Forum Żeglarskie

Zarejestruj | Zaloguj

Teraz jest 22 lip 2025, o 21:14




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 73 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3
Autor Wiadomość
PostNapisane: 30 mar 2014, o 07:59 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2011, o 00:42
Posty: 14118
Lokalizacja: Przedmieścia Gdańska
Podziękował : 354
Otrzymał podziękowań: 2454
Uprawnienia żeglarskie: Do pływania tym czym pływam wystarczają
Grek Zorba napisał(a):
klucze były schowane w otwartej bakiście - jak to może być tylko w Grecji


No widzisz - ja plywajac po Szwecji nie zamykam w zasadzie jachtu w ogóle - no może zamykam w naprawde dużych portach tam gdzie łazi dużo muslimów ale to inna bajka.
A etap powrotu do PL rozpoczynam od powieszenia w zejściówce na stałe kluczy :-((( niestety...
Tak że nie tylko Grecja ...
Pzdr
Kocur

_________________
Pozdrawiam
Włodzimierz "Bury Kocur" Ring
S/y "Bury Kocur IV"
POL 8888
MMSI 261 03 14 50

"Jeżeli chodzi o podatki to nikt nie jest patriotą"
G.Orwell


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 mar 2014, o 09:53 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 1 sie 2010, o 11:32
Posty: 14371
Lokalizacja: Miasto 178 Mm na południe od Bornholmu
Podziękował : 1959
Otrzymał podziękowań: 2054
Uprawnienia żeglarskie: Kurde, no, brzydzę się sobą ale mam.
W październiku płynąc z Nerezine (Losinj) do Pomer mijaliiśmy lewą burtą, malutką bezludną wysepkę z jakąś kamienną, zrujnowaną wieżą na środku. Razem z Bastardem prowadziliśmy jak przystało na żeglarzy czujną obserwację - bo sterował Zenek.
W pewnym momencie zauważyliśmy na horyzoncie coś co przypominało kardynałki i czego według naszej mapy nie powinno tam być.
Więc lornetka w dłoń, jednak kołysanie nie pozwoliło na dokładną identyfikację tego "czegoś". Ustaliliśmy, że to co z daleka wygląda jak kardynałki jest jakoś dziwnie ustawione, więc żeby mieć pewność zacząłem szukać pozostałych do kompletu. Oczywiście w zwązku z tym wywiązała się dyskusja typu "jeśli to nie to - to co".
W pewnym momencie sytuacja sama się wyjaśniła - bo "kardynałki" postawiły żagle i odpłynęły :-P :rotfl:

_________________
Konsul 37 "Don Kichot"
POL 0001WR
MMSI 261037650
https://jachtdonkichot.pl/


A po nocy nadchodzi dzień... I niech już tak zostanie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 mar 2014, o 11:00 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
bury_kocur napisał(a):
No widzisz - ja plywajac po Szwecji nie zamykam w zasadzie jachtu w ogóle - no może zamykam w naprawde dużych portach tam gdzie łazi dużo muslimów ale to inna bajka.
A etap powrotu do PL rozpoczynam od powieszenia w zejściówce na stałe kluczy :-((( niestety...
Tak że nie tylko Grecja ...
Pzdr
Kocur

no masz rację, dodam do tego jeszcze Bornholm

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 mar 2014, o 12:49 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
Skoro Janusz zarzuca mi, że moje zabawne opowieści nie są zabawne
to proszę może ta będzie zabawniejsza?

Najważniejsza jest fantazja…..
No i parę groszy w kieszeni też nie zawadzi.

Początek lutego, zimno, nudy, nudy, w zasadzie nie ma za dużo roboty, czyli nuuudy.
Za parę dni następny weekend, i co znowu kolacja u znajomych, lub u nas?
Wybaczcie znajomi, ale…..
Znowu to same gadanie bez sensu?, chlanie, ups. przepraszam picie wina i „ciamćkanie” nad kieliszkiem.
- to cabernet souvignion?- rutynowe już pytanie znajomych.
Jakby innych win nie było na świecie. To, że czerwone i dość wyraziste w smaku nie oznacza, że od razu to cabernet.
- z Chile?- pada następne rutynowe pytanie
- tak- odpowiadam, a w myślach dodaję, - nie ku..a z marsa,
przecież nie stać mnie na dobre francuskie-
- Co tu robić? – myślę, i wiem że nie wytrzymam następnego takiego weekendu.
- Mam do w dupie- myślę i dzwonię do zaprzyjaźnionej agencji czarterowej.
- potrzebuje łódkę na najbliższy weekend- mówię.
- o tej porze możemy zaproponować tylko Karaiby- słyszę w słuchawce.
-zgłupieliście- odpowiadam, - przecież nie spędzę w samolocie prawie dwóch dni, żeby popływać jeden, chcę coś w Europie, max. 4 godziny lotu
- no to bardzo mi przykro , ale nic nie mamy- słyszę w odpowiedzi.
Przypominam sobie, że ostatnio dzwonili do mnie z jakiejś innej agencji czarterowej.
Biorę telefon, sprawdzam odebrane numery i widzę jest.
- witam potrzebuję łódkę na najbliższy weekend, od piątku do niedzieli, najlepiej w Grecji- mówię do telefonu
- OK., za jakieś pół godziny oddzwonimy, dla ilu osób – słyszę w odpowiedzi
- myślę, że jakieś 4 osoby – odpowiadam
- OK. pozdrawiam –
Zająłem się jakąś robotą i prawie zapomniałem o tej łódce, gdy zadzwonił telefon.
- przepraszamy, w Grecji nic nie możemy zaproponować, ale mamy łódkę na Sardynii i na Majorce” – słyszę
- hm, może Majorka? – mruczę i głośno dodaję – OK., biorę tę na Majorce, co to za łódka?- pytam
- Bavaria 39 Cruiser, z ogrzewaniem-
- za ile?-
- 700 Euro-
- OK., biorę-
No to najbliższy weekend mam zaplanowany, nie będzie gadania przy stole i ciamckania. Teraz tylko załoga. Dzwonie do kolegi.
-Roman, płyniesz ze mną w ten weekend?- pytam
- zgłupiałeś, przecież tam zimno- słyszę w odpowiedzi
- no co Ty, spokojnie będzie ze 20 stopni- mówię a w tym samym sprawdzam pogodę w necie.
A tam przewidywane, w dzień +10 C, a w nocy minus 1 C. Ale przecież mu tego nie powiem.
- to co płyniesz? – ponaglam
-daj mi dziesięć minut- słyszę w odpowiedzi
Dobra, jeden załogant jest, teraz następni. Dzwonię do następnego.
- Arek, pływamy w ten weekend na Majorce? – pytam
- pewnie, podaj tylko daty i godziny lotów- słyszą konkretną odpowiedź
Może by jeszcze kogoś?, myślę i wykonuję następny telefon.
- Adam, co powiesz na weekend na jachcie, na Majorce? – zagajam
- nie mam jeszcze planów na wakacje, ale wiesz, że żona mnie z Tobą nie puści - słyszę
- nie, nie w lecie, teraz, w najbliższy weekend, ale dlaczego nie puści Cie ze mną? – pytam
- przecież dobrze wiesz, głąbie –
- to coś wykombinuj – mówię
Czyli załoga jest. Tym czasem mailem przyszła umowa, którą wypełniłem, odesłałem. Przelałem kasę na konto, zabukowałem bilety.
Nawet dobrze, że to Majorka - cena biletu w dwie strony z Berlina nie przekracza 400 zł.
Czas od wtorku do piątku szybko zleciał, a w piątek rano pędzimy już na lotnisko. Wylot 12.00, czyli na lotnisku wystarczy być parę minut po 11.00. Jakie to szczęście mieszkać bliżej lotnisk w Berlinie, niż w Warszawie. A jak jeszcze skończą A1 ( rejs odbywa się w roku 2008), to do Berlina będzie można dojechać w półtorej godzinki. Na lotnisko docieramy prawie o wpół do dwunastej.
- cholera jasna, musiałeś tak długo wpie…ć to śniadanie – nie mogę powstrzymać się od kapitańskiej reprymendy.
- przecież zdążymy – słyszę w odpowiedzi
I szczerze mówiąc Adam ma rację, przecież gejt zamykają o 11.35, więc jesteśmy nawet przed czasem. Lecimy liniami Air Berlin z przesiadką w Norymberdze.
Lot do Norymbergi trwa niecałą godzinę, ale jak to w Air Berlin dostajemy śniadanko, więc ledwie je kończymy a już lądujemy.
Przesiadka, znów ok. godziny lotu, znów śniadanko i lądujemy.
Następny plus czarteru na Majorce, to odległość z lotniska do mariny w Palma de Mallorca.
Taksówką 15 minut. Łódkę możemy odebrać o dowolnej porze ( jest poza sezonem), więc zjadamy trzecie śniadanie (zaraz to nawet czwarte, bo jedno jedliśmy jeszcze w Polsce) i dzwonię do armatora.
Przejęcie łódki trwa błyskawicznie a na miejscu czeka nas miła niespodzianka, w zasadzie dwie. Zamiast Bavarii 39 dostajemy rocznego Cykladesa 43.4
a w środku czeka na nas?……
Nie, nie śliczna hiszpanka !
Zestaw powitalny: butelka dobrego wina i kosz owoców.
W czasie kiedy odbieram łódkę załoga robi zakupy w pobliskim markecie. Odebrałem łódkę i czekam, czekam. W końcu zastanawiam się, może zabłądzili? Dzwonię do nich
- gdzie do cholery jesteście?- pytam, a w odpowiedzi słyszę tzw. „wiąchę”.
- znaczy są wkurzeni, ciekawe dlaczego?- myślę
Jak zobaczyłem ich na kei, zrozumiałem powód wkurzenia. Byli objuczeni jak wielbłądy.
- a nie można było wziąć taksówki – grzecznie spytałem i wtedy dopiero usłyszałem „wiąchę”.
Po wysłuchaniu 10-cio minutowego zestawu „żałobnej rapsodii”, w rodzaju, jak to oni się namęczyli, jak nadźwigali, że powinienem być im wdzięczny itd. zerknąłem do siatek.
No cóż, wiadomo że flaszki są ciężkie, ale po co ich tyle?
Żeby nie było, że jestem wredny, pożałowałem ich trochę i wypłynęliśmy.
Chciałem dopłynąć do zatoki i miejscowości Cala Figuera, która znałem z wcześniejszych, turystycznych wyjazdów na Majorkę. Było ok. 15.00, więc na kolację powinniśmy dopłynąć.
Załoga zajęła się rozpakowywaniem siatek, tzn. rozpakowywaniem z jednoczesnym opróżnianiem.
-panowie, easy - proszę, - tym sposobem to za godzinkę będzie po Was- wydałem grzeczną, acz stanowczą, kapitańską komendę.
Ale niestety nikt mnie nie chciał słuchać ( to się nazywa kapitański autorytet ) i pokład powoli opustoszał.
To znaczy, nie do końca bo ja zostałem sam na posterunku.
Z kabin na dole dochodziło miarowe chrapanie. Jak pisałem dostaliśmy Cykladesa 43.4, czyli każdy miał swoja kabinę.
Arek, który krótko opróżniał siatki (poza mną, oczywiście – ja tylko zajrzałem do jednej z nich) obudził się po dwóch godzinkach i wyszedł na pokład.
-kur..a, ale tu pięknie (znany cytat z filmu „Testosteron”) – usłyszałem
- ano, nie da się ukryć, że pięknie, a te głąby co, śpią?- spytałem
- śpią –
Do Cala Figuera zostało już ok. godzinki rejsu, więc powoli zaczęliśmy snuć plany kolacyjne.
Żeglarstwo jakie uprawiam, mogę śmiało określić mianem „żeglarstwa kulinarnego”.
Lubię żeglować, uwielbiam czas spędzony na jachcie i na morzu, ale najbardziej lubię moment wpłynięcia do portu, cumowanie i szukanie miejsca, gdzie zjem kolację. Kolacja w porcie to dla mnie kwintesencja żeglarstwa.
Zawsze jestem pełen podziwu, poważnie, dla żeglarzy, którzy zabierają z kraju żarcie i siedząc w porcie, vis a vis tawerny wpierd…ą te konserwy, gorące kubki itp.
Arek nie był jeszcze w Hiszpanii, więc zacząłem opowiadać mu o kuchni hiszpańskiej, o tapasach, o paelli itp. Dobrze, że mieliśmy coś do zjedzenia, bo po paru minutach opowieści zrobiliśmy się głodni. Na szczęście znalazła się też mała butelczyna wino tinto.
Wpłynęliśmy do zatoki. W Cala Figuera, w głębi zatoki jest keja, ale jest przy niej płytko. Jedyne miejsce, gdzie można bezpiecznie zacumować to wewnętrzna strona falochronu – niestety oblegana przez kutry rybackie. Pozostało nam więc kotwicowisko.
Po rzuceniu kotwicy, sklarowaniu łódki, ryknąłem do środka
-idziemy na kolację-
-Jakoś bez entuzjazmu – pomyślałem
Zszedłem do messy, zaglądam do pierwszej kabiny, pusta
Do drugiej, pusta. Cholera jasna, zaglądam do trzeciej, tez pusta. Na szczęście w czwartej zauważyłem jakieś zwłoki leżące pod kocem i chrapiące.
- Ale gdzie reszta?- pomyślałem
Zaraz, zaraz, było nas czterech. Ja jestem, Arek na pokładzie, jeden tu chrapie, więc gdzie czwarty?
Zajrzałem do pierwszego kibelka, pusty.
Przyznam szczerze, zacząłem się poważnie denerwować. Przecież siedziałem cały czas na pokładzie. Nikt nie wychodził. Przez boczny luk nikt nie da rady się przecisnąć.
- Matko boska jeszcze nigdy nie zgubiłem człowieka na morzu, ba nie zgubiłem nawet na lądzie_
Pozostał mi do sprawdzenia już tylko drugi kibelek…, ręce trzęsły mi się jak cholera…
Otwieram drzwi i co widzę…
Adam przytulony do muszki klozetowej chrapie sobie słodko.
-a żesz Ty cholero- zakląłem.
No cóż, kwestię chętnych na kolację mieliśmy załatwioną. Pomyślałem tylko, co zrobić z tymi śpiącymi głąbami, żeby mi się nie utopili.
I wymyśliłem, zamknąłem ich w środku. A my z Arkiem popłynęliśmy pontonem na kolację.
Ach Paella, wino – rewelacja.
No dobra na tym koniec. Bo się za bardzo rozpisałem


Załączniki:
100_7592.JPG
100_7592.JPG [ 213.78 KiB | Przeglądane 3070 razy ]
Komentarz: nasza łódka
100_7484.JPG
100_7484.JPG [ 221.91 KiB | Przeglądane 3070 razy ]
Janek Wisniewski padł.JPG
Janek Wisniewski padł.JPG [ 187.9 KiB | Przeglądane 3070 razy ]

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 mar 2014, o 13:16 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 10 sie 2009, o 15:04
Posty: 14323
Lokalizacja: Stara Praga
Podziękował : 606
Otrzymał podziękowań: 5397
Grek Zorba napisał(a):
Skoro Janusz zarzuca mi, że moje zabawne opowieści nie są zabawne
A chcesz w RYA???? To był żart. O takie coś: :D :lol: :rotfl: ;)

Pisz dalej, bo fajne. :D

_________________
Pozdrawiam
Janusz Zbierajewski


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 30 mar 2014, o 15:45 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
nie bij, please
nie wiedziałem, że żart wygląda tak: :D :lol: :rotfl: ;)
myślałem, że tak :D :rotfl: :lol: :rotfl: :D
dzięki

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 mar 2014, o 11:18 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
Skoro Zbierajowi się podobało ( chyba, że pisze tak przez grzeczność) to wypada dokończyć tę opowieść

Po doskonałej kolacji wróciliśmy na łódkę. Towarzystwo nadal spało, ale gdy usłyszeli nas wchodzących, oczywiście się obudzili.
- co z tą kolacją? – usłyszałem
- śpijcie, śpijcie – powiedziałem i zacząłem szykować się do snu .
- Chyba zgłupiałeś, ja jestem głodny, muszę coś zjeść – zaczął marudzić Adam
- pewnie musisz coś zjeść, żeby wziąć leki, co? – zaśmiałem się szyderczo
Do marudzenia przyłączył się też Roman.
- cholera jasna, ale z Was upierdliwe dziady, dobra płyniemy – mruknąłem
Wsiedliśmy do pontonu i popłynęliśmy na brzeg. Dodam, że było ok. północy, do tego był luty, czyli poza sezonem. Knajpka, w której jedliśmy z Arkiem była już zamknięta, w oknach ciemno.
Wyruszyliśmy na poszukiwanie czynnej knajpki. Cala Figuera nie jest duża, więc obejście całej miejscowości zajęło nam raptem niecały kwadrans.
Wynik poszukiwać był mizerny, a właściwie nawet gorzej – wszystko było nieczynne, nigdzie żywego ducha.
Nagle usłyszeliśmy dudnienie muzy a po chwili zobaczyliśmy wyjeżdżający z bocznej uliczki samochód.
Machnąłem ręką, auto zatrzymało się a z otwartego okna owionął nas słodki zapach…..,
jakby to napisać, hm….
O, tak będzie dobrze, - wonnego dymu, kadzidła – ale takiego niekoniecznie kościelnego.
No właściwie całkowicie nie kościelnego, wręcz przeciwnie …
dobra kończę, wiadomo
Spytałem grzecznie młodych ludzi siedzących w samochodzie, gdzie tu można o tej porze coś zjeść.
-Gdzie zjeść, to nie wiemy, ale wiemy gdzie można zapalić – odpowiadają
Oczywiście mieli na myśli papierosy.., żeby była jasność.
- nie, nie, chcemy coś zjeść – odpowiadam.
Myślą, myślą, myślą, mija parę minut.
- może jednak chcecie zapalić? – pytają
- nie, chcemy coś zjeść – mówię i wskazuję na Adama
- kolega musi coś zjeść, bo zażywa leki – dodałem ironicznie
- odpier…l się od tych leków, nie rób ze mnie emeryta- wnerwił się nie na żarty Adam
- zmieścicie się z tyłu?, to was podrzucimy – stwierdzają młodzieńcy.
-pewnie, że się zmieścimy- odpowiadam i pakujemy się w czwórkę na tylne siedzenie Golfa.
Jazda zajęła nam parę minut – ale za to jaka jazda.
Kto był na Majorce, ten wie, że nawierzchnie dróg są tam wyśmienite, ale same drogi są kręte jak… nieważne jak… są bardzo kręte.
Teraz wyobraźcie sobie 6 osób w Golfie (oczywiście tuningowanym, czyli szorującym spojlerami po kamieniach ),
muza na maxa ( bum !,bum!, bum!, bum!),
zapach…, tego no… kadzidła
i 100 km/h na prostej i ostre hamowanie przed zakrętem.
-Matko boska, na co nam to było!-
- wszystko przez Was, debile, trzeba było iść z nami na kolację- marudzę i czuje jak paella podchodzi mi do gardła.
- będę rzygał – obwieszczam współtowarzyszom podróży
- zgłupiałeś, kur..a , siedź i cierp- słyszę w odpowiedzi
- o czym by tu pomyśleć, żeby nie myśleć o tej paelii-
-myślicie, że damy rade coś zjeść? – słyszę obok
- kur..a zamknij się - krzyczę,- nie wytrzymam -
Brakuje tylko, żeby zatrzymała nas policja.
Na szczęście nasza podróż dobiegła końca. Zatrzymaliśmy się na rynku jakiejś miejscowości, przy czynnym barze.
Serdecznie podziękowaliśmy naszym wybawcom (i oprawcom).
- może jednak chcecie zajarać- usłyszeliśmy na odchodnym
- nie dzięki –odpowiedziałem
Bar pełen był ludzi i na szczęście dało się w nim coś zjeść. Zamówiliśmy talerz tapasów, tortillę i dzbanek wina.
Paella wróciła już na swoje miejsce, więc z energią zabrałem się do jedzenia drugiej dziś kolacji.
Zamówiliśmy jeszcze następny dzbanek wina i następny……
Ok. 3.00 nad ranem, gdy bar zamknięto, ruszyliśmy w podróż powrotną na jacht.
Teraz pytanie, gdzie jest nasz jacht?, gdzie leży Cala Figuera?
Zapytany o drogę do Cala Figuera, jeden z ostatnich opuszczających bar tubylców, stwierdził
- do Cala Figuera to macie z 15 km, ale ja was odwiozę-
Grzech było nie skorzystać z takiej oferty. Tym razem jechało się nam wygodniej, bo po pierwsze auto było większe, a po drugie jechał tylko sam kierowca.
Oczywiście nasz dobroczyńca nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek zapłacie za kurs , życzył nam dobrej nocy i odjechał.
Pontonem dostaliśmy się na jacht i poszliśmy spać.
Ok. 4-5 nad ranem obudziło mnie szczękanie zębów. Zacząłem nasłuchiwać skąd dochodzi i okazało się, że z mojej kabiny, że to ja.
- o qurna, zapomniałem włączyć ogrzewania –
Ustawiłem ogrzewanie na 20 stopni i położyłem się powrotem spać. Błogie ciepło rozchodzące się po wnętrzu sprawiło, że zasnąłem jak dziecko.
Na jachcie było tak ciepło i przyjemnie, że wstaliśmy dopiero ok. 8.00 rano.
Wsiedliśmy do pontonu i popłynęliśmy na śniadanie.
I na razie wystarczy…..

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl


Ostatnio edytowano 31 mar 2014, o 11:25 przez Piotr Kasperaszek, łącznie edytowano 1 raz


Za ten post autor Piotr Kasperaszek otrzymał podziękowania - 5: Były user, Kurczak, Maar, mdados, Zbieraj
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 mar 2014, o 11:22 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 21 kwi 2006, o 11:31
Posty: 17563
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 2354
Otrzymał podziękowań: 3696
Uprawnienia żeglarskie: ***** ***
Grek Zorba napisał(a):
I na razie wystarczy…..
Wcale, że NIE! :-)
Fajnie się czyta i za tę fajność klikam "gdzie trzeba".

_________________
Pozdrawiam,
Marek Grzywa


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 31 mar 2014, o 17:36 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
no nic, biorę się do roboty :D
a poważnie, dzięki za pochwały

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 kwi 2014, o 11:08 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 15 cze 2009, o 04:47
Posty: 13170
Lokalizacja: Warszawa
Podziękował : 3101
Otrzymał podziękowań: 2698
Uprawnienia żeglarskie: młodszy marynarz śródlądowy
Nie opowiedz tu wszystkiego, bo obiecałeś wrócić do Korsarza. :)

_________________
Pozdrawiam
Wojtek
https://www.wojtekzientara.pl/
m/y „Wymówka”, POL000KA6
SPG5479, MMSI 261003664


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 kwi 2014, o 12:29 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
Stara Zientara napisał(a):
Nie opowiedz tu wszystkiego, bo obiecałeś wrócić do Korsarza. :)

ale takie "pierdoły" nie nadają się do Korsarza. :lol:
Tam to tylko "mądrości" :D

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 1 kwi 2014, o 20:56 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
Żeby móc kontynuować, muszę jeszcze na chwilę wrócić do przebudzenia, bo zapomniałem, że rano, we wnętrzu jachtu czuć było taki, „świeży” ziołowy zapach.
- kupiliście coś od nich? – pytam moich współtowarzyszy
- no co Ty, zgłupiałeś? – słyszę w odpowiedzi
Okazało się, że nasze ubrania były tak przesiąknięte zapachem „samochodu”, którym jechaliśmy na kolację, że po prostu „odjazd”.
Pewnie dlatego tak dobrze nam się spało.
Jak pisałem poprzednio, załadowaliśmy się do pontonu i popłynęliśmy na śniadanie.
Po tych dwóch kolacjach, ( ostatniej zjedzonej ok. 2 w nocy) nie byliśmy, szczerze mówiąc zbyt głodny, ale podwójne cappuccino i podwójny sok pomarańczowy wypiliśmy z wielkim entuzjazmem.
Ponieważ była sobota, a jutro niedziela i koniec rejsu, trzeba było powoli wracać.
Do pokonania mieliśmy drogę do stolicy (Pallmy) , a warto było jeszcze coś poza knajpami zobaczyć.
Wiatru było jak na lekarstwo, więc o opłynięciu wyspy nie było co marzyć.
Po demokratycznym głosowaniu, w którym tylko ja brałem udział , zdecydowałem (zdecydowaliśmy) , że popłyniemy do port Andratx. ( jeśli dopłyniemy – bo po drodze jest tyle knajpek)
Słyszałem, że Marina Port Andratx jest diabelnie droga, ale miałem nadzieję, że w lutym damy radę zapłacić bez zaciągania kredytu.
Na wszelki wypadek zrobiliśmy przegląd posiadanych zasobów finansowych.
- Cholerka, cieniutko - jednak ten wczorajszy wieczór nadszarpnął nasze kieszenie. - mruknąłem
No cóż, po zastanowieniu, stwierdziliśmy, że Port Andratx zobaczymy następnym razem.
A teraz płyniemy przed siebie.
Z Cala Figuera wypłynęliśmy ok. 11.00 i ruszyliśmy na południe. Wczorajszą podróż część załogi spędziła w kojach, więc dzisiaj wszyscy zachwycali się pięknymi widokami.
Płyniemy, płyniemy ….płyniemy…
-Daleko jeszcze? – usłyszałem i zaraz przypomniał mi się film Shrek
- daleko – odparłem
- Ale czy daleko jeszcze? – usłyszałem i wtedy już nie wytrzymałem - parsknąłem śmiechem.
- Głupi jesteś, czy co? – stwierdziła załoga. Widocznie nie oglądali Shreka?
- jeszcze jakieś trzy godzinki do Palmy – odparłem.
Postanowiliśmy zakotwiczyć w rejonie zatoki Cala Pi, ale mapy, które mieliśmy na pokładzie, służyły bardziej do tego, żeby trafić na Ibizę, więc o znalezieniu czegoś mniejszego ( jakiejś zatoki, czy coś podobnego)można było tylko marzyć.
Charploter miał dość dobre mapy, ale Cala Pi tam nie było.
Popłynęliśmy więc dalej.
- jest tu gdzieś w pobliżu sklep? – usłyszałem pytanie
- monopolowego nie ma- odparłem – trzeba było kupić więcej, albo nie chlać tyle wczoraj-
- a na tej twojej mapie nie ma zaznaczonych sklepów ?– słyszę marudzenie
- nie ma – odparłem
- a na tym czymś tam, co masz przed sobą, na tej nawigacji, czy GPS, nie ma? – znów słyszę marudzenie i wiem, że teraz już nie odpuszczą
- nie ma – odparłem szorstkim i groźnym głosem kapitana
- ale tam na brzegu widać jakąś miejscowość, płyńmy tam, prosimy – usłyszałem błagalny głos
- kur..a, co ja z Wami mam, no dobra, zobaczymy – odparłem i skierowałem jacht do zatoki
Gdy dopłynęliśmy bliżej zatoki okazało się, że to hotel i raczej pusty, bo okiennice były pozamykane i nigdzie nie było widać żywego ducha.
Nie rzuciłem nawet kotwicy, tylko ruszyliśmy w dalszą drogę.
- widzisz tam są jakieś zabudowania – słyszę skamlenie
- zaraz zerknę na mapę i powiem Wam gdzie jest najbliższa, duża miejscowość – mówię, ustawiam autopilota i idę do nawigacyjnej przejrzeć te moje „dokładne” mapy.
Na szczęście miałem ze sobą mapę turystyczną, więc na niej zlokalizowałem gdzie jesteśmy. Okazało się, że mamy ok. 2 godzin do Pallmy, gdzie jednak nie chciałem płynąć,
więc „demokratycznie” zadecydowałem, płyniemy do Magaluf
- za dwie godzinki będziemy w Magaluf, najbliższym porcie-
- o Matko Boska, dwie godziny – usłyszałem marudzenie – a bliżej nic nie ma?
- idźcie się zdrzemnąć, będzie spokój – wydałem komendę
Ale oczywiście gdzież tam, marudy nie pójdą spać, tylko będą marudzić, jak to marudy
- daleko jeszcze? – usłyszałem ponownie
-jakieś deja vu- pomyślałem
-popatrzcie, jak tu ładnie – wskazałem na wybrzeże niedaleko Palma Nova – zupełnie ja na Zaspie (miałem na myśli Gdańską Zaspę)
Magaluf i Palma Nova to brzydkie, obstawione blokami miejscowości wypoczynkowe. Naprawdę, dziwię się ludziom, którzy płacą, niemałe czasem pieniądze za możliwość spędzenia tam wakacji.
Jedyne wytłumaczenie, to fakt, że nie widzą ich z morza.
Przecież na północy Majorki są mniejsze miejscowości z niską zabudową a nie tak ja tu – potworność.
- daleko jeszcze ?–
- Nie kur..a , jesteśmy już prawie na miejscu –
Faktycznie, wpływaliśmy do zatoki przy Magaluf. Łódkę zostawiliśmy na kotwicy, nieopodal plaży a pontonem popłynęliśmy do miasta.
Zrobiła się tymczasem pora lunchu, więc w pobliskiej knajpce zjedliśmy tortillę, popiliśmy winkiem, potem jeszcze jednym winkiem i udaliśmy się na zakupy.
Załoga uszczęśliwiona zakupami wyraźnie odżyła, skończyło się też to – daleko jeszcze?-
- kur..a, ale tu pięknie – zacytowałem znany fragment filmu Testosteron
Pozostali spojrzeli na mnie z niedowierzaniem
- poje…ło Cię, czy wypiłeś za dużo wina – usłyszałem w odpowiedzi
Tymczasem zrobiła się godzina…. ale właściwie kogo to obchodzi.
Trzeba było pomyśleć, gdzie spędzimy dzisiejszy wieczór.
- tu na pewno nie – usłyszałem chórem
- to płyniemy do El Torro, tam jest duża marina i dobre owoce morza – odrzekłem
Że jest duża marina wiedziałem, ale z tymi owocami morza to tak strzeliłem.
Po dotarciu na miejsce stwierdziliśmy, że nie wpływamy do mariny, tylko staniemy na kotwicy w zatoce.
Jak co wieczór udaliśmy się pontonem na brzeg. Tym razem jednak podróż była „lekko” atrakcyjniejsza.
Dobijaliśmy do plaży i jakoś tak się złożyło, że fala, ta co siódma, tak nami majtnęła, że ponton się wywrócił a my wylądowaliśmy w wodzie.
Przypomnę, że był 10 luty, godzina ok. 19.00, temp. ok. 2-3 stopni, na szczęście na plusie, wiatr umiarkowany z zachodu, ciśnienie…..
A kogo to kur….a obchodzi. Byliśmy mokrzy, zziębnięci, wkur…ni i głodni.
Postawiliśmy ponton na nogi, tylko gdzie ponton ma nogi i czy ma nogi?.
Jeb..ć ponton - zimno, trzeba wracać na łódkę, przebrać się, wypić coś rozgrzewającego, i wierzcie mi, nie mam na myśli herbaty.
-ale odjazd, co? – powiedziałem, i w tym momencie zaczęliśmy śmiać się jak wariaci
Szczekając zębami i rycząc ze śmiechu dopłynęliśmy do łódki, przebraliśmy się i wsiedliśmy z powrotem do pontonu.
-Mam nadzieję, że tym razem już bez kąpieli, co?- mówię.
Żeby nie kusić losu, dopłynęliśmy do kei w marinie i ruszyliśmy na poszukiwanie knajpki.
Od razu uprzedzam fakty, żaden samochód nie wyjechał z bocznej ulicy, a my po chwili znaleźliśmy knajpkę, w której zjedliśmy wyśmienite, (uwaga wymieniam alfabetycznie): mule, stek, tapasy, paelle, wino, wino, wino, wino (klawisz mi się zaciął), a na koniec kawę.
Potem już bez żadnych przygód dotarliśmy na jacht i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Dobranoc

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl



Za ten post autor Piotr Kasperaszek otrzymał podziękowania - 3: mdados, nauaag, tadekK
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: 2 kwi 2014, o 10:54 
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 4 paź 2010, o 20:20
Posty: 1597
Podziękował : 287
Otrzymał podziękowań: 446
Uprawnienia żeglarskie: kapitan
troche fotek


Załączniki:
Komentarz: czyż to nie piękny widok?
100_7990.JPG
100_7990.JPG [ 121.85 KiB | Przeglądane 2088 razy ]
Komentarz: na Majorce niektórzy mają swoje "letnie chatki"
100_7975.JPG
100_7975.JPG [ 167.07 KiB | Przeglądane 2088 razy ]

_________________
pozdrawiam
Piotr Kasperaszek dawniej "Grek Zorba"
http://www.kasperaszek.pl
Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 73 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
[ Index Sitemap ]
Łódź motorowa | Frezowanie modeli 3D | Stocznia jachtowa | Nexo yachts | Łodzie wędkarskie Barti | Szkolenia żeglarskie i rejsy NATANGO
Olej do drewna | SAJ | Wypadki jachtów | Marek Tereszewski dookoła świata | Projektowanie graficzne


Wszystkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment serwisu "forum.zegluj.net" ani jego archiwum
nie może być wykorzystany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody właściciela forum.żegluj.net
Copyright © by forum.żegluj.net


Nasze forum wykorzystuje ciasteczka do przechowywania informacji o logowaniu. Ciasteczka umożliwiają automatyczne zalogowanie.
Jeżeli nie chcesz korzystać z cookies, wyłącz je w swojej przeglądarce.



POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL