Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 20 lip 2025, o 08:32




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 78 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 28 lis 2012, o 19:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Pięć wolnych miejsc w rejsie na daleką północ.
Dwudziestego siódmego kwietnia wyruszam w
rejs z Władysławowa do Longyearbyen na Szpicbergenie. Trasa jest umownie
podzielona na trzy etapy. Pierwszy do Trondheim, 27.04.-10.05., Tromsoe
20.05., Longyearbyen via PPS w Hornsundzie, 01.06.2013r. Trasa przepiękną
drogą wewnętrzną wśród norweskich fiordów, daleka północ u kresu drogi
możliwość spotkania prawdziwego niedźwiedzia, którego my nazywamy
polarnym, a Norwedzy - wodnym, dla jego umiejętności pływackich i trybu
życia praktycznie na morzu, które w tamtych rejonach często zamarznięte.
Taki jest zamysł. Wolnych jeszcze po pięć miejsc na każdy z etapów, cena
umiarkowana i do uzgodnienia.
Eltanin na razie stoi przy kei. Dwudziestego siódmego kwietnia wyrusza na
daleką północ. Nic nie stoi na przeszkodzie by wyruszyć wraz z nim.
Zero komfortu, długie przebiegi, poczucie uczestniczenia w czymś niebanalnym
Łódka w tej chwili przechodzi zabiegi konserwacyjne, które ją trochę uładzą, chociaż
oczywiście nie zburzą niepowtarzalnego klimatu jachtu ekspedycyjnego.
Wszelkie wiadomości na PW
Pozdrowienia - Jarek Czyszek
http://www.arktyka.com
jarek@arktyka.com



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Andy
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 lis 2012, o 19:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
ZyciePoZyciu napisał(a):
Zero komfortu, długie przebiegi,
Wyboldowałeś a dla Kuracenta (i Kuracentopodobnych) to dyskwalifikacja rejsu :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 lis 2012, o 20:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Maar napisał(a):
Wyboldowałeś

Piszę prawdę,
zawsze prawdę,
całą prawdę.

Tak naprawdę muszę przeprowadzić łódkę i miło by było - z różnych względów, także finansowych, ale nie tylko - gdyby ktoś się dołączył. Czasu mało, stąd duże przebiegi, ale trasa, prócz ostatniego etapu, w dużej mierze śródlądowa. Widoki i atmosfera kapitalne.
Z Trondheim, Tromsoe i Longyearbyen są dogodne połączenia lotnicze z krajem.

Pozdrowienia - Jarek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 lis 2012, o 20:51 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2007, o 12:00
Posty: 4740
Podziękował : 162
Otrzymał podziękowań: 321
Uprawnienia żeglarskie: -)
Maar napisał(a):
Wyboldowałeś a dla Kuracenta (i Kuracentopodobnych) to dyskwalifikacja rejsu :-)



eee tam, ja zawsze chciałem poczuć że uczestniczę -
ZyciePoZyciu napisał(a):
w czymś niebanalnym


;)


A tak bardziej serio.... ciekawy jestem czy wygodnie się steruje z tak umiejscowionym kołem sterowym.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 lis 2012, o 21:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Carlo napisał(a):
ciekawy jestem czy wygodnie się steruje z tak umiejscowionym kołem sterowym.

Kołem sterowym się na tym jachcie... nie steruje :D
To znaczy można, oczywiście. Eltanin posiada hydrauliczne przełożenie steru i widoczne na zdjęciach koło napędza pompę sterową i poprzez nią hydrauliczne siłowniki płetwy sterowej.
Normalnie steruje autopilot. Koło sterowe jest w użyciu w zasadzie tylko przy manewrach, które uskutecznia się siedząc w zejściówce :D , bowiem manetki sterowania silnikiem umieszczone są we wnętrzu jachtu. Poziom oczu manewranta :-) znajduje się, mniej więcej na tej samej wysokości co gdyby stał on za kołem sterowym takiego Alfa, na przykład.
W tej chwili nieco inwestuję w Eltanię i będzie ona miała trzy baterie akumulatorów, z których każda zapewniać jej będzie 8-10-cio godzinną autonomiczność działania wszystkich przyrządów nawigacyjnych - radar, echosonda, AIS, atopilot, dwa niezależne komputery nawigacyjne 12V FX5403A AMD LX-800. Do ładowania prądu jacht posiada 8 kW agregat spalinowy Sole Diesel, którego silnik właśnie jest w kapitalnym remoncie. Prócz tego, prądnica jednofazowa 230 V "na wale" silnika głównego, plus dwa alternatory jako źródła ładowania osobnych akumulatorów rozruchowych, żelowych marki Optima 75 Ah (akumulatory bateryjne to HZY EV 110 Ah każdy) plus jeszcze agregat prądotwórczy "portable" Honda 2 kW.
Prądu nie zabraknie.
Zbiorniki paliwowe tego jachtu mieszczą dwa tysiące litrów oleju napędowego.

Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 gru 2012, o 11:10 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
ZyciePoZyciu napisał(a):
Zbiorniki paliwowe tego jachtu mieszczą dwa tysiące litrów oleju napędowego.


Już wiem, kto mi będzie podrzucał paliwo z LYR :D


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 9 gru 2012, o 10:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Jako przedsmak polarnego rejsu na Puck spadło trochę śniegu. Gdy poprzez chmury na chwilę przebiło się trochę słońca w malutkim porciku zapachniało słoneczną odyseą na całość zupełną, czterdziesto dwu stopową.
Ciut ciut, trochę jeszcze a Zatoka zacznie zamarzać.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 13 gru 2012, o 16:33 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Takie widoki, to tylko po drodze na Szpicbergen.
Nie, żebym się z tym narzucał...
http://www.youtube.com/watch?v=JyM-jGH6 ... e=youtu.be


Pozdrowienia - Jarek Czyszek



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 18 gru 2012, o 11:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
To już czas, chyba.
Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 21 gru 2012, o 01:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Żeglując na daleką północ można w pewnym momencie spotkać gości, którzy z kilofami w ręku wyrąbują sobie... wodę na zimę.

woda bowiem ma to do siebie, że zamarza, a zamarznięta nadaje się do picia tylko w dużych kawałkach...

Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 21 gru 2012, o 07:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 mar 2012, o 08:33
Posty: 1897
Lokalizacja: Gdynia
Podziękował : 150
Otrzymał podziękowań: 280
Uprawnienia żeglarskie: wszystkie potrzebne
No w morde strzelił nasz POLSKI URSUS :) jak one go tam zatargali?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 21 gru 2012, o 10:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Nicram napisał(a):
nasz POLSKI URSUS

No, polski, chyba jednak na licencji ZETORA tak trochę.
Szczerze mówiąc od paru lat nie było mnie w Hornsudzie i zdaje się, że park maszynowy tam się trochę zmienił, bo to co było to ząb czasu już trochę nadgryzł. Z tym Ursusem pamiętam koszmarną drogę kiedy mu się koła przednie rozeszły każde w inną stronę i szedłem koło maszyny łomem nadrzucając jedno by, z grubsza, oba były równoległe...
Kulminacja nastąpiła kilka lat później kiedy siedziałem obie jako gość w salonie luźno sobie pogadując z kolejnym kierownikiem wyprawy gdy zza moich pleców wypadł mechanik niosący w zaoliwionych rekach jakieś kawałki, które kiedyś były cylinderkami hamulcowymi.
- Roz... pier..., ale, nie ma sprawy - wytoczę nowe.
- Widzi pan - kierownik do mnie - jakiego mamy świetnego mechanika, bez niego wszystko by stanęło, nie mielibyśmy traktora.
- Jeżeli mogę, weź pan ten traktor ustaw na lodzie, jak się rozmrozi to zatonie i kupią panu nowy...

Targanie wielozadaniowego traktora uskutecznia się w prosty sposób. W Gdyni dźwigiem na statek, w Hornsundzie dźwigiem na PTS, czyli amfibię pływającą, która przy pomocy podwozia gąsienicowego wyjedzie na brzeg, na którym już traktor sobie z otwieranej ręcznie rampy sam zjedzie.
Co by nie mówić o tej technice jednorazowej desantowej wymagaj acej licznych remontów w czasie użycia nie pozbawionego czasami emocji (zawsze koło takiego pływa ubezpieczająca motorówka), spełnia ona swoje zadanie i załatwia wszystkie przeładunki, łącznie z przeładunkiem paliwa dla zasilania stacji, co na zdjęciach poniżej.

Pozdrowienia - Jarek Czyszek
PS Nie wiem czy można dalej, bo temat jest nieżeglarski (pomijając oczywiście fakt, że gdzie jak gdzie ale do Hornsundu można dotrzeć jachtem Eltanin, który w tamtą stronę wyrusza już w kwietniu)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 14:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Są miejsca do których można dotrzeć tylko jachtem. Są miejsca gdzie nie ma policji, władzy, urzędników.
Jest tych miejsc coraz mniej.
Ale są, jeszcze...

Skuty lodem ELTANIN wyrusza wiosną na daleką północ.
Można wyruszyć wraz z nim.

Najpierw powoli, dwa do trzech węzełków jedynie, ale im dalej w górę tym wietrzysko zamienia się w wiaterek, zefirek nieledwie by w końcu kiedy o czwartej rano wdrapuję się na mostek w połowie Smerengburgfiordu dostaję go na własność cichego, rozświetlonego słońcem, świeżo przyprószonego śniegiem, majestatycznie zimowego.
Długa, wąska odnoga pośród wysokich gór, temperatura około zera stopni, padający słabo śnieg, wszystko to kilka zaledwie mil od magicznego, osiemdziesiątego równoleżnika. Prowadzę statek w głąb fiordu, pod niewielki lodowiec, który, a jakże, również zasypał swój kawałek wody oderwanymi bryłami lodu. Cisza, wczesnego poranka, lodowego majestatu, zagubionej tutaj, na krańcach świata, krainy. Staję na chwile na ostatnim punkcie, siatka bentosowa pozostaje pusta, to odległe miejsce nie jest zamieszkałe nawet przez morskie drobne ustroje.
Powoli, delikatnie by nie zbudzić ciszy dodaję obrotów, obracam Oceanię i powoli rozpędzając statek do tych naszych flautowych ośmiu węzłów płynę w ciszy przez zmarznięty fiord. Słońce podświetla miniaturowy archipelag flankujący w kierunku na północ wejście do Smerengburgfiordu. Śladów dawnej osady nie widzę, jedynie ostatnia wyspa, ta za którą już wprost tylko sześćset mil do bieguna północnego nazywa się Nowy Amsterdam. Ślad na mapie po ludziach, którzy kiedyś tu mieszkali, żyli i pracowali w tym niegościnnym, dalekim, północnym miejscu.


Pozdrowienia - Jarek Czyszek



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 14:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Dzisiaj Sylwester, w Arktyce trwa noc polarna.
Noc polarna wygląda tak, jak na poniższych zdjęciach.
ELTANIN, w maju, będzie najpewniej pierwszą jednostką, która odwiedzi Polską Bazę Polarną w Hornsundzie, po nocy polarnej.
Można to samemu zobaczyć, można to samemu przeżyć.

Dzisiaj Sylwester, wszystkiego dobrego, wszystkim na Nowy Rok, dwu tysięczny trzynasty.

Jarek Czyszek



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowania - 4: Colonel, Kurczak, Monika, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 15:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2007, o 12:00
Posty: 4740
Podziękował : 162
Otrzymał podziękowań: 321
Uprawnienia żeglarskie: -)
ZyciePoZyciu napisał(a):
Są miejsca gdzie nie ma policji, władzy, urzędników.


Czyli można gwałcić, rabować i palić*? I to tak bez konsekwencji :D

* kolejność zamierzona


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 15:43 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
Albo można po prostu żyć i pozwalać żyć innym, zamiast wypełniać kwity, robić inwentaryzację, legitymować się lub innych, doradzać innym albo korzystać z porad prawniczych. Gdzie morze znaczy tylko i aż morze, lód to lód, ryba to nie trofeum, a niezbędne pożywienie, zaś Jarosław to "tylko" przyjaciel...

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl



Za ten post autor Colonel otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 15:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2007, o 12:00
Posty: 4740
Podziękował : 162
Otrzymał podziękowań: 321
Uprawnienia żeglarskie: -)
Colonel napisał(a):
Albo można po prostu....


Zburzyłeś piękny obraz :/ :lol:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 15:55 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
A może nie zgodziłem się z tym, byś Ty go burzył!

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 16:33 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2007, o 12:00
Posty: 4740
Podziękował : 162
Otrzymał podziękowań: 321
Uprawnienia żeglarskie: -)
Colonel napisał(a):
A może nie zgodziłem się z tym, byś Ty go burzył!


A poczucie humoru to Ci się Andrzeju całkiem wyłączyło, czy tak tylko w Sylwestra i w Nowym Roku będzie już lepiej?? :> :lol:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 gru 2012, o 18:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 13 lut 2009, o 08:43
Posty: 9782
Lokalizacja: ....zewsząd
Podziękował : 5574
Otrzymał podziękowań: 2184
Uprawnienia żeglarskie: prawo człowieka wolnego
I vice.....
I nie jest to Miami Vice :D

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 sty 2013, o 11:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Taki tam...
filmik okolicznościowy co też możemy po drodze zobaczyć.


Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 8 sty 2013, o 01:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Jak ktoś chce zobaczyć jak wygląda Eltania dzisiejszej nocy, w Pucku, to wyglada dokładnie tak jak na dzisiejszonocnym zdjęciu poniżej.

Pozdrowienia - Jarek Czyszek

PS Panie i panowie, etap wiosennego rejsu na Szpicbergen z Tromso do Longyearbyen praktycznie jest zapełniony, ale - fiordy Norwegi wiosną, kiedy jeszcze śnieg leży a nocą można zobaczyć aurorę borealis frenetycznie zawieszoną na niebie i odbijającą się w lustrzanej toni fiordu delikatnie rozcinanej dziobnicą czerwonego jachtu...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 12 sty 2013, o 21:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Zimowa baza w Hornsundzie
Za oknem po cichutku pada śnieg. Już od wczoraj. Lola zwinięta w kłębek, z
nosem wkulonym w przednie łapy, zakryta własnym ogonem powoli przemienia się
w zaspę. Wielkie płatki, powolutku i bezwietrznie spadają z niskiego i
szarego nieba. Tak mija dzień; parę godzin niepewnego światła a potem czarna
noc z czerwonym światełkiem ostrzegawczym anteny w przestrzeni ograniczonej
ciemnością i płatkami śniegu. Narty się topią w białym puchu, lepią bryłami
do ślizgów, hamują i haczą nie dając poślizgu. W butach jeszcze gorzej bo
się zapadają po kolana i trzeba z mozołem wyciągać nogę za nogą po to tylko
by dojść do Banachówki, naszej szopy na silniki, pontony i... drewno
budowlane sprowadzone ostatnim Horyzontem w wielkiej ilości na budowę nowej
hali i zeskładowanym w sztapel zabierający miejsce dla pontonów i traktora.
Brzeg zawalony bryłami lodu, bez dojścia do wody, bez fali, która rozbija
się o growlery daleko, ze dwieście metrów od plaży. Taki zamarznięty
krajobraz, jakby narysowany, nie do sfotografowania, nie do opowiedzenia.
może ożyłby pod wprawnym ołówkiem, ale tutaj nie ma nikogo, kto by potrafił
rysować, potrafimy tylko patrzeć.
Po dniach pełnych zamętu i rozmaitych wypraw przez tundrę, po lodowcach, na
skroś pontonem przez fiord, teraz nastają dni bezruchu. Zasypane śniegiem,
otulone ciemnością, z rzadka tylko rozjaśnianą blaskiem gwiazd czy
niepewnym, zielonym ogniem zorzy polarnej. Dzień się toczy za dniem
regulowany jedynie porą posiłków i niedalekimi wyjściami na Wilczka czy w
kierunku na Hansa do zamarzniętych rozlewisk normalnie spływających spod
Fugla. Baza, długi korytarz mieszkalnej części, często jak wymarła. Cisza,
jedynie wiatr wyje w rurach wentylacyjnych, kuchenny dyżurny w milczeniu
kręci się po kuchni, nawet telewizor milczy zazwycaj i straszy czarnym
ekranem lub, rzadziej, ekranem bez głosu z dalekiego świata. Wszyscy
wtopieni w komputery, w internet, który często niepewnie, łączy nas ze
światem najbliższych, daleko stąd. Za strefą klimatyczną gdzie morze nie
jest zestalone lodem, a na drzewach dopiero zaczynają spadać liście.
Gdzie dużo ludzi, świateł, gdzie życie buzuje a nie zastygło w zamilczeniu
tak jak tutaj za oknem.

Jarek Czyszek



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowania - 3: Gąsia, Monika, Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 15 sty 2013, o 14:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 18 sty 2013, o 16:41 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Mam nadzieję, że Bruno mi wybaczy, bo to jego robota, chociaż poskładanie moje. Żegluga w Arktyce zakłada takze chwile odpoczynku i oddechu od codzienego znoju na łonie przyrody.



Pozdrowienia - Jarek Czyszek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 18 sty 2013, o 18:58 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
Nicram napisał(a):
No w morde strzelił nasz POLSKI URSUS :) jak one go tam zatargali?


Z Zetorem było tak. Zakupiono go w Czechach i sprowadzono do Polski. Stał, sobie stał aż został skradziony. Po pewnym czasie został odnaleziony przez Policję, a później przywieziono go do Gdyni. Tam załadowano go na Horyzonta II i popłynął sobie do Hornsundu. No i jest tam do dzisiaj :D


Załączniki:
3.jpg
3.jpg [ 314.55 KiB | Przeglądane 5197 razy ]
2.jpg
2.jpg [ 261.4 KiB | Przeglądane 5197 razy ]
1.jpg
1.jpg [ 347.62 KiB | Przeglądane 5197 razy ]

_________________
Pozdrawiam
Andrzej Szklarski


Ostatnio edytowano 18 sty 2013, o 19:15 przez Andy, łącznie edytowano 1 raz
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 18 sty 2013, o 19:00 

Dołączył(a): 23 cze 2007, o 21:00
Posty: 341
Podziękował : 48
Otrzymał podziękowań: 116
Uprawnienia żeglarskie: kojot
No i kolejne focie Zetorka :D


Załączniki:
7.jpg
7.jpg [ 291.31 KiB | Przeglądane 5197 razy ]
6.jpg
6.jpg [ 266.1 KiB | Przeglądane 5197 razy ]
4.jpg
4.jpg [ 292.6 KiB | Przeglądane 5197 razy ]

_________________
Pozdrawiam
Andrzej Szklarski
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 29 sty 2013, o 19:57 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Tak jak zwykle, niezależne od pory roku, dnia, pierwszej, trzeciej czy drugiej "wyprawy" na Szpicbergen.
Statek wspina się na fali w górę, gdzieś pod niskie, pełne szarych chmur niebo a w dole leży skołtunione morze. Niebiesko bure, poznaczone smugami piany. Nawet jezeli zmysły przywykłe już do dzikich szarpnięć, mozolnej wędrówki w górę i gwałtownego spadania w dół, to jednak nie jest to stan naturalny, kiedy ramiona poobijane od kantów stołu nawigacyjnego, a nogi zmęczone ciągłym wysiłkiem utrzymywania mniej więcej, pozycji pionowej. Przez cztery godziny dreptania donikąd po ograniczonej przestrzeni mostka ciasna kabinka na dziobie daje iluzoryczny jedynie odpoczynek kiedy przyspieszenie wciska ciało w materac koi, by po chwili odwrotnym znakiem uwolnić je od ciężaru, z bolesnym dociśnięciem na szczycie, kiedy znowu zmienia kierunek. I tak tysiąc razy przez osiem godzin niespokojnego snu kiedy od wypadnięcia z koii chroni tylko naciągnięte płótno sztormowego fartucha z jednej i wykładany materacam stalowy szot, z drugiej. Od czasu do czasu jak uderzenie młotem, fala załamuje się na krawędzi odbojnicy tuż obok mojego ucha, a kabinka nagle ciemnieje kiedy w szkle iluminatora grasuje woda.
Książka na chwilę przenosi w zupełnie inne miejsca i światy. Ledwo lampka nad koją, poskrzypywanie drewnianego szalunku kabiny i przechodzę w stan wyższej świadomości. Utrzymanie równowagi staje się automatyczne i nie zauważam upływającego czasu, który powraca nagle kilka godzin później kiedy budzę się z nieprzyjemnym uczuciem ciężkiej głowy bo niepostrzeżenie z wyższej przeszedłem do niższej świadomości snu przyciskając książkę ciałem i zapominając zgasić przedtem światło, które teraz jaskrawo i za nic mając sobie poprzednią przytulność swieci prosto w oczy. W międzyczasie fala wywróciła ciężkie metalowe krzesło a pomidory z wczorajszej kolacji turlają się po podłodze pomiędzy porozrzucanymi tygodnikami, które już dawno straciły swąją aktualność będąc teraz tylko zadrukowanymi stronami do których z niechęcią dla cudzych poglądów czasami wracam, bo zabrane książki okazują się nudne i jałowe.
Wejście w Lofoty tym razem po siedmiu dniach od Gdańska. Mgła i sztorm, który upodabnia nszą drogę do zębów ciesielskiej piły. Nie możemy iść z wiatrem, bo kładzie Oceanię na boki tak, że nic nie można ugotować a pobyt w toalecie znaczą siniaki w niespodziewanych miejscach, kiedy człowiek na chwilę przestał się zapierać dwoma rekoma, bo jednej trzeba było uzyć w wiadomym celu. Kładziemy się na wiatr i dzikie przechyły boczne zostają zastąpione rytmicznym dziobaniem, tym co to w dziobowej kabinie wali młotem i odrywa przyspieszeniem od materaca.
W końcu gładkie morze bo zewsząd ląd, którego nie widać, bo deszcz i mgła. Brzeg tylko, elektronicznie rozmazany, na radarze, statki niczym elektroniczne duchy przemykają po mapie w postaci kolorowych trójkącików.
Tak aż do najwęższego gardła cieśniny kiedy nagle z majaku po obu burtach wyrastają nagie i pokryte śniegiem skały gościnnej Norwegii...

Pozdrowienia - Jarek Czyszek

PS. jest jeszcze jedno miejsce na etap Tromso - Longyearbyen.
Można wyruszyć z nami, dwudziestego maja z Tromso.
jarek@arktyka.com
tatajarek@poczta.onet.pl
+48 662 633 422



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 29 sty 2013, o 20:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
W Tromso cały senny dzień pada. Obudzony na manewry moknę na rufie kiedy stary wpasowuje się pomiędzy kuter rybacki, czarny i zardzewiały za rufą, a jacht, biały i zadbany, przed dziobem. Bukszpryt zwisa nad radarem jachtu niespełna pół metra od jego pawęży. Do czarnego kutra za rufą coś koło metra. Prztuliliśmy się do niego w czasie dochodzenia. Trochę obdartej farby na rufie, pęknięty odbijacz, który Brunon, mało sobie rąk nie łamiąc, mało skutecznie usiłował wepchnąć pomiędzy burty.
Przyjęcie deszczowe i mało oficjalne. Idę spać i budzi mnie Andrzej, który
wkrada się konspiracyjnie do ciemnej kabiny tląc w dłoni telefon, rdugą targa mnie za ramię i
szeptem scenicznym;
- armator...
przywraca do grona żywych i świadomych. Pod powiekami piasek, za szybami mostku deszcz. Armator w Sopocie widzi nas na ekranie swojego komputera, przez Google i marinetraffic.com mówi, że stoimy przy keii. Patrzę przez deszcz, rzeczywiście przy keii. Fajno jest.
Dzwonek telefonu nad głową. Tym razem Amerykanin, który w zeszłym roku z nami pływał i chce przekazać pozdrowienia. Przekazujemy sobie pozdrowienia.
Andrzej na mostku szyje nowe krawaty do żagli. Czerwona plecionka na której trzeba
pozaszywać ucha. Linki do zrobienia zwieszają się ze szprechrury, kiść już uszytych oplata
dźwignię zmiany skoku śruby. Igłą wielką na dwie dłonie przebija jednym uderzeniem dwie warstwy liny. Szyje po rybacku, tak jak szyte są te sznury będące naszym utrapieniem na Zatoce. Wolno, metodycznie, starannie i solidnie. Nic już dzisiaj ze spania. Pada deszcz, zimno.
[...]
Łapiemy lato. Po trzech dnich postoju, mżawki przemieszanej ze śniegiem zaczęło wyglądać słońce. Najpierw w nocy o północy. Wyjrzało zza chmur, ślizgnęło się po płatach śniegu pokrywającego czarne skały wyższych partii gór, nadało zieleni lasów inny odcieć, zapaliło iskierki na modrej wodzie fiordu. Najpierw tylko na chwilę, znowu szarobury i mglisty krajobraz, ale w miarę upływu nocy coraz więcej i więcej. Nad ranem już zapaliło odblaski na dachach, nagrzało asfalt ulicy i stalowy pokład nad moją głową. Pomiędzy koją a pokładem nie ma zbyt wielkiej odległości. Powstaje specyficzny mikroklimat wypoczywającego zezwłoka. Dzisiaj do tego doszło jeszcze ciepło od nagrzanych blach pokładu. Budzę się na obiad niezbyt przytomny i z bólem głowy.
Mogliśmy przenieść na dzisiaj to prostowanie masztów, na które pomiędzy deszczami i w
porywach arktycznego wiatru wczoraj uskutecznialiśmy.
Każdy ściągacz innej wielkości, do każdej przeciwnakrętki inny wielki i lśniący klucz
maszynowy. Do największego klucz z chamskiej stali bo tak wielkich rozmiarów te lśniące nie
przewidują. Gwinty zapiekłe i zamalowane farbą. Kombinujemy prowizoryczną dźwignię i zapiepieram się o pokład i oczywiście wszystko z trzaskiem się rozsypuje a mnie końcówka klucza wali tuż pod kolanem.
To jest tak; najpierw ciemno przed oczami a potem przymus marszu kilku kroków w lewo lub w prawo, gdziekolwiek, tak aby nikt kto się za bardzo nie przypatruje, niczego nie widział. Może tylko zaciśnięte zęby i podobno, mimowolna gra mięśni twarzy, których nie da się do końca opanować. Coś co jest poza mną i dopiero jak pierwszy ból przejdzie daje się i nad twarzą z grubsza zapanować. Lekko po tym utykam, ale w sumie więcej przejęcia niż szkody jakiejś wielkiej. Jeszcze tego samego dnia pójdę na wycieczkę przez most na drugą stronę fiordu do szklanego kościoła i bardziej mnie boli bilet, który trzeba zapłacić - 30 koron - by wejść do świątyni, niźli to walnięte kolano.
Nie wchodzę.
Ból mięsni ogólny, kiedy wieczorem usiłuję w koi znaleźć jakąś niebolącą pozycję kładę na
konto ogólnego zastoju mało co na statku używanych mięśni. Bo to z koi na mostek, z mostku na obiad...
Łapiemy lato. Niebo się całkiem rozchmurzyło i nie ma wiatru. Dzień raczej leniwy, krążę z
aparatem po najbliższej okolicy, wpadam na chwilę do kabiny by postukać w komputer. Koło statku przechodzi mnóstwo ludzi, ulice w cieple zaroiły się turystami. Trochę Rosjan, dużo Niemców. Kiedy wychodzę na pokład by zapalić papierosa jeden z nich robi zdjęcie Oceanii. Przymierza się aparatem, wchodzę mu w kadr. Na co klient się uśmiecha i coś tam mówi. Niech będzie przeklęta ta moja przygłuchota, bo niewiele słyszę i też się w takim razie, na wszelki wypadek, szeroko uśmiecham.
- Nie poznajesz mnie?
- Jak Boga kocham, nie.
- Aaa, pływaliśmy razem w Hornsundzie łódką.
- Łódką??
To moje nierozpoznawanie twarzy. Ale jak klient twierdzi, że mnie zna, no to ja jego też
przecież.
- Właź.
Wpada Wojtek z sugestią, że przeciągnęliśmy wczoraj maszt i teraz jest krzywy. Stoimy w rogu basenu i rzeczywiście, z pewnej odległości widać tą krzywiznę, maszty nie stoją w linii, u topów bardziej to przypomina procę niźli wyrychtowany żaglowiec.
- Dobra, po kolacji zrobimy to jeszcze raz, nie ma sprawy, mamy już jakąś wprawę. - z
mimowolnym skrzywieniem przypominam sobie wczorajsze kolano, które w dalszym ciągu pobolewa.
- Tak więc łódka... A kto? A co? A kiedy.
Kolacja i ten Horsund, do którego teraz płyniemy, przed oczyma. Rozmowa krótka i chaotyczna bo ten maszt krzywy czeka.
Wojtek z UKFką jedzie rowerem na róg basenu celem obserwacji. Zbieram ekipę i odkręcamy.
Najpierw wszystko z lewej burty. Luźne paduny zwisają. Boję się byśmy nie wykręcili ściągacza do końca, bo potem za żadne skarby tego z powrotem nie załapiemy. Gwinty są oporne, łom się wygina, Andrzej sapie ciężko, Bruno zapiera się na strategicznej pozycji łomotrzymacza. Od wczoraj trapią go problemy żołądkowe i jest niebezpieczeństwo, że jak bardziej się napnie to puści. Na wszelki wypadek ustawiam się bardziej z boku, brunonowe tyły pozostawiając w spokoju.
Moja dzielna ekipa idzie w zaparte. Drą pokład dla jeszcze jednego obrotu opornej rzymskiej śruby.
Trudno powiedzieć, że nad Tromso zapada zmierzch. Nie zapada bo teraz nawet o północy słońce ponad horyzontem. Ale robi się późno. Maszt prostuje się, chociaż żadne próby wybrania prawych padunów nie naciągają dostatecznie tych z lewej burty. Najwyraźniej wygięta jest sama rura masztu, musiał być krzywy już po wyjściu ze stoczni w październiku zeszłego roku.
Namawiam Wojtka aby tę napoczętą butelkę whisky, która podobno jest moja, jakoś sobie nie przypominam, chociaż może, kto wie, może kolega Z. za to zeszłoroczne wożenie go pontonem pod lodowiec zostawił coś więcej niż mi moja koślawa pamięć przypomina, rozlać sprawiedliwie na pięć. Maszt prosty jak strzała.
Siadamy w mesie, Wojtek kombinuje CocaColę od kucharza, steward rozlewa po równo w nierówne szklaneczki i zawieramy cichy pakt marynarskiej dobrej roboty.
Wychodzę na miasto. Podczas wędrówek pogmatwanymi uliczkami odkryłem najpiekniejszą kobietę w Tromso. Da się ją sfotografować tylko w nocy, bo przez cały dzień pozostaje w głębokim cieniu i tylko nocne słońce świecące na północy wydobywa kolor, z zastygłych kształtów podkreślający wdzięk postaci.
Pstrykam... i już dzień się kończy, zaczyna nowy, w którym wyruszymy na morze, tym fiordem za mostem, ośniezonym jak zapowiedź prawdziwej Północy, która przed nami.

Jarek Czyszek
http://www.arktyka.com
jarek@arktyka.com
+48 662 633 422
Fiordy, norweskie, wiosną, świt polarnego dnia, bez turystów, dziewicze takie trochę.



Za ten post autor ZyciePoZyciu otrzymał podziękowanie od: Zuzanna
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sty 2013, o 12:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 16 lip 2012, o 15:15
Posty: 491
Podziękował : 22
Otrzymał podziękowań: 137
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Mgła.
Jak worek bez dna. Wysuwamy się z Hornsundu, czwarta rano, wszędobylskie słońce stara się bez powodzenia nadać kolory czarno-białemu krajobrazowi. Lekko w prawo, bez problemu manewrujemy pomiędzy porozrzucanymi szeroko growlersami, które oderwane od lodowców, wraz z prądem odpływu wędrują teraz ku morzu.
To tak ja my, tylko, że my troszeczkę szybciej. Maszyna kręci te swoje tysiąc pięćset obrotów, nastawa śuby na czternaście bo wiatru niewiele a i woda za burtą zimna nie dająca możliwości przekroczenia ustalonych przez zafrasowanego mechanika wartości krytycznych oleju i spalin. Rozpędzamy się do tych swoich ośmiu węzłów, przed nami ściana z niczego. Niczego nie widać, wpływamy, i mimo pracującego silnika i agregatów też głosno wybijających swój rytm na mostku zapada ta charakterystyczna - mgielna, cisza. Odgłosy mechaniczne nikną w tle, pozostaje stukanie przekaźników autopilota i syczący odgłos rozcinanej dziobem wody wpadający z zewnątrz przez otwarte drzwi mostka. Szyby pokrywają się mokrym nalotem, a z masztów, z padunów, ze wszystkich metalowych części kapią na pokład ciężkie krople skondensowanej mgły. Widzialność tyle co trochę przed dziób, szare morze przestrzeń przed nami nieokreślonego koloru i tylko na pokładzie barwna, pomarańczowa plama nie zasłoniętego pokrowcem pontonu. Wjechaliśmy do fiordu holując w słońcu na kilkusetmetrowym holu sondę STD, wypływamy we mgle w drodze na punkty pomiarowe nanizane na mapę nierówną kropkowaną linią. Daleko na zachód, w połowę drogi pomiędzy Szpicbergenem a Grenlandią. W poszukiwaniu gęstszej, zimnej przydennej wody spływajacej powoli z okolic okołobiegunowych w stronę równika. My równolegle do równika, na siedemdziesiątym siódmym stopniu szerokości geograficznej północnej, we mgle będącej tutaj nieomylnym wskaźnikiem bliskości dryfujących pól lodowych.
Nie mamy prognoz pogody, nie mamy komunikatów lodowych, jedynym naszym wskaźnikiem barometr i układ chmur na niebie, oczywiście jeżeli widać jakieś niebo. Teraz wszędzie dookoła oblepiająca wszystko,lepka mgła.
NAVTEX nie działa. To specjalizowany odbiornik radiowy do komunikatów meteorologicznych, nawigacyjnych, wszystkiego co potrzebne do bezpiecznej żeglugi. Od czasu gdy elektryk urządzenie uziemił, bo nie było zerowane, przestało działać.
Bruno plącze sieć anten. Puścił prowizorycznie kabel nad stołem nawigacyjnym, do skrzynki z pasem ratunkowym i przez drzwi na górę do flaglinki. Teraz zamiast bandery wciąga na maszt kabel. Ze skutkiem marnym. W zasadzie to bez żadnego skutku, tyle, że samopoczucie ma lepsze. Żeby się dostać do czajnika z herbatą trzeba pomiędzy tymi antenami subtelnie manewrować, bo kabel zwisa w festonach, psuje estetycznie mostek i grozi nieostrożnym zaplątaniem ze skutkami trudnymi do przewidzenia.
Inmarsat też przestał się odzywać. Co prawda system gwarantuje sprawną łączność tylko do siedemdziesiątego piątego stopnia szerokości geograficznej, a jesteśmy już na siedemdziesiątym siódmym, ale poprzednia wersja, ta, którą elektryk spalił jeszcze w kraju, działała i wyżej. Antena była inaczej zamontowana. Ta nowa też na topie masztu, ale tak nieszcześliwie, że przy niskiej widoczności satelitów stalowa pokrywa na bezanie zasłania jej horyzont. Zresztą, w zależności od przechyłów, bo się zardzewiały wspornik obluzował i teraz pokrywa wdzięku i wygladu klapy na śmieciowy pojemnik majta się na fali. Za każdym razem kiedy dobija o maszt to donośny DANNNnnnngg, niesie się po całym statku. Normalnie ginie to w szumie silnika i klekocie agregatów ale w czasie mgły gdy wyostrzone zmysły obcinają całe zbędne tło, ten nieregularny dźwięk jest donośny, prznikający stalowe ściany.
W ogóle bezan ... Po zdjęciu reii stanowi już tylko podporę do zamontowanych na nim anten i świateł. Drabinka przy topie za dotknięciem zamienia się w rdzawy pył i wejście tylko dla odważnych. Ponieważ pokładu spardeku nie widać z nabrzeża to jest on zaniedbany, niepomalowany i zastawiony sprzętem niczym wóz cygański. Pomiędzy skrzyniami z autobojami, po sześćdziesiąt tysięcy złotych każda (spada do wody, zanurza się, wynurza, tansmituje dane do satelity, po wyczerpaniu baterii ulega samozatopieniu) sterczy zardzewiała połówka beczki, przy lepszej pogodzie, zawieszona na łańcuchu służy za grill'a. Patrząc na całokształt nie wyróżnia się tam niczym szczególnym.
Trzeba to będzie podmalować przynajmniej, ale; mgła i wilgoć spływająca wszędzie wokół.
Po drodze na punkt rzucamy boję. To pierwsza taka boja stawiana z pokładu Oceanii z zamysłem by zostawić ją na rok przynajmniej dla ciągłej rejestracji otaczającej ją wody. Zakotwiczona na linie, zawieszona w toni ma czekać na sygnał akustyczny, który uruchomi zwalniak i pława, pełna wiadomości, wypłynie na powierzchnię. Ale to dopiero za rok. Teraz ją stawiamy, oczywiście zapisując pozycję według GPSa, precyzyjnie na mapie. Wojtek podchodzi powolutku, według mapy głębokość przewidywana to osiemdziesiąt metrów, wg echosondy; dziewięćdziesiąt. Nie ma wielkiej różnicy, za burtę wędruje z pluskiem stare żelastwo stanowiące kotwicę, potem lina, bojki mające w przyszłym roku wynieść ją na powierzchnie, w końcu, boja. Trochę zmieszanej wody, która się szybko wygładza i po chwili nic nie wskazuje że tam gdzieś pod wodą urządzenie zaczęło pracować. Boja ma system odzewowy. Wąski manewruje wodoszczelnym głośnikiem. Wyrzuca go na kablu za burtę i biegnie do komputera by wysłać sygnał. Nie ten aktywujący zwalniak, ale serię sygnałów aktywujących urządzenie z jednej strony i odpowiadajacych na to pukanie, z drugiej. Teraz może się na nią namierzyć. System na podstawie siły dźwięku pokazuje odległość. Piotrek cieszy się jak dziecko, bo kilka dni temu zainstalował na rufie program nawigacyjny C-MAPa, którego główną zaletą jest możliwość elektronicznego rysowania odległościowych kółek. Pływamy teraz dookoła, Wąski rysuje kółka i w ten sposób, z przecięcia kilku namiarów otrzymuje dokładną pozycję zatopionego sprzętu. Dziewięćdziesiąt metrów to głębokość zbyt mała by mogło nastąpić jakieś znaczące przesunięcie w drodze na dno, pomiędzy punktem zrzutu a zakotwiczenia. Pozycja zidentyfikowana dźwiękowo nie różni się niczym od tej zapisanej przy pomocy GPSa, ale jaka za to satysfakcja... .
Teraz ciągniemy "rybkę". Tą samą, z którą normalnie, z prędkością czterech węzłów pływamy po Bałtyku ciągnąc ją od Gdańska pod Kopenhagę i z powrotem. Różnica taką, że na Bałtyku głębokości są mizerne a więc i lina holu krótsza. Tutaj zaczynamy na podwodnym skłonie od siedmiuset metrów. Sonda, za pomocą nawijanego na windę holu wędruje od dna na powierzchnię i z powrotem. Kilometr głęboko zanurzonego kabla sprawia, że Oceania przestaje być sterowna. Ciągnie ją strasznie za rufę nie pozwalając ustawić się na żądanym kursie. Woda wprowadza linę w drżenie, co natychmiast odbija się na możliwościach manewrowych. Do tego normalna prędkość tych czterech węzłów okazuje się zbyt wielka dla czystości zapisu, a żądane przez rufę dwa i pół pozostawiają nas na łasce prądów, bez żadnej sterowności. Krakowskim targiem udaje się wynegocjować trzy węzły. Granica rozsądku, tym bardziej, że na ekranie AISa pojawiają się liczne punkciki rosyjskich trawlerów szukających ryby na tym samym podmorskim skłonie, który tak interesuje naszych naukowców.
Mgła.
Przestawiam dźwignię troszeczkę do przodu, tak by przybyło te pół węzła przy których już autopilot bez problemu trzyma statek na kursie i ustawiam karykaturalnie wielki kąt pomiędzy dziobem a kursem rzeczywistym, który w tej chwili, tak naprawdę nas interesuje. Rosyjskie trawlery zostają gdzieś z tyłu i z boku, o ich obecności świadczą tylko rozmowy w UKFce. Dogadują się co do kursów, co do postawionych przez siebie boii, wymieniają informacjami na temat pogody. To coś dla nas, bo NAVTEX, pomimo Brunowych pajęczyn, nadal nie działa.
Pokrywa mgły najwyraźniej straciła swoją grubość, na mostku robi się jaśniej. Mimo wiecznego dnia i słońca o północy na półocy lepki tuman daje wrażenie zmroku. Jest zbyt jasno aby do oświetlenia mapy na stole nawigacyjnym używać lampy, ale jednocześnie na tyle ciemno by zapalić jasnymi punkcikami nasze światła nawigacyjne. Krople kondensatu spływające po kloszach tworzą dodatkowe soczewki i do ogólnej jasności dodają punkciki czerwonych i zielonych gwiazdek. Białe światła ograniczonej manewrowości nie dają takich kapitalnych efetów. Za to zawieszone wysoko na maszcie gasną pierwsze gdy, gdzieś tam w górze mgła zaczyna przepuszczać trochę więcej słonecznego światła....

Pozdrowienia - Jarek Czyszek
Rosyjski trawler we mgle u brzegów Szpicbergenu - widok nie do kupienia. Chyba, że z nami, ELTANIN odpływa z Tromso do Longyearbyen na Szpicbergenie, dwudziestego maja po południu.
jarek@arktyka.com


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 78 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL