Forum żeglarskie
https://forum.zegluj.net/

PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...
https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=24782
Strona 1 z 2

Autor:  Były user [ 12 lip 2016, o 16:01 ]
Tytuł:  PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Oryginał liryczny mową wiązaną tu: http://forum.zegluj.net/viewtopic.php?p=241540#p241540

Gdy rzuciłem swój wór na znajomy deck był upalny, letni dzień, a Wielebny był w kiblu zasie Kościelny włosy trefiła. Środa była. Rano. Diabeł się niechybnie na młynie obwiesił, bo pizgało złem w główki /ku uciesze bałwanów co biły w brzeg i nówki sztuki gwiazdobloki na chwałę regazyfikacji zwalone w długą kupę/.
Utki nie poznałem niemalże - kierowałem się na parasolkę gieni w barwach rewolucyjnych. Nazywa się teraz po zagranicznemu i zagranicznie wygląda, odpicowana, z rolerami, szpryc budami, prądem - silnik pali na dotyk tyle że z kluczyka, a nie z korby, podusie i firanki, kingstony i diody, nowoczesność w domu i zagrodzie! Nawet wunderbaumy wiszo! Normalnie Bomba! Kapitan zresztą. Leitmotiv wyrypy. :mrgreen:
Jowialnym powitaniom koniec był szybki bo zaczęło lać, a pizgać złem nie przestało. Rozlaliśmy kilka kolejek herbaty, Kapitan wskazał cel wyrypy krystalizujący się w jego armatorskiej głowie od lat dwóch, a zawierający się w krótkiej myśli: Dąbie srąbie, a Kanał ciągle Piastowki - nam w morze ruszać czas i wyspy odległe zdobywać! Tylko najlepiej takie blisko odległe, żeby w poniedziałek na dworcu wedle promów być zurück. Jako, że NRD jest nie tyle odległe, co słusznie minione Passage Plan przewidywał podbój Bornholmu, szlakiem Wikingów, tyle że w złą stronę. Po analizie sytuacji barycznej,fotek satelitarnych i innych gribów powzięliśmy dojrzałą decyzję nie spierania się z bałwanami i wyjścia jutro. W czwartek znaczy i zaczęliśmy sztauować kuńserwy.
W ramach sprawdzenia łączności z czytelnikami wykonaliśmy telefon do Przyjaciela. Takiego przez duże P. ZbigAndrew zajechał z fantazją lokalesa na przełaj na keję, tam stanął chwaląc się zażyłością z bosmanicą, zapalił kotwiczne i wbił się na burtę. Nagotowaliśmy herbaty, i snuliśmy morskie opowieści zdjęciami pingwinów w locie kraszone com je długo obiecywał Przyjacielowi tudzież pustynne opowieści z dawnej Afryki co obiecywał Przyjaciel. Po wypiciu dzbanka herbaty ruszyliśmy na przełaj w miasto, na promenady i aleje. Oraz na zacną rybę. Zbig - rewanż musi być nasz! :kiss: Wracając do mariny na herbatę /popadywało/ chcieliśmy kupić pączki gorące ale turysty zżarły były. Wielebny z Kościelnym poszli na plażę robić foty bałwanom, Kościelny okazał się być fit znaczy Ją zwiewało z niedobalastowania - szczęściem Wielebny stał za nią murem fortecznem. W sensie, że mocnym jak opoka nie że grubym. Dokumentację fotograficzną obiecali okazać.
W czwartek rano energicznie zabraliśmy się do wyjścia - zdesyfilizowaliśmy się, wypiliśmy kawę, zjedliśmy jajkownicę bo w końcu idziemy w morze i zrobiliśmy szybkie zakupy. Chleb do konserw. Deska do chleba. I kijek do selfie. Fajoski i za 11 zeta, taki mały jak paczka fajek i taaaaki długi. Jak Micuś kupi nowy telefon co będzie kompatybilny to będzie zadowolony. U mnie działa, ale mnie się aparat w telefonie posuł i tyle z selfie. Zjedliśmy też gorące pączki. Chociaż te koszerne z różą turysty zżarły były. Bałwany biły dalej, za to pizgało nieco mniej i naród, a właściwie różne narody /i Piotr6/ wychodząc na potęgę utwierdzały nas w słuszności założeń. Skądinąd Piotr6 cały dzień Villemo nie znalazł taka jest piękna i nie do poznania odmieniona! Ale jak wychodził to pomachał. Forum jest wszędzie!
Nie ociągając się tym pięknem popołudniem wyszliśmy w morze Inżyniera Stanisława Łęgowskiego biorąc z prawej strony. Nie ulegając stereotypom o gentlemanach, w szczególności, że byliśmy na burcie w przytomności Damy udaliśmy się bajdwindem przechodzącym w półwiatr na drugim refie na spotkanie bałwanom. Wiało solidnie 5-6B /mierzone akustycznym "wiatromierzem" kalibrowanym prawdziwym - błąd circa jebałt 5%/ w paru porywach może ciut więcej /tu wywiązała się długa, a treściwa dyskusja od ilu zaczynają wyć wanty przy akompaniamencie tychże/. Fala była martwiejąca po wczorajszym obwieszeniu diabła więc miotało nami w górę w dół okazując pełnię walorów nautycznych Albina. To nadspodziewanie jak na ten wymiar dzielna łódka, bardzo miło pracująca na fali przy minimalnych siłach na sterze. W dodatku wbrew klasycznej tezie że "niech przynajmniej będzie dzielna" wcale nie była wolna, a mnie się /wspominałem już?/ bardzo podoba. Fala nie zmyła żagli, załoga się nie nudziła wcale, było miło i tak zmieniając się razy parę dojechaliśmy wesoło pod Bornholm. Pod koniec zdechło do jakich 2-3B, a potem i bardziej. Fala dalej bujała więc rozrefowani, a na ostatnich milach na dieselgrocie i grocie osiągnęliśmy Rønne gdzie jak twierdzi Don Jorge w swej locji mają /mieli? :roll: / dyskotekę erotyczną z nieogarnialnego przeznaczenia basenem w środku. My zwiedziliśmy marinę, bar mariny, i festiwal kuchni regionalnych Europy na rynku. Były grane paelle w kilku smakach od Hiszpana, weißwurst i currywurst od Niemca i fish 'n' chips od zbrexitowanych chłopaków z Liverpoolu. Zbierało się na deszcz, ale stroje prezentowane przez niektórych Duńczyków w typie południowym były szokujące - puchówki, szaliki, buty Emu... Mnóstwo zadowolonych z życia, wesoło konsumujących emerytów. Człowieki jakieś takie nieśpiesznie uśmiechnięte. Fajnie. Wypiliśmy dzbanek herbaty i poszliśmy spać.
Rano bałwany co bardziej namolne szły górą przez falochron mariny, za przyczyną czego mieliśmy pod górkę... ale o tym potem. Ruszyliśmy w takim układzie na podbój wnętrza wyspy. Szybki /darmowy dla gości mariny i z dowolną ilością gorącej wody pod zacnym ciśnieniem - obracam w palcach dziurawy żeton Świnkowskiej mariny/ prysznic, herbata w barze, najęliśmy rowery /o dzięki Ci droga opatrzności - siedmiobiegowe/ i lasami nadbrzeżnymi udaliśmy się pod górę do Hasle na śniadanie. Śledzie po bornholmsku, klopsiki rybne, herbatka w pięknych acz wietrznych okolicznościach przyrody pokrzepiły nas przeto udaliśmy się pod górę do Jons Kapel oglądać klify i wodorosty tudzież pochodzić po dłuuuugich schodach. Po drodze biły w oczy domki letniskowe bez krat za to z wielkimi oknami, nie poprzypinane rowery wszędzie tudzież mnogość wynalazków pedałowanych elektrycznych i nie 2, 3, 4 kołowych z przyczepami, side carami na dzieci/psy/koty/namioty i z czym tam jeszcze. Syci widoku klifów i aromatu wodorostów z których Muminki grządki pod latarnią układały udaliśmy się, a jakże, pod górę, do Hasle gdzie fale biły w brzeg przy mini muzeum wędzarniczym na kolację. Ryby wszelakie mit kartofelsalad i herbata. Potem już tylko pod górkę przez las 8 kilometrów do mariny. Uprasza się nie komentować opisu wycieczki z pozycji drwiąco-geometryczno-deniwelacyjnych. Euklides sreuklides. Wiemy z Micusiem cośmy przeżyli, a jak Kościelny nic nie waży to mu się dobrze śmiać.
Na falochronie sytuacja przedstawiała się bez zmian przeto prócz analizowania gribów, prognoz i obrazów satelitarnych nad dzbankiem herbaty wykonaliśmy telefony do przyjaciół, którzy proponowali zgodnie wyjście godzinę temu, w niedzielę rano, w niedzielę wieczór albo w poniedziałek wieczór. Wypiliśmy herbatę i postanowiliśmy że rano się zobaczy.
W niedzielę rano wiało podobnie. Za to w mordę, ale miało słabnąć aż do zera prawie. Za to w mordę. Umyśliliśmy więc poczekać aż bałwany sobie pójdą i wyjść po południu. Oddaliśmy rowery i piechotą zwiedziliśmy wąskie uliczki miasta oddając się po drodze urokom kuchni amerykańskiej i kupując wyrób chlebopodobny krojony grubo. Wymoczyliśmy się w należnej gorącej wodzie /wbrew różnym głosom forumowym i brakowi pana "5 koron" płaciliśmy sumiennie w automacie za postój/ pogadaliśmy z zaszokowanym Bałtyckim morzem przesympatycznym Anglikiem "najpierw w nocy sztorm, potem cały dzień lało, a wieczorem żona mi się poparzyła słonecznie, Ja się tak nie bawię, u nas pogoda jest co prawda ch...a ale za to stabilnie i zawsze" :mrgreen: i ruszyliśmy zbrojni w kanapki i termosy, bajdewindem, na Sassnitz z zamiarem zamiarem wejścia lub odłożenia się na Świnoujście lubo Kołobrzeg. Przed samym wyjściem Micuś przyszpanował wieszając piękne, czerwone, nówki sztuki fartuchy sztormowe...
Wychodziliśmy zgodnie z przewidywaniami w warunkach Chorwacko-plażowych. T-shirty, krótkie gacie, krem do opalania. Tylko spora martwa fala w burtę przypominała o poranku. W miarę upływu godzin przebraliśmy się w sztormiaki lepiej sprawdzające się na deszczu i na 2 refie tudzież połówce gieni zbliżaliśmy się do Sassnitz. Jakieś 20 mil przed celem wiatr stężał, a potem zdechł nagle - tymczasem z zachodu walił na nas wał czarnych chmur podświetlany coraz bliższymi zygzakami błyskawic. W akompaniamencie tężejącego wycia wiatru na wantach ustaliliśmy taktykę /Micuś - full profeska i opanowanie/, pozamykaliśmy zawory, luki i wywietrzniki, posztauowaliśmy luźne drobiazgi, odpaliliśmy Volvo, zwinęliśmy gienię, zrefowaliśmy grota do jakich 4-5 m2 i cieszyliśmy oczy widowiskiem serwowanym nam przez Bałtyckie Morze co nas wychowało. Wiatr stężał, fala błyskawicznie przestała być martwa i w burtę, a zmieniła się na żywą i z bajdewindu. Obserwowane po światłach pławy, platformy wiertnicze, latarnie morskie i jakieś 5 statków zniknęły nagle jak sen złoty. Villemo dzielnie szło za ręką Micusia na wiatr gładko wcinając się w szybko rosnące fale, w świetle piorunów rozświetlających co chwila okolicę ze wszystkich stron wyglądaliśmy statków - nie mając AIS'a ani trójsektorówki na topie, zdani na zalewane falą światła burtowe i rufowe i pasywny reflektor podświetliliśmy nasz spłachetek grota mocnymi podsalingówkami licząc, że jeśli nie my to może nas. Ściana słodkiej wody z nieba doskonale płukała zasolone od fali pokład i sztormiaki. I tak wesolutko płynęliśmy sobie oddając się rozważaniom natury filozoficznej i kontemplacji piękna błyskawic tudzież żrąc kanapki z serem wędlinką. Po godzinie zabawy wiatr, a za nim fala odkręciły na baksztag wywołując w nas niechęć do dalszego zbliżania się i nocnego wchodzenia do Sassnitz przeto odłożyliśmy się na Świnoujście. Kolejną godzinę podziwialiśmy ten sam repertuar tylko z nowego kierunku. Villemo sprawowało się dokładnie tak jak można by oczekiwać od konstrukcji, która opływała świat wokół przylądków i obie Ameryki w kółko - stabilnie, przewidywalnie i ze stoickim spokojem, a Volvo paliło litr na godzinę. Nie mierzyliśmy ile wiało, ale przechyły na ogryzku żagla i białe pasma piany, okresowo odlatujące sobie z grzywek fal dawały do myślenia. Fartuchy sztormowe okazały się tyleż przydatne co prorocze... Cała zabawa była wywołana zjawiskiem o charakterze lokalnym i po jakiś 2,5 godzinie widzialność wróciła /po drodze całkiem przegapiliśmy przedświt/ i wszystko wróciło do przewidywań z prognoz - wiatr zaczął zdychać /za to w mordę na Świnoujście/ co niespecjalnie nas zmartwiło, jako, że przebiegle atakowaliśmy od Sassnitz. Zmieniając się za sterem i na ławce kokpitowej z podusią pode łbem tudzież na podłodze kabiny parliśmy po odstawieniu silnika na Gazoport i okolice. W miarę siadania wiatru trzeba było przeprosić się z Volvo które w kiedy siadła martwa fala i wygładziło się morze dawało nawet pod 6 knotów. Wróciła plaża, krem, robiono zdjęcia i opalano się na pokładzie słonecznym wróć! Dziobowym - niemniej nasz znajomy Anglik okazał się być równie proroczy co Micusiowe fartuchy - kiedy mijaliśmy redę Świnkowa rozwiało się i rozfalowało prosto w mordę na ostatnią godzinę. Za to zaczął padać deszcz. Dla odmiany. Ale to nie robiło juz na nas wrażenia minęliśmy Inżyniera Stanisława Łęgowskiego z lewej strony i... ostatni szkwał w mordę trafił nas w główkach mariny :mrgreen: . Wypiliśmy pod kuńserwę po szklance do herbaty za cudowne ocalenie i Wielebny wraz Kościelnym odprawili mnie /nakarmiwszy uprzednio dorszem/ cugiem do Warszawy w ten piękny, poniedziałkowy wieczór. Ja w tym rejsie podłą kanaką trzeciej kategorii byłem i pod kapitanem Micubiszim służyłem, z którego to zaszczytu obiecałem zdać relację niekoniecznie piękną, a szybko, póki pamiętamy. Micuś zasie obiecał foty. Herbaty w dłoń!

Autor:  Janna [ 12 lip 2016, o 18:11 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Yigael napisał(a):
Wiemy z Micusiem cośmy przeżyli, a jak Kościelny nic nie waży to mu się dobrze śmiać.

Czy to znaczy, że od czasu SIZ-u zdążyłeś odbudować niedostatki wymiarów w okolicach swojego równika? ;-)

Autor:  Były user [ 12 lip 2016, o 18:17 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Tylko 2 kilo :roll: Ale Kościelny to wybiegana Sztuka ;)

Autor:  Janna [ 12 lip 2016, o 18:20 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

A, to prawda. Ma dziewczyna parę. :-)

Autor:  Zbieraj [ 12 lip 2016, o 18:23 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Janna napisał(a):
Ma dziewczyna parę
Ma nie parę, ino dwa, że zacytuję:
Mo dziewcyna dwa warkoce, podzielita się.

Autor:  Janna [ 12 lip 2016, o 19:04 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Zbieraj napisał(a):
Janna napisał(a):
Ma dziewczyna parę
Ma nie parę, ino dwa, że zacytuję:
Mo dziewcyna dwa warkoce, podzielita się.

Zgadza się, jak w Radiu Erewań. Nie Kościelny, tylko Yigael, nie warkocze, tylko kilogramy i nie ma, tylko przybyło.

Autor:  Były user [ 12 lip 2016, o 19:10 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kościelny jest dzielny! :)

Autor:  Zielony Tygrys [ 12 lip 2016, o 20:26 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

:D no nieźle. Micuś bohaterem Bornholmu jest! A Kościelny jeździ zawsze z górki.

Autor:  Były user [ 12 lip 2016, o 21:25 ]
Tytuł:  Re: Odp: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod gó

Pan i Władca na krańcu Bornholmu

Załączniki:
uploadfromtaptalk1468355084676.jpg
uploadfromtaptalk1468355084676.jpg [ 143.93 KiB | Przeglądane 6826 razy ]

Autor:  Zielony Tygrys [ 13 lip 2016, o 07:03 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

miałam relację na żywo od Przyjaciela. Permamentna inwigilacja. A ty Yigael potrafisz nieźle dać głos.

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 09:13 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Któren Ciebie donosił Majtek? ;)

Autor:  Zielony Tygrys [ 13 lip 2016, o 11:42 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

:D ten sam co was rybką karmił i prognozę wam donosił.

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 12:00 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Aaaaaaaa :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 15:24 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Cykory... wszystko już wiem... 12 B, fale jak kamienice... wiatr taki, że się śmigiełko w wiatromierzu ukręciło :lol:

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 16:07 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kurczak napisał(a):
Cykory... wszystko już wiem... 12 B, fale jak kamienice... wiatr taki, że się śmigiełko w wiatromierzu ukręciło


Dlatego nie pływałeś? Tak myślałem, że z tą wiertarką to nie może być prawda... :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 16:39 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Nic z tych rzeczy :lol:

Dziurę pod przejście burtowe do pompy zęzowej będę wiercił od zewnątrz :rotfl:

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 16:42 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Sam? Wiertarką? :roll: :shock: :-|

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 17:01 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Sam. Wkrętarką akumulatorową. Powyżej linii wodnej :D

Autor:  Ognisty Szkwał [ 13 lip 2016, o 17:11 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kurczak napisał(a):
Sam. Wkrętarką akumulatorową

Czy aby na pewno? Bo ja myślałem że kury to tylko chodzą i grzebią w ziemi pazurami :rotfl: :-P , a co tu dopiero w burcie i to powyżej...

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 17:21 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kurczak! Ja cię proszę! Ty się zastanów, Ty policz trzy razy, Ty poproś o pomoc przyjaciela!

Tej wkrętarki nawet nie ładuj bez pomocy!!! :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 17:33 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Naładowana i w gotowości. Czyli uzbrojona i niebezpieczna :rotfl:

Poważnie, może zrobię dziurę do kokpitu. Muszę pokombinować, którędy węża poprowadzić...

Autor:  Seba [ 13 lip 2016, o 17:34 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kurczak napisał(a):
Sam. Wkrętarką akumulatorową. Powyżej linii wodnej :D


jak zęza czysta to może odpływ do kokpitu ? :roll:

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 17:52 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Tyle, że pompa jest automatyczna i nigdy nie wiadomo kiedy się włączy. Średnia przyjemność dostać z partyzanta zęzówką po po stopach :lol:

Autor:  Ryś [ 13 lip 2016, o 18:00 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

A wyjść w falochron kokpitu i na półpokład wylewać? Gdzieś po grodzi, w bakiście, przeprowadzi zwykle poręcznie.
Rurociąg przez burtę ma sens jeno przy pompie ręcznej (gdzie też wysokość podnoszenia daje się boleśnie odczuć ;) ), natomiast elektryczna nie ma zaworów zwrotnych (i lepiej gdy nie ma), zaczem w przechyle woda może sobie w obadwa kierunkach zarówno. :lol:
Toż samo poniekąd tyczy kokpitu samoodpływowego - w razie W samo odpłynie... :mrgreen:

Autor:  Seba [ 13 lip 2016, o 18:02 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Kurczak napisał(a):
Tyle, że pompa jest automatyczna i nigdy nie wiadomo kiedy się włączy. Średnia przyjemność dostać z partyzanta zęzówką po po stopach :lol:


to bliżej odpływu z kokpitu ? albo gdzieś na rufie - wysoko ?

Autor:  Hania [ 13 lip 2016, o 19:40 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Też sugerowałam kokpit. Poza tym kopyta można mieć obute albo trzymać na siedzisku naprzeciwnym, co się często robi. Kurczak obiecałeś wiercić do kokpitu :twisted:

Ja mam kluczyk i wstęp wolny do Dulci, Kurczak czas dłuższy nie będzie jej wizytował .... propozycje ???

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 19:42 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Hania napisał(a):
Ja mam kluczyk i wstęp wolny do Dulci, Kurczak czas dłuższy nie będzie jej wizytował .... propozycje ???


Przebóg! Zaklinam - zabierz mu wiertarkę!!! Korek nowy kupić nie problem wiele dziura za duża, a cały łódek? :mrgreen:

Autor:  Kurczak [ 13 lip 2016, o 20:03 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Już jedną dziurę fi 22 wywierciłem. Ale nie powiem gdzieeee :D

Autor:  Zbieraj [ 13 lip 2016, o 20:25 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Yigael napisał(a):
Zaklinam - zabierz mu wiertarkę!!!
Jak to było u Słowackiego Julka?
Lecz zaklinam, niech wiertacze nie tracą nadziei... :D

Autor:  Były user [ 13 lip 2016, o 20:50 ]
Tytuł:  Re: PS chaotyczny do pewnej ballady, czyli wyspa pod górę...

Zbieraj napisał(a):
niech wiertacze nie tracą nadziei...


Et tu Brute? Jak rzekł był inny Julek w przypływie żelaza? :mrgreen:

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
https://www.phpbb.com/