Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Kontrole WOP (historyczne)
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=73&t=2968
Strona 1 z 1

Autor:  elektryczny [ 12 maja 2009, o 08:54 ]
Tytuł:  Kontrole WOP (historyczne)

Idąc za Waszymi radami założyłem nowy wątek w temacie kontrole WOP historycznie. Tam niech pozostaną konkrety a tu wpisujmy „konkrety ogólne” :DD cytując słowa jednego z wieszczów.
A więc był rok 1979-31 maj. Wracaliśmy ze strefy dozoru do portu macierzystego Westerplatte. Przez radio otrzymaliśmy informację, że jakaś jednostka na wysokości mola w Sopocie w odległości od 0,5 do 1 mili kręci się podejrzanie, że pewnie coś kombinują i, że być może będą się kontaktować z różnymi jednostkami handlowymi stojącymi na redzie (to było zabronione w tamtych czasach, nie wiem jak jest teraz). Co prawda do redy to było jeszcze daleko, bo ok. 2,5 mili, ale razem z informacją o tej jednostce otrzymaliśmy rozkaz w formie odpowiedniej instrukcji, aby sprawdzić podejrzaną jednostkę i właściwie ją aresztować. Oznaczało to, że dowódca ma ogłosić alarm bojowy, wydać broń (kadra broń krótka, my żołnierze kałachy), artylerzysta uzbroić WKM (dwie sprzężone ze sobą lufy kalibru 12,7), hełmy na głowę, maski przy pasku i cała naprzód na wskazaną pozycję. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu, flaga (Lima) na maszt a tu się okazało, że jacht, który mamy zaaresztować dowodzony jest przez jedną dorosłą osobę a pozostała część załogi to dzieciaku w wieku 12-14 lat, wszystkie w rękach trzymają kolorowe baloniki, machają nimi do nas przyjaźnie się uśmiechając. Tata na szczęście powstrzymał się z aresztowaniem tego jachtu informując swoich przełożonych, że tu zaszło jakieś nieporozumienie. Odpowiedź z góry była jednak taka, ażeby nie wchodzić na pokład tego jachtu a jedynie nakazać mu dobicie do mola w Sopocie, bo tam już na załogę czekają Wopiści, ale ci z zielonych i oni przejmują sprawę. Tata z megafonem wyszedł na burtę, nakazał zrzucić żagle i skierować jacht w stronę mola i tam zacumować. Kapitan jachtu przeprosił i poinformował, że nie może zrzucić żagli, bo nie ma innego napędu i w inny sposób niż na żaglach nie dopłynie na wskazane miejsce. No, ale nasz dowódca był nieugięty i swoją decyzję utrzymał w mocy. Na tę chwilę w centrum zdarzenia napatoczył się inny jacht płynący na silniku z Gdyni do Gdańska, prowadzony tylko przez jednego człowieka, który zaproponował pomoc, czyli hol. Tata poinformował kapitana tego jachtu, że jacht ten (z dzieciakami) jest aresztowany, i że jeśli oferujący pomoc natychmiast się nie oddali to i on może zostać aresztowany. Wywiązała się dyskusja, kapitan oferujący pomoc nie ustąpił, podjął hol od dzieciaków i doholował ich do mola w Sopocie godząc się z warunkami postawionymi przez naszego Tatę. Jak cała ta sprawa się skończyła niestety nie wiem, jak już wcześniej wspomniałem sprawę przejęli zieloni.
Trochę czas mnie goni, więc tu zakończę ten wątek.
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji.
Słownik: Tata - dowódca ale tylko naszego kutra :wink:

Autor:  Carlo [ 12 maja 2009, o 09:22 ]
Tytuł: 

"gdzież się podziały niegdysiejsze śniegi" :)) hehe komentować nie trzeba :)

Autor:  Cape [ 12 maja 2009, o 13:39 ]
Tytuł: 

sławek egert napisał(a):
Tata z megafonem wyszedł na burtę, nakazał zrzucić żagle i skierować jacht w stronę mola i tam zacumować. Kapitan jachtu przeprosił i poinformował, że nie może zrzucić żagli, bo nie ma innego napędu i w inny sposób niż na żaglach nie dopłynie na wskazane miejsce. No, ale nasz dowódca był nieugięty i swoją decyzję utrzymał w mocy. Na tę chwilę w centrum zdarzenia napatoczył się

Dom wariatów z tym WOP

Autor:  Maar [ 12 maja 2009, o 13:58 ]
Tytuł: 

Eeee, nie. Bywają "wopy" bardziej zwariowane.
Niejaki Cypis w czasie okołoziemskiej podróży bez opuszczania Bałtyku napotkał wajenny cariabl sowieckowo sajuza, który... nie miał radia. W zasadzie to nie wiadomo czy nie miał, może miał jakieś super tajne, albo niedziałające :-)
Tak czy siak, Cypis dostał nakaz natychmiastowego udania się do portu.
Nakaz pojawił się w dłoniach matrosów, napisany na prześcieradle i pokazywany z burty. Naprawdę, widziałem zdjęcia! :-)

Autor:  elektryczny [ 12 maja 2009, o 17:36 ]
Tytuł:  baloniki

Aaa te baloniki dzieciaki miały poprzyczepiać w przeddzień dziecka do stałych i różnych pływających elementów wokół mola, stąd tak dokładnie zapamiętałem datę. Następnego dnia miały się tam na molo i na wodzie odbywać różne imprezy :smile:
Pozdrawiam

[ Dodano: Czw 14 Maj, 2009 18:22 ]
Czasami w morzu, kadrę na okręcie nachodziła ochota na świeże rybki (nas też, tylko my marynarze nie mieliśmy w tej sprawie nic do powiedzenia). Tata wówczas podejmował decyzję, że może coś byśmy zakombinowali z rybakami na zatoce. Wśród rybaków krążyła opinia, że na pokładach okrętów pogranicza od czasu do czasu trafiają się inspektorzy rybołówstwa posiadający uprawnienia do kontroli statków i kutrów rybackich. Tata upatrywał sobie jakiś kuter i podpływał do niego, dobijał burtą lub w przypadku dużych fal stopował maszyny w odległości 4-5 metrów, brał 50 zł i w przypadku, kiedy staliśmy burta w burtę wyrażał chęć zakupu ryb. Nie zdarzyło się, aby rybacy wzięli kiedykolwiek pieniądze. Z reguły poprosili o dwa puste wiadra i zwracali je wypełnione dorszem, śledziami i dodatkowo trzy węgorze. Kiedyś przy większej fali podeszliśmy dziobem na kilka metrów, Tata dał mi 50 zł i kazał wyjść na dziób i zaproponować transakcję (najmłodszy wtedy byłem i dlatego ja). Wziąłem wiadro, poszedłem na czubek i macham pięćdziesiątką w jednym ręku a wiadrem w drugim. Rybacy skumali, o co chodzi, ale fal była na tyle duża, że zbliżenie na trzy metry byłoby ryzykiem. Zaczęli więc rzucać we mnie dorszami i to tak, żeby mnie od czasu do czasu trafić. Odniosło to pożądany przez nich skutek, okupiłem to razami na swoim ciele, ale przynajmniej wiedziałem jak nas kochają. Pozbierałem to wszystko z pokładu, było tego ze dwa wiadra i zaniosłem do kambuza. Tacie oczywiście było mało, więc jeszcze ze dwa razy powtórzył operację nie płacąc za ryby ani grosza. Po kilkudziesięciu minutach podpływamy do kolejnego kutra, wychodzę na dziób, obiema rękami nadaję jak sygnalista a panowie z kutra "PRZECIEŻ JUŻ K..WA DZISIAJ DAWLIŚMY" :neutral: :wink: :oops:

[ Dodano: Wto 19 Maj, 2009 20:36 ]
sławek egert napisał(a):
...


Czy ja mogę prosić bodaj o szlaczek wykonany przez, któregoś z Forumowiczów, bo moje nowe wpisy są dodawane do tych starszych i wyświetlane ze wsteczną datą, a jutro chciałbym dokonać nowego wpisu, który międzyinnymi, hehehe, poprawi moją statystykę....pleeeease :sad:

Autor:  Carlo [ 20 maja 2009, o 11:12 ]
Tytuł: 

:) to jak oni w Ciebie rybami to Ty w nich pieniędzmi :) hehe może nawet by Was polubili

Autor:  Cape [ 20 maja 2009, o 11:15 ]
Tytuł: 

Pisz, pisz. To jest bardzo ciekawe

Autor:  vv3k70r [ 20 maja 2009, o 11:30 ]
Tytuł: 

To juz bede wiedzial, ze jak sie zbliza do mnie jakas uzbrojona jednostka to nalezy ich odpedzac rybami i zakleciem "PRZECIEŻ JUŻ K..WA DZISIAJ DAWLIŚMY".

:respekt:

Autor:  elektryczny [ 20 maja 2009, o 11:32 ]
Tytuł: 

Dżenks za oba wpisy

carlo napisał(a):
:) to jak oni w Ciebie rybami to Ty w nich pieniędzmi :) hehe może nawet by Was polubili


Gdybym tak postąpił to Tata pewnie załatwiłby mi ancel (areszt) po powrocie do portu a w najlepszym wypadku pracę poza kolejnością :DD

Autor:  Carlo [ 20 maja 2009, o 12:01 ]
Tytuł: 

nie ma w Tobie duszy anarchisty. Praca poza kolejnością to nic w porównaniu z zaskoczeniem jakie by przeżyli rybacy i miną taty :DD

Autor:  elektryczny [ 20 maja 2009, o 12:09 ]
Tytuł:  Powitanie Henryka Jaskóły

Dzisiaj mija 29 rocznica zakończenia rejsu dookoła Świata bez zawijania do portów, odbytego przez Henryka Jaskółę. Z tym wydarzeniem również wiąże się mój wątek o WOP. W tym dniu, 29 lat temu moja załoga, czyli ta, w której służyłem, pełniła służbę na morzu i dzięki temu miałem zaszczyt powitać na morzu Pana Henryka. To nie oznacza, że Mu uścisnąłem rękę osobiście, ale oddaliśmy sobie wzajemnie honory. Pamiętam była ładna pogoda stan morza ok2 – 3. Opłynęliśmy go od strony jego rufy w taki sposób, że jacht Dar Przemyśla, którym płynął Pan Henryk Jaskóła, już kursem do Gdyni, znalazł się na kursie równoległym do naszego po naszej lewej burcie w odległości od naszego kutra ok. 0,5 kabla. Widziałem jak Kapitan jachtu podszedł do flagsztoka, na którym umocowana była banderka, i wyjął cały drzewiec z banderką wykonując ruch w górę i w dół oddając nam honory. Nasz sygnalista na strychu również opuścił naszą banderkę do połowy ponownie ją podnosząc a reszta załogi wylazła na burtę oddając typowy wojskowy honor. Tyko mi nie dane było czapkować, bo miałem wachtę przy sterze, ale wszystko dokładnie widziałem przez okna i otwarty właz sterówki. Tak, więc w trakcie służby bywały i takie miłe chwile. Niesamowite przeżycie :cool:

[ Dodano: Sro 20 Maj, 2009 12:23 ]
carlo napisał(a):
nie ma w Tobie duszy anarchisty. Praca poza kolejnością to nic w porównaniu z zaskoczeniem jakie by przeżyli rybacy i miną taty :DD


Dzisiaj żałuję, bardzo żałuję, że też wtedy tak nie pomyślałem. Te sierżanty takie chitre były na te ryby o mamonie nie wspominając, eeech :lol:

Autor:  Jurmak [ 20 maja 2009, o 14:02 ]
Tytuł: 

Ja niestety mam jak najgorsze wspomnienia związane z WOP:-( Może dlatego, że miałem z nimi do czynienia przez bez mała pół wieku, najpierw jako syn marynarza a następnie jako pracownik portu.
Do dzisiaj pamiętam to celebrowanie odpraw na statku przez WOP I UC, nie ważne że zawierucha, deszcz ze śniegiem siecze po rodzinach zgromadzonych na nabrzeżu:-( "Panowie" z WOP i UC musieli pokazać swoją "waaadze"
Ludzi ze strajku portowego w stanie wojennym też "wyprowadzał" WOP
Ze SG też miałem scysje:-) Ustawiam statek przy pirsie i zależy mi żeby jak najszybciej ruszyć z załadunkiem. Draft Surveyer, shippers i ja czekamy żeby wejść na statek i ustalić sztauplan a SG nie ma... Weszliśmy przed nimi i oczywiście SG z mordą, że jak tak mogliśmy, że on nas i nam... Nie wytrzymałem i mówię - wal się człowieku, tylko weź pod uwagę, że w sądzie ja powiem, że was nie było jak statek dobijał do pirsu i zanim się zjawiliście to już dziesięciu Chińczyków poszło w miasto... Rura mu zmiękła :lol:

Autor:  gagaa_ [ 20 maja 2009, o 14:56 ]
Tytuł:  Re: Powitanie Henryka Jaskóły

sławek egert napisał(a):
Henryka Jaskółę (...) Pan Henryk Jaskóła,

:arrow: :idea: :arrow: :!:

Autor:  elektryczny [ 20 maja 2009, o 15:44 ]
Tytuł: 

Jurmak napisał(a):
Ja niestety mam jak najgorsze wspomnienia związane z WOP:-(
... Rura mu zmiękła :lol:


Ze strony internetowej MOSG cytuję "1 sierpnia 1991 r. na terenie Kaszubskiego Dywizjonu Straży Granicznej w Gdańsku Westerplatte odbyła się historyczna uroczystość. W obecności szefa Sztabu Marynarki Wojennej kadm. Ryszarda ŁUKASIKA, komendanta głównego Straży Granicznej płk. Marka LISIECKIEGO, kompanii reprezentacyjnej Marynarki Wojennej, a także licznej grupy gości oraz kadry, kmdr dypl. Ludwik SIWEK zameldował zakończenie działalności Morskiej Brygady Okrętów Pogranicza, a kmdr dypl. Stanisław LISAK - rozpoczęcie funkcjonowania Morskiego Oddziału Straży Granicznej. Tym samym rozpoczął się nowy, jakościowo inny etap w ochronie morskiej granicy Rzeczypospolitej.

Straż Graniczna RP jest formacją nowoczesną, a ustawowe zadania oraz organizacja ukazują jej policyjno-administracyjny charakter." koniec cytatu.

To oznacza, że do roku 1991 Morska Brygada Okrętów Pogranicza MBOP, w której służyłem podlegała pod dwa dowództwa. MSWiA, wcześniej MSW i dowództwo MW. MSWiA miała za zadanie chronić granice a z DMW narzucony był program szkolenia marynarzy. Okręty do roku 1991 pomalowane były na kolor szary bojowy tak jak wszystkie okręty MW, a wyróżniały się jedynie banderą WOP (zielona obwódka). Obecnie są pomalowane na kolor z przewagą niebieskiego (policyjnie), chociaż kiedy były szare też były formacją, najpierw milicyjną a później policyjną. Ja w tym wojsku czułem się jednak marynarzem :cool: .

[ Dodano: Sro 20 Maj, 2009 15:47 ]
gagaa_ napisał(a):
:arrow: :idea: :arrow: :!:

gaga, możesz mi rozszyfrować ten rebus :?: :smile:

Autor:  gagaa_ [ 20 maja 2009, o 16:19 ]
Tytuł: 

sławek egert napisał(a):

gagaa_ napisał(a):
:arrow: :idea: :arrow: :!:

gaga, możesz mi rozszyfrować ten rebus :?: :smile:


mogę, z tym że nie wiem co jest bardziej niefajne robienie błędów w nazwisku czy zwracanie komuś uwagi :oops:

Autor:  elektryczny [ 20 maja 2009, o 18:41 ]
Tytuł: 

gagaa_ napisał(a):
mogę, z tym że nie wiem co jest bardziej niefajne robienie błędów w nazwisku czy zwracanie komuś uwagi :oops:


Dzięki, trudno, poszło w świat. Przepraszam za błąd, szczególnie pana Henryka Jaskułę i Forumowiczów :wink:

[ Dodano: Nie 24 Maj, 2009 18:54 ]
Tak se testuję czy mi zacznie nowy wątek czy dopisze do poprzedniego

[ Dodano: Nie 24 Maj, 2009 19:06 ]
Mam prośbę, jeśli ktoś doczytał do tego miejsca, to poproszę o szlaczek. Cokolwiek dopisuję to wkleja się to do mojego poprzedniego posta z datą wpisu, ale w Dziale HydePark wyświetlana jest ciągle data posta, do którego została dołączona teraźniejsza informacja. Idę w ten sposób na dno, a chciałbym dołączyć nowe opowiadanie, które będzie widoczne w dziale HP. z aktualną datą :wink:
Próbowałem wszystkiego, ale niestety nie wychodzi :cry:

Autor:  Macieq [ 16 lip 2009, o 21:05 ]
Tytuł: 

Fajne wspomnienia :)

Autor:  WhiteWhale [ 17 lip 2009, o 10:29 ]
Tytuł:  Bitwa morska V

Kolejna bitwa odbyła się na brzegu – przy kei we Władysławowie. Kiedy udało nam się trafić w główki portu bez konfliktów z mieliznami, stanęliśmy przy GPK. Okazałej postury chorąży WOP-u nakazał nam zbiórkę na pokładzie, a swoim dzielnym podkomendnym na kei. Deszcz lał obficie, stopniowo przedostając się przez szwy czegoś, co miało mi pełnić rolę sztormiaka. Chłopcy z WOP-u mokli chyba jeszcze lepiej. Pan chorąży odbył dłuuugą ceremonię przeszukania jachtu na okoliczność przemytu nie wiem czego. W każdym razie, każdy, kto dzisiaj grymasi na procedury graniczne w polskich portach, powinien tamtą odprawę mieć w pamięci.

To wspomnienia z rejsu Czartoryskim. Reszta (nie na temat) na stronie Białego Wieloryba :o Teraz można się śmiać.

Autor:  Stara Zientara [ 24 lip 2009, o 18:45 ]
Tytuł: 

Dawno temu wypływał na morze z Górek Zachodnich jacht, na którym jednym z członków załogi był śp Pablo Koprowski. Służbę miał jakiś nowy porucznik, świeżo po szkole...

Przyszedł na jacht z dwoma żołnierzami. Tupali niemiłosiernie, bo pomost odpraw w Górkach drewniany i długi. Zamiast pogonić wojsko, Pan Porucznik osobiście sprawdził, czy nikt nie próbuje jachtem uciec z Gdańska do Świnoujścia... Szczegółowo sprawdzał...

Poszli sobie, nadal strasznie tupiąc, a gdy doszli do końca pirsu, z zejściówki wyłonił się Pablo krzycząc "Paanie Poruczniku!!! Coś pan zapomniał!!!". W tył zwrot i tupiąc na całą okolicę cała trójka wróciła do jachtu. Pablo stojący nadal w zejściówce wyciągnął nad pokład czajnik.

"Tu pan jeszcze nie sprawdzał".

Porucznik się zapowietrzył z wściekłości, jego wojsko ze śmiechu, a jacht wypuścili do tego Świnoujścia.

Autor:  elektryczny [ 27 lip 2009, o 17:04 ]
Tytuł: 

Pełniliśmy kiedyś służbę w swojej strefie, tj. gdzieś pomiędzy Helem a Krynicą Morską. Mieliśmy już spływać do Gdańska do naszego portu na Westerplatte jak przyszedł rozkaz, że mamy dobić do mola w Sopocie i czekać tam na dalsze rozkazy. Nawet się trochę ucieszyliśmy pomimo tego, że było to już późnym popołudniem i byliśmy trochę zmęczeni służbą, ale molo w Sopocie latem w środku wakacji, przy pięknej pogodzie, sami rozumiecie, kolorowe ubranka (a właściwie to ich brak prawie), ładne dziewczyny jednym zdaniem, nagroda za całokształt w tym dniu. Po niecałej godzinie dobijamy do mola od strony zachodniej, klar na pokładzie i czekamy na dalsze wytyczne. Kadra do mesy poszła grać w karty a my marynarze na pokładzie i w sterówce podziwiamy cywilów, którzy oglądali nas jak jakieś zwierzątka w zoło :grin: . Ogólna symbioza, my im a oni nam potrzebni. Jedni oglądają okręt inni się fotografują na jego tle my podziwiamy dziewczyny. Trwa to jakąś dobrą godzinę aż tu nagle do naszej burty podchodzi mężczyzna w wieku ok. 30 lat, przechyla się nad relingiem wkładając głowę niemalże do sterówki tak, aby mi zakomunikować, że jest oficerem Ludowego Wojska Polskiego i, że chce rozmawiać z kapitanem jednostki (kapitan na moim okręcie = to bosman sztabowy, Tata z dwudziestoletnim stażem :lol: ). Siedziałem trochę w niechlujnej pozie, nogi trzymając na kole sterowym, wstałem i zakomunikowałem człowiekowi, że zaraz poproszę dowódcę. Zszedłem na dół do mesy, która w istocie była naszym pomieszczeniem załogi i zameldowałem dowódcy, że przedstawiający się za oficera LWP facet chce z nim rozmawiać na molo. Tata oderwał się od kart, wstał poprawił beret i pas, po czym udał się na pokład. Człowiek podający się za oficera dyskretnie mówił coś do Taty jednocześnie wskazując dłonią jakiegoś studenta na molo. Wszyscy spojrzeliśmy we wskazywanym przez niego kierunku i już wiedzieliśmy, o co chodzi. Ów młody student (czupryna długie włosy, hipis) na molo w Sopocie fotografując morze w celach turystycznych, zdaniem tego oficera sfotografował obiekt wojskowy, którym był nasz okręt wojenny, czyli kuter patrolowy o numerze KPA 146 (21,5m długości, uzbrojenie - dwie sprzężone lufy WKM kaliber 12,7). Tata ponownie poprawił beret i pas, po czym udał się w stronę studenta, prawdopodobnie przedstawił mu się oddając honor, potem ok. 3-5 min trwała dyskusja pomiędzy oba panami, różne gestykulacje studenta wskazującego setki innych osób cywili, którzy również bez ograniczeń pstrykali sobie w tym miejscu zdjęcia aż doszło do momentu, w którym student wyjął ze swojego aparatu film, oddał go Tacie a Tata w świetle pięknego słonecznego dnia zmierzył długość kliszy. Następnie oddał studentowi film i obaj panowie się rozstali. Jak myślicie, co Tata powiedział temu studentowi, że ten oddał swój pamiątkowy film z wakacji?
A może to była nagrana przez dowódców akcja sprawdzenia procedur? :idea:
Po półgodzinie od tego momentu dołączył do nas komandor z dowództwa, chyba MBOP i dostaliśmy rozkaz ganiania motorówki, która rzekomo kursuje od statku do statku na redzie. Popłynęliśmy tam i już nocą ujęliśmy przestępcę, którym okazała się inna jednostka z naszego dywizjonu. Reszta zadania to już rutynowe ćwiczenia, które nam zorganizowano ponad plan. A może to wszystko było ćwiczeniami? :cool:

Autor:  Banan [ 28 lip 2009, o 08:33 ]
Tytuł: 

Myślę, że Tata nie chciał hipisowi nic zabierać, ani tłumaczyć, ale ten oficer LWP - to była nie wiadoma i Tata wolał nie ryzykować. To też tłumaczył hipisowi po dobroci :)

Autor:  Jurmak [ 28 lip 2009, o 08:47 ]
Tytuł: 

banan70 napisał(a):
ale ten oficer LWP - to była nie wiadoma


Wojskowi zawsze mieli pier... a to do dzisiaj im nie przeszło
Fotozdjęcia z
http://wikimapia.org/#lat=54.5596834&lo ... 8&l=28&m=b
http://www.zumi.pl/trasa.html
http://www.pkt.pl/mapy.html

Załączniki:
Obrazek 10.jpg
Obrazek 10.jpg [ 71.05 KiB | Przeglądane 762 razy ]
Obrazek 9.jpg
Obrazek 9.jpg [ 67.38 KiB | Przeglądane 761 razy ]
Obrazek 8.jpg
Obrazek 8.jpg [ 98.28 KiB | Przeglądane 752 razy ]

Autor:  elektryczny [ 28 lip 2009, o 08:49 ]
Tytuł: 

banan70 napisał(a):
Myślę, że Tata nie chciał hipisowi nic zabierać, ani tłumaczyć, ale ten oficer LWP - to była nie wiadoma i Tata wolał nie ryzykować. To też tłumaczył hipisowi po dobroci :)

To "oczywista oczywistość" :grin: tym bardziej, że wcześniej grał w karty i nie interesowało go kto i co robi na molo :wink:. Ja jednak myślę, że go czymś musiał postraszyć a przynajmniej stworzyć takie pozory na wypadek gdyby student okazał się również oficerem :roll:
Może było coś w stylu „wiecie, rozumiecie, my tu Wam kariery nie chcemy psuć itd…. :cool:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/