Inne spojrzenie na WOLNOŚĆ zaprezentowaną przez Pana kapitana Andrzeja Remiszewskiego. Z uwagą przeczytałem memoriał pana kapitana wywieszony na SSI . Znam osobiście Pana kapitana , szanuję jego poglądy i wiedzę (przede wszystkim morską) , potrafię prowadzić z nim dysputy na temat „wolności w żeglarstwie” , ale nie zgadzam się zaprezentowanymi w tym memoriale tezami . Aby łatwiej było porównać różnice co do sposobu widzenia tych spraw postaram się w niniejszym liście zachować nagłówki z źródłowego tekstu. Kilka słów co nie nowe. Odwróciłbym sens tego zdania i w tym miejscu starałbym się uwypuklić co nowego wpływa na poważne zmiany w naszym jachtingu. Piszę jachtingu , mimo ,że nowo wprowadzane przepisy prawne implementując prawo EU coraz rzadziej stosują popularne , jednoznaczne i międzynarodowe pojecie „jacht” zastępując go pojęciem „statek używany do celów sportowych , rekreacyjnych i turystycznych”. Będę jednak po staremu stosował nazwę „jacht” jako krótką i ogólnie zrozumiałą , pod którą mieszczą się zatem wszelkie jednostki żaglowe , motorowe , beznapędowe korzystające z wszelkich dostępnych akwenów morskich , śródlądowych dróg wodnych i śródlądowych akwenów nie zaliczanych do dróg wodnych używane do celów sportowych , rekreacyjnych i turystycznych niezależnie od tego czy stosuje się je komercyjnie czy niekomercyjnie. Proszę zatem zwrócić uwagę jak szerokie i jednoznaczne pojecie ma określenie „jacht”. Konieczne jest zrozumienie z jak szerokim spektrum różnego rodzaju jednostek pływających i na jak różnych akwenach mamy do czynienia pisząc o „żeglarstwie” rozumianym jako używanie jachtu. Zatem pod pojęciem „żeglarstwa” w sposób frazeologicznie nielogiczny ale powszechnie w Polsce stosowany będziemy też definiowali poruszanie się na łodziach motorowych , ciągniętych „bananach” , skuterach wodnych a patrząc literalnie na obowiązujące przepisy nawet - pływających niemocowanych pomostach rekreacyjnych . Trzeba zatem postulując zmniejszenie formalnych wymogów dotyczących „żeglarstwa” czy „jachtingu” pamiętać o jak szerokim medium mówimy. Sprawa wbrew pozorom nie jest oczywista. Zgadzam się i popieram to stwierdzenie , przy czym upatruje braku tej oczywistości w bardzo zróżnicowanych oczekiwaniach i wymogach poszczególnych użytkowników jachtów i to niezależnie czy są to „żeglarze starej daty” czy też młody narybek. Znam osoby , które w przezorności swojej nie skorzystają z rzeczy nieubezpieczonej. Znam ryzykantów , gotowych dla adrenaliny rzucić się w najbardziej niebezpieczna przygodę. Pojęcie „zapewnienia własnego bezpieczeństwa” jest rozumiane bardzo indywidualnie i może przybierać różne formy i mieścić się w bardzo szerokich granicach uzależnionych od psychicznych i fizycznych predyspozycji , posiadanej wiedzy , sprzętu , doświadczenia. Nie powinniśmy narzucać nikomu w tej mierze ograniczeń. Mamy do czynienia także z pojęciem „zapewnieniem bezpieczeństwa innych” - i tu w dobrze rozumianym interesie wszystkich „żeglarzy” zdefiniowanie granicy bezpieczeństwa powinno być regulowane i jest regulowane we wszystkich cywilizowanych państwach.. Postęp techniczny , informacyjny , powszechność komunikacji , rozwój meteorologii powoduje ,że coraz bardziej będziemy mogli zmieniać te granica „odpowiedzialności za bezpieczeństwo” , ale z drugiej strony zagęszczenie ruchu turystycznego , upowszechnienie „żeglarstwa” , będzie nam wpływało na konieczność bacznej obserwacji i bieżących zmian w regulacjach prawnych. Jedyny słuszny ustrój słusznie przeminął – szczęśliwie mamy poważne zmiany , olbrzymi skok w liberalizacji prawa dotyczącego „żeglarstwa”. Dotyczy to akwenów morskich, ale może przede wszystkim żeglarstwa śródlądowego. Do wymienionych przez kapitana „ulg” udało by się na pewno dodać jeszcze kilka , jak na przykład brak wymagań co do prowadzenia „hausbootów” , prawna likwidacja niektórych monopoli , likwidacja obowiązków monitoringu ruchu jachtów na akwenach morskich. Czy więc jest już dobrze ? Odpowiedź brzmi : NIE . Do tego miejsca jak widać zgadzam się z panem Andrzejem i właściwie mógłbym nie pisać powyższego tekstu. Zaczynamy się różnic gdy mówimy o SYSTEMIE. Jak to rozumieć ?? Otóż kraje wymienione przez Pana kapitana , a także inne bardzo „postępowe i doświadczone w kształtowaniu bezpieczeństwa w żeglowaniu” kraje europejskie do których dodałbym Holandie , Niemcy , Francję czy Hiszpanie czy nieeuropejska Kanadę - rzeczywiście upraszczając sprawę posiadają pewne systemy prawne które: - dzielą jachty na jachty „bezpieczne” , których użytkowanie nie jest , lub w niewielkim zakresie może być zagrożeniem dla osób trzecich i dla tych jachtów praktycznie nie stwarzają barier prawnych w ich użytkowaniu ; - określają , które jachty są ze względu na swoje właściwości jachtami mogącymi być zagrożeniem dla osób trzecich i dla tych jachtów wprowadzają regulacje prawne i pewne wymogi proceduralne - jako barierę czy granice miedzy tymi dwoma grupami jachtów bardzo różnorodnie poszczególne kraje przyjmują : długość jednostek , powierzchnie ożaglowania , moc silników , prędkość poruszania się , ilość pasażerów itd. Przepisy międzynarodowe i uznane przez Polskę konwencje , w tym przepisy EU określając ogólne zasady tych regulacji , ale dają możliwość indywidualnego kształtowania przepisów szczegółowych , które poszczególne kraje same ustanawiają. - różnicują w sposób bardzo istotny i wyraźny wymogi co do jachtów stosowanych na wodach śródlądowych i morskich a dla niektórych wód stosują przepisy specjalne (żegluga reńska) Jak to ma się w odniesieniu do polskich regulacji prawnych w tym zakresie ??? Nie zgadzam się z kapitanem Andrzejem Remiszewskim ,że systemu nie ma , a posiadamy w polskim ustawodawstwie pewne „ulgi” dane przez władzę. SYSTEM – jest , istnieje . Jest porównywalny w swojej ideologicznej konstrukcji do systemów zagranicznych. Natomiast system ten jest systemem bałaganiarskim. Na ten system składa się olbrzymia ilość aktów prawnych , często wzajemnie niespójnych , a co gorzej , że niejednoznacznych. Pomieszanych branżowo. Większość regulacji z poziomu regulacji ustawowych (czyli stanowionych przez sejm z senatem) przenoszona jest do rozporządzeń wykonawczych dając pole do popisu urzędnikom a nie stanowionych przez ciała ustawodawcze. . Przykładowo ustawa o bezpieczeństwie morskim – posiada 43 akty wykonawcze i ponadto kilka innych „uznanych za uchylone”. SYSTEM – w sposób nieprzejrzysty i skomplikowany z rozbiciem na klika albo nawet kilkanaście przepisów określa i reguluje granice pomiędzy jachtami podlegającymi ograniczeniom a jachtami wyłączonymi z tych ograniczeń. Czego więc oczekuję ? OCZEKUJĘ wolności! Przechodzimy do meritum. Pan kapitan szafuje sloganem „Ludzie wolni są odpowiedzialni” – to osobny temat na rozprawę filozoficzną. Osobiście pojmuje to stwierdzenie jako zrozumienie i przyzwolenie aby w ramach posiadanej wolności odpowiedzialnie poddawać się i uszanować ograniczenia poprawiające bezpieczeństwo własne lub zabezpieczające interesy innych. Z treści opracowania wynika, że Andrzej pojmuje tą dewizę inaczej. Żyje w 21 wieku , w cywilizowanym europejskim kraju i pojecie wolności bez ograniczeń w każdej z dziedzin życia jest po prostu pochwałą anarchii. I o to mam pretensje do Pana kapitana , że w swoim opracowaniu zatraca proporcje pomiędzy uciążliwościami i korzyściami wynikającymi z ograniczeń wolności - mówiąc – jachty do 24 m bez zbędnych regulacji prawnych. Parafrazując poszczególne punkty będące istota opracowana chciałbym przedstawić moja wizję tych spraw. A mianowicie: - oczekuję zniesienia obowiązku zdobywania i posiadania dokumentów potwierdzające uprawiania do prowadzenia jachtów mieszczących się w wyżej wspomnianej kategorii „jachtów nie stanowiących zagrożeń” pozostawiając możliwość dobrowolnego uzyskiwania certyfikatów umiejętności , które miałyby wpływ na stawki ubezpieczeniowe i stanowiłyby podstawę do uznawania umiejętności w krajach tego wymagających. - oczekuje obowiązku zdobywania ( bez obowiązku szkolenia ) poprzez egzamin składany w uznanych nie monopolistycznych jednostkach - dokumentów potwierdzających uprawnienia dla prowadzenia jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” i uprawnienia te powinny różnicować wymagania dla akwenów morskich i śródlądowych; - oczekuję dla jachtów uznawanych jako „nie stanowiących zagrożenia” aby rejestracja i oznakowanie było dobrowolne , ale mogące mieć wpływ na stawki ubezpieczeniowe , a być może nawet na stawki stosowane w portach , przystaniach lub marinach ( różnica ryzyka przyjmowania jednostki incognito a jednostki identyfikowalnej) , natomiast dla wszelkich jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” powinien istnieć obowiązek rejestracji , oznakowania i umożliwienia identyfikacji ; - oczekuję dla jachtów uznawanych jako „nie stanowiących zagrożenia” aby przeglądy techniczne i inspekcje było dobrowolne , ale mogące mieć wpływ na stawki ubezpieczeniowe , natomiast dla wszelkich jachtów innych niż „nie stanowiące zagrożeń” powinien istnieć obowiązek poddawania się inspekcjom bezpieczeństwa; - oczekuje wolności w podejmowaniu decyzji co do przynależności i korzystaniu lub nie korzystaniu z członkostwa lub usług stowarzyszeń i związków żeglarskich; - oczekuje , że nie zostanie wprowadzone żadne obowiązkowe ubezpieczenie dla jachtów, a decyzja o formie , zakresie i finansach ubezpieczenia będzie opierało się na indywidualnych negocjowanych umowach z towarzystwami ubezpieczającymi; - oczekuję (ze względu na ochronę danych osobowych) rezygnacji z wymuszania podawania danych personalnych i celów podróży na drogach śródlądowych i przy podróżach morskich w rejonie EU; - oczekuje aby przepisy dotyczące żeglarstwa były proste , zrozumiałe , scalone , spójne , powinny one także uwzględniać w sposób jednoznaczny fakt wykorzystywania przez jednostki morskie akwenów śródlądowych i odwrotnie oraz były zgodne z przepisami międzynarodowymi uznanymi przez Polskę. Ze względu na charakter i istotę żeglarstwa polegającą na ciągłym przemieszczaniu się powinno odejść się od wydawania w tym zakresie przepisów prawa miejscowego. Uważam , że istotą swobody lub wolności żeglarskiej jest takie rozumne i jak najszerzej akceptowalne ustalenie GRANICY pomiędzy jachtami mogącymi lub nie – stanowić zagrożenie bezpieczeństwa w użytkowaniu, aby ograniczenia te były jak najmniej uciążliwe, ale jednocześnie zabezpieczały szeroko pojęte bezpieczeństwo użytkowników . Jest to pole do popisu dla stowarzyszeń i osób dbających o liberalizacje. Skrajnym przypadkiem takiej liberalizacji, uproszczonym, idealistycznym nie stosowanym w praktyce w żadnej znanej mi cywilizowanej społeczności kraju morskiego , byłaby wersja zaprezentowana przez kapitana Remiszewskiego. Przede wszystkim nie zgadzam się z akapitem. Uważam ,że na śródlądziu zbędne są wszelkie rejestry , przepisy techniczne oraz uprawnienia. Właśnie ze względu na zróżnicowanie techniczne jachtów , na zagęszczenie i zróżnicowanie użytkowników także na jednostki nie będące jachtami , trudności nawigacyjne , popularność - to są powody ,że śródlądzie wymaga specjalnych zabezpieczeń bezpieczeństwa oraz możliwości i potrzeby identyfikacji jachtów. Różne kraje ten obowiązek realizują w różny sposób. Bardzo popularnym w Szwecji czy Holandii sposobem zapewnienia bezpieczeństwa są ograniczenia w prędkościach poruszania się na śródlądowych drogach wodnych. W Holandii tylko około 12 % dróg wodnych w tym jezior , posiada wydzielone, dokładnie oznakowanych nawigacyjnie akweny specjalne dopuszczone do użytkowania przez jednostki szybkie poruszające się z prędkością ponad 20 km/godz. W innych przypadkach zapewnienie bezpieczeństwa realizowane jest przez stosunkowo restrykcyjne przepisy w zakresie uprawnień , ograniczeń administracyjnych , inspekcji technicznych a przede wszystkim przez kontrolę nakazów czy zakazów. Oczywiście zastanawiam się skąd u dwóch miłośników jachtingu , kochających wodę i wykorzystujących ją bardzo intensywnie dla celów przyjemnościowych - tak inne podejście do regulacji prawnych w jachtingu. Myślę ,że istota różnic – istota widzenia tych spraw zależy od miejsca siedzenia. Pan kapitan jachtowej żeglugi wielkiej siedzi zazwyczaj za sterem morskiego jachtu odbywającego swobodne rejsy po morzach i oceanach. Ja , żyję nad wodą , można byłoby powiedzieć nawet na wodzie i 80 % mojego żeglowania to wody śródlądowe i morskie wody wewnętrzne . Przypuszczam ,że żeglarstwo śródlądowe w chwili obecnej rozwija się intensywniej i posiada większą ilość użytkowników zainteresowaniem bezpieczeństwem na akwenach śródlądowych. Zróżnicowanie jachtów jest też większe i pomiędzy spokojnymi turystycznymi jachtami ,czy łódkami uwijają się bez ograniczeń szybkie i niebezpieczne jachty motorowe czy skutery wodne. Dlatego uważam ,że liberalizacja , którą należy prowadzić , powinna przebiegać w miarę rozwoju świadomości , możliwości technicznych a bezkrytyczne , maksymalistyczne , natychmiastowe , nie ewolucyjne zmiany mogą wprowadzić więcej szkód niż pożytku. Jako człowiek odpowiadający za swoje czyny – chcę być identyfikowalny na wodzie – chcę mieć dzięki temu możliwość ubezpieczenia i jachtu, i siebie , i pasażerów , a w przypadku gdy będę chciał popłynąć czy prowadzić jednostkę mogącą wyrządzić szkody innym – godzę się na obowiązkowe zdanie egzaminu sprawdzającego moją wiedzę czy umiejętności , bo będzie to wymóg chroniący mnie i obowiązujący także innych mogących mi wyrządzić krzywdę czy szkodę. Chce podkreślić ,że zaprezentowane niniejszym , opurtonistyczne względem stanowiska mojego przyjaciela Andrzeja stanowisko jest moim prywatnym , osobistym zdaniem mającym na celu strzeżenie mojego bezpieczeństwa a jednocześnie świadczy o świadomej mojej zgodzie na pewne ograniczenie wygody życia – co z wolnością nie ma nic wspólnego. Janusz Szwedowski
|