Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Trochę o filozofii... ;-))
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=5&t=7807
Strona 1 z 5

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 07:48 ]
Tytuł:  Trochę o filozofii... ;-))

Żeby już nie offtopować w sąsiednim wątku - zakładam nowy, a było tak:
robhosailor napisał(a):
Piotr K napisał(a):
Jacht powyżej lini wodnej można polakierować czymkolwiek , nawet olejną.
Jednak farby jachtowe są specjalnie przygotowywane do celu, któremu mają służyć.
A nie od dzisiaj wiadomo, że jak coś jest do wszystkiego - to jest do ........ :lol:
Ja korzystam z lakierów epoksydowych Olivy (z serii Marina) i atryporostu (VSE).
Cena jest do przyjęcia.....
Nestety żeglarstwo to drogi sport :roll:
W dwóch kartonach, które stoją za moimi plecami mam nowych i nie zamontowanych szpejów na jakieś 5 tys zł...... :roll:
Cała moja łódka kosztowała mniej... (zdaje się, że niecałe 30 cm krótsza od Twojej)
Żeglarstwo drogie zwykle jest, ale być nie musi.
Są jachty, na których trzeba użyć najwyższej jakości farb, lakierów itd.
Są łodzie, które z założenia (i to nawet w USA) maluje się np. farbą do elewacji (mocna i trwała, a tania, jak barszcz).
To sprawa osobistych preferencji, sposobu na życie itd. Nie ma jednej drogi - w żeglarstwie również.

a potem:
Piotr K napisał(a):
Owszem Robert, tyle, że nas nie stać na półśrodki. Puszka zwykłej emali ftalowej też kosztuje kilkadziesiąt złotych.....
Spodziewamy się, że łódka będzie służyła nam latami i dlatego IMHO nie stać nas na erzatzowe materiały....

Odpowiedź Piotra K wpisuje się w pewien "mainstream" - tak odpowiada większość z nas - musimy kupować drogie rzeczy, bo nie stać nas na tanie. Powtarzamy to tak często, aż w końcu zaczynamy w to wierzyć i uważamy, że innej drogi nie ma. Nie dopuszczamy do świadomości, że może być inaczej - a jest!

Zwrócę tu uwagę na zupełnie odmienne podejście do tematu budowy łodzi, żeglarstwa i... w ogóle życia.

Od wielu lat w Polsce mieliśmy/mamy własnych projektantów i własne wzorce - budowa łodzi i jachtów nie musi być trudna, skomplikowana, nie musi wymagać specjalnych narzędzi, nie musi być też bardzo droga. Najpierw Mieczysław Pluciński, a potem Stefan Workert, teraz Radosław Werszko projektowali i projektują łodzie do amatorskiej budowy. Niektóre z nich odpowiadają idei "instant boat", o której chcę mówić dalej.

Idea "instant boat" powstała w USA i stamtąd rozpowszechniła na cały bodaj świat - łódź może zbudować każdy, w krótkim czasie, bez potrzeby użycia specjalistycznych narzędzi, bez rujnowania domowego budżetu - zgodnie z zasadą "im mniejsza łódź, tym więcej zabawy".

Ta idea powoli przebija się i u nas. Kilka lat temu Wojtek Bagiński stwierdził, że potrzebuje prostej motorówki na Wisłę - na Duckworks magazine w internecie znalazł plany łodzi Campjon Jima Michalaka, kupił, nieco zmodyfikował według własnych potrzeb (a czemu nie???) i zbudował:
Obrazek

Po pewnym czasie chciał spłynąć małą rzeczką, Jeziorką, do Wisły i pomyślał o nowej łodzi - tak powstał Polepunt Jima Michalaka:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po paru latach eksploatacji Polepunt Wojtka dostał rozprzowy żagiel (z tkaniny na plandeki!!!), boczny miecz i ster:


W ten sposób wielu zapaleńców, na całym świecie, czerpie radość z budowania i żeglowania niewielkimi, prostymi i tanimi łodziami, malowanymi farbami do elewacji domów, albo emalią chlorokauczukową (np. Polepunt)

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 08:16 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Wracając do korzeni...

Idea "instant boats" została zapoczątkowana w USA przez (nieżyjącego już), znanego projektanta niekonwencjonalnych łodzi i jachtów, Phila C. Bolgera i Harolda "Dynamite" Paysona, który m.in. budował ich prototypy. Wiele z planów tych łodzi można znaleźć tu:
http://www.instantboats.com/boats.html

Idee te rozwinął, chyba do skrajnego uproszczenia konstrukcji, Jim Michalak (kiedyś zbudował dla siebie łodzie Ph.Bolgera - jest np. armatorem Birdwatchera - uważa się za jego ucznia), plany jego łódek można zobaczyć tu:
http://www.duckworksbbs.com/plans/jim/michalak.htm

Nie jesteśmy wcale gorsi. Pisałem już o Stefanie Workercie - np. jego Pessimist mieści się znakomicie w idei "instant boats":
http://www.port21.pl/artman2/publish/te ... o_158.html

Obrazek

...ale i wiele niekonwencjonalnych projektów naszego forumowego kolegi, Mariana Strzeleckiego, jak np. mój faworyt - Reks (może Marian sam wrzuci tu rysunki?)

...i Krzysztofa "Myszka" Mnicha, chociaż jego inwencja idzie zwykle nieco dalej - w kierunku zwijania cienkiej sklejki w obłe kształty.

Narysowałem coś w "stylu instant" i ja, ale trudno mi się porównywać...

Autor:  Wojciech [ 5 kwi 2011, o 08:21 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

robhosailor napisał(a):
albo emalią chlorokauczukową


Kiedyś właśnie taką farbą malowaliśmy omegi i jachty kabinowe.
Wcześniej farbą olejną.
Chlorokauczuk był trochę eksperymentem na wody Zalewu Rybnickiego.
Żaden żelkot nie wytrzymywał kilku sezonów.
Malowało się tym co było dostępne na zakładzie (kopalni).
Następnie weszły poliuretany i testy na farbach renowacyjnych samochodowych.
Na inne farby klubu nie było stać.
Z uwagi na wiosenne odświeżanie lakierów niejednokrotnie uszkodzonych podczas użytkowania jachtów nie kupowaliśmy lakierów z wysokiej półki...do nadal.

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 08:45 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Wojciech1968 napisał(a):
robhosailor napisał(a):
albo emalią chlorokauczukową

Kiedyś właśnie taką farbą malowaliśmy omegi i jachty kabinowe.
Wcześniej farbą olejną.
Chlorokauczuk był trochę eksperymentem na wody Zalewu Rybnickiego.
Żaden żelkot nie wytrzymywał kilku sezonów.
Malowało się tym co było dostępne na zakładzie (kopalni).
Następnie weszły poliuretany i testy na farbach renowacyjnych samochodowych.
Na inne farby klubu nie było stać.
Z uwagi na wiosenne odświeżanie lakierów niejednokrotnie uszkodzonych podczas użytkowania jachtów nie kupowaliśmy lakierów z wysokiej półki...do nadal.
Emaliami olejnymi i chlorokauczukowymi malowaliśmy naszą pierwszą łódkę w latach 60-80, bo na dobrą sprawę, nie było wtedy nic innego. Kadłub swojego Micro pomalowałem emalią ftalową - trzymała jak wszyscy diabli!

Kadłub swojej BETH pomalowałem znowu emalią chlorokauczukową, ale... popełniłem błąd! Biała emalia za słabo kryła, wiec pokryłem kadłub grubą warstwą. Po niby przepisowym czasie spróbowałem kolejnej warstwy i rozpuszczalnik zawarty w farbie rozpulchnił to, co było pod spodem...
Wniosek: Emalią chlorokauczukową można malować jedynie cienką, pojedynczą warstwą!!! Trzeba pozwolić jej doskonale wyschnąć przed nałożeniem kolejnej, cieniutkiej warstwy.

Farba chlorokauczukowa, po wyschnięciu trzyma jak wszyscy diabli - jest bardzo mocna, np. Wojtek Bagiński, kadłub swojego Doppio (Bay River Skiff 17) od paru sezonów maluje cieniutką warstwą granatowej farby chlorokauczukowej (wychodzi mu coś około 20 zł na sezon) - bez pudła!!!
Obrazek
(Doppio Wojtka i moja YuanFen przed moim garażem)

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 09:18 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

To jeszcze (w ramach jednoosobowego forum) ;)

Idea "Instant boat" doskonale dopasowała się do amerykańskiego rynku - współczesny mieszkaniec USA jest tak zapracowany, że często nie ma już czasu na nic, ale... często ma potrzebę tworzenia czegoś własnymi rękami. Na tę potrzebę odpowiada właśnie idea "instant boat" - może budować sam, popołudniami i w weekendy, w przydomowym garażu. Po krótkim czasie, bez zaciągania kolejnego kredytu, może cieszyć się z samodzielnie wykonanej łodzi!

Nie tylko kadłub i wyposażenie są tanie, ale również żagle. Żagle można zamówić u żaglomistrza, aby wykonał je z prawdziwego dakronu, ale można też zamówić w małej firmie za ułamek ceny - wykonane z tkaniny na plandeki, a co najważniejsze, za jeszcze mniejszy ułamek ceny "prawdziwych" żagli, można je zrobić samemu!

Obrazek
(to wspomniany wyżej Polepunt z rozprzowym żaglem, samodzielnie uszytym przez Wojtka z tkaniny na plandeki)

A tutaj link do amerykańskiej firmy robiącej takie żagle, ale i rozpowszechniającej know-how - na stronie znajdziecie informacje jak zrobić i jakie te żagle mają właściwości:
http://www.polysail.com/index.htm

...a najbardziej podoba mi się przewodnie hasło:
Obrazek

"Kupuj tanio,
Żyj powoli,
Żegluj szybko!"


:D

Autor:  gf [ 5 kwi 2011, o 10:13 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

robhosailor napisał(a):
Nie jesteśmy wcale gorsi. Pisałem już o Stefanie Workercie - np. jego Pessimist mieści się znakomicie w idei "instant boats":
Czy ktos widział na własne oczy Pessimista w wersji z namiocikiem i wie, że faktycznie daje się na nim przenocować?

Szukam prostej do zbudowania łódki (to by moja pierwsza była), którą mógłbym przewozić na dachu samochodu i zrzucać na wodę na rzeczkach czy jeziorach. Najlepiej gdyby dawało się ją zapakować na dach jednoosobowo, a idealnie gdyby w razie czego dało się na niej również przenocować. Nada się Pessimist?

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 10:25 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

gf napisał(a):
Czy ktos widział na własne oczy Pessimista w wersji z namiocikiem i wie, że faktycznie daje się na nim przenocować?

Szukam prostej do zbudowania łódki (to by moja pierwsza była), którą mógłbym przewozić na dachu samochodu i zrzucać na wodę na rzeczkach czy jeziorach. Najlepiej gdyby dawało się ją zapakować na dach jednoosobowo, a idealnie gdyby w razie czego dało się na niej również przenocować. Nada się Pessimist?

Pessimista na własne oczy widziałem, ale bez namiociku.
Przenocować się da, ale liczyć na komfort nie radzę :D

Pessimist jest, na prawdę, maleńki - 2,5 m długości, 1,2 m szerokości.

Zasadniczo był projektowany, jako łódka dla dzieci (no, powiedzmy nastolatków), aby na zajęciach praktyczno-technicznych w szkole mogły sobie same łódkę zbudować.

Pojawiła się niedawno w necie kabinowa mutacja PDR/OZ-Racer, zaprojektowana przez fińskiego entuzjastę łódek Michaela Storera - Perttu Korhonena, z zastosowaniem niektórych elementów z projektu OZ-Racer Michaela. Łódeczka nazywa się przewrotnie Ocean Explorer:
http://www.duckworksbbs.com/plans/korho ... /index.htm

Obrazek

Właśnie powstaje nowa wersja dłuższa, 12-to stopowa (ok. 3,7 m) i ta już będzie bardziej mieszkalna, ale... jeszcze cięższa!

Trzeba pamiętać, że pewne cechy się wzajemnie wykluczają - np. instant i komfort, mieszkalność i lekkość itd. (chociaż, ta druga para cech w pewnych granicach jest do pogodzenia)

Autor:  gf [ 5 kwi 2011, o 10:35 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

robhosailor napisał(a):
Zasadniczo był projektowany, jako łódka dla dzieci (no, powiedzmy nastolatków), aby na zajęciach praktyczno-technicznych w szkole mogły sobie same łódkę zbudować.
To mi pasuje. Wymiary mam dziecięce, a zdolności najwyżej młodzieżowe :D Chodzi o to, żeby w razie czego się przespać gdyby nie było gdzie namiotu rozbić.

Pessimist to maksymalna wielkość na jaką bym się decydował, z podobnych łódek kojarzę jeszcze Perkoza Wojtka Kasprzaka (230 cm). Ale rozwiązania instant mi się podobają :)

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 10:43 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

gf napisał(a):
robhosailor napisał(a):
Zasadniczo był projektowany, jako łódka dla dzieci (no, powiedzmy nastolatków), aby na zajęciach praktyczno-technicznych w szkole mogły sobie same łódkę zbudować.
To mi pasuje. Wymiary mam dziecięce, a zdolności najwyżej młodzieżowe :D Chodzi o to, żeby w razie czego się przespać gdyby nie było gdzie namiotu rozbić.

Pessimist to maksymalna wielkość na jaką bym się decydował, z podobnych łódek kojarzę jeszcze Perkoza Wojtka Kasprzaka (230 cm). Ale rozwiązania instant mi się podobają :)

Przypuszczam, że Perkoza Wojtka Kasprzaka można by również zaliczyć do kategorii "instant boat".

Co do samodzielnego załadowywania na dachowy bagażnik i zdejmowania z niego kadłuba ważącego nie mniej niż 30 kg (zwykle wychodzi nam, że jednak będzie ważył więcej) - łatwiej to zrobić, gdy kadłub ten jest dłuższy (np. kajak/kanadyjka), bo możemy łatwo zastosować dźwignię. Poza tym są ludzie, dla których podnieść w palcach nad głowę spory przedmiot o tej masie, to betka (dzisiaj się mówi "pan pikuś"), ale np. dla mnie - nie... Nastawiałbym się na za i wyładunek we dwójkę, lub zastosował jakiś "patent" wspomagający, aby nie zrobić sobie krzywdy...

http://www.youtube.com/results?search_q ... +rack&aq=f

Autor:  gf [ 5 kwi 2011, o 10:47 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

robhosailor napisał(a):
Nastawiałbym się na za i wyładunek we dwójkę, lub zastosował jakiś "patent" wspomagający, aby nie zrobić sobie krzywdy...
Liczę, że ktoś pomoże albo zacznę chodzić na siłownię, ale najbardziej nastawiam się na wykombinowanie patentu. Skoro Egipcjanie dali radę z piramidami, to i ja jakoś załaduję łódeczkę :)

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 11:11 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

gf napisał(a):
Skoro Egipcjanie dali radę z piramidami, to i ja jakoś załaduję łódeczkę :)
No właśnie. Ale oni chyba mieli dużo niewolników do pomocy ;)

Wracając do "filozofii" - taka łódka jest właśnie, dla kogoś takiego, jak Ty! Dla kogoś, kto chce się bawić w budowanie, kto nie wymaga od łódki komfortu, kto czerpie radość z tego, co udaje mu się osiągnąć, bez napinania na jakieś wielkie wyzwania, drobnymi krokami (bo przecież nikt nie mówi, że pierwszy Twój Pessimist będzie już ostatnim). :D

Żeglarstwem i budową łodzi interesuję się już od ponad 40 lat i widziałem wiele budów ciągnących się latami, zastanawiałem się, co sam bym wybrał: budowę, czy żeglowanie? Wolę żeglowanie, ale budowa zawsze mnie fascynowała, znam jednak swoje możliwości i cechy charakteru - nie jestem, ani zbyt dokładny, ani zbyt cierpliwy, ani zbyt zdolny, żeby budować długo i stworzyć jakieś dzieło szkutniczej sztuki. Z powodów czysto estetycznych (czyli pewnie nieracjonalnych) wybierałem dla siebie łodzie z nieco innego gatunku, niż typowe "instant boats" - wybór padł na żaglową kanadyjkę BETH, która jest jednym z projektów Michaela Storera, australijskiego projektanta nawiązującego w swoich projektach do idei Phila C. Bolgera - jego łodzie są proste w budowie, lekkie, mają doskonałe właściwości nautyczne, ale wymagają pewnej, szkutniczej staranności w celu uzyskania na prawdę estetycznego efektu.

Obrazek
IMG_1798 by Storer Boat Plans, on Flickr

(to taka pośrednia droga, pomiędzy skrajnymi ideami "instant boats" i wyrafinowanym szkutnictwem) ;)

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 11:26 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

To jeszcze, żeby pokazać, jak prosta jest struktura wewnętrzna (trudno to nawet nazwać szkieletem) pokazanej wyżej łódki (GIS - Goat Island Skiff Michaela Storera zbudowany w stanie Północna Karolina):
Obrazek
IMG_1149 by Storer Boat Plans, on Flickr

Podobnie prosta jest konstrukcja mojej BETH YuanFen:
Obrazek
CoatingBulkhaeds03 by robhosailor, on Flickr
To wszystkie wiązania poprzeczne i skrzynka mieczowa... czyli 4 proste grodzie i po trzy węzłówki na jedną burtę...

Obrazek ...i już prawie gotowe do pokrycia pokładem :D

Autor:  peter [ 5 kwi 2011, o 17:00 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Stosując tą samą fizolofię szkutniczą można popełnić całkiem spory jacht morski za fragment ceny typowego produkcyjnego jachtu.Trzeba tylko zerwać z nową "tradycją" :D

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 17:09 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

peter napisał(a):
Stosując tą samą fizolofię szkutniczą można popełnić całkiem spory jacht morski za fragment ceny typowego produkcyjnego jachtu.Trzeba tylko zerwać z nową "tradycją" :D
Pewnie tak - są sposoby na zbudowanie prosto i tanio większej jednostki niż GIS (np. morska dory Badger, ze stajni Bendford Design Group*), ale to już trochę nie moja fizolofia ;) - sam staram się propagować to, co mogę objąć, nad czym panuję, więc mała łódka lepiej się nadaje - dzięki temu jeszcze nie wyszła mi ruptura. ;)

___
*) http://www.benford.us/
Obrazek

Autor:  LukasJ [ 5 kwi 2011, o 18:21 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

peter napisał(a):
Stosując tą samą fizolofię szkutniczą można popełnić całkiem spory jacht morski za fragment ceny typowego produkcyjnego jachtu.Trzeba tylko zerwać z nową "tradycją" :D

Pijesz do tego jachtu? ;)
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Ech, a ja wdałem się w budowę na wzdłużnikach, a powinienem zrobić moją utkę metodą szycia i klejenia...

Dykciarski underground zawsze będzie marginesem, ale jest to chyba najtańszy sposób na propagację prawdziwego żeglarstwa (vide wątek na sailforum autorstwa Sds'a).
Hobby jak hobby, ale nie każdego stać na zamówienie sobie pięknego białego 30-to stopowego jachtu za 300 kilozłotych i postawienie go na Zegrzu, czy innych Bełdanach...

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 18:32 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

lj78 napisał(a):
Ech, a ja wdałem się w budowę na wzdłużnikach, a powinienem zrobić moją utkę metodą szycia i klejenia...
Byłoby pewnie trochę prościej, ale trzeba by najpierw zaprojektować dokładnie rozwinięcia poszycia. Dziś jest do tego odpowiedni software, ale proste kształty daje się wykreślać ręcznie. Wspomniany Myszek, rozwija dość skomplikowane kształty w Corelu, ale "z ręki".

lj78 napisał(a):
Dykciarski underground zawsze będzie marginesem, ale jest to chyba najtańszy sposób na propagację prawdziwego żeglarstwa (vide wątek na sailforum autorstwa Sds'a).
Hobby jak hobby, ale nie każdego stać na zamówienie sobie pięknego białego 30-to stopowego jachtu za 300 kilozłotych i postawienie go na Zegrzu, czy innych Bełdanach...
Wątek SDS'a jest w ogóle szczególny - budowa łodzi (Dayboat 4.0 Radosława Werszki), jako rodzaj terapii motywującej dla niepełnosprawnych!

Myślę, że nie zawsze musi chodzić o to, że kogoś nie stać - ważniejszy jest świadomy wybór, czyli: Wybieram takie budowanie i takie żeglarstwo, bo to mnie bawi! Inni mają swoje, też fajne, ale dla mnie, to moje, dykciane, jest najbardziej odpowiednie. :)

Autor:  LukasJ [ 5 kwi 2011, o 18:49 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

robhosailor napisał(a):
Myślę, że nie zawsze musi chodzić o to, że kogoś nie stać...

Robert, odnosiłem się do:
robhosailor napisał(a):
Odpowiedź Piotra K wpisuje się w pewien "mainstream" - tak odpowiada większość z nas - musimy kupować drogie rzeczy, bo nie stać nas na tanie. Powtarzamy to tak często, aż w końcu zaczynamy w to wierzyć i uważamy, że innej drogi nie ma. Nie dopuszczamy do świadomości, że może być inaczej - a jest!

Zwrócę tu uwagę na zupełnie odmienne podejście do tematu budowy łodzi, żeglarstwa i... w ogóle życia.

A przede wszystkim na - bo nie stać nas na tanie, i wręcz odsądzanie od "czci i wiary" w przypadku gdy budowniczy-amator chce swoje pudełko polaminować żywicą poliestrową, bo to nietrwałe i nie profesjonalne. A z tego jak ja czuję Dykciarski underground - to ma być szybko, łatwo i bez problemowo. Niekoniecznie supertrawale, bo za 5-6 lat zbudujemy sobie następną łódkę.

Autor:  robhosailor [ 5 kwi 2011, o 19:06 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

lj78 napisał(a):
Robert, odnosiłem się do:
Aaaaa... :)

lj78 napisał(a):
A przede wszystkim na - bo nie stać nas na tanie, i wręcz odsądzanie od "czci i wiary" w przypadku gdy budowniczy-amator chce swoje pudełko polaminować żywicą poliestrową, bo to nietrwałe i nie profesjonalne. A z tego jak ja czuję Dykciarski underground - to ma być szybko, łatwo i bez problemowo. Niekoniecznie supertrawale, bo za 5-6 lat zbudujemy sobie następną łódkę.

Cóż - sam często zalecam epoksyd zamiast poliestru do pracy z drewnem, ale jak ktoś wypróbuje i będzie mu działało, to spoko - od "czci i wiary" nie odsądzę.

Dykciarski underground niejednolity jest - jedni budują co i rusz nową łódkę, do nowego zadania, inni zostają z jedną dykcianą łódką, do czasu, aż się rozpadnie (czasami jest to 40 lat). Każda metoda jest dobra, o ile tylko sprawia frajdę i nie jest ograniczeniem sama w sobie - im więcej zabawy, tym lepiej, nie starajmy się przerabiać tego na ideologię, religię, czy HGW, co jeszcze... Owszem - są tacy, których nie stać, no i dobra, to też nasi kumple "po dykcie" :D

Autor:  Catz [ 5 kwi 2011, o 20:06 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Wielkie w tej materii widze pomieszanie.... :D
Pomieszam (przytrolluje?) wiec bardziej: Otoz mozna miec tanio nawet i klasyczne,oblelodki...Zywice, kleje, farby i lakiery warto, moim zdaniem, miec najlepszej jakosci, chocby kosztem jakosci drobnego osprzetu, lin, bajerow etc.
Dobre mazidla konserwuja lepiej, trzymaja dluzej i w tym widze czysty zysk, nie tyle finansowy, ile czaso-pracowy.
Osiem warstw porzadnego poliuretanu wytrzymuje osiem lat srodziemnomorskiego slonca.
A bloki mam glownie z Warynskiego.... Albo i starsze.
Catz

Autor:  marek48100 [ 5 kwi 2011, o 20:08 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Wracając do filozofii to pewien mądry człowiek powiedział i tu nie cytuję dosłownie:
świat wygląda tak samo pięknie z łódki za parę groszy jak z jachtu za ciężką kasę.
Teraz wracając do technicznych rozwiązań:
Bardzo łatwo samemu załadować małą łódkę na samochód tylko trzeba to robić "od tyłu":)
Wystarczy zrobić wózeczek podobny do torby na zakupy na kołkach (oczywiście odpowiednio większy). Służy on za wózek slipowy. Podjeżdżamy do tyłu auta, pionujemy (oczywiście łódka musi być przypięta), opieramy rączkę na bagażniku, bierzemy wózek za oś i wsuwamy na bagażnik.
Mam nadzieję że w prosty sposób wytłumaczyłem zasadę działania, a szczegóły konstrukcji każdy może sobie dopracować według życzenia.
marek

Autor:  przemek [ 5 kwi 2011, o 21:03 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

No to i ja trochę potroluje.
robhosailor napisał(a):
Idea "Instant boat" doskonale dopasowała się do amerykańskiego rynku - współczesny mieszkaniec USA jest tak zapracowany, że często nie ma już czasu na nic, ale... często ma potrzebę tworzenia czegoś własnymi rękami.


Własnie w tym sek. Idea doskonale dopasowana do amerykańskiego rynku.

Czy możemy porównywać się do Amerykanów? Czasu mamy więcej, przeciętnie na arkusz sklejki musimy pracować cały dzień...

Instant boat większości kojarzy się z czymś brzydkim i kanciastym.
Długie lata gospodarki niedoboru, sprawiły że pragniemy czegoś, co przynajmniej udaje luksusowy produkt.
Tak wiec szanujemy nasze drogie arkusze sklejki i staramy się wykrzesać z nich, coś pięknego, (nie znaczy lepszego) dokładając robocizny, która niby nic nas nie kosztuje. Minione czasy nauczyły nas skutecznie uzupełniania braków towaru, własnym hendmejdem. A gdy się już tak urobimy, to nie chcemy upaprać tego wszystkiego jakimś tanim piliestrem itp....itd..
Tak więc w nasz rynek idea instant boats, dopasowuje się nieco słabiej.


Catz napisał(a):
Zywice, kleje, farby i lakiery warto, moim zdaniem, miec najlepszej jakosci, chocby kosztem jakosci drobnego osprzetu, lin, bajerow etc.


No właśnie, nasze misternie wycackane łódeczki zabezpieczmy jak tylko można najlepiej.
Jeśli natomiast zbudujemy okręt w dwa wieczory, z taniego jak barszcz materiału, używając przy tym kilku gwoździ, sznurka do snopowiązałki i kawałka plandeki, wypijając przy tym skrzynkę piwa z najlepszym kumplem i ogólnie świetnie się bawiąc, to czemu nie pomalować tego olejną??

Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Pozdrawiam
Przemek

Autor:  Catz [ 5 kwi 2011, o 21:41 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

przemek napisał(a):
Catz napisał(a):
Zywice, kleje, farby i lakiery warto, moim zdaniem, miec najlepszej jakosci, chocby kosztem jakosci drobnego osprzetu, lin, bajerow etc.

No właśnie, nasze misternie wycackane łódeczki zabezpieczmy jak tylko można najlepiej.
Jeśli natomiast zbudujemy okręt w dwa wieczory, z taniego jak barszcz materiału, używając przy tym kilku gwoździ, sznurka do snopowiązałki i kawałka plandeki, wypijając przy tym skrzynkę piwa z najlepszym kumplem i ogólnie świetnie się bawiąc, to czemu nie pomalować tego olejną??
Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

I dlatego wlasnie w tytule Filozofia stoi jak byk. :D
Malujmy tak, zeby bawic sie jak najlepiej !
Catz Co ogolnie przy malowaniu bawi sie slabo.... i woli piwo bez malowania.
....I lubi gre swiatla na slojach mahoniu.... ;)

Autor:  robhosailor [ 6 kwi 2011, o 08:49 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Catz napisał(a):
Wielkie w tej materii widze pomieszanie.... :D
Pomieszam (przytrolluje?) wiec bardziej: Otoz mozna miec tanio nawet i klasyczne,oblelodki...Zywice, kleje, farby i lakiery warto, moim zdaniem, miec najlepszej jakosci, chocby kosztem jakosci drobnego osprzetu, lin, bajerow etc.
Dobre mazidla konserwuja lepiej, trzymaja dluzej i w tym widze czysty zysk, nie tyle finansowy, ile czaso-pracowy.
Osiem warstw porzadnego poliuretanu wytrzymuje osiem lat srodziemnomorskiego slonca.
A bloki mam glownie z Warynskiego.... Albo i starsze.
No więc, pomieszanie z poplątaniem jest główną cechą tej całej quasi filozofii, czyli - każdy może sobie wybrać to, co mu akurat odpowiada, bez wartościowania i napinania się na jakieś ostateczne rozwiązania.

Praktyka "instant boats" nie jest jednolita, ale wynika z niej np., że warto kleić i pokrywać całość epoksydem, a powierzchniowo można już pomalować czymkolwiek prawie, byleby ochronić warstwy epoksydu przed działaniem promieni UV. Jeżeli ktoś lubi widok słojów drewna, to wtedy musi użyć przyzwoitych poliuretanów z filtrem UV, ale jeśli nie to jest jego priorytetem (a użyta sklejka, to nie był mahoń), to może wszystko zamalować chlorokauczukiem, jak Wojtek swojego punta:
Obrazek

przemek napisał(a):
Własnie w tym sek. Idea doskonale dopasowana do amerykańskiego rynku.

Czy możemy porównywać się do Amerykanów? Czasu mamy więcej, przeciętnie na arkusz sklejki musimy pracować cały dzień...

Instant boat większości kojarzy się z czymś brzydkim i kanciastym.
Długie lata gospodarki niedoboru, sprawiły że pragniemy czegoś, co przynajmniej udaje luksusowy produkt.
Tak wiec szanujemy nasze drogie arkusze sklejki i staramy się wykrzesać z nich, coś pięknego, (nie znaczy lepszego) dokładając robocizny, która niby nic nas nie kosztuje. Minione czasy nauczyły nas skutecznie uzupełniania braków towaru, własnym hendmejdem. A gdy się już tak urobimy, to nie chcemy upaprać tego wszystkiego jakimś tanim piliestrem itp....itd..
Tak więc w nasz rynek idea instant boats, dopasowuje się nieco słabiej.

Z zawodowych konieczności, musiałem niedawno sięgnąć do pewnych porównań mentalności polskiej i amerykańskiej (literatura na temat różnic kulturowych w biznesie) - rzeczywiście istnieją w niej bardzo poważne różnice, jesteśmy zupełnie inni. To może być skutek przynajmniej 200 lat zupełnie odmiennego podejścia do najważniejszych spraw. Jesteśmy strasznie poważni tam, gdzie oni są rozluźnieni i radośni, jesteśmy zamknięci i niedostępni, gdy oni są otwarci i nastawieni na nowe kontakty, oczekujemy zrytualizowanych form, kiedy oni są spontaniczni i wolni... itd. itp.

Po latach przaśnego, siermiężnego, realnego socjalizmu, gdzie każdy z nas (naszych rodziców) musiał sam sobie zrobić i załatwić, aby cokolwiek własnego mieć, doszliśmy do etapu, w którym kilkadziesiąt lat braku luksusu musiało zostać tym luksusem zapełnione. Sklejkowa łódka własnej roboty, która nie bije po oczach swoim luksusem, nie jest u nas trendy. Bez 30 stóp długości, lustrzanej powierzchni burt, wysokości stania we wnętrzu, kina domowego, GPSów AISów i innych isów, stołu w mesie i zastawy srebrnej na 12 osób! Toż to wstyd się pokazać na Zegrzu, nie mówiąc o Wierzbie, czy Mikołajkach!!!

Posłużę się znowu przykładem mojego serdecznego kolegi - Wojtka Bagińskiego. Wojtek nie jest Amerykaninem - jest człowiekiem myślącym i działającym niezależnie od trendów i mód. Jak pisałem, najpierw zbudował prostą motorówkę, później punta, następnie z trzech arkuszy sklejki zszył małą wiosłówkę Robote (fajną gra słów stosuje Jim Michalak dla nazywania swoich projektów - "Robote" brzmi tak samo, jak "row boat", ale znaczy trochę co innego).

Robote była Wojtkowi potrzebna w konkretnym celu - chciał na wiosłach przemierzyć Deltę Wisły, z Kątów Rybackich do Gdańska, w ciągu jednego dnia. Do dziś Wojtek uważa ten rejs za najciekawszy i najprzyjemniejszy z dotychczasowych, a pływał już i w Polsce i w Finlandii i po pełnym Bałtyku...
Obrazek
061 by klonersi, on Flickr

Następnie postanowił zbudować większą łódź żaglową do rejsów po przybrzeżnych wodach Bałtyku - tak powstał Doppio (BRS17) - budowany również w technologii instant, czyli szybko i bez użycia stołu montażowego:
Obrazek
P1070363 by klonersi, on Flickr

Wojtek czerpał radość, satysfakcję i nowe doświadczenia, zarówno z budowy każdej z tych łódek, jak i z zupełnie odmiennego pływania każdą z nich.

Czy musimy zamykać się w świadomości, że jesteśmy aż tak inni od Amerykanów i że nasz rynek w niczym nie jest podobny do amerykańskiego? Nie musimy nikogo naśladować! Możemy być sobą i dobrze się bawić! Wojtek nie jest prezesem korporacji, tylko pracownikiem jednostki budżetowej i mówienie, że na arkusz sklejki musimy pracować cały dzień nie do końca ma tu sens. On po prostu się dobrze bawi i ...zaraża swoim entuzjazmem.

Autor:  robhosailor [ 6 kwi 2011, o 10:09 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

W sumie chodzi tylko o to, aby czerpać radość z tego, co robi się własnymi rękami.

Oczywiście, że każdy z nas czerpie radość z czego innego - jedni cieszą się z szybkiego powstawania łodzi w technologii "instant", a inni mozolnie i z wielką cierpliwością, a nawet i z artyzmem, budują łodzie według tradycyjnych planów i stosując historyczne metody. Tego nie nazwiemy już "instant boats", ale czy w ogóle chodzi o jakieś szufladkowanie i klasyfikację??? Nie! Każda droga ku radości jest dobra! np. jeden z moich austriackich znajomych zbudował coś bardzo klasycznego:
https://picasaweb.google.com/Pateplumab ... 3915808370

...a teraz buduje kolejną jednostkę:
https://picasaweb.google.com/Pateplumab ... nOughtred#

Trollujący Catz mówił o łódkach "obłych" - no właśnie, niektórzy budują klasyczne, okrągłodenne kadłuby... Niech każdy wybiera to co chce i lubi, tylko niech nikt nie próbuje wciskać innym, że jest jakaś jedna, jedyna i słuszna droga w szkutnictwie i żeglarstwie. Nie dajmy sobie wcisnąć żadnych "prawd absolutnych", że nie stać nas na tanie rzeczy, albo, że należy kupować wyłącznie tanie rzeczy - niech każdy wybierze dla siebie, to co woli i swojego wyboru nikomu nie narzuca.

Zdaję sobie sprawę z tego, że samodzielne budowanie prostych i tanich łódek nigdy nie będzie szczególnie popularne, ale propaguję to co lubię, aby pokazać, że są też inne możliwości, niż te, które możemy znaleźć np. w ofertach na targach. Możliwości są nieograniczone! Warto z nich skorzystać w całej pełni. :D

***
Obrazek
P1070377 by klonersi, on Flickr

Autor:  robhosailor [ 6 kwi 2011, o 11:40 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

W przepastnych folderach Flickr użytkownika ukrywającego się pod nickiem "klonersi" ;) znalazłem ciekawy przykład jednoczesnego nawiązania do idei "instant boat" i lokalnych tradycji szkutniczych.

Oto łódź "Osprey" Briana Andersona, Amerykanina (jednak - o zgrozo!) rezydującego we Francji nad Loarą:
Obrazek
IMG_0704 by klonersi, on Flickr

Łódka ta (kanciasta i brzydka - jak to by określił pewnie Przemek ;) ) ma pewne niekonwencjonalne rozwiązania zaczerpnięte wprost z łódek Phila Bolgera i Jima Michalaka (asymetryczne ustawienie masztu, pojedynczy boczny miecz itd. itp.):
Obrazek
IMG_0694 by klonersi, on Flickr

Obrazek
IMG_0706 by klonersi, on Flickr

...ale, moim zdaniem, znakomicie komponuje się z tradycyjnymi jednostkami pływającymi po Loarze:
Obrazek
IMG_0827 by klonersi, on Flickr

Obrazek
IMG_0844 by klonersi, on Flickr

Podobnych przykładów można znaleźć więcej: np. Michael Storer zaprojektował rzeczną łódź opartą na dawnych węgierskich wzorcach - specjalnie na zamówienie swojego węgierskiego agenta...

Narysowałem kiedyś coś podobnego i ja, ale załącznik graficzny podeślę następnym razem :D
***
Dobra - niech będzie link:
Obrazek

Obrazek

Autor:  mbober1 [ 6 kwi 2011, o 12:07 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Myślę, że idea "instant boat" jest jednym z nurtów ogólnej jak to nazwał Robert filozofii (podejścia do tematu).

Mnie od dziecka interesowało rozkręcanie i składanie :D. Choć z tym drugim było ciężko :D

Oczywiście łatwiej jest kupić i mieć ale znacznie większą przyjemność daje zrobienie czegoś samemu i nie zawsze będzie to tańsze od produktów z tzw półki.

Ponieważ w koszty budowy nie wliczamy tzw. roboczo godzin poświęconych na budowę.
A nie wliczamy ich bo jest to dla nas przyjemność i forma relaksu.

Poza tym technologia SOF czyli skin on frame lub z polska poszywanie płótnem daje pełne możliwości konstruowani pięknych obłych kształtów a kanciaków :D.

Dodatkowo jest ona równie szybka jak nie szybsza :D jak metoda szycia i klejenia czy inne z wykorzystaniem obłogów czy sklejki.


Przykład canoe które zbudowałem :

Obrazek

oraz

Obrazek

Obrazek

Form budowy jest wiele ale jest, jeden pierwiastek wspólny chęć zrobienia czegoś z niczego :D


A tu jeszcze coś :D
http://capefalconkayak.com/belcher.html

Autor:  robhosailor [ 6 kwi 2011, o 12:19 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

mbober1 napisał(a):
Myślę, że idea "instant boat" jest jednym z nurtów ogólnej jak to nazwał Robert filozofii (podejścia do tematu).

Mnie od dziecka interesowało rozkręcanie i składanie :D. Choć z tym drugim było ciężko :D

Oczywiście łatwiej jest kupić i mieć ale znacznie większą przyjemność daje zrobienie czegoś samemu i nie zawsze będzie to tańsze od produktów z tzw półki.

Ponieważ w koszty budowy nie wliczamy tzw. roboczo godzin poświęconych na budowę.
A nie wliczamy ich bo jest to dla nas przyjemność i forma relaksu.

Poza tym technologia SOF czyli skin on frame lub z polska poszywanie płótnem daje pełne możliwości konstruowani pięknych obłych kształtów a kanciaków :D.

Dodatkowo jest ona równie szybka jak nie szybsza :D jak metoda szycia i klejenia czy inne z wykorzystaniem obłogów czy sklejki./.../

Form budowy jest wiele ale jest, jeden pierwiastek wspólny chęć zrobienia czegoś z niczego :D
To rozkręcanie od dziecka, na pewno nas łączy :lol:

Miałem zamiar właśnie wrócić do tematu i wskazać na Twoją ulubioną technologię. Osobiście zawsze się jej trochę bałem, ale jak zobaczyłem przesłane przez Ciebie filmiki o próbach niszczenia i sukces budowy (no dobra - montażu i poszywania) w trakcie jednego weekendu, nie mówiąc o niewiarygodnej wprost lekkości, tak zbudowanych łodzi, to wcale niewykluczone, że jakaś nowa łódka i u mnie powstanie w tej właśnie technologii!

Myślę nawet, co by to mogło być, bo najbardziej interesuje mnie wszystko, co chodzi pod żaglem... No i powinno być zgodne z filozofią "instant"...

***
EDIT: na fotkach w podanym linku znalazłem dwa gwoździe i cztery wkręty! Dyskwalifikacja! :lol:

Autor:  Jaromir [ 6 kwi 2011, o 13:24 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

mbober1 napisał(a):
Poza tym technologia SOF czyli skin on frame lub z polska poszywanie płótnem daje pełne możliwości konstruowani pięknych obłych kształtów a kanciaków :D.

Dodatkowo jest ona równie szybka jak nie szybsza :D jak metoda szycia i klejenia czy inne z wykorzystaniem obłogów czy sklejki.


A masz jakieś liki do budowy czegoś poważniejszego w tej technologii (znaczy większego, bardziej skomplikowanego niż kanoe, kanadyjka czy inny kajak)?

Autor:  mbober1 [ 6 kwi 2011, o 13:35 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

O tu proszę bardzo :d

http://www.capefalconkayak.com/jwboat.html

W planie mam zamiar zbudować P60 Plucińskiego i Omegę w tej technologi.

Najpierw chcę dokończyć canoe w 2 wersjach. Krótszej 3,5m i dłuższej 4,5. Będą one dodatkowo węższe co by materiał spasował bo ten co mam jest za krótki do wersji oryginalnej.

A propos Omegi poszukuję planów do wersji listewkowej tzw słomkowej. Co by ją przerobić na SOF.

Autor:  robhosailor [ 6 kwi 2011, o 15:41 ]
Tytuł:  Re: Trochę o filozofii... ;-))

Na pierwszy rzut oka widać jednak, że nie ma żadnego porównania pomiędzy "technologią instant boat", a technologią "skin on frame".

Łódki z rodzaju "instant" opierają swoją sztywność i wytrzymałość, na sztywności całych płatów poszycia i minimalnej ilości grodzi.

Łódki budowane metodą "skin on frame" mają bardzo rozbudowany i gęsty (chociaż lekki i filigranowy) szkielet, a ich poszycie jest cienkie i swoją sztywność zawdzięcza specjalnej impregnacji, po zakończeniu głównego montażu.

Co do planów Omegi - dzięki uprzejmości Mariana mariaciuncia, użytkownika naszego forum, mam w ręku kopię planów Omegi (podobno brakuje jednego arkusza) i zrobię kopię dla Ciebie w ramach odwiecznej wymiany. :D (mam już widocznie sklerozę, bo zastanawiałem się właśnie po co chciałem te plany Omegi mieć, a Ty mi właśnie przypomniałeś!)

Strona 1 z 5 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/