Ten Urubko to jednak niesamowity facet. W ciągu miesiąca nie tylko zdążył uczestniczyć w wyprawie ratunkowej i samotnej próbie zimowego zdobycia K2 ale zdążył jeszcze w tym czasie zmienić narodowość:
27-01-2018: http://telewizjarepublika.pl/polscy-him ... 59867.html
27-02-2018: http://telewizjarepublika.pl/polacy-maj ... 61273.html

_________________
Pozdrawiam
Michał Filipek

Polakiem chyba jeszcze jest ? ( Sprostujcie, jakbym się mylił )
Z tego co wiem, to bycie Kazachem mu się znudziło... No w końcu - ileż można
Ale Polakiem zdaje się, że jest ( ? )

Wierny sobie - jak dla mnie to wystarczy, żeby chcieć i próbować Go zrozumieć...
I te cale Himalaje potocznie zwane Karakorum

Nie przypadkiem to "medium" zalicza się do tzw. szczujni.
Dowiemy się pewnie wkrótce, że tak naprawdę to rosyjski żyd (pisownia nie przypadkowa, tylko antycypowana).
A obywatel dwojga, czy nawet trojga państw Urubko to wielki himalaista, który w tej konkretnej sytuacji okazał się małym człowiekiem.
Grunt, że żyje. A jeśli obecnej wyprawie nie pojdzie oraz jeśli ktoś go będzie jeszcze chciał do towarzystwa, to będzie pierwszym kandydatem do pierwszeństwa na K2.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

Karakorumista też!

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

OK Zgoda.
Ale zauważ, że on pojechał w Karakorum z jakimś planem. Chciał mieć z tego coś dla siebie.
I otwarcie realizował ten plan. W międzyczasie mimochodem ratując zabłąkaną w Himalajach himalaistkę...
Może po prostu żeby być takim jak on trzeba być i małym człowiekiem ?
A może wielkim i małym się bywa...

Będąc członkiem ekipy pojechał z planem tej ekipy. Jeśli z własnym, to od początku zakładał nielojalność.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

Tak dla podsumowania wątku....

_________________
Pozdrawiam, Monika Matis
http://www.facebook.com/theseanation

My recent thought:
"...pessimist moans about breakdowns, optimist expects it won't break; realist makes it easy to fix..."

Moja rozmowa z jednym z kolegów na rejsie kilka lat temu
-w sumie to sami pchamy się w niebezpieczeństwo. W końcu niewielkie, ale jednak, ryzyko że nie wrócimy, jest.
-większe ryzyko wypadku mieliśmy dojeżdżając do Gdyni niż w czasie całego pływania.

Widzimy i komentujemy rzadkie, ale spektakularne wypadki a nie widzimy tego, co obok nas. Bo powszednie i nikt nie zwraca uwagi, choć o wiele częstsze.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.