Spotkało mnie straszliwe oskarżenie. 
Bardzo mocne, zwłaszcza, że byłem uczestnikiem jednego z etapów tej wyprawy i jestem emocjonalnie związany z nią i zależy mi na tym, żeby jak najlepiej o niej pisać.
Ponieważ strona w sieci może wygasnąć, to "dla potomności" zamieszczę wszystko tutaj.
No to po kolei. Co napisałem w tym wątku o losach jachtów w Murmańsku?
1. Trzy osoby nie zdążyły na samolot.
2. Po wypłynięciu z Murmańska nie mogli opuszczać pasa 12Nm.
3. Płyną w towarzystwie Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
4. Mieli kontrolę na jachcie FSB.
5. Niemiecki jacht Dagmar Aaen z kapitanem Arvedem Fuchsem był aresztowany znacznie dłużej.
6. Nieznane są powody, dla których aresztowano jeden jacht dłużej niż inny.
7. Maciek Sodkiewicz korzystał z rosyjskiego agenta (Daniła Gavriłowa).
8. Danił Gavriłow jest znakomitym żeglarzem i zrobił North-East Passage i North West Passage w jednym sezonie (2010).
9. Danił Gavriłow zdobywał wtedy dokumenty dla siebie.
10. Polska załoga miała zgodę premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa.
11. Urzędnik w Murmański nie zna nowego prawa federalnego 110.
12. Biurokracja rosyjska jest o wiele gorsza niż polska.
13. Zdecydowanie odradzam wszystkim żeglowanie w Rosji ze względu na biurokrację.
14. Na stronie niemieckiej załogi jest informacja, że zrezygnowali i płyną na Spitsbergen.
15. Arved Fuchs w 2002 roku wspólnie z Henrykiem Wolskim zrobili North-East Passage. Wtedy też byli w Murmańsku. Areszt jachtu trwał 12 dni.
16. Pisałem jakie były preteksty aresztowania wtedy w 2002.
17. Dodałem, że Arved Fuchs jest doświadczonym żeglarzem i był wtedy aresztowany 12 dni. Z całą pewnością zadbał tym razem o wszelkie dokumenty (w swojej opinii - nie urzędników z Murmańska).
18. Napisałem, za Henrykiem Wolskim, że od 1926 ZSRR a potem Rosja uważają Arktykę między granicą z Norwegią, Biegunem Północnym, a granicą ze Stanami Zjednoczonymi jako swoje terytorium.
19. Załączyłem zdjęcie jednego z dokumentów umieszczone na stronie Organizatora (Sekstant):
http://tiny.pl/hz8nf20. Podałem, że trzeba było załatwiać różne dokumenty na różnych szczeblach.
21. Maciek i Danił zrobili naprawdę wszystko, co w Ich mocy, aby zdobyć wszystkie wymagane dokumenty a nawet dodatkowe, na wszelki słuczaj, które mogłyby się przydać.
I nagle dowiedziałem się:
Cytuj:
Nie masz zielonego pojęcia, co się tam (to znaczy w Murmańsku) działo i o co naprawdę chodziło.
Jestem bardzo ciekaw, co nie zgadza się w powyższym skrócie informacji, które przekazałem.
Dla porównania (dla potomności) zamieszczam cały opis dotyczący fragmentu wyprawy od wpływania do Murmańska aż do jego opuszczenia:
Na oficjalnej stronie wyprawy rosyjska-arktyka.pl napisano:
Cytuj:
areszt w Murmańsku
29 lipca 2013
Podczas gdy Barlovento II i holenderska Anne Margarheta zbliżały się do Murmańska aby razem z załoga jachtu Piotr I zakończyć arktyczną część międzynarodowej imprezy Regatta Adventure Race 80 dg, w porcie przy terminalu węglowym od 12 dni stał niemiecki jacht Dagmar Aaen dowodzony przez słynnego podróżnika i polarnika, Arveda Fuchsa.
Dagmar Aaen nie stoi tu dla przyjemności. Członkowie tej ekspedycji mieli udać się z Murmańska w kierunku Ziemi Franciszka Józefa. Wszyscy posiadają ważne wizy rosyjskie, na jachcie znajduje się dwóch rosyjskich pilotów, w tym strażnik Parku Narodowego Rosyjska Arktyka. Posiadają także pozwolenie na odwiedzenie Archipelagu Ziemi Franciszka Józefa. Pozwolenie dla jachtu Dagmar Aaen wydano w tym roku, na podstawie nowego prawa federalnego nr 110, zgodnie z którym do uzyskania takiego dokumentu konieczne jest jedynie zawiadomienie służb bezpieczeństwa oraz agencji wywiadu.
Mimo tego służby bezpieczeństwa w Murmańsku zatrzymały Dagmar Aaen wraz z 16 osobową załogą i nie zezwoliły na wyjście z portu. Początkowo załoga nie mogła uzyskać żadnej odpowiedzi na temat powodu ich zatrzymania. Kilka dni temu Arved Fuchs został poinformowany, że Rosyjskie Ministerstwo Transportu nie opracowało procedury umożliwiającej zagranicznym statkom przekraczanie granicy pasa wód przybrzeżnych w celu żeglugi po otwartych wodach terytorialnych Rosji, a tym samym ich pozwolenie na żeglugę przez Morze Barentsa na Ziemię Franciszka Józefa… nie jest ważne.
Wcześniej, przed wprowadzeniem prawa nr 110, aby umożliwić zagranicznym statkiem (w tym także jachtom prywatnym) eksplorację rejonów polarnych, Rząd Federacji Rosyjskiej musiał dla każdej jednostki wydawać osobną uchwałę. Prawo federalne zmieniono w tym roku, ale Murmańsk jak widać rządzi się własnym prawem.
Niemiecki Dagmar Aaen dwunastą dobę stoi w porcie nie mogąc wypłynąć w kierunku upragnionego Archipelagu Ziemi Franciszka Józefa. I wtedy do murmańskiego portu wchodzą dwa jachty: polskie Barlovento II i holenderska Anne Margarheta. Oba wracają właśnie z Ziemi Franciszka Józefa. I oba wiozą na pokładach pozwolenia wydane na podstawie nowego prawa federalnego nr 110…
Cytuj:
trochę nerwowo
31 lipca 2013
- „Murmańsk powitał nas słońcem, stalą, hukiem portu i wszechobecnym pyłem węglowym.” – napisała Karolina Turżańska zaraz po wejściu do portu. Niewiele później na jachcie pojawiła się załoga 4 etapu przynosząc dobrą wiadomość: „idziemy na obiad, a w mieście czeka już na nas upragniona bania!
Miasto jest duszne. Spośród socjalistycznej architektury wyłaniają się relikty poprzedniej epoki, pomniki Lenina, sierpy i młoty. Przy wyjściu z portu mijamy bilboard – laurkę dla najbardziej zasłużonych czynowników. Stare czasy w trochę polukrowanej formie. W ogromie brzydoty wyłapujemy smaczki: biały pluszowy miś i pingwin w wojskowej czapce czekają na zdjęcia, z pokruszonego muru wystaje fragment pięknie giętej żelaznej balustrady, stare drewniane drzwi…” – napisała Karolina
Z pomocą poprzedniej załogi nowa ekipa zrobiła w Murmańsku zakupy na kolejne trzy tygodnie, zaształowała jacht, zatankowała paliwo i wymieniła butle z gazem. A potem pojawiły się kłopoty. Kłopoty miały postać przybyłych na jacht przedstawicieli rosyjskiej administracji. Nie wróżyło to dobrze.
- „Na pokład wdrapuje się kilku miło wyglądających mundurowych i kobieta o marsowej minie. Przedzieranie że statku na chybotliwy jacht, przez relingi, w wąskiej spódnicy i w butach na obcasach w innych okolicznościach mogłoby nawet bawić. Teraz tylko bardziej niepokoi. Błyskawicznie sprzątamy mesę i szykujemy dokumenty.” – napisała Karolina.
Kapitan Maciek Sodkiewicz wraz z Daniłem Gavrilovem, organizatorem Regatta Adventure Race 80 musieli tłumaczyć się z każdego punktu dotychczasowej trasy.
Potem zaczęły się przesłuchania członków załogi. Już nie na jachcie, ale w siedzibie rosyjskich służb. Po przesłuchaniach członkowie załogi 3 etapu mogli w końcu opuścić Murmańsk, ale Maciek był nadal w areszcie i nie wiadomo było kiedy to wszystko się skończy. Danił, oskarżony o popełnienie wykroczeń, przesłuchiwany był w drugim pokoju. W trzecim kapitan Anne Margarhety.
Nastroje stały się trochę nerwowe, a w głowach załogi kłębiły się ciągle te same pytania. Kiedy się uda wypłynąć z Murmańska? Czy na podstawie dotychczasowych pozwoleń 4 etap będzie mógł dotrzeć na Ziemię Franciszka Józefa? Na Nową Ziemię? Na Karskie?
Maćka wypuścili wieczorem.
- „No dobra udało się tiurmy uniknąć. Skończyło się na kilku mandatach i skutecznym pogmatwaniu planu kolejnego etapu wyprawy. Ale przynajmniej jesteśmy wolni. Silnik już odpalony i spadamy stąd z myślą by nigdy już do Murmańska nie wrócić. – napisał Kapitan.
Obie jednostki aresztowano.
- „Na wszelki wypadek rozpoczęto śledztwo, czy aby na pewno byliśmy tam zgodnie z prawem. Zaczęły się dochodzenia, przeglądanie map, dziennika, raportów z pozycjami.” – napisał Maciek Sodkiewicz – „Sam już nie wiem czy to straszne czy śmieszne.
Tak czy siak stoimy jeszcze w Murmańsku i nikt tu nie wie jak długo ani po co.”
Cytuj:
12 mil od brzegu
2 sierpnia 2013
Barlovento II płynie na wschód. Rosyjskie służby nakazały jednak kapitanowi nie wychodzić poza strefę przybrzeżnych wód terytorialnych.
Ekipie Sekstant Expedition towarzyszy wracający do Archangielska Danił na swoim jachcie Piotr I. Za pomocą łączy satelitarnych obaj kapitanowie próbują uzyskać od Rosyjskich Służb Bezpieczeństwa pozwolenie dla jachtu BarloventoII na wypłynięcie poza strefę, w kierunku Nowej Ziemi. Rosjanie piętrzą trudności i ciężko powiedzieć jak się to skończy.
Na razie oba jachty żeglują powoli wzdłuż północnych wybrzeży Półwyspu Kolskiego. Strefa przybrzeżna ma szerokość 12 mil morskich…
Natomiast Maciek Sodkiewicz na tej stronie w blogu załogi
Cytuj:
27 lipca 2013
podejście do Murmańska
Cały dzisiejszy dzień żyjemy już ekscytacją dojścia do Murmańska. Pojawiają się na horyzoncie pierwsze statki handlowe. Na radiu zaczyna być coś słychać. Jedną nogą jesteśmy już w domu. Jak się okazało na postawienie drugiej trzeba było nam długo długo poczekać. Najpierw na radiu usłyszeliśmy rozmowę Holenderskiego jachtu Anna Margareta z Murmansk Traffic. Służby potraktowały ich jak duży komercyjny statek. Dopytywały się kto jest ich agentem i nakazały wziąć pilota. Rozmowa po angielsku była krotka, sucha i zakończyła się poleceniem by jacht pozostał w dryfie i czekał na wyjaśnienie sytuacji. Znaliśmy ten jacht. Odbywał on podobną do naszej trasę. Razem z Barlovento płynął poprzez drogi wodne Rosji i cześć trasy na Franca. Trzeba jakoś pomóc. Słuchając ich konwersacji z lądem odniosłem wrażenie, że lepszym rozwiązaniem będzie spróbować po rosyjsku. Co prawda mój ruski oczeń płochyj ale jak mus to mus. Zaczynam nieśmiało wywoływać Traffic. Odpowiadają po rosyjsku pytając o nazwę jachtu i flagę. Gdy słyszą że polska pada bardzo miłe słowo „Dzendopry” Widać, że poprawna wymowa przychodzi operatorowi z trudem ale bardzo chce być miły. Patrzę na zegarek. Jest 23:30.
To nic. Widać tylko tyle po naszemu umiał powiedzieć. Odwzajemniam się ichnim „dobre utra” i już wiem, że się dogadamy. Tłumaczę, że znamy się z Anną Margaretą i że płyniemy obaj z Ziemi Franca Josefa. Opowiadam, że dla obu jachtów pozwolenia załatwiał RusArc i że jacht RusArca też płynie do Murmańska tylko jest jeszcze gdzieś w morzu. Obiecują, że spróbują pomóc ale samodzielne wejście do Murmańska dla jachtów obcych bander jest niemożliwe. Musimy wziąć pilota. Aby zredukować koszty proponują, że przetrzymają Margaretę w dryfie jeszcze 4 godziny tak byśmy mogli do niej dołączyć. Następnie rozkazują Annie Margarecie wziąć pilota a nam podążać dokładnie za nią. Gdy pilot wchodzi na pokład pada przez UKF komenda
- Please keep speed 7 knots. Wolne żarty. Barlovento na silniku pod prąd i lekką falkę robi niecałe 5. Informuję o tym pilota. Mruczy coś niezadowolony. Okazuje się, że mamy bardzo krótkie okno czasowe ponieważ potem zamykają cały akwen. Dziś u nich praznik – święto wojennej morskiej floty. Po pół godziny pilot stracił cierpliwość i nakazał połączenie jachtów w tratwę.Tym sposobem, dzięki potężnemu silnikowi holendrów zwiększyliśmy szybkość o półtora węzła. Po czterech godzinach cumujemy wreszcie w Murmańsku.
Cytuj:
28 lipca 2013
Murmańsk
Stoimy przy obskurnym pływającym pirsie dla holowników. Znajduje się on przy nabrzeżu węglowym. Tuż obok suwnice przeładowują węgiel z wagonów do ładowni statku. Miał węglowy unosi się wszędzie. Nie chcę nawet myśleć jak będzie wyglądał nasz jacht po dwóch dniach postoju tutaj. Załoga chce jak najszybciej wydostać się z portu i pojechać na lotnisko. Niestety to w Murmańsku nie jest takie proste. Najpierw musimy poczekać na pogranicznika który obejrzy paszporty i wizy. Potem na naszego agenta, który zabierze kopię listy załogi i dostarczy do zarządu portu. Dopiero gdy pojawi się ona w biurze ochrony, przy bramie stara załoga będzie mogła opuścić port a nowa, czekająca już na nas, wejść na jego teren. Tym sposobem Monika, Magda i Karolina nie zdążyły na samolot, a Marek złapał swój w ostatniej chwili. W końcu załatwiliśmy wszystkie formalności resztę dnia spędziliśmy racząc się specjałami lokalnej kuchni oraz w ruskiej bani. By zmyć trudy Arktyki potrzebne było kilka godzin sauny przeplatanej chłostaniem brzozowymi witkami i kąpielą w lodowatym basenie.
Cytuj:
29 lipca 2013
Murmańsk
Od rana zabieramy się za zakupy i drobne naprawy jachtu. Nie jest to jednak proste. Aby samochód z zaopatrzeniem mógł wjechać na teren portu potrzebna jest specjalna przepustka, która wyrabia się… tydzień Z tych samych powodów nie chcą wpuścić spawacza. Zaś cysterna z paliwem ma być za dwa, najdalej trzy dni. Nawet wywóz kilku worków śmieci trzeba załatwiać poprzez agenta. Do tego wszystko sukcesywnie pokrywa drobny czarny pył. Marzę tylko by jak najszybciej skończyć zaopatrzenie i wynieść się z tego portu. Dzielimy załogę na grupy. Jedna grupa jedzie na zakupy. Agent negocjuje wjazd samochodu. Druga załatwia napełnienie butli z gazem. Z tym też będzie kłopot, bo podobno w Murmańsku z gazem krucho. Aż nie chce się wierzyć, że jesteśmy w kraju Gazpromu. Czarek, jako najlepiej władający rosyjskim dostaje misję specjalną. Trzeba załatwić ze stojących przy naszym pirsie holowników około tony ropy. Początkowo rozmowy idą opornie. Jednak poparte tradycyjnym gestem przyjaźni – kawałkiem trawy zabezpieczonym butelką, otwierają nam dojście do zbiorników kolejnych holowników. Pierwszy zgadza się sprzedać 300 litrów, kolejny tylko 100. Na razie dobre i to. Na pirsie rozpoczyna się krzątanina mrówek z plastikowymi kanistrami w dłoni.
Prace przerywa pojawienie się oficerów FSB. Pojawiają się w piątkę i po kolei zaczynają wypytywać załogi jachtów, gdzie byliśmy, co robiliśmy. Ewidentnie szukają dziury w całym. Przeglądają wszystkie dokumenty jachtu i chcą je zabrać do swojego biura. Kategorycznie odmawiam. Mogą sobie zrobić kopie lecz oryginały muszą pozostać na Barlovento. W porcie stoją także dwa inne jachty. Słynny niemiecki Dagmar Ann i nieduży jacht pod banderą brytyjską. Obydwa stoją w Murmańsku już ponad tydzień. Obydwa chciały popłynąć na Ziemię Franca Josefa i utknęły tu z powodu braku jakiegoś dokumentu. Co gorsza nikt nie wie jakiego.
Po południu wraca z morza kolejny holownik. Jego załoga zgadza się dostarczyć ile tylko potrzeba. Jako, że chcą to zrobić szybko postanawiają cofnąć statek aż do naszej rufy. Nie mogą jednak bez powiadamiania władz portu odpalić silnika. Dlatego cofają ważącego 300 ton kolosa na cumach. Wygląda to naprawdę zabawnie, gdy dwóch potężnych matrosów stoi za burtą na cumie by statek raczył drgnąć do tyłu. Po dwóch godzinach takich zabaw nasze rufy w końcu stykają i wartki strumień zaczyna wypełniać nasz niemały zbiornik. Bilans dnia całkiem niezły. Pęknięcie na bomie ponitowane, zakupy zrobione i zaształowane, butle gazowe nabite ropa zatankowana pod korek i do wszystkich kanistrów. Jeszcze tylko benzyna do agregatu i możemy wychodzić…
Na wieczór pozostało mi rozliczenie z załoga holownika. Na wszelki wypadek zabieram ze sobą Czarka i kolejną butelkę żubrówki. Mój rosyjski jest coraz lepszy ale daleko mu jeszcze do przyzwoitości. Załoga wita nas mile, częstuje rybą, słoniną i ciastem. Sława żubrówki dotarła tu na wiele lat przed nami. Rozmawiamy o Arktyce. Dla nich już Karskie Wrota to koniec świata, a gdy dowiadują się gdzie my byliśmy to kiwają z uznaniem. Ich kapitan mówi, że przy tym Cape Horn to spacerek. Wie co mówi, bo wokół Hornu chodził już cztery razy, dodaje z dumą pokazując złoty kolczyk w lewym uchu. Na zewnątrz padał deszcz a negocjacje trwały bardzo bardzo długo i żadnej ze stron nie spieszyło się by je zakończyć. Zabawę popsuła informacja, że na zewnątrz czeka na mnie oficer FSB. Spojrzałem na zegarek. Było po 23. Okazało się, że dokumenty jachtu i dziennik jachtowy są im pilnie potrzebne i to natychmiast. Ostatecznie zgodziłem się by Wojtek pojechał wraz z oficerem i dopilnował by wszystkie oryginały wróciły na jacht. Cóż może być tak ważnego, że FSB pracuje całą noc?? Nazajutrz miałem się przekonać…
pzdr,
Andrzej Kurowski