Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 24 sie 2025, o 00:34




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 441 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 18 lip 2014, o 11:52 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
15 lipca, wtorek, dzień 9

0023 – 22 mile do latarni HOLLENDERBAAEN. O 1915 odbiliśmy od kei w Oslo i udajemy się w kierunku Morza Północnego. Od najbliższego postoju planowo dzieli nas około 400 Nm. O z tego wyjdzie zobaczymy. Tuż po odejściu, nad Oslo nadciągnęły czarne chmury. Później pojawiła się tęcza, natomiast deszcz usilnie próbował nas Gonic. Tym razem mu się nie udało. Był wolniejszy niż nasz Leyland, który popycha nas na południe z prędkością 5 węzłów Oslo było najdalej na północ wysuniętym portem, który mieliśmy zamiar odwiedzi podczas tej wyprawy. Reszta dnia w Oslo minęła na zwiedzaniu miasta, muzeum i oddawaniu się ciszy w promieniach słońca na jachcie kołyszącym się przy kei. Miejsce w którym staliśmy było zgoła inne, niż tętniące życiem i rozrywkami nabrzeże po drugiej stronie , obok mariny. Pomimo poniedziałku, wszystkie restauracje zapełnione klientami. Kuglarze, tancerze, oraz grajki i śpiewajki zabawiali licznie przystającą i gromadzącą się publiczność ( Pac ? ). Ot taki Kołobrzeg w sezonie wakacyjnym. Zależy kto co lubi, ale tylko tam udało się złapać wifi, więc parę cc chwil musiałem tam spędzić. Później czas na kartki, odszukanie skrzynki znajdującej się za ratuszem i powrót na jacht. chińszczyznę przygotowaną przez Arka, pałaszowaliśmy już w drodze. Jutro za to kulinarny orgazm i najbardziej jak do tej pory wyszukane danie. Aż strach się bać. Wczoraj też pożegnaliśmy Basię a jej miejsce zajął Michał2, który towarzyszyć nam będzie do Londynu.

1340 – Około 0430 obudził mnie dziwny metaliczny dźwięk. Zabrałem latarkę, otworzyłem drzwiczki od silnika i wszystko jasne. Koło pasowe na alternatorze jest luźne i grozi z piskiem, że zaraz odleci. Stawiamy szybko genuę, silnik stop. Teraz nic nie zrobię, bo wszystko gorączce, więc kładę się na krótką drzemkę. Zaczynamy halsowanie. Nad ranem wiatr tężeje, cc chwilami osiąga 30 węzłów. Idziemy jak najostrzej się da pod zarefowanym grotem i genuą. Fala robi się coraz wyższa i w dzienniku pokładowym odnotowujemy stan morza 5, wiatr 7B. Po jakimś czasie siada i stabilizuje się na 6B. o jakiś cc czas większa fala przelewa się przez pokład. Rano j zabrałem się za ocenę alternatora. Okazało się, że koło pasowe miało luz i tak obrót po obrocie, godzina po godzinie, pracowało na wałku, by w ostateczności zniszczyć gwint pod nakrętką i wygiąć wałek. Jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to wymiana alternatora. Nurkuję do bakisty z częściami zamiennymi i po większej chwili z samego dna wyciągam drugi nowy alternator. Później z 2 godzinki pracy w całkowitym rozkołysie i zrobione. Następnie dla przewietrzenia siadam za sterem, oczywiście w samym polarku, bo rozgrzałem się wcześniej i po co się ubierać. To przecież tylko chwila do końca wachty. Natychmiast otrzymuję sporą dawkę morskiej wody, która strumieniem wdziera się za kołnierz i inne części garderoby…. jest zimna!! Po około godzinie schodzę na dół się przebrać. Wszystko jest mokre. Zaraz obiad.


2130 – Dziś po raz pierwszy wiatr osiąga siłę 8B. Wszystko byłoby nie najgorzej, ale oczywiście wieje w mordę. Trudno świetnie płyniemy dalej. W pewnym momencie wiatr odwraca i zaczynamy się cofać w stosunku do planowanego kierunku. Zmieniam z Anią hals i staramy się utrzymać jak najbardziej południowy kierunek wierząc prognozom, że wiatr zacznie w nocy odwracać w kierunku zachodnim. Zobaczymy co czeka nas dalej. Fale wchodzące do kokpitu już nie stanowią elementu zaskoczenia, więc każdy, kto wychodzi na wachtę, stara się być nieprzemakalny. Stara się ….

16 lipca, środa ,dzień 10

0920 – około 20 mil od Skagen. Za niecałą godzinkę musimy zrobić zwrot, by nie wpłynąć na tor wodny i nabierać będziemy wysokości by móc na żaglach popłynąć wzdłuż zachodniego wybrzeża Danii. Prognozy słabe, zobaczymy czy ma to sens, czy staniemy gdzieś przeczekać przeciwny wiatr i fale. A może się nie sprawdzi ? Wiatr się uspokoił, wieje już regularnie około 25 węzłów. Dzięki temu, że obraca na zachód, zgodnie z prognozą ( ten nasz Maruś Grzywacz zawsze ją zaczaruje J )udało nam się dojść tu gdzie jesteśmy bez halsowania. Gdyby jeszcze odbił na północ….. Cały czas mokre pływanie. Polonus dzielny, pięknie wchodzi na fale i gdy się mu tylko nie przeszkadza, zwinnie rufą się z nich ześlizguje. Wczoraj przy kolacji odkryłem i potwierdziła to cała załoga, dwa niezmierne ważne dla ludzkości prawidła :

1. Po pierwsze primo – herbata, tudzież kawa przy 22 knt wiatru sama kręci się w kubku zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara – mieszać nie trzeba,

2. Po drugie primo – Przy 28 knt wiatru, dżem nie jest wstanie przylgnąć i utrzymać się na kanapce posmarowanej masłem i odlatuje, zsuwając się ze skibki ( Roman tak mówi na kanapki i piszę to w hołdzie jemu J ) zgodnie z kierunkiem wiatru, nie pozostawiając śladu swojej obecności na maśle, za to często na ubraniu J.

Próbuję usnąć, po raz kolejny sięgam do jednego z ulubionych audiobooków : Teliga – samotny rejs Opty.

1620 – Jedziemy wprost na wiatr, by nabrać wysokości i po zachodniej stronie Danii móc postawić żagle. Na pokładzie mokro, choć świeci piękne słońce. Wiatr około 22 knt, pod wiatr i falę nasz Diesel wyciąga 3 węzły. Wcześniej z Michałem mieliśmy wycieczkę na dziób, bo wyleciała przetyczka mocująca kotwicę, a ta jakby chcąc się wyrwać wyleciała z łoża i zwisała napięta na łańcuchu. Na szczęście przetyczka uwiesiła się dyndając na sznureczku, jeszcze tylko pozostało wcelować kotwicą w łoże i już spoczywa na swoim miejscu. Chodzimy po pokładzie w szelkach, bez kamizelek z uwagi na rozkołys i fale, które czasem wpadają na pokład. Nikt nikogo nie namawia do tego, rozsądek sam podpowiada, że przypinać się trzeba. Spoglądam na mój warsztacik i pomimo tego, że dziób raz patrzy w niebo a raz w dolinę fali, jakiegoś ogromnego bałaganu nie dostrzegam. Gorzej z rzeczami załogi, te a w szczególności buty latają po całym jachcie. Tamaryszek wczoraj podlany, dziś siedzi grzecznie obok mojego łóżeczka, aby się ze swojego kołeczka nie zerwał. Na obiad miał być makaron spaghetti, wraz z sosem przyrządzonym na lądzie metodą domową, przez kogoś z załogi. Niestety nie zdążył wylądować na talerzu a może raczej stety. W ostatniej chwili został zastąpiony Pesto i czosnkiem. Kulinarny smakołyk czeka w marynacie na mniejsze bujanie. Wszedłem w normalne jachtowe życie, czyli znów udaje mi się przespać w ciągu dnia. A może to przez nie palenie? Tak czy inaczej – sen to zdrowie.

17 lipca, czwartek, dzień 11

0315 – Marina Hirstadt. W mordę wiatr i prognozy na najbliższe 24 godziny ( dzięki Marek G), skłoniły nas do małego odpoczynku od diesla. Stanęliśmy w niewielkiej marinie znajdującej się na tyłach portu. Opłatę 190 koron składa się w kopercie a rano prawdopodobnie otrzymamy karteczkę z kodem od marinero. Po wstępnych oględzinach i rekonesansie, okazuje się, że jest tu całkiem sporo sklepów by uzupełnić zapasy. Jest tez kiermasz międzynarodowy, na którym goszczą min polscy przedstawiciele. Jutro, tzn w sumie już dziś, czas dla jachtu i dla załogi. Jak to właśnie Romek stwierdził, w muzyce bardzo ważna jest pauza. Właśnie tę pauzę sobie zrobiliśmy.

1625 – Zostajemy tu do jutra. Od rana miałem czas dla jachtu. Prace porządkowe,, kosmetyka i inne duperele. Teraz na patelni wolno dochodzi ……wieloryb. Będzie podany z sałatką i ziemniaczkami. Ciężko było go wyłowić, ale zapas mięsa mamy na bardzo długo J. Ślady jakie zostawia coraz bardziej słone morze na burtach, schodzą dopiero po dłuższej chwili po nacieraniu kwasem – ale za to później jacht się bieli J. Znaleźliśmy pralnie i suszarnię, więc pod tym względem Roman i Michał też ogarnęli temat. Po obiedzie kąpiel i wyruszam w poszukiwaniu wifi, by zaspokoić ciekawość nieobecnych. Wszak zastanawiam się czy w ogóle, ktoś to czyta, ale cóż … taka to ciężka robota . Osoby, które już się wykąpały, zwróciły uwagę na prysznicową ciekawostkę. Otóż … gorąca woda jest w wężu podłączonym do osobnej wylewki, zimna woda natomiast jest pod prysznicem. Trzeba równomiernie to wymieszać w powietrzu i pozostaje tylko ustawić się pod opadającym deszczykiem….Proste ? Sprawdzimy, ale zdjęć z tego nie będzie ;-).


Załączniki:
Arek skupiony.jpg
Arek skupiony.jpg [ 147.45 KiB | Przeglądane 9094 razy ]
bajdewind.jpg
bajdewind.jpg [ 118.83 KiB | Przeglądane 9094 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowania - 2: mchanga, Milena
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 lip 2014, o 11:14 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
18 lipca, piątek, dzień 12

1220 – płyniemy bajdewindem prawego halsu. Wiaterek dmucha ok. 12-14 węzłów, a my powoli posuwamy się przed siebie. Świeci natarczywie słonko i Polonus lekko buja się na fali. O 1200 zrobiliśmy zwrot, więc jesteśmy urobieni po pachy. Generalnie teraz odpoczywamy , bo chyba dziś jeszcze raz będziemy musieli się odwrócić. Z radością opuściliśmy port, bo jak wiadomo w portach żeglarze schodzą na psy. Wczorajszy wieczór część załogi spędziła świętując za pomyślność wyprawy, zwłaszcza po projekcji filmu o Wyprawie Shackletona. Romek stwierdził, że za cholerę nie wie co nas tam ciągnie, twierdząc, że jesteśmy chyba nienormalni. Wszak ponieważ to już wiemy ( prawda? J ) , wybaczamy mu, że odważył nazwać się rzeczy po imieniu. Na drugiej ławeczce na rufie siedzi Michał i też spisuje swoją kronikę. Od razu na myśl przychodzi mi książka „Wyprawa Szaleńców” . Ciekawe, czy nasze zapiski też będą tak bardzo się różniły, jak dzienniki głównego bohatera ? Muszę kupi żyłkę i haczyki. W taki dzień jak dziś, aż chce się połowić. Właśnie z prawej burty, naciera w naszym kierunku szybki prom Ferry. Osiąga zawrotne prędkości i pewnie zaraz przejdzie nam za rufą. Biblioteczka zgromadzona na Polonusie cieszy się sporym powodzeniem. Książkę „Antarktyczna podróż Sir Ernesta Shackletona” czytają na raz 3 osoby. Może urządzimy głośne czytanie jak w namiocie Worsleya w czasie pobytu na krze lodowej? Zjedliśmy drugie śniadanie, mango i jabłuszko…i jak tu żyć ja się pytam, jak żyć ? J

19 lipca, sobota, dzień 13

0615 – dłuższą chwilę zajęło mi zastanowienie się, jaki mamy dziś dzień tygodnia. Czas naprawdę szybko płynie, a kartki z kalendarza spadają w oka mgnieniu. Mijamy co chwilę porozstawiane sieci. Wieje ok. 20 knt ze wschodu, więc mamy idealną połóweczkę. Płyniemy 4 węzły. Kawałek w oddali przez delikatną mgłę widać ląd. Nisko nad wodą w promieniach słońca leci klucz ptaków. Cały pokład pokryty jest wilgocią, która w postaci kropelek znajduje się na ubraniu. Spałem chyba z 6 godzin, więc poranna kawa była raczej formalnością. Na zakąskę ciasteczka owsiane i jabłko. Jak by tu nazwać taki posiłek przed śniadaniem, które zwykliśmy serwować przed 0800? Dziś płatki z miodem, dżemem, mlekiem. Normalnie czysta rozpusta. Proste wiejskie życie.

1635 – Kurs 230°, wiatr 8 węzłów, Polonus na motyla prawie 4 węzły. Zarzuciłem znalezioną na jachcie sztuczną przynętę na rybkę, może uda się jakąś skusić? Muszę w ogóle pokupować żyłki, haki i jakieś inne wędkarskie akcesoria. Generalnie dziś dużo słońca, tylko poranek był dziwnie chłodny. Na obiad zrobiłem żurek, a raczej robienie go polegało na przesmażeniu cebulki wraz z boczkiem, ugotowaniu jajek i doprawieniu całości. Za dużo tego nie było i zaczynamy odczuwać lekki głód. W moim przypadku to pewnie też przez brak fajek, ale to świadomy wybór. Może uda się rzucić? Chcieliśmy postawić spinakera, ale musielibyśmy zrzucić genuę z rolera, by wykorzystać fał gieni. Za dużo roboty, a przecież nikt nie chce się przepracowywać. Roman przez chwilę stał z bosakiem i robił za wytyk do genuy, więc szybko otrzymał ksywkę „spinakerRom” . Od wypłynięcia ze Świnoujścia stuknie nam niebawem 800 mil rejsu. Na fali obok kołysze się mewa. Siedzi tu tak sama, samiuteńka. Że też chciało się jej taki kawał przylecieć. Może wie coś o rybach w okolicy? Może już powinienem przygotowywać bosak na okoliczność wyciągnięcia z wody jakiegoś olbrzyma? J Na pewno czas sprawdzić czy coś się nie złapało.

1945 – Leżę w koi. Nadal wiatr słabiutki do zanikającego. Pół godziny temu odpaliliśmy silnik i z lekkim wspomaganiem genuą jedziemy 6 węzłów. Nie wiem do kiedy potrwa bezwietrzna pogoda. Chciałem wysłać współrzędne sms do Marka ,by dosłał na prognozę, ale TU NIE MA POLA !! . Wachta o północy, teraz krótka lektura Shackletona i spróbuję usnąć.


Załączniki:
za karę.JPG
za karę.JPG [ 139.97 KiB | Przeglądane 8972 razy ]
dziób.JPG
dziób.JPG [ 215.32 KiB | Przeglądane 8972 razy ]
dwaj przyjciele z boiska.jpg
dwaj przyjciele z boiska.jpg [ 210.17 KiB | Przeglądane 8972 razy ]
banderka holland.jpg
banderka holland.jpg [ 86.55 KiB | Przeglądane 8972 razy ]
Ania kuk.jpg
Ania kuk.jpg [ 212.58 KiB | Przeglądane 8972 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 lip 2014, o 15:52 

Dołączył(a): 7 lut 2013, o 18:08
Posty: 507
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 13
Uprawnienia żeglarskie: Funka 1965
Zapas zylki, sztuczne przynety, podbierak i 2 wedki, to mam zawsze na jachtach.
Moze byc flauta, silnik nawali, a swieza rybka jest zdrowa.

Pzdr

Andrzej JKC


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 24 lip 2014, o 13:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Krótki zapis pierwszych halsów Polonusa w Gdyni podczas Święta Morza i wypłynięcie ze Świnoujścia, okiem kamery Magazynu Żeglarskiego TVN Meteo.

http://www.tvn24.pl/magazyn-zeglarski,8 ... 52327.html

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/



Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 lip 2014, o 08:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
21 lipca, poniedziałek, dzień 15

0024 – Poprzednia notatka jest krótsza niż zamierzałem. Po pierwsze skończył się wkład w długopisie i za chwilę w drugim. Po drugie zawołał mnie Jurek, bo zaczęło coś piszczeć i tablicę rozdzielczą rozświetliła czerwona kontrolka. Okazało się, że nie ma ładowania z alternatora 24V. Zapach spalonej gumy powodował, iż otwarcie silnikowni było tylko formalnością. Pasek napędzający alternator rozpadł się i rozwarstwił. Po około godzinie z paroma minutami założyłem drugi pasek, wcześniej ściągając jeszcze i ponownie zakładając pasek na alternatorze 12V. Mam podejrzenie co do przyczyny zerwania się paska. Muszę obserwować co się dzieje i czy pojawią się objawy potwierdzające przypuszczenia. Niema co działać w pośpiechu, bo jak wiadomo nadgorliwość gorsza od … Aha, notatkę tą robię długopisem, który chwilę przed awarią odmówił posłuszeństwa J . Dziwna sprawa. Kuba ma dziś podły nastrój, prawdopodobnie z braku snu. Wachta zaczęła się bardzo spokojnie, ale na wschodzie w oddali widać było burzę. Około 2200 przebieram się na wypadek mocnego deszczu. Na zachodzie niebo rozświetlone było od słońca, które już schowało sięga horyzontem, natomiast na wschodzie przybrało brunatno- szaro-grafitowy odcień ( wiem – faceci nie znają się na kolorach bo w rozróżniają tylko 3 J)i po chwili nie widać było linii horyzontu. Morze i niebo zlały się w jedną całość, a rozświetlały je tylko rozbłyski piorunów. Gdy natura przedstawiała nam na wschodzie swój spektakl, po prawej burcie mijaliśmy pięknie oświetloną platformę. Z daleka wyglądała jak galeria handlowa na warszawskiej Woli. Wiatr odwrócił się o 180°i wiał po ustabilizowaniu się z niewielką siłą 10 węzłów z północnego wschodu. Postawiliśmy genuę, wiatr wzrósł do 13 knt, by przed północą znów siąść do 6 knt. Wg prognozy otrzymanej przez radio nad ranem ma wiać w porywach do 7B ze wschodu. Ot takie zmienne kaprysy natury. Dzisiejszy przebieg dobowy 130 mil.

1430 – Prognozowane 7B skończyło się dziesiątką. Od rana wieje w porywach do 15 knt J. Płyniemy kursem 225°. Skończyłem naprawiać cumy rufowe, które były lekko przetarte. Wcześniej na wachcie padał rzęsisty deszcz, więc pozwoliłem Ani na wygrzewanie się w czeluściach mesy w zamian za podawanie na pokład gorących napojów i wszelkiego rodzaju przekąsek. Wiatru było jak na lekarstwo. Zwrot przez rufę przy szaleńczych podmuchach do 15 węzłów wiatru J i na motyla udaje się utrzymać kurs przybliżający Polonusa wraz z załogą do lądu. Widoczność spadła do ok.2 mil. Co rusz ciszę mąciły odgłosy silników. Na szczęście jednak dobiegały z powietrza, gdzie co rusz przelatywały śmigłowce udające się na rozsiane w pobliżu platformy wiertnicze. Część osób chętnie pomaga we wszelkich pracach na jachcie. Dziś przy naprawie cum wspierał mnie Romek wraz z Michałem – zawsze chętni do pomocy i przejawiający zainteresowanie tym co jest do zrobienia. Wczoraj Michał sam od siebie zaproponował pomoc z wymianą paska w alternatorze, twierdząc, zresztą słusznie, że może mu się to przydać. Część załogi jednak z niecierpliwością oczekuje momentu postawienia nogi na stałym lądzie, po tych kilku dniach żeglugi. Około 1130 Polonus przepłynął pierwszy 1000 mil podczas tej wyprawy. Czas Panie Piotrze Armatorze Szanowny rozwinąć pierwszy metr błękitnej wstęgi J.

22 lipca, wtorek, dzień 16

1550 – O godzinie 0125 zacumowaliśmy w porcie w Scheveningen. W basenie jachtowym nie było miejsc, więc stanęliśmy przy innym nabrzeżu. Do godzin porannych przy wstępnej inspekcji okolic portu siedzieliśmy na pokładzie snując opowieści. Pobudka ok. 1000. Zwolniło się miejsce w basenie jachtowym, więc komenda, że się przestawiamy. Dopływamy i okazuje się, że ktoś nas już ubiegł, więc stajemy do burty uprzejmych Holendrów z 2 małych dzieci na pokładzie i kobietą w ciąży na pokładzie. Po obfitym śniadaniu i jajecznicy idę z Arkiem szuka sklepu żeglarskiego z wywietrznikami i na rekonesans miasteczka. Wracamy po 4 godzinach co i gdzie ze wskazówkami dla innych. Holendrzy w zgodzi z pływami mają zamiar wyjść jutro o 0530. Proponujemy im, aby pod wieczór zamienić się miejscami. Wszak o tak chorej portowej godzinie mogą nas nie dobudzić. W locji piszą ,że wchodzenie do tego portu przy wietrze , który mieliśmy jest niebezpieczne. Jednak po wywołaniu i rozmowie z PORT CONTROL, kapitan zdecydował, że wchodzimy. Oprócz wysokiej fali, która zanika w główkach portu, nic innego się nie działo. Jutro dzień dla jachtu i wycieczki rowerowe. Teraz wpływa dużo jachtów pod holenderską i belgijską banderą. Wcześniej w głowie zaświtało marzenie ………………………rejs dookoła Świata na 40 urodziny. ……Postanowione – jak mawia mój przyjaciel – „PŁYNIEMY DO JASNEJ CHOLERY”

Wiem z KIM, pozostaje tylko pytanie na czym, kolejne MARZENIE staje się CELEM !!!!


Załączniki:
sklep.jpg
sklep.jpg [ 210.69 KiB | Przeglądane 8777 razy ]
reje.jpg
reje.jpg [ 290.75 KiB | Przeglądane 8777 razy ]
marina.jpg
marina.jpg [ 281.36 KiB | Przeglądane 8777 razy ]
2cv.jpg
2cv.jpg [ 220.49 KiB | Przeglądane 8777 razy ]
w porie.jpg
w porie.jpg [ 185.42 KiB | Przeglądane 8777 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowania - 2: mchanga, Micubiszi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 lip 2014, o 08:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Polonus już w Londynie. Niedługo podsumowanie etapu "O".


Załączniki:
Lon dyn.jpg
Lon dyn.jpg [ 86.09 KiB | Przeglądane 8606 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 4 sie 2014, o 11:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
24 lipca, czwartek, dzień 18

O 0530 odeszliśmy od kei w Sheveningen. Wcześniej robiąc małe zamieszanie, gdyż ponieważ musieliśmy obudzić ludzików z łódek, cumujących do naszej burty. Wiaterek dmucha słabo, ale ciągle udaje się po gentelmeńsku osiągając prędkości 4-5 węzłów. Wczorajszy dzień upłynął na drobnych pracach bosmańskich, zwiedzaniu Hagi na rowerach, a co poniektórzy mieli inne pomysły. Generalnie luz, każdy robił co chciał. Wraz z Jurkiem, kupiliśmy nowe wywietrzaki w miejsce utraconych w cieśninach duńskich. Wyglądają jak kacze dzioby J. Wieczorem otrzymuję od załogi prezent do wypicia na Antarktydzie. I tak w ogóle Michał sprezentował mi swojego KINDLA więc biorę się zaraz za powolną konwersję książek z laptopa otrzymanych od Marysi. 100 sztuk J.

1820 - Wieje piękna nordowa czwóreczka, idziemy kursem 220 stopni, prawie w stronę zachodzącego słoneczka. Jest naprawdę piękna pogoda, temperatura powierza 25 stopni, a woda podgrzana do 20. Woda zmieniła kolor i teraz jest zielona. Mała fala nadchodzi idealnie z rufy. Wcześniej byliśmy obserwowani przez jakąś małą istotę. Wystawiała co chwilę łepek z wody, patrząc w naszą stronę. Nie udało nam się jednak rozpozna, czy była to foka czy jakiś inny delfin J . Wczorajsze świeże mięsko trafiło dziś do garnka, a Michał z pomocą Ani wyczarowali z tego chińszczyznę ze świeżymi warzywami. Wracam do sterowania, właśnie wybiły 2 i pół szklanki.

25 lipca, piątek, dzień 19

0040 – Dopływamy do Nieuwpoort w Belgi. Ciemny horyzont, rozjaśniają małe punkciki, będące oznaką cywilizacji. Co rusz mijamy migające znaki kardynalne, wyznaczające w tym przypadku wypłycenia niebezpieczne dla jachtu. Głębokości od 1 do 1,5 m. Wiatr siadł wieje 9 knt, więc z prędkością 3 węzłów zbliżamy się do kolejnego w dniu dzisiejszym portu., a poprawniej będzie jak napiszę, że w ciągu 24 godzin. Takiej sielanki jeszcze nie mieliśmy. Jak na Mazurach. Cały dzień pogoda dopisywała ,teraz lekko spadają na nas małe kropelki ciepłego deszczu. Jak wstaniemy to …właśnie, to pomyślimy co mamy robić .

26 lipca, sobota, dzień 20

Pośrodku toru wodnego w kanale La Manche, czy tam angielskim.

Trochę jestem jak na razie zawiedziony małym ruchem statków. O prawda widoczność mamy nie najlepszą więc ccc może i dobrze. Obecnie przed dość sprawnym płynięciem powstrzymuje nas silny zachodni prąd. Dostawiam grota, kurs 280 °. W garnku bulgoczą gołąbki i kasza. W Nieuwpoort była dość spora marina, natomiast wszędzie daleko. Może dlatego właśnie udostępniają rowery dla swoich klientów. Wśród załogi już przodują tematy o powrocie z urlopów, ja natomiast oczekuję przyjazdu kolejnej ekipy pod silnym wezwaniem J.

27 lipca, niedziela, dzień 21

0015 – a właściwie jeżeli wziąć pod uwagę czas lokalny to jesteśmy godzinę do tyłu. Od wczesnych godzin południowych wiatru brak. Siedzę na pokładzie oparty o grotmaszt, za lampkę nocną robi mi światło silnikowe. Drgania pokładu oznaczają równomierną pracę Leylanda – diesla Polonusa. Dziś ok. 1800 mieliśmy wizytę. Od prawej burty kilkanaście minut zbliżał się do nas duży RIB, a za rufą mieliśmy statek niewidoczny na AIS. RIB zrobił zwrot, przejechał nam za rufą i panowie w czarnych nieprzemakalnych kombinezonach z hełmami na głowie oraz opuszczonymi przyłbicami podpłynęli do naszej lewej burty. Gestem nie znoszącym sprzeciwu poprosili o wejście na pokład. Zrobili więc w trójkę abordaż, a ich kolega prowadzący 600 konny bączek oddalił się od Polonusa na jakieś 20 m. Po prawej stronie lekko za nami płynął naszym tempem mały opancerzony statek. To wyjaśniało, czemu panowie u nas nie mieli broni. Po prostu posiadali lekkie wsparcie. Grzecznie nas wypytali gdzie, skąd i dokąd, oraz po co , spisali dokumenty śmiesznie sylabizując niektóre nazwiska , zadali parę dziwnych rutynowych pytań. Otrzymując satysfakcjonujące ich odpowiedzi, zapytali czy mogą przystąpić do sprawdzenia jachtu. Od dłuższego czasu szliśmy na silniku, dodatkowo Ania przygotowywał kolację. Ich zapał z uwagi na ciepło panujące w środku szybko opadł. Skafanderki pewnie wody z zewnątrz nie przepuszczają, ale wentylacji w nich też nie ma. Po otwarciu podłogi na dziobie, sprawdzeniu sterty ubrań na zasadzie obmacania, padły pytania o lokalizację zbiorników z wodą i paliwem. Gdy poprosiłem jednego z panów czarnych by wszedł ze mną do kambuza ( cały czas 2 garnki na gazie z gotującymi się przysmakami ) i wsadził głowę w szafkę pod którą znajduje się jeden ze zbiorników – szybko i grzecznie podziękował wychodząc na zewnątrz by lekko się ostudzić J. Panowie się pożegnali , zabrali karteczkę z danymi o wyprawie wraz z rozrysowaną trasą i pomknęli kontrolować kolejny jacht płynący przed naszym dziobem.

Wieje lekki wiaterek nie zdolny wypełnić żagli. W powietrzu unosi się wilgoć i jest naprawdę bardzo ciepło. Termometr wskazuje 20 stopni. Ponieważ to ostatnia noc na wodzie dla załogi, myślę, że nikt szybko spać nie pójdzie. Ja na pewno, choć jeszcze parę nocy przede mnąJ. Idę kończyć porządkować muzykę w telefonie.

0825 – Przepłynęliśmy właśnie pod mostem Królowej Elżbiety II nad Tamizą. Rano wychodząc na pokład ujrzałem przemysłowe nabrzeże usiane dźwigami, magazynami i fabrykami, a pod jachtem wodę o kolorze brudnego piasku. Ohyda. Noc spokojna, silnik pyrka powoli popychając nas naprzód. Powoli na brzegach zaczyna pojawiać się zieleń, po lewo kotwicowisko z jachtami przy kolejnym jacht klubie. Swoją drogą jak na niedzielny poranek to ruch strasznie mały. Teraz mija nas drugi mały jacht motorowy. Nad ranem temperatura spadła i teraz nas nie rozpieszcza. Wieje dość chłodny wiaterek a niebo zakrywają chmury. Na szczęście nie pada więc mowy o typowo angielskiej pogodzie nie ma. Do nosa wdziera się nieprzyjemny zapach jakiegoś wysypiska. Jak na razie smutno, szaro i ponuro, ciekawe czym uroczy nas Londyn?

28 lipca, poniedziałek, dzień 220950- Wczoraj 27 lipca o godzinie 1400 zakończyliśmy etap 0. Cumy rzucone w marinie South Dock w Londynie z lewej burty. Przepłynęliśmy 1300 mil, wyrabiając 219 godzin na żaglach i 89 na silniku. Siedzę sobie w kokpicie i powoli ,posępnie zaczynam klarować jacht. Załoga poleciała do kraju, został tylko Michał, który odsypia trudy rejsu i nocnego odprowadzania Anii na samolot. Pomimo, iż ma tu gdzieś miejscówkę, korzysta z gościnności Polonusa, widocznie trudno mu się z jachtem rozstać J. Nie zatankowaliśmy wczoraj paliwa z uwagi na lenistwo Brytyjczyków. Nie uwierzycie ale oni po prostu w niedzielę mieli zamkniętą pływającą stację paliw. Co za nieróbstwo J . Wchodząc do mariny musieliśmy przejść przez śluzę. Po telefonie wykonanym do bosmanatu przez Michała Mikołaja ustaliliśmy ,iż przed 1400, będą mieli poziom wody umożliwiający nam wejście. Śluzowanie dzięki roztropności załogi i w szczególności Romana odbyło się prawie bez strat. Bez strat w ludziach natomiast w kość dostał bosak. Po południ na jachcie mieliśmy wizytę przedstawicieli JACHT KLUBU LONDYŃSKIEGO samym Komandorem Jurkiem Knabe na czele. Zaoferowali nam wszelkiego rodzaju pomoc, którą jutro skrzętnie przyjmiemy podczas odbierania kolejnych załogantów. Wieczór upłynął na sprawach organizacyjno rozliczeniowych rejsu między kapitanem i załogą.

Kolejne 1300 mil za mną, co prawda nie ze łzami w oczach ale oczekuję kolejnej załogi, życząc poprzedniej lepszych kapitanów i bosmanów ;-).

2215 – cisza….jestem sam.

------------------------------

ps . duzo wiecej fotek z tego etapu na stronie:
http://shackleton2014.pl/droga-do-londynu/

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *


30 lipca - 1 sierpnia.

South Dock Marina w południowym Londynie. Przywieziono na jacht trochę części zamiennych, paski do alternatora, pompę, materiały reklamowe . Torba jadącego do Londynu Tomka ważyła 34 kg. Wielką pomoc w logistyce olbrzymiego Londynu odegrał kapitan Jerzy Knabe z YKP w Londynie i jego pomoc w przetransportowaniu tego ekwipunku na jacht była nieoceniona. Tego samego wieczoru mieliśmy innych gości z londyńskiego YKP na pokładzie Polonusa. Rozmowy o żeglarstwie ciągnęły się do późnego wieczora gdy przyjechał armator Piotr Mikołajewski i kapitan Ryszard Szejner.

Kolejnym wyjątkowym gościem, który pojawił się na jachcie był Irlandczyk – pan Peter Mulvany. Prezes Irlandzkiego Stowarzyszenia Rodzin marynarzy Irlandzkich poległych w różnych wojnach na świecie. Przywiózł pamiątkowy kotylion z kwiatów maku, który będzie przez załogę Polonusa złożony na grobie argentyńskiego marynarza Felixa Artuso na cmentarzu w Grytwiken, niedaleko od grobu Shackletona. O tym wątku podróży Polonusa będzie więcej innym razie. Ugościliśmy Pana Mulwany na jachcie, i wyjechał od nas szczęśliwy, że cała sprawa została finalnie dogadana.

Piękna słoneczna pogoda została wykorzystana na zwiedzanie Londynu i na przygotowanie jachtu do dalszej podróży. Wreszcie 1 lipca, bardzo wczesnym rankiem otworzyły się wrota śluzy na Tamizie i Polonus wyruszył. Najpierw popłynął w kierunku Tower Bridge do barki paliwowej. Tankowanie 300 litrów paliwa trwało prawie 2 godziny. Wreszcie z nurtem wynoszącego prądu wyruszyliśmy w dół rzeki. Brudna jest ta Tamiza i daleko się ciągnie zanim się dopłynie do estuarium. W końcu jednak dopłynęliśmy do morza. Prądy, pływy, wysoka – niska woda. Towarzyszyły nam cały czas te hasła, te terminy. Poza tym piękna pogoda, słońca i ciepłe długie wieczory. +

wiecej zdjęc na : http://shackleton2014.pl/kilka-dni-w-londynie/


Załączniki:
DSCF2112.JPG
DSCF2112.JPG [ 386.98 KiB | Przeglądane 8454 razy ]
DSCF2205.JPG
DSCF2205.JPG [ 399.92 KiB | Przeglądane 8454 razy ]
DSCF2095.JPG
DSCF2095.JPG [ 437.49 KiB | Przeglądane 8454 razy ]
DSCF2043.JPG
DSCF2043.JPG [ 305.08 KiB | Przeglądane 8454 razy ]
DSCF2203.JPG
DSCF2203.JPG [ 400.5 KiB | Przeglądane 8454 razy ]
tramwaj wodny.jpg
tramwaj wodny.jpg [ 159.91 KiB | Przeglądane 8465 razy ]
leniuszek.jpg
leniuszek.jpg [ 195.89 KiB | Przeglądane 8465 razy ]
Greenwich.jpg
Greenwich.jpg [ 151.86 KiB | Przeglądane 8465 razy ]
wiatraki.jpg
wiatraki.jpg [ 70.57 KiB | Przeglądane 8465 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowania - 2: mchanga, Micubiszi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 7 sie 2014, o 08:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
W środę 6 sierpnia Polonus dotarł do Plymouth. A poniżej parę obrazków z etapu z Londynu do Cowes.

Więej z tego etapu:
http://shackleton2014.pl/z-londynu-do-cowes/


Załączniki:
DSCF2360.JPG
DSCF2360.JPG [ 195.94 KiB | Przeglądane 8367 razy ]
DSCF2283.JPG
DSCF2283.JPG [ 155.41 KiB | Przeglądane 8367 razy ]
DSCF2261.JPG
DSCF2261.JPG [ 174.07 KiB | Przeglądane 8367 razy ]
DSCF2391.JPG
DSCF2391.JPG [ 139.56 KiB | Przeglądane 8367 razy ]
ikna.JPG
ikna.JPG [ 118.67 KiB | Przeglądane 8367 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Cowes Week
PostNapisane: 12 sie 2014, o 11:23 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Polonus nie jest jachtem regatowym, tak się jednak składa, że nie udało nam się wywinąć z najsłyniejszych regat na Wyspach – czyli Cowes Week. Płynąc do Cowes East Marina, nie wiedzieliśmy jeszcze, że przyjdzie nam stalowym ciężkim jachtem lawirować pośród setek ganiających się po cieśninie Solent żaglówek i jachtów. Na szczęście nikt się nami nie przejmował, a dwa dni pobytu w Cowes było dla załogi Polonusa wielką żeglarską ucztą.

Ps/ Polonus już się zbliża do La Coruna, a o tym co się działo w Plymouth już niedługo!

Poniżej kilka zdjęc, a cała galeria:
http://shackleton2014.pl/cowes-week/


Załączniki:
DSCF2725.jpg
DSCF2725.jpg [ 153.82 KiB | Przeglądane 8236 razy ]
DSCF2671.jpg
DSCF2671.jpg [ 139.35 KiB | Przeglądane 8243 razy ]
DSCF2588.jpg
DSCF2588.jpg [ 225.43 KiB | Przeglądane 8243 razy ]
DSCF2556.jpg
DSCF2556.jpg [ 170.84 KiB | Przeglądane 8243 razy ]
DSCF2487.jpg
DSCF2487.jpg [ 147.04 KiB | Przeglądane 8243 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 14 sie 2014, o 08:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Wyprawa Shackleton 2014 wyruszyła na Południe pod uroczystym patronatem Pani Alexandry Shackleton – wnuczki wielkiego podróżnika.

W samo południe, 8 sierpnia 2014, jacht Polonus żegnany przez kilkaset osób,zgromadzonych na nabrzeżu Millbay Dock w Plymouth – miłośników kultywowania pamięci Sir Ernesta Shackletona – wyruszył w swą uroczystą podróż. Tym samym rozpoczęła się oficjalna część wyprawy Shackleton 2014.

Trzymając się kalendarza wyprawy Sir Ernesta Shackletona sprzed 100 lat, załoga jachtu Polonus przybyła do Plymouth wczesnym rankiem 6 sierpnia. Po nocy z przelotnymi deszczami, wiejącym w dziób jachtu wiatrem i prądami, które nie pomagały w spokojnej żegludze, wschodzące poranne słońce obiecywało piękną pogodę i spokojny port.

Zarezerwowana przez organizatorów obchodów 100-lecia wyprawy Shackletona dla nas King Point Marina okazała się niedawno oddanym do użytku luksusowym miejscem postoju. Nasze jachtowe mapy nie pokazywały nawet głębokości w basenie. Na szczęście wiedzieliśmy, że Polonusem możemy tam wejść.

Wydarzenia związane z obchodami 100–lecia wyruszenia Shackletona, zostały zorganizowane przez James Caird Society – stowarzyszenie, które dba o materialną i intelektualną spuściznę po wielkim podróżniku. Załoga Polonusa otrzymała oficjalne zaproszenie na wszelkie spotkania i wydarzenia odbywające się w pięknym, świętującym niedawno 150-lecie hotelu Duke of Cornwall

Załogę Polonusa powitał pan Tony Rose – jeden z głównych organizatorów całego wydarzenia, który bardzo pomógł przy wizycie jachtu Polonus. Pierwszy dzień pobytu w Plymouth załoga przeznaczyła na zwiedzenie miasta i przygotowanie jachtu do reprezentacyjnego wyglądu.

Następnego dnia uczestniczyliśmy w najciekawszym – naszym zdaniem – wykładzie „Sir Ernest Shackleton – prawdy i mity”. Sala wykładowa w hotelu była pełna gości, co świadczy, iż postać ta jest wciąż znana i pamiętana wśród mieszkańców Plymouth. Wielką gratką dla wszystkich była prezentacja mało znanych i bardzo rzadko pokazywanych zdjęć Ernesta Shackletona oraz żaglowca Endurance stojącego w porcie w Plymouth.

W popołudniowych godzinach z wielką radością powitaliśmy na burcie jachtu panią Alexandrę Shackleton, wnuczkę Sir Ernesta Shackletona. Wraz z nią na Polonusa przybył pan Paul Davies: prezes Devon & Cornwall Polar Society, który koordynował wszystkie wydarzenia związane z rocznicą i pan John Killingbeck – jeden z ostatnich badaczy Antarktyki z użyciem psich zaprzęgów.

Ugoszczeni w mesie Polonusa słuchali z wielkim zainteresowaniem, gdy armator, główny pomysłodawca i organizator polskiej wyprawy – Piotr Mikołajewski z typowym dla siebie entuzjazmem – opowiadał o pomyśle wyprawy. Pani Alexandra otrzymała od armatora wybity specjalnie dla niej medal z dedykacją. Na koniec pamiątkowe zdjęcie i prośba wnuczki do załogi Polonusa o wypicie szklaneczki dobrej whisky nad grobem słynnego dziadka. Z wielką przyjemnością to spełnimy!

Wieczorem, podczas uroczystego rautu w hotelu Duke of Cornwall, Piotr Mikołajewski zaprezentował wyprawę Shackleton 2014 zebranym gościom. Entuzjazm i swoboda z jaką opowiadał o jachcie, załodze, i przygotowaniach do wyprawy zostały nagrodzone gromkimi brawami uczestników spotkania.

Kulminacyjny punkt pobytu jachtu i załogi nastąpił 8 sierpnia, o godz. 12.00. Dokładnie w 100 lat po wyruszeniu Ernesta Shackletona na „Endurance”, w atmosferze wielkiego wydarzenia, żegnany okrzykami, brawami, szkocką muzyką i fajerwerkami, w ślad za imitującym okręt Shackletona innym statkiem, z portu Millbay Dock wypłynął jacht Polonus. Tym samym rozpoczęła się oficjalna część wyprawy Shackleton 2014.

Następnym portem w którym załoga Polonusa planuje postój jest La Coruna w Hiszpanii.

ps. Pełna galeria zdjęć z opisanych powyżej wydarzeń na stronie:
http://shackleton2014.pl/plymouth-urocz ... t-polonus/


Załączniki:
DSCF3341.JPG
DSCF3341.JPG [ 183.63 KiB | Przeglądane 8128 razy ]
DSCF3437.jpg
DSCF3437.jpg [ 184.66 KiB | Przeglądane 8128 razy ]
DSCF3317.JPG
DSCF3317.JPG [ 185.22 KiB | Przeglądane 8128 razy ]
DSCF3094.JPG
DSCF3094.JPG [ 186.11 KiB | Przeglądane 8128 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 16 sie 2014, o 07:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Bosman Seba pisze swój pamiętnik z rejsu - kolejny odcinek poniżej.

2 sierpnia, sobota, dzień 27

1250 – Pozycja 50°43.50N, 000°28.86W, prędkość 4 knt, kurs 250. Płyniemy wzdłuż południowego wybrzeża Anglii. Wczorajsza wachta od 2000 bardzo spokojna, wiatr w porywach wiał 16 węzłów. Od 2300 zaczął siadać jednocześnie odkręcając na wschód , co było korzystne z uwagi na planowany cel podróży. Niestety wraz ze zmianą kierunku, zaczął słabnąć, więc krótko przed północą odpaliliśmy silnik. W tym samym czasie zaczął kropić deszcz, po chwili zmieniając się w dość małą ulewę. Towarzyszyły nam również burze, które swoimi rozbłyskami oświetlały raz po raz wybrzeże Anglii i położonej po przeciwnej stronie kanału La Manche – Belgii. Po wachcie wymiana butli z gazem a raczej bez gazu i lokując się w koi śpię grzecznie do 0745. Od rana do 1000 nadal piłujemy na dieslu, natomiast porywy wicherku do 10 knt, aż proszą się już o postawienie żagli. Stawiamy grota i genuę a na pokładzie zalega błoga cisza. Wraz z Tomkiem rozbijamy butelką od wina kotlety schabowe a Andrzej przygotowuje pozostałe składniki obiadu. W międzyczasie Piotr reperuje linki a Krzysiek wraz z Natalią na zmianę sterują jachtem. Oczywiście nad wszystkim czuwa Rysiek. Słońce nieśmiało przebija się przez chmury, a jak już mu się to uda , jest naprawdę ciepło. Muszę przedłużyć przewody do oświetlenia kompasu, bo znów przestało działać podświetlenie.

2200- zaległem w koi z myślą o spaniu. Pobudka przed 0400. Cały czas pięknie płyniemy na żaglach. Genua zarefowana, przed chwilą grot też otrzymał jeden ref. Przywiewało powyżej 24 knt, więc nie było na co czekać. Po dopłynięciu do pięknych białych klifów na wysokości Neuwport zrobiliśmy zwrot by odejść w morze. Robiło się coraz płycej, głębokości spadły do 6m. Po godzinie znów zwrot i kursem 270 – 300 jedziemy ponownie wzdłuż wybrzeża oglądając jego malownicza i zróżnicowaną linię brzegową. W dość ostrym i mokrym bejdewindzie zjadamy kolację i około 2100 kolejny zwrot . Toż to już trzeci dzisiaj !!. Chyba lekka przesada J. Dziś polała się pierwsza krew na tym etapie, czyli są pierwsze ofiary złożone Neptunowi., a na obiad jako dodatek były buraczki J.

4 sierpnia, poniedziałek ,dzień 29

1704 – Skały Needles. Mijamy właśnie najbardziej na zachód wysunięty ccc cypel wyspy Wight. Po lewej burcie sterczą z wody 3 ogromne zębiska, raczej nie będące wzorem uzębienia dla stomatologów. Wczoraj zacumowaliśmy w Cowes East marina. Wejście do cieśniny Solent mieliśmy już pod żaglami z prędkością oscylującą w okolicy 6 węzłów. Tęskno za takimi chwilami, zwłaszcza, że teraz płyniemy pod wiatr i falę i jedynie prąd jest sprzymierzeńcem pyrkającego w maszynowni diesla. Widoki są naprawdę piękne ,choć nie beznadziejne ,dodatkowo potęgowane odkosami fal wystrzeliwujących w górę jak ogromne fontanny wody spod dziobu Polonusa. Myślę, że nie ma wśród nas osoby, która z utęsknieniem czeka na ciszę zmąconą tylko i wyłącznie szumem wiatru. Cowes East marina podobnie zresztą i wyspa Wight przesiąknięta jest żeglarskim klimatem. Masa jachtów, żeglarzy i tawern ,oraz nie kończące się imprezy o charakterze żeglarskim, na czele z regatami. Dziś wypływając w dalszą drogę u wejścia do Cowes naszym oczom ukazał się las. Las pływających milionów dolarów pod postacią jachtów. Jak ktoś z nas naliczył, około 524 J jednostek pływających skupionych na niewielkim obszarze, a pomiędzy nimi wdzięcznie na silniku manewrujący Polonus . Wszyscy byli na żaglach i z uwagi na zachodni wiatr ,raczej starali się na nas nacierać, niż uciekać przed nami. Po raz kolejny udało się nam dać radę i płyniemy w stronę zatoki, by rzucić kotwicę i udać się na nocny odpoczynek z dala od zatłoczonych marin .Wczoraj z uwagi na niedzielny charakter dnia na jachcie odbyła się msza. Oczywiście odprawiający Krzysio należycie przygotował się do roli. Była sutanna, wino ,opłatek i wszystko co potrzebne do tej uroczystości. I naprawdę nikomu z uczestników mszy na Polonusie nie była potrzebna do tego świątynia za grube miliony. Ot po prostu wystarczy człowiek i odpowiedni nastrój.

5 sierpnia ,wtorek, dzień 30

1211- Na prawym trawersie Isle of Portland. Od wypłynięcia z kotwicowiska o 0850 zrobiliśmy 20 Nm. Na początku wspomagani prądem osiągaliśmy 8 węzłów. Płyniemy kursem 250, tak by minąć kolejny cypel wybrzeża nie zmieniając halsu. Wczoraj po kilkugodzinnym pływaniu na silniku, rzuciliśmy kotwicę w małej uroczej zatoczce. Na brzegu widać było małe tętniące życiem miasteczko. Trochę z braku czasu, trochę z lenistwa nie zdecydowaliśmy się na wodowanie pontonu i wieczór spędziliśmy koncertując na gitarze i śpiewając . Proste wiejskie życie. Pomimo praktycznie bezwietrznej pogody pełniliśmy godzinne wachty kotwiczne, które były małym przerywnikiem na dotlenienie się podczas snu. Mnie oczywiście przypadła w udziale godzina 0400 J , wiadomo. Około 0430 niebo nad widnokręgiem rozświetliło się na czerwono, dookoła migały lampki kotwiczne jachtów stojących w sąsiedztwie. Od zachodu wyraźnie widoczna łuna światła nad miasteczkiem, a ciszę przerywał krzyk mew i pluskanie ryb. Schodząc pod pokład myślałem ,że nie usnę i z taką myślą obudził mnie Andrzej o 0730 J. Śniadanie, rwiemy kotwicę i wachta do 1200. Teraz czas mały odpoczynek do 1600, kiedy wraz z Leszkiem znów będziemy sobie nawzajem wyrywać ster.

2047 – 15 mil na północny wschód od latarni Start Point. Od godziny prysznic na zewnątrz. Ostatnie pół godziny wachty w sztormiaku i cały zlany wodą. Deszcz na szczęście ciepły, więc oprócz tego ,że mokro to całkiem przyjemnie . Wieje 4B, fala już zmalała ,więc znów ze sprzyjającym prądem 5-6 knt. Jak na razie istnieje szansa przeskoku na jednym halsie , co z tego wyjdzie – zobaczymy. Ruch statków mały, mijały nas dwa trzystumetrowe kontenerowce, zapakowane w całości ładunkiem. Trałujący rybacy, zanim zdążyliśmy pójść pełniej by nie stresować ich w pracy, złożyli się równolegle do naszego kursu ,a dopiero później przecięli nasz kilwater. Jakaś książka, muzyka i wskakuję do koi. O 0400 pobudka i przez jutrzejszy dzień wraz z Leszkiem karmimy załogę. Na śniadanie jajka na twardo.

Aha z uwagi na coraz to nowe sentencje padające na jachcie, Polonusowa myśl na dziś brzmi : „ Nie da się zmienić kobiety, można co najwyżej zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni” ;-)


Załączniki:
szklane domy.jpg
szklane domy.jpg [ 51.57 KiB | Przeglądane 8035 razy ]
NOCNE_~1.JPG
NOCNE_~1.JPG [ 82.78 KiB | Przeglądane 8035 razy ]
statki.jpg
statki.jpg [ 81.68 KiB | Przeglądane 8035 razy ]
jacht.jpg
jacht.jpg [ 57.93 KiB | Przeglądane 8035 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 16 sie 2014, o 13:30 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 6 mar 2010, o 23:17
Posty: 893
Lokalizacja: Laxenburg/Kraków
Podziękował : 205
Otrzymał podziękowań: 83
Uprawnienia żeglarskie: kapitan jachtowy
Gdy tylko pojawi się nowy wpis, natychmiast w chwili wolnego czasu go czytam i od samego początku wyprawy śladami Shacelton-a trzymam kciuki za powodzenie tegoż przedsięwzięcia. Jednakże po przeczytaniu przedostatniej relacji i obejrzeniu zdjęć opublikowanych na forum, rzucił mi się w oczy pewien szczegół który skłonił mnie do tego wpisu.
Każdemu znane jest przysłowie „Jak nas widzą, tak nas piszą”, może się trochę czepiam, ale wydaje mi się, że przy organizacji takiej wyprawy, nie powinno się zapominać o tak zwanych okolicznościach reprezantacyjnych. Ze zdjęć wynika jednak, że nie do końca to wyszło, szczególnie w konfrontacji z panem ubranym we frak, nie wspominając o braku jakiegokolwiek obrusu na stole w mesie przy podejmowaniu wnuczki Shacelton-a. Niby drobiazg, ale na flagsztoku powiewa Bandera konkretnego kraju, nie zapominajmy więc o tym i zadbajmy również o rzeczy z pozoru mało istotne.

Pozdrawiam życząc „Stopy wody” i trzymam kciuki za powodzenie wyprawy z niecierpliwością wyczekując kolejnych relacji.

_________________
Trzymaj się wiatru!
Adam Stępień
www.smartkat.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 17 sie 2014, o 20:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
8 sierpnia ,piątek ,dzień 33

1415 – 10 mil od Plymouth. O godzinie 1145 odcumowaliśmy z King Point Marina i za rufą Feniksa, będącego kopią barkentyny Endurance, którą dokładnie 100 lat temu Shackleton wypłynął w swą arktyczną podróż, wypłynęliśmy na południe. Na nadbrzeżu żegnały nas osoby uczestniczące w obchodach 100-lecia wyprawy. Jak to powiedział Piotr ,takiego wyjścia Polonus jeszcze nie miał. Oprócz wiwatujących osób , słychać było muzykę graną na kobzach ,a z kei białą chusteczką pomachała nam na drogę Natalia. Ona, wraz z Krzyśkiem i Andrzejem wracają do domów, a do załogi dołączył Maciej. Tak więc w 6 osobowej załodze odkładamy kolejne mile na mapie w wyprawie Shackleton 2014. Warto podkreślić, iż jesteśmy jedynym jachtem , który wziął udział w uroczystościach. My to mamy jaja J. Wczoraj na jachcie gościliśmy osoby z komitetu organizacyjnego Shackleton 100, wraz z wnuczką Panią Alexandrą Shackleton. Następnie udział w uroczystościach i opowieści o naszej wyprawie. Myślę, że więcej detali związanych z całą uroczystością opisze Andrzej, więc ja skupię się na sprawach bardziej przyziemnych. Zaprowiantowaliśmy się na kolejnych parę dni w polskim sklepie, gdzie na półkach znajdowały się tylko i wyłącznie polskie produkty. Począwszy od alkoholi na chusteczkach higienicznych kończąc. Organizatorzy zapewnili nam miejsce w naprawdę klimatycznej i uroczej marinie, której nie ma na wszystkich mapach. Wszystko naprawdę na wysokim poziomie, włącznie z tarasem w restauracji, który z poziomu 6 metrów, pozwalał na obserwację widoków, oraz rozkoszowanie się zapachami morza. W związku ze zmniejszeniem się liczebności załogi ,zmienił się również układ wacht. Teraz dyżurujemy z Piotrem ,więc pewnie morskim opowieściom i planom nie będzie końca. Kolejna wachta o 2000.

1505 – W odległości około pół kabla po lewej burcie płynie równolegle do nas stadko delfinów, dumnie unosząc swoje grzbiety nad wodą. Nie wiem co takiego mają w sobie, natomiast chyba na twarzy każdego z nas wywołują uśmiech. Jak zdecydują się podpłynąć bliżej, będziemy focić.



BISKAJE

9 sierpnia, sobota, dzień 34

0035 – Koniec wachty. Około 1700 żagle powędrowały na maszty. Zaczęło wiać 10 knt z zachodu i nastała cisza. Herbatka ,ciastko i gorący kubek, a około 1830 podejmuję próbę przespania się do wachty. Spełzło na niczym i o 2000 wraz z Piotrem zmieniamy Leszka i Maćka. Po pół godzinie idę przyozdobić się w ubranie mocniej przeciwdeszczowe, bo pomimo faktu, iż dwie chmury deszczowe zdążyły przejść nam przed dziobem , trzecia raczej nam nie odpuści. O 2040 zaczyna padać i tak do 2200. W międzyczasie rozwiewa się coraz mocniej by o 2300 budzik zanotował 28 węzłów. Wieje z baksztagu i przed północą zrzucamy grota. Wcześniej notorycznie przekraczamy 8 węzłów, teraz pod zarefowaną genuą, kursem 200, prędkość 5 węzłów. Jachtem buja z boku na bok i tym razem mam nadzieję, utuli mnie do snu. Delfiny już nie wróciły i uświadomiłem sobie, że i tak zobaczyłem je po raz pierwszy od ponad roku, więc czas by pokazały się w pełnej krasie.

1327 – Biskaje. Płyniemy na zachód by złapać trochę wiatru od ośrodka niżu szybko przemieszczającego się na północny wschód. Na wysokości wyspy d’Quessant przy wybrzeżu Francji ,otrzymujemy od Marka pogodę na najbliższych parę godzin. Jeśli się sprawdzi – pogoda a nie Marek J to wkrótce powinno nam przywiać z południa, by o północy odwrócić na zachód. Idealnie wtedy połówką moglibyśmy się udać w stronę brzegu Hiszpanii. Wachta poranna spokojna, żagle znowu na masztach, tylko prędkości mało satysfakcjonujące. Ale czy nam się spieszy? Jeść i pić mamy co. Zaszyłem i oplotłem linkę z karabińczykiem do kontrafału grota, jakieś własne przeszycia spodni porobiłem, które na potrzeby jachtowe już od dawna się o to prosiły. Teraz książka, drzemka i przed 1600 pobudka. Słońce nieśmiało próbuje się przedzierać przez chmury, ale mu to chyba dzisiaj nie grozi.

2040 - kurs 240, wiatr 6B południowy. Nadal czekamy na zmianę kierunku. Cały czas wali z kierunku, przy którym kursowo bliżej nam na Wyspy Kanaryjskie niż do Hiszpanii lub Portugalii. Na roucie wyjątkowo mały ruch statków, pomijając już inne jachty. Dziś nie widzieliśmy żadnego. Idziemy bejdewindem i na dodatek pada deszcz. Zarefowaliśmy genuę, płyniemy 6 knt., natomiast nadal w niewłaściwym kierunku. Wachta kambuzowa o mały włos a wyszłaby przy tych trudach żeglugi obronną ręką. Na szczęście stłukli talerz J. Ledwo się na tą 1600 obudziłem. Ciekawe jak będzie o 0400. Pewne jest tylko to, że ma już wg prognoz wiać z zachodu. Zobaczymy.

10 sierpnia, niedziela, dzień 35

0903 – Biskaje 7 : Polonus 9

Wachtę rozpoczęliśmy o 0330, pół godziny wcześniej. Nadal wiało z południa, natomiast dzięki odpowiedniemu ustawieniu żagli, udawało utrzymywać się kurs 120. Nikt nie miał zamiaru, przynajmniej jeszcze płynąć na Kanary. Wiatr powoli obracał na zachód i ostrząc coraz bardziej zjeżdżaliśmy mocniej na południe. Siła wiatru rosła i przy 36 węzłach w półwietrze Polonus mknął ochoczo przebijając się przez fale ponad 9 węzłów. Lubi to skurczybyk i dawał to odczuć. Żegluga mokra, oprócz padającego deszczu nasze kubki smakowe odczuwały raz po raz smak słonego Atlantyku. Wiatr odwracając na NW nie słabł na sile ,utrzymując średnio 30 knt. Sterowanie wymagało większej uwagi i częstego kontrowania sterem., więc by się nie narobić poszedłem zrzucić grota. Piotr za sterem i po wyostrzeniu do wiatru na dieslu, grot z małą pomocą opada na bom. Jeszcze tylko obłożyć go i zawiązać próbując łapać się powietrza, zapiąć dzień wcześniej zrobiony kontrafał z karabińczykiem ( gdybym go nie przygotował, w tym miejscu padałyby nie cenzuralne słowa ), i pod genuą wielkości chustki do nosa pędzimy po gentelmeńsku 6,5 knt. Piotr wydaje śniadanie, ja klaruję kambuz i w koję. Po nie przespanej nocy trzeba odpocząć. Musimy wstać koło 1300 by przygotować obiad i zdążyć zjeść przed wachtą. Wiadomo wszak, że człowiek głodny to zły. Wystarczy już ,że Morze w nocy chciało być złe.

Myśl na dziś : „Odrobina przesady potęguje wrażenie”

11 sierpnia, poniedziałek, dzień 36

0430 – 190 mil od brzegów Hiszpanii. Przez 4 godziny wiatr odwrócił z SSW na W, więc trzymamy kurs 210 i tym samym zbliżamy się do wyznaczonej routy. Wieje piąteczka więc na samej genule płyniemy ponad 5 knt. Pełnia księżyca odbija w coraz spokojniejszej wodzie Oceanu swoje oblicze. Poza kilkoma czarnymi chmurami z których popadał deszcz, niebo rozświetlone jest blaskiem łysego. Widzieliśmy pierwszy od 3 dni jacht, płynący kontrkursem. Dodatkowo w nocy, kręcił się w pobliżu statek z bezwzględnym prawem drogi. Chwilę pokręcił się w kółko, by zniknąć za rufą. Cały wczorajszy dzień przyświecało słońce a pomarszczone fale skrzyły w jego świetle. Z uwagi na rozkołys menu było dość proste, lecz urozmaicone : sery, serki, kindziuk, płatki a na obiad flaczki. Cały ten zestaw nie pozwolił nam chodzić na głodniaka.

12 sierpnia, wtorek, dzień 37

0020 – Rzecz się dzieje w Rosji. Idzie facet do lekarza, rozbiera się a lekarz mówi :

- Nie panie, jest pan zaniedbany, śmierdzi pan, najpierw proszę iść wykąpać do bani i się porządnie wykąpać, a następnie wrócić do mnie,

Facet protestuje i tłumaczy, że do bani nie pójdzie, bo jak był ostatnim razem, zginęła mu kufajka. Jednak przy stanowczej postawie lekarza, postanawia jednak iść i się umyć. Wraca a lekarz na to :

- Widzi pan, od razu lepiej,

I pyta jak było. A facet na to :

- wie pan, dobrze i nawet kufajka się znalazła, jak się okazało była pod podkoszulkiem J.

Czterogodzinna wachta wymęczyła nas strasznie. Piotr już śpi a ja trzęsącymi się rękoma piszę dziennik. Wiało w porywach do 4B, a my na zmianę 3 razy dotknęliśmy steru. Do załogi dołączył więc Stefan, pełniący funkcję samosteru. Dobrze ustawione żagle, sprzyjające warunki w postaci małych fal, spowodowały, że Polonus sam mknął w pełnym bejdewindzie prawego halsu kursem 200. W dzień pogoda równie żeglarska , wiało 3-4B. Pomysł na obiad po południowej drzemce to ziemniaki z bitkami wieprzowymi w sosie. Został on przez Tomka i Ryśka wcielony natychmiast w życie. Do tego papryka marynowana i znów małe obżarstwo. Na wachcie został Tomek, dołączył do niego Rysiek i pozostawiamy ich sam na sam ze świecącym w pełnej krasie księżycem. Noc zapowiada się spokojna i pogodna. Do brzegów Hiszpanii 75 mil.


Załączniki:
Tomek.jpg
Tomek.jpg [ 75.77 KiB | Przeglądane 7899 razy ]
Stefan samoster.jpg
Stefan samoster.jpg [ 84.45 KiB | Przeglądane 7899 razy ]
klasyka w La Coruna.jpg
klasyka w La Coruna.jpg [ 60.13 KiB | Przeglądane 7899 razy ]
Biskaje.jpg
Biskaje.jpg [ 104.66 KiB | Przeglądane 7899 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 18 sie 2014, o 09:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Netart napisał(a):
Czterogodzinna wachta wymęczyła nas strasznie. Piotr już śpi a ja trzęsącymi się rękoma piszę dziennik. Wiało w porywach do 4B, a my na zmianę 3 razy dotknęliśmy steru. Do załogi dołączył więc Stefan, pełniący funkcję samosteru.

Widać musieli coś robić na tej wachcie, czego boją się (wstydzą?) napisać, skoro po użyciu Stefana "trzęsły im się ręce". :D



Za ten post autor Milena otrzymał podziękowania - 2: mchanga, Zbieraj
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 19 sie 2014, o 09:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Bosman Sebastian wspomina Biskaje.

Wychodząc z Plymouth dysponowaliśmy 12-godzinną prognozą pogody otrzymaną od Marka Grzywy. Na te 12 godzin i tak prognoza opóźniła się o 4 godziny. Jak je zapamiętamy? Zróżnicowanie wiatrów od 0 do 8 B. Fale 4 metrowe w mgnieniu oka zmieniają się w łagodną mazurską taflę jeziora. Brak wiatru, by za chwilę z przeciwnego kierunku dmuchnęło 30 parę węzłów. Znów zmiana żagli, ustawienia tak byśmy mogli płynąc naprzód. Urobi się człowiek jak zwykły żeglarz , a przecież my jesteśmy na morzu. Zwroty powinny zdarzać się niezmiernie rzadko, a jak już ma wiać 8B to niech wieje i 4 dni. Zostawiamy wachtę z 20 knotów wiatru, a oni za 15 min odpalają silnik bo nie wieje… jak to ?? A no tak…. flauta… i cóż począć? Raz słońce ,raz deszcz, raz fale, raz śmiech. Refujemy grota przy 36 węzłach, fala podmywa mi nogi i niemal wyrzuca za burtę ,mam szelki i one zatrzymują mnie na pokładzie. Za chwilę się uspakaja i bez asekuracji idę na dziób….. idiotyzm …..niestabilne te Biskaje jak …no właśnie ..do czego można to porównać ? Ja wiem, że lato i tak naprawdę potrafią pokazać pazur, ale my właśnie tak je zapamiętamy.


Załączniki:
DSCF2408.jpg
DSCF2408.jpg [ 211.74 KiB | Przeglądane 7654 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 21 sie 2014, o 22:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
14 sierpnia, czwartek, dzień 39

1430 – 2 godziny temu oddaliśmy cumy w La Coruna w Hiszpanii. Przebycie 441 mil zajęło nam dokładnie 108 godzin. Ostatni dzień na Biskajach był bardzo podobny do innych. Zmienność pogody jaką tam spotkaliśmy jest porażająca. Od 8B do flauty w ciągu jednej wachty. Wiatr z południa, by za pół godziny wiać z północnego zachodu. Zabawa w stawianie i refowanie żagli, zmiany halsu itp. Do La Coruny wchodziliśmy przed północą i przydzielono nam tymczasowe miejsce obok pięknego jachtu z australijską załogą. Jak się okazało miejsce to z uwagi na dobrą lokalizację ,stało się naszym miejscem docelowym. Dobra lokalizacja wynikała z tego, że wszędzie było daleko, a w związku z tym idąc np. pod prysznic mijało się keje pełne pięknych jachtów. Było co oglądać. Za około 2 godziny powinniśmy minąć przylądek Finistere i odpadając na południowy zachód popłyniemy w stronę kolejnego portu wymiany załogi. Na razie piękna pogoda, więc rozpoczynamy okres wygrzewania przed dalekim południem. Trzeba chwytać słońce, a nie narzekać, że jest za gorąco.

15 sierpnia, piątek, dzień 40
1210 – w końcu zaczęło wiać !!! Po północy, gdy schodziliśmy z wachty wiatr siadł do 6 knt, natomiast wspomagani prądem płynęliśmy ponad 3 knt. Później było już tylko gorzej. Przez całą noc do 0800 rano przepłynęliśmy około 4 mil. Więc przylądek Finistere ,tzw. ciepłych gaci minęliśmy jakieś 2 godziny temu. Teraz przywiewa około 12 węzłów, więc rozłożeni na motyla 6 węzłów w kierunku południowym. Obok nas grasuje stadko delfinów, a czasami coś większego wypluwa w górę fontannę wody. Uświadamiam sobie, iż od tej pory, aż do Urugwaju powinno być dość ciepło. Trzeba więc magazynować promienie słoneczka i cieszyć się tym co jest. Uśmiechać się trzeba.

2110 – Piękna żegluga. Od 1600 cały czas baksztag i prędkości 7-8 węzłów. Wiatr w porywach osiągał prędkość ponad 30 węzłów więc zrzuciliśmy grota w tylnym łopocie. Dziś wielokrotnie odwiedzały nas delfiny w mniejszych i większych stadach, podpływając bardzo blisko jachtu. Piękne słońce przypomina nam, że płyniemy na południe. Ja dziś o sobie mogę powiedzieć „Seba katastrofa”. Najpierw pęka mocowanie karabińczyka kontra szota i bom przelatując mi nad głową, przeciąga szotem po moim ramieniu. Ślad pozostawia taki, jakbym jakimś biczem dostał, lub co najmniej zupa była za słona. Następnie chcąc wybrać talię, by bom po raz kolejny nie przeleciał na drugą stronę, lina nie zdążyła się zaknagować i jakieś jej 3,4 metry pięknie ocierają mi dłonie niszcząc i wypalając linie papilarne. Jeszcze tylko przywalenie głową w bom, termos z gorącą herbatą zalewa mi nogi i chyba na dziś starczy. W każdym bądź razie do koi mam jeden krok. Książka i odpoczynek do około 0400.


Załączniki:
odbijamy.JPG
odbijamy.JPG [ 99.66 KiB | Przeglądane 7552 razy ]
KOO_1_~1.JPG
KOO_1_~1.JPG [ 94.19 KiB | Przeglądane 7552 razy ]
WIEA_1~1.JPG
WIEA_1~1.JPG [ 88.75 KiB | Przeglądane 7552 razy ]
H.JPG
H.JPG [ 42.5 KiB | Przeglądane 7552 razy ]
delfiny.jpg
delfiny.jpg [ 96.78 KiB | Przeglądane 7552 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 22 sie 2014, o 00:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 3 cze 2013, o 06:35
Posty: 339
Lokalizacja: Gdynia
Podziękował : 213
Otrzymał podziękowań: 52
Uprawnienia żeglarskie: sternik morski
tuptipl napisał(a):
....nie wspominając o braku jakiegokolwiek obrusu na stole w mesie przy podejmowaniu wnuczki Shacelton-a.


WTF???

_________________
Pozdrawiam,
Maciek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 22 sie 2014, o 20:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2356
Otrzymał podziękowań: 3698
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
tuptipl napisał(a):
„Jak nas widzą, tak nas piszą”, może się trochę czepiam, ale wydaje mi się, że przy organizacji takiej wyprawy, nie powinno się zapominać o tak zwanych okolicznościach reprezantacyjnych. Ze zdjęć wynika jednak, że nie do końca to wyszło, szczególnie w konfrontacji z panem ubranym we frak, nie wspominając o braku jakiegokolwiek obrusu na stole w mesie przy podejmowaniu wnuczki Shacelton-a.

Adam, Polonus nie jest statkiem na którym można byłoby rozłożyć obrus. To jest jacht wyprawowy, siermiężny, odporny na załogantów z zaburzonym schematem ciała. :-)

Stół jest nowy, zrobiony z mahoniu i obrus na nim pasowałby jak kwiatek do kożucha.

Natomiast jeśli chodzi o frak, to była to impreza "w klubie". No wiesz, sto lat tradycji, znamienici członkowie w oleju na płótnie, damy w kapeluszach, dżentelmeni we frakach i... po zmianie lokalu z klubowej sali na mesę Polonusa, wnuczka Sir Ernesta pierdzielnęła - bez krępacji - kapelusz na koję.
Klub jest klubem, cygaro cygarem a mesa wyprawowego jachtu, mesą. :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 22 sie 2014, o 21:58 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 6 mar 2010, o 23:17
Posty: 893
Lokalizacja: Laxenburg/Kraków
Podziękował : 205
Otrzymał podziękowań: 83
Uprawnienia żeglarskie: kapitan jachtowy
Maar napisał(a):
Klub jest klubem, cygaro cygarem a mesa wyprawowego jachtu, mesą.


... z tą argumentacją, nie mogę się nie zgodzić.
Najwyraźniej stałem się ofiarą brzydkiego uczucia, wynikającego z braku perspektyw letniego łopotu żagli nad głową :cry: :oops:

_________________
Trzymaj się wiatru!
Adam Stępień
www.smartkat.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 07:05 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
16 sierpnia, sobota, dzień 41.

Teraz lekko zwiększona genua , wiatr osłabł do czwóreczki. Spory ruch statków, zwłaszcza w nocy. Ciepło na zewnątrz i w kambuzie. Ziemniaki na gazie, bigos zaraz też trafi do garnka. Jak tak dalej pójdzie, przed nami kolejna noc żeglugi. Widać małe napięcie w załodze. Część pewnie chciałaby zostać i jak najdłużej pływać, inni mają nieodpartą chęć by być już w domu. Z uwagi na dość spore zafalowanie w nocy i nad ranem, po raz pierwszy podczas tego rejsu poczułem ster w rękach. Nie to, że bolą od ciągłego kręcenia, kontrowania by nie spaść z fali lub nie pozwolić się obrócić, ale po prostu czuję, że ich używałem J . Na Polonusie nie mamy hydrauliki, więc płetwa sterowa obracana jest bezpośrednio kołem sterowym przez sterociągi. Ot kolejne uproszczenie i ułatwienie, a tym samym eliminacja elementów, które sprawiać mogą problemy.

2110 – Mijamy Cabo Corveiro po lewej burcie. Wieje słaba trójeczka. Na noc zarefowany grot i kliwer. Musieliśmy zrzucić genuę z uwagi na przetarcie górnego stropika i fału. Będąc za sterem zauważyłem, że dośc dziwnie układa się przy fordewindzie, zawijając lekko za sztag. Rzut oka i wszystko jasne. Początkowo myślałem, że przetarł się fał, ale po bliższym oglądnięciu podło na stropik. Na baby sztag poszedł kliwer i płyniemy dalej ok. 4 węzłów. Tak czy inaczej w porcie czeka mnie wycieczka na top masztu. Chyba przy okazji porobię jakieś fotki. Jeśli zgodnie z przewidywaniami zakończymy jutro kolejny etap wyprawy, znów należą się brawa II oficerowi. Jedzenie z posiłku na posiłek znika z lodówki i bakist. Chyba znów uda się, że go nie zabraknie. Teraz w koję, dziś psia wachta ,czyli od północy.

„Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech,
I pamiętaj jaki spokój można znaleźć w ciszy,
O ile to możliwe bez wyrzekania się siebie,
Bądź na dobrej stopie ze wszystkimi,
Wypowiadaj swą prawdę jasno i spokojnie
I wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych,
Oni też mają swoją opowieść” *

*Dezyderata ,Max Ehrmann

17 sierpnia, niedziela, dzień 42
Lizbona​


Załączniki:
TAM_BD~1.JPG
TAM_BD~1.JPG [ 121.46 KiB | Przeglądane 7175 razy ]
POMARA~1.JPG
POMARA~1.JPG [ 100.35 KiB | Przeglądane 7175 razy ]
ZBLIZA~1.JPG
ZBLIZA~1.JPG [ 107.71 KiB | Przeglądane 7175 razy ]
rozpoznanie ogniem.JPG
rozpoznanie ogniem.JPG [ 205.2 KiB | Przeglądane 7175 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/

Za ten post autor Netart otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 08:26 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 12 sie 2009, o 15:51
Posty: 908
Lokalizacja: Warszawa, Gdańsk
Podziękował : 91
Otrzymał podziękowań: 637
Uprawnienia żeglarskie: s.j.
Zagadka !

A na kursie Polonusa ....???


Załączniki:
Casa.jpg
Casa.jpg [ 51.05 KiB | Przeglądane 7145 razy ]

_________________
http://www.dobrewiatry.pl/
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 08:39 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
Netart napisał(a):
Casa.jpg [ 51.05 KiB | Przeglądane 5 razy ]

…blanca?
ach ten Bogart… (nie znam emotikona no "rozmarzyć się")


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 09:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
Milena napisał(a):
ach ten Bogart… (nie znam emotikona no "rozmarzyć się")
Milenko, dla Ciebie wszystko! Bardzo proszę, wybierz sobie cóś:
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie wiem, jak Bogart, ale ja bym wolał ten trzeci, bo przy nim ja bym się rozmarzył. :kiss:

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 09:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 paź 2011, o 14:32
Posty: 458
Lokalizacja: Gdańsk
Podziękował : 284
Otrzymał podziękowań: 203
Uprawnienia żeglarskie: nie podano
oj, nie.. niestety - nie mam takich .. kitek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 11:13 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 5 paź 2011, o 08:20
Posty: 4768
Lokalizacja: Miasto Cudów nad Kamienną
Podziękował : 1364
Otrzymał podziękowań: 1257
Uprawnienia żeglarskie: sternik mieliźniany
A czemu te emotki są rurzowe ???? Czyzby miały coś wspólnego z SRC ej no kurde no?

_________________
"Bałtyk nocą skłania do przemyśleń.Ciemno i tylko woda dookoła.Czasem jakieś światełko w oddali, które szybko znika.Szum wiatru w olinowaniu i bulgot wody od dzioba jachtu." cytat z drugiego tomu " Przygód na Morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 11:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 18 lis 2012, o 11:41
Posty: 1777
Lokalizacja: Uznam
Podziękował : 353
Otrzymał podziękowań: 374
Uprawnienia żeglarskie: są, ale bez znaczenia
Milena napisał(a):
oj, nie.. niestety - nie mam takich .. kitek

Nic nie szkodzi..., a nawet pomaga... :D , ulepszyli nam prawo... :oops:

_________________
Zbig A. Gintowt


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 14:34 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2356
Otrzymał podziękowań: 3698
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Milena napisał(a):
ach ten Bogart… (nie znam emotikona no "rozmarzyć się")
Załoga męska, za Bogartem nie przepadają a jeśli chodzi o stare melodramaty, to tylko z Teresą Orlowski lubieją. :-)


Załączniki:
Komentarz: Pod wiatr i fale, byle dalej od romansideł :-)
casablanca_passe.jpg
casablanca_passe.jpg [ 52.12 KiB | Przeglądane 6981 razy ]

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 15:44 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 18 lis 2012, o 11:41
Posty: 1777
Lokalizacja: Uznam
Podziękował : 353
Otrzymał podziękowań: 374
Uprawnienia żeglarskie: są, ale bez znaczenia
Maar napisał(a):
Komentarz: Pod wiatr i fale, byle dalej od romansideł :-)

Znaleźli miejsce w Mohammedii kilkanaście Mm na N od Casablanki, bo tam: na czas budowy wielkiej mariny ewakuowali Jacht Klub i miejsca do kotwiczenia i cumowania jachtów. Harbour Master Casablanki odsyła jachty do Mohammedii. Tamtejsze jachty, to głównie jachty motorowe. Tak zwana marina budowana od nowa od jakichś 6 lat nie jest jeszcze gotowa.
Napisałem tak zwana, bo na kilkunastu hektarach przeznaczonych pod tę inwestycję buduje się priorytetowo kilka wieżowych apartamentowców i kilka hoteli o najwyższym standardzie.
W baseniku mariny przewidziano ok. 130 miejsc do cumowania. Chyba również ceny będą proporcjonalne do projektowanego przepychu. To takie współczesne arabskie romansidło... :D

_________________
Zbig A. Gintowt


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sie 2014, o 16:32 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
zbigandrew napisał(a):
Napisałem tak zwana, bo na kilkunastu hektarach przeznaczonych pod tę inwestycję buduje się priorytetowo kilka wieżowych apartamentowców i kilka hoteli o najwyższym standardzie.
Zbysiu, czy Ty musisz ciągle o tej Gdyni??? :rotfl:

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski



Za ten post autor Zbieraj otrzymał podziękowanie od: mchanga
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 sie 2014, o 09:06 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 paź 2010, o 14:59
Posty: 5567
Lokalizacja: Kraków
Podziękował : 3187
Otrzymał podziękowań: 2994
Uprawnienia żeglarskie: ciut ciut
Maar napisał(a):
Komentarz: Pod wiatr i fale, byle dalej od romansideł :-)


Jeżeli "Casablanca" jest romansidłem, to "Czterej pancerni" są filmem historycznym. :roll: Się nie znasz nic a nic. ;)

_________________
Pozdrawiam,
Smoczyca



Za ten post autor Janna otrzymał podziękowanie od: Milena
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 441 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 15  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL