Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 15 sie 2025, o 18:07




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 29 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 22 sie 2011, o 20:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Witam, chciałbym się podzielić głównie z "lajtowymi żeglarzami" takimi jak ja krótką informacją na temat fajnego przedsięwzięcia. Wzieliśmy ostatnio z moją piękniejszą połową, udział w wypoczynkowym rejsie Longyearbyen-Longyearbyen.
8 dniowy rejs nastawiony na zwiedzanie i poznanie Spitzbergenu. Dla mnie to wielka frajda bo mogłem spędzić ten czas z żoną, co by było nie możliwe np podczas rejsu Tromso-Longyearbyen :evil:
Rejs odbył się na jachcie Anser 2 prowadzonym przez Tomka Lipskiego.
Miejsce przepiękne, wszystkim bardzo polecam. Tutaj kilka zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1073806978 ... 5558663666

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowanie od: Jaromir
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sie 2011, o 07:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 cze 2009, o 07:49
Posty: 4953
Lokalizacja: 50°1'N 22°3'E
Podziękował : 191
Otrzymał podziękowań: 114
Uprawnienia żeglarskie: kiper patentowany
Piękna fotorelacja! :cool:

_________________
Słаwek vel Wąski
"Mаrynаrz powinien być chlujny i mrаwy..."


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sie 2011, o 09:00 

Dołączył(a): 8 wrz 2010, o 13:36
Posty: 1389
Podziękował : 102
Otrzymał podziękowań: 244
Uprawnienia żeglarskie: kj
Fajna wyprawa, ładne zdjęcia i gratulacje dla organizatorów za pomysł i realizację. Pływanie wcale nie takie "lajtowe". Napisz coś więcej o całej trasie jachtu Anser 2

Tak zupełnie na marginesie to na północy raczej powinno się pływać w kamizelkach ratunkowych ( pneumatycznych).

_________________
Pozdrawiam
Krzyś


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sie 2011, o 21:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Mam coś napisać - dobra - będziecie żałować.

No to było to tak, lot z trzema przesiadkami 19godzin i jesteśmy w Longyearbyen. Autobusikiem jedziemy do mariny – stoją jakieś statki i cztery jachty, przy czym dwa z naszą banderą. Nasz Anser 2 dzień wcześniej przypłyną z Trompso i ostatnie 5 mil pokonał przy przeciwnej 9tce, teraz też wieje, ale już nie tak. Po wejściu na pokład pełen szok, po ostatnich doświadczeniach nie tego się spodziewałem. Jacht pełen wypas – k… wersal, własna kajuta, niezależne ogrzewanie, a gospodarze witają nas kropelką na wzmocnienie. Zwykle były gorące koje, cieknące bulaje – no, ale pływałem po Bałtyku.
Poznajemy załogę, ekipa z poprzedniego rejsu już wyjechała, my spotykamy ludzi, którzy tak jak my chcą poznać choć trochę Spitzbergen. Wszyscy weseli i podekscytowani tym co nas czeka. Wszyscy, może poza Tomkiem (naszym skiperem), który penetruje Morze Północne od lat i jego siła spokoju stabilizuje atmosferę. Reszta to Jola, Aniela, Lidka, Bogdan, Rysio i my – załoga pierścienia (Wszystkich serdecznie pozdrawiam).
Drugi szok, to czas, przy słońcu znacznie powyżej horyzontu zegar wybił trzecią w nocy – zasłoniliśmy wszystko co było można i poszliśmy w kimę.
Następnego dnia zwiedzanie tego co tylko możliwe, czyli mn. Muzeum, gdzie na moje „goodmorning” usłyszałem „witajcie skąd jesteście” :D – sympatyczna koleżanka z Wrocławia mieszka tam od roku i pisze doktorat.
Następnie odwiedziliśmy knajpę gdzie po spożyciu tatara z wieloryba czy coś takiego, ruszyliśmy z powrotem z myślą opuszczenia przyjaznego portu.
Po zatankowaniu (oczywiście jachtu), ruszamy w kierunku wyjścia z fiordu (Isfiorden), potem się zobaczy, założenie to - spokojnie poeksplorować to niesamowite miejsce.
Płyniemy kilka godzin głównie na silniku, wachty 4godzinne i spokój dookoła. Opuszczamy fiord po kilku godzinach i kierunek południe wzdłuż brzegu. Ponieważ uwielbiam z żoną przebywać tam gdzie zimno (co nie oznacza, że w zamrażarce), upajamy się widokami, których zdjęcia nie są wstanie oddać. Ta surowość połączona z pustką jest niesamowita. Wrażenie małości wobec majestatu wznoszących się ponad chmury gór, pionowych zboczy i zdradliwie wyłaniających się z wody skał. Doznałem już podobnych wrażeń na klifach Orkanów czy bezdennych fiordach północnej Norwegii, ale tu to odczucie było znacznie silniejsze – odlecieliśmy.
Trudno mi określać czas w kategoriach dni (bo byliśmy tam jeden dzień :D ) tak więc po kolejnych godzinach wpływamy do fiordu Van Mijenfiorden, tu kotwica. Po odpoczynku – zabieramy do wora wszystko co wybucha, hałasuje i świeci – zbrojenie na całego na wypadek spotkania z misiem (niestety na pokładzie nie mieliśmy nawet skromnego kałacha). Potem hop na ponton i heja na ląd. Naszego bezpieczeństwa strzegą też siły z morza – przynajmniej obiecywali. Osiągamy ląd i……. i uczucie jak byśmy wylądowali na obcej planecie. Nie umiem opisać tego uczucia – sorry. Napotykamy przedmioty wyrzucone przez wodę, kto wie z czego pochodzą. Napotykamy skromną florę, która ze wszech miar chce się zachłysnąć latem i zgromadzić siły na nadchodzące długie miesiące zimy. Klimatu też dodawały porzucone poroża reniferów, czasami też czaszki. Napotkaliśmy też ruchomą skałę, tak skałę, która się ruszała – właśnie tak jest ubarwiony renifer – nie sposób go dostrzec nawet z bliska jak się nie rusza. Po odkryciu nowej planety teleportujemy się na statek :D .
Kolejny wypad pontonem jest w kierunku wyspy na której stoi samotny domek, a wokół wyspy krąży mnóstwo przeróżnych ptaków. Płyniemy, dopływamy i jak już wdrapaliśmy się na brzeg wita nas idąca w naszym kierunku Norweżka ze sztucerem, coś tam wykrzykując i nie były to słowa „welcome to” :evil: . Z tonu wnioskowaliśmy, że mamy jakąś minutę na oddalenie się, tak więc nie wchodząc w szczegóły, że jesteśmy pokojowo nastawionymi żeglarzami z Polski wykonaliśmy uporządkowany odwrót.
Kotwica w górę ruszmy w głąb fiordu, po kilku wachtach docieramy do Sveagruva (kopalnia odkrywkowa i miasteczko) stwierdzamy jednak, że jeszcze się za cywilizacją nie stęskniliśmy i nie dobijając robimy w tył zwrot. Podziwiając piękno po jakimś czasie wychodzimy z fiordu i Tomek, który jak zwykle adaptuje kurs pod oczekiwania załogi, ustala kurs dalej na południe – kierunek Polska Stacja Arktyczna w Hornsund. Płyniemy na pełnych żaglach, baksztag i czwóreczka – bajka. Schodzę z wachty, Tomek przejmuje ster i idę spać. Śpię. Budzi mnie najpierw hurgot kabestanów, potem chwilowy brak kontaktu z koją (dziobowa kajuta), wylatuję by zobaczyć co się dzieje. No i odbieram dwie wiadomości, dobra, że mamy 6 mil do wejścia do fiordu, zła, że dookoła mamy góry lodowe, a wspomniany baksztag zepchnął lód do wejścia do fiordu blokując je całkowicie. Dodatkowo mamy nie czwórkę tylko już szóstkę z kierunku w którym po zawróceniu musimy płynąć :cool: . Co robić wracamy, lekko nie jest zaczyna padać i temperatura spada – a nie była zbyt wysoka. Walczymy halsówką mila za milą. Teraz niektóre organizmy stwierdzają, że mają nie kompatybilne błędniki do obecnej sytuacji :cry: . Za sterem wachty po 15 minut, bo dłużej nie sposób wytrzymać, zimno i deszcz wali jak głupi, my na otwartym morzu walczymy co by się schować za cyplem (Bollsund). Mijają godzinki, Aniela i Bogdan walczą jak lwy za sterem. Płyniemy na zrefowanych żaglach silnik pracuje jałowo – nowa wiadomość - silnik przestaje pracować. Tu ja z racji uprawiania zawodowo motoryzacji rozbieram ścianki działowe kajut, chcę się dostać do ścierwa. Na falach doświadczenie bezcenne. No, na szczęście silnik ok., zatkany przewód paliwowy, szybka lewatywa i mamy napęd. Zaraz potem wchodzimy do fiordu – idziemy spać czy jakoś tak.

No to na tyle, jak znajdę czas to dopiszę resztę. Jak Was nudzę dajcie znać to sobie i Wam odpuszczę.

Kurde nigdy tyle nie napisałem.

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowania - 12: Cypis, elektryczny, Hubert, Jaromir, Krzys, Kuracent, Maar, Maro M, mat-mak, Moniia, palit.polit, Wąski
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 24 sie 2011, o 07:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4814
Podziękował : 656
Otrzymał podziękowań: 355
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Bardzo Ci zazdroszczę, że tak pięknie potrafisz pisać o żeglarstwie! Napisz więcej o tym rejsie. A może jeszcze poprzednich i ... następnych!? Czytając bowiem przeniosłem się w Twój świat i czułem jakbym tam był na Waszym jachcie!

pzdr,
Andrzej Kurowski
http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 24 sie 2011, o 17:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 lip 2011, o 16:25
Posty: 336
Lokalizacja: N50°03' E18°36'
Podziękował : 157
Otrzymał podziękowań: 78
Uprawnienia żeglarskie: majtek
Już miałem "kliknąć" podziękowania ,ale czekam na opis "całego dnia" a jesteśmy dopiero gdzieś w okolicach "samo południe"

_________________
Pozdrawiam Piotr
"Dystans do świata jest właściwy, gdy do jednego wora nawalimy ziarno wyrozumiałości, optymizmu łyżkę, tolerancji z umiarem, wiedzy mędrców szklaneczkę i wina antałek by jak będą dokuczać pierdolnąć głośnym NIE."


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 24 sie 2011, o 21:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Ludziska, serdeczne dzięki za miłe słowa, ale czuję się bardzo nie swojo, bo nie mam pojęcia o pisaniu, a tyle słów w jednym miejscu napisałem ostatnio na maturze w 1987r i otrzymałem notę 3-.

No to kończymy relację.
Rano, bo tak zegar wskazywał, otworzyłem oczy, fizjologia jest bez serca. Zebrałem więc kości z sarkofagu, myślę trzeba uważać na podłogę, bo po ostatnim pływanku tam może być wszystko. Otwieram drzwi, a tam błysk jak by to był sen. Dziewczyny siedzą w najlepsze i się śmieją – kurde kiedy to wszystko posprzątały ? – (a ja durna c… zdjęcia nie zrobiłem :roll: ).
Ewidentnie nastroje dopisują, zbieramy się, po krótkiej i nierównej walce z dnem, odzyskujemy kotwicę. Jesteśmy w cichej zatoce i powoli ruszamy na dieselgrocie w kierunku jednego z wchodzących w morze lodowców. Po drodze załoga rozważa jakie kolejne wymyślne danie będzie na obiad – tu nie wspomniałem, że na jachcie mieliśmy magazyn produktów tylko nie wiele większy od Auchan i cztery wyśmienite kucharki. Płynąc tak sobie natrafiamy na chaty na brzegu – generalnie nic nadzwyczajnego, poza tym, że chaty mają wywieszone polskie flagi. Ustalamy, że jest to druga polska baza o nazwie Calipso. Dostrzegamy ludzi, aż dziw, że przy panującym tu „ruchu jednostek pływających” dostrzegają nasz skromny jachcik – tak czy inaczej wypływają w naszym kierunku na pontonie i pozdrawiamy się serdecznie.
Docieramy do lodowca, przebijając się ostrożnie przez przeróżnej wielkości kry i góry lodowe. Przypomina to do złudzenia latanie pomiędzy obłoczkami na niebieskim niebie. Piękny widok tylko Kapitan jakiś spięty. Tuż przed lodowcem dostrzegamy na krze wyluzowaną fokę. Przygląda się nam z zaciekawieniem, my zaś na pokładzie z całym dostępnym sprzętem foto, reagujemy jak byśmy zobaczyli gołą babę po ocaleniu z bezludnej wyspy – foka – fokusia, foczka.
Zwierzątko, chyba sczaiło, że to sesja foto i spokojnie, zaczęło przyjmować różne pozycje – pewnie samiczka :roll: . Mijamy to zjawisko, po zapełnieniu miliona kart SD. Broń przeładowana, bo zbliżamy się do białego klifu. Piękna lodowa ściana monumentalnie wychodząca z ciemnogranatowej wody, zapada cisza, całkowita cisza wszyscy upajają się tą chwilą i każdy na swój sposób marzy aby ją zapamiętać – podobnie jak wcześniej nie umiem opisać tej chwili.
Dosyć tego dobrego, po kilku zdjęciach czas ruszać, znowu mijamy foczkę, która żegna nas machając płetwą – że ja piłki nie zabrałem.
Kapitan zapiął pas i krzyknął … kierunek północ. Mnie osobiście obojętny bo tam wszędzie jest pięknie.
Wychodzimy z fiordu i płyniemy wzdłuż górzystego brzegu, szmaty pracują jak trzeba, morze jak by nie pamiętało jak wyglądało parę godzin temu. Cudowna widoczność, ograniczona chyba wyłącznie brzegiem i horyzontem pozwala podziwiać praktycznie cały zachodni brzeg krainy Svalbard. Mijają kolejne godziny, krajobraz pewnie by się zaczął nudzić, ale nie w tej niesamowitej scenerii, bo razem z czasem, nasza życiodajna gwiazda zmienia położenie przez co maluje coraz to nowe obrazy na tym samym płótnie.
Tak się gapimy, aż tu nagle z przeciwnej burty słychać okrzyk „Tam cuś jest”. Dostrzegliśmy dwa zwierza, z dużymi ogonami które wywalają w powietrze jak wieloryby fontanny wody. Dociekliwe zbadanie zjawiska pozwoliło nam ustalić, że to para morsów zażywa relaksującego jaccuzi. Ich wystające z wody łby z dwoma długimi zębami przypominały mi trochę nasze nutrie, ale nie podzieliłem się z innymi moim skojarzeniem, bo atmosfera była jak przy foce, a ja nie planowałem kąpieli.
Jest fiord (Isfjorden) i wpływamy, kierunek radziecka baza Barentsburg. Jak na warunki Spitzbergenu to z wody wygląda jak olbrzymia metropolia. Gdzie tu się przytulić, tu za wysoko tu za nisko, dobijamy boczkiem do stojącego holownika. Załoga z radością nas wita i pomaga przy cumach. Następnie następuje przekazanie przez naszą załogę, radzieckiej załodze dowodów wdzięczności w formie ogólnie na świecie zrozumiałej konwencji 0,75L/45% ;) .
Idziemy zwiedzać. Pusto, cicho, trochę surrealistycznie, taki mini Czarnobyl. Chodzimy po „mieście” ale nie widzimy żywej duszy, a dzień jest piękny – dziwne (była 3 w nocy). Tak czy inaczej stare sowieckie malowidła i wszechwieczny Lenin nastraja nas mieszanymi uczuciami. Część budynków w kiepskim stanie, ale widać, że trwają prace remontowe, poza tym dużo wstawionych nowych plastikowych okien. Podobno baza w czasie przemian w Rosji została porzucona, ale teraz gieroje powracają.
Ja z żoną jak rasowi turyści dostrzegamy drewniane, rozwalające się schody na wznoszące się nie opodal wzgórze i zgodnie z maksymą „tam jest wyżej, tam jest piękniej, tam trza iść” (to moja maksyma, tak więc może być Wam obca) ruszyliśmy. Po jednej trzeciej dystansu, umierałem, po dwóch trzecich, chcieliśmy zawrócić. Tak by się stało, ale reszta załogi zaczęła podchodzić, więc z uśmiechem na ustach i prawie biegiem pokazaliśmy jacy jesteśmy kozacy. Reszta załogi tyko przeszła koło schodów – żartownisie p…..
Widok na fiord, z widocznymi w oddali pięcioma lodowcami schodzącymi łagodnie do morza, dalej cypel za którym jest wyjście na otwarte morze, to właśnie zobaczyliśmy po otarciu potu, który zalewał nam oczy.
Teraz w ciszy (sapanie pomijam) oddawaliśmy się tej „poezji”. (Tu należy odczekać kilka minut zanim zacznie się czytać następną linijkę)
Dobra czas wracać, drogę na dół pokonaliśmy znacznie szybciej, następnie jak zwykle w doskonałej atmosferze spożyliśmy wystawny posiłek przyrządzony z pietyzmem przez nasze panie i po drobnym upojeniu poszliśmy spać.
Znowu czary – „rano” na nabrzeżu widzimy dużą ilość osób, autochtoni wylegli gromadnie, a my zdaje się jesteśmy główną atrakcją – cóż nie jest to zbyt komfortowa sytuacja. Pozbieraliśmy się wartko i po wymianie serdeczności z „tłumem” ruszamy. Dla dopełnienia widowiska wykonujemy, kilka oberków poprawiając naszą genuę, co to się nie najlepiej nawinęła na rolerze.
Kierunek kolejne lodowce.

-----------

Żona mnie woła, muszę kończyć – te moje ględzenie daje mi nawet pewną przyjemność fajnie jest wspominać.
Wszystkim co dotarli do tego miejsca serdecznie gratuluję, bo trzeba być mocno zdesperowany, aby moją składnie i gramatykę wytrzymać – prof. Miodek miał by uciechę.

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowania - 4: Kuracent, Maar, Maro M, Wąski
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2011, o 09:03 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
Grzechu, mam propozycję:
1. Nie pisz!
2. To znaczy pisz, ale nie wysyłaj!
3. To znaczy wysyłaj, ale nie tu, tylko na mój adres:jzbierajewski(małpa)wp.pl
4. Załącz parę fotek w dużej rozdzielczości. Moja skrzynka zdzierży wszystko, do 100 MB.
5. Dam to w "Żaglach". Niech się naród pozaforumowy też ucieszy!
6. W zastępstwie prof. Miodka poprawimy, co trza!
7. Jak to wszystko pójdzie tu, to już nie pójdzie w "Żaglach" :-(
8. Mam nadzieję, że jesteś przekupny! Płacimy. Niedużo, ale na piwo wystarczy :lol:

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski



Za ten post autor Zbieraj otrzymał podziękowanie od: Kuracent
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2011, o 09:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Zbieraj napisał(a):
6. Jak to wszystko pójdzie tu, to już nie pójdzie w "Żaglach" :-(
A jak pójdzie w "Żaglach" to prenumeratorzy sobie nie przeczytają :-( Mać!

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2011, o 21:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Zbieraj napisał(a):
Grzechu, mam propozycję:
1. Nie pisz!
2. To znaczy pisz, ale nie wysyłaj!
3. To znaczy wysyłaj, ale nie tu, tylko na mój adres:jzbierajewski(małpa)wp.pl
4. Załącz parę fotek w dużej rozdzielczości. Moja skrzynka zdzierży wszystko, do 100 MB.
5. Dam to w "Żaglach". Niech się naród pozaforumowy też ucieszy!
6. W zastępstwie prof. Miodka poprawimy, co trza!
7. Jak to wszystko pójdzie tu, to już nie pójdzie w "Żaglach" :-(
8. Mam nadzieję, że jesteś przekupny! Płacimy. Niedużo, ale na piwo wystarczy :lol:


Bardzo dziękuję za propozycję, to bardzo miłe, jednak ponieważ zacząłem tę relację na forum tutaj też chcę ją dokończyć. Dodatkowo, przygotowując się do rejsu/ów, korzystałem z tych zasobów wiedzy i chciałbym się jakoś odwdzięczyć. Jako początkujący żółtodziób, nie mam pojęcia o większości tu poruszanych wątkach, tak więc, nic nie wnoszę, to co mogę to przynajmniej opisać coś co przeżyłem.

Jeszcze raz dzięki.

Jak tylko znajdę chwilę to dopłyniemy do portu w Longyearbyen ;) .

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowanie od: Roman K
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2011, o 21:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 lip 2011, o 16:25
Posty: 336
Lokalizacja: N50°03' E18°36'
Podziękował : 157
Otrzymał podziękowań: 78
Uprawnienia żeglarskie: majtek
Grzecho napisał(a):
Bardzo dziękuję za propozycję, to bardzo miłe, jednak ponieważ zacząłem tę relację na forum tutaj też chcę ją dokończyć. Dodatkowo, przygotowując się do rejsu/ów, korzystałem z tych zasobów wiedzy i chciałbym się jakoś odwdzięczyć. Jako początkujący żółtodziób, nie mam pojęcia o większości tu poruszanych wątkach, tak więc, nic nie wnoszę, to co mogę to przynajmniej opisać coś co przeżyłem.

Jeszcze raz dzięki.

Jak tylko znajdę chwilę to dopłyniemy do portu w Longyearbyen ;) .



Grzecho pełen "szacun" za tą odpowieź i czekam na cdn

_________________
Pozdrawiam Piotr
"Dystans do świata jest właściwy, gdy do jednego wora nawalimy ziarno wyrozumiałości, optymizmu łyżkę, tolerancji z umiarem, wiedzy mędrców szklaneczkę i wina antałek by jak będą dokuczać pierdolnąć głośnym NIE."


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2011, o 22:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
Grzecho napisał(a):
przygotowując się do rejsu/ów, korzystałem z tych zasobów wiedzy i chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
OK, rozumiem. W takim razie pisz tutaj. Dobrze Ci idzie :D

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 sie 2011, o 00:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4814
Podziękował : 656
Otrzymał podziękowań: 355
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Zbieraj napisał(a):
Grzecho napisał(a):
przygotowując się do rejsu/ów, korzystałem z tych zasobów wiedzy i chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
OK, rozumiem. W takim razie pisz tutaj. Dobrze Ci idzie :D


Jestem w szoku. Odmówić samemu Zbierajowi takiej propozycji!! Chyba jesteś pierwszą taką osobą!?

Z drugiej strony oczywiście cieszę się, że wkrótce dowiem się więcej o Twoim rejsie. Tym bardziej niecierpliwie czekam, że poznałem trochę ten akwen w tym roku a Tomka poznałem parę lat temu.

Pytanie do Janusza: czy Żagle wymagają "wyłączności"? Jeśli temat jest trochę opisany na zegluj.net, to dlaczegoż nie omówić tego szerzej dla nieco innego targetu? Tym bardziej, że Grzechowi dobrze idzie (tu pełna zgoda). A jeśli nawet tak jest, to może tym razem zrobić wyjątek?

pzdr,
Andrzej Kurowski
http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 sie 2011, o 12:39 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Kierunek kolejne lodowce :D
Dzień piękny, kokieteryjnie mruga do nas oczkiem przez co nastraja wszystkich dobrym humorem . Zarzucam szybkie śniadanko i udaję się na taras widokowy. Płyniemy, żagielki pracują, morze spokojne, pełny relaks. Towarzyszą nam jedynie wszechobecne ptaki, które raczej nie zwracając na nas większej uwagi przeczesują taflę morza z nadzieją na drobną rybkę. Co ciekawe, można zaobserwować, że ich trasy lotu są dokładnie zaplanowane tak aby systematycznie i w uporządkowany sposób penetrować akwen. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadły puffiny, bardzo płochliwe, ale też zabawne ze swoimi małymi skrzydełkami w stosunku do tułowia i ze swoim nieproporcjonalnie dużym, kolorowym dziobem – no zaraz zostanę ornitologiem.
U nas zaczynają się zabawne sytuacje, odczytując analogowy zegar w kokpicie, zadajemy proste pytanie „jest trzecia, czy ktoś wie może, czy rano, czy po południu?”.
W dzisiejszym menu mamy lodowce. Teraz te znajdujące się po przeciwnej stronie Isfjorden niż metropolia Longyearbyen. Pierwszy powoli sunie w naszym kierunku, ale tempo ma jak w czasie epoki lodowcowej. Już zaczynam szukać kury, konia i drogi na Ostrołękę bo taka nuda, aż tu zza cypla wyskakuje łódeczka. Taka łódeczka na kilometr długa i na dwa kilometry wysoka. Płynie miasto luksusu, przepychu i rozrywki czyli popularny cruiser – pomyślałem o głodujących dzieciach w Afryce. Ponieważ statek był na kolizyjnym, zaraz zapytałem Tomka (Kapitana), czy jest prawdziwym wilkiem morskim, ma jaja i zmusi gościa do zmiany kursu czy jest miantki i stchórzy. Jakoś czółko mu się zmarszczyło i zaczął coś mamrotać o jakimś tam prawie drogi i żebym zrobił klar na pokładzie. Nie kontynuowałem więc dalej tematu. Statek jednak prawie się o nas otarł bo minęliśmy się w odległości jakiś 2 mil.
No powoli dostrzegać zaczynamy ten już nam znajomy widok i zarazem tak oczekiwany, czyli pionowy biały klif lodowca. Z czasem rośnie w oczach, a my zaczynamy slalom pomiędzy większymi i mniejszymi pakami lodowymi. Nie wiem czy powodem decyzji Tomka było moje ostatnie dociekliwe pytanie, ale teraz mam być czujką na dziobie. Z pełną powagą podejmuję się tego zadania i zaczynam być czujny jak ważka na wietrze. Tyle fajnie bo teraz On musi mnie słuchać „ prawo, prawiej, lewo lewiej”. Tak się skupiłem na zadaniu, że nie spostrzegłem, jak klif zrobił się naprawdę wysoki. Stajemy i rozpoczynamy planowe upajanie się widokiem. Trochę inaczej niż poprzednio, już nie w takim skupieniu, ale za to z większą radością. Podziwiamy grę kolorów i przeróżnego rodzaju formy, bo na całej swojej długości klif lodowca się zmienia. Od pięknych odcieni błękitu po przytłaczającą brudną szarość, od poziomych głębokich szczelin powstałych jakby ktoś przejechał gigantycznym grzebieniem, po jaskinie i wodospady. Nakręciło nas to do tego stopnia, że została zwodowana na pontonie grupa ekspedycyjna mająca na celu bliższe poznanie lodowca. Tak swoją drogą to do tej pory nie wiem czemu właśnie mnie Tomek wysłał na ten pontonik.
Po wgramoleniu się i zabraniu zawartości stoiska foto z Mediamarktu, ruszyliśmy. Ruszamy, uruchamiam Universal Studios i koncentruję się na otoczeniu. Pierwsze zdziwienie, to fakt, że jacht wcale nie jest tak blisko klifu jak myślałem, drugie to szok, że ten klif z bliska jest o wiele, wiele wyższy niż sądziłem. Dotykam wody – auć – przestaję dotykać wody.
Niesamowitym wrażeniem, będąc w pontonie jest poczucie bliskości tego miejsca. Można dotknąć paku lodowego, która na jachcie wydawał się drobnym kawałkiem lodu teraz urósł do wielkości góry lodowej. Kształty tych dryfujących wysp, są nie do opisania, czasami zaprzeczają prawom fizyki, a zadawanie sobie pytania jak to coś mogło powstać może prowadzić do paranoi zakończonej głęboką depresją. Płyniemy tak przez ten archipelag, nikt nic nie mówi, migawki aparatów jak sekundnik odmierzają czas. Niesamowite miejsce, z tej perspektywy jest jeszcze bardziej niesamowitrze (pozdrowienia dla prof. Miodka).
Widać olbrzymie żleby, powstałe jakby od uderzenia siekiery, w kolejnym momencie już widzimy głęboką jaskinię przeciętą z góry płynącym wodospadem (kurde jak to sfotografować?). Słychać teraz od czasu do czasu huk pękającego lodu. Pomyśleć, że tak jest od milionów lat. Tu mi pasuje zwrot „fascynujące piękno w najczystszej postaci”.
Nasz ekskursja, przeniosła nas w czasie w przenośni i faktycznie, faktycznie szybko zleciał. Cała wstecz i wracamy, w drodze powrotnej spostrzegłem, że w przestrzeni też nas przeniosło, tak gdzieś do Hiszpanii. Wyszło piękne słońce, zrobiło się ciepło. Nic dziwnego, że kiedy w końcu dotarliśmy na jacht, oczom moim pokazały się cztery piękne „foczki” napawające się na pokładzie gorącymi promieniami i jakimś ognistym płynem. Już chciałem się przyłączyć ale zastopował mnie tekst „gdzie wyście popłynęli, ty wiesz jak się martwiłam, ty…..”. No to już miałem na pokładzie dwie życzliwe mi osoby Kapitana i żonę – akcje moje rosły.
Potem przypłynęły jeszcze dwie prawdziwe foki, ale jako polarnicy z dużym stażem, już przywykliśmy do tego widoku, tak więc bez ekscytacji. wykonaliśmy im tylko jakieś 3000 zdjęć.

-Ale się rozwlekłem, już się streszczam-

Odpływamy, powtarzamy rytualny slalom pomiędzy kostkami lodu i heja – na kolejny lodowiec.
Pogoda wróciła do normy, a żona zaczęła ze mną rozmawiać.
Widać kolejny klif, ten, pewnie ze względu na inne oświetlenie jest bardziej posępny. Tak jakby mówił „ nie zbliżaj się do mnie”. Jest dość blisko – myślę fajnie, zaraz będziemy. Nic bardziej mylnego. Mapa nawigacyjna pokazuje, że cała zatoka jest pełna podwodnych skał, z kilkoma tylko przejściami, a my oczywiście jesteśmy na wodach pływowych i podobno mamy piękny odpływ. Pływaliśmy między lodem, popłyniemy między skałami. Zaczynamy i zaczyna być wesoło, bo jesteśmy w zatoce i w linii prostej jest rzut kamieniem do lodowca, a my płyniemy jak łódź podwodna „ jeszcze, jeszcze, zwrot, 30m, już itd.”.
No i tak płyniemy ruchami konika szachowego. Podczas tej przeprawy zmieniamy pozycję od jednego brzegu do drugiego, lodowiec można było zobaczyć ze wszystkich możliwych stron. Nawet chciałem Tomka zapytać po co się tam dalej pchamy jak już dokładnie wszystko obejrzeliśmy, ale odpuściłem. Upłynęło na tej grze w sapera sporo czasu, aż nawigacja podała nam, że jesteśmy 160m w głębi lądu, a faktycznie do lodowca było jeszcze z kilometr – ta dokładność naszych map bardzo podniosła mnie na duchu. (serio to po prostu lodowiec się cofnął).

Teraz tak się zastanawiam, czy znowu wam opisywać jak tam było? Powiem tak, było zajebiście, ale jak chcecie to poczuć to musicie tam popłynąć – ja nie opowiem.

Ruszyliśmy z powrotem, powtarzając zasady rodem z U52, ze zwinnością godną łasicy, przecisnęliśmy się i przyjmujemy kurs na port docelowy, czyli musimy w poprzek przeciąć fiord. Teraz mamy 100% żeglarstwa, wieje 4, baksztag, 7-8 węzideł na zegarze. Powoli rozpoczynają się rozmowy podsumowujące naszą wyprawę. Wszyscy bardzo podekscytowani tym co przeżyli przekrzykują co było naj, naj, naj. Bez wątpienia wspaniały rejs, dla mnie to naj, to urzekający surrealizm miejsca, gdzie poczułem się jak na innej, obcej planecie.
Pomysł na przyszły rok to Lofoty, bezciśnieniowe i oczywiście relaksujące :D .
Mijamy pierwsze budynki i lotnisko, powoli wyłania się nasz keja. Żal, bo chciałbym tam być dłużej. Dobijamy i schodzimy na ląd, przed nami ostatnia wspólna noc i jutro jeszcze, klar na jachcie, zwiedzanie Longyearbyen i będziemy odlatywać.
To tyle z opowiadania o relaksującym rejsie po Spitzbergenie. Żadne zdjęcia, żaden opis (zwłaszcza mój) nie odda tego jak tam jest. To był dla mnie wspaniały czas, również dzięki atmosferze, którą tworzyła załoga i Kapitan, za to im bardzo dziękuję.

Wszystkich pozostałych desperatów, co przebrnęli przez te wypociny, również gorąco pozdrawiam i zachęcam do odbycia takiej wyprawy.

Ahoj żeglarze,
Grzecho.

PS
Aaaaaa, no i musimy jeszcze tam wrócić bo białego misiu nie widzieliśmy :evil:

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowania - 10: Colonel, elektryczny, Gąsia, homer, Jaromir, Krzys, Kuracent, Szpiszpak, Wąski, Zbieraj
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 sie 2011, o 19:22 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Kuracent napisał(a):
Odmówić samemu Zbierajowi takiej propozycji!!
Trawestując naszą sławną misskę: Zbierajowi się nie odmawia ;)

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sie 2011, o 19:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Wyposażenie, ubiór, obuwie oraz informacje ważne i mniej ważne, dotyczące rejsu na Spitzbergen (morze Północne, Barentsa i Arktyczne), dla żółtodziobów takich jak ja:

1) tam jest zimno i tu nie ma żartów, bywa też mokro. Będąc na wachcie trzeba być odpowiednio ubrany aby mieć prawdziwą przyjemność delektowania się miejscem i tak:
- skarpety, mnie się doskonale spisały zimowe, grube skarpety SMARTWOOL, oddychające i ciepłe.
- buty, zawodowcy używają bardzo fajnych kaloszy żeglarskich z goretexem, ja takowych się nie dorobiłem, stosowałem buty do wycieczek górskich z Gore na Vibramie. Nie brudziły pokładu i wspaniale się spisywały na lądzie. Jak padało używałem popularnych kaloszy gumowych, ale przed ich założeniem, na nogę ze skarpetą wkładałem cienką torebkę foliową. Noga się poci, pot zostaje w skarpecie, a kalosz jest suchy wewnątrz, przez co nie trzeba go w różny sposób suszyć przed kolejnym użyciem – zmieniamy tylko skarpety i torebki.
- bielizna (spodnie i góra), musi być bardzo ciepła i oddychająca, odprowadzająca pot od ciała, ja się zakochałem w bieliźnie z POLARTEC POWER STRETCH. Przylega, i jest bardzo ciepła. Drogie ścierwo, ale warte ceny.
- spodnie - na bieliznę szły spodnie z POLARTEC 300 (bez membrany!) i było dobrze – nie za gorąco.
- spodnie sztormiaki, to już co kto ma – jest kilka wątków na forum, ja polecam te z membraną
- bluza, czasami na wspomnianą bieliznę zakładałem bluzę z POLARTEC 100 (bez membrany!)
- ocieplacz, używałem kurtki/ocieplacza z POLARTEC 300 (bez membrany!) i było dobrze, nie gorąco. Jeden z członków załogi miał ocieplacz z PRIMALOFT i też było OK. Kurtka ocieplająca powinna być dopasowana, zbyt duża powoduje straty ciepła, za mała ogranicza ruchy.
- kurtka sztormiak, podobnie jak wspomniane spodnie, musi być faktycznie nieprzemakalna. Tam też potrafi lać i nie jest to woda z ciepłego kranu. Wielkość sztormiaka, musi być tak dobrana aby się pod nim zmieściła odzież ocieplająca i aby dalej można było oddychać. Materiał z membraną świetnie dopełnia ten komplet ale wiąże się z kosztami.
- czapka, używałem trzy na zmianę, jedną wełnianą ciepłą żeglarską, drugą z softshellu taki „kondonik” z WINDSTOPEREM i czapkę z daszkiem nieprzemakalną. Czasami zakładałem czapkę „kondonik” a na nią czapkę z daszkiem (miałem dobrze zakryte uszy i daszek) (dostępne czapki z daszkiem, z możliwością zasłonięcia uszu mnie osobiście nie przekonują) Zabrałem też cienką kominiarkę, ale nie była potrzebna.
- okulary, dobre markowe - kiepskie, przyciemniają obraz powodując normalne rozszerzenie źrenic, które wpuszczają więcej promieniowania mn. UV, a każdy kto coś wie o globalnym ociepleniu, wie, że na biegunach jest największa kicha. Mają chronić przed słońcem i wiatrem no i muszą być bajeranckie, do lansowania nas na zdjęciach. Następnym razem zabiorę również gogle bo w trudnych warunkach osłaniają dużą część twarzy.
- rękawice, ciepłe, nieprzemakalne do kiblowania za sterem, myślę, że mogą być ciepłe narciarskie (membrana mile widziana), żona używała nawet jednopalczastych (łapawice). Może też rękawice żeglarskie do lin (miałem ale nie używałem).

Jeżeli, w domu, przed rejsem założycie to wszystko na siebie, to uznacie, że posłuchaliście debila, bo Wam gorąco i wyglądacie jak bomble. Uwierzcie, wiem co mówię, krytykujcie mnie po rejsie. Bardzo bym chciał aby moje zdjęcia (https://picasaweb.google.com/1073806978 ... ergen2011#) nie zwiodły Was, bo chłopcy płynący z Tromso mieli np. tak (film na samym początku strony): http://www.bluelog.pl/ i tu brak części z ostatniego odcinka gdzie powiało 9.

- przydaje się też lżejsza kurtka, np. z SOFTSHELL i membraną lub z POLARTEC i membraną.
- lżejsza bielizna, np. narciarska (nie zamiast wspomnianej wcześniej, ale dodatkowo)
- krem z konkretnym filtrem min 30.
- śpiwór, ciepły, komfort ok. 0C. Nie polecam puchowych, ponieważ łatwo łapią wilgoć i tracą parametry, podobnie jest z odzieżą puchową. Ja używałem Modular Sleeping System – dobry na różne wyprawy.
- torba, miękka, taka, która po przywiezieniu rzeczy na jacht i rozpakowaniu, zajmuje możliwie najmniej miejsca.
- pneumatyczna kamizelka asekuracyjna i szelki. Na jachcie oczywiście są środki bezpieczeństwa, warto jednak sprawdzić jakiego rodzaju, jeżeli kapoki, to polecam wspomnianą kamizelkę, jest dużo bardziej komfortowa. (mam i sobie chwalę bo jest zintegrowana z szelkami)
- leki, zwłaszcza dla osób, które mają problemy z błędnikiem, u nas sprawdził się Torecan. (tyle że po fakcie  )

Większość wspomnianego sprzętu kupowałem w popularnych outletach, które są na obrzeżach większych miast, tam też są stoiska popularnych marek sportowych. Resztę na alledrogo. Należy pamiętać, że zakupy warto zrobić na koniec zimy, w lato trudno jest dostać odzież zimową, a wybór jest ograniczony (jacyś dziwni ci ludzie). Osoby, które nie planują w przyszłości kolejnych rejsów w tamtych okolicach, mogą też pożyczyć część sprzętu od znajomych (ale, nie wierzę, że ktoś, kto raz tam popłynie, nie pokocha „zimnego” żeglowania)

2) Telefon, często nie ma zasięgu GSM, warto o tym pamiętać. My łączyliśmy się z cywilizacją jak tylko nadarzała się okazja.

3) Chodzenie po lądzie poza Longyearbyen bez broni jest zabronione. Warto pamiętać, że na Spitzbergenie jest więcej niedźwiedzi niż mieszkańców.

4) Jacht - uważam, że ogrzewanie niezależne (webasto) jest nie do przecenienia, nawet nie chodzi o temperaturę w kajutach, ale o wszędobylską wilgotność. Pamiętać też trzeba, że jacht musi mieć zgodę miejscowego Gubernatora na przebywanie na tym terenie (trzeba załatwić przed rejsem).

5) Ekipa i Kapitan - najważniejsze elementy, ja trafiłem na wspaniały zespół z klubu Bluelog, posiadający dobry humor, tolerancję, chęć poznania i poczucie piękna. Kapitan, Tomasz Lipski, był/jest prawdziwym liderem i jego wkład w to przebieg rejsu jest nie do przecenienia (to prawda nie podlizywanko). Pozdrawiam kompanów, a pisząc to zachęcam wszystkich do zabrania ze sobą odpowiedniego nastawienia stosownego do miejsca i sposobu podróżowania. Zacznijmy od siebie, ponieważ jeżeli oczekujemy fajnej atmosfery to musimy ją tworzyć, a nie ustawiać się w roli krytycznego obserwatora.

6) Lot samolotem, nam zajął kupę czasu, był kosztowny i męczący, warto jest odpowiednio wcześniej poszukać taniego dogodnego przelotu – często są ciekawe promocje.

7) Wyjazd wycieczkowy (nie na rejs), mija się z celem, jest tam w prawdzie postawiony barak z napisem „Hotel Radisson” który normalnie funkcjonuje, ale atrakcje są bardzo drogie i ograniczone. Tam nie ma dróg, więc auta nie pożyczy się aby coś zobaczyć. Pozostają, kajaki, szybka łódź motorowa rodem z Jastarnii, przelot helikopterem. Jedyną wartą uwagi atrakcją jest trekking, bo miejsca ku temu dość, ale musi być z przewodnikiem. Sprawy atrakcji załatwia się w hotelu.

8) Karty kredytowe, działają praktycznie wszędzie, to znaczy w Longyearbyen. Bankomat też jest dostępny.

9) Dodatkowe informacje:
http://hornsund.igf.edu.pl/
http://www.visitnorway.com/upload/PDF/. ... sitors.pdf
http://www.visitnorway.com/upload/PDF/. ... sitors.pdf
http://www.visitnorway.com/upload/PDF/. ... albard.pdf

Pewnie dla wielu to dyrdymały, myślę jednak, że nie dla ludzi którzy nigdy wcześniej nie pływali na Morzu Barendsa. Napisałem to, ponieważ przed wyjazdem, szukałem odpowiedzi w necie na większość z tych zagadnień i miałem problem ze znalezieniem informacji. Dla dobra sprawy, jak się z czymś nie zgadzacie lub macie inne zdanie/rozwiązanie, proszę napiszcie, nie chcę kogoś wprowadzić w błąd, a często się mylę.

Pozdrawiam
Grzecho

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)



Za ten post autor Grzecho otrzymał podziękowania - 3: Gąsia, Jaromir, Kuracent
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sie 2011, o 20:10 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 cze 2009, o 07:49
Posty: 4953
Lokalizacja: 50°1'N 22°3'E
Podziękował : 191
Otrzymał podziękowań: 114
Uprawnienia żeglarskie: kiper patentowany
Grzecho napisał(a):
3) Chodzenie po lądzie poza Longyearbyen bez broni jest zabronione. Warto pamiętać, że na Spitzbergenie jest więcej niedźwiedzi niż mieszkańców.

Się dopytam jak to wygląda w praktyce. Znaczy, przed rejsem trza załatwić pozwolenie na broń i jej wywóz, czy raczej kupować na miejscu bez pozwolenia, a potem załatwiać formalności?
Cytuj:
Art. 37. 1. Przywóz broni i amunicji z zagranicy przez obywateli polskich na własne potrzeby wymaga uprzedniego wydania zaświadczenia przez właściwego konsula Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Osoby, o których mowa w ust. 1, przekraczając granicę, są obowiązane do pisemnego zgłoszenia właściwemu organowi celnemu przywozu broni i amunicji. Organ ten niezwłocznie przekazuje informacje zawarte w zgłoszeniu właściwemu organowi Policji.
3. Jeżeli osoby, o których mowa w ust. 1, nie posiadają pozwolenia na broń, są obowiązane niezwłocznie złożyć przywożoną broń i amunicję do depozytu właściwego organu celnego, a także, w terminie 14 dni od dnia przywozu broni na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, wystąpić do właściwego organu Policji z wnioskiem o wydanie pozwolenia na broń.
4. Koszty związane z deponowaniem broni i amunicji w trybie, o którym mowa w ust. 3, ponosi osoba składająca broń i amunicję do depozytu.

Czy można tam broń wypożyczyć?

_________________
Słаwek vel Wąski
"Mаrynаrz powinien być chlujny i mrаwy..."


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sie 2011, o 21:24 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 30 cze 2011, o 21:44
Posty: 299
Podziękował : 69
Otrzymał podziękowań: 43
Uprawnienia żeglarskie: pasażerka
Grzecho napisał(a):
... Pewnie dla wielu to dyrdymały, myślę jednak, że nie dla ludzi którzy nigdy wcześniej nie pływali na Morzu Barendsa...

Czyli właśnie dla mnie :)
Dziękuję Ci za fascynującą relację z rejsu, oraz wszystkie dodatkowa informacje. Dla mnie cenne.

_________________
Pozdrawiam, Małgosia
s/y White Phoenix

"Najczęściej, nie tyle trzeba zmieniać samą sytuację, ile sposób jej doświadczania" Sensei Sunya


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sie 2011, o 21:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 sie 2009, o 01:45
Posty: 9992
Podziękował : 2979
Otrzymał podziękowań: 3355
Uprawnienia żeglarskie: różne....
SlaWasII napisał(a):
Czy można tam broń wypożyczyć?

viewtopic.php?f=3&t=8194

_________________
Jaromir Rowiński aka pierdupierdu
Jeżeli masz ochotę komentować takie poglądy, których co prawda nigdy nie wyraziłem, ale które kompletnie bez sensu i z sobie tylko znanej przyczyny usiłujesz mi przypisać - droga wolna. Śmiesznych nigdy dość...



Za ten post autor Jaromir otrzymał podziękowanie od: Wąski
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sie 2011, o 23:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 cze 2009, o 07:49
Posty: 4953
Lokalizacja: 50°1'N 22°3'E
Podziękował : 191
Otrzymał podziękowań: 114
Uprawnienia żeglarskie: kiper patentowany
Pierdupierdu dzięki!

Reasumując. Płynąc na Svalbard trzeba wcześniej mieć pozwolenie na broń. Potem można kupić i wywieźć (następne pozwolenie) lub pożyczyć na miejscu.

Jeszcze jedno szybkie pytanie. Czy w grupie kilku osób zwiedzających archipelag, każdy ma być uzbrojony po zęby, czy wystarczy jedna taka osoba?

_________________
Słаwek vel Wąski
"Mаrynаrz powinien być chlujny i mrаwy..."


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sie 2011, o 10:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4814
Podziękował : 656
Otrzymał podziękowań: 355
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Grzecho napisał(a):
tam jest zimno i tu nie ma żartów


Sam chciałem poruszyć podobny temat i dzięki Ci, że go dość wyczerpująco omówiłeś. Ja tu coś dodam, ale niewiele.

Jeśli chodzi o warunki pogodowe w Longyaerbyen to wieloletnie średnie dla czerwca to -1°C (średnia minimalna) i +3° (średnia maksymalna) a dla lipca odpowiednio +3°C i +7°C. Średnie wiatry są takie, że należy cieszyć się, gdy w ogóle da się żeglować. Średnie opady są o wiele mniejsze niż w Polsce. Nie jest tam może ekstremalnie ciepło ale da radę wytrzymać. Zwłaszcza pod pokładem, gdy jest włączone Webasto. Problemem jest wytrzymać na wachcie na zewnątrz. Trzeba mieć coś wiatro-zimno-wodo-odpornego. Ale nie przesadzałbym! Jeśli ktoś trochę żeglował - to sporo takich rzeczy już ma. Pamiętaj Grzesiek, że czytają to też nowi miłośnicy żeglarstwa. Jeśli potraktują Twoje rady dosłownie to mogą się przestraszyć, że na same ubrania muszą wydać jak nic 10.000 PLN. Aż tak źle nie jest! Niech to dla Was nie będzie wymówka, że gdzieś jest za zimno i nie możecie żeglować. Jeśli macie trochę ubrań narciarskich czy do wycieczek górskich - to jakoś przeżyjecie.

Niektórzy mieli śpiwory na ekstremalne warunki i musieli się odkrywać, bo było im za ciepło. Ja miałem najsłabszy śpiwór (zaledwie +5°C komfort) ale dało radę wytrzymać. Kupiłem w Horyzoncie, bo jakość dobra, waga niska (niecałe 2kg.) a i cena do przeżycia (ok. 200PLN).

Natomiast nie mam poglądu jakie rękawiczki są najlepsze na takie warunki? Każdy miał inne. Warto więc chyba wziąć kilka i zobaczyć co będzie Wam najbardziej pasować?

Natomiast osoby, które mają dużo kasy jak najbardziej powinny wydrukować post Grześka i udać się z nim do Horyzontu i do sklepów żeglarskich. I zakupić dokładnie to - co poleca.

I jeszcze jedno: zrobiłem pod koniec rejsu "wycinkowe badania opinii publicznej" i wynik był zaskakujący. Wiele osób bało się, że nie zmieści się w limicie bagażowym i to na 3-tygodnie ekstremalnego rejsu (w sensie zimna). A większość wzięła za dużo wszystkiego - począwszy od skarpetek a na podkoszulkach skończywszy.

pzdr,
Andrzej Kurowski
http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sie 2011, o 10:55 

Dołączył(a): 8 wrz 2010, o 13:36
Posty: 1389
Podziękował : 102
Otrzymał podziękowań: 244
Uprawnienia żeglarskie: kj
Kuracent napisał(a):
Jeśli chodzi o warunki pogodowe w Longyaerbyen to wieloletnie średnie dla czerwca to -1°C (średnia minimalna) i +3° (średnia maksymalna) a dla lipca odpowiednio +3°C i +7°C
Oj tam,oj tam, w tym roku statystycznie było trochę cieplej :lol:
http://www.yr.no/place/Norway/Svalbard/Longyearbyen/statistics.html

_________________
Pozdrawiam
Krzyś


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sie 2011, o 17:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
SlaWasII napisał(a):
Jeszcze jedno szybkie pytanie. Czy w grupie kilku osób zwiedzających archipelag, każdy ma być uzbrojony po zęby, czy wystarczy jedna taka osoba?


Przykro mi nie mam pojęcia, ale widziałem w necie zdjęcia np. grupy turystów i tylko opiekuna z karabinem.

Kuracent napisał(a):
Grzecho napisał(a):
tam jest zimno i tu nie ma żartów


Pamiętaj Grzesiek, że czytają to też nowi miłośnicy żeglarstwa. Jeśli potraktują Twoje rady dosłownie to mogą się przestraszyć, że na same ubrania muszą wydać jak nic 10.000 PLN. Aż tak źle nie jest! Niech to dla Was nie będzie wymówka, że gdzieś jest za zimno i nie możecie żeglować. Jeśli macie trochę ubrań narciarskich czy do wycieczek górskich - to jakoś przeżyjecie.


Bardzo słuszna uwaga, oczywiście nie było moim celem nikogo przestraszyć, ale faktycznie mogło to tak zabrzmieć. Lista powstała na zasadzie "my best wishes". W związku z przebytymi wcześniej rejsami, oraz innymi zainteresowaniami, większość opisanego wyposażenia zgromadziłem wcześniej na przestrzeni lat. Nie myślałem aby kogoś zachęcać do kupienia na raz tego wszystkiego.

Dodatkowo, spora część załogi, mn. moja żona, miała odbiegający od opisanego ubiór i spokojnie przeżyli. Ja chciałem, tylko zasugerować rozwiązania, w przypadku, gdy ktoś rozważa zakup np. ocieplacza czy skarpetek i nie wie co wybrać.

Zdając sobie sprawę z wysokich kosztów, związanych, z wejściem w posiadania drogą kupna tych wszystkich szpei, sugerowałem raczej „outlety” niż markowe sklepy jak np. wspomniany Horyzont.

Reasumując, zgadzam się z Andrzejem, na pewno warto tam pojechać i żeby przeżyć nie trzeba ubrać się od stóp do głów w to co zaproponowałem - lista to tylko sugestia jak nie wiemy co wybrać.

PS
Andrzej, Ty chyba byłeś na Rzeszowiaku - tu nasz AnserII zaparkował obok :D
http://www.spitsbergen.org.pl/img/rzeszowiak_006.jpg

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 01:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 cze 2010, o 18:03
Posty: 4814
Podziękował : 656
Otrzymał podziękowań: 355
Uprawnienia żeglarskie: k.j., kpt.mt.
Grzecho napisał(a):
Andrzej, Ty chyba byłeś na Rzeszowiaku - tu nasz AnserII zaparkował obok :D


To zdjęcie jest tendencyjne. Wygląda na to, jakby były jednakowo zaawansowane technicznie. Jednakowo nowoczesne. itd.

Tak - byłem na Spitsbergenie na Rzeszowiaku.
Niesamowicie podobały mi się Twoje relacje. Ale ... to utrudnia mi polemikę. Załóżmy, że jakiś drobiazg chcę omówić. Jestem automatycznie ustawiony jako Twój przeciwnik. A przecież uważnie czytasz i wiesz, że tak nie jest!

I dodajmy: wszyscy (łącznie ze mną) będą po Twojej stronie.

pzdr,
Andrzej Kurowski
http://strony.aster.pl/spelnij_marzenia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 02:02 

Dołączył(a): 28 maja 2007, o 11:44
Posty: 1999
Podziękował : 7
Otrzymał podziękowań: 109
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Kuracent napisał(a):
Jestem automatycznie ustawiony jako Twój przeciwnik.
Kuracent napisał(a):
wszyscy (łącznie ze mną) będą po Twojej stronie.
Przyznaję, że nie nadążam :oops:

_________________
www.samoster.org.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 02:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
gf napisał(a):
Przyznaję, że nie nadążam :oops:


Najważniejsze, że próbujesz ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 07:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Kuracent napisał(a):
Grzecho napisał(a):
Andrzej, Ty chyba byłeś na Rzeszowiaku - tu nasz AnserII zaparkował obok :D


Jestem automatycznie ustawiony jako Twój przeciwnik. A przecież uważnie czytasz i wiesz, że tak nie jest!


Andrzej, możesz to rozwinąć, sorrki, ale nie do końca rozumiem.
Zdjęcie dałem jako ciekawostkę, zresztą ze strony dotyczącej Waszej wyprawy.

Z innej beczki to myślę, że Polacy należą do jednej z najczęściej odwiedzających Spitzbergen nacji. My jak byliśmy spotkaliśmy, jachty Spirit i Panorama - pozdrowienia dla załóg.

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 07:17 

Dołączył(a): 8 wrz 2010, o 13:36
Posty: 1389
Podziękował : 102
Otrzymał podziękowań: 244
Uprawnienia żeglarskie: kj
Grzecho napisał(a):
Andrzej, możesz to rozwinąć, sorrki, ale nie do końca rozumiem.
Grzecho, nie ty pierwszy, nie ostatni masz z tym problem.

Dziękujemy Ci za fajną relację z rejsu, a zachęcając Cię do napisania czegoś więcej nie przypuszczałem, że odkryjemy taki talent powieściopisarski.
Powiedz jeszcze jakimi argumentami przekonałeś swoją żonę, mistrzostwo marketingu domowego :D

_________________
Pozdrawiam
Krzyś


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sie 2011, o 11:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 sie 2010, o 12:05
Posty: 35
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 35
Uprawnienia żeglarskie: Początkujący st. j.
Krzys napisał(a):
Powiedz jeszcze jakimi argumentami przekonałeś swoją żonę, mistrzostwo marketingu domowego :D


Dzięki za miłe słowa, ale bez fałszywej skromności, w ogóle nie uważam, że na nie zasługuję.

Co do żony, to mam takie szczęście, że podobnie jak ja, kocha podróżować, zwiedzać, poznawać. Namiot jej nie straszny, kajak jej nie straszny, quad, jacht, samochów wyprawowy, wspinaczka itp. To nasze wspólne hobby łapać z życia ile się da :D . Przez co nie mamy uzbieranych pieniędzy na starość, posiadłości i innych tego typu rzeczy. Mamy za to zdjęcia i wspomnienia i jak by złodziej przyszedł to tego nam nie ukradnie. Poza tym mamy wściekłą córkę i syna, bo zwykle ciągamy ich ze sobą :evil: .
Reasumując, nie musiałem używać marketingu, tylko odpowiedzieć na jej pytanie "to kiedy jedziemy?"

To co jednak pisałem o rejsie Tromso-Spitzbergen, to sam uznałem, że będzie dla niej za ciężki (bez pytania czy popłynie).

To chyba tyle o nas - nic specjalnego nic nadzwyczajnego.

_________________
Lepiej mieć spokój niż rację ;)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 29 ] 


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL