banan70 napisał(a):
T...
Może ktoś, coś opowie ciekawego, o tamtych czasach, jak się wtedy pływało, jak wyglądały odprawy, przygotowania, wywiady środowiskowe MO.
Właściwie chciałem jeszcze o tym napisać w wątku o
WOP ale skoro założyłeś nowy wątek w tym temacie to opowiem historię, której byłem świadkiem. Jak już wspominałem we wskazanym linku swoją przygodę z morzem zacząłem poprzez służbę w formacji MW WOP. W drugim roku swojej służby, chyba w czerwcu, załapałem się na zgrupowanie sportowe pływaków jako reprezentant Morskiej Brygady Okrętów Pogranicza na mistrzostwa Marynarki Wojennej, które miały odbywać się na terenie klubu marynarki Flota Gdynia w Gdyni. Na zgrupowanie z trzech dywizjonów MBOP wytypowano 10 reprezentantów i oddelegowano nas z Gdańska do Okrętów Pogranicza w Kołobrzegu (na Parsęcie, pewnie większość z Was zna ten port i wie gdzie stacjonują, już dzisiaj okręty Straży Granicznej). Stamtąd, dwa razy dziennie jeździliśmy na treningi pływackie do Podczeli (też znana z radzieckiego lotniska miejscowość na wschód od Kołobrzegu) do ośrodka górniczego. Któregoś dnia w trakcie zgrupowania został ogłoszony alarm graniczny i dwa może trzy okręty musiały wyjść w morze, także dwóch naszych kolegów, reprezentantów pływackich musiało przerwać zgrupowanie, zaokrętować się ponownie, jako, że byli członkami załóg tych okrętów. Po ok12-15 godzinach okręty wróciły i na pokładzie jednego z nich przywiozły uciekiniera. Był to mężczyzna ok 35 -40 letni, który pontonem wyposażonym w silnik i kompas chciał uciec na Bornholm. Podobno wypłynął wieczorem z plaży w Darłowie (nie mam pewności, co do tego) i liczył na to, że pod osłoną nocy tam dotrze. Ponton miał dł. ok 2,7m, szer. 1,2m posiadał pawęż, do której przykręcony był silnik Wietierok o mocy ok 9 Km. Jako urządzenie nawigacyjne służył mu kompas żeglarski taki, jakie montowało się na pokładach np: mieczowych łódek regatowych typu 470, 420, czy też Soling (nie jestem pewien pisowni, ale z taką OMEGĄ na żaglu no i ta akurat chyba była łódką balastową, 3 osoby załogi). Tak jak już gdzieś na Naszym forum czytałem o tym, co pokazuje kompas? A odpowiedź brzmiała, że głupoty tak i w tym przypadku zapewne ten kompas nie doprowadził tego dzielnego człowieka do celu. Został ujęty nocą nie wiedząc lub nie będąc pewnym tego co widział, podobno światła, które widział były światłami Bornholmu a jemu wydawało się, że to światła z polskiego wybrzeża, trochę się zagubił i kręcił prawie w miejscu. Przywieziono go na nabrzeże portu WOP wyładowano ponton i wówczas zauważyłem, że radziecki doczepny silnik Wietierok miał na bokach nalepki z napisem Johnson i flagi UK. Miało to zmylić wopików, że to niby mają do czynienia z obywatelem Wielkiej Brytanii. Niestety nie potrafię dokładnie określić, w którym dokładnie miejscu na morzu aresztowano tego człowieka, byłem tylko gościem w tym dywizjonie a więc nie można było mnie wcielić do żadnej załogi a i też nie pamiętam czy na wodach neutralnych nasze okręty mogły zaaresztować naszego obywatela, który drogą morską opuścił kraj. Nie wyobrażam sobie również, aby nasze okręty naruszyły wówczas terytorium Dani wpływając na Ich wody. Dopiero byłaby rozpier.ucha. Pamiętam natomiast, że granica naszego państwa na Bałtyku to 12Mm, pewnie Dani też, ale też pamiętam, że za kolejne 12 Mm też jakoś odpowiadamy lub odpowiadaliśmy, ale co do tego nie mam pewności. Nie wiem jak skończyła się ta cała historia, gościa zabrał gazik WOPu na ląd. Pewnie, jak to w tamtych czasach bywało poszedł siedzieć. Całe to wydarzenie wzbudziło we mnie taką refleksję, że człowiek ten był niesamowicie odważny, bo na tak zaimprowizowanym sprzęcie odważył się wypłynąć bądź co bądź długą i niebezpieczną podróż morską. Pomyślałem sobie wówczas, że ucieczka tą drogą należy do jednej z trudniejszych jeśli kogoś nie było stać na coś lepszego niż taki mały pontonek z byle jakim silniczkiem i jeszcze gorszym kompasem. Zastanawiałem się również czy gdybym ja np.: dysponował wówczas łodzią ślizgową wyposażoną w 80 konnego Mercurego, to czy mi by się udało, ale doszedłem do wniosku, że chyba prościej i bezpieczniej byłoby się zapisać na jakąś wycieczkę promem. Niemniej jednak łódź płaskodenna ze wspomnianym Mercurym 80, przy spokojnej wodzie miałaby tę przewagę, że zanim tu ogłoszono by alarm graniczny i zanim okręty wyszłyby w morze ona miałaby szansę już być pod Bornholmem. Ale wówczas uruchomiono by zapewne lotnictwo i skończyłoby się to jak w tym artykule.
Może tyle na tyle. Oczywiście mogłem coś pokręcić, to przecież było w 1979r.