Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

Zaprowiantowanie na przelot atlantycki
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=86&t=27482
Strona 1 z 2

Autor:  maestral [ 31 paź 2017, o 00:44 ]
Tytuł:  Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Planuję zaprowiantowanie na przelot atlantycki - czy możecie polecić jakieś poradniki/artykuły w tym temacie?

Możliwość dokupienia świeżych produktów prawdopodobnie nie rzadziej niż raz na dwa tygodnie. Pod pokładem udogodnienia typu lodówka, zamrażarka, maszyna do chleba i pełny sprzęt kuchenny.

Dziękuję!

Autor:  Nicram [ 31 paź 2017, o 06:22 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Napisz z jakiego miejsca starujesz, jakim jachtem.

Autor:  -O- [ 31 paź 2017, o 08:14 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Jak widzę w Las Palmas w HiperDino jak załogi się prowiantują na przelot, to dochodzę do wniosku, że każda załoga ma swoje upodobnia kulinarne.
Dużą rolę odrywa wielkość lodówki, czy jest zamrażarka i cz jest pakowarka próżniowa. Polskie załogi stosują też wekowanie, pieczenie pieczywa i kiszenie warzyw.
Spotyka się też takich co biorą zupy w proszku i kisiel.

Autor:  Cape [ 31 paź 2017, o 08:23 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Najlepiej wziąć wędkę.

Załączniki:
PB160110.jpg
PB160110.jpg [ 90.32 KiB | Przeglądane 6991 razy ]

Autor:  -O- [ 31 paź 2017, o 08:38 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Cape napisał(a):
Najlepiej wziąć wędkę.

Nie samą rybą człowiek żyje.

Autor:  M@rek [ 31 paź 2017, o 08:40 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

jeszcze worek ryzu :)

Autor:  Cape [ 31 paź 2017, o 08:43 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

M@rek napisał(a):
jeszcze worek ryzu :)

I olej, sól, mąka.

Autor:  juzekp [ 31 paź 2017, o 22:20 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Płatków owsianych nie zapomnij :-o

Autor:  maestral [ 1 lis 2017, o 01:25 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

-O- napisał(a):
Jak widzę w Las Palmas w HiperDino jak załogi się prowiantują na przelot, to dochodzę do wniosku, że każda załoga ma swoje upodobnia kulinarne.
Dużą rolę odrywa wielkość lodówki, czy jest zamrażarka i cz jest pakowarka próżniowa. Polskie załogi stosują też wekowanie, pieczenie pieczywa i kiszenie warzyw.
Spotyka się też takich co biorą zupy w proszku i kisiel.


Lecimy z Kapsztadu na Karaiby, po drodze św. Helena i wyspa wniebowstąpienia. Najdłuższy przelot (Kapsztad-St. Helen) powinien zająć dwa tygodnie, tam powinniśmy mieć możliwość dokupienia świeżych artykułów.

Jest lodówka, zamrażarka, nie ma pakowarki próżniowej.

Kapitan sugerował żeby część jedzenia wstępnie przygotować w Kapsztadzie i zamrozić, ale zastanawiam się czy to ma sens - raczej wolałbym mieć zamrożone surowe mięso i obrabiać je stopniowo według potrzeb. Zwłaszcza, że płyniemy dość wygodnym katamaranem.

Autor:  bratanek65 [ 1 lis 2017, o 02:34 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

maestral napisał(a):
Kapitan sugerował żeby część jedzenia wstępnie przygotować w Kapsztadzie i zamrozić, ale zastanawiam się czy to ma sens ...

Ma sens. Na morzu bywa różnie.

Autor:  -O- [ 1 lis 2017, o 09:08 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

maestral napisał(a):
Jest lodówka, zamrażarka

Czyli jest dobrze.
Spisz preferencję załogi, usuń fanaberie, zadbaj o zbilansowaną dietę, zrób listę zakupów i kup wszystko z listy, część jedzenia wstępnie przygotuj i zamroź (kapitana należy słuchać - bo tak już jest, że potem okazuje się, że ma zawsze rację).
Jeżeli w załodze ktoś potrafi dobrze gotować, to trzeba oddać mu głos decydujący.

Autor:  noone [ 1 lis 2017, o 09:41 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

W dłuższych przelotach proponowałbym brać pod uwagę awarie, w szczególności prądu, chociaż urządzenia same w sobie też lubią się psuć. Dlatego zasztauowałbym dodatkowo jako backup:
- wodę na wypadek awarii odsalarki,
- suchary na wypadek awarii prądu/maszyny do chleba,
- konserwy/weki na wypadek awarii zamrażarki.
W Kapsztadzie mają świetne puree ziemniaczane. Zajmuje mało miejsca i się nie zepsuje w ciepłym klimacie.
Warto mieć wędkę i dużo kalmarów na przynętę. Potencjalnie złowionych ryb nie liczyłbym jako porcje jedzeniowe a raczej jako przyjemny dodatek.
Trasa nie jest najkrótsza, więc spokojnie da się backup zutylizować po drodze ;-)

Wszystkie zakupy niepsujące się proponuję zrobić w Kapsztadzie.
Na Świętą Helenę i Ascension towary są dowożone statkiem z RPA, więc dostaniecie tam to samo, tylko drożej. Na wyspach można dokupić warzywa i mięso.

Nie chciałbym się narażać Twojemu kapitanowi, ale może warto rozważyć Recife w Brazylii zamiast Ascension. Zdecydowanie lepsza trasa na Karaiby pod kątem wiatru i prądów. Z Recife płynie stały prąd ca. 2kts, który przepchnie Was przez równik prosto na Tobago.
No chyba, ze chodzi o zwiedzanie ;-)

Autor:  junak73 [ 1 lis 2017, o 10:22 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

noone napisał(a):
W dłuższych przelotach proponowałbym brać pod uwagę awarie, w szczególności prądu, chociaż urządzenia same w sobie też lubią się psuć. Dlatego zasztauowałbym dodatkowo jako backup:

Ja to w ogóle uważam że w morzu jak najmniej mrożonek jak najwięcej weków.

Zawsze jak załoga pyta co ma zrobić za zakupy mówię, bierzcie z półek nie z lodówek a będzie dobrze, jak coś stoi na półce w sklepie z terminem dwa lata to i na jachcie się nie popsuje.

Autor:  noone [ 1 lis 2017, o 10:41 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

junak73 napisał(a):
bierzcie z półek nie z lodówek a będzie dobrze, jak coś stoi na półce w sklepie z terminem dwa lata to i na jachcie się nie popsuje

Ma to sens. Natomiast skoro na jachcie jest sprawna zamrażarka, to po co sobie odmawiać steka z wybornej polędwicy południowoafrykańskiej krówki? Szczególnie, że człowiek po dwóch tygodniach bez oglądania lądu miewa różne zachcianki, a najbardziej brakuje mu tego, czego nie zasztauował ;-)

Autor:  junak73 [ 2 lis 2017, o 10:31 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Skoro z Kapsztadu to domyślam się że to nowy Leopard, więc pewnie wszystko działa.
Stejki jak najbardziej ... mniam. ;)

P.S. A jak zaczną wychodzić z zamrażarki to doskonała przynęta na rybki. :D

Autor:  sailhorse [ 2 lis 2017, o 16:17 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Poza typowym asortymentem ze spozywczego - polecam liofilizę.
http://jedzenieturystyczne.pl/obiad.html lub https://www.skalnik.pl/camping-liofilizaty.html

Non stop bym się tym nie żywił (bo to nie są dania, za którymi tęskniłbym z powodów smakowych - ale nie są też obrzydliwe).
Są natomiast pożywne, odporne na warunki przechowywania i bardzo łatwe w przygotowaniu (należy zalać gorącą wodą i poczekać, aż nasiąknie).

Sugerowałbym zapas liczba załogi * 4 i trzymanie na np. trudne warunki pogodowe.
Poza tym kilka butelek Coca-Coli tradycyjnej (nie light) - nie tylko do drinków na wypadek zatruć pokarmowych (odgazowana naprawdę pomaga).

Ja jeszcze biorę kisiele - bo wolę na psie wachty od kawy. Miejsca zajmują nic, a przygotowanie to "słodka chwila".

Autor:  666 [ 3 lis 2017, o 18:14 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Bardzo ważne jest odpowiednie zasztauowanie tak dużej liczby puszek na jachcie:
http://www.bild.de/video/clip/konservendose/kunst-aus-konservendosen-agvideo-53743634.bild.html

Autor:  Moniia [ 5 lis 2017, o 04:55 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

noone napisał(a):
W dłuższych przelotach proponowałbym brać pod uwagę awarie, w szczególności prądu, chociaż urządzenia same w sobie też lubią się psuć. Dlatego zasztauowałbym dodatkowo jako backup:
- wodę na wypadek awarii odsalarki,
- suchary na wypadek awarii prądu/maszyny do chleba,
- konserwy/weki na wypadek awarii zamrażarki.
(..))

Tak na marginesie:

O, jak łatwo mam! Odsalarki niet, maszyn do chleba (?! - piekarnik się liczy?) niet, zamrażarki zauważalnych rozmiarów - niet...

:rotfl:

Autor:  -O- [ 5 lis 2017, o 11:14 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Moniia napisał(a):
niet (...) niet (...) niet...

look at the bright side of this.
Nie zepsuje ci się odsalarka, zamrażarka, ani inna maszyna.
Moi znajomi z Kanady ruszają właśnie z trójką dzieci dookoła, świadomie rezygnując z technicznego wspomagania komfortu życia pod żaglami. Są zahartowani. Kilka lat mieszkali na bezludnej wyspie na Pacyfiku a ostatnie lata spędzili w buszu na zachodzie Kanady. Wiedzą co robią. Jest to filozofia, którą podziwiam. Sporo ludzi tak żegluje.
W ubiegłym roku poznałem niemiecką rodzinę z dwójką dzieci na 32" stalowym pancerniku (zrób to sam) bez dosłownie niczego, za wyjątkiem zbiornika na wodę (150 l). Twierdzili, że niczego więcej nie potrzebują. Byli szczęśliwi.

Autor:  Moniia [ 5 lis 2017, o 12:03 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

No właśnie patrzę... Tak się składa, że jestem zajęta przygotowywaniem podobnej listy, tylko na rok ;) stąd komentarz...
Co do odsalarki - świadomie zrezygnowałam ze starania się o nią, za dużo potencjalnych problemów (być może ręczna awaryjna..), nigdy by mi przez myśl nie przeszło używać elektrycznej maszyny w miejsce piekarnika w mojej kuchence (prosta kalkulacja kosztów użytkowania wystarczy tutaj... Nie mówiąc o kilku dodatkowych warstwach komplikacji technologicznych, czyli dodaniu kilku dodatkowych sposobów na dodanie sobie pracy).
Co do zamrażarki - być może będzie. Rozmiarów pudełka na buty, będąc częścią kombajnu lodówka/zamrażarka (pod warunkiem, że próby instalacji pokażą, że mam dość prądu na takie ekstrawagancje). Rozmiar jej wyklucza użycie jako miejsca na długotrwałe przechowywanie jakichkolwiek znaczących ilości jedzenia. Rozważam tylko dlatego, że primo - zżera niezbyt wiele prądu (relatywnie), może być umieszczona gdziekolwiek (czyli nie muszę nic specjalnie przebudowywać), może zostać wyłączona na długi czas, gdy nie jest potrzebna (w zimniejszych klimatach, gdzie tak się składa prądu będę miała mniej...). I i tak ostatni test, jaki musi przejść - po testach instalacji, czy dostarczy wystarczająco prądu - to ten najprostszy, znaczy, czy mam jeszcze na nią pieniądze - z racji tego, że to "zewnętrzny" system, nie uwzględniany w jakimkolwiek planowaniu (poza energetyką) i stanowiący zdecydowanie luksus, bez którego mogę się obejść (lodówkę z Wiedźmy wywaliłam kilka lat temu...) - to będzie to zakup który ewentualnie zrobię na dwa tygodnie przed wypłynięciem.

Ps. Zbiornik na wodę (w sensie - zabudowany) też konieczny nie jest. Dostarczają bardzo poręczne, z wodą w środku, w wielu nadmorskich sklepach. Po zużyciu pierwszej (dostarczonej z zakupem) porcji wody, stanowią doskonałe naczynia do transportu wody z lądu na zakotwiczony jacht i do przechowania tej wody ;)

Zabudowany zbiornik ma dwie wady - nie da się wyjąć i włożyć do bączka, to po pierwsze. A po drugie, jakiekolwiek uszkodzenie lub zanieczyszczenie zagraża sporej ilości wody...

Autor:  -O- [ 5 lis 2017, o 12:56 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Moniia napisał(a):
Tak się składa, że jestem zajęta przygotowywaniem podobnej listy, tylko na rok

Nie zamierzasz zawijać do portów?

Nie widzę żadnego problemu w aprowizacji jachtu na 2-4 tygodnie (tyle trwają dłuższe przeloty), ale na rok! To jest poważne wyzwanie również logistyczne. Bezwarunkowo skonsultowałbym taką listę z Szymonem. BTW jajka mu się już skończyły i pomyślałem sobie, że warto pomyśleć o jajkach w proszku, powszechnie używanych w gastronomii.
No i pakowarka próżniowa - to podstawa.

Autor:  666 [ 5 lis 2017, o 12:59 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

-O- napisał(a):
Moi znajomi z Kanady ruszają właśnie z trójką dzieci dookoła, świadomie rezygnując z technicznego wspomagania komfortu życia pod żaglami. Są zahartowani. Kilka lat mieszkali na bezludnej wyspie na Pacyfiku a ostatnie lata spędzili w buszu na zachodzie Kanady. Wiedzą co robią. Jest to filozofia, którą podziwiam. Sporo ludzi tak żegluje. W ubiegłym roku poznałem niemiecką rodzinę z dwójką dzieci na 32" stalowym pancerniku (zrób to sam) bez dosłownie niczego, za wyjątkiem zbiornika na wodę (150 l). Twierdzili, że niczego więcej nie potrzebują. Byli szczęśliwi.
Co na to ich dzieci po 10-15 latach? :roll:

Autor:  -O- [ 5 lis 2017, o 13:02 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Zapytam je za 10-15 lat.
Wytrzymasz?

Autor:  Moniia [ 5 lis 2017, o 20:04 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

-O- napisał(a):
Moniia napisał(a):
Tak się składa, że jestem zajęta przygotowywaniem podobnej listy, tylko na rok

Nie zamierzasz zawijać do portów?

Nie widzę żadnego problemu w aprowizacji jachtu na 2-4 tygodnie (tyle trwają dłuższe przeloty), ale na rok! To jest poważne wyzwanie również logistyczne. Bezwarunkowo skonsultowałbym taką listę z Szymonem. BTW jajka mu się już skończyły i pomyślałem sobie, że warto pomyśleć o jajkach w proszku, powszechnie używanych w gastronomii.
No i pakowarka próżniowa - to podstawa.


Marku, widzę, że przeoczyłeś nieco :)

www.seawitch-sailing.co.uk

Jest bardzo poważne, dopiero teraz tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, jakie potężne.

Namiary na jajka w proszku mam, tak samo na masło w puszkach i ser (dostawca ten ma także fajne rzeczy jak ciasta czy chleb, ale chleb to mi Hania podrzuciła świetne namiary).
Pakowarka próżniowa też będzie intensywnie wykorzystywana w pakowaniu, jak również plastikowe skrzynki z przykrywką.

Jedna z trudniejszych rzeczy to to, że w rejsie "bez pomocy z zewnątrz" - jak czegoś zapomnę lub zapakuję zbyt mało, to po prostu tego nie będę miała...

Autor:  Moniia [ 5 lis 2017, o 20:06 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

666 napisał(a):
-O- napisał(a):
Moi znajomi z Kanady ruszają właśnie z trójką dzieci dookoła, świadomie rezygnując z technicznego wspomagania komfortu życia pod żaglami. Są zahartowani. Kilka lat mieszkali na bezludnej wyspie na Pacyfiku a ostatnie lata spędzili w buszu na zachodzie Kanady. Wiedzą co robią. Jest to filozofia, którą podziwiam. Sporo ludzi tak żegluje. W ubiegłym roku poznałem niemiecką rodzinę z dwójką dzieci na 32" stalowym pancerniku (zrób to sam) bez dosłownie niczego, za wyjątkiem zbiornika na wodę (150 l). Twierdzili, że niczego więcej nie potrzebują. Byli szczęśliwi.
Co na to ich dzieci po 10-15 latach? :roll:


Te ze znanych mi dzieciaków - bardzo zadowolone z życia.
Jedna wychowuje swoją córkę gdzieś na Śródziemnym... (Zwykle w okolicach Majorki...).

Autor:  -O- [ 5 lis 2017, o 20:36 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Moniia napisał(a):
Marku, widzę, że przeoczyłeś nieco

O ja Cię przepraszam... "solo and nonstop".
Czytałem po łebkach. Żyję w niedoczasie zajęty normalnymi obowiązkami i remontem jachtu i z stąd to niedopatrzenie.
Konserwy obedrzyj z etykietek i pomaluj (czytałaś Naomi James).
Haki na kalmary weź. O zmierzchu bierzesz je jak w supermarkecie.
Moniia napisał(a):
Te ze znanych mi dzieciaków - bardzo zadowolone z życia.

Mam też takie przykłady.
Znam też przykłady ludzi dorosłych, którzy wychowali się na jachcie. Super ludzie.
Bardzo żałuję, że dopiero teraz wybieram się w świat. Ale lepiej teraz niż wcale.

Autor:  emeryt [ 5 lis 2017, o 20:40 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Moniia napisał(a):
Namiary na jajka w proszku mam, tak samo na masło w puszkach i ser


Dobry wieczór.

A czy te namiary możesz emerytowi udostępnić. :oops:

W. Fudalewski

emeryt

Autor:  Moniia [ 6 lis 2017, o 03:14 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Mogę :)

Autor:  Andrzej Pochodaj [ 6 lis 2017, o 10:54 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Witam,

moim zdaniem jajka w proszku są delikatnie mówiąc g...ne i nie widzę sensu brania na przeloty krótsze niż 6 tygodni. Jajka wytrzymują bardzo długo o ile się o nie należycie dba: czyli po pierwsze obraca co kilka dni (raz na tydzień wystarczy, chodzi o to, aby żółtko nie opadło i nie dotknęło skorupki - wtedy się psują), leżą sobie w jakimś miejscu gdzie mało nimi trzepie, nie jest im bardzo gorąco, a jest przewiewnie. A jak przesmaruje się je dodatkowo woskiem, parafiną czy czymś, co zatka im pory, to mogą wytrzymać naprawdę zadziwiająco długo.
- Jeśli płyniesz przez wody sub i tropikalne, to zestaw trollingowy się przyda. Ze sporym zapasem żyłki i przynęt (najlepsze są woblery, ale powyżej 4-5w wychodzą z wody) lub gumowe ośmiorniczki. Do tego obciążenie. Osęka do wyciągania ryb na pokład.
- mąka, drożdże, dodatki do pieczenia chleba. Fajne upiec od czasu do czasu ciasto.
- z mrożonym żarciem bym uważał, bo ono bardzo nie lubi odmrażania i ponownego zamrażania. A na jachcie (zwłaszcza w przelocie oceanicznym) z utrzymaniem wysokiego stanu naładowania baterii, a więc napięcia bywa różnie.
- tzw. "pasza" (muesli i dodatki) plus mleko i na początek jogurty
- kasze, ryż etc.
- liofy na trudne warunki
- dużo wody, trochę piwa (dobrze gasi pragnienie), mniej soków, minimalnie soft-drinków (za słodkie i odwadniające)
- owoce, suszone owoce i słodycze, bo ludzie lubią i są miłym dodatkiem do spotkań załogi na herbatce five o'clock

Na ciepłym zasadniczo je się mniej (u mnie zwykle śniadanie, lekki lunch bardziej w formie deserowej - owoce, kisiele czy budynie z bakaliami, solidniejszy obiad), bo wydatki energetyczne mniejsze i upał robi swoje.
Podstawa to racjonalna gospodarka żarciem, bo kambuz będzie brał co mu się podoba i na co ma chęć. A tym sposobem wiele produktów może zejść wcześniej, a na koniec zostają te gorsze oraz wkrada się monotonia. W pierwszej kolejności zużywanie produktów łatwo psujących i sprawdzanie pozostałych świeżych co 3-4 dni. Reszty tak mniej więcej co 7-10 dni.

A tak poza zaprowiantowanie na przelot 2 tygodniowy nie powinien stanowić problemu.

Autor:  Moniia [ 6 lis 2017, o 12:05 ]
Tytuł:  Re: Zaprowiantowanie na przelot atlantycki

Andrzej Pochodaj napisał(a):
Witam,

moim zdaniem jajka w proszku są delikatnie mówiąc g...ne i nie widzę sensu brania na przeloty krótsze niż 6 tygodni. Jajka wytrzymują bardzo długo o ile się o nie należycie dba: czyli po pierwsze obraca co kilka dni (raz na tydzień wystarczy, chodzi o to, aby żółtko nie opadło i nie dotknęło skorupki - wtedy się psują), leżą sobie w jakimś miejscu gdzie mało nimi trzepie, nie jest im bardzo gorąco, a jest przewiewnie. A jak przesmaruje się je dodatkowo woskiem, parafiną czy czymś, co zatka im pory, to mogą wytrzymać naprawdę zadziwiająco długo. (...).

Andrzeju, ale jajka to temat rejsu na rok :)
Poza tym, jedzenie tego bezpośrednio mija się z celem. Jajka w proszku przydają się do rzeczy takich jak wypieki itd, gdzie są tylko składnikiem i ich forma nie ma znaczenia.

Jajka normalne za to to nie problem, mój dotychczasowy sprawdzony czas przechowywania to 3 miesiące.
Warto pamiętać, że jajka nie mogą być przechowywane chłodniczo na żadnym etapie ich istnienia. To nie problem w EU bo prawo wprost zabrania przechowywania jajek w warunkach chłodniczych. Ale poza - warto się upewnić.
Problem polega na tym, że jajko raz przechowywane w chłodni musi być tak przechowywane CAŁY CZAS. jajko, które w chłodni nie było, może być przechowywane w warunkach pokojowych bez problemu. Póki się o tym pamięta, nie ma zbytnio problemu.

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/