Dzisiaj Tomek obchodzilby 54 urodziny.... Obchodzilibysmy je razem, dokladnie rok temu, w dniu swoich urodzin, 9 lipca Tomek wyszedl ze szpitala po pierwszym zawale....
Wspomnienia z poprzednich urodzin (autorstwa Tomka)
Dzien 125 (rejsu dookola globu* Beata)
Mon Jul 09 05:34:36 2007 UTC - 20 20.08 S - 62 44.22 E
(dziewiaty lipca)
Dzis sa moje urodziny , dziekuje wszystkim, ktorzy o mnie pamietali. Czuje sie jak przemielony przez maszynke do miesa. Boli mnie wszystko bez wyjatku. Ponadrywalem sciegna w obu lokciach i dloniach, bola teraz przy najmniejszym ruchu, podobnie ma sie cala posiniaczona i pokaleczona reszta. Ale nic poza tym sie nie stalo, zyje i jestem w jednym kawalku. Powinienem chyba byc wdzieczny Bogu ze pozwolil mi doswiadczyc „upadku” ale nie pozwolil mi upasc. Poznalem koniec swojej wytrzymalosci, dotknalem granicy mojego limitu, poczulem na sobie moment, ktory dla wiekszosci, jesli rowniez go przekroczyli, oznaczal koniec walki, koniec zycia, a jednak ja siedze przy stole w mojej zacisznej mesie i moge o tym napisac. Mozna tez spojrzec na sprawe inaczej, musze miec niezlego Aniola Stroza... Wplynal jakos na znajomego zeglarza w Port San Luis, ktory pewnego dnia, podszedl do mnie i podarowal mi ten stoper na line, mowiac „moze ci sie kiedys przyda”.. Oj przydal sie ... Wczoraj nie bylem w stanie podpisac papieru podanego mi z motorowki, przez urzednika portowego. Czekali przy burcie gdy zsunalem sie z bomu, jeden z nich podal mi papier na podstawce do pisania, utrzymalem w dloni papier ale nie moglem zacisnac palcow na dlugopisie. Popatrzyli na mnie uwaznie i jeden skomentowal -" wyglada ze miales twarda wspinaczke"
Oj mialem.. . Powiedzialem im ze za godzine wychodze w morze, wszedlem do mesy, znalazlem zakopana pod stolem flaszke, dowloklem sie z nia na fotel w sterowce i pociagnalem duzego lyka. Za chwile poczulem jak whisky rozpuszcza wciaz zaciskajacy moje wnetrznosci wezel przerazenia. Zaklalem kilka razy i trzymajac butelke dwoma rekami, zeby nie wyleciala z wciaz sztywnych palcow, pociagnalem jeszcze raz ... W polowie butelki doszedlem do wniosku, ze jesli jej nie odstawie, to dzis stad nie odplyne, a w zadnym razie nie chcialem spedzic kolejnej nocy miedzy tymi rafami. Zastartowalem slinik, poszedlem na dziob do windy kotwicznej, stanalem na wlaczniku. Winda slizgala sie czasem holujac jacht pod silny wiatr, w koncu stanela. Wrocilem do sterowki, dalem naprzod, na chwile pomoglo, winda znowu ruszyla, musialem jednak isc jeszcze raz i dodac obrotow silnika. Luka przejechala kotwice i dzieki Bogu bez problemu wyrwala ja z rafy. Podciagnalem ja pod kosz dziobowy, zabezpieczylem i wrocilem do sterowki i do butelki. Wieczorem bylismy juz daleko od wyspy, wiatr odpychal nas od niej. Zostawilem na pokladzie tylko foka marszowego i padlem w koje jak zajechany kon.
9 Lipca 2009 T 00*00' 315 N & 085*19'445 W
Minelismy równik. No i 50 lat minelo, jestem pól wieku stary, a stad to juz na pewno blizej niz dalej... Beata obudzila mnie promiennym usmiechem i malym czerwonym torcikiem z dyskretnie zapalona tylko jedna swieczka. Jakis czas temu skonczyly sie papierosy i teraz skrecal mnie w srodku glód nikotyny, dostalem prezent który sprawil mi niezwykla radosc, wielka butelke Heinnekena i paczke tytoniu. Ech, cóz to byl za bal, to byly najlepsze urodziny jakie pamietam. Zaczelismy obchodzic je o 7 rano, kiedy Luka przechodzila wlasnie równik, Beata byla tego dnia dla swojego kapitana specjalnie urocza, i impreza skonczyla sie dopiero póznym wieczorem, a Luka zeglowala caly dzien grzecznie, jakby nie chciala nam przeszkadzac. Wlasciwie teraz nalezaloby chyba bardziej o siebie zadbac... powinienem zdaje sie zwracac wieksza uwage na to co jem, co pije i ile pije... pozbyc sie szkodliwych nawyków i zrobic cos z tym pólmiskiem tluszczu, który zaczyna odstawac mi od brzucha... Rano, juz jako pelny piecdziesieciolatek, zastanawialem sie powaznie o przykrych zmianach które rozsadnie powinienem sobie narzucic, ale w sama pore przypomnialy mi sie pewne konkluzje madrego lekarza, i przestalem przejmowac sie tym, ze fatalnie sie odzywiam, ze jestem juz 50 lat stary i ze blizej juz mam, niz dalej...
|