Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Regaty Golden Globe 1968
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=43&t=31355
Strona 1 z 1

Autor:  Adam Widmański [ 8 lut 2020, o 10:08 ]
Tytuł:  Regaty Golden Globe 1968

Dla Was fragment:
Regaty Golden Globe rok 1968❗️
Wczesnym rankiem 10 stycznia obudziło go silne kołysanie. Jacht zszedł z kursu i gwałtownie wyostrzył do wiatru. Gdy żeglarz wszedł na pokład, zobaczył, że grotżagiel był rozerwany wzdłuż jednego ze szwów. Zszywanie zajęłoby kilka godzin, ale Knox-Johnston przypomniał sobie, że ma ze sobą starszy grot – niezwłocznie postawił go w miejsce uszkodzonego. Starszy żagiel nie wyglądał wcale źle w porównaniu z postrzępionym i zniszczonym „nowym”. Później, gdy żeglarz przygotowywał sobie śniadanie, jacht gwałtownie się przechylił i gorąca owsianka wylała się żeglarzowi na rękę. W miejscu poparzenia pojawiły się spore bąble, które szybko popękały, gdy Knox-Johnston zajmował się żaglami. Rany były teraz wystawione na działanie słonej morskiej wody. Wilgoć i morska woda poważnie nadwyrężyły radio Marconi. Nadal odbierało sygnały, ale nadawanie nie było możliwe. Knox-Johnston codziennie starał się nawiązać łączność z odbieranymi radiostacjami, ale nikt nie był wstanie go usłyszeć. Brytyjskie gazety podały, iż miał do-trzeć do przylądka Horn w okolicach 12 stycznia, ale nie dawał znaku życia od czasu, gdy 21 listopada opuścił Otago. Z Głosu Ameryki Knox-Johnston dowiedział się, że chilijska marynarka poszukiwała „uszkodzonego” kecza płynącego ku przylądkowi Horn. W niedzielę 12 stycznia gazeta „Sunday Mirror” – sponsor Knoxa-Johnstona, podała optymistyczną informację, według której Anglik opłynął już Horn i kierował się w stronę północnego Atlantyku. Radiostacja z Falklandów czekała na sygnały z „Suhaili”, a „Sunday Times” spekulował, że Knox-Johnston być może nadal jest na Pacyfiku i najgorsze jeszcze przed nim. W dniu, w którym ukazał się artykuł, Anglik był jeszcze 480 mil przed przylądkiem Horn z boleśnie porozrywanymi bąblami na oparzonej dłoni. W poniedziałek Knox-Johnston zauważył, że sztag kliwra się rozplata a poszczególne druty przerywają. Przy podmuchach wiatru wiejącego z prędkością 40 węzłów i więcej, z kluczami nasadowymi w obu rękach i trzymając się „na rzęsach”, wczołgał się na bukszpryt, podczas gdy jacht przebijał się przez fale. Udało mu się odkręcić sztag i ponownie postawić żagiel. Kliwer trzymał się teraz tylko na stropiku i liklinie. We wtorek pięta bomu grota znów się popsuła. Ułamał się metalowy odlew przyśrubowany do zaczepu na grotmaszcie. Awaryjnie postawiony kliwer miotał się luźno i poszarpał się na dolnym liku. Knox-Johnston przeczołgał się na dziób i wzmocnił go kilkoma szwami.
W środę żeglarz naprawił okucie, stosując prymitywne, ale błyskotliwe rozwiązanie – wyjął kawał blachy z zepsutego samosteru i przymocował jeden jej koniec do przedniej części bomu, a drugi do grotmasztu. Następnie wzmocnił zaimprowizowaną konstrukcję, owijając ją włóknem szklanym i dodatkowo okręcając liną zawiązaną w dwa sploty tureckie (jeszcze bardziej wytrzymałe niż włókno szklane). Gdy skończył naprawy, wiatr się wzmógł, a fale zaczęły się załamywać nad jachtem. Knox-Johnston znajdował się 200 mil od przylądka Horn.
W czwartek nadciągnął kolejny niż, a razem z nim wiatry wiejące z prędkością 50 węzłów. Knox-Johnston musiał zajmować się żaglami podczas gradobicia, które nie dawało chwili wytchnienia jego obolałej, poparzonej dłoni. Wczesnym rankiem w piątek 17 stycznia 15 mil na południe dostrzegł pierwszy zwiastun przylądka Horn – wyspy Diego Ramírez. Kilka godzin później zza północnego horyzontu wyłonił się zarys południowego pasma Andów. Dzień był deszczowy, ale między szkwałami od czasu do czasu się przejaśniało. Knox-Johnston widział wtedy łańcuchy górskie pokryte czapami lodu i rozmyślał o skali swojej wyprawy oraz o ostatniej prostej, która dzielić go będzie od domu, gdy tylko przebrnie przez ten przedostatni i najważniejszy etap na trasie wyścigu. Wciągu dnia zimny wiatr zmienił kierunek z zachodnio-północno-zachodniego na zachodni. Po południu wiało już coraz słabiej, a wieczorem prędkość wiatru zmalała do 5 węzłów. O godzinie 19.00 nad jachtem przeszedł krótki deszczowy szkwał, a gdy się rozjaśniło, na północy wyraźnie widniał już przylądek Horn (tak naprawdę nie jest to przylądek, lecz mała wyspa o profilu Sfinksa oraz wyglądzie znacznie mniej imponującym niż Skała Gibraltarska). „Suhaili” był już po drugiej stronie.„Hurraaa!!!” – napisał Knox-Johnston w swoim dzienniku. Z tej okazji postanowił się napić i zjeść keks, który przez 7 miesięcy czekał zapakowany w folię i schowany w specjalnym pudełku. Ciasto wciąż było w idealnym stanie. W pudełku żeglarz znalazł też stronę z „Sunday Times”. Znów miał coś do czytania.
Więcej: https://wydawnictwonautica.pl/kategoria/literatura-faktu/wyscig-szalencow

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/