Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 15 sie 2025, o 16:30




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 103 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 09:17 

Dołączył(a): 10 sty 2006, o 16:15
Posty: 1155
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 105
Otrzymał podziękowań: 46
cape napisał(a):
Tomek Janiszewski napisał(a):
skoro potrafili zarobić tyle kasy że stać ich na wynajęcie lub nawet zakup drogiego koromysła, to naturalną jest rzeczą że brak im jest już czasu na doskonalenie swoich umiejętnosci żeglarskich - mogliby się śmiertelnie obrazić

Zupełnie nie rozumiem Twojego załozenia, że jak ktoś żegluje na większym jachcie, to o żeglarstwie nic nie wie i w dodatku jest burak. Często jest dokładnie odwtotnie. Lub inaczej, grubość portfela i buractwo, to dwa różne pojęcia. Druga sprawa, manipulujesz przywołując część mojej opowieści.

Najpierw pijesz do mnie, "starego mazurskiego wygi" w zdaniu które zacytowałem, a potem zarzucasz mi manipulację. A czymże innym jest zdanie:
Cytuj:
Zupełnie nie rozumiem Twojego załozenia, że jak ktoś żegluje na większym jachcie, to o żeglarstwie nic nie wie i w dodatku jest burak.

Było koromysło na podejściu do Guzianki, i akurat jego załoga (stateczna rodzinka zresztą) okazała się burakami którym umiejętności ponad wszelką wątpliwość brakowało, skoru wpychali mój jacht do śluzy za top masztu. Pisałem gdzieś że buractwo jest nieodłączną cechą wszystkich na większych jachtach?

Tomek Janiszewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 09:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Tomek Janiszewski napisał(a):
okazała się burakami którym umiejętności ponad wszelką wątpliwość brakowało

Mógbym z dużą łatwością opisać buraków (i wręcz chamów) na łódkach małych i starych, ale po co ??? Jak masz taką potrzebę, załuż nowy wątek.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 09:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 26 mar 2008, o 13:58
Posty: 283
Podziękował : 2
Otrzymał podziękowań: 2
Uprawnienia żeglarskie: JSM
Tomek Janiszewski napisał(a):
skoro potrafili zarobić tyle kasy że stać ich na wynajęcie lub nawet zakup drogiego koromysła, to naturalną jest rzeczą że brak im jest już czasu na doskonalenie swoich umiejętnosci żeglarskich - mogliby się śmiertelnie obrazić

Tak samo jest też pewnie z kierowcami TIRów którzy jeżdżą dużymi samochodami, często nie mają czasu nawet na to żeby zrobić prawojazdy a co dopiero mówic o doskonaleniu umiejętności.
Jeśli ktoś mieszka w dużym domu pewnie też nie potrafii w nim mieszkać, bo niby kiedy miał się tego nauczyć????

_________________
"Na świecie nie ma nic bardziej giętkiego ani delikatnego niż woda;
a jednak nie ma też niczego, co przewyższa ją twardością i siłą"
Lao-tse, chiński mistrz tao


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 2 mar 2009, o 10:00 

Dołączył(a): 10 sty 2006, o 16:15
Posty: 1155
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 105
Otrzymał podziękowań: 46
cape napisał(a):
Tomek Janiszewski napisał(a):
okazała się burakami którym umiejętności ponad wszelką wątpliwość brakowało

Mógbym z dużą łatwością opisać buraków (i wręcz chamów) na łódkach małych i starych, ale po co ??? Jak masz taką potrzebę, załuż nowy wątek.

Ja takiej potrzeby póki co nie mam, jeśli natrafię na przykład wyjątkowego chamstwa i buractwa - opiszę go niezależnie od tego czy załoga pływała na wypasionym Twisterze, czy zlachanym Orionie. I nie będę się pochylał nad tym że opisując chamstwo i lamerstwo załogi Twistera mógłbym mimowolnie obrazić tych którzy w trosce o własną wygodę preferują największe i najwygodniejsze jachty jakie tylko są do dyspozycji, a przecież są ludźmi kulturalnymi w każdym calu, i na wodzie i poza nią, zaś opisując buractwo załogi Oriona mógłbym mimowolnie ściągnąć podejrzenia na siebie.

Tomek Janiszewski

[ Dodano: Pon 02 Mar, 2009 10:14 ]
Mirko napisał(a):
Tomek Janiszewski napisał(a):
skoro potrafili zarobić tyle kasy że stać ich na wynajęcie lub nawet zakup drogiego koromysła, to naturalną jest rzeczą że brak im jest już czasu na doskonalenie swoich umiejętnosci żeglarskich - mogliby się śmiertelnie obrazić

Tak samo jest też pewnie z kierowcami TIRów którzy jeżdżą dużymi samochodami, często nie mają czasu nawet na to żeby zrobić prawojazdy a co dopiero mówic o doskonaleniu umiejętności.
Jeśli ktoś mieszka w dużym domu pewnie też nie potrafii w nim mieszkać, bo niby kiedy miał się tego nauczyć????

Po pierwsze, porównania motoryzacyjno - żeglarskie są niestosowne całkowicie. Wydawąło mi się że dawno to już zostalo ustalone :wink:
Po drugie, jak ktoś jeździ TIR-em, to zwykle ma i pieniądze, i czas aby nauczyć się jeździć perfekcyjnie. Co bynajmniej nie wyklucza buractwa niektórych, może nawet bardzo nielicznych, co TIRroryzują innych użytkowników drogi trąbiąc przeraźliwie syreną, błyskając rzędem niebieskich reflektorów na szoferce i spychając niepokornych na pobocze swoją naczepą.
Po trzecie, spotkałem się już z takim (śmiertelnie poważnym) tłumaczeniem ośmieszanych właścicieli dużych jachtów, takich co to owszem urządzają na ich pokładach wystawne balangi w porcie, ale nikt nie widział aby oddalali się bardziej niż na kilkaset metrów, poza zasięg widoczności z sąsiednic kei: "Przecież to oczywiste ze skoro stać go było na taki drogi jacht, to musi pracować bardzo intensywnie, i nie zostaje mu już czasu na żeglowanie". Stąd tylko krok do wysunięcia innego podobnego argumentu, że skoro pływa na dużym jachcie a umiejętności niezbędnych do jego opanowania najwyraźniej posiąść nie zdążył, to inni powinni przyjąc to ze zrozumieniem a nie sugerować aby czem prędzej przesiadl się przynajmniej na razie na coś mniejszego.

Tomek Janiszewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 01:02 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Mało jest dziwne i nietypowe to co napiszę, wszak Polacy nie są nacją znaną z przestrzegania zasad i nie miało miejsca na jachcie, ale... może kogoś zainteresuje.

Któregoś roku, dla uświetnienia finału rajdu Paryż-Dakar, duma i ozdoba naszej floty żaglowej STS Pogoria została skierowana do Senegalu. Szła mozolnie z Genui w kierunku Słupów Herkulesa. Przeciwne wiatry powodowały, że rejs się przeciągał a załoga (przynajmniej jej część) zaczęła odczuwać parcie na ciemne szkło. Słowo piwo, cerveza, beer, bier, ol, biera, etc wymawiane było we wszystkich cywilizowanych językach z należnym nabożeństwem i takiż samym pragnieniem w oczach mówiącego.
Szacuję, że przynajmniej pół załogi oddałoby duszę za buteleczkę złocistego napoju.

Cudownym zbiegiem okoliczności zaczęła kończyć się słodka woda i Jego Fluorescencja Pan Kapitan zadecydował, że Pogoria stanie na popas w Palmie.
Ci, którzy znają stolicę Balearów wiedzą, że w okolicach śródmieścia jest ciasno i płytko, i jacht wielkości Pogorii musi stać w porcie handlowym. Na totalnym zadupiu. Daleko od cywilizacji, barów i sklepów, i w dodatku ZA TWIERDZĄ.
Pamiętająca czasy najazdu Maurów twierdza jest ogrodzona wysokim stalowym płotem a na jej terenie znajduje się jakaś NATOwska specjednostka wojskowa.

Załoga zrobiła szybciutko to co powinna zrobić dzielna i dobra załoga po wejściu do portu, wystawiona została wachta trapowa i Szanowna Frekwencja udała się na zakupo-zwiedzanie. Gehenna to była, bo tak jak pisałem wcześniej, do leżącej w sumie nieopodal cywilizacji trzeba było okrążyć twierdzę. Sto hektarów piechotą albo pół godziny autobusem - koszmar w upale.
Wśród Szanownej Frekwencji było dwóch takich, co nie lubili się męczyć. Student ostatniego roku orientalistyki i pracownik polskich służb specjalnych.
Stwierdzili oni, że nie ma co się męczyć i łazić dookoła - Polak potrafi wszak - można sforsować płot i znaleźć kantynę na terenie jednostki. Jak pomyśleli, tak zrobili.
Twierdza rozległa, ludzi i budynków mało, łazili szukali bez skutku sklepu monopolowego. Ich "inteligencja" nie była przeciętna, mieli IQ zdecydowanie powyżej ciepłoty ciała, rozum im podpowiedział co robić.
Podeszli do jakiegoś napotkanego żołnierza i po prostu się spytali gdzie tu można kupić piwko. Żołnierz nie wiedział gdzie jest kantyna, ale wiedział gdzie jest areszt - wziął zdjął karabin z ramienia i ich grzecznie zaprowadził do celi.

W międzyczasie i zgodnie z planem wszyscy pozostali członkowie załogi statku sportowego wrócili na burtę - czas wypływać, ale w jednej z wacht jest brak dwóch zuchów.
Zaczęło się standardowa procedura, czyli program "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?". Miasto, sklepy, knajpy i burdele zostały dokładnie sprawdzone. Chór przygotowywał się do odśpiewania "Ognisty rydwan niech ich dusze przyjmie", gdy przy trapie pojawił się mały, zielony ludzik. Koniecznie chciał gadać z masterem i miał dwie hiobowe wieści. Jedna to taka, że będą gadać po hiszpańsku (nikt w jednostce nie znał angielskiego) a druga to "złapaliśmy dwóch szpiegów podających się za załogantów Pogorii".
W załodze było dziewczę hiszpańskojęzyczne, więc problem komunikacji został rozwiązany, ale ze "szpiegami" nie bardzo było wiadomo co robić.
Żołnierz poprosił dziewczynę żeby wzięła paszporty tych kretynów (oni przezornie nie zabrali ze sobą dokumentów na wycieczkę) i poszła z nim pełniąc rolę tłumacza.

Jej opowieść po powrocie brzmiała mniej więcej tak:
"Wchodzę do jakiegoś pokoju, pełnego jakichś generałów (to był dzień święta narodowego Hiszpanii) ubranych na galowo. Pod ścianą w kajdankach stoją nasze zuchy. Wyciągam paszporty - pierwszy (tego ze służb specjalnych) w etui z namalowanymi skrzyżowanymi karabinami, policyjną "blachą" na wierzchu i jakąś legitymacją w policyjnej czapce. Oficerowie nasycili wzrok rekwizytami i widzę w ich oczach, że chłopak ma przekichane - szpieg ze wschodu na 100%. Wyciągam drugi paszport - studenta arabistyki - a tam w środku wszystkie kartki ostemplowane wizami państw islamskich. Jak nic terrorysta! Szpieg i terrorysta w samym środku jednostki NATO a przed nami jeszcze tyle mil, już se popływaliśmy."
Na szczęście inteligencja dziewczyny (a pewnie także jej urok osobisty :-) ) spowodowały, że udało się wyjaśnić co robią dwaj polscy załoganci na terenie jednostki oraz przekonać szarżę, że nie są zagrożeniem dla pokoju światowego. Odbyła się wymiana papierków, trzeba im było dostarczyć m.in. listę załogi i po kilkunastu godzinach dwie umęczone i spragnione łajzy wróciły do kubryku :-)

Tu powinien być chyba jakiś morał tytułem zakończenia, ale... ręce opadają, gdy się pomyśli co w załodze dżemie i pisanie jest dość trudne :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 08:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2639
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 277
Otrzymał podziękowań: 266
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
Super :grin: I bądź tu kapitanem. Przechlapane. :evil:

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 10:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Wiesz Marek, jako zakończenie chciałem napisać, że człowiek się uczy całe życie.

Przypływasz gdzieś i co mówisz załodze jak wyłazi w miasto? Pewnie: "Nie nachlajcie się za bardzo, nie zgubcie, ręce myjcie po siusianiu i takie inne pierdołki"
A to trzeba im mówić "Nie właźcie na tereny jednostek wojskowych!" :-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 14:40 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Lubie sobie choć popatrzeć na mapach googla lub w Google Earth, gdzie to Wy pływacie ;)

Maar napisał(a):
Ci, którzy znają stolicę Balearów wiedzą, że w okolicach śródmieścia jest ciasno i płytko, i jacht wielkości Pogorii musi stać w porcie handlowym. Na totalnym zadupiu. Daleko od cywilizacji, barów i sklepów, i w dodatku ZA TWIERDZĄ.
Pamiętająca czasy najazdu Maurów twierdza jest ogrodzona wysokim stalowym płotem a na jej terenie znajduje się jakaś NATOwska specjednostka wojskowa.


Maar w której części to jest tej zatoczki w Palmie, ten port handlowy i baza nato ?

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 14:46 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
[quote="banan70"]Lubie sobie choć popatrzeć na mapach [/quote
To dobry zwyczaj, ale autopsja dużo lepsza. Na Majorce nie byłem, ale mam pewien pomysł na rejs na tamtych wodach. Maar wie, o czym piszę.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 14:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
W ten wlasnie sposob kolejny terrorysta i szpieg ze wschodu skutecznie wykonali swoja misje wykorzystujac niczego nieswiadomych zalogantow.

Znaczy ze nie wolno dopuszczac do utraty zalogi i wydzielic grupe w celu zdobycia wody odkazonej jak i pitnej :)

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 14:50 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Autopsja lepsza, ale chyba życia nie starczy by te wszystkie porty odwiedzić ;) Co można zrobić palcem po mapie ;)

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 15:01 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Po pierwsze, to ja mam Marek na imię, pod każdym postem się podpisuje imieniem i nazwiskiem - nick służy mi do logowania i z jakiegoś dziwnego powodu wyświetla się obok moich postów :-)

A port handlowy w Palma de Mallorca jest na poniższej mapce - tam gdzie zaznaczona jest na czerwono i umajona niebieskimi masztami Pogoria :-) z kolei twierdza jest tam gdzie napisane jest słówko WOJSKO i jest mniej więcej jej granica zaznaczona na czerwono.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 15:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 mar 2009, o 14:11
Posty: 1340
Lokalizacja: Płock
Podziękował : 66
Otrzymał podziękowań: 22
Uprawnienia żeglarskie: jsm
Dzięki Marek,
nie dziwie się "kretynom" ;) sam bym pewnie dołączył do ich zastępów - kawal drogi do cywilizacji.

_________________
Pozdrawiam
Tomek


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 15:48 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Cudownym zbiegiem okoliczności zaczęła kończyć się słodka woda i Jego Fluorescencja Pan Kapitan zadecydował, że Pogoria stanie na popas w Palmie

To stary pomysł, żeby zmusić skipera do wejścia do portu. Wypuszczenie słodkiej wody na małym jachcie na ogół nic nie da, bo do picia jest w butelkach, a myć się można ( i należy), słoną. Jedyną skuteczną metodą jest wypuszczenie gazu z butli (pamiętajcie, że na ogół są dwie butle). Nie znam takiego skipera, co by bez kawy pływał, więc metoda jest skuteczna.

To jest oczywiscie żart. Z powodu wybuchu gazu nie jeden jacht zginął. Więc uwaga !!!

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Ostatnio edytowano 11 mar 2009, o 19:30 przez Cape, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 15:57 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
cape napisał(a):
Jedyną skuteczną metodą jest wypuszczenie gazu z butl

Krzysiek, dopisz, że to żart jest, bo jeszcze ktoś weźmie na poważnie takie rady i nie wiedząc, że propan-butan cięższy jest od powietrza zapełni zenzę wybuchową mieszaniną.

:-)

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 16:21 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
Zdarzyło się to w fiordach, gdzieś pomiędzy Bergen a Trondheim. Po zimnej i mokrej białej nocy wpłyneliśmy do małego fiordu. Był już wieczór, swojsko, kawałek pomostu, kompletne bezludzie. Załoga szykowała się na ognisko. Studiując mapę odkryłem w sąsiednim fiordziku miejscowość, jak miejscowość, to bar, jak bar, to piwo. Zacząłem robić presję na kapitana i resztę załogi. Miejsce, w którym staliśmy, było piękne, tylko to piwo. w końcu udało się. Godzinka na silniku, za cypelek i cumujemy przy nadbrzeżu wyłożonym potężnymi czarnymi oponami. Była niska woda, więc po tych oponach trzeba było się wspinać. Po drugiej stronie małej zatoki była czynna huta !!! Buchało, hałasowało. Godzina ok 2200, żadnego czynnego baru czy sklepu. Czynna była tylko huta. Wszyscy uznali, że należy im się ode mnie odszkodowanie za szkodliwe warunki. I tak pozbyłem się ostatniej butelki Jasia Wędrowniczka. Przebaczyli.

[ Dodano: Sro 11 Mar, 2009 16:22 ]
Maar napisał(a):
propan-butan cięższy jest od powietrza zapełni zenzę wybuchową mieszaniną.

Butla powinna być zawsze poza kabiną, na rufie, tak, aby ewentulne nieszczelności uniemożliwiało gromadzenie sie gazu w zęzie czy bakiscie. Ale gazu nie wypuszczajcie, sprawdzajcie zamkniecie zaworów. Nie jeden jacht wyleciał w powietrze z powodu wybuchu gazu.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 11 mar 2009, o 19:15 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 14 lut 2009, o 03:32
Posty: 663
Lokalizacja: Trelleborg
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Gaz musi stac w miejscu przewiewnym, szczegolnei od dolu. Jak macie butan to pol biedy, ale wesolo sie robi jak to jest wiazka acetylenu do napraw :)
no i oczywiscie niebiesko biale flaszki zaraz za scianka :)

_________________
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym - Razorblade


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 20 mar 2009, o 17:11 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17568
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2355
Otrzymał podziękowań: 3697
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
O grotsztakslu co uratował życie...

Wątek o zdarzeniach dziwny i nietypowych chyba najlepiej nadaje się do opowieści o Latającej Joasi - miłośniczce żaglowców i doskonalej żeglarce.
Nie brałem udziału w tamtym rejsie, więc mogą w poniższym tekście wystąpić pewne nieścisłości - ale generalnie było mniej więcej tak:

W roku 2000 ozdoba naszej żaglowej floty - STS Pogoria - płynęła radośnie prując fale północnego Atlantyku i kierując się do mety kolejnego etapu Tall Ship Races.
Na burcie była załoga szkolna, która w regatach tego typu musi się składać w połowie z młodzieży, a wśród owej młodzieży, było prześliczne młode dziewcze, której żywiołem były maszty i reje. Dziewcze łaziło po wantach jak małpa, na percie czuło się jak w domu, do pracy ustawiała się przy noku rei a pojęcie lęku wysokości było jej zupełnie obce.

Pogoda tego dnia była dobra, wiało 4 do 5 jednak prognozy zapowiadały nadejście silnych wiatrów. Prowadzący wówczas Pogorię bardzo doświadczony kapitan zadecydował o zredukowaniu ilości żagli. Postanowił popracować - rozgrzał swój kapitański palec wskazujący, wyprostował go, przyłożył do przycisku dzwonka i... męcząc sie niezwykle, popracował. Rozległ się przeszywający dźwięk dzwonka - alarm do żagli. Gdy ciężka praca zmęczyła kapitana, cofnął swój kapitański palec z czerwonego pstryczka a na pokładzie rozpoczął się ruch.
Na Pogorii jest tak, że do pracy na rejach przystępują tylko te osoby, które chcą - nikt nikogo (z załogi szkolnej) nie zmusza do łażenia na wysokości siódmego pietra.
Oficer drugiej wachty zaczął rozdzielać ludzi do sprzątnięcia bramu i bombramu. Joasia nie byłaby sobą, gdyby przeoczyła okazję do popracowania na wysokości 30 metrów - "Idę na bombramreję" powiedziała, dostała błogosławieństwo od oficera i zaczęła się wspinać po wantach.
Szła w górę jak małpa zwinnie przeciskając się wśród "milionów" lin. Gdy była na wysokości bramstengi, wąska w tamtym miejscu drabinka, rutyna i pewnie sto innych powodów splotły się w bardzo niekorzystny sposób. Asia zanim wpięła w lifelinę drugi wąs od szelek asekuracyjnych, odpięła pierwszy - przechył, wilgotne liny nie dające dobrego podparcia, chwila nieuwagi i Asia spadła z wysokości trzydziestu metrów.

Szczęściem w nieszczęściu było to, że statek szedł w przechyle. Asia spadając trafiła na pracujący grotsztaksel, który w pewien sposób wyhamował jej lot. Upadła na dach klasy tracąc przytomność.

Kapitan wezwał pomoc. Odpowiedział znajdujący się kilkanaście mil od Pogorii Kruzensztern, posiadający na burcie lekarzy i aparaturę rentgenowską. Statki położyły się na kontrkursy i pełną mocą swoich maszyn, pokonując wiatr i falę zaczęły się zbliżać. W tym czasie Asia została zaopatrzona, opatulona i umieszczona w pontonie. Gdy Kruzensztern się zbliżył, pontonem pojechała prosto w objęcia medyków.
Wykonano badania, prześwietlono dziewczynę i zdiagnozowano pękniecie miednicy i ślady krwi w moczu - istniało realne niebezpieczeństwo utraty życia. Potrzebna była natychmiastowa operacja.
Niestety statek znajdował się zbyt daleko od brzegu i był poza zasięgiem helikopterów ratowniczych. Organizatorzy regat i kanadyjski SAR stanęli na wysokości zadania - udało się poderwać jakąś wojskową latającą cysternę, która zaopatrzyła śmigłowiec w paliwo nad oceanem i umożliwiła mu dotarcie do Kruzenszterna.

Prognoza pogody się sprawdziła, wiatr znacząco wzrósł. Amerykańscy ratownicy potrafią podjąć człowieka z różnych miejsc, ale targana porywistym wiatrem klatka ratownicza nie mogła zostać spuszczona pomiędzy kołyszące się maszty żaglowca. Także ponton, ze względu na zafalowanie i wiatr nie mógł zostać zwodowany. Rosyjscy marynarze mieli prawdziwy problem jak przekazać Joasię na pokład helikoptera.

Po wielu próbach kapitan śmigłowca zadecydował - skoro codziennie ćwiczymy podejmowanie ludzi z powierzchni wody i umiemy to robić doskonale, to wrzućcie ranną do oceanu i odpłyńcie, my sobie poradzimy.
Jak ustalili, tak zrobili. Zapakowali Aśkę w coś ciepłego i nietonącego i wywalili ją za burtę. SAR podleciał, podjął i powiózł do szpitala.
Wieści o wypadkach rozchodzą się szybko i ściągają rzesze żurnalowych ścierwojadów. Śmigłowiec lądował w blasku kamer i fleszy. Reporterzy pragnęli na bieżąco informować opinię publiczną o wszystkim, co było związane ze stanem zdrowia Joasi.

Gdy młoda żeglarka została powtórnie przebadana okazało się, ze ma faktycznie niewielkie, zupełnie niezagrażające życiu pęknięcie miednicy i takież samo kręgosłupa, a krew w moczu... hmm w pewnym wieku dziewczynki tak mają :-)
Prasa i telewizja były niepocieszone :-)

Po dwóch czy trzech latach Asia zawitała na pokładzie Pogorii - pływa, łazi po masztach i... bardziej uważa.

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: 20 mar 2009, o 17:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 8 paź 2008, o 20:15
Posty: 7584
Lokalizacja: Poznań
Podziękował : 452
Otrzymał podziękowań: 942
Uprawnienia żeglarskie: wystarczające
No tak, zawsze żonie powtarzam, że góry, w których jest zakochana, są niebezpieczne. Może się da namówić na góry o nazwie brobram coś tam.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sty 2011, o 09:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 sie 2010, o 11:32
Posty: 14373
Lokalizacja: Miasto 178 Mm na południe od Bornholmu
Podziękował : 1960
Otrzymał podziękowań: 2054
Uprawnienia żeglarskie: Kurde, no, brzydzę się sobą ale mam.
Był to rok 1979 - 80 lub coś koło tego. Dokładnie nie pamiętam. Pływałem po Gople wraz z gościem imieniem Wiesiek budowniczym i armatorem jachtu typu "Śmieszka" o wdzięcznej nazwie "Kujawiak". Była to sobota lub niedziela, piękna pogoda, na jeszcze wówczas istniejęcej plaży na końcu płw. Rzępowskiego (tam gdzie "Mysia Wieża") mnóstwo opalających się i pluskających w wodzie ludzi. Będac całkiem blisko tego miejsca zauważyliśmy wielkiego, błyszczącego złotym odcieniem leszcza leżacego na boku i wykonującego dziwne ruchy. Wpadliśmy na pomysł, że zabawimy sie w statek wielorybniczy i zapolujemy na wielką rybkę. W tym celu Wiesław z bosakiem w dłoni uwiesił się na koszu dziobowym z zamiarem dźgnięcia nim leszcza, a ja manewrowałem jachtem. Zabawa trwała dość długo - bo za każdą próbą zbliżenia się do ryby na odległość bosaka - ta dawała nura i pojawiała się po kilku minutach w innym miejscu. W końcu, za którymśtam podejściem leszczyk dał nura i nie wypłynął więcej. Być może został ogłuszony przez przepływającą "Rusałkę" albo jakąs motorówkę albo był takim rybim staruszkiem, że się szybko męczył :D . Smaczku temu polowaniu dodawało to, że im dłużej trwało tym większa grupa gapiów przypatrywała się naszym poczynaniom z plaży. Pewnie ktoś zadzwonił po Milicję :lol:

_________________
Konsul 37 "Don Kichot"
POL 0001WR
MMSI 261037650
https://jachtdonkichot.pl/


A po nocy nadchodzi dzień... I niech już tak zostanie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sty 2011, o 14:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2006, o 20:35
Posty: 844
Lokalizacja: Ruda Śląska
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 47
zdarzenie ubiegłoroczne, dziwić nie powinno, ale jednak do tej kategorii je zaliczę...
Sandvik, na Kokarze na Alandach...
przy keji sporo różnych jachtów, dwa wyraźnie do siebie podobne, stalowe Van de Stadt'y...
jeden z Polską banderą, na drugim niebieski krzyż na białym tle...
gdzieś tam w powietrzu zawiązała się nić sympatii między załogami obu jachtów, w końcu Polak poszedł zagadać, stanęło na tym, że finowie choć lada moment chcą wypływać zaprosili Polaka do siebie, wcześniej prosząc o wzięcie ze sobą map, celem wskazania fajnych kotwicowisk...
po zakończeniu kurtuazyjnej wizyty, nasz bohater poszedł dumny na brzeg pochwalić się załodze swoją nowo zdobytą wiedzą, z mapą pełną tajemniczych strzałek i krzyżyków... po jakimś czasie pojawiła się w tyle głowy niepokojąca myśl "kaj jest moja tasia z dokumentami"*
próby uciszenia niepokojącej obawy okazały się nieskuteczne, zatem po pewnym czasie poszedł na keję, przy której brakowało niestety fińskiego jachtu... Kur...a pomyślał nasz skipper, nawet nie wiem jak się finy nazywali i gdzie płynęli... szybka analiza wskazywała na stratę paszportów, całej gotówki, patentu, książeczki żeglarskiej, portfela z kartami plastikowymi, telefonu komórkowego, prawa jazdy, dowodu osobistego, scyzoryka, dwóch szekli i... kluczy do jachtu... żesz Kur..a ponownie przemknęło mu przez myśl...
no i po rejsie... jeszcze szybkim truchtem wybiegł na keję licząc, że z jej końca dostrzeże rufę fińskiej łódki... w połowie keji zwolnił, przetarł oczy i z ulgą westchnął kur..a.
na koszu dziobowym wisiała przypięta przez uczynnych finów saszetka z całą zawartością...
rekonstrukcja wydarzeń podpowiedziała mu, że wizytując fiński jacht odpiął pasek z saszetką, która wrzynała mu się w brzuch i odłożył ją na siedzenie obok... a całkowicie zająl się chłonięciem informacji o ciekawych miejscach do odwiedzenia, na koniec dumny i zadowolony z takiej ilości informacji wstał pożegnał się i... nie myślał o tym by zerknąć czy czegoś nie zostawił...

*"gdzie jest moja torba z dokumentami"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 23 sty 2011, o 15:37 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2639
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 277
Otrzymał podziękowań: 266
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
To nawiązując do poprzedniego postu. W Norwegii są czesto samoobsługowe stacje gdzie płaci sie kartą kredytową. Niestety, okazało się, że nie naszą. Wiec poprosiliśmy skipera motorówki, żeby zapłacił swoją kartą, a my zwrócimu mu w gotówce. Tak się stało i odpływamy. Nagle widzę, że ta motorówka nas goni. Okazało się, że daliśmy mu o 100 koron za dużo. Miłe uczucie.

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 24 sty 2011, o 12:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 9 sie 2010, o 05:58
Posty: 2843
Podziękował : 442
Otrzymał podziękowań: 729
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
Witam
Rok 1990 druga połowa września mój pierwszy rejs morski na J-80 "Rega" z Trzebieży. Z założenia miał to być rejs krajowy. Przed rejsem kapitan pyta czy chcecie płynąć na regaty Heweliusza czy turystycznie na Bornholm. Przeważa opcja turystyczna. Miał to być skok na Bornholm i powrót na nasze wybrzeże w celu dokupienia żywności której wzięliśmy tylko na tydzień. Pierwszy port Nexo kiedy w nim stoimy to pogoda się psuje. Jest sztorm. Jako atrakcje kapitan proponuje pieszą wycieczkę do Svaneke. Po drodze zachwyca nas otwarta w dobrym stanie niestrzeżona i czysta toaleta. W kolejnym dniu zgodnie z założeniem chcemy udać się w powrotną drogę. Kiedy wychodzimy poza cypel na którym stoi latarnia Dueodde po dwóch godzinach sztormowania widzimy, że nie ujedziemy ani mili do przodu. Za nami plaża i latarnia Dueodde wcale się nie oddaliły. I oficerem w rejsie jest Ania z Białegostoku która robi akurat doktorat z matematyki. Dziewczyna jest fanatyczką nawigacji. Na kratkowanym papierze kreśli wektory. Kapitan oświadcza, że być może wieje 10-11 i podejmuje decyzję, że zawracamy do Nexo. Zaczynamy kalkulację swoich zapasów i stwierdzamy, że mamy mało chleba. Na chleb zamieniamy coś czego mamy więcej chyba z załogą "Zbigniewa Bolińskiego" i dostajemy ryby od polskich rybaków spotkanych w porcie. Za pierwszym razem za postój płacimy 1/2 l polskiej wódki za drugim razem to już gratis z uwagi na sztorm. No to robimy sobie wycieczkę morzem wzdłuż osłoniętego od wiatru wschodniego brzegu Bornholmu. Słuchamy prognoz które wykluczają opłynięcie Bornholmu od strony zachodniej. Zawijamy do Allinge. Nie pamiętam ile dni staliśmy w poszczególnych portach Bornholmu ale cały rejs z postojami wypełnił nam czas trwania 12 dniowego trzebieskiego rejsu. Kiedy wiatr przycicha decydujemy się na przeskok na polski brzeg. Około 23:00 czekając na prognozę pogody w PR słyszymy w wiadomościach, że trwa akcja ratunkowa polskiego jacht "Jurand" z Trzebieży który wszedł na mieliznę. Później dowiadujemy się, że Jurand w tym pechowym rejsie na mieliznę wszedł dwa razy.Tu jest opis tych wypadków na stronie Jurka Sychuta http://sychut.com/nav/wypadki/jurand.html Ania w trakcie rejsu dalej kreśli swoje wektory i za którymś razem mówi, że w jednym rejsie to miała takiego oficera który na nocnych wachtach przywiązywał linkę do swojej dłoni i kładł się do swojej koi. Że w razie czego miała go pociągnięciem za linkę wyciągnąć z koi. Ani się to bardzo podobało oficera nie budziła i sama nanosiła pozycję na mapę o punktualnej godzinie. Wracając do naszego rejsu to rano znajdujemy się pod Niechorzem i blisko brzegu halsujemy się do Świnoujścia. Kiedy późną nocą dochodzimy do Trzebieży i stajemy na swoim miejscu w basenie A portu jachtowego to jesteśmy tam jedynym przycumowanym jachtem. Pusty basen jachtowy w połączeniu z tym co usłyszeliśmy w wiadomościach o wypadku jachtu "Jurand" poprzedniej nocy robią na nas wszystkich przygnębiające wrażenie. Po powrocie do Wrocławia po kilku dniach dzwonię do Trzebieży pytając czy pozostałe jachty wróciły z rejsu.

*****

Tak się składa, ze z Anią byłem jeszcze na dwóch rejsach. W tym czasie o oficerze który lubił nocną wachtę spędzać w koi zaczyna być w kraju głośno. Ania dekonspiruje kto był tym oficerem. O tym panu można przeczytać tu http://pl.wikipedia.org/wiki/Lech_Grobelny

Pozdrawiam Marian Janaś


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sty 2011, o 09:31 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 cze 2009, o 14:29
Posty: 216
Lokalizacja: s/y Piligrim MMSI: 261 034 010
Podziękował : 5
Otrzymał podziękowań: 31
Uprawnienia żeglarskie: KJ
Marzec 2009 płyniemy trasą relacji Kremik - Gdańsk spokojnie przy jakichś 20w w plecy.
Jest, jak to nocą, dość ciemno. Siedzę za sterem, oglądam, to co mam oglądać, patrzę... jakiś ląd, ot ląd w oddali to wołam kapitana ("chyba" go znacie ;) )
"Aaaa, cóż to za ląd przed nami ?".

Kapitan wychodzi, patrzy, przeciera okulary, patrzy jeszcze raz i stwierdza, że to chmura.
OK, płyniemy dalej, chmura się zbliża, jest coraz bliżej, ale ponieważ był to początek rejsu, uszy jeszcze całkowicie woskowiną nie zatkane, słyszę, że fale się o tą chmurę coraz głośniej rozbijają... "Twarda chmura, że się woda o nią rozbija" rzekłem do wszystkich i postanowiłem jak najprędzej ją ominąć - od tej pory uważam na chmury, ciemne, nisko zawieszone, schodzące do wody.
Chmura jak się okazało miała blackout, latarnia na niej nie działała, ale i chmura także nie miała szans nas zobaczyć i nam ustąpić, bo szliśmy tak jak i ona bez świateł.

Pozdrawiam
Jasiek Domański

_________________
---
Pozdrawiam
Jan Domański

Moje rejsy Pielgrzymem w 2019:
http://ortemsails.pl/rejsy-morskie.html


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sty 2011, o 09:38 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 cze 2009, o 04:47
Posty: 13176
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 3102
Otrzymał podziękowań: 2702
Uprawnienia żeglarskie: młodszy marynarz śródlądowy
yahu napisał(a):
szliśmy tak jak i ona bez świateł.

tego nie pamiętam

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 25 sty 2011, o 11:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 cze 2009, o 14:29
Posty: 216
Lokalizacja: s/y Piligrim MMSI: 261 034 010
Podziękował : 5
Otrzymał podziękowań: 31
Uprawnienia żeglarskie: KJ
W sumie tak, światła były włączone, emitowały parę (dwa) fotonów na godzinę ;)

Pozdrawiam
Jasiek

_________________
---
Pozdrawiam
Jan Domański

Moje rejsy Pielgrzymem w 2019:
http://ortemsails.pl/rejsy-morskie.html


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 26 sty 2011, o 18:03 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2639
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 277
Otrzymał podziękowań: 266
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
robhosailor napisał(a):
rejs katamaranem "Rehu Moana"

Ale przechodząc ciesninę Magellana i tak musiał zgłosic lokalnym władzom "jacht żaglowy z pięcioosobową załogą i silnikiem pomocniczym" nie bacząc, że ów silnik pomocniczy miał 2,5 konia i służył do napędzania pontonu. :)

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 sty 2011, o 08:28 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 sie 2010, o 11:32
Posty: 14373
Lokalizacja: Miasto 178 Mm na południe od Bornholmu
Podziękował : 1960
Otrzymał podziękowań: 2054
Uprawnienia żeglarskie: Kurde, no, brzydzę się sobą ale mam.
Miałem wówczas 15, może 16 lat. Wybrałem się z nieżyjącym już kolegą Jarkiem Siemińskim na wielką wyprawę równie wielkim jachtem typu "maczek" :lol:
Całodzienny rejs zaczęliśmy rano w Kruszwicy (dokładnie w Łagiewnikach) i zamierzaliśmy płynąć aż do wieczora.
Około południa kolega uprosił mnie o zmianę przy sterze. Niechętnie , ale się zgodziłem ponieważ miałem świadomość, że "maczek" ma urwane wykonane z blachy zabezpieczenie zawiasu steru.
Ostrzegłem go o tym i przesiadłem. Jakiś czas nic się nie działo, i wtedy gdy zapomniałem już o niebezpieczeństwie i poddałem się błogiemu lenistwu odezwał sie Jarek - mówiąc , że się ster odczepił. Okazało się jednak, że nie tylko się odczepił, ale poszedł na dno :(
I w ten sposób zostaliśmy na środku Gopła, dobre 3-4 km od przystanii bez steru.
W pierwszej chwili wkurzyłem sie okrutnie, że poszedł w p...u caly nasz misterny plan, potem zacząłem myśleć jak wrócić na przystań.
Ponieważ oglądałem filmy z MacGyver'em zacząłem się rozglądać za czymś, czym można zastąpić ster. Padło na jeden z sklejkowych gretingów , który zaparłem o zawiasy steru i trzymając za przeciwległy koniec sterowałem. W ten sposób zmęczony , obolały ale zadowolony przyprowadziłem "maczka" na przystań.
Wstyd sie przyznać, ale udało nam się psim swędem zdać łódkę bez steru i nikt się nie zorientował :oops: :oops:

_________________
Konsul 37 "Don Kichot"
POL 0001WR
MMSI 261037650
https://jachtdonkichot.pl/


A po nocy nadchodzi dzień... I niech już tak zostanie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł: Re: Re:
PostNapisane: 27 sty 2011, o 09:35 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 19 lut 2010, o 13:20
Posty: 1230
Podziękował : 70
Otrzymał podziękowań: 735
Uprawnienia żeglarskie: zapoznany wynalazca
robhosailor napisał(a):
... A jak ktoś koniecznie chce odbywać służbę, to może zamiast szukać w żeglarstwie jakichś "Regulaminów..." powinien nająć się za klawisza we Wronkach? Jeszcze by miał szansę załapać się na emeryturę mundurową... :lol:


Za każdym razem, jak czytam coś takiego, zastanawiam się: czy ktoś świadomie chce robić czytelnikom wodę z mózgów, czy szuka akceptacji stada poprzez bycie świętszym od papieża, czy naprawdę ma taki obraz świata...

Ty, Robert, szczerze wierzysz w to, że Wraże Siły próbowały obowiązkowo przerobić każdego, kto pływa z żoną i psem, albo i bez, na klawisza z Wronek? Wyobraź sobie, nikt Telidze nie zarzucał uchybień regulaminowych po tym, jak opisał w swych wspomnieniach relacje między kapitanem a załogą :wink:... ani Mączce... ani nikomu, kogo znam.

A byłeś Ty kiedy na żaglowcu? Na takiej Pogorii na ten przykład? (ja akurat tam byłem, więc wiem o czym piszę). Tam, wystaw sobie, były i wachty, i oficerowie, i stało się na oku, i nawet szklanki się wybijało, i był - o zgrozo - apel poranny, na którym kapitan potrafił triumfalnie ogłosić, że znalazł mapę. Kiedy później przeczytałem sobie ów nieszczęsny regulamin, nie miałem wątpliwości, o co chodzi i po co... i że to bywa potrzebne.
I wierz mi, bo na to akurat jestem mocno wyczulony, tam, na Pogorii, było znacznie mniej trepstwa i zupactwa niż - nie szukając daleko - w niektórych zachowaniach stadnych na tym forum.

Przy okazji - czytałeś ów regulamin, mam nadzieję? Jego istotą jest zawarta w nim wiedza, próba jej przekazania - tego, co kwitujesz jako zwyczaje i zdrowy rozsądek. Powołują się tu wszyscy na "regulamin Zbieraja" - a spróbuj opowiedzieć komuś, jak należy go w praktyce realizować. Tu masz opowiedziany pewien sposób realizacji; choćby ze względów dydaktycznych warto się z nim zapoznać, żeby przypomnieć sobie, o czym trzeba pamiętać.

After all, it's only a guideline że zacytuję klasyczny już film morski :D

pozdrowienia

krzys

*****

Piotr K napisał(a):
Jakiś czas nic się nie działo, i wtedy gdy zapomniałem już o niebezpieczeństwie i poddałem się błogiemu lenistwu odezwał sie Jarek - mówiąc , że się ster odczepił. Okazało się jednak, że nie tylko się odczepił, ale poszedł na dno :(


Mnie się zdarzyło stracić stery dwukrotnie.
Raz dawno temu na Nietoperzu. Co do Nietoperza, to całe pływanie nim można zakwalifikować do "zdarzeń dziwnych i nietypowych", wśród których urwanie sterów było rzeczą raczej banalną. Ciekawsze jest to, że sterując wyważeniem (Zwierzak w charakterze balastu ruchomego) i obracaniem pędnika udało nam się zrobić halsówkę do portu. Po drodze mieliśmy tylko na kursie kolizyjnym zakotwiczoną dużą motorówkę z wędkującą rodziną. Krzyczymy że mamy awarię steru - odnieśli się do tego ze zrozumieniem, wyjęli wędki, przeszliśmy tuż przy ich burcie, a skrzydło troskliwie przenieśli nad swoim pokładem. Bardzo byli mili... podkreślam: załoga dużej, wypasionej motorówy na Zegrzu :)

Drugi raz straciłem ster całkiem niedawno, na naszym rodzinnym Dzióbku. Wiało fajnie, taka nieduża piąteczka, zanosiło się na niezłą zabawę, wypłynęliśmy na jezioro. Postawiliśmy grota, opuścili miecz, opuściłem płetwę steru... i w tym momencie chrup. Póki była podniesiona, siła na sterze była ograniczona przez krzepę sterniczki. Po opuszczeniu - już tylko przez wytrzymałość płetwy, która miała już swoje lata (tak z 15) i trochę się zużyła u nasady. Bez steru łódka okazała się nieźle zrównoważona na pełnym bajdewindzie, ale cóż było robić - pomagając sobie pagajem odpadliśmy z wiatrem, odpaliliśmy silniczek, schowali za cypelkiem, od którego byliśmy odbili, i z powrotem do brzegu.

Potem wyprawa do pobliskiej wsi po jakąś deskę. Udało się pozyskać, wstawiłem w jarzmo steru, przewierciłem śrubokrętem, przetknąłem kawał śruby. Skuteczność steru nieszczególna, ale płynąć się da. Dopłynęliśmy do Iławy, cały dzień poszukiwań grubej sklejki na nową płetwę (udało się - akurat ktoś zamówił schody w domku jednorodzinnym i zostały dwa stopnie w zapasie), kawałka złomu na jej obciążenie (oryginalne ołowiane buja się gdzieś na dnie jeziora...), potem warsztatu, gdzie mogliby zrobić ster. Udało się.
Płetwa, po ładniejszym sprofilowaniu i dorobieniu przyzwoitego, ołowianego obciążnika, służy do dziś.

Trzeci raz o mało nie straciliśmy steru na Aurorze, ale jakoś udało się tego uniknąć :)

pozdrowienia

krzys



Za ten post autor myszek otrzymał podziękowanie od: Kuracent
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 27 sty 2011, o 10:25 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 cze 2005, o 07:24
Posty: 2639
Lokalizacja: Lublin
Podziękował : 277
Otrzymał podziękowań: 266
Uprawnienia żeglarskie: kpt.j.
myszek napisał(a):
Póki była podniesiona, siła na sterze była ograniczona przez krzepę sterniczki. Po opuszczeniu - już tylko przez wytrzymałość płetwy

Gratuluję sterniczki, ale całe wydarzenie istotnie trochę dziwne. Siła na płetwie (jeśli cała w wodzie) jest niezależna od jej pozycji, ale moment skręcający w stanie podniesionym zdecydowanie większy (patrz - ramię siły) zatem sterniczka wykazała się faktycznie a wyłamanie płetwy to już te 15 lat raczej a nie jej pozycja. Niezależnie od praw fizyki tą różnice sam wypraktykowałem, na szczęście bez łamania steru :roll:

_________________
Stopy wody pod tym, no, kilem!

Biały Wieloryb czyli...
(Marek Popiel)

http://whale.kompas.net.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 103 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 37 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL