Przy okazji wieczornych rozmów kasztelańsko-niepasteryzowanych, w czasie ględzenia okołożeglarskiego przyszedł mi do głowy pomysł, coby wystąpić do Polskiego Radia o zwiększenie częstości nadawania prognoz pogody.
Zbieraj twierdzi, że od czasu, gdy zbieg różnych okoliczności i rozwój technologii satelitarnych wyparł radia LW/MW z jachtów a instalowane przez armatorów łódek czarterowych odbiorniki samochodowe nawet nie mają zakresów AM (ale za to mają zmieniacze płyt CD
), to słuchalność prognozy nadawanej przez PR1 bardzo spadła i nie ma co zawracać sobie głowy.
Też uważacie tak jak Janusz? Nie słuchacie prognozy nadawanej na "Jedynce" o 0105 i 2008?
Przy okazji dowiedziałem się, jak to było z prognozą nadawaną na falach długich
Od zarania radiowych dziejów w PRL, prognoza dla rybaków nadawana była na falach średnich. Nadajników było na wybrzeżu kilka, zasięg miały podły - idąc wzdłuż wybrzeża trzeba było się przestrajać (szukać Warszawy II czy jakkolwiek nazywał się ten program), wystarczyło odpłynąć kawałek dalej i traciło się możliwość posłuchania.
W roku 1974 odbywał się sejmik pezetżetu. Czasy w PRLu, a co za tym idzie także w PZŻecie, były tak samo głupie jak i dziwne - wszelkiego rodzaju zjazdy, srazdy i sejmiki opierały się na tej samej zasadzie. Wszelkie tezy i różne propozycje uchwał zgłaszane były nie z "potrzeby serca", tylko na polecenie różnej maści sekretarzy.
Pewnego pogodnego późnego popołudnia, wychodzącego z roboty Zbieraja dopadł sekretarz i to w dodatku nie byle jaki, bo Generalny.
"
O dobrze, ze pana widzę kolego Zbierajewski, wiecie, rozumiecie, sejmik jutro a żadnych propozycji uchwał nie ma! Tak być nie może, to skandal i woda na młyn wywrotowców. Organizacja partyjna nie poprze wniosków o dofinansowanie wczasów pracowniczych działaczy, no, no musicie usiąść, wiecie, rozumiecie, przyłożyć się i wspólnymi siłami coś wymyślić."
Zbieraj wrócił do domu, herbaty z cukrem (który za rok miał się stać produktem reglamentowanym) w szklance otutanej w gustowny druciany szklankotrzymacz się napił, wkręcił papier w maszynę do pisania (dla młodzieży: maszyna do pisania, to taki komputer z drukarką działający bez prądu), zamyślił się, szpetnie zaklął po chorwacku zdając sobie sprawę z totalnego braku pomysłu na propozycję uchwały i zasnął z gębą na klawiaturze.
Obudził go hymn państwowy emitowany o godz. 0000 na wszystkich (trzech) programach radiowych. Zaraz po hymnie były wiadomości - Zbieraj, nie mając pojęcia co można byłoby zgłosić na ten cholerny sejmik, ślepił w pustą kartkę i bezdurnie słuchał jak to wspaniale, pod przewodnią rolą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, rozwija się nasza ojczyzna. W pewnym momencie spiker zaczął bajdurzyć o gospodarskiej wizycie sekretarza i to w dodatku Pierwszego, tow. Edwarda Gierka w miejscu, które było dumą narodu polskiego i socjalistycznej gospodarki, w ośrodku nadawczym Polskiego Radia, tam gdzie najwyższy maszt Europy stoi, w Gąbinie.
Oooo!!! Coool (z tym, że po rosyjsku) zakrzyknął Zbieraj i machając dziarsko łapkami stworzył propozycję uchwały mówiącej o tym, żeby nadawanie "Prognozy pogody dla rybaków" przenieść z pasma MW na LW. Dzięki temu prognoza dla naszej socjalistycznej strefy brzegowej będzie słyszalna nie tylko na całym Bałtyku, ale także w najdalszych zakątkach Europy (w tym także tej niesłusznej, kapitalistycznej).
Kilka minut po drugiej, propozycja uchwały była gotowa. Jeszcze tylko trzeba było zrobić shut down pod łóżko walizkę z maszyną i zadowolony z dobrze wykonanej i nikomu niepotrzebnej roboty poszedł spać.
Na Chocimskiej propozycja bardzo się spodobała, wszyscy krzyczeli: "
ach, ech, jakiż wspaniały pomysł", sejmik ją przegłosował (przez aklamację), powstała uchwała o wystąpieniu przez PZŻ do tow. dyrektora Polskiego Radia z prośbą o przesunięcie prognozy rybackiej ze średnich na długie i... tak jak to wówczas było ze wszystkimi dobrymi pomysłami (dziwnie i głupio - przypominam), propozycja PZŻu została zaopiniowana negatywnie przez jakiegoś sekretarza komisji zakładowej PZPR przy redakcji Programu Pierwszego i przepadła.
Przepadnięta propozycja leżała sobie gdzieś na spodzie stosu kartek z różnymi pomysłami i zapewne pojechałaby do Zakładów Papierniczych im. F. Dzierżyńskiego w Świeciu, na makulaturę, gdyby nie członek Komisji Egzaminacyjnej PZŻ, nieżyjący już dziś kpt. Sielużycki.
Spotkali się kiedyś z Januszem, gaworzyli o starych Polakach i wyszło, że ciężka praca Zbieraja, przekuta w Uchwałę Sejmiku PZŻ poszła się paść.
Kapitan ten pracował w radiu i co najważniejsze miał dojście do urzędującego od niedawna i rozkręcającego się coraz bardziej Przewodniczącego Radiokomitetu, tow. Macieja Szczepańskiego.
Obiecał, że popchnie sprawę.
Zreferował Szczepańskiemu o co kaman (о том, что идет), tow. Przewodniczący wcisknął czerwony guzik w telefonie sekretarsko-dyrektorskim, rzucił krótkie"
Pani Małgosiu niech tow. sekretarz od prognozy pogody do mnie przyjdzie, biegiem" i... tak, dzięki braku weny twórczej wczesnym wieczorem u Zbieraja, dzięki gospodarczej wizycie tow. Gierka w Gąbinie, dzięki przypadkowemu spotkaniu z Sielużyckim mamy dwa razy na dobę nadawaną na falach długich Polskiego Radia "rybacką prognozę pogody"