Oczywiście, w słabym wietrze i na długiej trasie, do tego w nocy, nie da się nie popełnić błędów. Pytanie ile...
Przy czym ten akurat wyścig nie był bardzo trudny strategicznie, moim zdaniem. Oczywiście jak na te regaty

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

..i to jest dobra koncepcja, tak trzymać. Zapamiętamy i sprawdzimy. Słowo jest "droższe pieniędzy".

Wiem, dlatego to publiczna deklaracja. Chociaż powinienem dodać "albo polegnę, próbując".

Na razie po staremu, z małym postępem, niestety nadal są rzeczy, których nie potrafię nijak ugryźć.

Dobrze by było mieć więcej realacji zwycięzców - jak nie mogę pływać, staram się analizować to, co piszecie.

Wystarczy wystartować, a szanse będą nawet teraz. Wystarczy zwyczajnie lepiej popłynąć od nas

Co do relacji: nie zawsze udaje się wygrać, ale relacje staram się pisać. Brakuje na to czasu, ale jak żeglarze nie będą relacjonować pływania - dział regaty umrze A do tego dopuścić nie możemy.

No, co do relacji, jesteście wyjątkiem. Prawdę mówiąc, nie wszystko rozumiem, ale ma to swój urok (co to do cholery jest żużel?)



No, nie jestem naiwny, zdaję sobie sprawę z własnych ograniczeń. Z tym, że ogromną przyjemność daje mi ich przezwyciężanie. Chociaż z punktu widzenia logiki masz całkowitą rację

Wystartowałbym, ale uwierz, osobie spoza środowiska trudno jest znaleźć miejsce. Na GWG nie miałem żadnych możliwości, na Błękitną Wstęgę może się uda, jak ogarnę się z rodziną. Jako balast samobieżny, ale zawsze coś.

Żużel to prosty kurs na kolejny znak, nie wymagający zwrotu. Np. połówka lub pełny bajdewind. Kurs piekielnie nudny, na którym nic się nie dzieje, a całe żeglarstwo w dużym skrócie sprowadza się do długości jachtu i jego szybkości na tym akurat przypadkowym kursie. Oczywiście można liczyć na błąd rywala: że nie potrafi właściwie ustawić żagli i rozłożyć trym (załogą), ale z drugiej strony: co to za frajda takiego objechać? Nie lubię żużli, są moim zdaniem niesportowe. Są nudne, nie dają pola dla pracy głowy.

Rozumiem, dzięki. Przy okazji, ciekawie przekazujesz informacje - wyczerpująco, ale konkretnie. Byłbyś dobrym trenerem - jeżeli nie jesteś, oczywiście.

Na stronie Gryfu jest już opis regat. Taki, rzekłbym, oficjalny. Zapraszam do czytania.


Głowy nie, ale dają pole do pracy załogi. Wymaga to zacięcia i wytrwałości. Poza tym, na jachtach z genuami wcale nie jest tak łatwo ustawić dobrze żagle. Trzeba trochę pokombinować, może wykorzystać odciągi, może brasy. Trzeba być przygotowanym i na takie warunki
Ja w każdym razie nie umiem dobrze ustawić żagli na żużlach, cały czas mam wrażenie, że tracimy na tym kursie. Zabrakło prób.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Dlaczego nie umiesz na żużlach, a umiesz na nieżużlowych halsach ?

Umie, umie

Na przykład w UK, tylko tam się nazywa IRC ale to to samo.

_________________
pozdro Zbyszek
PUMA 42 S/Y SINE METU
http://www.maxiskippers.pl

Też mi się tak wydaje Może brakuje Ci cierpliwości i ganiasz załogę, żeby jeszcze wycisnąć więcej, a żagle tego nie lubią Lepsze wrogiem dobrego.

w
Za to klikam, już dawno zauważyłem że na krótkich up-downach wypadamy lepiej niż na długich w których następuje rozprężenie w załodze.

_________________
pozdro Zbyszek
PUMA 42 S/Y SINE METU
http://www.maxiskippers.pl

I ludzie wolą tą formułę mając wybór? Przyznam, że IRC nie znam. Są, oczywiście, inne formuły (np. DH). Ale nie znam sytuacji kiedy jacht mając wybór i oba pomiary wybiera tą prostszą formułę.

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *



Ja tam się nie znam, ale sam trymuję żagle stale. To proces ciągły i nieustanny. W wyścigu Gdy-wla-Gdy wyprzedzilismy chwilowo kilka potencjalnie szybszych jachtów, które tego nie robiły.
Szczerze: nie spotkałem się z teorią, że żagle nie lubią stałego trymowania. Wręcz odwrotnie: zmienia się warun - dostosowujemy trym. Im bardziej stabilne warunki - tym mniej z tym zabawy, oczywiście.

Rozumiem - nie wziąłem pod uwagę zmiennych warunków na dłuższych przebiegach. Chodziło mi o inną sytuację, ale to nie miejsce na takie pytania chyba i nie można przykładać mojej bardzo amatorskiej miary do zawodowców.

To po kolei
Ustawianie genuy na pełnych bajdewindach nie jest wcale oczywiste. Zazwyczaj góra jest niedobrana, dół przebrany, a dodatkowy żagiel się zawija i wiatr nie spływa z żagla równolegle do osi jachtu. Można przesuwać róg szotowy na burty (korzystanie z odciągów albo brasów, może dodatkowych szotów). Ale to też wymaga manewru - przypięcia tej dodatkowej liny i jej regulacja. Musi być ta dodatkowa regulacja - montowana w miarę potrzeby.
Z fokami jest łatwiej.

Z drugiej strony, gdy wiatr jest zmienny, trzeba nieustannie regulować żagle. A z tym na długim wyścigu bywa różnie. Początek jest ambitny, ale jak załoga jest nieliczna, a minęło dobre kilka godzin, to następuje właśnie wspomniane rozprężenie. A regulować żagle trzeba. Tylko jak? Przy silnym wietrze oddelegowanie kogoś na zawietrzną oznacza ewidentną stratę. Praca żaglem na nawietrznej, u nas, wymaga korzystania z kabestanu fałowego na kabinie. Da się, ale wygodne to jest tak sobie. Na dłuższą metę trudne w realizacji.

Załogę właśnie ganiam do regulacji. A w sumie już nie muszę, załoga sama jest chętna, bo wiadomo, że to przynosi efekt.

Co do przeliczników i klas. W każdej klasie trzeba zrobić pomiary i znosić kontrole. W każdej klasie można oszukać. W każdej klasie trzeba swoje wiedzieć i nie dać się zwariować...

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *


Zawodowców u nas jest bardzo mało. Ja tam jestem zwykłym amatorem, który próbuje swoich sił, bo lubi.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Dla mnie to był debiut regatowy w ogóle i w ORC. Już wiem, że teraz trzeba się "optymalizować";) Między innymi ta świetna impreza
skłoniła mnie do zrobienia pomiaru IRC Int. ( jacht Barakam)
Łódka w trakcie wyposażania, bez elektroniki, wskaźników i z 20 letnim pożyczonym spinakerem.

Załoga "zielona" regatowo, ale na szczęście mieliśmy doświadczonego ściganta za sternika.Emocji po regatach tyle, że jest motywacja do nauki i aż chciałoby się napisać relację laika.

Gratuluję i dzękuję organizatorom. Nie wyobrażam sobie nie być za rok.

Ta granica zawsze jest cienka, chyba, że stosuje się proste kryterium typu "zarabiam robiąc to".

Fajnie, że się rozpisaliście trochę, to cenne informacje.

No ja jestem może frajerem, który dokłada do tej zabawy. Ale hobby kosztuje.

Może. Ale najlepiej jest po prostu popłynąć. Na jachtach ludzi brakuje, a do końca sezonu zostało całkiem sporo regat.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Chciałbym. Na GWG nie znalazłem jachtu, na Wstęge mam miejsce.

Edit: no i prawie codziennie pływam na swojej, przygotowując się do regat kończących sezon. Których się póki co boję.

Wystartuj choćby w 6piwach, już w sobotę. Trzeba brać byka za rogi, nie ma na co czekać.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Zbyszek ze Słoniego napisał pierwszą część relacji:
http://rembiewski-sloni.simplesite.com/436366475
A mnie dał do myślenia jeden fragment, ten o naszych spinakerach. Może zmiana czarnego na tęczowego w okolicy Jastarni była błędem - kurs był za ostry.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

ORC Int.

Bardzo dobry pomysł. Napisz, a ja tekst zamieszczę na stronie Gryfu.

Trzymam za słowo...

Ale faktem jest, że regaty wciągają. Zwłaszcza w taką pogodę, czyli ładnie, spokojnie, niebo całe w gwiazdach i niewiele świateł na brzegu.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Koniecznie napisz relację. Wszyscy jesteśmy amatorami, a relacja oczami nowicjusza jest fajna, bo inni, którzy się wahają, mogą zobaczyć, że regaty potrafią być fajne i wcale nie straszne. Warto. Będzie to fajna pamiątka dla Ciebie, a pożytek dla innych.
Ja również z wielką przyjemnością poczytam relację, gdyż ten sam wyścig widziany oczami innych osób zawsze wygląda inaczej. Może się okazać, że zobaczę nasze nowe błędy, co do których nie miałem świadomości, albo odwrotnie: przekonam się do słuszności niektórych decyzji czy czynności.

No właśnie, teraz mnie tknęło i spięło w całość. W wątku o wypadkach nawigacyjnych jest o kupowaniu ploterów. W wątku o ORC jest mnóstwo o optymalizacji i "optymalizacji". Wszędzie marudzenie, że ORC taki i owaki, że za drogo, że pomiarów nie warto teraz (bo coś innego ważniejsze), że nie warto robić w ogóle bo to i owo i owamto.
A tutaj widać zupełnie inne podejście. Mikron chce startować, to startuje. Bez rocznego zastanawiania się czy warto i co warto, zwyczajnie zrobił pomiar i wystartował. Teraz już wie czego nie wie, co można zmienić. Ma dobrą podstawę do dalszej zabawy.
A my mamy nowego rywala, z czego naprawdę się cieszę.
Gdyby każdy tak robił, to jachtów w regatach byłoby kilka razy więcej.

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Ale wtedy ci "najszybsi", ale nigdy nie startujący w regatach, po pierwszej weryfikacji musieliby pogodzić się z faktem, że wcale neikoniecznie są tacy szybcy i że braki żeglarskie są bardzo duże. A to już poważna rysa na honorze żeglarskim

Ale jak ktoś to sobie uświadomi, to nagle zabawa robi się naprawdę fajna.
Nie zapomnę jak ze 3 lata temu siedzimy sobie w kilka osób na zaprzyjaźnionym jachcie. Rozmawiamy przed regatami właśnie o regatach, o tym co kto i gdzie musi zmienić. Typowe rozmowy zapalonych regatowców, często bardzo kształcące. I nagle właściciel jachtu, bardzo sympatyczny człowiek, patrzy na nas i mówi:
Wiecie co? Jeszcze rok temu sprawa była prosta. Przychodził weekend, człek brał jacht, płynął do Jastarni się nachlać i wracał w niedzielę do domu. A teraz? Siedzimy, kombinujemy, alkohol symboliczny, jutro popłyniemy się ścigać, pogoda niekoniecznie będzie dobra. No i co? I jest fajnie!

Zapadła chwila ciszy i refleksji...

_________________
Strona jachtu: http://www.zpokladu.pl

Freudowska pomyłka. Mogą być jakieś nieuświadomione lęki przed ORC;)

Bardzo dobry pomysł. Napisz, a ja tekst zamieszczę na stronie Gryfu.

Relację napiszę w przyszłym tygodniu i tu zamieszczę. Twoje relacje , Plitkina, Zbyszka ze Sloni czytam regularnie od 2 lat z ciekawością i szanuję to, że znajdujecie czas na ich pisanie.