Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 22 lip 2025, o 01:01




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 70 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
Autor Wiadomość
PostNapisane: 16 cze 2013, o 19:27 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 7 cze 2013, o 17:49
Posty: 14
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: żeglarz morski
U mnie gdzieś tam zawsze była chęć do żeglarstwa - głównie z książek. Zarówno fikcji jak i pamiętników. To było już tak dawno temu, że nie pamiętam wszystkiego, co czytałem, ale to, co pamiętam: "Rejs Nord III", zbiór felietonów marynistycznych wydanych w Bibliotece Młodego Technika - wspomnienia marynarzy floty handlowej z czasów II Wojny Światowej i powojennych (nie pamiętam tytułu), "Znaczy Kapitan", "Samotny rejs Opty", "Wyprawa Kon-Tiki" i coś jeszcze tego samego autora, cykl o Dzikiej Mrówce, Janusa Meissnera w ogóle wciągałem jak leci - i marynistyczne, i lotnicze. Pewnie jakbym wytężył pamięć, to jeszcze bym sobie przypomniał to i owo.

Tak czy siak, gdzieś tam w duszy była chęć popływania, tylko jakoś się nie składało (o przyczynach raczej przy piwie w kameralnym gronie, a nie na forum, jakby nie patrzeć, publicznym).

W końcu trafiła się okazja: razem z moją jeszcze nie żoną (patentowaną żeglarką, acz z przerwą w żeglarskim życiorysie) pojechaliśmy na wakacje nad jezioro Rajgrodzkie. Okazało się, że można tam wypożyczyć omegę. Trochę musiałem jej wiercić dziurę w brzuchu, bo po ośmiu latach przerwy nie chciała brać łódki mając tylko dwa szczury lądowe do dyspozycji. Ale wreszcie dała się przekonać :) No i tak się zaczęło - wsiąkłem.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 28 sty 2015, o 17:52 

Dołączył(a): 28 sty 2015, o 17:30
Posty: 1
Podziękował : 0
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: jsm
hej Kocur_Bury,

odezwij sie, moze zeglowalismy razem w 79 WŻDH

na FB jest grupa skupiajaca bylych skautoe z 79 WŻDH z ogromna iloscia zdjec z przeszlosci, moze sie dolaczysz

Andrzej Gorczycki

bury_kocur napisał(a):
Kończyłem podstawówkę ośmioklasową (początek lat 70.) - wygrałem olimpiadę z chemii i jako olimpijczyk nie musiałem zdawać do liceum egzaminów.
Złożyłem papiery do 41. Liceum Lelewela na warszawskim Żoliborzu i miałem więc sporo czasu w maju.
Przed liceum stały wówczas jachty i jakieś ludki je skrobały szkłem z potłuczonych flaszek.
Z ciekawości zatrzymałem sie i zaczęłem oglądać.
Przy tej czynności podszedł do mnie starszy gość i spytał się czy mnie interesuje takie pływanie na jachtach ?
Odpowiedziałem, że chyba tak ale nie wiem bo nie próbowałem wcześniej.
79 WŻDH (Warszawska Żeglarska Drużyna Harcerska)
Kocur


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sty 2015, o 21:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 lip 2013, o 16:44
Posty: 1743
Lokalizacja: Szczecin
Podziękował : 264
Otrzymał podziękowań: 976
Uprawnienia żeglarskie: KJ
Statystycznie to wychodzi, że większość naczytała się odpowiedniej lektury i niechcący wlazła na łódkę. A potem to już pooooszłoooooo.
Ja mam 2 wersje. Oczywiście etap naczytania się też był.
wersja 1. łaziłam za starszym bratem namolnie, polazłam i na łódki, on usiłował się mnie pozbyć ale utopienie mu nie wyszło (czarownice nie toną)
wersja 2. na złość mamie i różnym innym
Rozbuduję: jako dzieci, tak na pierwszy rzut oka to byliśmy grzeczni, oczytani, no problem. Więc mama często słyszała, że jej zazdroszczą takich dzieci. Pewnego lata, brat (ca 16 lat) zapisał się do klubu żeglarskiego. Dorwał jakiegoś zdezelowanego fina (o ile pamiętam) i przypłynął na dziką plażę gdzie nudziłam się z rodzicami. Zaprosił mnie na płynięcie w drogę powrotną. Oczywiście nie z miłości do młodszego utrapienia ale ktoś mu musiał wiaderkować, bo łódka przeciekała raczej solidnie. Nasza wiedza o zjawiskach pogodowych była nijaka i dorwał nas tzw. biały szkwał. Ster urwało, przecieki się wzmogły... wzięła nas na hol jakaś motorówka. Po powrocie do domu tata zrelacjonował to co działo się na brzegu. Oboje stali i z oznakami silnego niepokoju i bezradności obserwując co się dzieje. Ktoś zapytał mamę - to pani dzieci ? Mama się do nas przyznała i usłyszała: to ja pani nie zazdroszczę. No dumni byliśmy jak diabli.
Potem brat próbował zniechęcić mnie na różne sposoby : wracałam obdarta ze skóry bo chroniłam łódkę przed dalbami (podczas slalomu pomiędzy nimi a pomostem co miało być cumowaniem) i takie tam. Później brat mi się urwał z Mazur, a ja się przesiadłam na kajak i deskę. Ale w końcu i ja przyjechałam do Szczecina. Oczywiście akcja zniechęcania na nowo: musiałam wyryć wszystkie możliwe kombinacje świateł występujące i mogące wystąpić na wszystkim co pływa i takie tam teorie. Jestem jak pluszak z reklamy - co ja siem nie nauczę, ja ?! Potem było straszenie chorobą morską - też na nic. Poznałam na jachcie miłość życia i już tak zostałam. Na "złość" mamie, ku cichej aprobacie taty, na przekór bratu i z miłości do takiego jednego.

_________________
Jestem w tym wieku, że milczę gdy ktoś opowiada głupoty.
Szkoda mi czasu na walkę z idiotami.
Hania - Halina - Inka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sty 2015, o 22:25 

Dołączył(a): 9 lut 2011, o 19:45
Posty: 4826
Lokalizacja: ES
Podziękował : 400
Otrzymał podziękowań: 985
Uprawnienia żeglarskie: galernik
Z dwóch przyczyn i to bardzo prozaicznych:
1 - bo lubię,
2- z nudów.
Bo co innego można latem robić jak nie pływać????
A zimą człek by zaśniedział. Więc se skrobie, łodkę, nie rzepkę.

_________________
Pozdrawiam
Wiesław


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 sty 2015, o 23:20 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 sty 2015, o 17:28
Posty: 185
Lokalizacja: Głęboka wieś mazowiecka
Podziękował : 68
Otrzymał podziękowań: 132
Uprawnienia żeglarskie: różne
Mi tam ojciec kazał. Z pięć lat miałem, zabrał mnie i kolegę do jakiejś obskurnej piwnicy przy basenie (pierwszy raz w życiu widziałem jak ludzie pływają od dołu - były takie świetliki do niecki basenowej :lol: ) i jakiś pan najpierw długo na nas patrzył, a potem kazał szlifować jakieś cosie, co wyglądały jak szuflady. Proces się powtarzał, a ja zastanawiałem się co nabroiłem. A później, jak już się wiosna zrobiła wsadzili mnie do tego cosia, dali w jedną rękę sznurek a w drugą kijek i powiedzieli że mogę płynąć. Była kupa dobrej zabawy, ja sobie płynąłem jak ojciec kazał, a potem mnie z końca zalewu na sznurku ściągali z powrotem, bo pod wiatr mi nie szło :mrgreen:
Ze dwa lata później ojciec zabrał mnie na Mazury, na całe dwa tygodnie. Pamiętam, że zaopatrzenie w konserwy zaczynał robić koło października, były wyprawy na targowisko gdzie kupowaliśmy od zetesererzan puszki (ale wyłącznie rybne, chyba im tatuś nie ufał ;-) ). Pamiętam jak ojciec pieprz mielił zdejmując korbkę z młynka i podłączając w zamian wiertarkę. Przecież pieprzu musiało starczyć na kawał czasu :) W końcu nadeszła godzina wyjazdu. Tatuś podpiął pod malucha przyczepkę i ruszyliśmy na mój pierwszy rejs.
Z rejsu pamiętam kilka epizodów - strasznie długo trwało ściągnięcie Foki z bojki w Wygrynach do pomostu (jedynego ;) ). Dziś przypuszczam, że miało to związek z pewnym kanisterkiem, który ojciec z śp Edkiem zabrali na pychówkę :). Kolejna retrospekcja - jak tatuś, który przecież sam nauczył mnie knagowego, biegnie z siekierą odknagować na Guziance dziobową linę. Dumny byłem stercząc przez forluk, węzeł wytrzymał ze dwa uderzenia :D
A później to już z górki było. pływanie rodzinne, wodne harcerstwo, epizod ze szkoleniem dziatwy z podstawówki. Później tatuś kupił łódkę, więc hulaj dusza Mazury moje. Niestety złośliwie kupił ją z Forelle i pamiętam jego wkurzenie, jak przyjechałem z któregoś z wypadów z mandatem za używanie "potwora" powyżej 6 koni, czy jakoś tak. Tydzień później miałem już egzamin na sternika motorowodnego, pamiętam dwa pytania. Pierwsze brzmiało: Jaką długość powinna mieć dziobowa cuma motorówki? Odpowiedź "wystarczającą" nie była właściwą. Okazało się, że cuma powinna być krótsza niż odległość od punktu mocowania do śruby. Na moje kontrpytanie pt "a co z cumą rufową?" nie uzyskałem odpowiedzi albowiem egzamin odbywał się na Ibisie i chyba egzaminator nie chciał robić z siebie bardziej kretyna - rufowa wg jego teorii musiałaby mieć ze 30cm. Całe szczęście kolejne pytanie brzmiało "czy ojciec dzisiaj przyjedzie" więc zdałem :rotfl:
Kolejny etap - nie pomnę już jak, ale jakoś zakumplowałem się z Krzysiem Bieńkowskim. Cały czas mi facet imponuje i wspominam ciepło, bo się jakoś losy rozeszły. No i przyjeżdża Krzyś z córką (do pasa mi nie sięgała, więc nagniotek taki) do mnie na Mazury. Dumny i blady pokazuję Mu (celowo wielka) swój jacht (przedłużony mak 707) i ta Jego latorośl nagle pyta: "tata, ale tą małą to popłyniemy do prawdziwej łódki?". Tak to jest, jak się dzieci na Riglu wychowuje, a tfu! Sacre bleu.
Śmieszna historia jeszcze, bo przez kilka lat pływałem z Krzyśkiem później i zawsze nalegałem, żeby mi w opinię wpisał jakąś głupią funkcję. No więc bywałem piętnastym oficerem, wiejskim głupkiem, parobkiem, chochołem itp. Jak się tego zebrało na morskiego, polazłem na Chocimską i pierwszy raz w życiu widziałem stan przedzawałowy u dość niemiłej Pani. Koniec końców stanęło na tym, że Pani mi kwity przyjmie, ale kserować mi "tego" nie będzie. No i musiałem iść pokój obok, coby zrobiła mi to Pani Dorota? Beata? Nie pomnę już, przesympatyczna brunetka w każdym razie. A potem to już z górki :)
Rozpisałem się. Przepraszam :oops:



Za ten post autor gwidon otrzymał podziękowania - 6: Hania, Maar, Micubiszi, skipbulba, Węzełek, Zbieraj
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sty 2015, o 11:03 

Dołączył(a): 31 gru 2014, o 18:34
Posty: 11
Podziękował : 4
Otrzymał podziękowań: 0
Uprawnienia żeglarskie: sternik jachtowy
Czytam wasze wpisy i dochodzę do wniosku iż ludzie żeglujący wywodzą się z innego świata,jakie wspaniałe opowieści etc,etc,jakie wspomnienia !!! A ja po prostu po poctawowej poszedłem do szkoły morskiej, i w trzeciej klasie już miałem żeglarstwa dość, drewniane omegi pełne wody,czy szalupy i przez 6 godzin wiosłowanie to dla młodego człowieka był horor .Jednak na studiach doceniłem ten wysiłek i umiejętnosci w momencie kiedy cały nasz rok w 1972 został zaproszony na DAR POMORZA i popłyneliśmy do Malme coś zaskoczyło i to było to, po prostu proza życia


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 sty 2015, o 11:47 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17 mar 2013, o 18:30
Posty: 7476
Lokalizacja: Oceany Konińskie
Podziękował : 3737
Otrzymał podziękowań: 2059
Uprawnienia żeglarskie: papierowe
jako córka żeglarza zapaleńca gdy dorosłam miałam serdecznie dość. A na starość odbiła szajba i teraz zamęczam własną progeniturę.

_________________
Aniołek, kurła, aniołek.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 9 lut 2015, o 13:05 

Dołączył(a): 17 cze 2014, o 11:12
Posty: 2
Podziękował : 1
Otrzymał podziękowań: 1
Uprawnienia żeglarskie: Żeglarz jachtowy
Pozwolę sobie i ja parę zdań naskrobać.

Ja dosyć późno zacząłem przygodę z żaglami. Chociaż nieraz znajomi jechali na Mazury i mnie namawiali, to zawsze było coś innego do roboty w tym czasie (takie to już uroki bycia człowiekiem renesansu ;) ). Szanty czy piosenki żaglarskie podobały mi się od dawna, knajpa w rodzinnych Kielcach urządzona na wzór żaglowca była jednym z ulubionych miejsc, coś może było na rzeczy...

W końcu szczęśliwie w 2011 roku zadzwonił mój Przyjaciel i spytał czy nie skoczyłbym na Mazury za tydzień. Pomyślałem sobie - czemu nie. I to był chyba ten właściwy moment. Zabraliśmy się ja ze swoją ówczesną dziewczyną, ówczesna dziewczyna w miękkim kołnierzu ortopedycznym typu Schantza po niedawnym bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z taksówką, i ruszyliśmy (DK 61) na Północ :D

Chwila w której przepadłem jak kamień w wodę i trafił mnie tzw sycylijski piorun nastąpiła wieczorem tego samego dnia, w momencie kiedy przekroczyłem bramę portu w Węgorzewie. Dzisiaj jak sobie o tym myślę, to mam ciarki na plecach :D ale moment był magiczny, jak głupio i banalnie dla osób postronnych by to nie brzmiało. Siąpiący sierpniowy deszcz, unoszący się zapach wilgoci i ten charakterystyczny metaliczny dźwięk słyszany w każdym porcie. Z oddali dobiegały echa szant z portowej tawerny, a ja wiedziałem, że to jest TO. Od razu, bez żadnych pytań. Jak już weszliśmy na nasz jach, sprawa była pozamiatana całkowicie. Następny poranek i moment wypłynięcia Mamry utwierdził i spotęgował wielokrotnie przekonanie z wieczoru poprzedniego. To było właśnie TO :)

Dziś mam za sobą kilka rejsów śródlądowych oraz jeden morski, planów na przyszłe tyle, że oby tylko życia i kasy starczyło. Morze spodobało mi się bardzo, ale, przynajmniej narazie, nie wyobrażam sobie spędzenia wakacji bez tygodnia na Mazurach.

No i ze wspomnianym Przyjacielem mamy zamiar w tym roku skończyć kapitalny remont tatowego Maczka wygrzebanego z czeluści garażu za domem dziadków. Więc i może pierwsze wodowanie uda się w tym roku zaliczyć :)



Za ten post autor marynaż otrzymał podziękowanie od: Micubiszi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 10 lut 2015, o 07:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 5 paź 2011, o 08:20
Posty: 4768
Lokalizacja: Miasto Cudów nad Kamienną
Podziękował : 1364
Otrzymał podziękowań: 1257
Uprawnienia żeglarskie: sternik mieliźniany
marynaż napisał(a):
knajpa w rodzinnych Kielcach urządzona na wzór żaglowca


Zawsze mówiłem że świetokrzyskie to wylęgarnia marynarzy :lol:

_________________
"Bałtyk nocą skłania do przemyśleń.Ciemno i tylko woda dookoła.Czasem jakieś światełko w oddali, które szybko znika.Szum wiatru w olinowaniu i bulgot wody od dzioba jachtu." cytat z drugiego tomu " Przygód na Morzu"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 20 lut 2015, o 21:18 

Dołączył(a): 26 sie 2013, o 13:54
Posty: 137
Podziękował : 29
Otrzymał podziękowań: 53
Uprawnienia żeglarskie: Żeglarz Jachtowy
Ehh tak poczytałem Wasze historie i aż pozazdrościłem... Ja chłop na Mazurach od maleńkości wśród jezior wychowany, w wieku lat 23 opuściłem rodzinne strony na rzecz Stolicy , nogi nawet na żaglówce nie stawiając :oops:
Różne tam w życiu hobby miałem, ale z racji że od lat ośmiu mieszkam 40 km od Wawy a droga z domu do pracy wiedzie wzdłuż Zalewu Zegrzyńskiego, białe żagle przykuwały uwagę i intrygowały. 2 lata temu mniej więcej o tej porze , coś mnie naszło , jakiś chyba impuls z góry ;) , w każdym razie postanowiłem, że zapiszę się wiosną na kurs żeglarski . Skontaktowałem się z jedną z polecanych szkół , załatwiłem formalności i oczekiwałem pierwszych zajęć, które miały się odbyć jak tylko lód zejdzie . Niestety zima w marcu i kwietniu dopisała , więc warunki na start pojawiły się dopiero tuż z początkiem maja. I co tu dalej pisać... Żeglarstwo mnie oczarowało do tego stopnia, że instruktor nieraz ze złością mnie rugał, że nie chcę oddawać steru pozostałej załodze :twisted: Po kilku zajęciach podsunął mi pomysł , bym wykupił sezonowy karnet na lasera bahię i pływał sobie między zajęciami do woli ...
No więc jak uradzili , tak zrobili :mrgreen: Nie zapomnę pierwszego pływania, jak przez pierwszą godzinę zaliczyłem chyba z 6 wywrotek , dających jednak na tyle do myślenia by dokładnie zrozumieć jakie popełniałem błędy przy robieniu "rufy" ;) Szkoleniowe tango 730 a mała otwartopokładówka , to była niebywała różnica.
W sumie to gdy pogoda pozwalała , żeglowałem niemal codziennie ....czasem z jakimś załogantem , a czasem sam. Nadszedł lipiec , tygodniowy urlop spędziliśmy z żoną i córką na czarterowanej sasance 660 na WJM, później w sierpniu kolejna tygodniowa poprawka ;)
Później mijały tygodnie i miesiące, sezon na bahii zakończyłem w październiku, a mi po głowie zaczęła chodzić własna żaglówka...
W połowie lutego zeszłego roku, okazyjnie sfinalizowałem zakup : Spark 550 . Pierwsze wodowanie 8.03 na Zegrzu :mrgreen:
Łódeczka mimo, że leciwa to.... Żaden wcześniejszy w życiu zakup , żadnego samochodu ani własnego domu , nie dał mi tyle radości ! ;) Znajomi, rodzina ... mówią, że na punkcie żeglarstwa jestem "chory" . Ehhh ....bylebym z tej choroby nigdy nie wyzdrowiał....h :rotfl:



Za ten post autor Emill`76 otrzymał podziękowanie od: Micubiszi
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 70 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 34 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL