swoją drogą to ile trzeba mieć tego doświadczenia? jak to liczyć?

_________________
pozdrowienia piotr

Nie ma na to "wzorków".
Jednemu starczy 5 tys. Mm, a drugiemu 20-cia będzie mało

_________________
Pozdrawiam
Roman

5 tys Mm i już mogę uczyć ? np jak dopłynąć z Gdanska do łeby?

Proszę was ,już dajcie spokój. Stara Ziętara popełnił już drugi raz, podobny temat



i naprawdę nie wiem po co

_________________
pozdrowienia piotr

Możesz. Za tydzień wychodzę na Bałtyk. Pokażesz mi?

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

Ale najpierw muszę zrobić 5000 mil chyba

_________________
pozdrowienia piotr

Akurat moim zdaniem doświadczenie nie powinno być liczone w milach czy godzinach.

A ponieważ zaraz padnie pytanie, jak liczyć, to już piszę.

IMHO Liczą się noce na morzu oraz wejścia i wyjścia.

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

Tak poważnie.
Doświadczenie, do czego? do nauczania? do tego,żeby ktoś prowadził jachty.
100 wejść do portu, 6 nocek,5000mil itd
To jest strasznie niewymierne
Sytuacja jest taka :plastikowi kapitanowie- nie.Trzebiescy kapitanowie -nie. Sternicy- nie itd.
więc pozostaje tylko brać fachowca z polecenia.

Dobrze ,że nie mam takich problemów .

ps, W razie czego, chyba za rok będę płynął polskim wybrzeżem to wpadnij na moją łódkę

_________________
pozdrowienia piotr

A niby czemu?
Ja jestem trzebieskim kapitanem - tam robiłem też morsa i IŻ (żj i sj na Zegrzu w YKP).

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664

jak się spotkamy w realu to odpowiem.

W każdym razie ,parafrazując z kim pływać panie premierze? jak mierzyć doświadczenie ,solidność kapitanów łódek.

_________________
pozdrowienia piotr

Przeczytawszy dyskusję, przypomniałam sobie niezbyt może "przyzwoite" a nawet seksistowskie powiedzenie: dobrego kapitana poznasz po jego łodzi, tak jak po kobitce rano dobrego kochanka.
Nie wiem, jak i czym mierzyć "dobrego kochanka". Po prostu - jest
(nb zawsze zastanawiało mnie, jak to się ma w odniesieniu do żeglującej kobiety - dlatego użyłam określenia seksistowskie)

*EDIT - dodałam o mierzeniu

aleś zabiłaś ćwieka?

_________________
pozdrowienia piotr

Autorzy kolejnych wersji przepisów dotyczących uprawnień usiłowali wycenić kryteria według, kórych można było mierzyć jakieś minimalnie potrzebne doświadczenie. Jak zaczynałem ta wycena była w milach morskich, potem zmieniono to na godziny w morzu. Ale tez dodawano ilośc portów morskich, wody plywowe itp. Celem było uprawdopodobnienie,ze kandydat do egzaminu na wyższy stopień zdołał już coś na własnej skórze przerobić i jakoś się sprawdzić. W latach 50 i 60, nawet jeszcze 70 był to system spójny i jełśi przyjąć, że wtedy nie było z powodów politycznych alternatywy, to miał swój sens.
Potem sie degenerował stopniowo, a gdy nadeszły czasy wolności, stał się po prostu anachronizmem.
Tym niemniej może to odpowiedzec na jedno pytanie: czy jest jedno kryterium pomiaru doświadczenia?
Odpowiedź brzmi: nie.
Można na przyklad porównać skippera, który przepływał 10000 godzin zawsze na tym samym jachcie po Adriatyku, ze skipperem, który ma za sobą 3000 godzin na wielu różnych jachtach, różnych morzach i porach roku.
Po prostu trzeba tu pamiętać o pewnej względności przy ocenie doświadczenia.

_________________
Jestem tylko szarym człowiekiem
www.armator-i-skipper.pl

Po co, to już my sami plasttikowi kapitanowie i morsy to prowokujemy, a w zasadzie Ci z nas, którzy tych starych patentów gdyby nadal były nie byli by w stanie uzyskać, no i ci, którzy uważają, że żeglowanie to spacerek po molo, bo elektronika wszystko załatwi i zastąpi całą wiedzę i doświadczenie, Wojtek nie musi się dowartościowywać, bo dowartościowują go jego załogi, armatorzy dla których pływa, a jak to już w życiu bywa, nie tylko w żeglarstwie, o tym, ze doświadczenie jest mocno przeszacowane, najczęściej mówią ci, którzy maja go niewiele.

_________________
Pozdrawiam
Darek

Popieram.

Doktor, z mojego punku widzenia to są jakby dwa światy. Pierwszy to świat certyfikacji,
patentów, uprawnień papierków itd.Tutaj jeden jest plastikowy,kojot,miż itd. Naturalną konsekwencją jest tutaj wartościowanie chociażby poprzez egzaminy dodawanie kompetencji. Szczerze,jest to świat mi obcy i raczej dowiaduję się tego z forum.
Drugi świat ,który mi jest bliższy,to miejsce gdzie się pływa przyjemnościowo ,w którym przestrzega się zasad ,ale bez przesadnego wartościowania. Tak jak pływają na świecie całym.Przecież amerykański prywatny armator nie będzie się wspinał(chyba,że chce) po stopniach żeglarskich, tylko raczej pływał zdobywał doświadczenie niekoniecznie na wielkich obozach żeglarskich. Nie sądzę żeby szwedzki własciciel łódki,pływający po szkierach wiecznie dyskutował o doświadczeniu i przepływanych milach .Raczej bedzie się upajał nieskrępowaną żeglugą i wschodami słońca.

ps. Chciałbym być dobrze zrozumiany,nie mam ochoty tym postem specjalnie kogoś atakować, bo w gruncie rzeczy nie obchodzi mnie za bardzo kto jak plywa.

_________________
pozdrowienia piotr

Wojtek od samego początku ukierunkował dyskusje na ten komercyjny aspekt żeglarstwa i nawet jak w państwach, które wymieniłeś, ci wolni żeglarze chcą się czegoś nauczyć, to szukają tych doświadczonych, którzy mogą im jak najwięcej przekazać.

_________________
Pozdrawiam
Darek

oczywiście wszyscy szukamy mądrzejszych od siebie.
Mam wrażenie ,że Wojtek powątpiewa w umiejętności tego instruktora.Ja tego wcale nie jestem pewny i też poważnie zadałem pytanie kiedy się jest doświadczonym a kiedy nie.
Biorę też pod uwagę fakt ,że np.bardzo duże doświadczenie Wojtka, dla mnie jako potencjalnego ucznia nie jest konieczne ,żeby nauczyć się np. obsługi silnika ,czy też nauki stawiania spinakera. Myślę ,że może mnie tego nauczyć ktoś z mniejszym doświadczeniem.
ps. Oczywiście nie jest to krytyka Wojtka

_________________
pozdrowienia piotr

A tak swoją drogą to od 2001 roku minęło 10 sezonów żeglarskich. Przynajmniej dwa rejsy w sezonie to w sumie przynajmniej 20 rejsów, to jednak o jakimś tam doświadczeniu można powiedzieć. Tak na marginesie w dawnym "jedynie słusznym " systemie, od żeglarza do kjżb zajęło mi 10 sezonów. Znaczy się, nie byłem wystarczająco doświadczony coby szkolić innych kursantów . I nie ma co się zżymać jedni mają większe ( i tu składam Wojtkowi szacunek) a inni trochę mniejsze doświadczenie, ale czasamiu w zupełności wystarczające do przekazania wiedzy żeglarskiej.

_________________
Pozdrawiam
Krzyś

A mnie w obecnym systemie 13 lat, 27 rejsów, 13500 Mm w czasie ca 3000 h. I to startując od sternika.

_________________
Żeglarstwo polega na tym, że pływając całe życie i będąc starym i schorowanym człowiekiem, nigdzie nie dopłynąć.
Krzysztof Chałupczak

No to żeś Krzysztof "niedoświadczony" średnio dwa rejsy w sezonie

_________________
Pozdrawiam
Krzyś

Rejsy, mile i godziny to nie wszystko, aczkolwiek to znaczący bagaż doświadczeń, moim zdanie najważniejsza jest odpowiedzialność i to coś, co ktoś ma lub nie.

_________________
Pozdrawiam
Darek

No tak, ale już żartując, mogę powiedzieć,że macie niedostateczne doświadczenie i wolę się uczyć od Baranowskiego czy Paszke

* ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ * ~ *



Nic dodać nic ująć . Rozsądek przede wszystkim

_________________
pozdrowienia piotr

I tego proponuje sie trzymac Tak tez dostaje sie propozycje dobrej pracy w zeglarstwie. Zadne CV nie zastapi wiarygodnych referencji zgodnych z oczekiwaniami pracodawcy bo inne doswiadczenie jest potrzebne do bawienia gosci a inne do staru w regatach

hm ,też mi się zdarzyły propozycje,nawet z jednej skorzystałem ale kasy nie wziąłem.Skończyło się na 0,7 i kolacji i był to sympatyczny rejs,ku mojemu zaskoczeniu

_________________
pozdrowienia piotr

Czemu akurat od Romana Paszke???

_________________
Stopy wody pod kilem...
Wasyl