Glopcio sropcio, nic się nie dzieje.
"Susza hydrologiczna to stan, w którym poziom wód powierzchniowych i gruntowych jest długotrwale niższy od wieloletniej średniej. Obecnie wygląda to tak, jak na poniższej mapie. Region zaciemniony to obszar suszy hydrologicznej.
W Polsce mamy jedne z najniższych zasobów wodnych w Unii Europejskiej. Obecnie (dane za rok 2020) w naszym kraju na mieszkańca przypada 1598 m3 odnawialnych zasobów wodnych rocznie. Mniej mają Czesi (1227 m3). Więcej zaś przypada na mieszkańców Niemiec (1838 m3/rok), Litwy (8999 m3) i Słowacji (9176 m3). Większe zasoby wodne ma też Ukraina (4007 m3) i Białoruś (6127 m3).
W Unii Europejskiej mniejsze od nas zasoby wodne na mieszkańca na rok mają – oprócz Czech – Belgia (minimalnie mniej bo 1579 m3), Cypr (646 m3), Dania (1035 m3), Malta (114 m3).
Średnia dla całej Europy wynosi 9044 m3.
Musimy przy tym pamiętać, że całkowite odnawialne zasoby wodne na mieszkańca, to nie jest woda, którą każdy z nas ma do dyspozycji. To potencjał naturalny. Tylko część z tej wody można wykorzystać. Część z niej jest trudno dostępna, część tak zanieczyszczona, że nie można jej użyć, część musi pozostać w ekosystemach, które bez niej zginą. Ponadto z wody tej korzysta też rolnictwo i przemysł. Zatem faktyczna ilość wody dostępna dla każdego z nas do picia, gotowania i czynności higienicznych jest znacznie mniejsza.
Dostępność wody poniżej 1700 m3 na rok na mieszkańca uznaje się za stres wodny. Polska długoterminowo znajduje się w stanie takiego stresu, czyli sytuacji, w której dostępne zasoby wodne są niewystarczające do zaspokojenia potrzeb ludzi i środowiska."
No i ch.
