Mariusz Główka napisał(a):
Co innego wrzucenie papierka po lodzie, który kupiełeś w sklepie na rogu, a co innego wyrzucenie śmieci gromadzonych na łódce przez kilka dni.
A jakie to ma znaczenie że gromadzonych przez kilka dni? Jaka jest róznica pomiędzy wyrzuceniem 200g śmieci do jednego kosza raz na powiedzmy 5 dni, a wyrzucaniem w ciągu tych 5 dni kilkudziesięciu osobnych śmieci o tej samej łącznej wadze do kilkunastu różnych koszy?
Cytuj:
Lód został sprzedany przez miejscowy sklep, który odprowadza podatek zasilający kasę lokalną w jakimś ułamku. Zatem usługi komunalne miasta są fianasowane równiez z dochodu sklepu który sprzedał ci loda.
A z dochodu sklepu który sprzedał mi torbę z makaronem albo ryby zawinięte w papier to niby co jest finansowane? Nie mam zwyczaju (jak mniemam na podstawie własnych wieloletnich obserwacji, w odróżnieniu od wielu pańskich znajomych z przystani) przywozić busem tranzitem zapasów żarcia na cały mazurski rejs, zakupionych zawczasu w warszawskim hipermarkecie, lecz kupuje je na miejscu w miarę potrzeby.
Cytuj:
Jesli podpierasz się taką bzdurną argumantację, że płacisz za wywwóz smieci w czynszu, to powinieneś te woje śmieci zawieźć do domu, a nie lokować w publicznych śmietnikach przeczaczonych do zupełnie innego celu jakim jest utrzymywanie miasta w czystosci.
I tak wszakże czynię również: śmieci pozostałe po tym czego resztki przywiozłem jachtem szlakiem Narwi i Pisy - zostaną zrekompensowane śmieciami po żarciu które zakupię pod koniec rejsu na Mazurach ale pozbędę się ich już w Warszawie - najpewniej na śmietniku klubowej przystani. Miałbym jeszcze wspomagać Mazury gromadząc śmieci z
całego rejsu (a więc w przytłaczającej większości "zakupione" tam aby podrzucać je Warszawie?
Cytuj:
Znam ludzi, którzy wynoszą torby ze śmieciami na przystanki autobusowe, bo nie chcą płacić za wywóz smieci z domu.
Ja takich ludzi nie znam - może dlatego że mieszkam w kumunistycznym budownictwie blokowym, i tam coś takiego i tak by nie popłacało.
Cytuj:
Twoje zachowanie w tym wypadku niewiele się różni.
Zdecydowanie lepszą analogią do takich ludzi wynoszących śmieci na przystanki (znacznie częsciej spotykane i o wiele gorsze jest natomiast wynoszenie śmieci do lasu w podwarszawskch osiedlach) byłoby tu postępowanie coponiektórych w nieistniejącej już ruciańskiej "Przystani u Ewy", gdzie przybijano niby tylko po to aby bezpiecznie złożyć lub postawić maszt, a "przy okazji" podrzucić do przystaniowego śmietnika wielki wór ze śmieciami, migając się przy tym od zapłaty 5zł. Ja nigdy tak nie postępowałem: jeśli pasował mi postój akurat tam, płaciłem i stawałem na noc, pozbywałem się tamże swoich śmieci, a "podrzucałem" conieco GPWŻ, płacąc ile się należało za WC oraz prysznic, a jednocześnie unikając wyśrubowanej opłaty portowej, kilkakrotnie wyższej niż "U Ewy". Chyba w ten sposób nie okradałem GPWŻ - nigdzie nie było napisane że sanitariaty dostępne są tylko dla gości portowych, więc ci co przyjechali tylko po to aby zabawić się na pobliskiej dyskotece też mogli z nich korzystać.
Cytuj:
Ty nie chcesz płacić w portach za ich utrzymanie, czyli m.in. wywóz smieci.
Napiszę tak:
Ch...orągiewka się znasz na polityce wschodniej Pentagonu (to było lekko tylko zmodyfikowane zdanie jakie padło na samym początku kapturowego procesu w stowarzyszonku "Samos...ąd" w którym brałeś następnie udział ze stachanowską nadgorliwością udział walnie przyczyniajac się do orzeczenia "najwyższego wymiaru kary". Nie masz zielonego pojęcia o tym jak intensywna jest "produkcja" śmieci na jachcie którym pływam, jak często i które porty odwiedzam, które omijam, a kiedy trafi się akurat tak że prawie pełną już torbę ze śmieciami wygodniej mi zostawić akurat w mieście, bo przypadku przeciwnym, z jedną tylko torbą po makaronie bez sensu byłoby mi biegać do najbliższego ulicznego kosza skoro za dzień lub dwa i tak planowalbym odwiedzić port. Z drugiej strony, jeśli wyrzucę pełną torbę śmieci w Mikołajkach, to najpewniej nie wyrzucę żadnych śmieci w porcie, mimo że i tak będę musiał za to zapłacić. A nawet gdyby akurat tak wypadło, że torba zapełniła się z dala od wszelkich nie tylko portów ale i miast, to powinno być oczywiste że nie uznałbym powyszej okoliczności za
siłę wyższą usprawiedliwiającą pozostawienie śmieci w krzakach, tylko po prostu ubił je mocniej.
Przestań być śmieszny. Stań sobie może na dworcu PKP i pilnuj aby wysiadający podróżni wyrzucali wykorzystane bilety do dworcowego a nie ulicznego kosza. Doskonale pamiętam że w baaardzo starych edycjach "Cegły" znajdował się taki oto punkt regulaminu przewozowego PKP: "
Po zakończeniu podróży oddać bilet kolei". Może napisz wniosek
na Grójecką aby go przywrócono, motywując to podrzucaniem biletów kolejowych do koszy na przystankach komunikacji miejskiej?
Tomek Janiszewski