Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 28 mar 2024, o 11:51




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 4 lip 2018, o 14:16 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Podczas witania Szymona w Kamieniu Pomorskim dowiedzieliśmy się wszyscy o tym, że stocznia Northman dalej wspiera Szymona i będzie pomagała zrealizować kolejny projekt - regatowe pływanie po Bałtyku w tym sezonie na Puffinie. Właściciel stoczni potwierdził to osobiście na scenie podczas dziękowania przez Szymona za wcześniejsze wsparcie. Tak świat dowiedział się o dalszych planach Szymona i Puffina.

Było mi niezmiernie miło kiedy Szymon zaproponował mi miejsce w załodze! Mam też od lat ekipę, która zapewne z przyjemnością wesprze nas w razie potrzeby. Tak powstał plan na Maxus Racing Team. Reprezentujemy barwy stoczni Northman i marki Maxus. Puffina i Szymona wspierają też, oczywiście, cały czas inni partnerzy, o których Szymon z pewnością napisze. Ja napiszę o tych, o których wiem lub z którymi osobiście miałem kontakt i mogę potwierdzić rzetelność działań na podstawie osobistych doświadczeń. Bo tak jest zwyczajnie uczciwie.

Szymonowi brakuje trochę czasu, więc dogadaliśmy się, że ja poinformuję na forum o stworzeniu zespołu i wrzucę relację z pierwszego wyścigu - jak go widziałem. Szymon może dorzuci coś od siebie?

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *

Pierwszy wyścig już za nami...
Tutaj relacja - na profilu partnera strategicznego. Dostępna bez rejestracji. Są tam też linki do filmików. Później postaram się ją skopiować na forum, ale muszę ładnie obrobić.

https://www.facebook.com/StoczniaJachto ... 2090731049


Załączniki:
36349980_903674936485944_1894355618651701248_o.jpg
36349980_903674936485944_1894355618651701248_o.jpg [ 344.24 KiB | Przeglądane 7047 razy ]
DSC_0017.JPG
DSC_0017.JPG [ 292.86 KiB | Przeglądane 7054 razy ]

Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowania - 10: Bastard, Janna, jedrek, jgrz, kooniu, krzychuAPIA, M@rek, nauaag, Sajmon, Wojciech
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 08:51 

Dołączył(a): 7 sie 2015, o 08:47
Posty: 860
Podziękował : 271
Otrzymał podziękowań: 225
Uprawnienia żeglarskie: morski
Wiktor , ale Wy Maxusikiem to startowaliście w grupie Cyborg Bałtycki :D
Fajnie , że Northman chce kontynuować tą swietną współpracę z Szymonem a i Twoja skromna osoba zapewne wniesie nową jakość do tego projektu.
Pozdrawiam Puffinowców , Krzychu.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 11:24 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Dzięki za dobre słowo! Ludzie twierdzą, że z tą skromnością u mnie bywa różnie :) Zważając na poziom ekshibicjonizmu forumowego jaki uprawiam - mogę się z nimi zgodzić. Ale cóż... Takie czasy... Zatem kontynuujmy: dla wygody forowiczów publikuję tutaj relację jaką stworzyłem po ukończeniu naszego pierwszego wyścigu B8 w poprzedni weekend.

Pierwszy wyścig w barwach Maxus Racing Team za nami. I to nie byle jaki wyścig, gdyż był to wyścig „B8” – z Górek Zachodnich do boi przy platformie B8 Petrobaltic Lotos i powrót do Górek Zachodnich. W linii prostej trochę ponad 120 mil. Wyścig jest częścią kilkudniowej imprezy (rozłożonej na dwa kolejne weekendy) – Mistrzostw Zatoki Gdański. Co ważne: jako długi wyścig nie podlega odrzutce, zatem wynik w tym wyścigu „waży” dużo w klasyfikacji końcowej.

Prognoza pogody od kilku dni była stabilna: w podstawie 6-7B prosto z północy. Kilkanaście godzin przed wyścigiem pojawiła się informacja o tym, że na platformie B8 warunki są trudne: maksymalne szkwały 18,8 m/s (czyli ok 36 węzłów) i fala ok. 3 metrów. Jako że kierunek wiatru był północny-północno-wschodni, było wiadomo, że lekko nie będzie. Co za ironia: „B8” miało nas przywitać „8B” prosto „w dziób”. To oznaczało ok. 30 godzin halsówki pod wiatr i ok. 10 g. powrotu z wiatrem. Wybiegając do przodu: prognoza się sprawdziła.

W klasie ORC zgłosiło się 12 jachtów. Do tego jeszcze jachty w kat. OPEN i KWR. Z tego co mówiono przed odprawą - kilka załóg zrezygnowało ze startu patrząc na prognozy.
Start wyznaczono na godzinę 1900 w piątek. Nasza załoga startuje po raz pierwszy w tym składzie, dwójka z nas (Wiktor i Michał) po raz pierwszy płyną Atlantic Puffinem. Szymon, z kolei, nie miał ostatnio dużo okazji do pływania z załogą. Do tego prognoza. Generalnie: wiele rzeczy mogło nie zadziałać. Tej świadomości przeciwstawiało się bojowe nastawienie całej ekipy i gotowość do podjęcia tego wyzwania. Jednak, jak to zwykle bywa - górnolotne hasła żyją swoim życiem, a życie toczy się swoim. Oczywiście popełniliśmy wszystkie możliwe błędy nowej załogi i to jeszcze na lądzie: nie przygotowaliśmy jachtu do wyścigu tak jak chcieliśmy, nie zrobiliśmy tyle treningu co chcieliśmy, a nawet nie zdążyliśmy zaopatrzyć się w takie jedzenie jakie chcieliśmy. W konsekwencji istotnie spóźniliśmy się na start, co od co najmniej kilku lat uznaję za niedopuszczalny błąd żeglarza regatowego. Uprzedzając fakty: dalej już było tylko lepiej – po wyjściu na wodę byliśmy już w swoim żywiole i nasz dzielny Maxusik najwyraźniej też. Jak tylko wyszliśmy z portu – nagle wszystko zaczęło funkcjonować.

Jeszcze przed rejsem doświadczenie Szymona skonfrontowane zostało w dialogu z logiką „regatowców” z naszej ekipy. Szymon twierdził: im mocniej duje – tym lepiej dla nas. Pozostali jednogłośnie twierdzili: lepiej by w pierwszym wyścigu warunki były „normalne” – łatwiej będzie się zgrać, poznać sprzęt, a zatem poświęcić się bardziej walce z konkurencją. No cóż… Szymon wiedział co mówi i czas to zweryfikował. A było tak:
przybój w okolicy linii startu pokazał, że jesteśmy na morzu. Ciach-ciach, kilka halsów i z dużym opóźnieniem przekraczamy linię startu jako ostatni. Ściskamy zęby i jedziemy. Pół godziny mija – jakbyśmy dochodzili jakiś jacht przed nami? Dziwne, bo wszystkie łódki w wyścigu to jachty większe, teoretycznie szybsze. Tamten jacht najwyraźniej idzie przeżaglowany. Coraz bliżej… Nagle widać, że zrzucają grota i zdecydowanie przyspieszyli na samym foku. Trudno, jedziemy – widać, że co najmniej jeden rywal też popełnia błędy – czyli tam też płyną ludzie. Odrabiamy straty.

Dalej było… żeglowanie. Tylko i aż tyle. Po prostu płynęliśmy. Noc, dzień. Zimno, mokro. Jesteśmy żeglarzami i zapewne tą relację czytają również żeglarze. Nie będę opowiadał więc o wysokościach fali, o „fiordach, co nam z ręki jadły” i innych morskich opowieści. Po-pierwsze: dlatego, że wysoka fala była dużo lepsza niż ta z pierwszej nocy – krótka, chaotyczna, bardzo stroma. Po-drugie: nie mieliśmy podłączonego wiatromierza, nie mieliśmy zatem przyrządów do rzetelnego pomiaru siły wiatru (ani wysokości fali). Po-trzecie: nie ma to sensu – każdy wie jakie warunki „obowiązują” przy takim wietrze na Bałtyku, przy bocznym prądzie. Nie ma więc ani czym się zachwycać, ani chwalić: nie sztormowaliśmy ani przez chwilę, po prostu żeglowaliśmy. O czym tu więc opowiadać w relacji? Opowiem o tym czego się nauczyłem. Otóż, wyścig ten miał dla mnie wysoką wartość lingwistyczno-szkoleniową. Czytając relacje Szymona z dwóch samotnych rejsów dookoła świata na pokładzie Maxusa 22 s/y Atlantic Puffin zastanawiałem się nad wieloma pojęciami o jakich pisze autor. Na przykład co autor ma na myśli używając pojęcia „łomot”? Szymon nie raz pisał, że dostał niezły łomot. Czytając to w łóżeczku czy przy porannej herbatce trudno zrozumieć co się dokładnie działo. No cóż… Wtedy to czytałem, teraz zobaczyłem w wersji „3d”. W czasie wyścigu spytałem się Szymona – czy to co spotkało nas w nocy to był „łomot”? Potwierdził.

Kolejna nauka – to weryfikacja tego o czym Szymon również pisał bodajże w książce (a może i w relacjach online?). „Katapulta”… Czytając nie wierzyłem, że nie da się chwycić czegoś by się przytrzymać kiedy opisywał jak leciał z koi na drugą burtę. Teraz Wy musicie mnie uwierzyć: nie da się. Działa to tak: taki zły niewidoczny wielkolud w sposób niezauważalny chwyta ciebie w garść i rzuca tobą gdzieś albo o coś. W tym przypadku o przeciwną burtę. W czasie lotu jeszcze nie wiesz co się dzieje. Po wylądowaniu na przeciwnej burcie lub na podłodze, lub na grodzi z nogami na kuchence przychodzi świadomość. Później ból. U mnie, na szczęście, raptem ból łokcia. Równie dobrze mogły być zęby, oko, cokolwiek. Sztormrura leżała obok – leciała równie szybko co ja. W ten sposób dowiedziałem się co to jest ta katapulta. Cóż… swoje frycowe załoga musiała zapłacić. Wstałem, ubrałem się w sztormiak i szelki, przeprosiłem się z Puffinem i poszedłem podmienić sternika. Łokieć cały, tylko zmienił kolor. Kameleon.

Ostatnia wartość edukacyjna –to weryfikacja teorii względności. Parę tygodni wcześniej witaliśmy Szymona w Kamieniu Pomorskim. Mieszkałem w Dziwnówku, tam też poszliśmy z rodziną na plażę. Wszedłem do wody kochanego Bałtyku – ZIMNO. A tej nocy po raz pierwszy mówiłem, że woda z Bałtyku mnie ogrzewa – każda fala wchodząca na pokład na jedną sekundę ogrzewała dłonie i nogi przez sztofmiak. Po tej sekundzie znowu było cholernie zimno. Tak się dowiedziałem, że zimne może być ciepłe. Dysonans…

Platformę mijaliśmy po ok. 22-23 godzinach. Na AISie i na żywo widzimy Oceannę, która już wraca, my mieliśmy jeszcze z milę do góry. Przez dłuższy czas nie mogliśmy zobaczyć boi, ale pracownicy platformy, do których mieliśmy obowiązek się zgłosić na radiu, potwierdzili jej pozycję. Jechaliśmy więc na mapę z lekkim zapasem (czyli na wszelki wypadek przeciągnąłem layline). W końcu widzę – ale raptem z odległości kilkudziesięciu metrów. Wiadomo dlaczego: jest całkiem nieduża, a fala przy platformie całkiem wysoka. Wziąłem za duży zapas – to strata czasu. Trochę jestem zły na siebie. Podczas mijania boi i meldowania tego faktu załodze platformy trafiła do nas informacja zwrotna: byliśmy trzecim jachtem zgłaszającym się na znaku. No cóż… złość mija. Jedziemy w dół.



Piękna jazda, ześlizgi z fali. Prędkość 6-7 węzłów, na zjazdach z fali regularnie powyżej 9. Sterowanie to przyjemność: Puffin pięknie trzyma kurs, doskonale się prowadzi i mam wrażenie, że mogę robić z nim wszystko co chcę, a Maxus i tak mi to wybaczy. Wiedząc, że jesteśmy najwyżej na trzeciej pozycji rezygnujemy ze stawiania spinakera – jednak po niełatwej halsówce chcieliśmy trochę odpocząć, nie chcemy też przeciążyć sprzętu. A może Szymon po prostu widział, że załoga sobie trochę słabiej radzi? Kto wie... Wiało już trochę stabilniej – w mojej subiektywnej ocenie 6B w podstawie (na moje jako-tako skalibrowane oko ok. 22 węzłów). To już były warunki w jakich spokojnie można było stawiać spinakera, jednak zrezygnowaliśmy na rzecz spokojniejszej żeglugi. Postawiliśmy trochę większego foka i rozrefowaliśmy grota (zostawiliśmy pierwszy ref). Jazda była po prostu wielką przyjemnością. Nawet sztormiak jakby trochę wysechł (od zewnątrz).

Słoneczko zaczęło zachodzić, wróciło zimno. Znowu zmiana na sterze, usiadł ponownie Szymon. Michał czuwa gotowy pomóc w każdej chwili. Ja poszedłem się położyć– tak by w nocy być sprawnym gdyby zaszła konieczność zmiany żagli, sterowania lub też jazdy na maksa. Po jakimś czasie poczułem lekki wzrost siły wiatru i wysokości fali. Przez półsen słyszę zadowolony krzyk z kokpitu – „szesnaście”. Podejrzewałem co to może oznaczać, bo czułem, ale nie wierzyłem. Sprzęt jednak był bezwzględny i zanotował parametr szczytowy – 16,9 węzłów – to chwilowa prędkość na zjeździe z fali w szkwale. To rekord Puffina, to wspaniałe uczucie. Musiał 2 razy opłynąć świat by niemalże w domu – na rodzimym Bałtyku ustanowić swój rekord prędkości. Swoją drogą… obserwacja wypłaszczonego kilwatera przez luk na pawęży jest kolejnym nowym doświadczeniem. To chyba lepsze niż patrzenie na palące się ognisko. A może nie… Z pewnością jest w tym jednak jakaś magia.

Parenaście mil przed Helem znowu wsiadam na ster, chłopaki idą odpocząć. Warunki stabilne. Szymon jednak czuwa – wychyla się z kabiny sugerując dalsze odejście od końca półwyspu, gdyż „wypłycenie, prąd i różne możliwe niespodzianki z tym związane”. W końcu jest noc, warto płynąć bezpiecznie. Bliżej Górek znowu fala się wzmaga, mijamy GW, dalej szerokim najazdem w pełnej gotowości, wpięci szelkami, omijamy przybój przy czerwonej główce falochronu i wchodzimy na płaską wodę w Górkach Zachodnich. Wywołanie przez radio komisji regatowej – i tu miła niespodzianka: zagaduje z nami jeden z jachtów, który wycofał się z wyścigu. Po minięciu mety chłopaki przyszli przybić nam piątki. Meta, powrót do miejsca postoju, zrzucenie żagli… Zacumowaliśmy ok. 4 rano w niedzielę.
Dalej prysznic, gorący prysznic. Ogrzewa, a właściwie szczypie z zewnątrz, w środku nadal zimno. Herbatka niewiele pomaga, zresztą już jest chłodna – w końcu jechała z nami w termosie przez cały wyścig. Apetyt w czasie wyścigu miał jedynie Szymon. Reszta świeżaków jakoś nie wyrywała się do jedzenia. Frycowe trzeba zapłacić…

Sprzątanie, pożegnanie, jazda do domu… rodzina… ciepło…. Jedzenie nie wchodzi… odwodnienie… Nagle się budzę. Podobno wpadał w odwiedziny kolega by spytać jak było, przywiózł pożyczoną wcześniej kamizelkę – nic nie słyszałem: padłem gdzieś na kanapie obejrzeć mecz i chyba już po chwili byłem nieobecny… gdzieś daleko… na pokładzie „naszego” dzielnego Maxusika… Śniło się jak można było popłynąć lepiej, skuteczniej, szybciej. Śniło się co musimy poprawić na przyszłość. Nawet chyba zrobiłem jakąś listę rzeczy do zrobienia przed kolejnym wyścigiem. Szkoda, że zniknęła po wybudzeniu, bo muszę ją napisać jeszcze raz. W końcu kolejne wyścigi już za kilka dni…



Wyniki:
Maxus 22 s/y Atlantic Puffin, sternik Szymon Kuczyński.
Finish Time: +2 03.37:52. Elapsed: 32:37,52. Corrected: 27.38:07. Miejsce w wyścigu: 2. Punkty 2. Wygrała z nami s/y Oceanna z czasem skorygowanym 27.06:25 i czasem rzeczywistym +1 22.06:25, punkt 1. Pozostały jachty z klasy wycofały się z wyścigu i otrzymały po 13 punktów.

W innych klasach tylko jeden jacht - s/y Dancing Queen ukończył wyścig (w kategorii „Open”). Pozostałe jachty ze wszystkich klas wycofały się z wyścigu.

Album ze zdjęciami https://www.facebook.com/pg/StoczniaJac ... 8517401073



Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowanie od: Ryś
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 13:24 

Dołączył(a): 12 kwi 2013, o 18:20
Posty: 8017
Podziękował : 1870
Otrzymał podziękowań: 2411
Uprawnienia żeglarskie: -
plitkin napisał(a):
„Katapulta”…
Czytając nie wierzyłem, że nie da się chwycić czegoś by się przytrzymać kiedy opisywał jak leciał z koi na drugą burtę. Teraz Wy musicie mnie uwierzyć: nie da się. [...]
Śniło się co musimy poprawić na przyszłość. Nawet chyba zrobiłem jakąś listę rzeczy do zrobienia przed kolejnym wyścigiem. Szkoda, że zniknęła po wybudzeniu, bo muszę ją napisać jeszcze raz.
A może by fartuch do koi? Gwoli zachowania zawodnika w pełnej pełnej sprawności ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 13:25 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Szymon zrezygnował z fartuchów.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 15:08 

Dołączył(a): 12 kwi 2013, o 18:20
Posty: 8017
Podziękował : 1870
Otrzymał podziękowań: 2411
Uprawnienia żeglarskie: -
Szybkość, czy bezpieczeństwo? :cool:
Albo rybki, albo akwarium; toć rozumiemy, jest kłopot, a ni ma letko.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 16:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 mar 2012, o 08:33
Posty: 1894
Lokalizacja: Gdynia
Podziękował : 150
Otrzymał podziękowań: 279
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie potrzebne
A jak moja załoga na s/y Warsie w sztormie Bałtyckim osiągnęła prędkość chwilową 16,9 to do dzisiaj nikt w to nie wierzy.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 16:57 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Ryś napisał(a):
Szybkość, czy bezpieczeństwo? :cool:


Jeżeli to w kontekście fartuchów, to nie z powodu szybkości Szymon z nich zrezygnował z tego coś wiem. Ale można Jego spytać.
Jeżeli ta uwaga tyczy się szeroko rozumianych regat i prędkości w wyścigu, to powiem, że moim zdaniem pytanie nie jest postawione w sposób właściwy. To znaczy nie musi być wybór pomiędzy jednym a drugim. Musi być jak największą szybkość przy odpowiednim poziomie bezpieczeństwa. Czasem przy poszukiwaniu tego kompromisu popełniamy błędy, bo nie ma wyraźnej zero-jedynkowej granicy.



Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowanie od: Marian Strzelecki
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 5 lip 2018, o 17:05 

Dołączył(a): 12 kwi 2013, o 18:20
Posty: 8017
Podziękował : 1870
Otrzymał podziękowań: 2411
Uprawnienia żeglarskie: -
A bo nie wygrzebywałeś siem w nerwowem pośpiechu z fartucha, gdy z nacka a z łomotem obudzony, na burcie leżący. Ale też w tem rzecz, co trza wybierać; acz lepiej wisieć niż lecieć. IMHO. Każdy, se myślę, co już był kiedy skręcił kark, abo żebra zgruchotał, czuje tego bluesa... :-P

A zatem tu o szybkość reakcji mi szło. Może Szymonowi też.
Bo na szybkości płynięcia się nie znam, co zawsze mówię, wszak. ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sie 2018, o 20:45 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
W dniach 17-19.08 załoga Maxus Racing Team dzielnie walczyła w regatach Eljacht Cup w Gdańsku.
Same regaty były bardzo ważnym wydarzeniem – nie dość, że ważny jest wynik sportowy (regaty są częścią Pucharu Zatoki Gdańskiej, w której szymonowy Atlantic Puffin jest w tym roku kwalifikowany), to i chęć dobrze wypaść w oczach partnera wypraw Puffina – firmy Eljacht, wspierającej, jak widać, nie tylko pojedynczych żeglarzy takich jak Szymon, ale i wielkie wydarzenia skupiające kilkadziesiąt jednostek.
We współczesnym żeglarstwie trudno jest o pozyskanie wsparcia. Niestety, niezrozumiała i podobno nikomu nie potrzebna gra jak piłka nożna skupia na sobie uwagę mediów, a więc i sponsorów, a szlachetny sport żeglarski z najstarszą historią sportowego trofeum – już nie. Dlatego ze zrozumieniem wysłuchaliśmy wypowiedź z ust Komandora regat Andrzeja Szrubkowskiego wygłoszoną przed piątkową odprawą sterników, sprowadzoną do wylania żali w stosunku do nieobecnych za to, że inni muszą poświęcać tyle trudu na organizację imprezy, a nie wszyscy mogą być obecni. Jednocześnie rozumiemy też nieobecnych – w końcu nie zarabiamy na żeglarstwie, lecz na nie wydajemy ciężko zarobioną kasę i gdzieś ją m.in. piątek zarobić musimy, więc zapewne niektórzy jeszcze kończyli pracę, inni nieobecni może realizowali obowiązki rodzinne – tak by uwolnić się od zajęć na czas sobotnich i niedzielnych wyścigów. W każdym razie – bardzo dziękujemy sponsorom regat, a w szczególności firmie Eljacht oraz, oczywiście, najlepszej na świecie :) stoczni Northman (która, nota bene, jest partnerem businessowym Eljachtu i ufundowała nagrodę nr 1 na liście nagród) za wspieranie naszego hobby, za pomoc w organizacji imprez dla nas, za to, że rozumiecie potrzeby żeglarzy i pomagacie je zrealizować! DZIĘKUJEMY!
Obrazek

Dalsza część odprawy była już bardziej sportowa. Szymona nie było, zatem ekipa MRT reprezentowana była przez załogantów - „obcych” w lokalnym środowisku. Może dlatego nasze prośby o podanie pozycji boi na trasie nie spotkały się ze zrozumieniem niektórych rywali i zostaliśmy odesłani do map, spisów świateł i innych publikacji? A może po prostu wyglądaliśmy groźnie w nowych ciuszkach z logotypem Henri Lloyd? Ponoć ciuchy nie pływają (tak mówią regatowcy), ale jakże skutecznie wpływają na morale rywali ;) Nie wiem co było rzeczywistą przyczyną, ale na szczęście inni koledzy (rywale, rzecz jasna) natychmiast zadeklarowali pomoc w odnalezieniu niezbędnych pozycji. Ostatecznie takiej potrzeby nie było, bo Szymon, choć wypływając z Plymouth rok temu faktycznie się pogubił i żeby wrócić musiał lekko nadrobić trasę i zrobić całkiem spore kółko, to jednak na regaty przygotował się poważniej i w swoim magicznym ploterku (z Eljachtu, rzecz jasna :) ) miał już wszystkie boje naniesione. Wieczorem nawet przeszkolił Michała w odpalaniu odpowiedniej trasy. Może dlatego zrobił to kółko, że nie miał Michała wcześniej i nie było komu waypointa przełączyć?
W każdym razie zawodnicy sobie pogadali, trochę, jak zwykle, ponarzekali, poutrudniali innym życie, w czymś pomogli, a Pan sędzia i tak wszystko profesjonalnie poukładał. Start do pierwszego wyścigu – sobota 1100! To nam wystarczy.
Plan – 1000 wyjście na wodę. Tym razem jesteśmy w Górkach bez auta, trudno więc o zaopatrzenie. Na śniadanko coś tam kupiliśmy wcześniej, ale brak lodówki mocno ograniczył wybór. Konserw żeglarze nie jadają (ponoć?), więc jakość śniadania zrekompensowaliśmy sobie scenerią i towarzystwem: w kokpicie Puffina na stole z genakera z widokiem na wodę wszystko smakuje wyśmienicie! A opowieści Szymona o wpadającym na własne życzenie na pokład jedzeniu podczas rejsu dookoła świata tylko budzą wyobraźnie i skutecznie zastępują ulubione przyprawy, których teraz brak.
Obrazek

Wyścig nr 1 – to wyścig „krótki”. Podwójny śledź. To co misiaczki lubią najbardziej. I choć ten „krótki” subiektywnie rozciągnął się w nieskończoność (kłaniają się przyzwyczajenia z meczy czy Polskiej Ekstraklasy Żeglarskiej do wyścigów na podwójnym śledziu trwających 11-12 minut), to było fajnie. Zaskoczył Pallas, który dostał jakieś niewidzialne innym impulsy i halsówkę pojechał wyśmienicie, dzięki czemu w wyścigu miał trzecie miejsce. My – raczej średnio: nie najlepiej, ale i nie najgorzej. Good Speed – pełna profeska, wygrali wyścig. Moim zdaniem najbardziej profesjonalna ekipa w tych regatach. Miło się na nich patrzyło, choć przyznać trzeba, że krótko: regaty w przeliczniku mają swoje wady – szybcy ścigają się z wolnymi, więc widzimy się jedynie na starcie, a i to z pozycji małego jachtu staramy się separować na starcie od dużych jednostek, które nas zwyczajnie przykryją. Dobrze pojechał też Jacek Chabowski na Polled 2, który zajął 2 miejsce w tym wyścigu. My – po przeliczeniu miejsce 5te, tuż za Czarodziejką z naszym przyjacielem i rywalem Tomkiem Konnakiem za sterem. Wiatr raczej słaby.
Drugi wyścig – niestety, żużel. Miał to być średni wyścig (czy da się robić jeszcze dłuższe od naszych „krótkich”?), najdłuższy w tych regatach. Właśnie po bojach. Po szybkiej analizie rozumiemy, że po krótkiej halsówce do GW będziemy mieli kilkumilowy żużel na znak i powrót kursem raczej genakerowym, niż spinakerowym i będzie to prawy hals. Zmieniamy te żagle, jedziemy. Rozwiewa się. Szybko osiągamy GW, ale robimy błąd – tuż po krótkiej docince odkładamy się za GW w kierunku następnego znaku (PP). Wychodzi ostry bajdewind – ale żużel. Niestety, doganiają nas jachty z innych grup startowych, odkładamy się też w ślad (czyli w tak zwane smrody) innym dłuższym jednostkom, które skutecznie „brudzą” nam wiatr, ale jednocześnie na tyle nieskutecznie płyną, że jakoś nie oddalają się szybko od nas, gdyż jadą na przebranych żaglach w zbyt dużym przechyle i hamują łódkę sterem. Musimy więc szukać czystego wiatru – znowu zwrot, wyjeżdżamy z „tramwaju” dużych jednostek, które nadrobiły trochę wysokości i ponowny zwrot na żużel. Cały ten dystans jest stracony, gdyż kurs docelowy na znak jest jednohalsowy. Parę godzin niezbyt wymagającego żużlu przed nami… nudy: ustawić żagle i wisieć sobie na balaście. Gdzie tu ściganie? A… zapomniałem. Raz wszedłem na dół by podać Michałowi jaskrawo-czerwony top. Rozrywka... Przynajmniej był czas na pogaduszki o życiu i takich tam…
Dochodząc do PP obserwujemy wracające szybsze jachty. Nikt nie stawia żagli dodatkowych. Gutek zalicza jakieś dziwne manewry na Globe, Rosjanie na Blagodarnost 2 chyba też zaliczyli jakąś wywózkę czy po prostu trochę nadrobili trasy… Ale i tak są to piekielnie szybkie statki, więc nawet jakby pewnie sternik poszedł sobie kawę robić – i tak by pozamiatali wszystkich w Open. Wiatr się wzmaga. Po zwrocie na PP decyzja Szymona – nie stawiamy genakera, jedziemy jak jedziemy. W sumie, jedziemy całkiem żwawo – powyżej 7 knt. Wieje. Niektóre jachty zaczyna wozić. Pallas przed nami podejmuje dziwną decyzję: stawia głębokiego spinakera. Dziwię się – może nie ma innego, ale nie jest to żagiel na ten kurs i na te warunki, więc mówię do chłopaków, żeby obserwowali – będzie się działo. Działo się – kilkanaście wywózek, spin w ciągłym łopocie, mocny zjazd w dół, spora strata. Tymczasem u nas znowu nudy – widmo powrotnego kilkumilowego żużlu bez żagla latającego i świadomość straty do rywali po błędach na pierwszym znaku trochę dołuje. Przebieram nóżkami… Gdzieś po prawej chyba Zorba próbuje palić spina – po chwili zwalają – też nie dają rady. Przebieram nóżkami, zaczynam coś przybłąkiwać o mniejszej fali, o tym, że wiatr jakby przysiadł lekko… W końcu sternik pozwala: stawiajcie! Ufff… Nasz błękitny genaker pali w kilka sekund. Wreszcie mam szot w ręku, krzyczę po balast na rufę, przesuwamy Szymona prawie że poza obrys Puffina i gonimy 9 węzłów!  NARESZCZIE jest frajda! Oddalamy się od Zorby, najwyraźniej jesteśmy pierwszym jachtem, który postawił coś dużego kolorowego przed sztagiem i skutecznie to niesie. Wraz z uśmiechem na twarzy obudził się we mnie zawzięty sportowiec-regatowiec: w końcu ciśniemy, odrabiamy straty!!! Jest jazda! Chwilówki powyżej 10 węzłów robią robotę. W końcu zaczynam rozumieć jak można się ścigać na różnych łódkach nie sprowadzonych technicznie do jednego mianownika.
Im bliżej brzegu – tym słabszy wiatr, więcej jachtów odpala spina. Szybko komunikuję, że po GW kierunek na metę znowu spinakerowy. Podmiana żagla była przetrenowana, czas podmianki zmierzony. Michał szykuje się do roboty. GW, odpadamy, jedziemy… Michał ogarnia się szybciej niż na treningu – profeska! Raz-dwa-trzy, niebieski genaker do wora, a spin do góry. Jedziemy! Meta… bezwględnie wyprzedziliśmy kilka łódek, co cieszy, bo wiemy, że jesteśmy najwolniejsi w grupie wg świadectwa. Jednak świadomość straty na początku nie pozwala cieszyć się z dobrze pojechanego wyścigu. Po przeliczeniu w drugim wyścigu czwarte – lepiej niż w pierwszym. Zasłużone, ze względu na stratę na początku, ale późniejsze lekkie nadrobienie. Pallas z Czarodziejką – remis na piątym – rzadki przypadek – po przeliczeniu wynik identyczny co do sekundy.
Obrazek

Wieczorkiem impreza. Regaty dość kameralne (29 jachtów?), ale organizacja – profeska. Grill dla wszystkich, piwko dla żeglarzy, woda dla koników, bigosik… No i towarzystwo: nie codziennie można spotkać w jednym miejscu wielkich Żeglarzy siedzących sobie tak po prostu wśród ludzi: Asię Pajkowską, Zbyszka Gutkowskiego, Szymona Kuczyńskiego. Musiałem wykorzystać okazję i zrobić fotkę! Zresztą, nie tylko ja skorzystałem 
Obrazek
Obrazek

Po grillu Szymon poopowiadał o rejsie – zrobił piękną prezentację. Jeżeli ktoś myśli, że człowiek spędzający 9 miesięcy w samotnym rejsie jest z natury stworem nietowarzyskim, cichym i zamkniętym w sobie – to zwyczajnie się grubo myli. Po prostu trzeba umieć dostarczyć wspomagacze. I nie mówię o złocistym napoju – ten jedynie ugasił powyścigowe pragnienie. Mówię o wspaniałym towarzystwie żeglarzy wsłuchujących się w każde słowo Szymona i skrupulatnie wpatrujących się w zdjęcia z prezentacji.





Obrazek

Obrazek
A może po prostu Szymon liczył na to, że się rozgada i kondycja fizyczna i forma same przyjdą na pogaduszki? Nie z nami te numery – Michał jest fachowcem od fizjoterapii sportowców, a że uprawia sporty walki – ja się Go boję i we wszystkim przytakuję, więc po chwili opuszczamy imprezę i lecimy na trening na plażę. Zaprosiliśmy parę ekip, ale jakoś chłopaki nie mieli ochoty dołączyć. Przelot był krótki – raptem parę kilometrów, więc nie zdążyliśmy nawet się rozpędzić i pokonaliśmy go szybkim truchtem. Szymon musiał pokonywać te ścieżki już nie raz, bo chyłkiem-boczkiem, laskiem-polanką wyprowadził nas na plażę! Tam Michał wyboru nie dał – kazał skakać, pompki robić i stawać na głowie. Wcześniej nie umiałem, jednak strach przed gniewem trenera robi swoje – nauczyłem się. A że w tej pozycji ciężko się dyskutuje – nie dyskutowałem!

Powrót do portu, przyjemna kąpiel w lodowatej wodzie pod prysznicem i spać. Na jutro zaplanowaliśmy trening manewrów na spinakerze rano i trzeba było jeszcze fokowi się przyjrzeć i dobrze go poustawiać…
Obrazek

Niedzielny wyścig – to świadectwo profesjonalizmu sędziego. Warunki trudne, wiatru jak na lekarstwo. Sędzia się rozdwaja by dobrze ustawić trasę, w końcu jest. Startujemy. Popisowo psujemy start, w znikającym wietrze płyniemy ledwo-ledwo. Widzę z przodu wiatr, płyniemy w jego stronę, ale i rywale widzą i szybciej go złapią. Może nie wszyscy, ale ci najważniejsi – jednak tak. Jesteśmy mocno z tyłu, ale ściskam zęby: ja lubię takie warunki. Kiedy nic nie wieje – ciężko się pływa i jest to głównie praca dla głowy – to co misiaczki lubią najbardziej. Główni rywale na górnym znaku, ale jadą w złą stronę – nie wiem czemu, ale bliżej brzegu. Chyba po prostu ciągną za Good Speedem, a może nie chcą robić zwrotu. My dopiero się do znaku zbliżamy i już ustawiliśmy dziób w kierunku nadchodzącego z morza wiatru. Rywale stanęli, my czujemy wiatr, ale jeszcze mamy kawałek drogi na górę i później na dół. Jednak konkurenci tak bardzo odjechali w prawo, że widzę realną szansę dogonienia. Jednocześnie rozumiem, że nie są to warunki do ścigania. Chwilę później słyszę sygnał – N-ka w górze, wyścig przerwany. Sędzia – profeska: formuła ORC przewiduje możliwość rozgrywania wyścigów w wietrze 6knt, kierunek wiatru również się tak bardzo zmienił, że z wyścigu up/down mógł się zrobić żużel. Decyzja o przerwaniu właściwa. Ktoś z zawodników na radiu puścił anonimowy komentarz do sędziego, że tak się nie robi, ale po pytaniu o nazwisko czy jacht zgłaszający problem komunikacja ucichła. W naszej ocenie decyzja dobra, choć złapany chwilę przed decyzją wiatr mógł nas ponieść w tym wyścigu bardzo wysoko.
Powtórka z rozrywki – po ustabilizowaniu się wiatru i ponownym ustawieniu trasy kolejny start. Znowu popisowo zepsuty. W chwili startu bardzo odkręciło na PIN, mamy doskonałą pozycję. Obracam się i widzę, że na kilka sekund przed startem przejdziemy przed dziobem jachtu jadącego wzdłuż linii czekając na start. Daję Szymonowi komunikat, że mamy miejsce na zwrot. Ale Szymon nie jest moją ręką, a komunikacja werbalna jest wolniejsza od impulsu neuronów z mózgu do kończyny: Szymon musi usłyszeć, zrozumieć, obrzejrzeć się, podjąć decyzję i zrobić zwrot. Tych paru sekund właśnie zabrakło, bo przyszedł sygnał startu i tamten prawohalsowy mógł wyostrzyć. Już się nie mieścimy – ustępujemy za rufą, zbierając pozdrowienia od mijanej jednostki, idziemy też za rufę jeszcze paru jednostkom, co wypycha nas na prawą stronę trasy. Gorszą – o tym wiemy z przedstartowego rozpoznania warunków. Znowu straty. Konsekwentnie odrabiamy, wyprzedzamy Delphię 40 Eljachtu (pozdrawiamy się) – fajny widok: malutki szybki Maxusik obok dużego majestatycznego statku. Coś tam odrabiamy, technicznie jedziemy przyzwoicie. Szymon nawet pochwalił, że jesteśmy jachtem najpóźniej zrzucającym spina i najwcześniej stawiającym. Ale to za mało. W trzecim wyścigu po przeliczeniu znowu czwarte.
No i w całych regatach czwarte. Zasłużone, wyjeżdżone czwarte miejsce. Wkurzające, dołujące czwarte miejce. Najgorsze dla sportowca, bo tuż za podium. Trzeba lepiej pływać- będzie walka o drugie. A na pierwsze na razie trzeba jeszcze popracować – zbyt duża różnica pomiędzy Good Speed-em a resztą stawki. Zresztą, chłopaki wygrali wszystkie wyścigi. Zasłużenie.

Następne regaty – to regaty o Puchar Obrońców Westerplatte. Damy z siebie wszystko!



Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowania - 2: nauaag, Rolfok
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 13:41 

Dołączył(a): 29 paź 2017, o 16:50
Posty: 586
Podziękował : 134
Otrzymał podziękowań: 124
Uprawnienia żeglarskie: lipcowe
Jak POW, bo nie mogę znaleźć wyników on-line ?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 14:25 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Wczoraj mieliśmy trzecie na remisie z drugim.
Pierwszy Cors, który bezapelacyjnie wymiatał.

Dzisiaj były dwa wyscigi, wyniki w nie znam, bo jadę do domu. Core jednak na 100% wygrał, bo jeździł w czubie bezwzględnie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 14:29 

Dołączył(a): 29 paź 2017, o 16:50
Posty: 586
Podziękował : 134
Otrzymał podziękowań: 124
Uprawnienia żeglarskie: lipcowe
Dzięki za info, gratulacje.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 15:36 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Telefon z autokorektą to wymysł szatana.
Cors wygrał, miało być.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 16:31 

Dołączył(a): 29 paź 2017, o 16:50
Posty: 586
Podziękował : 134
Otrzymał podziękowań: 124
Uprawnienia żeglarskie: lipcowe
plitkin napisał(a):
Telefon z autokorektą to wymysł szatana.


Dokładnie tak. Kolega miał napisać „spóźnię się na kolację, kochanie” a wyszło „zniszczyłaś mi życie, głupia babo”


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 17:42 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
:)

Cors ostatecznie zdobył złoto.
My wyjeździliśmy drugie.
Waliant czwarte, niestety..


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 18:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lis 2011, o 08:57
Posty: 11602
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 1618
Otrzymał podziękowań: 3847
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
plitkin napisał(a):
Waliant czwarte, niestety..

Zamieniliśmy się miejscami w porównaniu do poprzednich regat. Ale spoko, nie martwimy się. W bardzo słabym wietrze, po słabszym pierwszym dniu, udało nam się trochę awansować. Dziś pierwszy wyścig dłużył się niesamowicie, ale i tak bywa. Za to mieliśmy momenty bardzo dobrego pływania, i tym się można cieszyć ;)

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl



Za ten post autor waliant otrzymał podziękowanie od: plitkin
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 wrz 2018, o 19:02 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
A my coraz lepiej poznajemy łódkę. No i zgrywamy sie jako team :) Wydaje się, że potencjał mamy duży.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 wrz 2018, o 21:34 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
1 Września to smutna rocznica. Tego dnia nie da się nie sięgnąć pamięcią do okropnych wydarzeń zmieniających bieg historii. Zwłaszcza, kiedy jesteśmy w Gdańsku – tuż obok miejsca w którym wszystko się zaczęło. Każdy zapewne ma swoje rodzinne historie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Każdy na swój sposób przeżywa ten moment, ale nikt z pewnością nie pozostaje obojętny. W tym roku tego konkretnego dnia byliśmy w Gdańsku. Mogliśmy cieszyć się wolnością jaką dziś mamy – mogliśmy żeglować. Niby prosta sprawa - zwykłe pływanie, a jakże nieosiągalne i totalnie odległe te 79 lat temu... Nie mogliśmy nie pamiętać historii. M.in. dlatego tego dnia wzięliśmy udział w regatach o Puchar Obrońców Westerplatte, organizowanych przez Jachtklub Północny.

Rywale już nam znani z poprzednich regat, ale tym razem dołączył do naszej klasy dobrze nam znany z innych imprez świetny żeglarz Piotr Adamowicz na Neoprofilu. Tego żeglarza nie trzeba przedstawiać – ma chyba więcej tytułów Mistrza Polski i żeglarskich trofeów niż my mamy lat (razem wzięci, rzecz jasna). Piotr startuje na łódce zaprojektowanej przez siebie, wykonanej przez siebie, napędzanej zaprojektowanym przez siebie zestawem żagli. Sam siedzi za sterem. Zna akwen, zna sprzęt, jest chyba żeglarzem o najbardziej wszechstronnej wiedzy i umiejętnościach w Polsce (projektant, konstruktor, wykonawca i żeglarz w jednym). Jest na liście i GoodSpeed – Mistrz Polski, zwycięzca każdych wcześniejszych regat w formule ORC w jakich startowaliśmy. Jest SelmaRacing z Michałem Korneszczukiem na pokładzie (czy za sterem?) – doskonałym żeglarzem znanym z różnych klas. Selma gościła Szymona i Michała na swoim pokładzie podczas tegorocznych Mistrzostw Polski ORC Int. I jest chyba jakaś niewidzialna fajna więź między tą ekipą na tej dużej maszynie regatowej a załogą na malutkim, ale dzielnym Puffinie. Oczywiście jest i Czarodziejka, z Tomkiem Konnakiem, który jeszcze kilka lat temu stanął na najwyższym stopniu podium, zmuszając niektórych z nas do pogodzenia się z dopiskiem „wice” przy tytule Mistrza Polski w morskich regatach. Tomek wówczas pływał na Pallasie, który również widnieje na liście startowej w tej imprezie, tak więc to też potencjalnie niebezpieczny rywal. Poza tym są sympatyczne ekipy na jachtach Zobra, Zefirek i jeszcze kilku innych jednostkach w naszej klasie. Cóż… jest z kim rywalizować.
A jak jest z kim rywalizować – trzeba się na poważnie do tego przygotować. Michał ma wprawę, więc nie myśląc długo daje nura pod naszego Maxusika i szuru-szuru dno gąbeczką, myju-myju kil szachelką. Myślę, że podczas nurkowania Michał zawsze wspomina dobrym słowem Szymona, który zarzekał się, że zrobi antyfouling jeszcze ze 2 miesiące temu. Z drugiej strony: kąpiel - to zdrowie, więc gdyby nie było konieczności zażywania kąpieli – załoga by się rozleniwiła i była mniej zdrowa. A to bez sensu. Pewnie dlatego antyfoulingu dotychczas nie ma...
Obrazek
Obrazek

Pierwszego dnia miały się odbyć 2 wyścigi: krótki i zatokowy. Ze względu na słabowiatrowe warunki start przesunięto na godz. 1100 (zamiast 1000 wg planu). Wychodzimy wcześniej. Szymon zrobił mały prezent i pozwolił mi pojechać w pierwszym wyścigu na sterze. Muszę się rozpływać, poza tym musimy się zgrać na nowych pozycjach. Halsówka, spinaker góra, jazda w dół, kilka przebrasek na zegarek, zrzuty spinakera na nawietrzną, na zawietrzną, wyjścia ze znaku. Działa. Czyli potrafimy się uzupełniać i w razie czego podmieniać się nawzajem. To ważne w załodze. Dalej już mamy czas na typowo przedregatową robotę: ocenę wiatru i jego oscylacji, ocenę prądu, nieba i innych czynników mogących mieć wpływ na potencjalne zmiany. Prąd jest, więc oceniamy jak on wpływa na jacht (a właściwie, na nasz wiatr pozorny). Jesteśmy gotowi.

Wyścig nr 1: start dobry, może najlepszy ze stawki. Jazda na górę całkiem ok: dobrze czytamy akwen. Na górze jesteśmy bardzo blisko (względnie, oczywiście) Piotra, wyprzedzamy szybszą konkurencję. Kursy pełne też spoko, sporo większych jachtów z klasy Open są za nami, ale Piotr odjeżdża na swoim genakerze, wyprzedzając bezwzględnie dużo większe i szybsze jachty (GoodSpeed, Polled i td). Druga halsówka – wszyscy jadą w prawo, Piotr jest na górze. Wydaje się, że środek trasy jest lepszy – tam gdzie jest Piotr. Jedziemy. Któryś jacht po prawej się ewidentnie stresuje: zgłasza do sędziów prośbę o przegonienie jakiegoś jachtu nie biorącego udziału w wyścigu z akwenu: rzekomo ten zakłóca im wiatr. Nie bardzo rozumiemy jak: jachty dzieli przepaść i nie ma mowy o zabieraniu wiatru, a poza tym to byłaby pomoc z zewnątrz – niedopuszczalne w regatach, co natychmiast zasygnowaliśmy, wtrącając się do dyskusji. Sytuacja jak sytuacja – nie ma większego merytorycznego znaczenia, ale jest oznaką, że walka trwa! Niestety, właśnie przyszła z prawej duża zmiana i większe ciśnienie wiatru. Jachty po prawej wyraźnie przysieszyły i, choć u nas wiatr cały czas jest, to tam jest go więcej. Tracimy na tym. Wyraźnie wyprzedza nas Pallas, który był z prawej. Trudno – jest szybszy, może, wręcz powinien wyprzedzić już dawno. Tak jak Czarodziejka (też przed nami). Ale inne szybsze jednostki cały czas utrzymują się za nami (Zorba, Zefirek i inne). Górny znak, spinaker, zjazd w dół i meta. Bez większych przygód – dobra robota załogi. Piotr mocno z przodu, Good Speed - jakby tak słabo, o dziwo! Czarodziejka tuż przed nami - wiemy, że ją bez problemu przeliczamy (dzieli nas raptem paredziesiąt sekund).

Drugi wyścig – zatokowy. Na swoją pozycję za sterem siada Szymon. Jedziemy bliżej brzegu, reszta jachtów (poza nielicznymi wyjątkami) poszła w morze. Początkowo zyskujemy, w połowie halsówki jesteśmy przed Czarodziejką, a nawet Neoprofil wydaje się być tylko trochę przed nami, zbyt blisko by wygrać - wiemy o tym. Jednak przychodzi zmiana z lewej, a my zrobiliśmy błąd i zrobiliśmy za krótką docinkę - za wcześnie odbiliśmy w prawo. Oddajemy przewagę, ale nie wiemy ile, bo w końcu to regaty przelicznikowe. Zmiana z lewej się pogłębia, widzimy już, że wracać będziemy jednohalsowo na spinakerze i to całkiem ostrym kursem, bez halsówki. Nie wiem czemu, ale Globe, Jaricho i niektóre inne jachty po nawrotce idą pod brzeg zamiast od razu zrobić zwrot i jechać na kolejny znak. Jadą w poprzek trasy, naszym zdaniem zupełnie bez sensu. My po szybkim zwrocie ciśniemy prosto na kolejny znak. Najpierw powoli, później się rozwiewa, więc i prędkość rośnie, a więc i balastujemy już inaczej. Trzeba być czujnym i przesuwać się do tyłu. Po chwili już mamy na tyle ostry kurs i na tyle silny wiatr, że jachty poniżej (m.in. Jaricho) nie radzą sobie z niesieniem spinakera. Tracą, a my prowadzimy Puffina w sposób w pełni kontrolowany: dobra technika i dobre decyzje strategiczne pozwalają na bezpieczną i szybką żeglugę. Myślę, że zyskujemy do tych, którzy mają problemy ze spinakerem. Dalej już łatwizna: kilka prostych manewrów po minięciu boi GW i jazda bez jakichś przygód do mety, ustawionej przy jachtklubie Stal. Nie wiemy czy uzyskany na początku wyścigu zysk jest większy od straty będącej skutkiem złej decyzji o przedwczesnym zwrocie – bo chodzi o przeliczniki i nigdy nie wiadomo jak ułożą się wyniki po przeliczeniu.

Tomek z Czarodziejki jest jak zwykle bardzo pomocny - zabiera nas do Jacht Klubu Północnego – bazy regat, do którego nie płyniemy wodą, gdyż to prawie godzina jazdy na silniku w jedną stronę. Na miejscu kiełbaska, bigosik i po chwili znowuż okazja do wyrazów uznania dla sędziego – Tomka Sawukinasa – wyniki po przeliczeniu szybko lądują na tablicy. Wow: mamy 2 i 3 miejsce w kolejnych wyścigach, co daje trzecią pozycję w generalce na remisie punktowym z Pallasem (który jest na drugim). Remis niekorzystny dla nas, bo w ostatnim wyścigu mamy gorsze miejsce. Ściskamy zęby, szybko zabieramy się z imprezy – bo nie mamy własnego transportu i korzystamy z dobrego uczynku załogi Oilera, która potraktowała najlepszych przedstawicieli naszej ekipy jako bagaż :)
Obrazek

Zgodnie z przedregatowymi założeniami realizujemy prace przy jachcie: przede wszystkim zmieniamy ustawienie masztu, szukając ostrości. Prognoza na jutro również słabowiatrowa, a więc jest to jest doskonała okazja by przymierzyć się do tych samych rywali w podobnych warunkach. Szybkie ogarnięcie tematu i spać.

Niedzielne wyścigi miały rozstrzygnąć remis punktowy z Pallasem, zatem naturalnym jest, że były pewne założenia strategiczne względem tej jednostki. Nie zamierzaliśmy się wdawać w bezpośrednią walkę, rzecz jasna, gdyż pływamy w przelicznikach, co oznacza, że ścigamy się z czasem, a nie rywalem, ale nie ma co pozwalać rywalowi na to, by będąc gdzieś w innym miejscu niż my dostał lepszy wiatr. Zresztą, wyraźnie załoga tam wie co robi i z reguły są tam, gdzie akurat pojawia się korzystna zmiana. Strategia prosta: nie prowokujemy losu. Na wodę wychodzimy wcześniej, rzecz jasna.

Szymon zaczął coś przybłąkiwać o sprawdzeniu jakości pracy załogi przy kadłubie, więc został wyrzucony za burtę by naocznie zweryfikował czy wszystko ok. Trzeba mieć zaufanie do kolegów!


Dalej już z górki – zrobiona żeglarska robota: analiza prądu, analiza wiatru, oscylacji, chmur… Przymiarka do Czarodziejki (dziękujemy!!!) pokazuje, że z ostrością jakby trochę lepiej niż było? Wyścigi pokażą. Jedziemy.

Pierwszy niedzielny start – bardzo dobry, bo z pinu – tak jak zaplanowaliśmy. Jedyne co się nie udało: nie nakarmiliśmy w nocy boi startowej i rzuciła się na znoszonego prądem Puffina, lekko go dotykając - widocznie chciała odgryźć kawałek. Ale dotknięcie to dotknięcie - kręcimy kółko karne. Szkoda, ale jedziemy dalej. Emocje w wyścigu były, bo i warunki zmienne. A to oznacza, że trzeba pracować i to głównie głową. Ostatecznie na mecie jesteśmy jakieś 3 minuty za Pallasem – nie wiemy czy to dużo czy mało, ale raczej tkwimy w przekonaniu, że przegraliśmy wyścig.
Czwarty i ostatni wyścig miał przynieść prawo do odrzutki i nie pozostawiał miejsca na błąd. Start ok, jazda przyzwoita, choć na ostatnim pełnym popełniamy wymuszony błąd: nakrywa nas swoimi żaglami większy jacht (Dancing Queen czy Speed?) i musimy szukać czystego wiatru uciekając w prawo. Pallas jest z lewej, tam też widzimy świeży wiatr. Nie chcemy się separować, jednak w naszej ocenie strata z jazdy w smrodach jest większa niż z potencjalnej różnicy wiatru. Na metę wchodzimy jakieś 2 minuty za Pallasem. Nie mamy pewności czy wyprzedzamy po przeliczeniu, ale raczej nie. Przy okazji wyprzedzamy na pełnym wielką łódkę „Tornado” – nie do pomyślenia…

Meta. Rzut oka na zegarek – 14.33. O 15.05 mam autobus na dworzec, 1610 ostatni pociąg. Z portu do przystanku 35 min. piechotą lub 15 min. biegiem. Tak więc chłopaki jadą do portu pełnym gazem na spinakerze, ja w tym czasie szybko się przebieram w kabinie, pakuję graty do torby. W główkach portu jesteśmy o 14.52 – wiem już, że nie zdążę. Muszę szukać cudu. JEST – na swoim miejscu cumuje właśnie Czarodziejka. Uśmiech do Tomka, szybka podmiana własnych wyłupów na oczy kota ze Shreka i jest – nasz rywal i serdeczny kolega regatowy biegnie do auta, a ja wyskakując z Puffina gdzies na środku kei biegnę za Nim. Brum-brum i jestem na przystanku. Mam luks i relaks – całe 2 minuty czekam na autobus… ogromna ilość czasu jak na regatowca. Chwila moment i ląduję w pociągu. Nie zdążyłem kupić picia ani jedzenia, ale sprywatyzowałem resztę orzeszków z Puffina – tych cudem niedojedzonych podczas przerw międzywyścigowych.

Miły telefon od Michała poprawia humor: oba niedzielne wyścigi wygraliśmy z Pallasem, zajmując w obu biegach po przeliczeniu drugie miejsce, tuż za zwycięzcą - Piotrem na Neoprofilu. No i fajnie – wreszcie przynajmniej srebro w tym niezrozumiałym, ale może i fajnym ORC :)
Obrazek
Obrazek

Podziękowania dla partnerów Maxus Racing Team:
Sailservice za wspaniałe żagle. Ten grot został nazwany przez zaprzyjaźnionego żeglarza jako „najbardziej ustawialny żagiel jaki zna” – w sensie ogromnej poddatności na regulacje i trym. Myślę, że to jeden z najlepszych żagli jaki dotychczas spotkałem. Nota bene, zaprojektowany przez Piotra Adamowicza - tego, z którym rywalizowaliśmy w tej imprezie. Myślę też, że wyciągamy z tego grota raptem 70% efektywności - jeszcze sporo nauki przed nami. Super żagielek! A i bloczki Ronstana też robią robotę! A kabestany Andersena okrążyły bez zająknięcia dwukrotnie świat i nie były serwisowane. W tym roku przesmarowałem osobiście jeden kabestan przed sezonem i tyle.
Obrazek

Eljacht – nie ustajemy dziękować za wspaniałą elektronikę. Dzięki Wam podziwiamy pajęczynę swoich śladów na ploterze, wiemy gdzie płynąć w wyścigu, dzięki czemu nawet możemy czasem wyprzedzić Was w feworze sportowej rywalizacji! :)

HenriLloyd – wspaniała marka z polskimi korzeniami. Co tu dużo gadać? To najlepsza odzież żeglarska na świecie. W ciuszkach z logotypem HL wyglądamy bojowo, a i czujemy się doskonale!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

MarineWorks – za to, że mamy nowy maszcik Seldena. Poprzedni maszt Szymon wziął i uszkodził gdzieś niedaleko Hornu. Nowy maszcik fajnie się trymuje, co daje ogromne możliwości w przygotowaniu się do wyścigu. A przede wszystkim - daje przewagę w przedstartowej walce psychologicznej. Tak, w ostatnich regatach rywale zobaczyli jak kręcimy wantami trymując maszt i od razu się zmobilizowali do działań na własnej jednostce. Pewnie ich maszcik tak fajnie się nie ustawia, ale wojna psychologiczna i tak wygrana!

Gertis – mazurska szkoła żeglarstwa. Za to, że „wychowała” Szymona. Za to, że uwierzyła w Szymona. Za to, że Go wspiera. Za to, że szkoli… nie - buduje rodzinę przyszłych wspaniałych żeglarzy. Nota bene, szkoli również na nowiutkich Maxusach :)

Northman – za to, że za każdym razem kiedy wypływamy z portu na "naszym" szymonowym Maxusie 22 - bezpiecznie wracamy do swojej kei. Za to, że kończymy trudne wyścigi „na pudle”, z których inni się wycofują ze względu na trudne warunki. Za to, że walczymy o fajne trofea sportowe również w słabym wietrze. Za to że na tej jednej łódce śpimy, jemy, żyjemy. Żyjemy żeglarstwem, żyjemy tym jachtem! Ten Maxusik przepłynął już ponad 80 tys mil morskich i nadal jest w pełni sprawny, gotowy do podjęcia każdego wyzwania – czy to miałaby być podróż dookoła świata, czy też krótki wyścig na Zatoce, czy też służyć jako pływający dom Szymona podczas urlopu od pływania :). To mały wielki jacht! Dziękujemy!
Obrazek
Obrazek
Obrazek



Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowania - 4: Colonel, cors, Marian Strzelecki, waliant
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 wrz 2018, o 23:07 

Dołączył(a): 17 lis 2014, o 20:08
Posty: 1419
Podziękował : 516
Otrzymał podziękowań: 643
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
plitkin napisał(a):
(dzieli nas raptem paredziesiąt sekund).

..nie Victorze, nie RAPTEM lecz AŻ.



Za ten post autor cors otrzymał podziękowanie od: plitkin
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 wrz 2018, o 23:17 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lis 2011, o 08:57
Posty: 11602
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 1618
Otrzymał podziękowań: 3847
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Tutaj są lepiej widoczne wyniki POW:
https://zeglarski.info/wp-content/uploa ... wyniki.pdf

Jutro spróbujemy się odkuć!

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 8 wrz 2018, o 07:14 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
cors napisał(a):
plitkin napisał(a):
(dzieli nas raptem paredziesiąt sekund).

..nie Victorze, nie RAPTEM lecz AŻ.


Racja ;)
Faktem jest, że możemy jeszcze lepiej pływać. Na to potrzeba czasu na poznanie sprzętu i trym. Niezbędne są przymiarki. A to trwa. W sumie, można to ogarnąć w tydzień, ale to musiałby być tydzień intensywnej pracy co najmniej dwóch załóg i dwóch jachtów. Nie stać nas na to. :(


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 8 wrz 2018, o 07:29 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
waliant napisał(a):
Jutro spróbujemy się odkuć!


Nie trzeba ;)

waliant napisał(a):
Tutaj są lepiej widoczne wyniki POW:
https://zeglarski.info/wp-content/uploa ... wyniki.pdf


Zabawnie wyglądają wyniki grupy Open. Poza jednym wyścigiem, w którym 2 jachty zamieniły się miejscami, reszta identico.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 8 wrz 2018, o 08:00 

Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 10:14
Posty: 8807
Podziękował : 3978
Otrzymał podziękowań: 1915
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
Z kolei pouczajace by bylo gdyby ktos zechcial przeliczyc wyniki "Selmy" i "Dancing Qeen" w ORC oczywiscie jesli trasa i start byly wspolne :)
J nie rozumiem jaki jest ses scigac sie w open na 9 m lodce z 2 x wiekszymi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 15 wrz 2018, o 16:09 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Wczoraj się dowiedziałem, że jako Maxus Racing Team wygraliśmy Puchar Bałtyku Południowego w ORC - kategoria morska. Wygląda na to, że to już koniec imprez w kategorii morskiej, więc raczej ta pozycja się nie zmieni.

Jeszcze wiosną Szymon pływał po morzach i oceanach świata, a później podczas powitania Go w Kamieniu Pomorskim Prezes stoczni Northman ogłosił o dalszym wsparciu kolejnego projektu Szymona - wyścigach Maxusem 22 s/y Atlantic Puffin po Bałtyku. Szymon zaprosił do załogi kilka osób, w tym mnie, i jakoś tak się to poukładało, że wygraliśmy sezon :) Trochę fartem, trochę frekwencją, trochę ciężką pracą. Z pewnością jednak, w każdym wyścigu daliśmy z siebie wszystko i pływaliśmy z pełnym zaangażowaniem. Jest co wspominać... A o naszym pierwszym wspólnym wyścigu "B8" nadal krążą legendy :)

Wyniki PBP ORC kat. morska tutaj: https://zeglarski.info/wp-content/uploa ... morska.pdf

W generalce ORC narazie jesteśmy na piątym miejscu. Do pudła być może zabrakło nam frekwencji ze względu na to, że Szymon zamiast się porządnie regacić na początku sezonu pływał z portu do portu przez 270 dni i nie wyrobił się na wczesnowiosenne regaty. A może zabrakło wyników.... Nie kalkulowałem i nie ma to większego znaczenia.
Nie wiem nawet, czy wyniki są ostateczne oraz czy w generalce nie dojdą jakieś imprezy zatokowe. Dodatkowo nie wiem, czy nie będzie tam zmian, ponieważ za B8 dostaliśmy podejrzanie mało punktów - tak jakby startowały tylko 2 jachty, a nie 12 jak to miało miejsce w rzeczywistości (tylko że tamte nie ukończyły wyścigu, niemniej, wystartowały, więc są punktowane zgodnie z PRŻ). Ale to już w gestii komisji, która wszystko będzie liczyła.
Wyniki generalki ORC tutaj: https://zeglarski.info/wp-content/uploa ... eralna.pdf


"Wiszę" Wam relację z ostatnich regat Gdynia-Władysławowo-Gdynia. Postaram się do jutra z tym ogarnąć.


Załączniki:
20180818_102256_resized_1.jpg
20180818_102256_resized_1.jpg [ 78.02 KiB | Przeglądane 6330 razy ]
20180818_163503_resized_1.jpg
20180818_163503_resized_1.jpg [ 105.71 KiB | Przeglądane 6330 razy ]

Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowanie od: Colonel
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 15 wrz 2018, o 22:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lis 2011, o 08:57
Posty: 11602
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 1618
Otrzymał podziękowań: 3847
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
plitkin napisał(a):
tak jakby startowały tylko 2 jachty, a nie 12

Tak się liczy wyniki PBP, to jest w regulaminie.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 16 wrz 2018, o 10:06 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
waliant napisał(a):
Tak się liczy wyniki PBP, to jest w regulaminie.


Tomku, nie doczytałem w regulaminie tego o czym wspominasz. Mógłbyś zacytować? Przyznam, że słabo się znam na tym pucharze i raczej pobieżnie analizowałem dokumenty. W ORC jestem tylko od roboty żeglarskiej, więc nie wnikam w to, w co z reguły wnikam kiedy jestem sternikiem.

Widzę tak:
"... sternik otrzyma punkty w ilości jachtów pokonanych w grupie plus 1 punkt"
oraz
"jachtem pokonanym nie jest jacht, który nie wystartował w wyścigu".

Czyli wszystkie jachty, które nie mają DNC lub DNS mają być traktowane jako jachty pokonane. W przypadku B8 moim zdaniem to każdy jacht z wynikiem RET. Czyli razem w ORC 12 jachtów wystartowało, plus 1 punkt = 12 punktów nam się należy. Razy mnożnik (x2) za długość trasy, plus bonifikata za port macierzysty. Czyli za B8 powinniśmy moim zdaniem mieć (11+1)x2x1,08=25,92 pkt.

Czy coś u nas to zmienia? Nie wiem, bo nie widzę tabel. Wydaje się, że tak - może nawet da "pudło" w generalce? Tutaj raczej Ty byś się znał na tym.

W sumie - miejsce bez większego znaczenia dla mnie. Ale jak sobie przypomnę wysiłek włożony w ten akurat wyścig (B8) - to akurat w tym przypadku wyjątkowo chce się by wszystko było sprawiedliwie (czytaj: zgodnie z zasadami).

Jeżeli się mylę - sprostuj proszę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 16 wrz 2018, o 13:25 

Dołączył(a): 16 lis 2010, o 16:17
Posty: 10463
Podziękował : 1300
Otrzymał podziękowań: 4172
Uprawnienia żeglarskie: pływam sobie gdzie chcę
Po raz pierwszy o regatach Gdynia-Władysławowo-Gdynia usłyszałem w 2011 roku – kiedy ścigaliśmy się Maxusem 28 s/y Babooshka w Pucharze Polski Jachtów Kabinowych oraz w wybranych regatach morskich. Już wówczas mówiło się o tej imprezie, że jest to najtrudniejszy taktycznie i technicznie wyścig. Już wtedy chciałem w niej wystartować, ale ciągła kolizja z innymi regatami i problemy logistyczne nie pozwalały zrealizować tych planów. Teraz się udało i to nadal na pokładzie Maxusa, choć już znacznie mniejszego, ale jakże dzielnego Maxusa 22 s/y Atlantic Puffin. Wystartowałem w roli członka załogi Maxus Racing Team.
Logistycznie wszystko było zapięte na ostatni guzik, a zaplanowane rezerwy czasowe były liczone w minutach. Ale po kolei: w sobotę nie mogłem przegapić lokalnej premiery nowego flagowego jachtu motorowego stoczni Northman – modelu Northman 1200.
Obrazek
Obrazek
Ta ekskluzywna jednostka zrobiła furorę wśród widzów podczas targów Wiatr i Woda w Gdyni, a w Giżycku miała się odbyć lokalna prezentacja. Znowu w sobotę, znowu w samo południe. Start do wyścigu Gdynia-Władysławowo-Gdynia zaplanowany był na godzinę 1800, a o godz. 1700 planowaliśmy oddać cumy w Marinie Gdynia, gdzie Szymon dzień wcześniej przestawił Puffina. Droga wg google maps miała zająć 4h14min. Auto zatankowane dzień wcześniej, ekipa przygotowana. Tym razem Michała zastępuje inny członek maxusowej rodziny, ale kto to był – niech zostanie chwilową tajemnicą. Dość powiedzieć, że osoba ta również musiała być na prezentacji Northmana 1200, za to dotrzymała mi towarzystwa podczas podróży do Gdyni. Nie rozwodząc się długo: premiera nowego jachtu odbyła się w akompaniamencie ochów i achów widzów, pięknej muzyki na żywo ze skrzypcami, zachwytami prowadzącego Mazurskie Targi Sportów Wodnych, podkreślającymi nietuzinkowość wydarzenia oraz wsparciem z powietrza z pokładu motolotni z banerem „Premiera Northman 1200”. Jednym słowem – udało się, więc w dobrych humorach kilkanaście minut po południu ruszyliśmy w drogę. Obliczenia się sprawdziły: na miejscu zdążyliśmy nawet w szybkim tempie zjeść rybkę ze smażalni i szybko oddać cumy. Przebrać się przecież można i w drodze do startu.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Część sportowa – tym razem nie było nudno, mimo, że był to długi wyścig. Wiatr słaby, prądy, spory udział halsówki i pełnych kursów, mielizny, noc, bardzo zmienne warunki – to wszystko powodowało, że poza manualną żeglarską robotą cały czas pracować musiały głowy. I pracowały.
Przy Helu mijamy jacht Fido, który utknął na mieliźnie, ale nie chcąc tracić regat chłopaki bardzo zawzięcie walczyli możliwość kontynuacji wyścigu: stawiali spinakera, próbowali przechylić łódkę by zejść z mielizny. Uprzedzając fakty: udało im się, co stwierdziliśmy już następnego poranka, kiedy zobaczyliśmy ich blisko za nami. Mijając Hel również płynęliśmy bardzo blisko brzegu – najbliżej jak się da, ale nadal tak by mieć wiatr (mamy w końcu chyba najniższy maszt w tych regatach, a wiatr wiał od brzegu) i żeby nie wpakować się na mieliznę. W tym miejscu bardzo kręci wiatr, dodatkowo zaczęło się ściemniać. Powoli dochodzimy inne dłuższe (czyt. szybsze) jednostki. Jesteśmy bardzo skupieni na trymie (zmieniamy go co kilka sekund, właściwie nie knagując żagli), staramy się nie wytracić prędkości ze względu na słaby wiatr: rozpędzenie będzie trwało wieki. Jachty po zawietrznej zdaje się podchodzą luźniej do reakcji na zmiany wiatru, więc płyną często na przebranych żaglach (wiatr kręci). Dlatego, mimo, że w tych regatach jesteśmy formalnie najwolniejsi – wyprzedzamy kilka jednostek. Po minięciu Helu podejmujemy ważne decyzje strategiczne: czy zostać przy brzegu, czy iść dalej, a może w morze? Guru routingu w tej załodze jest jeden – Szymon wielokrotnie już w czasie okrążenia globu pokazał, że naprawdę czuje żywioł i wie gdzie trzeba być. Załoga skupia się więc jedynie na wyciśnięciu prędkości, bo Szymon dobrze wie gdzie trzeba płynąć.
Robi się totalnie ciemno, mamy zmianę na sterze. Halsówka na wiatr. W ciemności nie łatwo jest o optymalne prowadzenie łódki i optymalny trym. Ale gaz jest – czuję to (choć wiatr jest słaby, więc prędkość rzędu 2-2,5 knt jest marzeniem). Czuję zmiany wiatru, więc wszystko ok. Reszta załogi może odpocząć – radzę sobie. Widzę 2 jachty przed nami, a właściwie ich światła. Pitbul regatowy we mnie szczerzy już kły. Czuję odkrętkę wiatru, robię zwrot na lewy hals. Jeden z tych dwóch jachtów mam już na kursie kolizyjnym. Chyba nie przejdę przed dziobem, a rywal utrudnia ocenę świecąc latarką prosto w oczy. Odpuszczam – idę za rufę, bo nie widać dobrze, ale Pitbull warczy: „to ostatni raz”. Wierzę mu – wiem, że jadę w korzystnej zmianie, a tamci są na drugim halsie. Ten drugi jacht też jest wyraźnie bliżej. Jadę w dobrą stronę, bo Szymon mówił, że najpierw wiatr przyjdzie z prawej. Jest mała zmiana, robię zwrot. Tamci się również odłożyli, bo musieli: brzeg nie ustępuje. Już wiem, że mimo, że oni szybsi (bo więksi), powinno się udać przejść przed dziobem. No i udaje się: przechodzę przed jedną z dwóch łódek. Przy brzegu znowu odkręca – kolejny zwrot na lewy. Tamci znowu na prawym, znowu świecą w oczy. Ale wiem, że przejdę. Proszę o zgaszenie latarki, kontrolnie oceniam odległość: jest z 50 metrów. Przepaść w regatach – przechodzę. Pitbull mówi: „kontroluj pozycję”, mózg neguje: „to wyścig na czas, a nie sparing z wybranym jachtem”. Rywal mówi: „ułatwię zadanie” i przekłada się nam niemalże w kilwater. Lepiej się nie da – wszyscy, włącznie z pieskiem we mnie mogą iść spać – na wachcie zostaje już zwykły żeglarz we mnie, którego zadaniem jest „jedynie” utrzymanie prędkości i realizacja strategii Skippera. Wybudzający się co chwilę regatowiec we mnie sprawdza jedynie trym, prędkość i pozycję zostających coraz bardziej z tyłu bezpośrednich rywali. Wszystko jest ok.
Obrazek
Obrazek
Noc piękna: dużo gwiazd, choć księżyca brak. Ciemno. Gdzieś z Półwyspu Helskiego niesie się wodą umcy-umcy. Jaki kontrast: tam i tu są gwiazdy, wolę jednak te na niebie. Od lat chciałem tu być i jestem….
Trzymam się strategii: po tym jak przyszła zmiana z morza miało wrócić i wiać od brzegu. Nie mogłem się zbytnio oddalać, ani się zbliżać. W końcu czuję – jest: wieje coraz bardziej z lewej, jakby trochę mocniej… Wreszcie prędkość powyżej 4 węzłów. jestem w stanie nawet żeglować delikatnie powyżej znaku. Wcześniejsi rywale z tyłu już daleko: nie wiem dlaczego, ale nie martwię się z tym. Do boi WŁA trochę ponad 8 mil. Czas na odpoczynek by za te 2 godziny za boją WŁA sprawnie działać ze spinakerem lub genakerem. Zmiana – wsiada Szymon.
Obrazek
„Wstawaj, coś jest nie tak” – katapultuje mnie z koi do kokpitu. Czuję, że stoimy.
„Robiliśmy drugą cofkę, nie ma prędkości, chyba coś złapaliśmy na kil. Trzeba dodać prędkości”. Kurde – filmu „Wind” się naoglądali… Szybkie spojrzenie na zegarek: minęły prawie 2 godziny, czyli powinniśmy być już pod WŁA.
„Ile do boi?” – pytam.
„4 mile”.
„O kurde…”.
Rywali za nami nie ma, jakieś światła są przed nami.
„Jedź bajdewindem, ustwię wszystko” – mówię. Lecę z latarką na dziób, fok nie pracuje po cofce (jeszcze nie nabraliśmy prędkości), więc ustawiam. Wiatru dużo nie ma, ale czuję go. Wracam do grota, ustawiam. Jest gaz, ale chyba i więcej wiatru. Znowu mamy 4 knt, znowu jedziemy na znak. Może coś zrzuciliśmy z kila, może coś było w trymie nie tak… Pytam gdzie bezpośredni rywale. „Chyba przed nami”. Ocena innych rywali na ploterze (system AIS) – zaprzyjaźniona Busy Lizzy oddaliłą się masakrycznie (dwukrotnie powiększyli przewagę do nas)… Pięknie idzie SMOKE – bardzo blisko szybkiego Good Speeda. Złość… Nie wiadomo na co, ale świadomość, że prawdopodobnie przez coś na kilu straciliśmy co najmniej godzinę dobija. Ściskam zęby, trzeba jechać dalej.
Po jakimś czasie widzimy wracające jachty. Niektóre na spinakerach, niektóre bez. Wg naszej oceny wyda genaker i ten żagiel szykuję do postawienia. Chyba ok. 0323 (do zweryfikowania) mijamy boję WŁA – wracamy. Prędkość słaba – ok. 2-2,4 knt. Słaby wiatr wiejący od brzegu plus prąd włączają głowę: nie wolno w tych warunkach zatrzymać łódki, bo rozpędzenie potrwa wieczność. Nie wolno wjechać w niekorzystny prąd czy strefę słabego wiatru, ale jak to zrobić, jeżeli jest ciemno? Szymon jednak jest super żeglarzem i doskonale utrzymuje prędkość. Lecimy pod błękitnym genakerem, prowadzę go z ręki odpracowując każdą zmianę, każdy podmuch. Wyraźnie mamy lepszą jazdę niż wszystkie jachty, które widzimy na AIS. Co najmniej o 0,5 węzła szybciej, ale często węzeł. Zmieniamy się na sterze, Szymon regularnie sprawdza rywali i koryguje założenia strategiczne: nie można podejść za blisko brzegu, bo zgaśnie. Wydaje się, że za daleko w morze też nie jest dobrze. Musimy szukać optymalnej drogi i chyba to wychodzi. Kilka godzin mija i cały czas jedziemy szybciej od wszystkich rywali mających AIS, zmniejszamy dystans do Busy Lizzy i innych łódek. Rozjaśnia się, przed sobą widzimy ciszę, ale wszystkie jachty w niej stoją. Zdaje się, że głębiej w morzu trochę lepiej: dochodzi nas z tyłu Fido, które najwyraźniej zeszło z mielizny i ciśnie. Nic dziwnego: mają ogromne genakery i rozbudowane górą groty, a poza tym to dużo lżejsza i szybsza łódka na pełnych kursach od nas. W końcu to mini, stworzone do jazdy na pełnym. Teraz klucz do sukcesu – utrzymanie prędkości. Rywale jadą węzeł, węzeł z groszami, albo i poniżej. U nas tylko przez krótką chwilę było 1,4, a tak trzymamy co najmniej 2 węzły prędkości w porywach do 2,7. Do tego całkiem optymalny kurs. Robi się widno, jest dobrze, znowu zmiana na sterze – idę „balastować w środku”.
Tym razem hasło „walimy genaker” wyciąga mnie na pokład – nie musiałem, bo załoga sama się ogarnia, ale tak duża zmiana musi coś oznaczać i oczywiście chcę wiedzieć co. Prędkość czułem przez sen, więc pewnie już Hel i zaraz zwrot. Wolę wyjść by pomóc ustawić żagle. Jest słoneczko, do Helu jeszcze trochę, ale jest więcej wiatru i zrobiło się w miarę ostro – za ostro na genaker. Za nami łódka, pytam kto to. Szymon mówi „Zefirek”… Znam Zefirka z poprzednich regat – szybsza od nas łódka, choć raczej udawało się wyprzedzić ją bezwzględnie w poprzednich regatach. Godzinną nocną stratę mam cały czas w głowie, więc sportowa złość zostaje. Wracam do kabiny, bo na pokładzie nie jestem potrzebny. Balastuję tam gdzie trzeba, ale w środku.
Zwrot, jazda lewym halsem. Z góry potwierdzają: Hel. Po kilku minutach kolejny zwrot – jednak nie wyrabiamy się z ominięciem mielizny i nie ryzykujemy. Robimy wysokość i znowu zwrot. Teraz już jazda na Gdynię jednym halsem. Prosty kurs, ale długi odcinek. Wyłażę na pokład sprawdzić sytuację – Zefirek i Zorba za nami. Oba jachty szybsze, więc z nimi na ten moment wygrywamy, bo po tych kilkunastu godzinach powinni być sporo przed nami. Do tego jakaś dłuższa łódka za nami, nie rozpoznaję nazwy, nie ma jej na AIS. Zakłóca wiatr Zorbie, więc pewnie to ktoś z naszej grupy: inaczej taka bezpośrednia walka nie ma sensu. Robimy trym. Przed nami długi hals, więc poświęcamy temu dużo uwagi. Przyspieszamy o pół węzła lub nawet 0,6. Sporo. Chłopaki idą odpocząć, siadam za ster. Kurs prosto na metę: bajdewind lewego halsu. Na razie dość ostry, ale patrzę na chmury i układ brzegu i jestem pewny, że będzie się wypełniało. Czekam więc tylko na pierwsze oznaki możliwości postawienia genakera. Prędkość 4,6-5 knt, Zorba, Zefirek i ten trzeci jacht wyraźnie zostają z tyłu. Jest ok. Tak jedziemy bez większych przygód. Jedyne na co zwracam uwagę: na Fido, które poszło wyraźnie wyżej po to zapewne, by odpalić jak najwcześniej żagiel dodatkowy. Dokładnie – po godzince zakładają jakiegoś dziwnego foka/kliwra czy coś podobnego i jadą szybciej. To inna grupa, więc nie interesuje mnie walka bezpośrednia – mój regatowy Pitbull martwi się Zorbą i Zefirkiem, choć mózg wie, że nie ma to już żadnego znaczenia: nawet jak nas tutaj wyprzedzą – i tak ich przeliczymy. Z drugiej strony pamiętam o nocnym powodzie do złości: przekonanie o dużej stracie kształtuje świadomość, że dobrego wyniku i tak nie będzie, mimo dobrej powrotnej jazdy i całkiem dobrej jazdy do góry poza tą nieszczęsną utratą prędkości w nocy.
Meta ma być pomiędzy boją podejściową do Mariny Gdynia a stawą dewiacyjną. Na logu prędkość cały czas dobra – powyżej 5 knt. Jednak widzę, że im bliżej mety – tym wiatr będzie słabszy. Jednocześnie widzę, że i kierunek będzie się wypełniał. Szykuję genaker i jak tylko wyraźnie siadło (prędkość ok. 3-3,5knt) – genaker poszedł do góry. Jedziemy bardzo ostro, znowu dobra prędkość – ok. 5 knt. Do mety niby mila z kawałkiem, widzę jednak, że innym się nie chce odpalać żagli dodatkowych po tych kilkunastu godzinach wyścigu, ale my ciśniemy: w końcu to regaty. Cała załoga już na pokładzie, wyraźnie zwiększamy przewagę do Zefirka, Zorby i tej trzeciej łódki. Wreszcie meta.
Obrazek
Obrazek
Po zacumowaniu szybki klar jachtu. Szymon szykuje się do przelotu do Kamienia Pomorskiego na Sputnik Cup, a my chcemy wracać szybko do rodzin. Niestety, nie wpadniemy na zakończenie Polskiej Ekstraklasy Żeglarskiej, choć szkoda – dużo tam przyjaciół pływa. Szybko ogarniamy łódkę, robota żeglarska zrobiona, więc nie ma na co czekać. Co prawda JKM Gryf funduje super pierogi po uroczystościach zakończenia regat, ale czas nagli. Na zakończeniu ostaje Szymon i zje za nas wszystkich. Już w drodze do domu powoli układam sobie całość w głowie: dobry początek wyścigu, późniejsza strata z nieznanych przyczyn w nocy (za mało prędkości, jak to powiedział Szymon), później całkiem dobra jazda do końca. Zadowolenie z faktu wyprzedzenia w czasie rzeczywistym Zefirka i Zorby walczy ze świadomością nocnej straty. Przed nami weszły na metę dobre ekipy: Czarodziejka, Busy Lizzy, Aquilla. Nie mamy pojęcia czy przeliczamy te łódki, wydaje się, że nie, ale to gdybanie: nie znam się na formule tak by ocenić rzetelnie. Dzwonię do Tomka z Czarodziejki – to organizator tych regat, a poza tym nasz rywal i bardzo doświadczony i świadomy żeglarz, zna ORC jak swoje 5 palców. Gadamy o przebiegu wyścigu, Tomek zadowolony ze swojego startu, ja trochę mniej z naszego – z powodu tej nocnej straty. Jednak Tomek mówi: nie przejmuj się, wszyscy tam stali – to była cisza. To podbudowuje, bo resztę wyścigu pojechaliśmy całkiem przyzwoicie w moim odczuciu i tylko ta nocna strata nie dawała mi spać. Po pogaduszkach uznaję, że zapewne jesteśmy gdzieś w połowie stawki.
Wynik przyszedł MMSem od Szymona. Prowadzę auto, więc zerkam na szybko – widzę Atlantic Puffin na pierwszym miejscu, ale nie wiem, czy to nie lista startowa. Wspieram się naszym nowym załogantem siedzącym obok – mówi „pierwsze”. Nie wierzę: zatrzymuję samochód. Jest jak byk – pierwsze miejsce, 40 przeliczonych minut przewagi do drugiego (to przepaść, z reguły są to minuty i właśnie minuty dzielą kolejne 4 jednostki). No cóż… Pitbull regatowy zamienił się w Maltańczyka czy innego Yorka, szok i niedowierzanie. Widocznie faktycznie wszyscy „zaparkowali” w tej nocnej ciszy i niepotrzebnie się martwiłem. Nie mogłem tego sam ocenić, gdyż spałem zamiast czuwać.
Obrazek
Już następnego dnia chcę znowu zadzwonić do Tomka i spytać jakby wyglądała generalka, gdyby nie było grup. Tomek umie to wszystko liczyć i nie odmawia koledze jak proszę o przeliczenie: nie mam doświadczenia w tej formule i On o tym wie, więc nie odmawia. A poza tym – to dobra dusza. Zerkam jednak wcześniej na stronę organizatora – JKM Gryf, a tam wyniki generalki ORC wiszą bez proszenia. Odpalam – a tam również Puffin na jedynce! Przeliczyliśmy SMOKE, którego obserwowaliśmy podczas wyścigu na AIS i komentowaliśmy, że popłynął super; przeliczamy GOOD SPEED, który łoił nam tyłki w Nord Cup i ElJacht Cup. No cóż… To ostatnie wspólne regaty w tym sezonie na pokładzie Puffina, więc ta wisieńka na torcie smakuje wyśmienicie. Debiut w Gdy-Wła-Gdy udany jak nigdy!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W.P.

PS: A w Sputnik Cup w Kamieniu brak klasy: Szymon przez kilka dni zasuwał na Zachód by popłynąć w OPEN. Coś zachodniopomorscy żeglarze nie dopisali z frekwencją w klasie ORC. Szkoda, bo jak sześciometrowy Puffin ma się w OPEN ścigać z dziesięciometrowcami? Zwłaszcza, że nasza ekipa musiała wracać do pracy, więc Szymon wystartował SAM?

PSS: Kilka dni temu zostały opublikowane wyniki Pucharu Bałtyku Południowego. Wygraliśmy kategorię morską w ORC! Zapewne sporo punktów nam dał dobry wynik w wyścigu Gdynia-Władysławowo-Gdynia. Wygranie sezonu na łódce, która wróciła z drugiej wokółziemskiej podróży, smakuje wyśmienicie. Jest co konsumować przez długie zimowe miesiące, zatem dobry Rotwailer tuczy się na wiosnę z tego posezonowego Yorka…
Obrazek



Za ten post autor plitkin otrzymał podziękowania - 3: Janna, M@rek, waliant
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 16 wrz 2018, o 16:00 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lis 2011, o 08:57
Posty: 11602
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 1618
Otrzymał podziękowań: 3847
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
plitkin napisał(a):
Jeżeli się mylę - sprostuj proszę.

Wygląda na to, że się nie mylisz.
Są różne regulaminy dla PBP i dla PZG i mnie się pomyliło. W B8 wygląda na to, że wyniki są źle policzone, a na pewno niezgodnie z GWG. Wysłałem uwagi i zobaczymy co się zmieni.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl



Za ten post autor waliant otrzymał podziękowania - 3: baoo, cors, plitkin
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 17 wrz 2018, o 09:00 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lis 2011, o 08:57
Posty: 11602
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 1618
Otrzymał podziękowań: 3847
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
waliant napisał(a):
Wysłałem uwagi i zobaczymy co się zmieni.

W B8 jest błąd, wynika z zaprogramowanej w arkuszu Excela procedury, która uwzględniała DNC, DNF ale nie uwzględniała RET - a taki opis przysłał organizator, nietypowo. Takie wyjaśnienie dostałem i jako informatyk je rozumiem ;)
Inna sprawa, że chyba niczego to nie zmieni w klasyfikacji. Ale może się mylę, zobaczymy.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 48 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 93 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL