Ruch Obrony Półwyspu do Rektora Uniw.Gdańskiego napisał(a):
Kontrowersyjna ulotka - ciąg dalszy.
Kuźnica, 12.05.2014
Ruch Obrony Półwyspu i Obszaru Zatoki Puckiej
Kuźnica ul. Helska 66
84-130 Jastarnia...
JM Rektor
Uniwersytetu Gdańskiego Prof. dr hab. Bernard Lammek
ul. Bażyńskiego 1a
80-952 Gdańsk
Szanowny Panie Rektorze
Dziękujemy za pismo z dnia 23.04.2014 (sygn. R000/115/2014), w którym przybliża Pan szlachetne pobudki przyświecające autorom kampanii pt. „Billboard w ochronie natury”. Cieszymy się, że Państwu również jak i nam - mieszkańcom Półwyspu Helskiego - zależy na utrzymaniu dobrego stanu unikalnej przyrody i pozyskaniu turystów poza sezonem letnim.
Pragniemy jednak zauważyć, że przeciętny odbiorca kontrowersyjnej ulotki nie może odczytać prawdziwych intencji autora, ukrytych za słowami: „..na turystów oprócz morza i słońca czekają na pewno wielogodzinne korki, na helskiej szosie, więcej samochodowych spalin niż jodu na rowerowej ścieżce, tłok na plażach, przeludnione kempingi, niedostatek wolnych stolików w restauracjach i barach. U brzegów pojawiają się butwiejące algi, zakwity sinic i potencjalne ryzyko kontaktu z ich toksynami. Urok naturalnego krajobrazu zakłócają krzykliwe reklamy oraz zaśmiecone plaże i wydmy…”, ”…..trudno w smażalniach znaleźć świeże ryby, a te które są, nie dawno zakończyły tarło lub są w jego trakcie…”,”…wysokie ceny to letniskowa norma…”
Takie słowa w jednoznaczny sposób zniechęcają potencjalnych gości do odwiedzania Półwyspu Helskiego. Widać, że autorom zabrakło wiedzy marketingowej i wyobraźni co do skutków takich działań. Jesteśmy za promocją walorów naszego regionu, ale nigdy kosztem okresu wakacyjnego, z którego żyje zdecydowana większość mieszkańców. Zabiegi tego typu mogą skutecznie zniechęcić do odwiedzania Mierzei Helskiej w sezonie letnim. Powszechnie wiadomo, że wakacje szkolne przypadają na lipiec i sierpień. Łatwo przewidzieć, że wczasowicz mający do dyspozycji jedynie dwa miesiące letnie może pojechać w inny rejon naszego wybrzeża lub wybrać tańsze i coraz popularniejsze wakacje zagraniczne. Reklamy wczasów zawsze opisują superlatywy. Nie przeczytamy w żadnych materiałach reklamowych ani słowa o zakwitach sinic, butwiejących algach, niskiej jakości serwowanych ryb, czy kamienistych plażach lub parzących meduzach. Ostatnie doniesienia w mediach informują o 40% wzroście sprzedaży wczasów zagranicznych w okresie letnim. Unikalne walory przyrodnicze? Na pewno nie! Niewygórowana cena i niemalże 100% gwarancja dobrej pogody przyciągają skuteczniej.
Jak wyraźnie widać, akcja „Billboard w ochronie natury” okazała się marketingową pomyłką. Wzbudziła niepotrzebne kontrowersje i oburzenie mieszkańców, czego można było uniknąć konsultując się z samorządami pozostałych miejscowości Półwyspu Helskiego. Skorzystało na tym głównie fokarium. Podest przy basenie fokarium jest zimą najbardziej obleganym miejscem na Mierzei. Dane odnośnie liczby odwiedzin Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu, które mają przemawiać za zwiększeniem ruchu turystycznego poza sezonem, świadczą tylko o ilości odwiedzin tej placówki. Nie mogą być miarodajne i nie mogą w żaden sposób świadczyć o ogólnej tendencji bez odniesienia do ilości noclegów. Musiałaby istnieć korelacja pomiędzy tymi dwoma czynnikami. Tymczasem ilość osób odwiedzających Hel w zimowe weekendy nie odpowiada w żadnej mierze ilości sprzedanych noclegów. Mieszkańcy Chałup, Kużnicy i Jastarni, które są miejscowościami tranzytowymi w drodze na Hel, obserwują wzmożony ruch drogowy tylko w weekendy. To głównie jednodniowe wizyty mieszkańców Trójmiasta (gdzie wisiało najwięcej billboardów z fokami).
Od kilkunastu lat z radością obserwujemy wydłużanie się sezonu letniego w naszym kraju. Sezon letni traci na intensywności, ale w zamian rozciąga się w czasie. Beneficjentami są głównie rodziny z dziećmi w wieku przedszkolnym (czerwiec) jak i osoby nieaktywne zawodowo (wrzesień). W tych miesiącach noclegi są nawet o połowę tańsze. Warto przyjechać przed lub po sezonie, gdyż nie ma wtedy tłoku i jest znacznie taniej. To powolny, ale postępujący proces uwarunkowany ekonomicznie, o charakterze ogólnopolskim.
Doskonale rozumiemy zagrożenia wynikające z nadmiernej eksploatacji natury. Mieszkańcy Półwyspu Helskiego są jedynymi autochtonami na polskim wybrzeżu. Nasze korzenie w tym miejscu sięgają setek lat wstecz. Naszą tradycją jest poszanowanie przyrody, gdyż zawsze byliśmy od niej zależni i właśnie od koegzystencji z nią zależał nasz byt. Nadmierne nawożenie, brak gospodarki ściekami, regulacja rzek i dawnych miejsc tarlisk ryb odcisnęła się istotnie na stanie środowiska i populacjach ryb. Rybołówstwo również nie było odpowiednio regulowane, najważniejsze było wykonanie planu. Dzisiaj szczupak w Zatoce Puckiej nie ma się gdzie rozradzać, ryby łososiowate natrafiają na przeszkody w drodze do tarlisk, dorsz utracił do rozrodu Zatokę Gdańską a zakwity sinic odstraszają od kąpieli. Wielkim problemem dla rybołówstwa jest niska kondycja dorsza, o co nie można oskarżać wyłącznie połowów. Wiemy o narastającym problemie pasożytów dorsza, których żywicielem ostatecznym są foki. Nie wiadomo też co się stało z pokarmem – czy to szprota jest za mało, czy zniknęły gdzieś skorupiaki.
W projektach planów ochrony obszarów Natura 2000, na pierwszym miejscu pojawia się za to zagrożenie ze strony rybołówstwa przybrzeżnego, które uprawiamy tu od wieków. Pomija się zagrożenia dla ptaków i ssaków morskich, na które wpływa mnóstwo ważnych czynników niezależnych od rybołówstwa, od zmian klimatycznych i zanieczyszczenia środowiska po polowania i zapasożycenia.
W/w ulotkę przedstawiliśmy w trakcie spotkań z następującymi osobami: Marszałkiem Województwa Pomorskiego p. Mieczysławem Strukiem, Wojewodą Pomorskim p. Ryszardem Stachurskim, Dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska p. Haliną Dzikowską, Dyrektorem Urzędu Morskiego w Gdyni p. Andrzejem Królikowskim, Wiceministrem Rolnictwa p. Kazimierzem Plocke, Starostą Puckim p. Wojciechem Dettlaffem oraz wieloma innymi. Wszyscy wymienieni nie kryli oburzenia co do jej treści. Jest oczywiste, że ulotka okazała się de facto antyreklamą. Turystyka jest najpoważniejszym źródłem dochodów w naszym regionie i wszelkie działania mające na celu zniechęcenie do odwiedzania Półwyspu Helskiego odbieramy jako atak na jego mieszkańców. Warto zadbać o pozytywne relacje z mieszkańcami i pamiętać aby konsultować z nimi sprawy, które ich dotyczą.
Jeśli Uniwersytet Gdański naprawdę zainteresowany jest poprawą stanu przyrody naszego regionu, powinien zastanowić się, jak we własnym zakresie uregulować wizyty w fokarium w okresie letnim, tak aby jednodniowymi wypadami turystów na Hel nie obciążać Półwyspu. Jeżeli tak bardzo martwicie się o stan przyrody i chcecie żyć w zgodzie z mieszkańcami, to rozważcie opcje wpuszczania do fokarium jedynie tych turystów, którzy przybyli drogą wodną lub posiadają dowód na nocleg lub inną usługę świadczoną przez mieszkańców. Można rozmawiać np. o wspólnym projekcie znaczków „Chronię Półwysep Helski”, który byłby rozpowszechniany w punktach usługowych a jednocześnie stanowił bilet do fokarium. Uniwersytet Gdański powinien w tym przypadku przypomnieć sobie o swojej misji i idei ochrony przyrody, a mniej liczyć na wpływy z odwiedzin w fokarium.
Poprawianie natury na Helskim Cyplu w ramach renaturalizacji szaty roślinnej (opryski, wycinka drzew, usuwanie tzw. „nierodzimej” roślinności oraz niszczenie umocnień wydm) to również w opinii mieszkańców Półwyspu działania kontrowersyjne, bez żadnej korzyści ekologicznej. Uważamy, że tak duże pieniądze (3mln 790 tyś. zł) można wydać znacznie korzystniej dla naszego środowiska niż na działania kosmetyczne. Niestety nikt w tej sprawie mieszkańców nie pytał.
Abstrakcyjne propozycje do planów ochrony obszarów Natura 2000, w których brał udział Uniwersytet Gdański tworząc raporty dot. ochrony ssaków morskich też nie przysporzyły sympatyków. Dotyczyły między innymi zapewnienia miejsc rozrodu (a wiemy, że foka się tu nie rozmnaża) i spokojnych miejsc do linienia z dala od ludzi. Ciekawe, że blisko pół miliona odwiedzających w ciągu roku w niczym nie przeszkadza fokom w Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu. Ssaki morskie mają tam idealne warunki. Gdyby tak jeszcze focze ekskrementy nie trafiały bezpośrednio do wody w przyległym kąpielisku morskim.
Uważamy, że już wpisanie morświna i foki szarej jako przedmiotu ochrony w obszarze Zatoki Puckiej, było wielkim błędem. To, że Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu pod koniec XX wieku zarejestrowała przyłowy morświnów właśnie tutaj nie świadczy o tym, że jest to miejsce szczególnie chętnie przez nie odwiedzane. Obecnie zdecydowana większość zgłoszeń przypadkowego odłowu morświnów jak i raportów o odnalezieniu martwych osobników pochodzi ze środkowego i zachodniego wybrzeża. Projekt SAMBAH (Static Acoustic Monitoring of the Baltic Sea Harbour Porpoise) potwierdza taki stan rzeczy: im dalej na wschód od cieśnin duńskich tym mniejsze występowanie morświna. Dlaczego nikt nie potrafi przyznać się do błędu i powiedzieć: jest inaczej niż myśleliśmy. Być może nie wzięliśmy pod uwagę, że wcześniej przyłowy były zgłaszane do Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu tylko przez rybaków z Zatoki Puckiej znających tę placówkę naukową. Być może trzeba było wziąć pod uwagę, że to na Zatoce Puckiej było i jest najwięcej sieci stawnych i dlatego każdy przypadkowo pojawiający się morświn miał większe szanse na przyłów. Niestety, nic takiego nie ma miejsca, a Stacja Morska Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu chce wręcz rozszerzenia obszaru NATURA 2000 dla morświna i foki szarej. Obszaru, z którego nie będzie już można ich wypłaszać ostrzegając zwierzęta, że to rejon dla nich niebezpieczny. Obszaru, z którego wyrugowane zostanie rybołówstwo przybrzeżne, ponieważ nikt z rybaków łodziowych nie utrzyma się bez możliwości wystawiania sieci stawnych w okresie wiosennym.
Nie widzimy również żadnej potrzeby działań na rzecz zwiększenia populacji foki szarej. Na wolności jest ich coraz więcej. Doniesienia o stadzie z Łachy na Wisłoujściu tylko to potwierdzają. Opracowania Komisji Helsińskiej mówią o przynajmniej 7% rocznym wzroście populacji foki szarej w Bałtyku:
„In the population counts in Sweden, Finland, Estonia and Russia during 2000 a total of 9,700 animals were registered. Based on earlier compilations, the growth rate in the whole of the Baltic Sea was more than 7% per year since 1994 (Helander 2000)”1
Straty połowowe rybaków w okresie zimowym, kiedy foki, wskutek postępującego zlodowacenia, przypływają z innych rejonów Bałtyku, rosną z roku na rok. Tej zimy nawet do 80% ryb złapanych na haczyki było obgryzione przez foki. Stowarzyszenie Ruch Obrony Półwyspu i Obszaru Zatoki Puckiej dysponuje materiałami potwierdzającym ten fakt. Praktycznie nie ma jednostki, która nie poniosła strat przez foki. Warto w tym miejscu przywołać cytat z przeszło 100 letniej kroniki helskiej, prowadzonej przez ówczesnego Wójta:
„Obecnie foki stały się ogromną plagą dla rybaków, a ponieważ się już ich nie łowi, ich ilość w Bałtyku i Zatoce Gdańskiej zwiększa się z roku na rok. Przysparzają wiele szkód rybakom łowiącym łososie hakami w okresie zimowym, ponieważ zjadają więcej niż połowę złapanego na wędy łososia, pozostawiając tylko głowy. Podobnie przy połowie śledzi zżerają ze stojących sieci do 30 kop w ciągu jednej nocy, nie pozostawiając ani jednego. Przy flądrach rozrywają niekiedy sieci do tego stopnia, że rybacy rezygnują z ich używania i są wobec tego bezsilni.”2
Dla mieszkańców brzmi to nader znajomo i teraz na własnej skórze możemy odczuć te same problemy, które nękały naszych przodków. Brak naturalnych przeciwników czy brak myśliwych polujących na foki celem pozyskania surowców (co było powszechną praktyką jeszcze do drugiej wojny światowej), a także zmniejszenie antropopresji w postaci działań wojennych czy manewrów marynarki i lotnictwa morskiego w okresie zimnowojennym oraz zaprzestanie rabunkowej gospodarki połowowej lat 80-tych znacząco poprawiły warunki bytowania. Widać, że historia lubi się powtarzać. Rybacy nie są przeciwni fokarium. To wielka atrakcja turystyczna. Liczba odwiedzin mówi sama za siebie. Jednak wypuszczanie nowych fok z kolejnych miotów to jak „noszenie drzewa do lasu”. Przyjdzie kolejna zima, foki zaczną żerować. Jeżeli trend utrzyma się straty będą jeszcze większe. Z informacji od rybaków z Dani i Szwecji wiemy, że tam zjawisko przybrało już charakter plagi. Wiemy też, że w Danii rybacy mogą strzelać do fok zbliżających się do narzędzi połowowych. Warto byłoby, żeby naukowcy dostrzegli te tendencje i zaczęli uwzględniać zdanie rybaków, którzy w Polsce wcale nie chcą polować na foki. Stawianie za cel przywrócenia stanu populacji foki szarej sprzed 100 lat, kiedy były one plagą oraz dodatkowe wprowadzanie fok urodzonych w fokarium nie można nazwać działaniem zrównoważonym.
Kolejną bulwersującą kwestią jest przyłów ptaków w sieci rybackie. Naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego ponad 20 lat temu, współpracując z kilkoma rybakami z Orłowa i Kuźnicy napisali dwie prace, które teraz stanowią podstawę do projektowania zakazów wystawiania sieci stawnych w okresie od jesieni do wiosny. Dlaczego Uniwersytet Gdański nie zweryfikuje tych badań? Dlaczego nie zabiera głosu w decydującej kwestii jaki faktycznie mają wpływ przyłowy na populacje ptaków? Nikt nie uwierzy, że przyłów nawet 100 kormoranów w sposób zauważalny wpłynie na ich populację. Nawet Prof. Stempniewicz, znany i poważany przez nas ornitolog w swojej pracy stwierdza, że szacunki śmiertelności powodowanej przez rybaków na Zatoce Puckiej, których sam dokonał są niewiarygodne, ponieważ wyliczona śmiertelność przekraczała wielkość populacji jednego z gatunków! Dlaczego nie są prowadzane badania mające na celu w sposób przejrzysty określenie co i jak bardzo zagraża ptakom? Chcielibyśmy wiedzieć ile kormoranów i innych gatunków ginie z innych powodów niż zaplątanie w sieci. Chcielibyśmy wiedzieć jaka jest rola rybołówstwa na aktualnym poziomie – o wiele niższym niż w latach 90-tych XX wieku – w zachowaniu populacji ptaków. Niestety, wszystko co słyszymy na spotkaniach dotyczących projektów planu ochrony sprowadzają się do hasła „to oczywiste że rybołówstwo zagraża ptakom, wszyscy to wiedzą”. Stawianie tego zagrożenia na pierwszym miejscu bez naukowych podstaw, bez dowodów nawet statystycznych, że proponowane zakazy przyczynią się w ogóle do poprawy lub utrzymania stanu populacji a tylko na podstawie „wróżenia z fusów” są niepoważne. Z drugiej strony nastawiają wrogo wielu rybaków i mieszkańców Półwyspu do idei ochrony przyrody, jeżeli jest realizowana w tak niekompetentny sposób. Przeczy to zasadom skutecznej ochrony i to nie tylko na obszarach NATURA 2000. To my jesteśmy na „froncie” pracy o utrzymanie dobrego stanu środowiska. To my poniesiemy koszty. Stąd musimy wiedzieć i rozumieć, dlaczego mamy to zrobić i w jaki sposób zostaną zaadresowane m.in rybackie straty z tego tytułu.
Prosimy zatem, żeby przyszłe inicjatywy Uniwersytetu Gdańskiego i jego placówek dotyczące naszego regionu, nie były oderwane od rzeczywistości i nie budziły więcej niepotrzebnych kontrowersji. Jednocześnie korzystne byłoby włączenie innych wydziałów Uniwersytetu Gdańskiego do pracy nad rozwiązywaniem konfliktu, jakiego doświadczamy właśnie w obszarze Zatoki Puckiej. W naszej dyskusji powinni wziąć udział naukowcy zajmujący się konkretnymi modelami relacji troficznych i wpływu różnych czynników środowiskowych oraz antropopresji na ekosystem Morza Bałtyckiego i przedmioty ochrony, a także prawnicy – specjaliści od prawa ochrony przyrody oraz psychologowie – mediatorzy konfliktu.
Z poważaniem
Leszek Kucira
Prezes Stowarzyszenia
Ruch Obrony Półwyspu i Obszaru Zatoki Puckiej
Do wiadomości:
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa Pan Kazimierz Plocke ul. Wspólna 30, 00-930 Warszawa
Marszałek Województwa Pomorskiego Pan Mieczysław Struk ul. Okopowa 21/27, 80-810 Gdańsk
Wojewoda Pomorski Pan Ryszard Stachurski ul. Okopowa 21/27, 80-810 Gdańsk
Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska Pani Hanna Dzikowska ul. Chmielna 54/57 80-748 Gdańsk
Dyrektor Instytutu Oceanologii PAN Pan Janusz Pempkowiak ul. Powstańców Warszawy 55, 81-712 Sopot
Dyrektor Urzędu Morskiego Pan Andrzej Królikowski ul. Chrzanowskiego 10, 81-338 Gdynia
Dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego Pan Tomasz Linkowski ul. Kołłtaja 1, 81-332 Gdynia
Starosta Pucki Pan Wojciech Dettlaff ul. Orzeszkowej 5, 84-100 Puck