań: 20
Uprawnienia żeglarskie: starszy galernik
Ja w tym roku zrobiłem na środku Skageraku pieczonki na 9 osób w dwóch garkach(szybkowarach) i też brakło. Co prawda zrobiłem innym sposobem, bez ciasta ale również z podgotowanych ziemniaków. Smakowały jak z ogniska.

_________________
Pozdrawiam
Jarek "borufa" Borówka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 15 wrz 2010, o 23:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17304
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2170
Otrzymał podziękowań: 3591
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
JasiekN napisał(a):
Na pewno wielokroć robiliście na ognisku tzw. "pieczonki", "prażonki" - jak zwał tak zwał, nazwy są regionalne? No, znaczy, ziemniaki (jeśli ktoś woli to pyry lub kartofle) z gara?

No to nie musze tłumaczyć na czym to polega.

Musisz! :-)
Nie wiem o co chodzi, i najprawdopodobniej nigdy czegoś tak skomplikowanego nie zrobię (ani nie spotkam kogoś, kto by zrobił) ale... musisz - marzenia są moim motorem napędowym.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 15 wrz 2010, o 23:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 sie 2009, o 16:44
Posty: 396
Lokalizacja: Hanysowo
Podziękował : 14
Otrzymał podziękowań: 20
Uprawnienia żeglarskie: starszy galernik
Przyjedź do mnie do hanysowa to się dowiesz :D

_________________
Pozdrawiam
Jarek "borufa" Borówka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 16 wrz 2010, o 07:42 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Maar napisał(a):
Musisz! :-)
Nie wiem o co chodzi, i najprawdopodobniej nigdy czegoś tak skomplikowanego nie zrobię...

Zrobisz, bo wcale nie jest skomplikowane - wręcz przeciwnie, najprostsze pod słońcem.

Na początek wersja oryginalna, tzn. ogniskowa.

Potrzebny jest duży, żeliwny garnek. W supermarketach bywają takie wynalazki, występujące pod nazwą "kociołek myśliwski" lub "cygański". Charakteryzują się posiadaniem solidnej pokrywy, którą przykręca się taką sakramencką śrubą.

Inna wersja, ale tu już prawdziwa historia - bo w sklepie nie uświadczysz, ewentualnie możesz znależć na strychu lub piwnicy - żeliwny garnek z grubym dnem, jednostronnie emaliowany (tylko od środka). Bez pokrywy (jak go zamknąć - dalej).

Jedyna sprawność kuchenna, która jest wymagana, to posługiwanie się nożem. Ziemniaki - obrać, pokroić w grube plastry lub - jeśli mniejsze - "na pół". Cebula - obrać, pokroić w wiórka. Marchewka - obrać, pokroić w duże kawałki. Niektórzy dodają też buraczki (a wiadomo, burak to przecież ziemniak, którego krew zalała, czyli sposób postępowania j/w.). Spora ilość natki pietruszki i koperku.

Wsad mięsny - boczek wędzony (nie gotowany), boczek surowy, kiełbasa, filety z kurczaka (co kto chce, ale nuta "wędzonki" musi dominować). Oczywiście wszystko w grubą kostkę.

Na dno gara trochę smalcu lub słoninka w kostkę, na to warstwa ziemniaków z marchewką, ciut wegety, warstwa mięska, warstwa ziemniaków - i da capo al fine.

Kociołek zaśrubować i na ognisko. Uwaga - niski płomień, a właściwie to bardziej żar, niz płomień. Zeby nie zwęglić zawartości. Około godziny cierpliwości.

A garnek odkryty? - potrzebne sa jeszcze liście kapusty lub chrzanu, którymi wyściełamy wierzch. Można (choć nie obowiązkowo) przykryć to jeszcze folią aluminiową. Następnie saperką wycinamy dekiel z darni i nakładamy na garnek "trawą w dół".

W wersji jachtowej - nie uzyskamy charakterystycznego aromatu ogniska, więc wsad mięsny musi być jak najbardziej "wędzony"

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma



Za ten post autor JasiekN otrzymał podziękowania - 2: Maar, trym.art
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 16 wrz 2010, o 09:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 sie 2009, o 16:44
Posty: 396
Lokalizacja: Hanysowo
Podziękował : 14
Otrzymał podziękowań: 20
Uprawnienia żeglarskie: starszy galernik
Ja buraka kroję na cieńkie plastry i układam po każdej warstwie ziemniaków. Daje jeszcze korzeń pietrzuszki ale też cieńkie plasterki. Cebulkę zieloną też można dać. Można całość zalać olejem na koniec zamiast tłuszczu na spód. Kawałki liści kapusty daję po bokach garnka również.
Na jachcie całe miesiwo oraz cebulę wstępnie trzeba przesmażyć, warzywa i ziemniaki podgotować. Dopiero potem warstwami do garnka. Dużo roboty ale smak pieczonek na środku morza - bezcenny.
Garnek wykładam cały folią aluminiową, łatwiej później umyć. Na jachcie folia tylko od dołu.
Pieczonki muszą się lekko przypalić od ścianek i dna, wtedy jest najlepszy.

_________________
Pozdrawiam
Jarek "borufa" Borówka



Za ten post autor jberry otrzymał podziękowanie od: Maar
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 16 wrz 2010, o 14:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 sie 2010, o 13:25
Posty: 121
Lokalizacja: Oświęcim
Podziękował : 46
Otrzymał podziękowań: 6
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Jesiek, można też na sam spód kociołka, garnka dać skórę z boczku, słoninka się ładnie wytopi,
a amatorów takiej skóry nie brakuje :wink: za dodawaniem buraków to nie przepadam,
bo zbyt szybko robi się papka i jak dla mnie dodatek buraka to już przerost formy
nad treścią, ale nie neguję nikogo, każdy ma swoje przyzwyczajania i upodobania,
więc zajada prażone, pieczonki, pieczone, strykę etc tak jak lubi :wink:

Znam też wersję dla wegetarian to tak pijąc do rejsu bezmięsnego :wink:
Pieczarki, cebula, ziemniaki, marchew, natka pietruszki, przyprawy.
Same pieczarki podsmażyć w plastrach na oleju (można je wrzucić od razu do gara,
ale puściłyby za dużo wody, dlatego trzeba je choć trochę podsmażyć i trochę posolić),
a potem to już tak jak zawsze warstwami: ziemniaki cebula, pieczarki.
i pieczemy lub gotujemy na wolnym ogniu 40 -50 min.
można też dodać cukinię, bakłażana - jak kto woli

Ja jednak pozostaję wiernym zwolennikiem, prażonych z kiełbaską i boczkiem :D

Dzieki Ci Jasiek za te Twoje przepisiki, sprawdzą się na pewno i to nie tylko pod żaglami :wink:

_________________
Pozdrawiam - Tomasz
...marzenia nie może nic ograniczyć, a tylko wielkość włożonego wysiłku sprawia,
czy pomysł udaje się w końcu zrealizować...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: słoiczki
PostNapisane: 18 wrz 2010, o 14:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Przepraszam, leniwy jestem... No, po prostu nie chce mi się szukac po wątku stosownych cytatów, więc będę je przytaczał z pamięci (może niedokładnie).

Poszukiwania adresu, pod którym można zapisać się na rejs "full-wyżerkowy" - służę uprzejmie, Każdy mój, dotychczasowe załogi świadkiem. Wychodzę z takiego założenia, że papu jest niezbędnym skłądnikiem udanego rejsu. Sporo robię sam, a "z łapanki" w 6-osobowej załodze zawsze znajdę co najmniej jeszcze jedna osobę, kuchennie kumatą.

Jeśli ktoś chce przez tydzień żreć "witaminę E (z odpowiednimi, trzycyfrowymi numerami)" to proszę bardzo. Rejs _przygotowany_ kulinanie ma bezsprzeczne walory (niech ktoś mi powie, że dobra wyżera nie jest istotna, to go obśmieję jak norka).

A na dodatek - jest _tańszy_. Proszę porównać cenę dowolnej puszki, typu bezsmakowe "flaki" albo "fasolka" o zawartości kiełbasy, której trzeba poszukiwać pod mikroskopem, z tym, co możemy sami przygotować...

Tak, ktoś powie: a gaz? Z mojej praktyki wypada że kilkadziesiąt groszy za słoik.

A robota? No, sorry, ciąganie szotów i fałów to też robota.

Bo co? Bo, ciąganie sznurków jest "bardziej szlachetne", niż robota kuchennej mrówy? Guzik prawda. Porządny kuk wart jest każde pieniądze.

Acha, fały i szoty się ciąga "w trakcie", a słoiki się robi "przed". No, psiakrew, mniej jest to cenne dla załogi? Przeciwnie! Fakt, kuk "przygotowawczy" nie ma będzie miał do dyspozycji morskich opowieści typu "a jak myśmy poszli zmieniać foka na kliwra, to fala była po same jaja i wyżej....".

"Domowy" kuk może sie, żałośnie, pochwalić tylko tym, że się dwa razy oparzył... Czyli żadne "bohaterstwo". Tego, że w dwa dni przerobił 10 kilo mięsa - w tawernie nie docenią. Chyba, że sami papusiali....

Szanujmy kuków! Ot, taki mój prywatny stosunek do romantyzmu versus pozytywizm :-)

A, żeby dygresja filozoficzna nad topikiem nie przeważała - jeszcze ostatnie dwa "słoiczki półproduktowe", a potem przykład, jak składać z nich - jak z klocków lego - coś zjadliwego.

"Biała kiełbaska" - zastosowanie do żurku, więc na rejs wystarczy jeden słoik. Surowe - baaaaaaaaardzo gęsto ponakłuwać widelcem, bo iczaczej sie moga w słoiku rozprajdać. W litrowym sie mieszczą cztery. Listek laurowy, ziele angielskie, pieprz ziarnisty, ja jeszcze dodaje kolendrę. Reszta - wiadomo.

"Kiełbasa" - w sumie razem to samo, co "wędzonka" - ta z okrawkami.

No i teraz przykład, jak to wykorzystać.

Powiedzmy, drugi dzień rejsu, załoga - ogólnie - już nie rzyga, za to mamy jeszcze świeże mięsko mielone, więc smażymy sznycelki lub inaczej zwał "zrazy mielone" (BTW - obie nazwy idiotyczne, bo "schnitzel" to "coś uciętego". czyli plaster). Do tego np. kasza i sos myśliwski.

Jak go zrobić? Proste. Trochę smalcu typu "A", cebula w wiórki, papryka w wiórki, dwa ogórki kiszone w wiórki, trochę słoiczka typu "okrawki". mała puszeczka pomidorów, łyżka mąki rozbełtana w szkalnce wody (preferuję ziemniaczaną, albo pół na pół z tortową, sos się robi taki "szklisty", a nie matowy).

Bez obawy, jeśli sos i kasza po obiedzie zostaną, to podczas nocnej wachty i tak znikną.

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 26 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 53 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL