Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 21 lip 2025, o 23:29




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 41 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2
Autor Wiadomość
PostNapisane: 1 lis 2011, o 09:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
W latach daaawnych jachty niemialy relingów (zwanych wtedy sztormreligami, bo reling to było górne "zakończenie" burty). I co z tego? Potem zaczęły mieć.... i co z tego?
Pojawiło się fajne miejsce do suszenia ręczników no i informacja dla kolan: TU kończy się pokład. Ktoś,kto uzna sztormreling za środek zapobiegający nagłemu wypadnięciu za burtę w ciężkiej pogodzie może się srodze zdziwić.
Szelki zacząłem stosować w chwili, kiedy pojawiła się ich dostęność (młodszym niż 40-latkowie) przypomnę, że w latach 50,60 a nawet 70 legalne kupno karabińczyka w peerelu graniczyło z cudem i toz drugiej strony tego cudu - było trudniejsze).
Mądrzy kapitanowie w ciężkiej pogodzie kazali się załodze wiązać, co oczywiście było mniej wygodne i zapewne mniej bezpieczne, niż współczesne szelki aledawalo przynajmniej poczucie, że zrobiono coś dla poprawy bezpieczeństwa.
pierdupierdu napisał(a):
na bukszpryt "Korsarza"

Cytat ze wspomnień Alaina Gerbault "W pogoni za słońcem":
Cytuj:
Muszę udać się na nok bukszprytu, azaliż wrócę stamtąd...?

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 11:10 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
pierdupierdu napisał(a):
Pytanie było o "lifelinki" a nie o szelki.
Jaromirze Drogi, po pierwsze wybacz, że piszę prawdę, ale sformułowanie "Drogi Pierdupierdu" nie przechodzi mi przez klawiaturę :lol: :lol:
Ale do rzeczy:
pierdupierdu napisał(a):
Pytanie było o "lifelinki" a nie o szelki.
Sorry, ale dla mnie to jeden... no, ten, wiesz ;). Rozumiem, że Sławkowi chodziło o jakieś zabezpieczenie człowieka na rejach, a czy ono jest w postaci owiązanej wokół pasa liny, istniejącej od zawsze, czy wymyślonych później szelek - wszystko jedno.
pierdupierdu napisał(a):
każdym razie Odys jakąś liną się do swej tratwy wiązał.
Owszem, ale jemu chodziło, żeby go kumple przywiązali do masztu nie po to, żeby nie wypadł za burtę, tylko po to, żeby nie poleciał, ja jaki gupi za Syrenami, które to ogoniaste baby, trafione nagłym przypływem talentu, jak - nie przymierzając - dzisiejsi szantymeni, a jednocześnie spragnione chłopa, (to nie dotyczy szantymenów, no, przynajmniej nie wszystkich :lol: ) wyły przywołując marynarzy, co zwykle dla onych kończyło się zejściem śmiertelnym. Tak więc przypadek Odysa rozpatrywałbym bardziej w kategorii przydatności liny jako środka antykoncepcyjnego, niż ratunkowego. :D
pierdupierdu napisał(a):
Mustrowałem na "Darze" w roli ostatniej kanaki tuż przed jego ostatnim rejsem do Nakskov
Bo widzisz, to było tak: na kazaniu księdza o początkach chrześcijaństwa przypadkowo znalazł się Żyd. Po kazaniu podszedł do księdza i powiada: Uś, szanowny panie ksiądz, w to, że ten wasz Chrystus zamienił swoje ciało w chleb - to ja w to wierzę, że on ten chleb nakarmił sto tysięcy Żydów - to ja też w to wierzę, ale że te Żydy były najedzone - to ja w to nigdy nie uwierzę.

No więc uś, Szanowny Panie Jaromir, w to, żeś Pan zamustrował na "Dar" - to ja wierzę, żeś Pan był ostatnią kanaką - to ja też w to wierzę, że to był rejs do Nakskov - i w to ja wierzę, ale że to był ostatni rejs "Daru" - to ja w to nie wierzę.

Ostatni rejs "Daru" odbył się w drugiej połowie września 1981 i portem docelowym była Kotka w Finlandii. Pamiętam, bo "Pogoria" miała pójść jako jacht towarzyszący "Darowi" i miał to być rejs-nagroda dla instruktorów Bractwa Żelaznej Szekli. Ja planowałem opuszczenie "Pogorii" przed tym rejsem z powodu prozaicznego: żona mi się "rozsypywała". Okazało się jednak, że w miarę upływu czasu w załodze ubywało instruktorów a przybywało dziennikarzy. Kiedy na tydzień przed rejsem okazało sie, że na "Pogorii" ma płynąć 1 (słownie jeden) instruktor BŻSz i czterdziestu żurnalistów, zadzwonił ciężko przerażony Sekretarz Nadzwyczaj Generalny PZŻ, mówiąc, że muszę popłynąć, "bo każdego innego kapitana to oni zjedzą, a ty ich wszystkich znasz, więc potrafisz ich wziąć za mordę".
I tak się stało. Po tym rejsie "Dar" stał się obiektem muzealnym. Formalne wycofanie z eksploatacji nastąpiło w następnym roku.

Ale to tylko dygresja historyczna. Nie mam powodu, by Ci nie wierzyć, że szelki na "Darze" były, wraz z obowiązkiem ich noszenia. Przypuszczam jednak, że wprowadzono je niewiele wcześniej.
Dlaczego tak sądzę? Ano, 2 lub 3 lata temu, na dorocznym zebraniu Rady STAP-u, wstał jeden z kapitanów i wygłosił dłuższą tyradę, że szelki na "Pogorii" są do kitu, bo - przynajmniej teoretycznie - delikwent może się z nich wysunąć. Trzeba by więc nawiązać braterską więź z alpinistami, żeby wymienić doświadczenia (za dawnych czasów to się nazywało "obmien opytom :lol: ), bo oni mają pasy nie tylko naplecowe, ale i podjajeczne, czy jakoś tak.
Już już zaczynała się pasjonująca dyskusja o wyższości pasów podjajecznych nad wokółcyckowymi, kiedy nie wytrzymał śp. Leszek Wiktorowicz (wyjaśnienie dla małolatów: długoletni komendant "Daru Młodzieży") i powiedział, żeby PT Koledzy przestali pieprzyć, bo na "Darze Pomorza", kiedy on latał po rejach, nigdy żadnych pasów nie było, a marynarz po to (między innymi) ma ręce, żeby się trzymał.

Na "Pogorii" najpierw szelek nie było, potem wprowadzono "szelki przechodnie", to znaczy szelki były dla tych, którzy mieli wachtę, a potem już poszło. Wszyscy muszą mieć szelki i to przydziałowe, indywidualne z numerem na pasie z tyłu, który jest jednocześnie numerem przydzielonej koi. No i wreszcie jest porządek. Z dumą należy podkreślić, że wreszcie zlikwidowaliśmy tej bajzel, w którym załogant potrafił bezczelnie położyć się na pokładzie i wpadać w jakiś idiotyczny i bezużyteczny społecznie zachwyt nad kształtem chmur, szumem fal i i przelatującymi mewami. :D
pierdupierdu napisał(a):
Tu odnaleziona w sieci fotka Kazia Kwasiborskiego - na rei "Daru" i w szelkach - z 1980 roku:
Nie kwestionuję prawdziwości zdjęcia, ale zwróć uwagę, że akcja filmu toczy się kilkanaście lat wcześniej, więc praca załogi bez lajf-linek, lajf-szelek, lajf-slingów i innych "lajfów" zupełnie mnie nie dziwi.
pierdupierdu napisał(a):
a tu studenty w latach 70-tych, w szelkach - łamikarkach właśnie na maszt "Daru" wchodzą:
Bo socjalizm znacznie wcześniej uporał się z jakże bezsensowną samodzielnością społeczeństwa, które - wszak z natury głupie i nieporadne - bez światłych zarządzeń władzy mogło sobie jak nic zrobić krzywdę.
Zasada poprawności politycznej, wymyślona w ostatnich latach w kapitalizmie, jest tylko piątą wodą po kisielu...eee... znaczy po zasadach jedynie słusznych, wynalezionych przez socjalizm. Z tą dodatkowo różnicą, że poprawność polityczna powinna być stosowana, natomiast zasady jedynie słuszne musiały być stosowane. :D
pierdupierdu napisał(a):
Ile to jest "znaczna cześć" z bardzo niewielkiej liczby?
Jarku, "znaczna część" to "znaczna część". To znaczy tyle, co odsetek.
pierdupierdu napisał(a):
Trzymając się tylko morza - wg. Głowackiego pod koniec przywołanych przez Ciebie lat 60-tych "Z polskich jachtów zdolnych do żeglugi po otwartym morzu każdy wykonał w sezonie 1968 średnio po trzy rejsy pełnomorskie. Na 301 rejsów 200 odbyło się do portów polskich..../cut/
W rejsach tych 99 jachtów z załogą złożoną z 2510 żeglarzy przepłynęło łącznie 195779 mil..../cut/" - to cytat.
Zapewne Głowacki wziął te dane z kart rejsów przesyłanych do PZŻ, ale nie wierzę w prawdziwość tych liczb. Nie wszystkie karty docierały do PZŻ, a nikt tego nie sprawdzał: wszystkie czy nie. Sprawdzanie dotyczyło tylko rejsów zagranicznych.
Policzmy z grubsza: z tych 99 jachtów pełnomorskich sprawnych było - z grubsza - 90. Poza wyjatkami - rejsy były tygodniowe. Wtedy nie było rejsów świątecznych, sylwestrowych i innych takich, bo władza nie pozwalała pływać poza sezonem. Sezon - to od początku maja do końca października. 6 miesięcy x 4 tygodnie x 90 jachtów = 2160 rejsów. Dobrze, część rejsów to rejsy 2-tygodniowe. Były nawet - o zgrozo - rejsy miesięczne. Podzielmy tę liczbę na pół, i tak wyjdzie ponad tysiąc rejsów, czyli ponad trzy razy więcej, niż podaje Głowacki.
I na żadnym z tych jachtów nie było szelek! Jak było źle - kapitan mówił: chłopaki, przywiązać się. I dzielna załoga na pokładzie owiązywała się w pasie liną. Z reguły była to wolna końcówka szota :D
pierdupierdu napisał(a):
Nadal chcesz to porównywać tamtą rzeczywistość ze współczesną?
Nie, bo takie porównania nie mają sensu. Inne czasy, inna technika, inna świadomość ludzi, inna dostępność sprzętu i zupełnie inna możliwość formalna poruszania się po świecie. To tak, jakby zastanawiać się, dlaczego Władek Jagiełło, z zawodu król, napieprzał się po Grunwaldem przez cały dzień jakimś żelastwem, zamiast wziąć parę kałachów, ze trzy bazooki i rozpieprzyć krzyżacką hołotę w ciągu godziny.
pierdupierdu napisał(a):
Da się porównać liczbę - jachtów, rejsów, mil czy żeglarzy? Nadal chcesz porównywać ilość wypadków wtedy i dziś?
Tak, chcę! Procentowo - wydaje mi się - wyjdzie bardzo podobnie. Dlaczego tak twierdzę? Bo przyczyną większości wypadków są błędy ludzkie, a w każdym społeczeństwie (i w mini-społeczności) odsetek idiotów jest taki sam.

Powiem więcej, narażając się wielu żeglarskim, opatentowanym pięknoduchom:

Średnio biorąc - odsetek głupich kapitanów jest taki sam, jak odsetek głupich załogantów.
(Źródło: Zbiór zasad kapitana Zbierajewskiego, zasada nr 18) :lol: :lol: :lol:

A teraz śmiertelnie serio: jestem za linami bezpieczeństwa, szelkami bezpieczeństwa, kamizelkami ratunkowymi (zwłaszcza pneumatycznymi, w których można pracowań na pokładzie) i za wszystkim innym, co zwiększa bezpieczeństwo w żeglarstwie. Ale najbardziej jestem za zdrowym rozsądkiem połączonym z instynktem samozachowawczych. W skuteczność najmądrzejszych nawet zarządzeń nie wierzę!
W latach dziewięćdziesiątych leciał amerykański serial policyjny o pracy policjantów nowojorskich. Nosił on tytuł "NYPD Blue", co nasza TiWi przetłumaczyła jako "Posterunek 15" (nie mylić z naszym późniejszym komediowym "13 Posterunkiem"). Tam każdą poranną odprawę przed wypuszczeniem funkcjonariuszy na miasto szef kończył słowami: "And remember, be careful!").
I to zastępowało wielostronicowe Rozporządzenie Naczelnego Komendanta Policji Nowojorskiej w sprawie Zachowania Bezpieczeństwa przez Funkcjonariuszy... ble ble ble itd.

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 14:04 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 lut 2010, o 00:53
Posty: 17666
Lokalizacja: Dziekanów Polski, dawniej Warszawa
Podziękował : 4528
Otrzymał podziękowań: 4281
Uprawnienia żeglarskie: mam, ale nie wiem po kiego...
Zbieraj napisał(a):
żeby nie poleciał, ja jaki gupi za Syrenami

Bo dobrze chłop wiedział, że taka syrena na plaster - ani pojeść, ani poru... :lol:

_________________
Robert Hoffman
***
https://stareaparatyimojefotografowanie.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 18:12 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
robhosailor napisał(a):
taka syrena na plaster - ani pojeść, ani poru...

Papierosy beznikotynowe.
Piwo bezalkoholowe,
Kawa bezkofeinowa,
Dziewczyna... syrenka.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 19:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 sie 2010, o 11:32
Posty: 14371
Lokalizacja: Miasto 178 Mm na południe od Bornholmu
Podziękował : 1959
Otrzymał podziękowań: 2054
Uprawnienia żeglarskie: Kurde, no, brzydzę się sobą ale mam.
A skąd wiesz ? Może syrenka może ? :lol:

_________________
Konsul 37 "Don Kichot"
POL 0001WR
MMSI 261037650
https://jachtdonkichot.pl/


A po nocy nadchodzi dzień... I niech już tak zostanie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 21:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 wrz 2010, o 15:18
Posty: 1073
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 34
Otrzymał podziękowań: 182
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie
Janusz, z całym szacunkiem...

Nie wiem co za matoł kupił kiedyś na Pogorię szelki "podcyckowe" wzoru "czarne z białym przeplotem". Te rzeczywiście się do niczego nie nadają, co najwyżej do wspomożenia psychicznego. Był zresztą przypadek (jakieś 2 lata temu), gdy załogantka po prostu z nich wypadła (na szczęście bez konsekwencji).

Stan sprzed kilku dni - tych najbardziej kretyńskich szelek zostały na statku już tylko 3 sztuki. I mam nadzieję, że niedługo będzie zero.

Szelki "podjajeczne" (alpinistyczne) są obecnie uważane przez władze STAPu za super bardzo very itd. - z czym się nie zgadzam. Najlepsze są klasyczne, te z klamrą metalową, a jeśli jeszcze mają krótkie wąsy wszyte w taśmę piersiową - to już "wersja komfort".

BTW - półtora tygodnia temu niejaka Nawojka, dziewczyna o wybitnej sprawności fizycznej (jeśli Darwin był pierwszym człowiekiem pochodzącym od małpy - to ona z pewnością była druga) - odpadła z noku bombrama. Tak, szelki ją tylko zaasekurowały, zwisła na rękach, podciągnęła się i jakby nigdy nic zabrała się za dokończenie klarowania. Ja jednak cieszę się, że te szelki miała.

Wracając z rei na pokład.

Jestem zdania, że przydział szelek dla każdego członka załogi, zakaz korzystania z zejściówki dziobowej po zmroku, nakaz przypinania się (i nie do wolnego końca szota) jest po prostu zwykłą procedurą.

Tym bardziej, gdy załoga jest kompletnie zielona.

_________________
Pozdrowienia - Jasiek
Janusz Nedoma


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 lis 2011, o 23:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 paź 2011, o 19:00
Posty: 5018
Podziękował : 4186
Otrzymał podziękowań: 1876
Uprawnienia żeglarskie: ...
Pozwolę sobie dwie słowie jako alpinista. Dupowspór nad uprzężą piersiową przewagę wykazuje w wypadku długich lotów o dużym współczynniku odpadnięcia /nie występują w żeglarstwie/ i w przypadku konieczności długiego /rzędu godzin/ wiszenia bądź zjazdów/podchodzenia na linie na przyrządach - wiszący się nie dusi /w żeglarstwie powyższe nie występują/. Sam dupowspór ma jedną zasadniczą wadę w przypadku założenia go na grubszą odzież /sztormiak z czymś pod spodem/ można z niego wypaść przy obciążeniu w pozycji głową w dół, trzeba go nadmiernie zaciskać, żeby nie opadał. Ja zimą zawsze używałem dupowsporu w kombinacji z pasem piersiowym z w/w powodów. Gdybym miał się szpeić na sztormiak i polary idąc na maszt wybrałbym uprząż pełną góra dół, dupowspór + pas piersiowy, związanie się tatrzańskim skrajnym vel ratowniczym przez pierś z szelkami z końca liny, dupowspór do którego dowiązałbym sobie szelki z liny. W tej kolejności. Dwie uprzęże komplikują niepotrzebnie stosowanie, uprząż pełna ma więcej regulacji jeśli ma być dobrze dopasowana. Odpowiednio szeroki pas piersiowy z działającą i idiotoodporną regulacją jest chyba najbardziej uniwersalny jeśli potrzebujemy tylko asekuracji i nie zamierzamy dyndać na rejach ad mortem defecatum.



Za ten post autor Były user otrzymał podziękowanie od: Colonel
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 lis 2011, o 08:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
JasiekN napisał(a):
szelki "podcyckowe" ....... załogantka po prostu z nich wypadła

Może to nie ta anatomia była?

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 lis 2011, o 13:21 

Dołączył(a): 29 wrz 2010, o 15:55
Posty: 497
Podziękował : 520
Otrzymał podziękowań: 45
Uprawnienia żeglarskie: .
Colonel napisał(a):
A poczytaj sobie cykl powieści O'Briena, oczywiście lepsze od filmu.


Załatwione ;) Pierwszą część kupiłam na allegro, pozostałe z biblioteki :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 15 mar 2014, o 15:27 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 kwi 2012, o 18:54
Posty: 68
Podziękował : 21
Otrzymał podziękowań: 32
Uprawnienia żeglarskie: sj, vb, src
Strasznie podpadnę, odgrzewając kotleta, ale trudno się mówi. Zniosę z godnością :)

Film widziałem dawno temu, szału nie było, ale skojarzył mi się ostatnio podczas lektury książki "Śpiew Syren", autorstwa Ernesta K. Ganna.

Opisuje on (między innymi) historię zakupu oraz rejsów, które odbył na Albatrosie. Wspomina także o smutnym końcu tej jednostki.

I właśnie tę książkę chciałbym wszystkim gorąco polecić. Nie wiem, jakiej jakości jest jej przekład, ale oryginał zachwyca nie tylko treścią, lecz także formą. Rzadko spotyka się w tej tematyce autorów, którzy wyrażają się z taką precyzją, dbałością o każdy szczegół oraz w tak pięknym stylu. Na mojej osobistej liście faworytów zdetronizował Hala Rotha.

Co ciekawe - W momencie zakupu Albatros był szkunerem, który bardzo nie lubił zwrotów przez sztag. Zachowywał się jak rejowiec i manewr ten możliwy był przy określonej sile wiatru i spokojnym morzu. I tu (przynajmniej dla mnie) - niespodzianka - po zmianie ożaglowania odżył. Remont odbywał się w San Francisco, w stoczni, w której pracował jakiś niesamowity magik od takielunku, który większość prac wykonywał na wyczucie. Jeśli wierzyć autorowi, to od tamtej pory Albatros bardzo wdzięcznie i bezpiecznie zwracał przez sztag, a po kilku dniach udało im się skrócić czas manewru z początkowych 90 minut do 15-20.

Książkę bardzo gorąco polecam, nie tylko miłośnikom morza, lecz także słowa pisanego.

Podkreślam także, że nie posiadam ani jednej akcji wydawnictwa, nie jestem tajnym współpracownikiem żadnej księgarni, ani tym bardziej spadkobiercą autora :).

_________________
PORT 360
Zegrze Południowe ul. Warszawska 9
PORT360.PL
TEL: 695965334


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 15 mar 2014, o 15:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Disintegrator napisał(a):
Strasznie podpadnę, odgrzewając kotleta, ale trudno się mówi.
Mam nadzieję, że nie piszesz tego poważnie.
BTW mianem "odgrzewanie kotleta" określa się raczej kontrowersyjne dyskusje, często kłótnie, które w sposób naturalny wygasły a jakiemuś "kucharzowi" to nie w smak.

Disintegrator napisał(a):
Podkreślam także, że nie posiadam ani jednej akcji wydawnictwa,
Są userzy i userzy. Gdybyś właśnie się zarejestrował i w pierwszym swoim poście wrzucił tekst z linkiem do "super-extra produktu" to może ktoś by tak pomyślał, ale - proszę - nie przeginajmy.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 41 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 34 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL