Znaczy się musi zaliczyć pięć dób;-)

_________________
Mirek

Trzeba wnioskować do sponsora w trybie dostępu do informacji publicznej.
Właśnie przegrali proces w sprawie dostępu do informacji.
Ale to długa droga - na szczęście mamy Zbieraja, który jest znacznie szybszy;-)
Ale Panie Januszu Drogi - tak odrzeć nas z nadziei na kolejny sukces w Sydney-Hobart?
Jesteśmy zdruzgotani...

_________________
Mirek

Tak się zastanawiam czy ktoś niezorientowany cokolwiek z tego reportażu cos zrozumiał. ?

_________________
pozdrowienia piotr

De o z kreską be

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

Już jest na stronie:
https://www.tvn24.pl/czarno-na-bialym,4 ... 28930.html

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Brawo, Janusz.

_________________
Pozdrawiam,
Smoczyca

Brawo Janusz. Obejrzałem i wysłuchałem.
PS
Podtrzymuję, co wcześniej napisałem - przefarbował się i bez honoru robi deal swojego życia. Jakby miał honor podłączony do rozumu a nie do "chęci zysku za wszelką cenę", to mógłby odmówić. Jest dorosły. Nikt mu nie kazał, co najwyżej zaproponował.

_________________
Pozdrawiam - Paweł Dąbrowski
Stopy wody pod kilem i pełnych zbiorników.

Gdyby PZŻ udostępnił Tobie informacje na temat moich uprawnien - założyłbym im sprawę.

To czy ma kojota nie jest istotne. Cała masa ludzi w Polsce ma takowego, a w życiu nie dowodzi...... ups, organizowała życia większej niz 6-osobowej załogi na wodzie w rejsie trwającym ponad 7 dni.

Piotr Siedlewski

I byś przegrał. To akurat jest tzw. informacja publiczna.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

No to zderzył się z systemem. A nawet Systemem. W sumie fajnie, czemu tylko nas ma to dotykać? Ciekawe co zrobią z KB

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Tak nawiasem, to już widzę*, oczyma wyobraźni, wywiad z MK:

Dziennikarz: jacht ma być oczywiście pod polską banderą, takie jest założenie...
MK: oczywiście, mamy własny kraj i nie może być inaczej
D: no właśnie, a zgodnie z polskimi przepisami jacht musi uzyskać KB i mieć wymagane wyposażenie, w tym wypadku do żeglugi oceanicznej
MK: tak, oczywiście, jacht przejdzie przegląd i uzyska kartę bezpieczeństwa
D: w karcie zapisane są także wymagania dotyczące uprawnień załogi do prowadzenia jachtu, w rejsach oceanicznych, i prowadzący jacht powinien te wymagane uprawnienia mieć
MK: to jest słuszna koncepcja
D: ale pan chyba nie ma wymaganych uprawnień
MK: nie mam, ale oczywiście do tego czasu uzupełnię, zdobywając odpowiedni patent
D: czy uważa pan, ze to wszystko ma sens? To znaczy, czy system prawny w Polsce, w tym zakresie, jest słuszny?
MK: tak, mamy jedynie słuszny system, wypracowany przez lata
D: na świecie jest jakby ciut inaczej...
MK: tak? eeeeeee.....

* Oczywiście takiego wywiadu nigdy nie usłyszę ani nie przeczytam...

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

"Janusz Zbierajewski to stary wilk morski"

_________________
Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach.
http://www.szkutnia.waw.pl

Ale to już padło publicznie w wywiadzie

Wierzę na słowo, nie czytałem, ale też zbytnio się nie interesuję tematem (taki eufemizm)
Ciekawe na jakim żaglowcu (lub dużym jachcie) i kiedy MK się pojawi...

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Tak się przyglądam temu wydarzeniu od czasu do czasu, próbuje to zrozumieć i dochodzę do wniosku, że zrozumieć się to da. Kolumb taki jeden był, popłynął w nieznane odkryć nowy świat, ryzykował życiem swoim i załogi. Na pewno ważył sprawy przed podniesieniem kotwicy... Wypłynął, zniknął bez wieści i po jakimś czasie wrócił w glorii chwały. Czy miał patent kapitana? Czy jego żaglowiec posiadał wszystkie dokumenty? Czy był stosownie wyposażony? Czy załoga była przeszkolona i posiadała certyfikaty do obsługi kabestanów, kotwic, żagli? Odważył się Kolumb i popłynął. Ilu miał popleczników, a ilu przeciwników?? Pewnie miał. Niejeden mu zazdrościł, ale i nikt przed nim tego się nie podjął...

Parę lat przed Euro 2012, radni postanowili zbudować czwartą trybunę na stadionie miejskim. Bo był przeciąg i piłkarze nie odnosili sukcesów. Miasto nie miało sławy... Radzono, radzono, pojawiły się przecieki prasowe, mieszkańcy kiwali głowami na tak i na nie, bo liczono koszty budowy. Długo liczono, niemałe były kwoty, oswajano z nimi podatników (hasło wyborcze: "Nie ma mieszkańca, jest podatnik!"), klub kibica zabrał głos, poparł słuszną inicjatywę, wyraził potrzebę zabudowy stadionu, bo ten z trzema wałami kojarzył się z czasami minionymi... I poszło. Z 20 mln podbito na 24 mln, żeby była gwarancja, że spełni wymogi światowe. Trybuna była dwupiętrowa, odlana z betonu. I przykryta pięknym dachem. Nie od razu...
Honorowe przecięcie wstęgi, szampan, fajerwerki. Trybunę opanowali klubowi kibice i dzięki ich nowemu dopingowi drużyna grała lepiej. Ba, na mecze przychodziło więcej widzów, żeby obejrzeć nowoczesność na miejskim stadionie. Poszła fama po kraju, że pokazano wybitną trybunę, która nie tylko udowodniła równość pomiędzy możliwościami kraju i świata, ale i stała się wzorcem dla innych miast. Słowem - sukces gonił sukces.

Czas płynął dalej, kibice z wdzięczności głosowali na radnych, ci obiecywali pomyśleć o remoncie starych trybun... Nie było lekko drugi raz przekonać wyborców do inwestycji, więc wymyślono, że zbudowana zostanie przeciwległa trybuna - dla fanów klubowych. Marakana! Trzy piętrowa. I tak się stało. Wprawdzie koszty rosły i o poziomie 24 dawno zapomniano, cel uświęcał środki. Drugą trybunę oddano tuż przed wyborami, na nowy sezon. Opłaciło się, wszyscy byli zadowoleni. Malkontenci wsiedli na rowery i podjechali zobaczyć co to jest. Jedna trybuna dwupiętrowa, a druga... trzypiętrowa. Mało tego, podczas meczów fani rytmicznie podskakiwali i wprowadzali konstrukcje w wibracje... Zaczęło się komplikować, pojawiły się kontrole, zamknięcia budowli, wzmocnienia konstrukcji i takie tam. Pojawił się niesmak i pewnie coś by z tego było, gdyby nie...

...spadła jak grucha z drzewa wieść: Mamy Euro 2012. I trzeba zbudować stadiony. No, jeśli mamy już nowe trybuny, to wiemy jak zbudować od nowa pozostałe dwie. I jakie oszczędności - 1/2 już jest! Wystarczy wykorzystać oprzyrządowanie, które już jest i budować, budować. Koszty sięgnęły magicznej kwoty 100 mln... Działacze wkroczyli do akcji, sprawa uzyskała rangę krajową, jakieś obietnice dofinansowania. Postawiono dźwigi i zaczęło się odliczanie. I pytanie czy zdążymy?!? Wymagania rosły, budowano drogi, mosty, lotnisko, cuda prawdziwe. Co tam taki stadion, który dopiero miał na koncie 120 mln. A w drużynę wstąpił taki duch, że wygrywała coraz częściej. Kolejna trybuna, zdecydowanie większa od poprzednich, droższa oczywiście. Z tym, że teraz już nie spoglądano na inwestycję miejską jak na koszty, a raczej - jak na zyski. Taaak, miasto będzie miało z tego stadionu ogromne korzyści! Tylko trzeba pomyśleć o zadaszeniu, może nawet o rozsuwanym dachu...

No dobra, Euro się odbyło. W mieście zainstalowano setki kamer. Odtrąbiono wielki sukces. Inwestycja prawdopodobnie zamknęła się w 1 mld zł. ale tym się już nikt nie interesował, bo po co. Teraz przyszły puchary, europejskie sławy dostawały łupnia w padającym śniegu. Wprawdzie murawę trzeba było wymieniać dwa razy do roku, bo "na betonie nie rosła", ale i z tym się uporano. Teraz stadion, trochę krzywy wprawdzie, ale nikomu to nie przeszkadza. Mecz za meczem. Sezon za sezonem. Bilety można kupić przez internet, telefon, gdziekolwiek. Stadion tętni życiem, zarabia na siebie, drużyna jest liderem. Czego więcej trzeba? Sukces jest widoczny gołym okiem.

Wracając do Kusznierewicza, on jest spod znaku Byka, dopnie swego, bo taka jest opcja, do tego on był pierwszy, można powiedzieć prekursor. I robi swoje. Za chwilę przypłynie, zademonstruje "swoje" dzieło, które nawet nam się spodoba. Pomachamy mu na pożegnanie, podniesie banderę i wypłynie w słynny rejs. Niczym Pogoria, niczym Dar Przemyśla czy Spaniel 2. A my będziemy spoglądać na ekran, na mapkę i oglądać codzienne relacje z pokładu. Czy będziemy zazdrościć im, czy podziwiać, to nie ma większego znaczenia. Historia to odnotuje w annałach świata. I również nieważne jak odnotuje, liczy się nagłówek, tytuł, duże litery. I to będzie nasz Miś, na miarę naszych możliwości i oczekiwań.
I jeszcze coś mi się nasuwa... Innowacyjny jacht, nowoczesne technologie - tak! I one nie są już amerykańskie czy francuskie. One są nasze, bo myśmy je uczciwie kupili. Tak jak Amerykanie kupują najlepszych naukowców z całego świata, którzy wymyślają najlepsze rozwiązania amerykańskie, tam MYśmy kupili kompleksowo gotowy i sprawdzony innowacyjny jacht. I on jest nasz.

I tak to już jest. Tak było i tak będzie bywać zapewne...

_________________
Jeśli jest coś, gdzie nie ma nic, to tam jest wszystko.
Indiańskie

zanim się powołasz na Krzyśka to polecam ten fragment tekstu.
"Genueńczyk Krzysztof Kolumb przekonał hiszpańską parę królewską (Ferdynand Aragoński, Izabella Kastylijska) o celowości podjęcia ryzyka poszukiwania drogi do Indii w kierunku zachodnim, wykorzystując kulistość Ziemi. Opierając się na najnowszych danych kartograficznych (Pierre'a d'Ailly i Paola Toscanellego), Kolumb przyjął prawie dwukrotnie mniejszy obwód Ziemi niż w rzeczywistości, co utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że odległość do Indii da się pokonać z Hiszpanii szybciej, niż płynąc dookoła Afryki. Po spisaniu umowy (Królestwo finansuje podróż, Kolumb zostaje admirałem, wicekrólem i gubernatorem odkrytych ziem oraz ma udział w zyskach) trzeciego sierpnia 1492 roku z portu Palos wyruszyła wyprawa obrotnego Genueńczyka. Flagowym okrętem admirała była Santa Maria, pozostałe okręty Pinta oraz Nina należały do miejscowych armatorów i żeglarzy, braci Pinzon. "
/W umowie napisano , że Krzysiek pokrywa 1/8 części wyprawy (para królewska płaciła 7/8 kosztów wyprawy)./

Złamanego reala nie dostałby na wyprawę gdyby nie cel czysto komercyjny.

_________________
“We are all travellers on the earth. We come...we see...we go...”

Czyli oszukał (może nieświadomie, ale oszukał) władzę, żeby popłynąć. Chęć wypłynięcia jest tak wielka, że sięga się po różne triki. I pomimo, że jest to naganne, to niejako akceptowalne przez środowisko. Bo środowisko to zna z autopsji...

_________________
Jeśli jest coś, gdzie nie ma nic, to tam jest wszystko.
Indiańskie

W sensie? A kto zabroni miec co-skippera z papierami np. MCA czy IYT czy PZŻ?

Fakt! To już przerabiamy teraz na wyższym poziomie. Skipper ma słabe papiery z Wiejskiej, a co-skipper ma mocne papiery z Żoliborza.

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski

Może dojdźmy od razu do jedynie słusznej konkluzji: świętowaniem 100-lecia Niepodległej powinno być spięcie klamrą i wysłanie w rejs dookoła porybackiego kadłuba z hitlerowskim silnikiem i kapitanem zaprawionym w odwiedzinach u Fidela Castro i u Kim Ir Sena .

Za 6 lat.
100 - 6 lat okupacji = 94

_________________
Jeśli jest coś, gdzie nie ma nic, to tam jest wszystko.
Indiańskie

Nie znam się na regatach, dlatego pytanie kieruję do znawców tematu.

Czy - planując udział w dużych międzynarodowych regatach pełnomorskich - nie należałoby skompletować możliwie najlepszej zawodowej załogi i intensywnie trenować przed wyruszeniem w rejs ?

Czy myśląc o takich regatach - nie jest pożądane, aby trenować z co najmniej jednym sparing partnerem, w postaci jachtu o podobnych parametrach i właściwościach regatowych ?

_____________________________

pozdrawiam
tomasz

Jako zacytowany nie-znawca odpowiem i zapytam jednocześnie:
1. to są oczywiście pytania retoryczne,
2. może ktoś się wypowie, czy dokładnie TEN jacht miałby jakiekolwiek szanse przy w miarę optymalnej i opływanej załodze, biorąc pod uwagę jaki będzie potencjał regatowy (nie doczytałem, czy jacht był modyfikowany czy tylko malowany, czy jest pomierzony i ma aktualne świadectwo regatowe, czy będzie miał wznowione i jakie miał dotychczas?) - w rozgrywanych obecnie regatach o których mówią organizatorzy przedsięwzięcia (Sydney-Hobart, Fastnet)?
Chociaż Zbieraj wypowiedział się w TVN24 tak jednoznacznie i dobitnie, że bardziej już nie można;-)

_________________
Mirek

Sam jacht jest jedynie jednym z elementow wyniku. Ten jest co najmniej o jedna generacje starszy wiec szanse sa odpowiednio mniejsze.
Druga sprawa to sklad zalogi. Mateusz sukcesy osiagal jedynie na Finnie i Starze. Jegp przygoda z wiekszym RC 44 zakonczyla sie klapa.Podobnie zreszta wygladaly proby na wiekszych jachtach w regatach . Osoba nie majaca doswiadczenia w budowaniu zespolu i sukcesow w regatach morskich, moim, zdaniem, nie bedzie miala autorytetu ktory pozwoli zbudowac silny zespol z profesjonalistow ktorzy maja doswiadczenia i sukcesy na podobnych jachtach. To moze byc powodem konfliktow.Oczywiscie w sporcie rozne cuda sie zdarzaja ale w regatach w ktorych Polska 100 ma wystartowac startowac bedzie kilka nowoczesniejszych jachtow z dobranymi zalogami wiec na zaden sukces, poza watpliwa propaganda, nie licze.

A wiesz, w jakiej klasie olimpijskiej niejaki Ted Turner zdobywał złoto? I w których regatach, na czym, i z jaką załogą później zwyciężał?

Ale niewątpliwie macie rację: dla promocji Polski w XXI wieku należy w świat wysłać Januszy z internetu .

no to poczytaj:
"Mimo oszałamiającej kariery zawodowej znajdował czas na prywatne życie. Jest świetnym żeglarzem - w 1964 r. startował w igrzyskach olimpijskich, a w 1977 r. zdobył America's Cup, najbardziej prestiżową nagrodę w USA. Skupił na sobie uwagę publiczności, pokazując się pijany na konferencji prasowej po regatach. Jednak aby zdobyć puchar Tuner, najpierw wynajął zespół projektantów i testerów, a później drużynę profesjonalnych żeglarzy. Nie tylko ich wynajął, ale także nimi dowodził. To dobrze pokazuje jego biznesową postawę: identyfikuje możliwości, intensywnie koncentruje się na innowacji i konkurencji w krótkoterminowych projektach z długoterminowymi rezultatami. Prawdziwy lider.

płynął za SWOJĄ kasę

Tak na marginesie Turner wygrał najtragiczniejsze w historii regaty Fastnet 1979 roku, a Nasz MK prawie zamykał peleton w tychże w 2017.

_________________
“We are all travellers on the earth. We come...we see...we go...”

Ja o klasie, a nie o kasie.

BTW przypomnij nam, czy Kowalski, Perlicki, Pieńkawa, Baranowski, Remiszewska, Jaworski, Jaskuła, Chojnowska-Liskiewicz płynęli za swoje.

a ja też o klasie zawodników

i przy okazji
http://sport.tvp.pl/29319189/regaty-st- ... nierewicza

_________________
“We are all travellers on the earth. We come...we see...we go...”

W tamtych latach wszystko było wspólne trudno było płynąc za swoje

_________________
"Bałtyk nocą skłania do przemyśleń.Ciemno i tylko woda dookoła.Czasem jakieś światełko w oddali, które szybko znika.Szum wiatru w olinowaniu i bulgot wody od dzioba jachtu." cytat z drugiego tomu " Przygód na Morzu"